Wrażliwy Kościół

Piotr Żyłka

Zaraz po zakończeniu Synodu "obrońcy rodziny i tradycji" ogłosili swoje zwycięstwo. "Ave Maria! Kościół uratowany!". A ja się pytam - z kim zwyciężono i przed czym niby uratowano Kościół?

Tydzień temu sobotni wieczór spędziłem na Wieczorze Łaski u księży saletynów w Krakowie, organizowanym przez Fundację Malak i o. Adama Szustaka OP. Wróciłem do domu koło 3 nad ranem. Włączyłem komputer, żeby sprawdzić, czy na finiszu Synodu poświęconego rodzinie wydarzyło się coś ciekawego. Wszedłem na Facebooka i zostałem zbombardowany linkami do artykułów z sensacyjnie brzmiącymi tytułami. Sens wiadomości był w wielu wypadkach podobny - Synod zakończył się klęską "wstrętnych liberałów", koszmarna i szkodliwa dyskusja zakończona, Kościół może wrócić do stanu sprzed tego budzącego niepotrzebny zamęt spotkania.

Gdybym uwierzył w relacje konserwatywnych katolickich portali i nie poszukał dokładniejszej informacji w innych źródłach, to pewnie nigdy bym się nie dowiedział o kilku niezwykle ważnych detalach, które mają fundamentalne znaczenie dla osób próbujących zrozumieć, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach w Watykanie.

DEON.PL POLECA

Kilka przykładów. Nie jest prawdą, że większość kardynałów odrzuciła z Relatio Synodi trzy punkty dotyczące rozwodników i homoseksualistów. Te punkty nie uzyskały wymaganej większości 2/3 głosów, ale za każdym z nich opowiedziała się więcej niż połowa Ojców Synodalnych. Nie jest też prawdą, że owe punkty zostały wykreślone z dokumentu, przepadły i już nikt nie będzie o nich dyskutować. Papież Franciszek postanowił opublikować całość sprawozdania z obrad (czyli włącznie z 3 "kontrowersyjnymi" punktami) i w pełnej formie wysłać go do konferencji episkopatów poszczególnych krajów. Niby niuanse, ale zupełnie zmieniają obraz sytuacji.

Mnie najbardziej cieszy, że Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do otwartej dyskusji. Najpierw była słynna ankieta, później hierarchowie zebrali się w Watykanie i w swobodny sposób podzielili się swoimi opiniami. Na zakończenie Synodu Franciszek powiedział: "Brawo! Dobrze pracowaliście. Właśnie takiej wymiany myśli chciałem. A teraz idziemy do przodu". To bardzo ważne słowa, bo tak naprawdę jesteśmy na początku długiej drogi. Teraz wszystko znowu wraca na poziom Kościołów lokalnych, gdzie - miejmy nadzieję - odbędą się poważne dyskusje, do których zaproszeni zostaną przedstawiciele różnych środowisk i wspólnot. A za rok Ojcowie znowu spotkają się w Rzymie, by jeszcze raz porozmawiać o tym, jak Kościół powinien odpowiadać na wyzwania i trudności stojące przed współczesną rodziną.

Kilka dni temu brałem udział w nagraniu audycji w Radiu Kraków. Rozmawialiśmy o Synodzie. W studiu była też Karolina. Karolina żyje w związku niesakramentalnym. Do radia przyszła z małym, roześmianym synkiem. Ona też jest pogodną kobietą. Zapytana o to, czy przystępuje do komunii, powiedziała, że oczywiście tego nie robi. Bo wie, że sama podjęła taką a nie inną życiową decyzję i pogodziła się z konsekwencjami. Wszystko wygląda OK, ale kiedy mówi o tym, jak patrzy na ludzi przyjmujących Ciało Chrystusa, jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek.

Kiedy widzę takiego konkretnego człowieka, to się zastanawiam, jak ktokolwiek może bez chwili zawahania oceniać i mówić, że "to są przecież zatwardziali grzesznicy, cudzołożnicy i sami sobie są winni". W ciągu ostatnich tygodni słyszałem i czytałem wiele tego typu wypowiedzi. Wcale nie twierdzę, że powinniśmy dopuścić wszystkich do komunii. Nie mam też gotowych odpowiedzi na inne pytania, które rozbudziły dyskusję na Synodzie. Ale kiedy słyszę te wszystkie głosy oburzonych, niezadowolonych i rozdzierających szaty "bo ktoś śmie zadawać takie pytania", to muszę przyznać, że jestem zdziwiony.

Chrystus przyszedł na świat, żeby ludzi leczyć. Bez warunków wstępnych. To oczywiście nie znaczy, że mamy zmieniać doktrynę. Ale fundamentalna wrażliwość na dramat drugiego człowieka, wyciągnięcie do niego ręki, próba zrozumienia jego problemów - to chyba nie jest zbyt wiele. Marzy mi się Kościół, który będzie po prostu wrażliwy na każdy rodzaj ludzkiej biedy. Bo jak mówił Jan Paweł II - to człowiek jest drogą Kościoła.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wrażliwy Kościół
Komentarze (679)
M*
Menio *
26 kwietnia 2016, 16:10
Od czasu wybuchu nagonki z udziałem Gazety Wyborczej, brakuje mi katolikowi, włączenia Narodowców "naszej przyszłości narodu" i płatników naszych składek emerytalnych (reszta młodych "na zmywaku" na Wyspach i w Niemczech) w ŚDM i zaproszenia przez abp Gądeckiego, Kardynała Dziwisza i Prymasa Polski - ks. abp Polaka na spotkanie z Papieżem Franciszkiem. W duchu nauczania, miłości i w Roku Miłosierdzia. Jak bowiem Kościół polski - duchowieństwo i my katolicy mamy wprowadzić migrantów do kraju- jak tu są poniewierane nasze własne dzieci?
10 stycznia 2015, 11:42
Ewangeliczne słowa(wobec arbitralności słowa) stracą znaczenie, jakie im nadał Chrystus, jeśli nie podtrzymamy kontekstu pozawerbalnego, Tradycji i obyczaju. Dlatego zrób to: [url]http://youtu.be/lJlK6vS_0fE[/url]
N
Natalia
4 stycznia 2015, 19:26
Witam! Nazywam się Natalia i wraz z moimi koleżankami – Kasią i Magdą, studiujemy kulturoznawstwo w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Prowadzimy badania dotyczące portali społecznościowych, skierowanych do ludzi wierzących. Serdecznie zapraszamy do wypełnienia krótkiej ankiety, która pomoże nam w pełni zagłębić się w temat :) Jeśli są osoby zainteresowane wynikami naszego badania, to w ankiecie będzie miejsce na podanie adresu mailowego, na który chętnie wyślemy sporządzony przez nas raport na podstawie poniższej ankiety. [url]https://noely1.typeform.com/to/dRnWYa[/url]
10 stycznia 2015, 11:38
Proponuję pogłębiony wywiad jakośćiowy. Ankiety mogą mylić. Pozdrawiam i życzę powodzenia
I
Imponderabiliant
14 grudnia 2014, 21:03
a co na to słowa Kosmy? ​https://www.youtube.com/watch?v=7lIfRs7p7fk
T
triarius
3 listopada 2014, 23:50
DLACZEGO ISLAM WCIĄŻ NIE TRACI WIERNYCH, CHOĆ FRONTEM DO NICH NIGDY STANĄĆ PRZECIEŻ NIE RACZYŁ? JAKI JEST POWÓD, DLA KTÓREGO KATOLICYZM NIE MOŻE POSTAWIĆ WŁAŚNIE NA ANALOGICZNĄ WIERNOŚĆ STARYM ZASADOM I ODWIECZNĄ TRADYCJĘ? Gadka o nieuniknionej śmierci Kościoła z powodu rychłego odejścia od niego wiernych - zrażonych do tak archaicznej i mało człowiekolubnej instytucji, to albo ordynarne kłamstwo wypowiadane w złej woli albo skrajne jakieś wymóżdżenie. Jakoś tak jest, że najwięcej o konieczności "reformy Kościoła" piszą właśnie wrogowie. 
