Świadectwo Wildsteina

(fot. Fondapol - Fondation pour l / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Zaintrygował mnie Bronisław Wildstein w rozmowie z Robertem Mazurkiem pt. "Ja, Polak Katolik" w najnowszym "Plusie Minusie". Opowiada o swoich żydowskich korzeniach, przyjęciu chrztu w wieku 10 lat. Wierzy w "jakąś siłę sprawczą" ale za katolika uważa się dlatego, że innej religii nie zna.

Ma po prostu "naturę religijną", a że urodził się w tej akurat kulturze, to próbuje się modlić katolickimi modlitwami. Mówi: "ja się nie spowiadam. Zresztą nigdy w życiu się nie spowiadałem, mam nadzieję, że ten moment nastąpi. Powinienem się wyspowiadać, wiem o tym." To oryginalne świadectwo (nie)wiary wyznawcy "katolicyzmu kulturowego".

DEON.PL POLECA

Ale intrygująco robi się dopiero wtedy, gdy wali obuchem w katolików z "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku", którzy - w przeciwieństwie do niego -"nie są w stanie pojąć, czym jest religia".

W Kościele katolickim jest tak, że aby otworzyć się na Boga, budować z Nim poważną relację, trzeba prowadzić życie sakramentalne. Bez sakramentu pojednania i pokuty, bo tym jest katolicka spowiedź, nie można przyjąć sakramentu eucharystii, bierzmowania, małżeństwa i pozostałych (oprócz chrztu). To dlatego tyle się dziś mówi o zakazie przyjmowania komunii przez osoby w związkach niesakramentalnych. Nie każdy może przyjąć sakrament. Nie każdy - z różnych powodów - chce. Ale wtedy dobrze mieć tę odrobinę dystansu do siebie i pokory, żeby innych grzeszników łatwo nie potępiać. Tymczasem Wildstein daje sobie prawo do osądzania wiary innych. Religijność ludowa owszem, mu "się bardzo podoba", inna go śmieszy. Nie rozumiem tylko, jak się ma owo podobanie do wyznania: "Ja się nigdy nie modlę o coś, to wydaje mi się magiczne." Magiczne modły estetycznie się podobają ale jednak jakoś "nie kręcą"?

Tak sobie z Mazurkiem obaj pogadali:
Wildstein: […] "W XVI-wiecznej Hiszpanii podchodziłbym do ludowego katolicyzmu z dużo większą rezerwą, ale żyję tu i teraz, więc dostrzegam inne zagrożenia. Spójrz na katolików otwartych, na te bastiony inteligencji katolickiej."

Mazurek: "Co z nimi nie tak?"

"Chrześcijaństwo jest religią zupełnie wyjątkową i te formy religijne, które nam zaproponowano, są wspaniałe. Wybacz, ale oni mnie śmieszą swoim prymitywizmem intelektualnym, tym, że nie są w stanie pojąć, czym jest religia. To oni wydrążają ją z jej zasadniczej zawartości. Od tego tylko krok do sytuacji, w której religia staje się nic nieznaczącym ornamentem. Zresztą to już się stało - czym się dziś różni "Znak" czy "Tygodnik Powszechny" od "Krytyki Politycznej"?"

Wildstein jeden jedyny wie, czym jest religia i co jest jej istotą! Bóg czyli sacrum nie jest mu za bardzo potrzebny. "Naczytał się Durkheima" i innych autorytetów, dla których religia jest wyłącznie wytworem społecznym. W religii liczy się (jak uczą wybrani badacze religii) tylko "doświadczenie religijne". Jak ktoś poznał prace Durkheima, którego setną rocznicę śmierci będziemy obchodzić za dwa lata, to jeszcze wspólnota moralna i instytucje. Wildstein argumentuje: "człowiek jest człowiekiem tylko dzięki kulturze, a podstawowym doświadczeniem fundującym kulturę jest doświadczenie religijne. Tylko na bazie doświadczenia religijnego rodzi się kultura, więc tylko ono nadaje nam człowieczeństwo. Bez niego, bez kultury bylibyśmy po prostu zwierzętami." Co prawda w Biblii zawarto prawdę (dla socjologów Biblia jest produktem kultury, nieważne), że człowiekiem jesteśmy dzięki Bogu, który nas świadomie zaplanował, na swój obraz stworzył. Sacrum z perspektywy wiary wykracza poza dualizm kultura-natura. No ale kto by to brał serio?

Może pewien antykomunista (szczery ukłon w stronę Opozycjonisty Wildsteina), aktualnie święty: "Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego właściwe powołanie i ostateczne przeznaczenie." I ci okropni, prymitywni intelektualiści pracujący w mediach, w których ów antykomunista kiedyś sam publikował.

Religii trzeba bronić przed prymitywami. Nie, wcale nie z powodu Boga, ten pozostaje bytem niepewnym. Otóż: "po utracie wymiaru religijnego kultura się rozpada. Spójrzmy, jak po odrzuceniu chrześcijaństwa załamuje się i gnije kultura współczesnej Europy." I jeszcze "kultura rodzi się i rozkwita z religii, obumiera, kiedy ją traci, a jednocześnie jest czymś, co nas tworzy, to możemy powiedzieć, że człowiek obumiera, kiedy traci religię." W tym ujęciu można spokojnie osiągnąć pełnię człowieczeństwa, spychając Boga na margines własnego życia. Nie da się natomiast być w pełni ludzkim po utracie religii - fundamentu kultury.

Reasumując: Europejczycy muszą być religijni. Z Bogiem czy bez, to się zobaczy, byle mit był żywy.

Przyjęło się, że katolicyzm kulturowy jest taką formą bycia katolikiem, która jest dość bezmyślną pochodną procesu socjalizacji. Chodzi się do kościoła, no bo "wszyscy tak robią". Bronisław Wildstein ukazuje inny wymiar fenomenu. Jako dziecko nie chodził ani do kościoła, ani na religię. Dokonał wyboru. Zmaga się z pytaniami egzystencjalnymi nie z konformizmu! Nie dla osobistej wygody, korzyści; z lęku i trwogi, ale w imię… ratowania cywilizacji. Trzeba mieć silny charakter, żeby dać takie świadectwo. Być sobą. Są wszak tacy prawicowi katolicy kulturowi, co swobodnie skaczą z kwiatka na kwiatek, raz w Kościele wojującym, raz dialogującym, w zależności od koniunktury i zapotrzebowania. Wildstein zawsze był twardzielem. Szacun. Nie ma ten tego, że wybieramy sobie religię w supermarkecie albo wymyślamy. To jest heroiczny bój kulturowy z lewicą.

Wildstein mówi, że aby iść do spowiedzi, trzeba "przejść pewne upokorzenie". Błąd w myśleniu. Pokora to doświadczenie stanięcia w prawdzie wobec swoich ludzkich ograniczeń. Wymaga wielkiej odwagi, nie masochizmu. Publiczna spowiedź w Rzepie ma kulturową wartość, ale to ta druga, objęta tajemnicą spowiedzi, przed jednym odbiorcą, stanowi wielkie wyzwanie. Sorry - przed czterema. Jest jeszcze Trójca Święta.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Świadectwo Wildsteina
Komentarze (103)
B
bm
26 marca 2015, 09:53
Bardzo dobry artykuł...  Trochę inaczej spojrzę teraz na p. Wildsteina.
