W Kościele również ulegamy pokusie światowości

fot. © Mazur/cbcew.org.uk

Ojciec Szustak słusznie twierdzi, że już w Biblii wielu ludzi jak Abraham, Noe czy apostołowie byli dla świata dziwakami. Mnie się wydaje, że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana.

Z zainteresowaniem wysłuchałem i przeczytałem dwie analizy dotyczące relacji Kościoła (chrześcijaństwa) do współczesnego świata. Pierwsza wypowiedź to "Pan z wami wariatami" o. Adama Szustaka OP, druga to cytowany przez dominikanina artykuł Marcina Kędzierskiego "Przemija bowiem postać tego świata".
Powiem wprost. Cieszę się, że w przestrzeni publicznej pojawia się tego typu refleksja, jakaś próba zrozumienia tego, co sie dzieje, w świetle Ewangelii. Oba punkty widzenia (zresztą zbieżne) inspirujące są o tyle, że nie opierają się na wypieraniu, zaprzeczaniu i budowaniu iluzji, że nie jest tak jak jest.
Mam bowiem wrażenie, że w wielu środowiskach kościelnych ciągle nie chcemy dopuścić do siebie faktu, że król jest nagi. Wolimy jednak widzieć chrześcijaństwo i Kościół w Polsce jako znaczący, triumfujący, mający wpływ na wszystko faktor życia społecznego. Zaprzeczamy bądź jedynie nieśmiało dopuszczamy niezbity fakt, że sekularyzacja i dechrystianizacja już dotknęła nasz kraj. Tak radzimy sobie z głęboką bezsilnością wobec szybko zachodzących zmian.
Podzielam też uwagi i spostrzeżenia zarówno o. Szustaka OP jak i zasadniczo Marcina Kędzierskiego. W Kościele w Polsce (ale ten problem dotyczy przecież także innych krajów) posługujemy się softwarem, jeśli tak można powiedzieć, który jest niekompatybilny z softwarem, którym operuje współczesna kultura masowa, media i większość już mocno "odchrystianizowanych" mieszkańców Europy.
Co więcej, uważam, że obecnie w Polsce przechodzimy etap, który Kościół w Europie przechodził w drugiej połowie XIX wieku:) My walczymy z modernizmem, ze światem, który wydaje się nam odbierać to, co dla nas istotne. Reakcje Kościoła ( z grubsza rzecz ujmując) są podobne do tych z końca XIX wieku.
Chciałbym dodać do tej debaty parę słów od siebie. Nie chcę powtarzać tego, co powiedzieli obaj Panowie. Nie będzie to krytyka, lecz raczej poszerzenie spojrzenia.
1. O. Szustak słusznie twierdzi, że już w Biblii wielu ludzi jak Abraham, Noe czy apostołowie byli dla świata dziwakami. Mnie się wydaje, że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Nie jest chyba tak, że żyjemy wyłącznie w opozycji my-chrześcijanie i świat. Problem polega na tym, że "świat", tudzież "myślenie światowe", jest obecne także w Kościele. Papież Franciszek mówi o "światowości".
Myślenie światowe nie polega tylko na tym, że akceptuje się aborcję, wolność bez ograniczeń, eutanazję. To jest wariant dla ludzi, którzy do Chrystusa już za bardzo się nie przyznają. Już jednak Ewangelia wskazuje, że od początku dochodzi do nieporozumień między uczniami a Jezusem. Oni żyją i myślą jakby z dwóch światów. To, jak uczniowie rozumieją władzę, wielkość, krzyż, cierpienie, grzech, Boga bardzo się różni od tego, co mówi Jezus. To nie zmieniło się do dzisiaj.