FM
Fuks Mirosław
3 listopada 2014, 23:07
Wszystko sprowadza się jak ustawimy Sakramenty Jezeli Eucharystia jest w Centrum To co jest fundamentem ?i co jest szczytem?w Kościele.Jeżeli fundamentem jest Chrzest to Eucharystia powinna być szczytem.I nie ma problemu-podrodze jest {ja to nazywam ruchomy sakrament sakrament Namaszczenia chorych},Sakrament Spowiedzi,Bierzmowanie .Kapłaństwo.Małżeństwo do wyboru.Jeżeli tak ustawimy drogę sakramentalnego zbawienia TO DOBRZE UCZYNIMY.BO takie ustawienie porządku zbawienia w KK.daje pokój wszystkim .Bo do szczytu podąża się przez całe życie .I nikogo nie wyklucza.Nawet jedna Echarystia lub przyjecie Namaszczenia chorego.Zbawi człowieka gdy ustanie przeszkoda grzechu .czasami tak bywa że dopiero w chwili Przejścia to jest możiwe człowiek jest obecny w i ma czas.O ile nie ustaje przyczyna grzechu to towarzyszy się w drodze aby ta przyczyna ustała .Owszem istneje przeszkoda i to nie pzwala uczestniczyć w pełnej Echarystii ale już nie jest to oskarżeniem ale zachętą i mobilizacją do celu .Jezus jast DROGĄ .Drogą na szczyt.Sakramenty są więc drogą.Tak na to może spójrzmy.
P
pdyvppl
3 listopada 2014, 21:59
Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą». [...] Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam». Chciałbym w życiu uczynić tyle dobra co owa Samarytanka...
M
malolat
1 listopada 2014, 23:55
Bog stworzyl cycki , a nie kosciol katolicki.....
Z
zatroskany
31 października 2014, 21:20
Serdeczne pozdrowienia dla P. redaktora Piotra za  rzetelne przestawienie problemów Synodu. Synod nadal trwa i do tej pory nic nie zostało  postanowione. Kościóly w Polsce, w Europie coraz bardziej puste. Jak będzie w przyszłości?
1 listopada 2014, 11:58
Który z Kościołów, które zastosowały liberalizację podejścia do obowiązków nie zdechł w try-miga? Czy Islam, który od wiernych wymaga rygoryzmu, narzeka na odpływ wiernych? Gdyby dureń, który nie uczy się z przykładu sąsiadów, że walenie się młotkiem w palec jest bolesne miał się sam w swój własny palec walnąć, aby się nauczyć - to krzyżyk na drogę, ale liberalna bezmyślność nie podstawia pod młotek własnej ręki, tylko rękę całego Kościoła za nic mając empiryczne przykłady rezultatów działań, którym kibicują.
K
Krzysiek1225
1 listopada 2014, 12:21
Moim zdaniem Kościół powinien powrócić do Ewangelii . Ważniejsza jest wiara niż zapełnianie kościołów.Ludzie odchodzą, bo Kościół zaczął iść "z duchem czasów tego świata"
Z
zniesmaczony
31 października 2014, 18:51
dajcie se siana z tymi dennymi komentarzami, bo to się robi juz nudne
31 października 2014, 10:55
Tak tu zaglądam co jakiś czas z ciekawości, o czym ludzie gadają przez ponad 600 komentarzy i widzę, że jakby wyciąć komentarze obrażające autora oraz te wzywające go do nawrócenia, to nie wiem czy by 100 zostało. Dlatego uważam, że zajęcie się więcej swoim nawróceniem niż kogokolwiek obok jest kluczowe. Bo jak się tak na prawdę siądzie z Bogiem nad tymi czy innymi problemami (ale nie ze swoimi wyobrażeniami), to prędzej czy później zrozumie się o co chodzi Kościołowi, czemu jest właśnie tak. Ale żeby nie mieć takiej potrzeby, to niezbędna jest prawdziwa i głęboka więź z Bogiem, a nie ma innej drogi niż zrozumienie tego SAMEMU. Dzisiejszy chrześcijanin jest natomiast tak samowystarczalny, że mu już nawet Bóg nie jest potrzebny w swojej religii. Tak sobie wszystko poukłada, powyjaśnia (bez modlitwy), że wydaje mu się, że wszystko świetnie wie i umie. Potem ze swoimi pomysłami (a nie Bożymi) idzie w świat i przypina innym łatki według swojego myślenia, moralizuje, gada co trzeba, a co nie trzeba, co wolno, a co nie wolno. Nie zamierzam rzucać kolejnego fragmentu z PŚ do walczenia, bo nie od tego jest Słowo Boże. To było po prostu kiedyś Boże oskarżenie wobec mnie: "A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń." 2Tm 3,1-5
M
Milosc
30 października 2014, 20:42
Przywiązanie do czegokolwiek i kogokolwiek prowadzi nieuchronnie do poczucia straty. Dóbr ze sobą nie zabieramy, a i ludzie odchodzą - czy to przez śmierć czy ze związku. Kiedy nie ma przywiązania, nie ma poczucia straty. To prawdziwa wolność właśnie. Dopóki małżeństwo postrzegane będzie jako "umowa"czy "instytucja", dopóty będą istniały przywiązania i pewne oczekiwania wobec drugiego człowieka - a przez to swoiste poczucie zniewolenia. Kiedy związek dusz jest zbudowany na prawdziwej miłości, w której podarowuje się sobie i drugiemu wolność wyrażania się w niej, cudzołóstwo staje się terminem obcym. Przystępując do ślubowania, pamiętajmy, że to nasza miłość, a nie nasz ziemski związek będzie trwał wiecznie. I co równie istotne, że oto właśnie jesteśmy gotowi podarować sobie samym a przez to drugiemu pełną wolność. Cieszę się, że Kościół dąży to Dialogu. Wierzę, że nadejdzie taki dzień, gdzie ludzie przekroczą aktualne przekonania. I nie chodzi o to, byśmy je odrzucali, ale byśmy chcieli dodawać do tego, w co obecnie wierzymy.
30 października 2014, 22:47
Nadal wierzę.
