Wielka Sobota i wyznawcy święconego jajka

Fot. depositphotos.com

Z przymrużeniem oka patrzę na wielkosobotnią tradycję święcenia pokarmów. Będąc jeszcze ministrantem zachodziłem w głowę, dlaczego do mojego parafialnego kościoła tłumnie przychodzili ludzie, którzy na co dzień niewiele mieli wspólnego z wiarą katolicką.

Intrygujący, a nawet dość zabawny podczas święcenia pokarmów był moment, kiedy część "wiernych", zwłaszcza mężczyzn czyniło znak krzyża po tym, jak ksiądz powiedział: „Pobłogosław Panie te jajka”. Oczywiście ludzie żegnali się odruchowo, jak tylko usłyszeli, że kapłan będzie kogoś lub coś błogosławił. Obserwowanie tego zjawiska tylko umocniło mnie w przekonaniu, że dla niektórych ten zwyczaj jest ważniejszy niż uroczystości Triduum Paschalnego, a oni sami nawet nie wiedzą, jak zachować się w kościele.

Święcenie pokarmów w Wielką Sobotę nie jest obowiązkiem katolików. Owszem, to piękna tradycja, która ma swoje znaczenie, ale wciąż jest to tylko tradycja. Tymczasem wielu z nas traktuje pójście do kościoła z koszyczkiem pełnym jajek, szynek i kiełbas jak największą świętość, bez której nie ma obchodów Wielkiej Nocy. Jakiś czas temu na naszej stronie pojawił się quiz dotyczący Wielkiego Postu. Jedno z pytań brzmiało: "Czy święcenie pokarmów w Wielką Sobotę jest obowiązkiem wiernych?". Aż jedna trzecia rozwiązujących test odpowiedziała "Tak".

Wielka Sobota jest dniem spoczynku Chrystusa w grobie i adoracji Najświętszego Sakramentu. Do kościoła powinniśmy więc iść przede wszystkim po to, aby spotkać się z Tym, który za nas oddał swoje życie. A co dzieje się za dnia w naszych świątyniach? Panuje chaos, zamęt. Ludzie przepychają się i niemal biegną w kierunku prezbiterium, aby tylko postawić swój koszyk na przygotowanym do tego stole, bo może zabraknąć miejsca. Co z naszym spotkaniem z Jezusem czy spowiedzią? Poczeka. Na to przecież zawsze znajdzie się czas. Odwracamy głowy od Tego, który darzy nas bezinteresowną miłością i pragnie relacji z nami na rzecz koszyczków z pokarmem, które w obliczu wydarzeń Triduum Paschalnego, zdają się nieistotne.

Bywa, że w Wielką Sobotę w naszych kościołach jest jak na placu targowym, a po zapachu mięs czy jajek możemy poczuć się jak w zakładzie gastronomicznym. Czy takiego zachowania oczekiwałby od nas Chrystus? Raczej nie. W janowej Ewangelii czytamy: "Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!»" (J 2,13-25).

Opisywana przez apostoła scena powinna skłonić nas do przemyśleń. Kościoły są miejscami, w których mieszka sam Bóg, nasz Ojciec. Jemu nie jest potrzebny nasz koszyczek wielkanocny, nawet gdyby był najpiękniejszy w całej parafii. Lepiej będzie dla nas, jak przyjdziemy do Kościoła przede wszystkim po to, aby w ciszy spotkać się z Nim, a święcenie pokarmów będzie jedynie dodatkiem. Zdaje się, że aby do tego doszło księża powinni ustawiać stoły przed kościołami lub w domach parafialnych i tam błogosławić pożywienie.

Zastanawiam się, dlaczego święcenie pokarmów w Wielką Sobotę jest dla wiernych tak ważne. Z pomocą przychodzi pewien franciszkanin, dla którego również niepokojące jest to, co dzieje się w tym dniu w kościołach. "Zdaje się, że w dzisiejszych czasach zwyczaj święcenia pokarmów stał się elementem tradycji, ale już świeckiej. Misterium Paschalne Jezusa Chrystusa zostało przesłonięte przez kolorowe jajeczka, cukrowe baranki i czekoladowe zajączki. To nie tylko efekt laickich mediów, aby święta Wielkanocne zredukować do tego, ale przede wszystkim wina naszego duszpasterstwa. Mentalność supermarketów wchodzi do naszych kościołów. Wierni nasi oczekują wszystkiego od razu przy jednym wejściu do kościoła. Wszystko w domu już przygotowane: jeszcze święconka, a przy okazji spowiedź i jeszcze zaliczyć grób Pański, a może jeszcze z kancelarii odebrać karteczkę do chrztu lub ślubu" – pisze.

