Synod jest, ale tak jakby go nie było

Watykan (Fot. depositphotos.com/pl)

Konferencja Episkopatu Polski opublikowała syntezę odpowiedzi naszych diecezji przed październikową sesją Synodu Biskupów o synodalności. Synteza krótka, ale też takie były wymagania Sekretariatu Synodu - zalecenie było, by nie była dłuższa niż osiem stron.

Już w pierwszym punkcie biskupi zauważają, że Synod jest, ale tak jakby go nie było. Zwracają uwagę na to, że trzeba przypominać o potrzebie „kontynuacji spotkań synodalnych na poziomie parafii i diecezji”, bo zainteresowanie synodem jest falowe, a do wielu osób informacja o nim w ogóle nie dotarła. Zauważają, że konieczne jest większe zaangażowanie „diakonów, prezbiterów i biskupów w proces synodalny”.

Faktycznie zainteresowanie Synodem jest w tej chwili żadne. Ale - i dobrze, że hierarchowie to dostrzegają - potrzebne jest większe zaangażowanie. Także biskupów. Tego - poza nielicznymi wyjątkami - brak. A przecież od poprzedniej sesji Synodu biskupi spotykali się co najmniej dwa razy. W komunikatach po obradach nawet słowem nie zająknęli się o Synodzie. Jak zatem mówić o Kościele „bardziej relacyjnym”?

DEON.PL POLECA

Wśród propozycji tego co można zrobić, by kontynuować proces synodalny na poziomie lokalnym jest „otwartość na słuchanie”. Problem w tym, że otwartości tej nie widać tak po stronie duchowieństwa - o czym biskupi piszą - ale także po ich stronie. Dobrym przykładem niech będzie tu wielokrotnie przeze mnie przywoływany na tych łamach list pokrzywdzonych do Rady Stałej. Jego adresaci doskonale wiedzieli o tym, że list ów zostanie opublikowany, a jednak żaden nie odpowiedział. Kilku biskupów informację o otrzymaniu korespondencji wysłało dopiero, gdy temat nagłośniła prasa. Ale i tak na odpowiedź nadawcy czekali miesiąc. W odpowiedzi znalazło się co prawda zaproszenie do rozmowy, do wysłuchania się wzajemnego – sęk w tym, że można je odbierać jako wymuszone. Gdzie tu zatem synodalność i „otwartość na słuchanie”?

Ciekawie brzmią propozycje zaangażowania do procesu synodalnego osób, które posługują wśród ubogich, migrantów, młodzieży, samotnych matek. Propozycje zmierzające do aktywizacji grup parafialnych. Inicjowanie formacji w małych wspólnotach. Wejście w świat cyfrowy. Włączenie w to wszystko środowisk akademickich.

Papier przyjmie wszystko. Nie od dziś wiadomo, że jest cierpliwy. Wracam zatem do lektury ankiet synodalnych, które wysyłano przed pierwszą sesją synodu. Ankiet podsumowujących spotkania w diecezjach. Wyrażano w nich pewne obawy i lęki związane z synodem. „Pojawiły się też głosy, że synod i tak nic nie zmieni, że stanie się jedynie przemijającą i bezowocną akcją o charakterze bardziej socjologicznym niż duchowym i eklezjalnym” – napisali autorzy syntezy częstochowskiej. W Łodzi sformułowano to nieco dosadniej: „brak zachęty ze strony księży, wyrażanie wątpliwości, że głos świeckich cokolwiek zmieni w parafii albo, że nic nie trzeba zmieniać bo »dobrze jest tak, jak jest«”.

„Jednak dużo częstszą przyczyną był brak zainteresowania czy wręcz
negacja samej idei synodu przez świeckich i księży – akcentowali twórcy syntezy z Gniezna. Zgłaszano również, że w niektórych parafiach nie było żadnych informacji o synodzie i takie spotkania się nie odbyły. Słabością był również fakt, iż spotkania były zdominowane przez proboszcza, który nie dopuszczał do rozmowy o sprawach parafii, proponował dyskusję tylko ogólnie o Kościele. W niektórych miejscach nie było też możliwości wypowiedzenia swoich oczekiwań i pragnień, proboszcz nie dopuszczał do wymiany zdań”.

Zestawiając tamte ankiety z przygotowaną teraz syntezą widać wyraźnie, że nic się nie zmieniło. Proces synodalny zanikł, jest tak jak było. Przebudzenie nastąpiło teraz, gdy zbliża się kolejna sesja synodu. Przykro to mówić, ale wydaje się, że zajęci różnymi problemami zewnętrznymi biskupi też de facto temat odpuścili. Niby ze sobą rozmawiamy, a jednak wciąż tkwimy w tym samym miejscu. Prawdą jest, że mentalność zmienia się najwolniej i potrzeba czasu, by coś uległo zmianie. Tyle tylko, że najpierw trzeba zabrać się do pracy.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Synod jest, ale tak jakby go nie było
Komentarze (5)
AR
~Ata Rena
7 lipca 2024, 21:12
W słowie synod widzę słowa "syn" i "od" . Synem Boga jest Chrystus . Synod od Chrystusa zacznijmy, czyli od Słowa Boga w Nim trwajmy i przez Niego dążmy do Prawdy. " Ja jestem drogą, prawda i życiem" - słowa Chrystusa i od Chrystusa. Inaczej nic z tego synodu nie będzie, jak do tej pory. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
DP
~Don Pedro
6 lipca 2024, 22:30
Tak sprowadzając do raliów życia. Zwykły parafianin myśli bardziej jak opłacić większe rachunki za wszystko ,czy gdzie szukać pracy jak zamkną już kolejny lokalny zakład pracy czy jak ogarnąć bezpieczeństwo bliskich kiedy do drzwi i na przystankach pukają agresywnie inż. i lekarze z krajów obcych kulturowo, a nie o oderwanym od rzeczywistości synodzie o synodalnosci gdzie od początku jest on tak tłumaczony że nie wiadomo o co konkretnie chodzi .
PP
~Pedro Pedro
6 lipca 2024, 20:16
Po co były te wszystkie szopki synodalne przez lata jak i tak wszystko jest jak było ?
MN
Mariusz Nowak
6 lipca 2024, 11:54
Dobrze, że przypomnieliście, bo już wszyscy o Synodzie zapomnieli.
JK
~Jan Kowalski
6 lipca 2024, 08:09
Natchnienia trzeba przede wszystkim szukać w Piśmie Świętym i życiu Jezusa a nie w opiniach ludzi.