26 marca 2015, 10:22
> Trochę inaczej spojrzę teraz na p. Wildsteina O nic innego nie chodziło, jak o przekierowanie uwagi z posłania na posłańca, żeby mankamenty posłańca zniechęcały do posłania. Typowa manipulacja używana przez niepotrafiących merytorycznie podważyć posłania. Ot tak samo dezawuowano Jezusa: 'przecież On jest synem cieśli, znamy Go', żeby tylko móc ze wzgardą odwrócić się plecami do tego, co Syn Cieśli głosił.
D
DG
24 marca 2015, 10:44
Postawa pana Wildsteina jest postawą wolterianina nie zaś katolika. Voltaire był ostrym krytykiem chrześcijaństwa, niemniej uważał, że religia jest niezbędna dla utrzymywania ludu w ryzach. Uznawał także istnienie Boga, nie był ateistą. Voltaire był także był prawicowcem swoich czasów, podziwiał ustrój angielski, odrzucał demokrację, popierał prawowitych władców, przyjaźnił się z Fryderykiem II, dla Elżbiety Pietrownej napisał panegiryczną biografię jej ojca. W refleksjach p. Wildsteina nie ma nic złego, ani fałszywego, poza tym tylko, że katolikiem jest on w tym samym stopniu co Voltaire (który był ochrzczony, zadbał też za życia o to by spocząć w poświęconej ziemi). Pewnym przemilczeniem jest także brak wzmianki o tym, że elementem "katolicyzmu ludowego" jest niechęć do Żydów, co to "Pana Jezusa zabili". W przeciwieństwie do pana Bronisława ja się z tego prostego ludu wywodzę i wiem co ten lud potrafi o Żydach wygadywać. Stąd sądzę, że miłość p. Wildsteina jest nieodwzajemniona.
24 marca 2015, 14:20
Znaczy Wildstein jest taki głupi, że nie boi się i nie potępia tego, czego powinien się bać i potępiać? To coś jak ta potrzeba uświadomienia kobietom, że są ofiarami opresji ze strony samców, bo same z siebie (gupie pindzie!) owej opresyjności nie odczuwają?
D
DG
24 marca 2015, 14:36
Mierzy Pan sądy innych miarą własnej mądrości. Sądzi Pan mianowicie, że celem każdej wymiany zdań jest przedstawić adwersarza jako głupka. Mam inne zdanie: ludzie o różnych poglądach i różnej kulturze mogą ze sobą porozmawiać ze wzajemną korzyścią.
24 marca 2015, 17:09
Nie - nie musi być celem każdej wymiany zdań obnażenie czyjejś głupoty, ale może to być nieunikniony rezultat niezależnie od oryginalnych zamierzeń. Z połączenia Pańskich sugestii o katożydofobii z Wildsteinową katoafirmacją oraz Wildsteinowym pochodzeniem taki rezultat niestety wynika.
D
DG
24 marca 2015, 17:39
Patrz jak wyżej.
24 marca 2015, 18:02
Jaka korzyść wynika z robienia z Wildsteina jakiegoś naiwnego nieświadomego immanentnego żydożerczego ładunku katolicyzmu? Istnieje coś interesującego w katolicyzmie poza żydożerczym charakterem, który musi być podkreślany na każdym kroku?
E
ech
25 marca 2015, 01:27
Rozmawiaj tu z mądrym inaczej. Napisane jest, że mamy do czynienia z przemilczeniem. Przemilcza się zaś to co się wie, nikt p. Wildsteinowi niewiedzy ani głupoty nie zarzuca, a jedynie przemilczenie.
25 marca 2015, 07:39
Czyli jeszcze gorzej: Wildstein kolaboruje z żydożerczym katolicyzmem świadomie jego żydożerczość przemilczając. Nie jest zatem 'głupkiem', a 'zdrajcą' swojej nacji.
EP
ech pech
25 marca 2015, 10:23
Wildstein nie dziecko, sam się obroni.
25 marca 2015, 11:10
To nie mowa o Wildstainie, a o wewnętrznej absurdalności przedstawionej konstrukcji. A owa absurdalność jest najwyraźniej wciąż rozwojowa...
D
DG
25 marca 2015, 12:41
Wyjaśnienie dla publiczności: Stosunek do Żydów w kulturze ludowej nie był szczególnie wrogi, raczej ambiwalentny. Chłopi godzili jakoś negatywny wizerunek Żyda jaki otrzymywali z ambony ze swoim codziennym doświadczeniem. Chłop polski utrzymywał bowiem z Żydami liczne kontakty gospodarcze i na tym polu relacje były raczej przyjazne. Znajomi Żydzi bywali zapraszani na uroczystości rodzinne (por. Żyd w Weselu), żydowscy kupcy skladali życzenia swym klientom w swięta chrześcijańskie etc. Natężenie nastrojów antyżydowskich narastało zwykle w Wielki Tydzień. W niektorych wsiach był obyczaj chłostania Judasza, którego kukła ubrana była w typowy strój żydowski. Mało też sympatycznie wypadali żydowscy kapłani w różnych widowiskach pasyjnych, co i dziś można zobaczyć w Wielki Piątek w Kalwarii Zebrzydowskiej. Powtarzano także różne historie o Żydach co to chrześcijańskie niemowlęta porywają by ich krew do macy dodawać. Traktowano to zwykle jak inne ludowe powiastki, niemniej nie da się ukryć, że w kilku wypadkach te bajki doprowadziły do tragicznych konsekwencji, np. w Kielcach w 1946 r. PS. Pana Słowińskiego proszę usilnie aby się powstrzymał od dalszego komentowania, niech to będzie Pański wkład w Wielki Post.
25 marca 2015, 14:52
Zupełnie nie rozumiem dlaczego Pańskim wkładem w Wielki Post nie miałoby być przynajmniej przejściowe zawieszenie pracy na odcinku pedagogiki wstydu i powstrzymanie się od kompulsywnego skupiania uwagi na marginalnych w skali Kościoła zjawiskach? Jest coś w Kościele poza relacjami katolicko-żydowskimi wartego uwagi, czy nic poza przyrodzonym żydożerstwem katoli w Kościele wartego uwagi nie ma? Ja rozumiem, że Pan chce mieć swobodę goebbelsowskiego powtarzania ad usrandum wycinka w celu uzyskania fałszującego prawdę rezultatu w postaci zdominowania przez niego obrazu całości, ale żeby to tak otwarcie deklarować? A jeszcze prośba, żeby nie przeszkadzać w cyzelowaniu Wielkiego Fałszu wyselekcjonowanymi fragmentami prawdy, to już zupełne kuriozm. Może Pan mnie zechce poprosić o podanie Panu pistoletu, który ma mi Pan zamiar przystawić do głowy?
25 marca 2015, 22:03
Już samo porównywanie kogokolwiek na tym forum do goebelsa(nawet nie  albo chociażby do jego metod)dyskwalifikuje moim zdaniem Pana jako godnego szacunku adwersarza.Jeżeli się z kimś nie zgadzam nie muszę go od razu choćby pośrednio określać mianem spadkobiercy Goebelsa,Hitlera czy np.Stalina to wynika ze zwykłego szacunku dla adwersarza.
