Już jakiś czas temu w domu jednej z rodzin naszej parafii natrafiłem na intrygujący obraz Romana Opałki. W 1965 roku, będąc w wieku 34 lat, artysta zaczął wypełniać swoje obrazy szeregami kolejnych liczb, zaczynając od jedynki. Tak powstały „obrazy liczone”. Każde płótno jest jaśniejsze od poprzedniego, co w końcu doprowadzić je miało do całkowitej bieli. Takiej, w której cyfry przestają być czytelne. „Tymi obrazami mam wyliczać przemijanie, starzenie się” – tłumaczył artysta.
Już jakiś czas temu w domu jednej z rodzin naszej parafii natrafiłem na intrygujący obraz Romana Opałki. W 1965 roku, będąc w wieku 34 lat, artysta zaczął wypełniać swoje obrazy szeregami kolejnych liczb, zaczynając od jedynki. Tak powstały „obrazy liczone”. Każde płótno jest jaśniejsze od poprzedniego, co w końcu doprowadzić je miało do całkowitej bieli. Takiej, w której cyfry przestają być czytelne. „Tymi obrazami mam wyliczać przemijanie, starzenie się” – tłumaczył artysta.
Każdą niedzielną Mszę św. w naszej parafii staram się zakończyć zaproszeniem wszystkich parafian i gości na pączki, bez których "Msza św. w naszej parafii jest nieważna" (bardziej "ortodoksyjnych" od razu informuję, że to taki nasz parafialny żart) oraz przypomnieniem, że przez cały tydzień, każdego dnia za moich parafian się modlę.
Każdą niedzielną Mszę św. w naszej parafii staram się zakończyć zaproszeniem wszystkich parafian i gości na pączki, bez których "Msza św. w naszej parafii jest nieważna" (bardziej "ortodoksyjnych" od razu informuję, że to taki nasz parafialny żart) oraz przypomnieniem, że przez cały tydzień, każdego dnia za moich parafian się modlę.
Bóg budzi naszą wiarę i towarzyszy jej, ufając w naszą wolność. Bóg ufa, że na Jego dar odpowiemy wiarą i wiernością. Jest wierny, choć my wierni nie jesteśmy. Wierzy w nas, chociaż my czasem nie wierzymy w Niego. Ufa nam, choć my tak często Jemu nie ufamy. Jest większy od naszego serca...
Bóg budzi naszą wiarę i towarzyszy jej, ufając w naszą wolność. Bóg ufa, że na Jego dar odpowiemy wiarą i wiernością. Jest wierny, choć my wierni nie jesteśmy. Wierzy w nas, chociaż my czasem nie wierzymy w Niego. Ufa nam, choć my tak często Jemu nie ufamy. Jest większy od naszego serca...
Jakiś czas temu w niedzielnym słowie wspominałem o Charliem, który jest moim najbliższym sąsiadem. Jest bezdomny i czasem nocuje na ganku przy kościele. Mówiłem wtedy, że nigdy go nie dotknąłem, nie uścisnąłem jego brudnej, poranionej ręki. Od tamtej pory to się zmieniło. Zawsze podaję mu rękę na powitanie i pożegnanie. W piątek byłem w Rzymie. Spotkałem Pana Mieczysława, który od 13 lat mieszka na ulicy. Musiałem powtórzyć dwa razy, że zapraszam go na kawę i cornetto, bo nie dowierzał.
Jakiś czas temu w niedzielnym słowie wspominałem o Charliem, który jest moim najbliższym sąsiadem. Jest bezdomny i czasem nocuje na ganku przy kościele. Mówiłem wtedy, że nigdy go nie dotknąłem, nie uścisnąłem jego brudnej, poranionej ręki. Od tamtej pory to się zmieniło. Zawsze podaję mu rękę na powitanie i pożegnanie. W piątek byłem w Rzymie. Spotkałem Pana Mieczysława, który od 13 lat mieszka na ulicy. Musiałem powtórzyć dwa razy, że zapraszam go na kawę i cornetto, bo nie dowierzał.
Miniony tydzień w tzw. „katolickich internetach” upłynął na burzliwej dyskusji dotyczącej piekła, zbawienia, a patrząc szerzej – roli, jaką prywatne objawienia, najczęściej te niezatwierdzone przez Kościół, odgrywają w deformacji sumień ludzi wierzących. Inspiratorem tej dyskusji był znany kaznodzieja ks. Dominik Chmielewski SDB, który jedną ze swoich konferencji zatytułował „Większość ludzi idzie do piekła”. Czy rzeczywiście większość czytelników tego tekstu trafi do piekła? Czy nie ma dla nas już żadnej nadziei? Czy jesteśmy skazani na pozbawione szczęścia życie w ciemności, lęku i beznadziei?