W Kościele również ulegamy pokusie światowości, kiedy zapominamy, że celem Kościoła nie jest trwanie, życie dla siebie samego, zdobywanie wpływów, przywileje, tytuły, władza rozumiana po ludzku, bogacenie się, pragnienie sukcesu, bycie na świeczniku, kurczowe trzymanie się utartych schematów w głoszeniu Ewangelii, zamiatanie trudnych i grzesznych spraw pod dywan, głupie bronienie autorytetu duchownych, klerykalizm, karierowiczostwo, święty spokój, wygoda, skostniałe struktury kościelne, ustawienie się, stawanie po stronie bogatych, a nie ubogich itd. To też jest myślenie światowe, to też jest stawianie człowieka (siebie) w centrum, które bardzo utrudnia rozumienie i życie Ewangelią. Przekaz jest wówczas niewiarygodny i niespójny, nie tylko z tego powodu, że słownictwo, pojęcia i obrazy są już niezrozumiałe, ale dlatego, że w praktyce życie często odzwierciedla "myślenie światowe".
Kiedy w pierwszej połowie XX wieku św. Albert Hurtado, jezuita z Chile, napisał książkę "Czy Chile jest krajem katolickim?" uderzyła w niego fala krytyki głównie ze strony biskupów. Dlaczego? Ponieważ hierarchia bardziej trzymała z bogatymi niż z biednymi. Junta prawicowa prześladowała i mordowała tych księży, którzy żyli z ubogimi. Sam Hurtado wyzywany był od komunistów i lewaków. A on nie tylko pisał książki, ale sam zajmował się ubogimi i ostatnimi. Na jaki kamień trafił św. Albert w Kościele? Na myślenie światowe, które na dobre się w nim zadomowiło.
2. Niestety, nie tylko dla tzw. świata, czyli ludzi poza Kościołem, system wartości, pojęć i obrazów jest niezrozumiały. Także ogromne rzesze wiernych, zwłaszcza tych, którzy luźno związani są z Kościołem, a nawet tych jeszcze praktykujących, nie rozumie i nie widzi związku ze swoim życiem tak ważnych prawd jak odkupienie, zbawienie, grzech, pojednanie, zmartwychwstanie itd. Nam się iluzorycznie wydaje, że wszyscy wiedzą, o co chodzi. Ale to nieprawda. Sporo uczestników liturgii słucha modlitw i homilii jak na tureckim kazaniu. Nie porusza ich to, bo są to dla nich rzeczywistości obce. I jak słusznie zauważa, Marcin Kędzierski, nie stało się to w ostatnich kilku latach. To są długie procesy przeobrażania myślenia i wyobraźni. Kiedy więc niektórzy biskupi i księża mówią, że "współczesny świat" albo "dziś" nie rozumie się Boga, to promują pewną iluzję, jakby zmiany zachodziły z dnia na dzień. Nie, dzisiejsze sekularyzacja to także skutki wieloletnich zaniedbań Kościoła, braku refleksji, stosowania taktyki "więcej tego samego". Próby nowej ewangelizacji zasadniczo nie bardzo zdają egzamin, bo często zakłada się, że wystarczy tylko przypominać to, o czym się już dawno nie mówiło. Nie wystarczy.
3. Jednym z poważnych problemów, który trawi też nasz Kościół w Polsce, jest zagubienie w katechezie i kazaniach dwuznaczności pojęcia "świat". W Biblii świat nie jest tylko rzeczywistością wrogą Bogu. W świecie dzieją się też dobre rzeczy. Między stworzeniem a zbawieniem istnieje ciągłość. Nie wszystko jest w świecie i w człowieku zepsute. Człowiek, także niewierzący, jest otwarty na dobro. Gdyby tak nie było, nikt nie mógłby się nawracać i odpowiadać na Dobrą Nowinę. Ludzie byliby wtedy demonami. Kłopot w tym, że często narracja ogromnej części duchownych dyskredytuje wszystko, co pochodzi od świata. A przecież jest w tym świecie wiele dobrych, ludzkich i zarazem pochodzących od Boga środków, które jako ludzie Kościoła powinniśmy uznawać, akceptować i stosować. Sprzeciwianie się temu, co często słusznie twierdzi nauka (np. teoria ewolucji albo istnienie pandemii) jest de facto odrzucaniem tego, co Bóg dał już w stworzeniu. Za dużo jest lęku wobec tego, co nowe. Jasne, że zawsze należy rozeznawać, ale o tym za chwilę.
