U sióstr w Broniszewicach uczyłem się ewangelicznego Kościoła

(fot. facebook.com/bartek.rajewski)

Wzruszających momentów w Broniszewicach przeżyłem bardzo wiele. To była moja pustynia. To był mój czas nawrócenia.

Przez minione dwa tygodnie byłem wolontariuszem w Domu Chłopaków w Broniszewicach. Pewnego dnia pojechaliśmy z kilkoma chłopcami do Kalisza. W tamtejszej katedrze, siedzący za mną siedmioletni Filip modlił się półgłosem mniej więcej tak: „Jezu, gdzie Ty jesteś? Dlaczego nigdy Cię nie widziałem? Widzę Cię tylko na zdjęciu, które mam w pokoju. I zawsze widzę Cię tylko na krzyżu. Tak bardzo chciałbym Ciebie zobaczyć. Kiedy do mnie przyjdziesz?”.

Modlitwa Filipa była najszczerszą, jaką kiedykolwiek słyszałem. Wzruszyłem się nieprawdopodobnie. Takich wzruszających momentów w Broniszewicach przeżyłem bardzo wiele. To była moja pustynia. To był mój czas nawrócenia. W drugą niedzielę Adwentu słyszymy: „Drogę Panu przygotujcie na pustyni” (Iz 40, 3) i w Ewangelii: „Jan Chrzciciel na pustyni głosił wszystkim chrzest nawrócenia” (Mk 1, 3). Pustynia to miejsce samotności i izolacji od świata. W jej ciszy religijny język i wyuczone słowa o Bogu, do których jest się przyzwyczajonym, nabierają nowego smaku. Pośród nagich pustynnych skał własne myśli o Bogu przestają być echem konwencji kultury. Pustynne przemyślenia są konfrontacją tego, co mamy na ustach, z tym, co mamy w sercu. Nawyk i przyzwyczajenie przestają mieć znaczenie. Gonitwa o miejsce na świeczniku zaczyna ustępować potrzebie stanięcia w cieniu. Taki właśnie był mój czas w Domu Chłopaków. A co jest Twoją pustynią?

W Broniszewicach uczyłem się Kościoła, który jest prawdziwy, szczery, radosny, prosty, pokorny – jednym słowem ewangeliczny. W Broniszewicach wszyscy wiedzą, że świadectwem naszej autentyczności jest nasz stosunek do najsłabszych – głodnych, bezdomnych, odrzuconych, chorych, wykluczonych, zapomnianych… Przyjeżdżając tutaj, myślałem, że będę miał wiele pytań, na które nie znajdę odpowiedzi. Tymczasem każdy dzień przynosił mi nie nowe pytania, ale odpowiedzi, których od dawna szukałem. Można trwonić czas na gadanie. Lepiej jednak odpowiadać konkretnymi czynami. Tylko świadectwo ma dzisiaj autentyczną moc przemiany rzeczywistości. Także, a może nawet przede wszystkim tej kościelnej. To jest właśnie moja odpowiedź i taki jest mój komentarz do tego, co w Kościele dzisiaj przeżywamy.

Filip modlił się tak gorliwie mimo, że był nieochrzczony*. Można być ochrzczonym i przyjąć wszystkie inne sakramenty, łącznie z kapłaństwem, a być bardzo daleko od Boga. Ale można też nie przyjąć żadnego sakramentu i rozmawiać z Bogiem twarzą w twarz. To nie nasze rytuały i sposób życia sprawiają, że jesteśmy blisko Boga, ale życie oczyszczone, prawdziwe i przemienione pozwala nam być blisko Boga. I to jest właśnie metanoia – nawrócenie. Adwent zaprasza nas, byśmy odnaleźli swoją pustynię, a na niej doświadczyli nawrócenia. Adwent to też czas naszej modlitwy i wołania: „Przyjdź, Pani Jezu!”. Czyż nie o to właśnie modlił się mały Filip, pytając Chrystusa w kaliskiej katedrze: „Kiedy do mnie przyjdziesz?”.

*Filipa ochrzciliśmy kilka dni po tej pamiętnej wizycie w katedrze. W ten sposób spełniła się w części jego modlitwa - przyszedł do Filipka Pan Jezus. A dla mnie był to jeden z najszczęśliwszych dni w życiu.

DEON.PL POLECA


Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

U sióstr w Broniszewicach uczyłem się ewangelicznego Kościoła
Komentarze (5)
AB
~Asia Boczek
16 grudnia 2020, 07:39
Dziękuję! To mój adwentowy hit!
CX
~czloax x
16 grudnia 2020, 00:05
A ja zanim wróciłem z odstępstwa doznałem łaski bycia wśród chorych, którym na swój sposób dane mi było okazywać coś jakby miłosierdzie (takie na miarę dwudziestolatka). Opatrzyłem się na ludzkie cierpienia i za chwilę znalazłem na powrót Jezusa. Od lat uważam, że człowiek jest podobny do klasycznego przełącznika naściennego. Nie da się go przełączyć do połowy. Możesz lekko naciskać i nic. Trochę mocniej i od razu przeskoczy w stan przeciwny.
CX
~czloax x
6 stycznia 2021, 00:29
Małe sprostowanie ws. owego przełączania. Nie mam na myśli przedmiotowego traktowania człowieka (ktoś go przełącza) ale podmiotowe: sam się przełącza. Czyli np. wierzy i praktykuje wiarę w swoim życiu ale zaczyna mieć sympatie ku światowości. Wydaje mu się, że pogodzi ale łudzi się i w pewnym momencie odpadnie. I na odwrót - żyje światowo ale odkrywa Jezusa. Przez pewien czas usiłuje godzić światowość z Bogiem ale w pewnym momencie wyrzeka się świata, bo znalazł "perłę drogocenną, poszedł i sprzedał wszystko co miał by ją kupić". Bo "nie można dwom panom służyć".
MS
~Mirosław Szczepan
15 grudnia 2020, 23:20
Nie żartujmy , dwa tygodnie przerwy w luksusowym lodyńskim zyciu i jeszcze rozatrąbienie o tym . I do tego to żenujace wzruszanie się samym sobą . Drugi raz w życiu go czytam i on cały czas jest skoncentrowany na sobie. Podzielenie kościoła przez ks. Rajewskiego na "ewangeliczny" i ten pozostały jest bardzo dobrym pomysłem . Nie jest mi po drodze z ksiedzem Rajewskim raczej w żadnej sprawie.
BJ
~Bądźcie jak dzieci..
15 grudnia 2020, 12:21
Piękne, proste, wzruszające świadectwo-wyjątkowe w zalewie informacyjnej waty. +dzięki za podzielenie..