Miniony tydzień w tzw. „katolickich internetach” upłynął na burzliwej dyskusji dotyczącej piekła, zbawienia, a patrząc szerzej – roli, jaką prywatne objawienia, najczęściej te niezatwierdzone przez Kościół, odgrywają w deformacji sumień ludzi wierzących. Inspiratorem tej dyskusji był znany kaznodzieja ks. Dominik Chmielewski SDB, który jedną ze swoich konferencji zatytułował „Większość ludzi idzie do piekła”. Czy rzeczywiście większość czytelników tego tekstu trafi do piekła? Czy nie ma dla nas już żadnej nadziei? Czy jesteśmy skazani na pozbawione szczęścia życie w ciemności, lęku i beznadziei?
Macie czasem takie doświadczenie, że czujecie się zbici jak przysłowiowy pies, sponiewierani, a nawet zmaltretowani? Jezus dobrze wie, że każdy z nas przeżywa takie chwile.
Macie czasem takie doświadczenie, że czujecie się zbici jak przysłowiowy pies, sponiewierani, a nawet zmaltretowani? Jezus dobrze wie, że każdy z nas przeżywa takie chwile.
Macie doświadczenie Bożej miłości? Jest ono dla was powodem do chluby? Jesteście rzeczywiście dumni z tego, że Bóg was kocha i z tego, że „wasze imiona zapisane są w niebie”?
Macie doświadczenie Bożej miłości? Jest ono dla was powodem do chluby? Jesteście rzeczywiście dumni z tego, że Bóg was kocha i z tego, że „wasze imiona zapisane są w niebie”?
Pytania o nadzieję i Boga wciąż powracają w obliczu cierpienia ofiar z Buczy czy Irpienia. Te pytania powracają nie tylko w kontekście wielkich dramatów ludzkości, ale też - nie bójmy się tego powiedzieć - w kontekście naszych codziennych zmagań. „Gdzie jesteś, Boże, nasza nadziejo?”. To krzyk wydobywający się z serc i płynący z ust tak wielu naszych sióstr i braci. Czyż jednak nie jest jeszcze bardziej przejmujący swoisty niemy krzyk tych wszystkich, którzy o Boga od dawna już nie pytają? Którzy Boga nie znają? Którzy o Bogu już dawno zapomnieli?
Pytania o nadzieję i Boga wciąż powracają w obliczu cierpienia ofiar z Buczy czy Irpienia. Te pytania powracają nie tylko w kontekście wielkich dramatów ludzkości, ale też - nie bójmy się tego powiedzieć - w kontekście naszych codziennych zmagań. „Gdzie jesteś, Boże, nasza nadziejo?”. To krzyk wydobywający się z serc i płynący z ust tak wielu naszych sióstr i braci. Czyż jednak nie jest jeszcze bardziej przejmujący swoisty niemy krzyk tych wszystkich, którzy o Boga od dawna już nie pytają? Którzy Boga nie znają? Którzy o Bogu już dawno zapomnieli?
Od tego na ile zawierzymy nasze życie Duchowi Świętemu, zależy nasza relacja z Bogiem, ale także nasze relacje z innymi ludźmi. To właśnie dlatego dzisiaj tak często nie potrafimy budować zdrowych relacji, ponieważ nie mamy relacji z Bogiem. Być może chodzimy do kościoła, ale nie mamy z Nim relacji.
Od tego na ile zawierzymy nasze życie Duchowi Świętemu, zależy nasza relacja z Bogiem, ale także nasze relacje z innymi ludźmi. To właśnie dlatego dzisiaj tak często nie potrafimy budować zdrowych relacji, ponieważ nie mamy relacji z Bogiem. Być może chodzimy do kościoła, ale nie mamy z Nim relacji.
„Jeżeli Kościół ma być Kościołem, jeżeli nie ma się on stać zamkniętą sektą, musi dokonać radykalnego zwrotu we własnym samorozumieniu, w podejściu do swojej służby Bogu i ludziom w tym świecie. Musi na nowo zrozumieć i rozwinąć swoją »katolickość«, uniwersalność swojej misji, musi naprawdę starać się być »wszystkim dla wszystkich«”.