Zwróćmy też uwagę, że kiedy Jezus mówi o misji swoich uczniów, to zwraca uwagę na ich bycie w pośrodku świata. Sól, światło, zaczyn jest wewnątrz świata, nie na zewnątrz. Ale, tej soli, światła i zaczynu, potrzebują najpierw sami uczniowie. Po chrzcie i nawet latach katechez, po święceniach i ślubach zakonnych, myślenie światowe nie wyparowuje z nas automatycznie. Zapominamy, że my wszyscy stale potrzebujemy oczyszczenia i odnowy. To niekończący się proces.
Co z tym robić? Ja też nie mam łatwych recept. Doświadczenie bezsilności i porażki będzie wpisane w naszą misję. Ale nie powinno podciąć nam skrzydeł.
1. W pełnej zgodzie z tym, co mówi o. Szustak OP, również uważam, że musimy porzucić "światowe" pragnienie o zbudowaniu raju na ziemi i doczesnym triumfie Kościoła. Czas wielkich liczb i tłumów mija. Nie jest łatwo przyjąć rolę garstki, niedominującej mniejszości. To rodzi lęk.
2. Biorąc to pod uwagę, musimy uczyć się i innych głębszej modlitwy, które nie będzie polegała tylko na obowiązku pacierza jako daniny dawanej Bogu. Taka modlitwa to dziś za mało. Ona często nie dociera do głębi. Chodzi o modlitwę mocno opartą na Słowie Bożym, o kontemplację, modlitwę ciszy. Nigdy nie będą się jej uczyć tłumy. Ale siłę do bycia w świecie, do nieulegania lękowi, do działania mocą Ducha Świętego mamy czerpać z Boga, nie z siebie. Istotą chrześcijańskiej modlitwy jest to, aby Bóg mógł działać w każdym czasie przez chrześcijanina.
3. Idąc za głosem proroka naszych czasów, Papieża Franciszka, musimy uczyć duchownych, zakonników i liderów chrześcijańskich sztuki rozeznawania duchowego, którzy z kolei będą tego uczyć wiernych. To nie jest zadanie dla elitarnych grup. Zamęt, niepokój, zagubienie bierze się właśnie stąd, że wielu wierzących gubi się w gąszczu różnych propozycji, sposobów myślenia, propozycji na życie. Nie wiadomo, gdzie prawda, kto mówi prawdę. Otóż, nie. Rozeznanie zmierza do tego, abyśmy się potrafili odnaleźć, abyśmy nie rezygnowali z tego, co nienegocjowalne i równocześnie byli elastyczni. Nie upierali się i nie trzymali sztywno tego, co musi ulec zmianie. Celem rozeznawania duchowego jest to, abyśmy żyli w wewnętrznym pokoju, nawet jeśli w życiu panuje sztorm i nawałnica.
4. Formacja ludzi świeckich, którzy wypełniając swoje powołanie obojętnie w jakim stanie życia będą, jest dzisiaj naglącą koniecznością. Budowanie wspólnot, ale nie po to, by się izolować i dobrze czuć we własnym gronie, lecz by umacniać się w misji świadczenia życiem o Bogu, to jest zadanie na najbliższe lata. I znowu, nie można liczyć, że będzie w tym uczestniczyć cała parafia. Pytanie tylko, czy są na to przygotowani duchowni, czy nie czują się zagrożeni obecnością tych świeckich, którzy są coraz lepiej wykształceni ogólnie i teologicznie.
Polska to nie jest już kraj robotniczo-chłopski. A mam wrażenie, że często dominujący przekaz z ambon skierowany jest do takich ludzi, z całym szacunkiem do nich. Sama pobożność i przywiązanie do zwyczajów i tradycji nie będzie w stanie zmierzyć się z wyzwaniami obecnego czasu. Antyintelektualizm i stawanie okoniem wobec nauki tylko ośmiesza Kościół i pogłębia przepaść między chrześcijaństwem i tzw. światem.
5. Rozmontowywanie głęboko zakorzenionego w Polsce moralizmu, to kolejne zadanie wzmacniające nas na owocną misję w tym świecie. Wielu wierzących słyszy ciągle czego to nie powinni robić, co wolno, czego nie wolno, jak mają się starać, ale za bardzo nie wiedzą, dlaczego i po co. Im też brakuje żywej relacji z Bogiem, poznania Chrystusa. Chrześcijaństwo nie jest postrzegane jako dar, lecz jako wymaganie. To wielka herezja naszych czasów.