25 marca 2015, 22:28
Akurat to Goebbels jest wizytówką metody polegajacej na powtarzaniu w nieskończoność manipulacji mających zająć w świadomości miejsce prawdy i gdyby zechciał się Pan intelektualnie pofatygować to zauważyłby Pan, że z kontekstu wynika, iż chodzi mi o krytykę używanej przez DG cuchnącej metody, a nie - jak Pan to próbuje odwrócić w wygodną dla siebie pałę - o porównanie osoby DG z osobą dra Goebbelsa. Postać dr Goebbelsa zostaje przeze mnie użyta w takim sensie jak w określeniu "szybki jak Hołowczyc" zostaje użyta osoba Krzysztofa Hołowczyca. Jeśli powiem, że jest Pan "szybki jak Hołowczyc", to nie mam bynajmniej na myśli, że chodzi o podobieństwo osób, a podobieństwo w zakresie pewnych charakterystycznych kojarzonych stereotypowo z Hołowczycem cech lub innych okoliczności.
26 marca 2015, 13:51
To w takim razie uprawnione jest stwierdzenie że stosuje Pan metody wypisz wymaluj  towarzysza  Gomułki dużo słów mało treści i dyskredytowanie każdego kto ośmieli się mieć inne zdanie. 
26 marca 2015, 14:21
Stwierdzenie byłoby uprawnione, o ile rzeczywiście takie metody byłyby przeze mnie stosowane, ale to należy wykazać, a nie obwieszczać na mocy chciejstwa. Należy również oddzielać istotnie różne przypadki, jak na przykład czy dyskredytacja jest celem, czy mimowolnym skutkiem, co dla nonszalanckiej słabomyślności nie ma żadnego znaczenia. Również należy pamiętać o kontekście, którym w tym konkretnym przypadku jest naciągany zarzut o 'porównywanie kogoś z Goebbelsem'. Zarzut upadł w wyniku wyjaśnienia sensu i funkcji odwołania się do postaci dra Goebbelsa i nie ma Pan nic w tej konkretnej materii podważającego wyjaśnienia do dodania, więc Pańskie intelektualne wierzganie nie wnosi nic merytorycznie treściwego do dyskusji.
23 marca 2015, 22:34
"Każda prawda, niezależnie przez kogo wypowiedziana od Ducha Świętego pochodzi" Akwinata. Dlatego też nie mogąc się zmierzyć z prawdami wypowiadanymi przez Wildsteina Autorka koncentruje się na dyskredytacji posłańca, aby jego słabość rzuciła się cieniem na prawdzie, którą przekazuje. Standardowe krętactwo dla lewicowo wypaczonego umysłu. > Tymczasem Wildstein daje sobie prawo do osądzania wiary innych. To jest nieprawda, ponieważ z kontekstu wynika, że Wildstein odnosi się do rozumienia wiary, a nie przeżywania jej. Krytykuje przeintelektualizowanie religii, co tym oczywistsze jest, ponieważ pada w kontrze do przykładu katolicyzmu ludowego. > Wildstein jeden jedyny wie, czym jest religia i co jest jej istotą! To jest nieprawda, ponieważ nie ma dyskusji konstruktywnej o istocie religii, a wyrywkowa dyskusja krytyczna o niepoprawnym owej istocie rozumieniu (znów rozumieniu, a nie przeżywaniu). Fałszywa dychotomia Pani Autorko. > Reasumując: Europejczycy muszą być religijni. Z Bogiem czy bez, to się zobaczy, byle mit był żywy. Ależ oczywiście, że tak - przecież poznawać mamy po namacalnych owocach, a nie nienamacalnej rzekomej żywej relacji z Bogiem, która nie skutkuje namacalnymi owocami. Mam brudne dzieciaki, syf w domu, niepozmywane naczynia z całego tygodnia śmierdzące w zlewie, ale to nic, bo mam 'żywą relację', nie tak, jak ten gorszy, co to jego dzieciakom smarki u nosa do pasa nie wiszą, w domu ma porządek i trawnik wykoszony pod linijkę, ale nie ma 'żywej relacji'.
Jack French
24 marca 2015, 11:00
"Każda prawda, niezależnie przez kogo wypowiedziana od Ducha Świętego pochodzi" Akwinata. Nie chcę bronić autorki artykułu, tylko zapytać o tę jedną rzecz. Co pan powie na sytuację, w której przychodzi pan do dobrej znajomej, która ma problem z nadwagą i mówi jej wprost: jesteś gruba i tłusta. Jakie będą owoce i efekty? Co przyniesie powiedzenie tejże niezachwianej prawdy? Myślę, że każda prawda pochodzi od Ducha Św, ale tak jak ważna jest prawda, tak samo ważny jest sposób jej przekazania, lub nawet nie przekazania. Prawda ma być na pierwszym miejscu, co nie utożsamia jej z każdorazowym bezmyślnym jej wypowiadaniem. Dlatego mocno bym się zastanowił zanim postawi się taką tezę na temat prawdy.
24 marca 2015, 11:38
Zgadzam się, ale nie widzę odniesienia do konkretnego sposobu zastosowania go przeze mnie w kontekście krytyki artykułu Pani Bilskiej. Po cytacie Akwinaty dodałem przecież rozwinięcie jak odnoszę go do artykułu. Z tym zastanowieniem natomiast nie bardzo rozumiem, czy kieruje Pan do mnie, czy do Akwinaty?
Jack French
24 marca 2015, 11:56
Szczerze mówiąc odniosłem do p. Wildsteina, pana i Akwinaty. Pan Wildstain przedstawił wg mnie niepełną prawdę, pan przedstawił prawdę pana Wildseina jako niezachwianą, a Akwinata zredukował mocno rzecz, które tej redukcji nie podlega. Krytyka pani Bilskiej nie jest przeze mnie akceptowana i popierana - zgadzam sie. Ale nie zgadzam sie z tym, że autorka nie umie poradzić sobie z prawdą, ponieważ jak wspomniałem, wg mnie to nie jest pełna prawda, raczej pół prawda, pół przekręcona prawda. Nie zarzucam fałszu.
24 marca 2015, 12:05
Krytyka pani Bilskiej nie jest przeze mnie akceptowana i popierana - zgadzam sie. hi hi :-) Freud i Bralczyk mieliby używanie. Którego wybierasz?
24 marca 2015, 12:30
Mówimy o formie jaką jest wywiad prasowy, więc czynienie zarzutu powierzchowności potraktowania pewnych rzeczy (niepełna prawda) jest tu zdecydowanie nie na miejcu, bo nie jest 'fizycznie' możliwe zmieszczenie w niemal luźnej pogawędce jakiegoś wyczerpującego kawałka nietrywialnej prawdy. Natomiast linia przyjęta przez Panią Bilską jest czytelna i zawarta nawet w tytule - atakowany jest posłaniec, a nie posłanie, które przynosi. Obór linii determinuje niemerytoryczny poziom polemiki.