P
Przemek
31 października 2014, 00:12
Mocne jest to co napisałaś. Taka prosta rzecz, ale tak powiedziana, że dla mnie to najbardziej odkrywcza myśl tego wątku.
31 października 2014, 05:01
Odwrócenie się plecamie do faktu, że w życiu są nie tylko słoneczne dni i pompowanie się jakimiś ekstremami osiągalnymi przez jednostki jako czymś osiągalnym bez wysiłku dla każdego to pycha i zaślepienie prowadzące do upadku. Na Deonie pustosłowie jest niestety cenione wysoko jeśli jest tylko odpowiednio słodkie i/lub wzniosłe.
.W
...ciągle w drodze...
31 października 2014, 08:37
Czyli "wolna miłość"??? Ja wybieram miłość odpowiedzialną.
31 października 2014, 11:25
Dziękuję. Cieszę się, że dzięki Tobie jest coraz więcej osób, które to dostrzegają światło.
31 października 2014, 11:26
Mówimy o takiej samej miłości.
31 października 2014, 11:39
Piotrze, zrozumiałeś mnie na opak, choć mówimy o tym samym. Tak, zgadzam się z Tobą - trzeba właśnie stanąć twarzą w twarz z każdym dniem i z każdą chwilą i wyciągać z niej wnioski, by wzrastać w miłości. Rozwój jest ogromnym wyzwaniem dla każdego, kto do niego dąży. I tak, właśnie pokora jest tutaj kluczem. Dobrze wiesz również, że za słowami kryje się doświadczenie, a z doświadczenia mogą rodzić się słowa. Lub cisza.
31 października 2014, 12:34
Czymś znacząco innym jest wzrastanie, a czymś znacząco innym jest rozsiewanie przekonania, że poziomy Himalajskie są za darmo od ręki dostępne dla każdego i to właściwie bez wysiłku. Jeśli błędnie odczytałem wypowiedź, przepraszam.
.W
...ciągle w drodze...
31 października 2014, 13:54
Nie sądzę... W Twoim tekście zgrabnie żonglujesz słowami, mieszając obiektywne prawdy z subiektywnymi ocenami i trochę trudno ostatecznie ustosunkować się do Twojej wypowiedzi, ale spróbuję pokazać podstawową (moim zdaniem) różnicę: To "przywiązanie", które zdaje się tak bardzo Cię uwierać, jest według mnie wpisane w odpowiedzialną miłość. Źle brzmi to co piszesz o traktowaniu małżeństwa jako "umowy" czy "instytucji" i o tym nadmiernym przywiązaniu i o "zniewoleniu"... zgoda, ale ślubując małżonkowi ograniczamy wolność własną podejmując tę decyzję właśnie w duchu wolności (pozornie: paradoksalnie). Od chwili ślubu granice wolności moją suwerenną decyzją ustawione zostają w innym miejscu - obowiązuje: "...i że Cię nie opuszczę aż do śmierci", choćby uwierało to mnie jak niewiem (bo chyba każdego na jakims etapie uwiera) i choćby naruszało to ową po ludzku pojmowaną wolność, która - co by nie mówić - nie jest dobrem najwyższym. To, jak ostatecznie się zachowam jest właśnie aktem wolności dziecka Bożego - tej wolności, która współdziałając z Bożą łaską prowadzi nas ku świętości. 
31 października 2014, 15:11
Wzrastanie w każdej jednej chwili życia jest wyzwaniem, drogą do osiągnięcia przez siebie ustalonego poziomu Himalajów. Droga dostępna jest każdemu, bo życie jest drogą. Wysiłek włożony w pokonanie tej drogi i jej cel jest sprawą indywidualną.
31 października 2014, 15:21
Rozmawiamy o miłości czystej, bezwarunkowej i odpowiedzialnej. Kiedy umiera ktoś bliski – kochasz go nadal. Kochasz go po prostu – mimo, że go nie widzisz. Nosisz go w swoim sercu, w swoich myślach – jesteś z nim. I dajesz mu „Żyć”. Tak jak On wybrał. Kiedy kochasz swoje dziecko – kochasz je takim, jakie jest. Czy gdyby postępowało inaczej niż Ty sobie wyobrażałeś – przestałbyś je kochać? Nie. Kochałabyś nadal. A gdyby trafiło do szpitala, zakładu psychiatrycznego, więzienia – nadal byś kochał. Ty powołałeś je do życia. Ty dajesz mu Żyć. Tak jak Ono wybrało. Kiedy prawdziwie kochasz swojego partnera – kochasz go takim jakim jest. I znów Ty dajesz mu Żyć. Tak jak Ona/On wybrał. To jest Czystość Intencji, którymi się kierujesz, kiedy kochasz Prawdziwą, Czystą, Bezwarunkową i Odpowiedzialną Miłością.
31 października 2014, 15:25
W takim dopiero rozumieniu miłości jest ona wolnością od przywiązań, wolnością po prostu.
.W
...ciągle w drodze...
31 października 2014, 15:40
Dziękuję za poprzednią wypowiedź, bo dzięki niej mam pewność, że nie mówimy o tym samym. Odpowiedzialna miłość po mojemu nakazuje bowiem (przykładowo: w stosunku do dziecka) nie:  dawać "...mu Żyć. Tak jak Ono wybrało.", ale napominać, kiedy widzę, że jego wybory prowadzą na manowce. W stosunku do dzieci to nawet obowiązek rodzica kochającego odpowiedzialnie. W stosunku do małżonka działa to zresztą tak samo.
31 października 2014, 16:09
Nadal mówimy o tym samym. Oczywiście, że kochając będziemy napominać (tłumaczyć) i podpowiadać komuś inną, dla nas właściwą drogę, ale ostatecznie człowiek (tu dziecko) też ma wolną wolę i też ma prawo podejmować swoje decyzje. Ale Ty (tu rodzic) będziesz je kochał tak samo, jakąkolwiek drogą pójdzie...
31 października 2014, 22:03
Poproszę o uzasadnienie osobę, która nie zgadza się z tą wypowiedzią.
31 października 2014, 22:03
Poproszę o uzasadnienie osobę, która nie zgadza się z tą wypowiedzią.
31 października 2014, 22:04
Poproszę o uzasadnienie osób, które nie zgadzają się z tą wypowiedzią.
31 października 2014, 22:12
Milosc Milosc 22:03:37 | 2014-10-31 Poproszę o uzasadnienie osobę, która nie zgadza się z tą wypowiedzią.
31 października 2014, 22:14
Poproszę o uzasadnienie osób, które nie zgadzają się z tą wypowiedzią.
31 października 2014, 22:16
Poproszę o uzasadnienie osób, które nie zgadzają się z tą wypowiedzią.
X
x
1 listopada 2014, 21:13
Człowiek jest ułomny, niedoskonały (grzech pierworodny) i taka też miłość albo zaledwie jej tylko przeczucie (nie jedno ma bowiem imię). Potrafi grzeszyć, wyprzeć się danego słowa, szukać wymówek. Dlatego Bóg dał człowiekowi elementarz Dekalogu, bez którego nie ma miłości, dał szkołę średnią - naukę i życie Chrystusa, bez czego również nie ma miłości - dał to wszystko człowiekowi, aby miłość trwała niezmienna w prawdzie - w świętości. Niemożliwe są studia, niemożliwa jest świętość bez elementarza, bez szkoły średniej. Ludzie nie są świętymi dlatego potrzebują trwałej "instytucji" jako uzewnętrznienie i wektor całego tego porządku zbawienia. 