Na koniec, a tak naprawdę to tylko parę uwag, bo temat jest jak rzeka, uważam, że stale aktualna jest też myśl św. Augustyna, że to nie czasy są złe czy dobre. Czasy są takie, jacy my jesteśmy. Nigdy nie będziemy mieć komfortowych warunków. Tego Jezus nie obiecał. Ale w każdym czasie Bóg wzywa nas do działania, jeśli jednak najpierw zaczniemy od skupienia uwagi na Nim, od przyjmowania tego, co On chce nam dać.
Artykuł pierwotnie ukazał się na profilu Dariusza Piórkowskiego SJ

DEON.PL POLECA

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W Kościele również ulegamy pokusie światowości
Komentarze (27)
MS
~Marcin Stradowski
27 sierpnia 2020, 20:56
@Panie Gedymin, wyjął mi Pan to z ust, ja Pana określenia o mnie rzeczywiście odebrałem jak komplementy. Zwłaszcza dziękuję za określenie mnie "katolickim". Ma to dla mnie takie same znaczenie jak dla J. Kaczyńskiego opinia, która o nim wyraziła Kidawa-Blonska: "Kaczyńskiego interesuje tylko Polska". Serdecznie pozdrawiam.
MS
~Marcin Stradowski
27 sierpnia 2020, 13:50
Dla mnie informacja, że Hołownia nie wszedł do 2 tury była dobrą informacją, bo wiedziałem, że Duda ma większe szanse pokonać Trzaskowskiego niż Hołownię. O tej małej różnicy na korzyć Dudy przesądziła wieś, którą kocham i marzę, aby kiedyś opuścić stolicę i na wsi zamieszkać, bo tam jeszcze jest zdrowy rozsądek.
MS
~Marcin Stradowski
27 sierpnia 2020, 13:49
A kto sprawił, że Hołownia nie przeszedł do drugiej tury? Giertych, bo usilnie apelował do Platformy, aby zmieniła kandydata. Platforma wstawiła Trzaskowskiego i poparcie dla kandydata Platformy wróciło do normy. Na Kidawę chciało głosować ok. 2-4% Polaków. Gdy w grze znalazł się Trzaskowski, ludzie z Hołowni, który był alternatywą wobec Kidawy, przenieśli swój głos na Trzaskowskiego i tak Giertych pogrzebał szansę Hołowni na drugą turę, którą cd. Hołownia mógł wygrać. Teraz mit o niezależności padł, bo ludzie już wiedzą jakimi osobami otacza się Hołownia, a poza tym Hołownia zadeklarował poparcie dla Trzaskowskiego w drugiej turze. Dziś już nikt nie postrzega Hołowni jako niezależnego kandydata, polityka i reprezentanta katolickich wartości. cdn.
MS
~Marcin Stradowski
27 sierpnia 2020, 13:48
@Gedymin. Napisał Pan, że dzięki Hołowni Duda został prezydentem. Otóż, tylko Hołownia postrzegany jako bezpartyjny i niezależny kandydat mógł Dudę pokonać, bo był nowością i dostałby głosy całej opozycji i może niektórych zwolenników Dudy oraz niezdecydowanych. To zwolennicy Hołowni sprawili, oddając głos na Trzaskowskiego, że różnica między kandydatami była tak mała. Duda wygrał o włos, a mógł przegrać z Hołownią. cdn.
WG
W Gedymin
27 sierpnia 2020, 20:33
atakując Trzaskowskiego przed pierwszą turą Hołownia pewnie pozyskał trochę głosów dla siebie, ale więcej odebrał Trzaskowskiemu w drugiej.