Jack French
24 marca 2015, 12:35
Dlaczego miałbym kogokolwiek wybierać? Swoją drogą ostatnio usłyszałem fajne porównanie na temat Freuda, leciało to jakoś tak: jeżeli ludzka psychika to plan wielkiego miasta, to Freud rozrysował zaledwie plan kanalizacji. :)
24 marca 2015, 12:37
Akhem - graficzne, ale ... raczej celne :)
Jack French
24 marca 2015, 12:38
Na pewno pełna zgoda do formy p.Bilskiej oraz jej zarzutów. Ja jednak nadal doszukuję się półprawd w wydaniu p.Wildsteina, pan często to określa "ścinaniem zakrętów". Jeżeli zabiera się głos nawe w luźniej pogawędce, to nawet wtedy należy wiedzieć co jest prawdą a co półprawdą. Po prostu uważam, że p.Wildstein popełnił w tym jego wyrażaniu swojego światopoglądu pewne błędy merytoryczne. Dlatego odniosłem się do pana tezy, jakoby p.Wildstein i jego prawda... itd itd. Zdecydowanie się z panem zgadzam co do opinii, zarzutów i ogólnie polemiki p.Bilskiej :)
24 marca 2015, 12:48
Przedstawiając SWÓJ światopogląd nie mógł popełnić błędów merytorycznych :-)
Jack French
24 marca 2015, 12:58
Mógł.
24 marca 2015, 13:04
Jeśli taki jest Twój światopogląd - to taki jest :-) Nauka mówi inaczej. Ale światopogląd nie musi na niej bazować w każdym elemencie. Pozdrawiam z humorem.
24 marca 2015, 14:03
Ewentualne "błędy" jakie przychodzą mi do głowy po przeczytaniu wywiadu mają charakter taki, jak wyjaśniłem wcześniej - wymuszonej okolicznościami pobieżności, którą przy pewnej znajomości pewnych myśli nietrudno "załatać". Trudno mi się ustosunkować dokładniej bez precyzyjniejszych informacji co Pan ma na myśli. Opinię, że prawdę można wykorzystywać w złych celach, że samo jej użycie nie musi być jakimś aktem samoistnie dobrym również potwierdziłem (bo to Pan również poruszył).
Jack French
24 marca 2015, 14:04
Jeżeli wg czyjegoś światopoglądu ludzie to zmutowane rzodkiewki, które grają truman showa, to taki światopogląd jest błędny merytorycznie. Fałsz udokumentowany, potwierdzony naukowo jest fałszem.  Nie mówię o tym, że ktoś nie może mieć światopoglądu, tylko o tym, że światopogląd może być błędny merytorycznie, będąc nadal światopoglądem tej osoby.
24 marca 2015, 14:37
Bawi się Pan słowami mając problem z ich znaczeniem i precyzyjnym wyrażaniem myśli. :-) To już nudne. Wygrał Pan!
Kamila
23 marca 2015, 21:27
Wywiad poruszył mnie szczerością, przyznawaniem się do wątpliwości. Jednak przez czasem cenne spostrzeżenia na temat społeczeństwa, wiary, itd. brzydko przebija pycha. Można nie lubić innych czasopism (konkurencja;-)?), jednak pisanie, że środowiska Znaku i TP "nie są w stanie pojąć, czym jest religia" to pycha w czystej postaci. Ten grzech wyłazi też spod uznania siebie za katolika przy jednoczesny niezrozumieniu znaczenia i samej istoty sakramentu pokuty. Jakby ktoś mówił, ze ma prawo jazdy, a nie wiedział, gdzie jest hamulec.
A
adamigo
23 marca 2015, 21:43
Tak tedy stanęło wojsko; nagotowano do mszej na pniaku ściętego dębu i tam odprawiło się nabożeństwo, napaliwszy ogień do rozgrzewania kielicha, bo mróz był tęgi. Te Deum laudamus śpiewano, aż po lesie rozlegało. Klęknąłem ks. Piekarskiemu służyć do mszej; ujuszony ubieram księdza, aż Wojewoda rzecze: "Panie bracie, przynajmniej ręce umyć". Odpowie ksiądz: "Nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bóg krwią rozlaną dla Imienia Swego". Dziś wielu odmówiłoby katolicyzmu autorowi tych wspomnień, który prosto od rąbania łbów przeszedł do ministrantury. A to on, a nie my, komentatorzy z ciepłych foteli, gotów był umierać za wiarę i ojczyznę. Więc może niech każdy spojrzy na swoją pychę, tę wildsteinowską pozostawiając Panu Bogu do oceny.
A
adamigo
23 marca 2015, 20:34
Wildstein ma wiele racji i nie ma potrzeby go pognębiać - jeśli przyjąć, że koncepcja Boga w islamie jest fałszywa( a jest, prawda, Autorko???), to widać wyraźnie, że jako kultura świat islamski jest tak spójny, że tylko pozazdrościć, podczas gdy my, chrześcijanie, dzielimy włos na czworo i głosimy Chrystusa co raz cześciej na przykościelnych bannerach, zamiast swoim życiem. A to przykład życia pociągał, a nie kampanie reklamowe w wykonaniu Apostołów.Tak więc religia jako spoiwo kultury rzeczywiście może się obejść bez Boga - precyzyjniej, bez ścisłej personalnej więzi z Nim, Prawdziwym. Wystarczy jej pewna personifikacja Boga stworzona na własny użytek - postępowcom, że miłosierny bez wyjątków, tradycjonalistom, że surowy bez odstępstw od reguły. A Bóg jak zwykle nas zaskoczy innym jeszcze obliczem...
M
M.R.
23 marca 2015, 20:31
Mie znam wywiadu, ale powyższy tekst o nim, jest na skandalicznie żenująco niskim poziomie. Kompletnie niespójny, nielogiczny, nie wiadomo co i dlaczego atakuje. Poziom Deonu jest żenujacy. Jaki jest sens istnienia tego portalu? Komu to służy?
A
aka
23 marca 2015, 21:11
Jasne, ze nie rozumiesz polemiki, skoro nie czytałeś (a rozumiesz słowo "polemika"?)
23 marca 2015, 22:28
Poprawnie napisana polemika przejrzyście określa z czym polemizuje, więc do dobrze napisanej polemiki nie jest w najmniejszej mierze potrzebna znajomość polemicznego oryginału.
C
cm
24 marca 2015, 22:32
Deon nie służy osobom wypisującym takie bzdury i głupoty jak Ty. Po co tu zaglądasz?
RG
radek grzelak
23 marca 2015, 20:23
mój proboszcz co roku powtarza, że kto nie przystąpił do spowiedzi wielkanocnej, to wyklucza się z Kościoła, wtedy nie będzie mógł być chrzestnym, będzie problem z pogrzebem. Ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy trzeba było dostarczać księdzu kartki potwierdzające przystąpienie do sakramentu pokuty. Czy to było skuteczne? Zdecydowanie nie. Rozumiem w tym względzie Wildsteina. Natomiast dzielenie w Polsce wiernych na tych ludowych i otwartych jest bez sensu. Jest cała masa innych odcieni, lokalnych kolorytów, tradycji itp. I to jest ciekawe w Kościele. Nie mogę się tylko zgodzić z przenoszeniem podziałów politycznych na grunt wiary. A to jest domeną prawicowych publicystów.
D!
Dlaczego !!!!!
23 marca 2015, 19:47
Znowu kompromitacja jeśli chodzi o wiedzę teologiczna autorki. Wszystkie Sakramenty można przyjąć bez Spowiedzi - nikt tego nie jest w stanie sprawdzić, ale konsekwencje  co innego. Jedne będą ważne - np. Małżeństwo inne spotęgują winę człowieka - np. Sakramet Eucharystii. Dlaczego na portalu katolickim piszą osoby które nie mają podstawowej wiedzy zawartej w katechiźmie.