1 listopada 2014, 21:35
Mamy wszystko. Żyjmy zatem i bądźmy szczęśliwi.
30 października 2014, 19:38
W tej całej parodii dyskusji, bo dyskusją tego nazwać nie można, zwolennicy udzielania sakramentów zachowuja jak baby, a nie jak mężczyźni. Albo się jest pewnym, że to jest wporzo, ale wtedy żadna przyklepka od nikogo potrzebna nie jest - po prostu idzie się do Komunii uznawanej przez instytucję 'mylnie' za świętokradczą, ale indywidualne sumienie mówi, że to żadne świętokradztwo nie jest albo się pewnym nie jest, a na to wskazuje potrzeba otrzymania przyklepki, ale skoro pewnym się nie jest, to się nie zachowuje jakby się pewnym było. Albo się postępuje jak baba, czyli stara się wmanewrować kogoś innego w podjęcie decyzji, której się pragnie, żeby oszukać własne sumienie., bo pewien atawizm sprawia, że zwierzę zwane człowiekiem czuje się w kupie raźniej.
31 października 2014, 16:23
Rozumie to ten, kto kieruje się Wiedzą - nie nabytą od kogoś lecz własną, z którą przyszliśmy na świat.
31 października 2014, 22:02
Poproszę o uzasadnienie osobę, która nie zgadza się z tą wypowiedzią.
1 listopada 2014, 13:28
> Rozumie to ten Co konkretnie?
1 listopada 2014, 18:43
To, co napisałeś Piotrze. Zgadzam się z Tobą. Kiedy ktoś wie, jest czegoś pewny - nie potrzebuje być o tym zapewniany przez kogoś innego, np. wiemy, że jesteśmy ludźmi, więc nie potrzebujemy być o tym zapewniani. To dotyczy każdego aspektu. Tam jednak, gdzie szukamy potwierdzenia prawdy na zewnątrz,  wskazujemy na swoją niepewność.
1 listopada 2014, 20:32
OK, więc rozumiemy się co do rozpoznania omawianego przedmiotu. Z wypowiedzi Pani wnioskuję, że różnimy się co do rozpoznania znaczenia owego przedmiotu: ja nie przypisuję żadnej wagi owemu przekonaniu, ponieważ takie samo głębokie wewnętrzne przekonanie można żywić odnośnie słuszności spraw słusznych, jak i niesłusznych. Dla mnie 'wewnętrzne przekonanie' z racji poczucia subiektywnej słuszności nie ma żadnej wartości, natomiast - takie odnoszę wrażenie - iż Pani broni stanowiska, że ma.
1 listopada 2014, 21:49
Nie ma spraw słusznych i niesłusznych. Są sprawy po prostu. Ego sum qui sum.
MW
musimy walczyć z diabłem
30 października 2014, 19:10
Tych słów papieża nie usłyszysz w TVN24! "Diabeł nie jest mitem, trzeba z nim walczyć" Życie chrześcijańskie jest „walką” przeciwko diabłu, światu i namiętnościom ciała - powiedział Franciszek podczas porannej Mszy św. w Domu Świętej Marty. Komentując fragment z Listu świętego Pawła Apostoła do Efezjan (Ef 6,10-20) papież podkreślił, że diabeł istnieje, a my „musimy z nim walczyć” uzbroiwszy się w prawdę. Nawiązując do słów św. Pawła Ojciec Święty zaznaczył, że nasza walka nie jest przeciwstawianiem się czemuś niepozornemu, lecz jest toczona „przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom”, z diabłem i tymi, którzy do niego należą. Jednocześnie zauważył, że często dziś mówi się, że diabeł jest mitem, jedynie jakąś ideą zła. „Ależ diabeł istnieje i musimy z nim walczyć. Mówi o tym św. Paweł, a nie ja! Mówi o tym słowo Boże. Ale my nie jesteśmy nazbyt o tym przekonani” - stwierdził Franciszek. Papież wskazał, że do tej Bożej zbroi należy to, na co wskazuje Apostoł: „Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą”. Tak więc Bożą zbroją jest prawda. Zauważył, że diabeł jest kłamcą, ojcem kłamców, ojcem kłamstwa. Przypomniał słowa św. Paweł, że trzeba przepasać biodra prawdą i oblec pancerz, którym jest sprawiedliwość. Tak więc nie można być chrześcijaninem, jeśli nieustannie nie dążymy do bycia sprawiedliwymi. Ojciec Święty dodał, że w tym kontekście trzeba sobie postawić pytanie, czy naprawdę wierzymy w Boga, czy tylko częściowo, czy jestem na pół wierzącym i na pół zanurzonym w świecie. Podkreślił, że bez wiary nie można obronić Jezusowego zbawienia. Wskazał, że potrzebujemy tarczy wiary, bo diabeł nie atakuje nas kwiatami, ale „płonącymi strzałami”, żeby nas zabić. Franciszek wezwał zatem, by wziąć „hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże”. [url]http://www.pch24.pl/tych-slow-papieza-nie-uslyszysz-w-tvn24---diabel-nie-jest-mitem--trzeba-z-nim-walczyc-,31811,i.html[/url]
A
alf
30 października 2014, 23:25
To powinno rozwiać wątpliwości p. Żyłki jeśli jest katolikiem
A
ateista
31 października 2014, 21:27
Redaktor Piotr Żyłka wg alfa jest Żydem, być może ateistą, wrogiem Kościoła Katolickiego. Kim jesteś alfie, że ma czelność zadawać takie pytania? Czy Ty jesteś świętym bez grzechu, że tak oceniasz innych?
G
glen
1 listopada 2014, 19:33
po pierwsze nie pytanie tylko wyrażona nadzieja, po drugie zupełnie bezczelnie insynuujesz i pomawiasz, po trzecie ja też mam nadzieję, że autor jeśli jest katolikiem to słucha papieża i wreszcie przejrzy na oczy 
C
cadyk
30 października 2014, 19:04
Gorąco wszystkim z całego serca dziękuję za  burzliwą dyskusję. Jesli Kogoś  uraziłem bardzo przepraszam.  Szczęść Boże wszystkim.