MS
~Marcin Stradowski
27 sierpnia 2020, 13:07
@Giedymin. Ja nic udowadniać nie muszę, to była przenośnia, ktora tlumacze. Chodzi o zaparcie się swojej wiary i deklarowanie sprzecznych z nią działań, aby tylko zostać prezydentem. Co w tej przenośni oznaczają "srebrniki"? Władzę, choć już nie prezydenta. Teraz celem jest parlament i prawdopodobnie projekt nowej Platformy, czyli Trio Giertych, Tusk, Hołownia. Po wyborach Hołownia płakał, że szuka pracy w mediach, niedawno przyznał, że są tam drzwi dla niego zamknięte, po wyborach martwil się o swoje finanse. Ma wybór? Tak, polityka albo zwykla praca. Znając jego ambicje pozostaje polityka. Nawet nie ma w tym nic złego, nie jeden próbował, skoro chce tam iść lub musi, jego sprawa. Ale wiary, tak jak on to zrobił, się nie zapiera. Tyle wyjaśnienia odnosnie przenosni. Co do mojej deklarowanej modlitwy za trzech Panow, ale nie tych z polityki, to nie Pan bedzie jej sluchal, tylko Pan Bog.
WG
W Gedymin
27 sierpnia 2020, 20:42
tak jak pan tłumaczy, że pana zdanie to przenośnia, tak może pan przyjąć, że moje określenia to komplementy.
MS
~Marcin Stradowski
26 sierpnia 2020, 19:24
To co napisalem o Holowni moze byc dla niego krzywdzace, jednak podtrzymuje, ze polityk nie moze stawiac skuteczności ponad wiernosc wartosciom, ktorym byl wierny. Hołownia chce powyrzucac krzyże z urzędów i swojego gabinetu służbowego, jest za in vitro, za kompromisem aborcyjnym, a nawet większą dostępnością aborcji jak taka będzie wola narodu. Zalegalizuje związki homoseksualne. Takie składał deklaracje jako kandydat na prezydenta. Dlaczego doszło do zmiany poglądów z katolickich na lewackie? Bo liczył na szersze społeczne poparcie i sugerował się sondazami. Czy tak można, widać można, ale co myśleć o takiej postawie? Tym razem niedopowiadam. Będę modlił się za Holownie, Szustaka i papieża Franciszka, aby osiągnęli świętość do której wzywa ich Bóg, ale muszą być Mu wierni, nawet za cenę odrzucenia i niezrozumienia przez swiat. Na razie płyną z prądem. Deklaruje modlitwę, ograniczenie udziału w sporach, jeśli dam radę i przepraszam tych, których urazilem jakimikolwiek moimi słowami.
WG
W Gedymin
27 sierpnia 2020, 08:36
Dlaczego "może być" a nie "jest"? Co do modlitwy, to bez szczerego nawrócenia będzie bezskuteczna i nic nie znacząca, a jako element zagłuszania sumienia i budowania samozadowolenia będzie obrażać Pana Boga.
MS
~Marcin Stradowski
25 sierpnia 2020, 14:46
@Giedymin. A od kiedy Hołownia jest politykiem, bo chyba od niedawna, jeżeli w ogóle można uznać za polityka kogoś, kto jeszcze nawet radnym nie był. Po drugie, prawdziwy polityk za czymś się opowiada, ma poglądy, których broni, a nie zmienia ich w zależności od tego jak wiatr powieje. Co do mądrości dotyczącej wyrobu chleba, to mlynarzem nie jestem, więc się do tego nie odnoszę, ale stety czy niestety dalekie są dla mnie takie porównania, bo wychowałem się i mieszkam w stolicy i nie znam się na wyrobie chleba, choć marzy mi się zamieszkanie na wsi, bo tam nie zmienia się tak często poglądów jak to robi Hołownia, który pretenduje do miana polityka, ale po pierwsze powołania polityka nie rozumie, a po drugie sprzedaje się za garść srebrników, aby się tylko dorwać do koryta.
WG
W Gedymin
25 sierpnia 2020, 20:59
"a po drugie sprzedaje się za garść srebrników, aby się tylko dorwać do koryta" - te słowa świadczą, że jest pan katolickim łajdakiem, pisowskim łajdakiem, nie tylko durniem. Niestety w polskim społeczeństwie, w polskim kościele jest takich bardzo wiele.