„Jeżeli Kościół ma być Kościołem, jeżeli nie ma się on stać zamkniętą sektą, musi dokonać radykalnego zwrotu we własnym samorozumieniu, w podejściu do swojej służby Bogu i ludziom w tym świecie. Musi na nowo zrozumieć i rozwinąć swoją »katolickość«, uniwersalność swojej misji, musi naprawdę starać się być »wszystkim dla wszystkich«”.
Karl Rahner, jeden z największych teologów XX wieku, miał kiedyś podobno powiedzieć, że Bóg taki, jak wyobraża Go sobie 60 czy 80 proc. ludzkości, na szczęście nie istnieje. Myślę, że jest to ważna i przynosząca ulgę wypowiedź cenionego teologa.
Karl Rahner, jeden z największych teologów XX wieku, miał kiedyś podobno powiedzieć, że Bóg taki, jak wyobraża Go sobie 60 czy 80 proc. ludzkości, na szczęście nie istnieje. Myślę, że jest to ważna i przynosząca ulgę wypowiedź cenionego teologa.
Niezmiennie od wieków, źródłem naszej nadziei, radości i pokoju jest Zmartwychwstały Chrystus. Wychodząc z grobu, pragnie tchnąć w nas nowe życie i sprawić, że znów poczujemy się wolni. Zmartwychwstanie przypomina nam, że to On jest „zwycięzcą śmierci, piekła i szatana”; że to On jest większy od wszystkich naszych lęków i niepewności; że On zawsze zwycięża. Bóg chce nas dzisiaj kolejny raz przekonać, że może w naszym życiu dokonać rzeczy niemożliwych!
Niezmiennie od wieków, źródłem naszej nadziei, radości i pokoju jest Zmartwychwstały Chrystus. Wychodząc z grobu, pragnie tchnąć w nas nowe życie i sprawić, że znów poczujemy się wolni. Zmartwychwstanie przypomina nam, że to On jest „zwycięzcą śmierci, piekła i szatana”; że to On jest większy od wszystkich naszych lęków i niepewności; że On zawsze zwycięża. Bóg chce nas dzisiaj kolejny raz przekonać, że może w naszym życiu dokonać rzeczy niemożliwych!
„Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” - napisał kilka dni temu na Twitterze papież Franciszek, a jego wypowiedź wywołała niemałe oburzenie. Wszyscy jesteśmy winni? - pytają z niedowierzaniem wstrząśnięci dziennikarze, komentatorzy i publicyści (także ci tzw. katoliccy). „Przecież winna jest Rosja! Winny jest Putin!” - powtarzają niczym mantrę. Myślę jednak, Franciszek ma rację: wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy winni.
„Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” - napisał kilka dni temu na Twitterze papież Franciszek, a jego wypowiedź wywołała niemałe oburzenie. Wszyscy jesteśmy winni? - pytają z niedowierzaniem wstrząśnięci dziennikarze, komentatorzy i publicyści (także ci tzw. katoliccy). „Przecież winna jest Rosja! Winny jest Putin!” - powtarzają niczym mantrę. Myślę jednak, Franciszek ma rację: wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy winni.
Jezus chce nam przypomnieć, że choć trudniej, to jednak lepiej jest żyć w prawdzie o sobie. On doskonale rozumie, że najczęściej u podstaw naszego aktorstwa stoi nie wyrachowanie, lecz strach - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Jezus chce nam przypomnieć, że choć trudniej, to jednak lepiej jest żyć w prawdzie o sobie. On doskonale rozumie, że najczęściej u podstaw naszego aktorstwa stoi nie wyrachowanie, lecz strach - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Dwa lata. Tyle trwał nasz parafialny Wielki Post. Tyle czasu przeciągała się nasza „kościelna bezdomność”, tułaczka i wędrówka przez ciemność pustyni, spowodowana brakiem świątyni. Nie była to dla nas podróż łatwa i przyjemna. Doświadczyliśmy potężnej straty, przygnębienia, zmęczenia, beznadziei, zniechęcenia, bezradności, złości, smutku, frustracji… Dzisiaj, gdy znajdujemy się u kresu tej pielgrzymki, z oddali dostrzegamy już „ziemię obiecaną”, jaką jest dla nas przepiękna świątynia - kościół św. Kutberta.
Dwa lata. Tyle trwał nasz parafialny Wielki Post. Tyle czasu przeciągała się nasza „kościelna bezdomność”, tułaczka i wędrówka przez ciemność pustyni, spowodowana brakiem świątyni. Nie była to dla nas podróż łatwa i przyjemna. Doświadczyliśmy potężnej straty, przygnębienia, zmęczenia, beznadziei, zniechęcenia, bezradności, złości, smutku, frustracji… Dzisiaj, gdy znajdujemy się u kresu tej pielgrzymki, z oddali dostrzegamy już „ziemię obiecaną”, jaką jest dla nas przepiękna świątynia - kościół św. Kutberta.