A
aka
23 marca 2015, 21:14
Dlaczego komentarze piszą ludzie, którzy mają elementarne problemy z rozumieniem tekstu? Można ukraść, można zabić, można przyjąć Komunię bez spowiedzi. Można. Wiele osób to robi. Pozostaje problem winy. I kary.
A
Ant
23 marca 2015, 17:03
Tekst p. Bilskiej na poziomie "Wyborczej" albo "Newsweeka", i to znajdujących się w stanie silnego pobudzenia.
W
WDR
23 marca 2015, 15:23
@ Małgorzata Bilska To straszne, że B.Wildstein tak mówi o Tygodniku Powszechnym. Przecież dziennikarze Tygodnika P. nikogo i nigdy nie oceniają, a już szczególnie katolików konserwatywnych. Jak on śmiał! :-))) Z postawą typu B.Wildstein spotykam się bardzo często. Może dlatego, że takie osoby mówią o tym otwarcie, a ci co czują przymus, albo nic nie mówią, bo nie sami nie wiedzą kim są :-), albo robią za świętych, a innych katolików oceniają prawie wyłącznie negatywnie (ten Rydzyk panie to jest dopiero...). ps. Swoją drogą przeleciała mi ostatnio w internetach okładka książki o IV RP z K.Durczokiem i P.Mucharskim (red. nacz. Tygodnika Powszechnego) na stacji Włoszczowa. Trochę niesmaczne zdjęcie.
J
jacek
23 marca 2015, 15:03
Manipulacja. Czytałem ten wywiad. Wyrwała Pani pewne zdania z kontekstu, żeby uzasadnić swoją nie postawioną wprost, lecz czytelną tezę: Wildstein nie jest katolikiem, a swój pozorny katolicyzm podporządkował walce z lewicą i z kościołem "otwartym". Tymczasem z wywiadu wcale to nie wynika, a Pani manipulacja sprawiła, że sądzę, że ten cały kościół otwarty, liberalny, jest tak samo zamknięty, jak pozór kościoła zamkniętego, z którym walczy. Oba te wyobrażenia nie mają nic wspólnego z Kościołem, w którym jest miejsce i dla Wildsteina i dla Bilskiej. Poza tym, niech się Pani nie gniewa, ale przed polemiką z Wildsteinem przydałoby się podszlifować styl, wyrazistość, spójność myśli i uczciwość w wyrażaniu poglądów. Biorąc pod uwagę te kryteria, Pani artykuł nie wytrzymuje bezpośredniej konfrontacji nie tylko z omawianym wywiadem, ale i z innymi wypowiedziami Wildsteina.
W
WDR
23 marca 2015, 15:49
Czyli jak zwykle najlepiej sięgnąć do źródła. <a href="http://www4.rp.pl/artykul/1187514-Mazurek-rozmawia-z-Wildsteinem--Ja--Polak-Katolik.html">Mazurek-rozmawia-z-Wildsteinem--Ja--Polak-Katolik.</a>
J
jacek
23 marca 2015, 16:17
Najlepiej. Polecam do przeczytania każdemu, ze zrozumieniem i z otwartym sercem dla bliźniego, który wierzy, jak potrafi i nie stawia sobie pomnika ("mógłbym próbować bardziej", "Jak mi idzie, tak idzie...", "To zapewne jest mój problem", "a kim ja jestem, by się z tego śmiać?" itd.). Jak biblijny celnik. Krytykantów czuć za to mocno faryzeizmem.
CB
co boli p. M. Bilską
23 marca 2015, 14:49
A tutaj dla odmiany coś na poziomie i merytorycznie. Z równie ciekawymi pytaniami publiczności w drugiej części spotkania. Czy prawica oddała kulturę walkowerem? - debata (20.03.2015) [url]http://www.youtube.com/watch?v=ikTnOqnmVKM[/url] udział wzięli: Małgorzata Małaszko - redaktor naczelna Programu Drugiego Polskiego Radia, Bronisław Wildstein - pisarz i publicysta "Do Rzeczy", Rafał Ziemkiewicz - pisarz i publicysta "Do Rzeczy" i Telewizja Republika, Mateusz Matyszkowicz - filozof, redaktor naczelny kwartalnika Fronda LUX, prowadzący program "Literatura na Trzeźwo" w Telewizji Republika. Spotkanie poprowadził dr Marek Kochan.
23 marca 2015, 14:44
Czy mi się wydaje, czy tekst ma charakter "ponieważ ocenianie ludzi jest bardzo niechrześcijańskie, więc muszę ocenić popełniającego owo straszliwe wykroczenie Wildsteina"?
G
gniewliwy
23 marca 2015, 13:24
Gdyby wywiad przeprowadzono z dowolnym liberalnym intelektualistą, który opowiadałby o swoich poszukiwaniach Boga i o tym, co mu przeszkadza znaleźć się wewnątrz Kościoła, to Deon byłby zachwycony. Tak naprawdę w wywiadzie w Wildsteinem nie ma nic, co by niezgadzało się deonowym otwarciem na świat i na niewierzących/poszukujących. No może poza jedną wzmianką o Powszechnym i Znaku, która musiała wywołać tego rodzaju ironiczny, napastliwy w gruncie rzeczy, felieton. Brawo za konsekwencję i spójność!!!
W
WDR
23 marca 2015, 15:28
Bardzo celne uwagi. Nie zgodzę się tylko z napastliwością. Felieton jest kąśliwy to nie ulega wątpliwości, ale wydaje mi się, że trzyma się w ramach, w których sam B.Wildstein często się porusza.
&
<jerzy>
23 marca 2015, 13:03
"- czym się dziś różni "Znak" czy "Tygodnik Powszechny" od "Krytyki Politycznej"?"  Nic dodać, nic ująć.
23 marca 2015, 12:14
W mojej opinii Wildstein wystawia sobie nie najlepsze świadectwo takimi wypowiedziami odnośnie do katolicyzmu innych. Abstrahując od podziałów na katolicyzm otwarty/zamknięty i jakikolwiek inny, wypowiadanie się na temat czyjejś religijności czy też sposobu jest przeżywania, sugerowanie, że jest ona lepsza czy gorsza, świadczy o pysze. I zapewne niejeden gorszy w naszej opinii katolik zostanie prędzej zbawiony niż katolik lepszy, bo to nie w gestii ludzkiej leży rozstrzyganie, czy czyjeś przeżywanie religijności jest lepsze czy gorsze. 
23 marca 2015, 12:19
Prosze nie terroryzować rozpoznania istoty pakietu mentalnego z oceną indywidualnego przeżywania wiary, bo to nieuczciwa zagrywka. Ponadto Pan sam ocenia Wildsteina - osobę*), a nie poglądy Wildsteina, więc przygania kocioł garnkowi. *) Wildstein wystawia sobie nie najlepsze świadectwo
23 marca 2015, 12:34
Ha ha ha znowu przerost formy nad treścią :) :) :)
23 marca 2015, 13:41
Ha, ha - nie chwailiłbym się tak problemami ze zrozumieniem, ale Pańska wola.
