To przez ciebie! To wszystko moja wina…

Depositphotos.com - 96627736

Jesteśmy indywidualistami, chcemy mieć poczucie wpływania na swoje życie. Ale często winę za niepowodzenia zrzucamy na innych lub obwiniamy sami siebie. Kto jest winny nieszczęść, które mi się przytrafiają? Świat wokół nie pomaga nam w odpowiedzialnym życiu.

Kiedy coś nie idzie po naszej myśli, kiedy zdaje się walić na głowę, naturalnym staje się pytanie: dlaczego i kto zawinił? Łatwo jest wtedy pomyśleć, że to właśnie ktoś obok, mąż, żona, rodzice, ktoś z najbliższego otoczenia, albo ci dalej, ksiądz, osoby publiczne… Gdyby nie on, ona, jego postępowanie, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Mąż, który wpadł w nałóg, dziecko, które znalazło się w złym towarzystwie i zeszło na niewłaściwą drogę. Zbyt rygorystyczny ojciec, zaborcza matka, ksiądz, który źle mnie potraktował… To wszystko przez nich…

Obarczamy innych winą za doznawane przykrości czy nieszczęścia. Odpowiedzialność za osobiste niepowodzenia i frustracje zrzucamy na nich. Kiedy mówię, albo zaczynam myśleć: to twoja wina, to tak, jakbym ja sam nie miał w tym nic do powiedzenia. Staję się przedmiotem działania innych, w pewnym sensie ofiarą.

DEON.PL POLECA


Jest też jednak sporo ludzi, którzy uważają, że całe zło, które ich spotyka jest przez nich zawinione. Nic nie robią dobrze, uważają, że niewiele potrafią. Żyją w przeświadczeniu, że sami sobie są winni, bo przecież nie nadają się do niczego, a całe dotychczasowe życie tylko ich w tym upewniało. Wszelkie życiowe błędy, pomyłki, złe decyzje traktują jako konsekwencje i potwierdzenie swoich własnych deficytów emocjonalnych, relacyjnych i społecznych.

Ale zrzucanie odpowiedzialności za swoje decyzje, wybory i postępowanie na innych jak też obwinianie tylko samego siebie jest ślepą uliczką. Doprowadzi nas donikąd. Czy chcę tego, czy nie, czy się na to zgadzam, czy się buntuję, muszę odkryć, że to są moje decyzje, moje wybory i ja sam także ponoszę ich konsekwencje.

Na wszystko, co mnie spotyka mam możliwość zareagować dwojako, dobrze albo źle. Tak, by rozwijać się jako człowiek mądry i wolny oraz odruchowo, bezrefleksyjnie, po prostu destrukcyjnie.

Mogę się zafiksować na domniemanej krzywdzie, na złu, którego doświadczyłem i żyć z nim przez długi czas. A widzimy na wielu przykładach, że jest to możliwe. Mogę odrzucać wszelkie próby znalezienia jakiejś równowagi i trwać w zacięciu, niejako ‘na złość’ innym, pogrążając się w coraz to większej otchłani.

Ale mogę też szukać pomocy, skorzystać ze wsparcia specjalistów. Mogę przełamywać logikę obwiniania innych czy brania całej winy na siebie i podejmować decyzje, które będą świadczyły o mojej rosnącej dojrzałości i sile woli. Mogę też wchodzić w taki proces wsparty łaską Boga, który nie zostawia nas samych, ale towarzyszy nam na drodze rozwoju.

Jesteśmy istotami wolnymi i do tej wolności trzeba nam się odwołać. Nawet złe doświadczenia i krzywdy nie determinują nas nieodwołalnie. Możemy podejmować decyzje, które nie będą tylko odreagowaniem doświadczonego zła, ale przejawem wolności. Każdy z nas ma taką możliwość. I dlatego możemy pokonać tę myśl, która pochodzi od złego ducha: „to przez ciebie lub to wszystko moja wina…”

Świat medialny nie pomaga nam w osiąganiu takiej równowagi. On często rządzi się konfliktem, szuka sensacji, dzieli ludzi na dobrych i złych, precyzyjnie wskazując winnych. Nie od parady mówiliśmy kiedyś, że media tradycyjne się ztabloidyzowały. Nie dają obiektywnej informacji, ale realizują swoje interesy, a napinanie emocji, podsycanie konfliktów często może być skuteczną taktyką, by dotrzeć do szerokiego grona odbiorców ze swoim przesłaniem.

Jeszcze bardziej widzimy to na przykładzie mediów społecznościowych. Algorytmy premiują rozgrzewanie emocji, bo to one przyciągają więcej potencjalnych zainteresowanych, którym można podsunąć jakiś ‘produkt’. Czy to służy podejmowaniu wyważonych, dojrzałych decyzji? Raczej nie. W tym podsycane i napięte emocje nie są wcale ‘dobrym doradcą’.