Trudno nie zgodzić się z jego słowami. Część wiernych, nie wspominając o niewierzących, którzy chodzą poświęcić pokarmy, zapomniała o tym, jak niezwykłym dniem jest Wielka Sobota. Benedykt XVI w 2010 roku w rozważaniu przed Całunem Turyńskim mówił: "W tym «czasie poza czasem» Jezus Chrystus «zstąpił do piekieł». Co te słowa oznaczają? Oznaczają, że Bóg stał się człowiekiem tak dalece, że pogrążył się w ostatecznej i absolutnej samotności człowieka, tam gdzie nie dociera żaden promień miłości, gdzie opuszczenie jest całkowite i nie ma znikąd pociechy - «do piekieł» (...). To właśnie zdarzyło się w Wielką Sobotę - w królestwie śmierci rozległ się głos Boga. Zdarzyła się rzecz nie do pomyślenia, Miłość przeniknęła «do piekieł», nawet w najgłębszym mroku absolutnej ludzkiej samotności możemy usłyszeć głos, który nas wzywa, i znaleźć wyciągniętą dłoń, która nas z niego wyprowadza. Istota ludzka żyje dlatego, że jest kochana i może kochać".

Warto wsłuchać się w te słowa i nosić je w sercu przez Wielką Sobotę. Tak łatwo przychodzi nam zagłuszyć tajemnicę tego dnia żółtymi kurczaczkami, zajączkami i wielkanocnym koszyczkiem…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wielka Sobota i wyznawcy święconego jajka
Komentarze (13)
ZR
Zbigniew Raniszewski
11 kwietnia 2023, 17:14
Jeden z biskupów powiedział, że powinniśmy się cieszyć, że Ci ludzie jeszcze przychodzą do Kościoła. Nie musimy ich szukać. Trzeba tylko dotrzeć do ich serc z Chrystusem. Jak zaangażować wiernych, gdy kapłani w tym dniu mają tak wiele obowiązków?
EH
~Edek H
10 kwietnia 2023, 12:19
Dziwny ten tekst, ale takie głosy słychać coraz częściej. Takie trochę nacechowane wyższością. My święci wiemy co jest ważne, a ciemnota biega z koszyczkami. Duża część ludzi odchodzi od Kościoła i tradycja święcenia pokarmów jest dla nich jeszcze elementem Wielkanocy, choć jej istotę zaczynają ignorować. Czy kpienie z nich pomoże zrozumieć im, co powinni zmienić. Trochę wątpię. Niektórzy pojawią się w świątyni dopiero za rok. Lepiej modlić się za nich, by w trudnych chwilach przypomnieli sobie o Bogu, być może właśnie dzięki temu, że mogli przyjść ze święconką. Może cały tydzień niektórzy robili na dwa etaty, by utrzymać rodzinę i znaleźli czas dopiero w Wielką Sobotę? Może inni mają to wszystko w głębokim poważaniu, ale kiedyś nawrócą się i będą pomagać innym? Wolałbym piętnować tych, którzy pchają się jak najbliżej ołtarza podczas Wigilii Paschalnej, a od wtorku mają dla bliźnich pogardę, osądzanie, nienawiść. To jest prawdziwe zło, które może zabić znaczenie Świąt.
EJ
~Ewa Jajeczna
10 kwietnia 2023, 02:20
Dla niektórych to święcenie pokarmów jest może ostatnią albo pierwszą niteczką, która wiąże ich życie z sacrum i jakos na taki sposób chociaż kieruje myśl ku Bogu. I może za tę niteczkę Pan pociągnie ich ku sobie? Przez spotkanie zyczliwego kapłana? Pana Jezusa w Najświętszej Hostii w Grobie Pańskim, nawet jeśli "przypadkiem"?. Przez usłyszenie dobrych wielkanocnych życzeń? Świadectwo tych, którzy modlą się w kościele? O to się módlmy!
AM
~Alicja M.M.
10 kwietnia 2023, 18:30
No właśnie… Poruszył mnie nasz proboszcz, który po święceniu (odbywało się przy sprzyjającej pogodzie, na dworze) zaprosił do odwiedzenia Pana Jezusa w Grobie Pańskim i dodał: ja, wasz proboszcz, mogę na was czasem patrzeć w z wyrzutem, na przykład dlatego, że za rzadko was widzę w kościele… ale w spojrzeniu Jezusa nie znajdziecie wyrzutu, tylko samą miłość.
UK
~Ula Kloc
9 kwietnia 2023, 14:43
Gratuluję.... Prawdziwe słowa.. I dziękuję za uświadomienie wielu osobom że świecona to nie element Triduum.
AA
~Aj Aj
9 kwietnia 2023, 11:29
Artykuł napisany z wyższością i to czyta się bardzo niefajnie-taka uwaga do autora. Z główną tezą się zgadzam, świecenie pokarmów przy ołtarzu, zastawianie koszyczkami grobu Pańskiego,składanie sobie życzeń i pogaduszki w kosciele,bo spotkało się dawno nie widzianych znajomych...To wszystko się dzieje niestety. Osobiście wolałabym świecenie pokarmów gdzieś w przedsionku,na zewnątrz czy w bocznej nawie.