23 marca 2015, 13:45
No cóż ludzie posiadają różny poziom intelektualny najwyraźniej ja maluczki nie dorastam do Pańskiego.
23 marca 2015, 14:11
Panie Piotrze, nie poznaję Pana.. Już od zawsze miał Pan barokowy bełkot pseudointelektualny, ale w tej wypowiedzi sięgnął Pan intelektualnego dna. Może napiszę wprost, aby nie było wątpliwości w mojej wypowiedzi (przepraszam że nazwę to tak bardzo prosto, bez uciekania do naukowych terminów) - głupszej Pana wypowiedzi nie czytałem.
23 marca 2015, 14:15
Nobody's perfect. Wciąż pracuję nad czytelnością, ale najwyraźniej nie zawsze wychodzi.
23 marca 2015, 14:39
Po pierwsze proszę wyrażać się jaśniej. Po wtóre, proszę nie dzielić włosa na czworo. Sytuacja jest prosta - redaktor Wildstein publicznie podejmuje temat swojeo życia duchowego, opowiada o swoim katolicyzmie, a przy okazji wartościuje katolicyzm innych. W ten sposób sam się odsłania i daje innym prawo do wypowiedzi na jego temat. 
23 marca 2015, 14:41
Ja się oczywiście mogę mylić, ale od wycierającego sobie twarz miłością, jak nos chusteczką, chrześcijanina to oczekiwałbym dopytania się, a nie podśmiechujków, bo podśmiechujki wprowadzają dysonas do wycierania sobie twarzy miłością; dysonans tym donośniejszy, im manifestowanie wycierania twarzy miłością częstsze.
23 marca 2015, 14:45
Podpisuję się pod tym Pańskim wpisem.
VS
votum separatum
23 marca 2015, 15:36
Wildstein nigdzie nie twierdzi, że jego życie duchowe należy naśladować, a jego poglądy podzielać. Ten "otwarty" katolicyzm jest otwarty tylko dla otwartych katolików i tych grzeszników, których otwarci katolicy wskażą. Dla całej reszty jest zamknięty na cztery spusty. Kim wy w ogóle jesteście, żeby oceniać bliźniego swego? Nad mordercą czy publicznym bluźniercą pochylicie się ze sto razy, żeby sprawdzić, czy istotnie jest winien. Dla człowieka, który myśli inaczej, niż wy, tyle cierpliwości już nie macie. "Otwarci". Dobre sobie.
23 marca 2015, 16:08
Czytelność zdecydowanie warta podszlifowania - fair point. Co do meritum to zostałem częsciowo ubiegnięty przez VS. Dodam, że manipulacją Autorki, powtarzaną przez Pana, jest redukacja wywodów Wildsteina do przypieprzanek się do osób. Sam charakter przytoczonych cytatów wskazuje na co innego - na dywagacje o pewnym zjawisku, natomiast przeogniskowanie uwagi z omawiania zjawisk na podmioty je realizujące pochodzi od Autorki i Jej wywodów.
O
old_man
23 marca 2015, 19:37
Panie Piotrze, co znaczy Pana zdanie: "nie terroryzować rozpoznania istoty pakietu mentalnego z oceną indywidualnego przeżywania wiary"? Pytam zupełnie serio, bo chciałbym zrozumieć.
23 marca 2015, 20:07
Oj będzie mi się to czkawką jeszcze odbijać nie raz, ale najwyraźniej zasłużyłem. Chodzi o manipulacyjne przesunięcie akcentu z opisu pewnego zjawiska na osoby w nim uczestniczące. Przy takim manewrze przenosi się ocenę zjawiska na ocenę osób, co pozwala się odwołać do dyscyplinującej funkcji 'nie sądźcie, abyście nie byli sadzeni'. Tak w uproszczeniu.
P
piw
23 marca 2015, 11:49
Wildstein ma rację - środowiska Znaku, TP, DEONA zamieniają wiarę w ideologię, świecki system wartości jak np. konfucjonizm. U Was nie ma miejsca dla Boga Żywego, osobowego. Rytuały i obrzędy są wam zbędne.
1
111111111111
23 marca 2015, 12:08
A u Was to rytuały są najważniejsze ,ważniejsze nawet od samego Boga
P
piw
23 marca 2015, 14:44
znasz Przykazanie Miłości? 1. będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich dopiero drugie brzmi 2. a bliźniego swego jak siebie samego A teraz zajrzyj do Pisma Świętego i zobacz jak tam są opisane rytuały, z jakimi szczegółami. I Pan Jezus też tego przestrzegał.
SC
szkoda czasu
23 marca 2015, 11:43
"Chłopak" sie otworzył (na widok publiczny), ale nie ...Pani Bilska musi dowalić, bo nie spodobał mu się "katolicyzm otwarty". Swoją drogą prawie sie zadzam z jego oceną tego nurtu, małej różnicy z"Krytyką Polityczną". Proszę mi wierzyć, Pani religijne pisanie i odnoszenie sie "na piśmie" do ludzi też stanowią czasem dysonans poznawczy...
23 marca 2015, 11:25
"Ja się nigdy nie modlę o coś, to wydaje mi się magiczne." No cóż, z całej słabości wiary, to zdanie daje do myślenia. Jedyne "coś" o co powiniem modlić się katolik to "niech będzie wola Twoja" - ew. jeśli jeśli już rozpozna tę wolę w konkretnej życiowej sytuacji to o to też może się modlić. Cała reszta to powinna być modlitwa inna niż "o coś": - przebłaganie (za coś) - uwielbienie - kontemplacja...
23 marca 2015, 11:21
Atak Pani Bliskiej jest jak najbardziej zrozumiały. Dysydencki i zawsze usłużny, do bólu politpoprawny deon po prostu dał ,,prikaz'' - no i trach! Wiadomo, że ,,TP'' i ,,Znak'' to środowiska deonowi jak najbardziej bliskie. Obydwa tytuły, podobnie jak deon, z katolicyzmem mają nie wiele  wspólnego. A z lewactwem, owszem, jak najbardziej. Skoro atakują naszych, to trzeba przygrzmocić w odwecie. Wildstein, abstrahując całkowicie od jego poglądów na religię, może je sobie mieć jakie uważa za stosowne, to dosyć odważny i bezkopromisowy koleś. Swoje w czasie PRL-u  zrobił, a że jest antykomunistą musi to budzić wściekłość w/w środowisk. Stąd i cała krytyka. Wiadomo, ,,różowy katolicyzm'' musi trzymać z III RP - politics, it's all about politics...
23 marca 2015, 11:19
Ale intrygująco robi się dopiero wtedy, gdy wali obuchem w katolików z "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku", którzy - w przeciwieństwie do niego -"nie są w stanie pojąć, czym jest religia". Na co wywołani katolicy z TP i Znaku odwalają mu... no cóż, przecież są na znacznie wyższym poziomie wiary. Tylko, że to wygląda tak jak by stali jak równy z równym. ;-)
C
czytelniczka
23 marca 2015, 11:11
Nie rozumiem tych pokładów złośliwości u autorki. To, że się nie zgadza z Wildsteinem, czy też zauważa, że ten czlowiek błądzi (a błądzi :) ) - nie uzasadnia tonu tej wypowiedzi.... Przez ten niepotrzeby ton artykuł traci swój chrześcijański wymiar.