P
Przemek
30 października 2014, 16:44
Abp Gądecki: Nie możemy naginać nauki Kościoła http://www.rp.pl/artykul/107684,1153025-Nie-mozemy-naginac-nauki-Kosciola---rozmowa-z-apb--Stanislawem-Gadeckim.html?p=1 Przeczytałem ten wywiad i wydaje mi się, że Abp Stanisław Gądecki pisał zarówno odpowiedzi jak i pytania. W zasadzie nie ma w tym wiele złego, ot taki list pasterski utrzymany w formie wywiadu. Z ciekawostek: Przyszłoroczne posiedzenie, które odbędzie się w marcu w całości będzie temu poświęcone. Ja przedstawię relację z Synodu, potem specjalista dogmatyk przedstawi jak wygląda sprawa Komunii św. dla rozwiedzionych w nauczaniu Kościoła, drugi powie o komunii duchowej, trzeci specjalista o procesach kanonicznych. Temu wszystkiemu będzie towarzyszyć debata biskupów. Czyli dyskusja do diecezji trafi niezbyt szybko. ... nie dziwi nic. Na szczęście nadzieję dają te słowa: Proszę też zauważyć, że proponowane zmiany nie idą w kierunku Komunii św. dla każdego rozwiedzionego, tylko dla niektórych, którzy czują jakieś wyrzuty sumienia. Którzy mogliby odbyć drogę pokutną i pod ściśle określonymi warunkami przystępować do Komunii św.
30 października 2014, 19:14
> do diecezji trafi niezbyt szybko A niby dlaczego by miała? Dyskusja o dopuszczalności innych wyników dodawania 2+2, niż 4 również zapewne do diecezji szybko nie trafi. Pan się zdecyduje, czy ważniejsze są polecenia Boga, czy demokratyczny głos ludu, który Boga na śmierć skazał? Cały czas krętactwa i mataczenia, zacieranie istoty problemu, żonglowanie instancjami, które są do rozstrzygania problemu odpowiednie, jak nie z tej strony to z tamtej, byle wyszło na to, żeby większość przyklepała roszczenia czasów, co się uzasadni prowadzeniem przez Ducha Świętego. Mi osobiście robi się niedobrze od obserwowania tego wicia jak piskorz i wolę pozostać uczciwym grzesznikiem.
P
Przemek
31 października 2014, 00:08
A niby dlaczego by miała? Bo tak chciał Papież. Duch Święty działa prze ludzi, jakoś chyba trudno Jego głos bez człowieka usłyszeć. Pan się zdecyduje, czy ważniejsze są polecenia Boga, czy demokratyczny głos ludu, który Boga na śmierć skazał? Znowu fałszywa alternatywa. Po pierwsze polski (żaden?) Kościół nie jest demokratyczny. Nie mówię, że powinien być! Ale nie ma zagrożenia od strony demokratycznego ludu. Zdecyduje ten, który odziedziczył klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiąże na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Bardzo możliwe, że to będzie Papież Franciszek. Pewności nie ma.
31 października 2014, 04:54
> Bo tak chciał Papież. Kompetencje papieża nie są nieograniczone, zatem pierwotnym pytaniem jest czy papież ma jakieś pole manewru w tej kwestii, a jeśli ma, to jakie. To pytanie dla zwolenników nie istnieje, a zamiast tego jest z marszu przyjmowane założenie, że pole manewru do zmiany rozwiązań na pewno jest i to na tyle duże, że można je zmienić na takie, które roszczeniowców zadowolą. A propos demokratyzmu: pars pro toto. Owszem sprawę ma przyklepać papież, ale pod naciskiem ludu i słuchając się ludu. Czym innym, jak nie konsultacjami z ludem ma być odesłanie dyskusji do diecezji? Skoro czeka Pan na decyzję papieża wsłuchanego w Ducha Świętego, to co Pana konsultacje w diecezjach obchodzą? Duch Święty ma jakąś manierę konsultacjofilną? Albo Pan się powołuje na decyzje papieża podjętą pod wpływem Ducha Świętego, ale wówczas lud nie ma nic do gadania, albo lud ma coś do gadania i papież ma się go w jakimś stopniu słuchać, ale wtedy co to ma wspólnego z decyzją podjętą pod wpływem natchnienia Ducha Świętego? Przykład ściemniania wokół przepracowywania sprawy.
M
Magdalena
30 października 2014, 15:01
Smutny chrześcijanin, jak Ewangeliczny młodzieniec, nie ma zamiaru oddać Panu Bogu tego co najcenniejsze…wg Pana Boga najcenniejsi jesteśmy my sami … Oddać siebie Panu Bogu, a poprzez Niego oddać siebie drugiemu człowiekowi, to więcej niż wszystkie pozostałe przykazania …Tak więc można wypełniać przykazania od II do X i być nieszczęśliwym, wtedy gdy dopełnianie ich nie wynika z dwóch przykazań miłości: 1. Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich. 2. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego.
E
Eilinel
30 października 2014, 15:01
Ja też pozdrawiam, a wszystkim poszukującym życzę owocnego rozeznawania w Duchu Świętym:) Trzymajcie się:)
K
KiT
30 października 2014, 14:48
Przeciwnicy próby nowego zmierzenia się z tematem rozwiedzionych i porzuconych, z reguły wszystkich obwiniają o grzech cudzołustwa. A wydaje mi się, że nie jest to takie jednoznaczne przy osobach choćby porzuconych, ale było już na ten temat wiele powiedziane i główni dyskutanci, pozostali przy swoim. Ciekawe jak się sprawa zakończy. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i dziekuję za pouczająca wymianę poglądów
C
cadyk
30 października 2014, 15:51
Z tego co się orientuję to nad problemami poruszanymi na Synodzie przez najbliższy rok bedą dyskutować koscioły lokalne, a po rocznej  dyskusji ponownie   odbędzie się zgromadzenie Synodu, celem podjęcia ostatecznych decyzji. Jak to tej pory żadne decyzje  w kontrowersyjnych sprawach  przez Ojców synodu nie zostały podjęte.
P
Przemek
30 października 2014, 16:20
I nie zostaną. Decyzję podejmie Papież. Abp. Gądecki powiedział że: Ona [dyskusja w polskim Kościele] będzie toczyła się na poziomie Konferencji Episkopatu Polski i na pewno przeniesie się też na uniwersytety, wydziały teologiczne. Ale mam nadzieję, że zejdzie także na poziom diecezji i parafii. I że będą w niej uczestniczyły chrześcijańskie rodziny. Przede wszystkim jednak potrzebna jest gorliwa modlitwa do Ducha Świętego. Trochę mnie to dziwi, że abp. wyraził jedynie nadzieję, że będą w niej uczestniczyły rodziny. Od kogo to zależy bardziej niż od niego. Może ten wątek pozostanie żywy do końca synodu?
30 października 2014, 16:26
"A wydaje mi się, że nie jest to takie jednoznaczne przy osobach choćby porzuconych," To jest jak najbardzij jednoznaczne. Osoba, która jest w zwiazku małzeńskim (sakramnetalnym), a przecież porzucony caly czas pozostaje związany sakramentalnym węzłem małzeńskim, cudozłoży każdym stosunkiem seksualnym z inną osoba niż małzonek (sakramentalny) To nie podlagało i nie podlega calej tej (chorej już jak widac) dyskusji. Dokładnia taka jest wymowa zawarta Ewangelii, więc nie może być niejednoznaczna.  
Andrzej Galica
30 października 2014, 14:25
Dobre pytanie. Czas pokaże czy była to walka z kimś, przeciw komuś, czy poprostu wspólna burza mózgów, wymiana poglądów, perspektyw, optyk na te same zagadnienia, różnych biskupów z przerożnych stron świata. Z przeróżnych stron Kościoła.