KM
~Karolina Mika
8 kwietnia 2023, 16:17
Ojojoj...kolejny test prawego katolika, który wie lepiej...otóż dawniej pokarmy świecono we dworach lub na stolach na powietrzu. Groby odwiedzano w miastach bo różne towarzystwa przy okazji kwestowały...wiec tłumnie też było. Przepychania można uniknąć wprowadzając zwyczaj, ze każdy trzyma koszyczek w reku. A symbolika pokarmów jest ważna. Może zamiast umoralniac i pouczać warto wykorzystać ten moment na mądra i serdecznacewangelizacje? O tym jakoś pobożni ministrant nie pomyślał? Faryzeusze tez byli zgorszeni tym, co Jezus robił. Dlatego uważajmy, by jako katolicy nie iść ich dróżką.
AM
~Alicja M.M.
8 kwietnia 2023, 16:08
Zastanawiam się, do kogo adresowany jest ten artykuł. Do niewierzących? Cóż, przynajmniej młodzi, wcale już nie tak tłumnie garną się do obrzędu święcenia jajek. (Współczesne laickie media bynajmniej nie pchają ludzi w tym kierunku, przeciwnie, w wielu umacniają postawę „jak najdalej od wszystkiego, co ma jakikolwiek, choćby zewnętrzny, związek z Kościołem"). Do wierzących, którym mylą się proporcje? Myśl słuszna, ale przy tak napastliwym stylu… A może do tych głębiej rozumiejących sens Wielkanocy, by poczuli się lepsi od „wyznawców święconego jajka”? Ale chyba nie tego potrzebują?
MJ
~Małgorzata Jurska
9 kwietnia 2023, 11:46
Jestem tego samego zdania. Te wszystkie zajączki, czekoladowe jajeczka itp. zastępują prawdziwą treść tych świąt. Dla dzieci będą to wkrótce Święta Zajączka, a nie Zmartwychwstania Pańskiego. Pracuję w szkole i z racji nauczanego przedmiotu (j. polski) przed świętami realizuję w młodszych klasach tematy o świątecznych tradycjach. Wiem więc, że dzieci nie mają religijnych skojarzeń związanych ze świętami. A mieszkam w małym miasteczku, gdzie teoretycznie większość to katolicy. Boże Narodzenie to gwiazdor, prezenty i choinka, Wielkanoc - zajączek. Przerost tradycji nad treściami religijnymi jest oczywisty. Mam takie same przemyślenia jak autor artykułu. W tym roku spędzam Wielkanoc poza domem, bez święconki, szynki i baranka z masła. Za to miałam czas, żeby wziąć udział w Triduum, pomyśleć, pomodlić się. To były pierwsze moje święta bez tradycji, ale przeżyte z dużą wiarą. Myślałam o Bogu, a nie o tym, czy babka wielkanocna wyrośnie. I o to właśnie w świętowaniu chodzi.
PR
~Ppp Rrr
8 kwietnia 2023, 10:15
Przypominam, że Wielki Tydzień, to są normalne dni PRACY i chodzenia do szkoły (tu Piątek wolny) - normalne zatem jest, że Sobota jest dniem nadrabiania wszystkiego, a prawdziwe świętowanie zaczyna się w Niedzielę. Doradzam częstszy kontakt z rzeczywistoiscią. Pozdrawiam.
MW
~Marek Więcyk
31 marca 2024, 10:01
Na poczet kontaktu z rzeczywistością sprostuję, że i czwartek jest wolny od szkoły, a główne nabożeństwa, Msze odbywaja się wieczorem, np.o g.8 lub 19. Autor artykulu ma dobry kontakt z rzeczywistoscią, bez umacniania wiary i bez nadawania właściwych proporcji obrzędom, tradycjom i liturgii Triduum wszystko co mamy możemy utracić. Na Zachodzie Kk utracił mnóstwo, a też tak szło, od rzemyczka do koniczka.
JN
~Jan Nowak
8 kwietnia 2023, 09:23
Czy nie jest jakąś "modą duszpasterską" zżymanie się i narzekanie na ludzi, którzy przynoszą pokarmy do poświęcenia? Może faktycznie taki narzekający lepiej by się czuł na zachodzie Europy, gdzie ludzie ani nie przynoszą pokarmów do kościoła w Wielką Sobotę, ani nie przychodzą wogóle do świątyni w tym dniu. Taka postawa jest rzeczywiście spójna, zintegrowana i czytelna.
JK
~Jan Kocoń
11 kwietnia 2023, 21:10
Akurat w katolickich parafiach krajów niemieckojęzycznych ludzie przynoszą w wielką sobotę pokarmy do poświęcenia. Obrzęd nazywa się "Speiseweihe" i jest we wszystkich katolickich parafiach Bawarii, Tyrolu, i sporej części kantonów Szwajcarii.