Uchodźcy - "Niech wracają do siebie"

Uchodźcy - "Niech wracają do siebie"
(fot. FooTToo/shutterstock.com)

Odsyłanie uchodźców "do siebie" jest okrutnym odsyłaniem ich nigdzie. Uchodźcy na szczęście mają w nosie uwagi w rodzaju "niech wracają do siebie". O swój świat będą walczyć, czy nam się to podoba, czy nie. I mają do tego prawo.

Za każdym razem, gdy siadam do przeglądania wiadomości w internecie, obiecuję sobie, że nie będę czytał komentarzy internautów. Prawie zawsze przegrywam. Często wygrywa we mnie ciekawość najskrytszych i najczarniejszych zakamarków ludzkich myśli, które pozorna anonimowość internetu odsłania.

Nie jest to, mam nadzieję, zła ciekawość, ale raczej chęć poznania tego, co kryje się w człowieku i z czym musimy się zmierzyć. Przeglądając komentarze pod postami informującymi o uchodźcach, oprócz wyrazów autentycznej i dojrzałej solidarności znajduję często słowa płynące ze strachu, posuniętego często aż do agresji i okrucieństwa. Chyba najokrutniejszym komentarzem, który widziałem, jest rada dawana uciekającym przed wojną i śmiercią ludźmi: "niech wracają do siebie".

Pierwszy raz widziałem uchodźców z bliska w Asuanie, w Egipcie. Podróżowałem z ojcem Tedrosem, Erytrejczykiem, franciszkaninem pracującym na kilku rzymskich uczelniach. Zrobiliśmy sobie wspólnie tygodniową przerwę w ślęczeniu nad książkami w Kairze i pojechaliśmy na południe pooglądać zabytki. Gościli nas podczas naszej podróży księża z katolickich parafii. W Asuanie, gdy powiedzieliśmy skąd jesteśmy, dowiedzieliśmy się, że kilka dni temu policja aresztowała grupę około czterdziestu uchodźców z Erytrei. Na drugi dzień wraz z proboszczem pojechaliśmy ich odwiedzić, żeby zawieść im coś do jedzenia i picia. W egipskich aresztach i więzieniach nie karmi się zatrzymanych.

Nie miałem możliwości rozmawiania z tymi ludźmi, bo nie mówili żadnym językiem, który znam. Tedros z nimi rozmawiał, a ja patrzyłem. Widziałem młodych i kilku starszych ludzi - przegranych, zaskoczonych, bezradnych, pozbawionych nadziei. Siedzieli w małej celi, jeden obok drugiego. Dużo rozmawiali z Tedrosem, głównie po to - jak mi potem opowiedział - żeby jakoś wskrzesić nadzieję: że jak ich odeślą do Erytrei, to służby państwowe nie zamkną ich w więzieniu za ucieczkę, że ich rodziny nie będą z tego powodu miały kłopotów, że jakoś to będzie… Tedros ich słuchał i pokrzepiał, mimo że sam będąc Erytrejczykiem doskonale wiedział, że nie ma dla nich nadziei.

Następne dwa dni w każdej wolnej chwili słuchałem opowieści Tedrosa o Erytrei; przerażających historii o pięknej, demokratycznej rewolucji, w której świat widział powiew wolności w tym kraju, a która w ciągu dwóch lat przemieniła się w niezwykle opresyjny aparat państwowego ucisku. "Dzisiaj - podsumował Tedros - prezydent, jeden z autorów tej pięknej rewolucji, po wyeliminowaniu wszystkich początkowych towarzyszy walk o wolność, trzyma czteromilionowy naród w obozie koncentracyjnym. W mojej rodzinie zabitych zostało jedenaście osób".

Kiedy więc czytam komentarz anonimowego internauty "niech wracają do siebie", chciałbym go zabrać z sobą do Asuanu, do tego więzienia. Niech stanie twarzą w twarz z tymi ludźmi, niech wysłucha ich historii i niech wtedy im powie: "wracajcie do siebie, Erytrea to jest wasz dom, wasza ojczyzna". Jestem przekonany, że mało kto, będąc świadomym znaczenia swoich słów, otworzyłby wtedy usta mówiąc takie rzeczy. Mało kto byłby zdolny do takiego okrucieństwa.

Myślę, że w uwagach w rodzaju "niech wracają do siebie" kryje się nie tylko okrucieństwo, ale i zwykła niewiedza na temat skomplikowanych struktur geopolitycznych, które sprawiają, że żaden kraj na świecie, a już na pewno nie kraje postkolonialne, są własnością jego mieszkańców. Nikt tam nie jest "u siebie". Ci ludzie żyją w nieswoich państwach, muszą żyć pod rządami ludzi, którzy władzę otrzymali nie od swoich narodów, ale od światowych bogów: rządów silnych państw lub szefów potężnych korporacji.

Odsyłanie ich "do siebie" jest tak naprawdę odsyłaniem ich nigdzie. To też jest okrutne. Uchodźcy na szczęście mają w nosie uwagi w rodzaju "niech wracają do siebie". O swój świat będą walczyć, czy nam się to podoba, czy nie. I mają do tego prawo.

ks. Przemysław Szewczyk - prezbiter Kościoła rzymskokatolickiego Archidiecezji Łódzkiej. Patrolog, tłumacz. Prezes Stowarzyszenia Dom Wschodni - Domus Orientalis. Założyciel portalu patres.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uchodźcy - "Niech wracają do siebie"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.