MS
~Marcin Stradowski
25 sierpnia 2020, 22:35
@Panie Gedymin, a proszę mi udowodnić, że nie mam racji. Gdy odstępuje się od swoich poglądów, swojej wiary, aby tylko słupki poparcia rosły i przygotowuje się do wątpliwych z punktu widzenia osoby wierzącej sojuszy, to co można o takiej osobie powiedzieć. Co do Pana opinii o mnie, to nie za bardzo wiem, na jakiej podstawie Pan twierdzi to, co twierdzi. Przecież się nie znamy, a ja nie jestem osobą publiczną. Ale niech tam, zapominam, skoro potrzebował Pan dać upust swojej złości. Nie za bardzo rozumiem, że obelgi publikuje DEON, bo to, że dopuszcza opinie, które są uzasadnione, to rozumiem, ale że godzi się na obrzucanie błotem, to trochę dziwne, ale nie obrażam się na nikogo. Uwagi przyjmuję z pokorą :)
WG
W Gedymin
26 sierpnia 2020, 13:19
"Nie za bardzo rozumiem, że obelgi publikuje DEON, bo to, że dopuszcza opinie, które są uzasadnione, to rozumiem, ale że godzi się na obrzucanie błotem, to trochę dziwne, ale nie obrażam się na nikogo. Uwagi przyjmuję z pokorą :)" - to właśnie ostatnie pana zdanie o srebrnikach i dorwaniu się do koryta jest OSZCZERSTWEM, OBELGĄ I BŁOTEM. Tak panie katolicki ŁAJDAKU.
MS
~Marcin Stradowski
26 sierpnia 2020, 15:37
Pozdrawiam elokwentnego Pana Gedymina. Z Bogiem. A o polityce można rozmawiać, ale trzeba się na tym znać, a tego o Panu akurat powiedzieć nie można.
MS
~Marcin Stradowski
26 sierpnia 2020, 15:40
Jeszcze jedno Panie Gedymin, dziękuję za określenie mnie "katolickim", to dla mnie zaszczyt. Co do łajdaka, to na myśl przychodzi mi łotr krzyża, mogę być nim, jeżeli tylko Jezus zaprosi mnie do swojego Królestwa.
WG
W Gedymin
26 sierpnia 2020, 22:45
To pan, katolicki łajdaku, powinien udowodnić słowa "sprzedaje się za garść srebrników, aby się tylko dorwać do koryta" Hołowni można zarzucić bardzo wiele: brak doświadczenia, głupotę, pychę, to że dzięki niemu Duda został prezydentem, i wiele innych rzeczy, ale nie to co pan napisał.
EM
~Ela M.
27 sierpnia 2020, 07:11
Wstyd Geodynim.. Wstyd! Nie potrafisz nawet kulturalnie wymieniać komentarze
WG
W Gedymin
25 sierpnia 2020, 08:53
1. Przez długie lata swojego życia, nie spotkałem się aby w kościele jakiś ksiądz mówił, że rozum ludzki jest wielkim darem Boga i że należy z niego korzystać 2. Zastanawiam się ilu biskupów i księży odprawiając mszę św stoi przed publicznością, a ilu przed Bogiem.
RD
~Robertus Dianthus
25 sierpnia 2020, 22:58
Skoro wyraża Pan tak głęboką troskę o to, by kapłan podczas mszy świętej nie stał przed publicznością (a postulat ten popieram z całego serca), to jest na to dość proste rozwiązanie, mianowicie faktycznie być zwróconym ku substancjalnie i rzeczywiście obecnemu Bogu, a więc ad orientem (geograficznym lub teologicznym). Ktoś sobie pomyśli, że to moja złośliwość (Pan to już kiedyś napisał, ja odpowiedziałem, ale nie przeszło cenzury), ale nie, jestem całkowicie poważny i zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem tego problemu jest modlitwa z ludem, nie przeciw ludowi. Wtedy już mniej kusi to stanie przed publicznością
MS
~Marcin Stradowski
24 sierpnia 2020, 11:30
Jak głęboko swiatowosc ogarnęła tych, co mienią się chrześcijanami to widać po Holowni i jego częstej zmianie poglądów oraz po cytowanym o. Szustaku, który publicznie poparł Holownie w wyborach prezydenckich. Co do proroka papieża Franciszka to mam inne zdanie. Czy prorok nakazuje biskupom na lektyce wnieść do Bazyliki św. Piotra figurkę bogini matki ziemi pachiamamy? Czy to natchnienie z Ducha Świętego, które otrzymał prorok Franciszek czy raczej był to przejaw swiatowosci, której uległ papież? Moim zdaniem to drugie.