S
szechter
23 marca 2015, 10:27
"Opowiada o swoich żydowskich korzeniach, przyjęciu chrztu w wieku 10 lat". Krytyka pana Bronisława Wildsteina jest jak najbardziej zrozumiała
L
li
23 marca 2015, 10:27
Im ziemia bardziej gnojem nawożona, tym piękniejsze kwiaty rodzi.
23 marca 2015, 09:47
Mnie osobiście swoimi stwierdzeniami  Pan Wildstein rozśmieszył.
23 marca 2015, 09:50
Mnie osobiście swoim postępowaniem i uporczywym nie przyjmowaniem do wiadomości rezultatów własnych działań otwartersi rozśmieszają.
Jack French
23 marca 2015, 11:51
Co pan rozumie pod pojęciem 'otwartersi'?
23 marca 2015, 12:04
W uproszczeniu pewną krzykliwą ekstremę i pozostających pod jej wpływem. Esktremę narzucającą pewną wykolejoną aksjologię, percepcję i zabetonowaną na dyskutowanie o ich poprawności. W konkretach - środowiska pompujące owe wypaczone memy do przestrzeni mentalnej: "W drodze", "TP", "Znak", lewica laicka, ks. Boniecki, stręczyciele bezwarunkowego życzliwego dialogowania (i kompromisowania) z lewactwem. Prosze wybaczyć brak aptekarskiej prezycji i potraktować tę odpowiedź jako szkic.
Jack French
23 marca 2015, 17:28
A więc gdzie pan widzi ów bezwarunkowe dialogowanie i kompromisowanie? Chodzi mi bynajmniej tutaj, pod artykułem na temat p.Wildsteina. Pan wszędzie wpycha ten otwarters, teletubisizm, małostkowosć. Ciągle i ciąglę i ciągle. Dlatego pytam, gdzie tutaj go pan widzi, skoro znów go przywołuje?
23 marca 2015, 17:49
Dyskusja jest czymś żywym - nie jest niczym niezwykłym potraktowanie jakiegoś detalu jako okazji, jak przyczółka do dygresji na przykład, lub też do wystartowania nawet całkiem nowego wątku. Wolno mi być kieszonkowym Katonem i mieć moje prywatne "i dlatego należy zburzyć Kartaginę", czy nie wolno?
Jack French
23 marca 2015, 20:07
Oczywiście, że wolno. Rozumiem, że pan też ma swoją krucjatę :)
23 marca 2015, 20:38
Krucjatę to ma pewien rogaty gość, ja tylko mam nieśmiałą nadzieję, że wsadzam choć odrobinę kij w szprychy samobójczemu hurraoptymizmowi ślepemu na konfrontowanie rezultatów zakładanych z osiąganymi.
Jack French
23 marca 2015, 21:28
O ile takowy ślepy istnieje :) A przynajmniej w takiej formie, jaka jest przez pana zauważana.  Swoją drogą wpychając kij w szprychy można narobić wiele więcej złego niż np zachodząc drogę? Ale wtedy samemu by się dostało po kościach.
23 marca 2015, 22:10
Czy istnieje? Nie tylko, że istnieje, ale jest zadufany w swojej ślepocie i wyszydza dalekosiężność spojrzenia, a kiedy napotyka sytuację taka, że to, co onegdaj wyśmiewał u niekrótkowzrocznych, ziszcza się na jego oczach, to zamiast zreflektować swoje zadufanie wzrusza ramionami, hołdując bezmyślności niewyciągania wniosków z napotykanych już na naocznie faktów i replikuje zadufanie na kolejnym obszarze. To wszystko na Pańskich oczach, więc dlaczego Pan pyta czy taki ślepy istnieje? Umknęło Panu choćby, że wykpiwane przed mniej, niż dekadą rozpoznanie polityki Rosji, która właśnie osiąga rozkwit, nie powoduje u rechoczącego wówczas głuptacwa żadnej refleksji, iż jego rechot jest rechotem bezmyślnych głupców? Jeśli to nie jest ślepota, to co to jest?
Jack French
24 marca 2015, 11:13
Muszę powiedzieć, że nie spotkałem przykładu o którym pan mówi. Jasną sprawą jest, że mocno błądził lub chciał błądzić ten, kto od lat nie widział w Rosji zagrożenia. Wszak śp. p. Lech K. już to głośno i wyraźnie podkreślał, co każe sądzić, że tylko cynik, głupiec lub krętacz mogli takową tezę nieść.  Ale problem nadal trwa: kto jest tym głupcem? Ten kto twierdził na temat Rosji: odpowiedź tak. Ale my tutaj rozmawiamy o podejściu do wiary, nie polityki. Można być świetnym teologiem, lub być przykładem katolickiego życia, a nie znać się na polityce, nieprawdaż? (oczywiście nie bronię takiej osoby, która w ten głupi sposób się odzywa, nawet nie znając się na rzeczy).  To wszystko na Pańskich oczach, więc dlaczego Pan pyta czy taki ślepy istnieje? Panie Piotrze. Na moich oczach (czyli ok. roku od kiedy systematycznie zaglądam na Deon.pl), było kilka wątłych artykułów jak choćby powyższy, było kilka skandalicznych (np. pisanie o psychologi przez osoby kompletnie nie mające z takową doczynienia), było dużo lichych, które nic nie wnosiły, ale niczego nie ujmowały w życiu, ale było też mnóstwo odkrywczych i przede wszystkim większość, które prezentowały pewien nurt, który w mojej prywatnej (subiektywnej) ocenie źle pan interpretuje. Ja wiem, że pan widzi skutki i na nich się skupia, ale samo bycie człowiekiem powoduje, że skutki z regułu są nam nieznane, niemożliwe ku poznaniu. (broń Boże nie neguję wartości ich poznawania w możliwym spektrum człowieka). 
Jack French
24 marca 2015, 11:13
Reasumując, ja nie widzę ślepca pędzącego na rowerze ku przepaści, nie widzę teletubisizmu i tępoty hipisowskiej huramiłości - tego wszystkiego nie widzę w nurcie, w przekazie. Owszem, widzę takie objawy u konkretnych osób, konkretnych artykułach, przypadkach, ale to nadal pozostaje tym przypadkiem, wypaczeniem, ludzką ułomnością. Nurt jest dobry, nurt zakłada w centrum Jezusa, Boga jako miłość. Zwrócenie swoich zmysłów, planów, zamiarów, chęci, w tę właśnie stronę. Nasze działanie zaczynamy od poznania, co można zrobić ku dobremu (nie co możemy zrobić aby uniknąć złego), nasze działanie nacechowane ma być miłością i chęcią dotarcia do celu (a nie strachem przed czymś co nas ma dopaść), a celem ma być zbawienie (a nie uniknięcie piekła). Pan być może skupił sie na tych przykładach autorów, artykułów, przypadków, które źle odnalazły się w tym sposobie myślenia. Nie wątpliwie są takie, każdy z nas jest taki, bo każdy jest tylko błędnym człowiekiem. Ale mimo wszystko, wolę takie wypaczenie, niż te które obserwuję w innym mądrym nurcie (pan je nazywa zamkniętersem itp), gdzie ludzie też odnajdują swój właściwy sposób wiary, ale tam przypadki również są, pan o tym wie. Ale te przypadki wydaje mi się robią dużo więcej zła, niż przypadki, które znajduję po 'swojej' stronie. (za przykład podam fanatyków odstręczających mnóstwo ludzi od Boga, od KK, konkretnym przykładem może być p.Cejrowski, który swoim działaniem popełnia wiele, wiele złego).