P
Przemek
30 października 2014, 13:47
Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wszystko mądre zostało już w tym wątku napisane, a obie strony sporu przedstawiły swoje punkty widzenia nader jasno. Wie ktoś może jak będzie wyglądał ten rok pracy nad dokumentem z synodu w Kościołach lokalnych? Chodzi mi oczywiście o Polskę. Czy Episkopat będzie debatował sam? Zaproszą kogoś? Będzie jawnie jak w Watykanie czy po cichu? Będą jakiś dokument pisać? Głosować go będą? Jest już coś o tym postanowione?
E
Eilinel
30 października 2014, 15:05
Tutaj częściowa odpowiedź na Twoje pytania: http://www.rp.pl/artykul/107684,1153025-Nie-mozemy-naginac-nauki-Kosciola---rozmowa-z-apb--Stanislawem-Gadeckim.html?p=5 Pozdrawiam:)
E
Eilinel
30 października 2014, 15:07
Oj pomyłka. Tutaj jest cały artykuł: http://www.rp.pl/artykul/107684,1153025-Nie-mozemy-naginac-nauki-Kosciola---rozmowa-z-apb--Stanislawem-Gadeckim.html?p=1
30 października 2014, 16:43
Tyle tylko iz nie widze tu dwóch stron sporu.  Jedynei co widać, to wileu poranionych ludzi, któryz nie są w stanie jeszcze sie w pełni nawrocić. Ale to sie na pewneo uda, o ile taka będzie Wasza zgoda.
P
Przemek
30 października 2014, 16:52
nie widze tu dwóch stron sporu http://www.imdb.com/ti<x>tle/tt0125659/?ref_=fn_al_tt_1
N5
Niewiasta 50+
30 października 2014, 13:42
Chrystus chce leczyć przede wszystkim tych którzy zostali opuszczeni. Z nimi chce być w komunii. Ci którzy odeszli i założyli nowe związki, mają "nowe dzieci"  mogą przecież brać udział we Mszy św. w nabożeństwach ale nie moą żyć w  w pełnej sakramentalnej  jedności z Chrystusem co nie znaczy, że Bóg ich nie kocha! Bóg kocha grzeszników ale grzech niewierności sakramentalnemu  małżonkowi  stoi na przeszkodzie pełnej komunii z Chrystusem!  
30 października 2014, 12:58
Eilinel - dzięki za to przypomnienie. Bo po kilkuset postach w dyskusji dochodzę do wniosków, iż po pierwsze mało kto przejmuje się całą Ewangelią, znając i cytując "ulubione" fragmenty. A to młodzieńcu faktycznie ma jeszcze jedno ważne znaczenie dla wierzących, przestrzeganie przykazań to początek, fundament, a nie nieosiągalny cel. I druga sprawa, jak łatwo wielu uważa, iż grzech to nic takiego, ze grzeszą, ale przecież kochają. Większej bzdury nie można sobie wyobrazić. Po pierwsze nie można kochać drugiego człowieka, gdy miłość wprost wynika ze zła, z grzechu zdrady inne miłości, z cudzołóstwa. Po drugie o tej "wielkiej miłości" do Boga, opowiadanej przez żyjących jednocześnie latami w grzechu śmiertelnym to nawet żal dyskutować. Prawda jest przecież oczywista, wybierając dobrowolnie i świadomie wielkie zło (bo takim jest cudzołóstwo) nie kocha się na pewno Boga.
SP
Starsza Pani
30 października 2014, 13:04
"Prawda jest przecież oczywista, wybierając dobrowolnie i świadomie wielkie zło (bo takim jest cudzołóstwo) nie kocha się na pewno Boga." Problem w tym, niewierny Tomaszku, że pan Bóg ich kocha. Jak wszystkich. Skoro tak, to i tobie by wypadało ich nie wyzywać. 
F
fe
30 października 2014, 13:22
fe, nieładnie tak... i to Starsza Pani...
30 października 2014, 13:26
"Problem w tym, niewierny Tomaszku, że pan Bóg ich kocha." Nigdzie tego nie zanegowałem. Neguję jedynie bajki ludzi, którzy w jednym zdaniu pisza iż żyja latami w cudzołóstwie i kochaja przy tym Boga. Aby było jasno, posłuze sie Katechizmem, bo wielu zapomniało już tę naukę z lat dziecięcych. Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem. I zadam banalnie proste pytanie, czy można faktycznie kochać nie majac miłości w sercu?
E
Eilinel
30 października 2014, 13:45
Ośmielę się stanąć w obronie TomaszaL., ponieważ nie napisał niczego, co nie byłoby prawdą i nie było tam żadnej obrazy.Cudzołóstwo zostało nazwane grzechem nie przez TomaszaL., tylko przez naszego Pana. Oczywiście, że Bóg kocha nas wszystkich. Ale proszę się zastanowić, czym jest tak naprawdę nasza miłość do Boga. To nie jest żadne "och" i "ach" i "jak ja Cię Panie kocham". Nasza miłość do Boga wyraża się przez wierność Jego przykazaniom - w żaden inny sposób nie jesteśmy w stanie okazać Mu naszej miłości. Proszę sobie przypomnieć: "Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. 22 Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" 23 Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" (Mt, 7, 21-23).  Wypełnianie woli Boga, to właśnie bezkompromisowa wierność Jego przykazaniom (a w zasadzie szczere próby bycia wiernym - bo wiadomo, że każdy upada). Nie bądźmy tymi, którzy budują dom na piachu, bo potem na Sądzie Ostatecznym możemy się zdziwić. "Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. 25 Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. 26 Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. 27 Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki». (Mt 7, 24-27)
J
Jano
30 października 2014, 12:46
Brawo Panie Piotrze. Pan to potrafi dyskusje rozbudzić. Jakiś taki ma Pan dar, że na ten przysłowiowy kij włożny w mrowisko większość mrówek chce wejść. Uwielbiam patrzeć jak się tak kotłują, szaleją. Pan chyba też lubi - prawda ? Przednia zabawa.
H
hm
30 października 2014, 13:21
yyyy, nie wiem czy można mówić o zabawie, kiedy mowa o dramatach ludzkiego życia...
30 października 2014, 18:40
Jano, życie tym ciekawsze staje się m.in. dzięki temu, gdy dostrzegasz, że każdy człowiek ma swoją rację - na dany moment jego życia.
E
Eilinel
30 października 2014, 12:29
c.d. Tak więc rozwodnicy żyjący w powtórnych związkach, dopuszczający się grzechu cudzołóstwa, w żaden sposób nie mogą być dopuszczeni do Komunii św. Muszą niestety odejść zasmuceni. „Zasmuceni” pewnie są także zwolennicy tzw. „kościoła otwartego”, którzy tak wiele oczekiwali od zakończonego synodu, że Kościół pójdzie „przestronna drogą”. Niestety przeliczyli się. Duch Boży wieje kędy chce i jak chce. Przemawia ustami nie arytmetycznej większości, ale ustami garstki sprawiedliwych. Dziś też przemawia przez usta tych hierarchów, którzy nie idą z duchem czasu, nie szukają „przestronnej drogi” i mają odwagę powiedzieć non possumus.