WG
W Gedymin
25 sierpnia 2020, 08:47
"Jak głęboko światowość ogarnęła tych, co mienią się chrześcijanami to widać po Hołowni i jego częstej zmianie poglądów" - czy Pan potrafi pomyśleć zanim coś napisze?? "Światowość" jest ważną cech polityków i bardzo dobrze. Zdarzają się też "nie światowi" chrześcijańscy politycy, ale z samej soli nie będzie chleba.
KS
Konrad Schneider
24 sierpnia 2020, 10:47
"Formacja ludzi świeckich, którzy wypełniając swoje powołanie obojętnie w jakim stanie życia będą, jest dzisiaj naglącą koniecznością. Budowanie wspólnot, ale nie po to, by się izolować i dobrze czuć we własnym gronie, lecz by umacniać się w misji świadczenia życiem o Bogu, to jest zadanie na najbliższe lata (...). Pytanie tylko, czy są na to przygotowani duchowni, czy nie czują się zagrożeni obecnością tych świeckich, którzy są coraz lepiej wykształceni ogólnie i teologicznie." To sa slowa, ktore najmocniej do mnie przemowily.
JK
Jacek K
24 sierpnia 2020, 10:21
Bóg zapłać. Mądre słowa.
AS
~Antoni Szwed
24 sierpnia 2020, 10:11
"Wielu wierzących słyszy ciągle czego to nie powinni robić, co wolno, czego nie wolno, jak mają się starać, ale za bardzo nie wiedzą, dlaczego i po co." Skoro tak jest, to znaczy, że ludzie do tego przygotowani: biskupi i księża nie spełniają swojej roli w Kościele!! Świeccy, przychodząc na mszę św. czy inne nabożeństwa, nie słyszą porządnej nauki Kościoła, choćby na poziomie Katechizmu, słyszą jakieś miałkie gadki-szmatki, jakieś nic nie niosące z sobą strzępy współczesnej retoryki kościelnej, która nikogo nie porusza, bo nie jest w stanie swoją nijakością poruszyć. Także biskupi, do których należy władza w Kościele, milczą, albo wypowiadają się jakimiś lękliwymi półsłówkami, bojąc się krytyki antykościelnej prasy. W latach 70-tych XX wieku listy duszpasterskie (liczne zresztą) za czasów Kardynała Wyszyńskiego miały swoją moc i niosły poważne przesłanie, dziś tego nie ma. Teraz łatwiej usłyszeć biskupa mówiącego o koronawirusie niż o Bogu - to jest właśnie zeświecczenie Kościoła.
WG
W Gedymin
25 sierpnia 2020, 08:29
Niestety czasami lepiej, że biskup mówi o koronawirusie niż o Bogu, jeżeli mówi.
EM
~Ela M.
24 sierpnia 2020, 10:10
Witam, z wielkim zrozumieniem przeczytałam artykuł, zgadzam się z tym, widzę i doświadczam ciągle, że właśnie wśród katolików brakuje wiary. I lekarstwem jest przede wszystkim praca z ubogimi, w różnym zakresie. Praca z ludźmi w ogóle, w służeniu im. Pracuję tak od 20 lat i wiem, że tak Pan Bóg uczy mnie prawdziwie kochać. Jednak to, że żyje Bogiem, czekam w czystości na drugą połówkę, to nawet niektórym katolikom nie mieści się w głowie i odchodzą zdziwieni, że można żyć stawiając Boga na pierwszym miejscu. Ja mam takie doświadczenia, oczywiście każdy ma inne, ale przede wszystkim chciałam dodać, że służenie drugiemu człowiekowi jest jedną z dróg kształtowania zdrowego Kościoła w nas samych.
AB
~A B
25 sierpnia 2020, 15:09
Tutaj Pani Elu pełna zgoda, wyrazy szacunku za to co Pani robi :)