Dzisiejszy rozdygotany świat nie uspokaja ducha i nie pomaga chłodniej i racjonalnie spojrzeć na przeżyte doświadczenia, zwłaszcza te bolesne. Tym bardziej zatem potrzebujemy uczyć się ‘stawania z boku’, oderwania od emocjonalnych prowokacji, szukać wyciszenia i złapania oddechu. Nie możemy tylko odreagowywać. To ja muszę dobrze wybierać i wziąć za to odpowiedzialność, nikt inny. Zbyt wiele od tego zależy.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To przez ciebie! To wszystko moja wina…
Komentarze (7)
DM
~Drobny Maczek ...
30 listopada 2022, 23:01
"To ja muszę dobrze wybierać i wziąć za to odpowiedzialność, nikt inny. Zbyt wiele od tego zależy." głupie gadanie o "wolnych wyborach" "ludzi wolnych" "od dziecka" ... do dziecka To TY musisz "dobrze wybierać" dlatego to MY musimy cierpieć twoją "bezludną wyspę" i MY musimy wybierać życie z pasją z "krzyżem pańskim" który wcale nie jest krzyżem zbawienia bo to poprostu krzyż cierpienia nauczycieli - ojców duchownych fałszywej wolności ludzi "dobrej woli" działających w "dobrej wierze" ze swoją "krzyżacką obłudą" w duchu krucjaty wyzwolenia człowieka z wyrobów alkoholowych (J8,...-44) a nie z zakłamania i legionu kapelanów (J8,32-...) Łk 8,32
TB
~Tomasz Berger
28 listopada 2022, 08:13
Od kilku lat pojawiła się taka wygodna moda - aby obarczać rodziców odpowiedzialnością za wszystkie swoje porażki życiowe, wszystkie nietrafione decyzje, za wszystkie problemy. "Jestem zraniona i naznaczona przez swoich rodziców" "To rodzice mi nie zapewnili tego lub tamtego i dlatego teraz jestem jaka jestem" "Nie ponoszę odpowiedzialności za własne porażki, bo to przecież wina moich rodziców" Rośnie pokolenie, które swoich rodziców chce tylko oceniać, oskarżać, analizować, potępiać, skazywać. Jest mnóstwo ludzi niedojrzałych, którzy uciekają od odpowiedzialności za własne życie i twierdzą że ich błędy zostały zdeterminowane przez to, że rodzice na nich w dzieciństwie krzyczeli, że od nich wymagali, że ich zmuszali do fizycznej pracy.
IS
~Irena S
29 listopada 2022, 09:58
To prawda. Rodzice są winni, bo zdecydowali się na bycie rodzicami. Potem Pan Bóg , na tej samej zasadzie co rodzice: bez Niego i bez nich, nikogo by nie było i nie byłoby problemu. To postawa niewdzięczności i smutku a nawet nieszczęścia.
DS
Dariusz Sandecki
30 listopada 2022, 07:07
Fakt do zaobserwowania i refleksji. Wyrosło pokolenie, które „wie lepiej” i żyje w przekonaniu, że jest pierwsze na świecie. Wie lepiej od głupich poprzedników, lepiej się zna od nauczycieli jak uczyć ich dzieci. Żyje w przekonaniu, że lepiej wychowa. A życie pokazuje wielką katastrofę. Egotyzm, pycha i indolencja zamiast pokory.
ŁG
~Łukasz Geca
27 listopada 2022, 13:10
Czyli osoba skrzywdzona, zraniona nie powinna myśleć, ze przemoc jest winą agresora ? Ze agresor nie jest winny ? Szokujący artykuł.
IS
~Irena S
29 listopada 2022, 10:07
Porażka jest sierotą, sukces ma wielu ojców. Mowa nie o przemocy, ale różnego rodzaju i kalibru niepowodzeniach poczynając choćby od spóźnienia się na ważne spotkanie. Można szukać winnych tylko w innych lub tylko w sobie ignorując inne przyczyny np. spóźnienie z powodu korków albo z powodu ślamazarstwa. Konflikty w pracy lub w szkole z powodu zazdrości lub uprzedzeń. Samotność, choroba, brzydka pogoda na urlopie nie są skutkiem niczyjej przemocy. Poznanie prawdziwej przyczyny pomoże usunąć problem.
LN
~Lot nad ... ale Lot nisko
30 listopada 2022, 23:13
ks.Mea Culpa winien był popełnić artykulacje rzecz w tym że o relatywizmie aa nie o zrzucaniu winy i podrzucaniu jak kukułcze jajo