S
senior
30 października 2014, 20:45
Wszystko prawda. Tylko za kilka lat kościoły w Polsce   będą kompletnie puste.  Teraz  systematycznie na niedzielne  i świąteczne Msze Święte uczęszcza   około 30% Polaków.  Z tego  nie więcej niż 1/3 aktywnie  uczestniczy we Mszy. Stosunek rozwodów do zawartych małżeństw jest  przerażąjacy i rośnie z roku na rok w postępie geometrycznym. Czy wszyscy uczęszczajacy  w niedzielnych Mszach  Św.  żyjący w związkach sakramentalych to  "święci katolicy", którzy nigdy nie zdradzili swoich małżonków, nie dokonali aborcji, nie są za in vitro, czy eutanazją. Oni  w Kościele mają szansę na miłosierdzie. Ci żyjący w tzw. zwiazkach niesakramentalnych, jeśli w ogóle mają odwagę iść do Kościoła, ponieważ  pierwsza rozmowa  z proboszczem w sprawie ochrzszczenia dziecka ustawia ich na całe życie,   mogą jedynie jak celnik modlić się pokornie w jakimś zaułku kościoła i płakać.Czy  ktoś będący bardziej święty od papieża jest w stanie zrozumieć dramat tych ludzi? Nie wszyscy ludzie żyjący w zwiazkach niesakramentalych są gorsi od prawdziwych katolików. Każdy związewk niesakramentalny  katolików to ogromna tragedia ludzi, każda inna.  Ile  małżonków żyjących w związakach niesakramentalych systematycznie uczęszcza na Msze Święte?  Czy odsetek ten znacznie różni się od  tych żyjących w związkach sakramentalnych.Czy kapłan, który  odmawia chrztu dziecka  poczętego w związku niesakramentalnym powinien nadal być kapłanem?  Czy kapłan mający kochanki i dzieci i codziennie odprawiajacy Eucharystię nie jest większym grzesznikiem niż osoby żyjący w związku niesakramentalnym?  Życie nie jest takie proste jak uważają ortodoksyjni katolicy. Szczęść Boże wszystkim, szczególnie tym odrzuconym przez Kościół.
E
Eilinel
30 października 2014, 12:28
Tak właśnie jest z grzechem cudzołóstwa (który jest przecież grzechem śmiertelnym), który kładzie się cieniem, przesłania całe dobro, które człowiek stara się spełniać. Musimy bowiem pamiętać, że tracąc łaskę uświęcającą przez grzech śmiertelny, równocześnie traci człowiek zasługę zyskaną przez nadprzyrodzone uczynki. A gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił (Ez 18, 24). Wśród skut­ków grze­chu śmier­tel­nego jest utrata cnót wla­nych i darów Ducha świę­tego. Pozo­staje w grzesz­niku tylko cnota wiary i nadziei, lecz akty tych cnót bez łaski uświę­ca­ją­cej nie posia­dają nale­ży­tego skie­ro­wa­nia do celu osta­tecz­nego. Grzech śmiertelny powo­duje utratę wszyst­kich zasług, które czło­wiek zdo­był za pośred­nic­twem dobrych uczyn­ków, tam bowiem, gdzie brak jest łaski uświę­ca­ją­cej, czyli zasady życia nad­na­tu­ral­nego, zasługi są bez zna­cze­nia. Według nauki Kościoła zasługi te z miło­sier­dzia Bożego odży­wają, gdy czło­wiek odzy­skuje łaskę uświęcającą, czyli uzyskując sakramentalne rozgrzeszenie. Takiego jednak cudzołożnik pozostający w grzechu i nie chcący z niego zrezygnować otrzymać nie może.
P
Przemek
30 października 2014, 12:57
dzisiaj
E
Eilinel
30 października 2014, 12:26
c.d. No dobrze, ale jakby nie było żyją w cudzołóstwie. Złamali, zdeptali złożoną przed Bogiem i Kościołem przysięgę  małżeńską, nie dochowali wierności, odeszli od swoich sakramentalnych małżonków, często porzucili także dzieci. Na taką argumentację podnosi się wrzawa: Oj tam, od razu cudzołóstwo, oni się kochają! Nie można ich za to potępiać. Kościół powinien iść z duchem czasu. Cóż znaczy ten jeden grzech?! A jednak Chrystus nie idzie z duchem czasu. Nie zatrzymuje młodzieńca, nawet nie stara się z nim rozmawiać, wyjaśniać. On wie jaki ten jeden grzech (nadmierne przywiązanie do bogactw) ma ciężar. Nie zatrzymuje go. Pozwala mu odejść, aby być może w samotności przemyślał swoją postawę, zweryfikował, zrozumiał swój błąd, nawrócił się. Chrystus szanuje jego wolność i jego wybór. I choć z pewnością smutnym był nie tylko ten człowiek, ale i sam Chrystus, to jednak Ten nie zmienia swojego nauczania: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24). Czasami tym krzyżem jest właśnie dochowanie wierności małżonkowi, który porzucił, zostawił z dziećmi. To jest czasami wielkie brzemię, jednak nie jest to ciężar ponad ludzkie siły, którego nie dałoby się unieść. Świadczą o tym setki, a może i tysiące porzuconych, którzy dochowali wierności, nie złamali ślubów, ofiarnie oddali się wychowaniu swoich dzieci i nie szukali łatwej drogi, gdyż szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! (Mt 7,13-14).
E
Eilinel
30 października 2014, 12:25
c.d. Jaka jest postawa Jezusa? Przychodzi do niego człowiek, który pomimo młodego wieku (kiedy, jak niektórzy twierdzą trzeba się wyszumieć) może się pochwalić tym, że wiernie zachowuje wszystkie przykazania. Ma jednak pewien problem. Jest nadmiernie przywiązany do swoich bogactw. Być może Chrystus karząc mu sprzedać wszystko, co ma i rozdać ubogim chciał wystawić go na próbę? Może to był egzamin z miłości, którego jednak ten człowiek nie zdał. I dlatego odchodzi zasmucony. Co w tej sytuacji robi Jezus? Czy biegnie za nim, zatrzymuje go? Czy mówi mu: poczekaj, porozmawiajmy, można dla ciebie zrobić jakiś wyjątek. Przecież jesteś porządnym i uczciwym człowiekiem. Może jak pójdziesz za Mną z czasem zrozumiesz, że nie można być tak przywiązanym do bogactwa, bo ono może przeszkadzać w osiągnięciu Królestwa Bożego. Nic z tych rzeczy! Chrystus jest radykalny. Nie zatrzymuje młodzieńca. Pozwala mu odejść. Nie robi dla niego żadnego wyjątku. A do swoich zdumionych uczniów mówi: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». Sytuacja ta przypomina postawę osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach. Niektórzy zwolennicy dopuszczenia tych osób do Komunii św. argumentują: przecież to są porządni ludzie, którzy zostali skrzywdzeni, często porzuceni przez swoich sakramentalnych małżonków, oni tylko chcieli ułożyć sobie życie, zapewnić bezpieczeństwo swoim dzieciom, zaznać prawdziwej miłości. W nowym związku naprawdę starają się żyć uczciwie, dobrze wychowywać swoje dzieci. Żyją niejednokrotnie lepiej niż inni katolicy pozostający w sakramentalnych związkach itd.