24 marca 2015, 21:49
To zależy co jest celem, czy doraźne sukcesy okupione odsuniętą w czasie plajtą, czy odwrotnie - zapewnienie stabilnego rozwoju na dekady i wieki okupionego brakiem fajerwerków dziś. Sytuacja w przypadku procesów w realu bardzo często przypomina tę z bajki Krasickiego 'Wół minister' i moim zdaniem sytucja Kościoła również temu schematowi odpowiada. Tymczasem teletubisizm polega na życiu wyłącznie perspektywą doraźną, prawie jak wedle zasady 'po nas choćby potop'. Nie ma o tej odleglejszej perspektywie dyskusji, pytań, prób rozpoznania trendów i ich przyczyn. Brak weryfikacji, czy efekty modelu pokrywają się z przewidywanymi założeniami, ba - brak w ogóle pragmatycznej analizy modelowej: przy użyciu takich metod spodziewamy się takich efektów, a przy użyciu innych metod spodziewamy się innych efektów. Wszystko ma być takie 'na hura' i ponieważ Bóg z nami, to się nam uda. Świat tak nie działa i Bóg również tak nie działa, na co jednym wielkim dowodem jest historia. To nie jest żadna nowość. Jeśli ktoś uważał na lekcjach języka polskiego to dualizm kierowania się emocjami i uniesieniami kontra pragmatyzm i cierpliwa praca obliczona na lata, albo i pokolenia - to sytuacja niemal codzienna. I ja bynajmniej w czambuł tego 'hurra' nie potępiam, wręcz uważam, że jest ono potrzebne jak zdrowe morale w armii, ale problem jest, gdy kadra oficerska i sztab zaczynają się kierować egzaltacją szeregowców wygrażających hojracko pustymi pięściami wrogom pochowanym w czołgach, zamiast postępować zimno, jak na sztab przystało. Uważam, że proporcje są zachwiane i to rozmiarach zagrażających egzystncji, a przynajmniej poważnej katastrofie całości.
FB
Franciszek Brzęczykiszek
23 marca 2015, 09:37
A cóż to za wymądrzanie się w duchu katolickiego intelektualizmu... Tak sobie myślę: Wildstein wątpi, Wildstein poszukuje... Tymczasem katolicka intelektualistka robi w swoim tekście wszystko, żeby go zniechęcić do pełnego nawrócenia, a nie zachęcić (choć pewnie, o ile przczyta Pani tekst, pomysli sobie: uderz w stół... o proszę, odezwał się głos tygodnikopowszechny). A gdzie wyparował z Pani tekstu duch papieża Franciszka (tak promowanego przez portal deoon.pl)?
23 marca 2015, 09:47
Tak jak nie ma wolności dla wrogów wolności, tak nie ma miłości dla wrogów miłości, a przecież 'zamkniętersi' i 'prawicowcowcy' są wrogami miłości, bo przecież odwołując się do jakichś pryncypiów przeszkadzają człowiekowi (który jest droga Kościoła) zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, którego wszelkie zachcianki na wyścigi spełniać trzeba, zatem nie kochają człowieka, więc i sami się z miłością wyłączają, a od Boga dystansują i jest to oczywista oczywistość o której ludzie na pewnym poziomie nie muszą nawet wspominać.
F
franek
23 marca 2015, 11:20
No to na jakim to poziomie jesteś Piotrze i w jakim towarzystwie, że tak pogardzasz ludźmi z niższego poziomu?
MB
Małgorzata Bilkska
23 marca 2015, 11:44
Drobna uwaga - katolicka intelektualistka z osobistym doświadczeniem poszukiwania i nawrócenia. Też długo nie chodziłam do spowiedzi.
23 marca 2015, 12:07
Dzieckiem, które z braku dostatecznej świadomości bawi się gniazdkiem elektrycznym się nie pogardza, choć uporczywość bawienia się i nielotność może irytować. I tak znacznie mniej, niż ugłaskiwanie takich dzieci po główkach przez tych, którzy mają merytoryczcne przygotowanie do wyjaśniania, że nie należy się gniazdkiem elektrycznym bawić. Na marginesie.
FB
Franciszek Brzęczykiszek
25 marca 2015, 10:30
Wydaje się więc, że tym bardziej wypadałoby wykazać nieco więcej wyrozumiałości dla drogi, dla procesu poszukiwań pana Wildsteina.
23 marca 2015, 09:25
Św. Dyzma nie za bardzo praktykował, ale zachował poprawne wyobrażenia dobra, natomiast faryzeusze praktykowali na potęgę, ale od elementarnego zrozumienia istoty dobra odspawali się całkowicie - dokładnie tak, jak otwartersi, co to wedle własnych urojeń mają z Bogiem gorącą linię i człowieka stawiają w centrum, tylko niczym Kubuś Puchatek, co to im bardziej szukał miodku, tym bardziej go tam nie było - im bardziej się starają być z Bogiem, tym bardziej są na bakier ze zwykłym dobrem. Im bardziej się starają nawracać zbrodniarzy, tym bardziej im ułatwiają uprawianie swoich zbrodniczych procederów. Są gotowi (jak wszyscy lewacy) do największych poświęceń, ale nie siebie, ale rzesz niewinnych dla realizacji Wspaniałych Celów, które im bardziej się realizuje tym bardziej je realizować trzeba, bo przecież furda tam fakty, gdy Wielka Idea w głowie marszowy rytm wybija.
T
tak
23 marca 2015, 15:18
Świetne.
W
w
23 marca 2015, 09:23
Czegoś tu nie rozumiem: Według Wildstaina jedynie słuszne są postawy radykalne - czyli ateizm albo fundamentalizm? To gdzie on sam się sytułuje ze swoim oporem wobec modlitwy i spowiedzi?
23 marca 2015, 09:29
<a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1703,bog-kocha-tych-ktorzy-sie-z-nim-kloca.html">Bóg kocha tych, którzy się z nim kłócą</a> ... no chyba, że to są ci wstrętni prawicowcy.
W
w
23 marca 2015, 11:00
Perfekcyjnie - też uważam, że z Panem Bogiem można (a czasem nawet trzeba) się pokłócić. No ale taka postawa to jest właśnie postawa dialogu. Nie widzę więc tu miejsca na radykalizm. Gdy się kłócę z Panem Bogiem zakładam, że dojdziemy do porozumienia, a założywszy, że Pan Bóg raczej nie zmienia opinii, oznacza to proces odwracania się od mojego radykalnego "wiem na pewno". Czyż nie?
F
franek
23 marca 2015, 11:23
Piotr S. wie na pewno!
23 marca 2015, 12:14
Piotr S. nie ufa słowiczym dźwiękom w głosach tych, którzy w praktyce sekują i terroryzują, acz w białych rękawiczkach i na których działaniach korzystają obficie wrogowie Kościoła, która to kategoria poznawcza "wrogowie", "wrogość" jest przez owych gładkosłowych jednym z usuwanych z przestrzeni mentalnej elementów, przez co wrogowie korzystają w dwójnasób.