Czy Bóg rzeczywiście nas kusi? - zastanawiałem się, rozważając historię Abrahama, w której Bóg nakazuje mu złożyć ofiarę z jedynego syna - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Czy Bóg rzeczywiście nas kusi? - zastanawiałem się, rozważając historię Abrahama, w której Bóg nakazuje mu złożyć ofiarę z jedynego syna - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Łatwo godzimy się na to, aby być synami marnotrawnymi. Każdego dnia przecież roztrwaniamy majątek, jakim Bóg nas obdarzył. Trwonimy miłość, którą rozmieniamy na drobne, niszczymy przyjaźń, potrafimy podeptać godność innych, roztrwaniamy czas, intelekt, pamięć, zdolności, talenty i wszystko, co Ojciec nam darował, abyśmy Go rozumieli i w ten sposób Go czcili. O wiele trudniej jednak przychodzi nam postawić się w miejsce ojca.
Łatwo godzimy się na to, aby być synami marnotrawnymi. Każdego dnia przecież roztrwaniamy majątek, jakim Bóg nas obdarzył. Trwonimy miłość, którą rozmieniamy na drobne, niszczymy przyjaźń, potrafimy podeptać godność innych, roztrwaniamy czas, intelekt, pamięć, zdolności, talenty i wszystko, co Ojciec nam darował, abyśmy Go rozumieli i w ten sposób Go czcili. O wiele trudniej jednak przychodzi nam postawić się w miejsce ojca.
Mamy Wielki Post. Wcale nierzadko zdarza się, że ten czas sprowadzamy do medytacji nad zawartością lodówki, talerza czy półmiska na stole. A może by tak pójść dalej i przyjrzeć się istocie?
Mamy Wielki Post. Wcale nierzadko zdarza się, że ten czas sprowadzamy do medytacji nad zawartością lodówki, talerza czy półmiska na stole. A może by tak pójść dalej i przyjrzeć się istocie?
Dzisiaj będzie osobiście. Kilka tygodni temu, w piątkowy wieczór, gdy musiałem podjąć decyzję, czy anglikański kościół św. Kutberta jest rzeczywiście miejscem przeznaczonym dla naszej parafii, w którym widzi i chce nas Bóg, ogarnęło mnie przejmujące uczucie lęku. Po prostu i najzwyczajniej w świecie wystraszyłem się tak poważnej decyzji, mającej kluczowe znaczenie dla przyszłości naszej parafii. Jednocześnie, gdzieś z tyłu głowy, cały czas „coś” mówiło mi, żeby o tym nie myśleć, nie zastanawiać się i po prostu iść spać. 
Dzisiaj będzie osobiście. Kilka tygodni temu, w piątkowy wieczór, gdy musiałem podjąć decyzję, czy anglikański kościół św. Kutberta jest rzeczywiście miejscem przeznaczonym dla naszej parafii, w którym widzi i chce nas Bóg, ogarnęło mnie przejmujące uczucie lęku. Po prostu i najzwyczajniej w świecie wystraszyłem się tak poważnej decyzji, mającej kluczowe znaczenie dla przyszłości naszej parafii. Jednocześnie, gdzieś z tyłu głowy, cały czas „coś” mówiło mi, żeby o tym nie myśleć, nie zastanawiać się i po prostu iść spać. 
„Gdzie jest granica dialogu?” - zapytał kiedyś papieża Franciszka abp Grzegorz Ryś. Papież po chwili namysłu odpowiedział: „Nie rozmawia się jedynie z diabłem”. Przypomina mi się to mocne stwierdzenie Franciszka w kontekście dzisiejszej Ewangelii, którą doskonale znamy, a w której ukazana została rozmowa Jezusa z szatanem. Czy zatem rzeczywiście nie dyskutuje się z diabłem?
„Gdzie jest granica dialogu?” - zapytał kiedyś papieża Franciszka abp Grzegorz Ryś. Papież po chwili namysłu odpowiedział: „Nie rozmawia się jedynie z diabłem”. Przypomina mi się to mocne stwierdzenie Franciszka w kontekście dzisiejszej Ewangelii, którą doskonale znamy, a w której ukazana została rozmowa Jezusa z szatanem. Czy zatem rzeczywiście nie dyskutuje się z diabłem?