E
Eilinel
30 października 2014, 12:24
Przeczytajcie. Naprawdę warto! I odszedł zasmucony - dk. Jacek Pawłowicz Ewangelista św. Marek opisał dość dziwne zdarzenie, które wywołało zdumienie nawet wśród uczniów Jezusa: Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (MK 10,17-22). Co prawda przywołana perykopa dotyczy przywiązania tego człowieka do bogactw, ale ja chciałbym ją rozważyć w kontekście zakończonego synodu nt. rodziny, a właściwie to całej medialnej wrzawy jaka się wokół niego wytworzyła i rozbudzonych nadziei niektórych, że Kościół zmieni swoje nauczanie nt. rozwodników żyjących w powtórnych związkach.
P
Przemek
30 października 2014, 13:04
A ja mam wrażenie, że ta perykopa nie jest do tych co grzeszą. Raczej do tych co nie grzeszą, jak młodzieniec. I trąbią w tym wątku jak to przestrzegają wszystkiego co zakazane w prawie. Cudzołożnicy jeszcze nie są na tym etapie.
E
Eilinel
30 października 2014, 13:33
Młodzieniec w tej przypowieści był porządnym człowiekiem, ale nie był w stanie poświęcić wszystkiego dla Chrystusa, dlatego odszedł zasmucony. Były sprawy dla niego ważniejsze, z których nie chciał zrezygnować. Zauważ, że pytanie brzmiało: "co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne". Odpowiedź Jezusa nie pzostawiła wątpliwości, jak wiele trzeba z siebie dać, żeby to życie wieczne osiągnąć. Tu nie ma odwołania do ludzi bezgrzesznych, bo każdy jest grzeszny. Chrystus chciał pokazać, że aby osiągnąć życie wieczne, trzeba się "zaprzeć samego siebie", porzucić przywiązanie do rzeczy ziemskich, a takimi mogą być bogactwo, miłość ziemska do partnera. Rozwodnik też często nie potrafi z tego zrezygnować i pójść za Chrystusem, rezygnując z grzechu. Jezus mówi: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. 38 Kto nie bierze swego krzyża19, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. 39 Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Pan Jezus chce abyśmy wszyscy (także rozwodnicy) w tych sytuacjach złych, sytuacjach grzechu, w które - nie oszukujmy się - wplątaliśmy się sami swoimi złymi decyzjami - oddali się Jemu całkowicie, a nie szukali półśrodków i fałszywych rozwiązań, żeby jakoś się do nieba wcisnąć.
31 października 2014, 18:28
"Zaprzeć się samego siebie" to powiedzieć "nie" sobie samemu. To porzucić wszelkie przywiązanie - tak do rzeczy ziemskich i ludzi, jak i do wszelkiego nabytego w trakcie tego życia wyobrażenia o sobie samym. Po to, by przypomnieć sobie Kim jestem naprawdę. Kto jest przywiązany do czegoś, doznaje tego straty. Kto akceptuje wszystko (a więc i śmierć), akceptuje życie. Kto jest miłością, żyje wiecznie.
N
non
30 października 2014, 07:14
Chyba Żyłka z pychy peknie - tyle komentarzy (co prawda wiekszośc bardzo negatywna w stosunku do autora) dla nieprofesjonalnego amatora wobec tematóa Synodu manipulującego informacjami (aby pasowało z linią deonu) a wywiad abp Gądeckiego, przewodniczącego KEP jakby nie istniał. Żałosne Ale coż robić - deon mąci - trzeba komentarzami ciągle protestować
30 października 2014, 10:15
No...Bogu dzięki, że prostujecie wszyscy komentarzami! Jakbym to wszystko czytał, to byłbym faktycznie tak "naprostowany", że chyba odechciałoby mi się wierzyć.
S
strada
30 października 2014, 11:02
Przecież większość komentarzy jest Twoja. To Ty tu bijesz pianę. 
A
and
30 października 2014, 13:27
Takie komentarze jak Twoje, pełne jadu i złośliwości raczej dobru się nie przysłużą, chyba to rozumiesz?
GN
gość nieproszony
30 października 2014, 21:23
Stanowisko Abp. Gądeckiego to stanowisko jednej strony Kościoła , a nie całego Synodu i Ojca Świetego.   Bardzo ważne, ale nie jedyne !!!!!!! Bądźmy uczciwi w ocenie,a nie manipulujmy faktami. Większość uczestników Synodu miała jednak  odmiene zdanie i o tym jest m.in. powyższy artykuł. Synod nadal trwa  i nic w tej kwestii ani Synod, ani Ojcieć Świety nie podjęli. Proszę czytać ze zroizumieniem. Szczęść Boże.
&
<...>
30 października 2014, 01:26
@ KiT "człowieka BÓG powołał by żył miłością a nie cierpiał, choć różne są nasze losy". Jakie by Twoje losy nie były ludzkie cierpienie jest nieodłączne od miłości. I aby wiedzieć czym jest miłość - nie może być nigdy odłączona od prawdy. Taki jest przekaz Ewangelii i takie życie Jezusa Chrystusa. Inaczej pogubimy się w pustych słowach, pragnieniach, w "łatwym" życiu"... Wola Boga ma się spełniać, a nie nasza - a to kosztuje o wiele więcej niż ciepła woda z kranu. Nie mów "trudno", tylko podążaj za Chrystusem, stań się chrześcijaninem.
K
KiT
30 października 2014, 07:04
Czyli co nie jestem chrześcijaninem? Bo co, uważam, że powołaniem człowiek jet godne i szczęśliwe życie? Łatwe? - jest zbyt wiele problemów na tym świecie. Co do woli BOGA. Ja nie wiem jaka jest, poszukuję jej, ale czy Ty wiesz? Myślę, że kościół z czasem zmieni choć trochę postawę w stosunku do małżeństwa, rozwiedzionych, niesakramentalnych itd. Dlaczego tak myślę? Bo mnóstwo ludzi żyje w związkach niesakramentalnych, nie mają siły by żyć w samotności a powrót do starego związku jest niemożliwy. Takich osób jest bardzo dużo - niestety. U naszych braci prawosławnych czy innych chrześcijan, jest ta sama EWANGELIA i TEN sam JEZUS i BÓG, a inaczej rozumieja oni pewne sformuowania i o ile wiem, pod pewnymi warunkami bardziej lub niej rygorytycznymi mogą ułożyć sobie życie zgodnie z dokryną i w pełni uczestniczyć w sakramentach. KK bywa bardzo surowy dla ludzi, ale to się bardzo zmienia. Byłem aktywnym chrześcijaninem i wiem jak inaczej patrzy się na pewne sprawy w Odnowie w Duchu Świętym lub jak Ewangelizują choćby Jezuici. Ewangelia jest ta sama, prawdy wiary też, dekalog, Msza Św. - wszystko, różnica jest w zasadzie jedna, a mianowicie, wcześniej Boga się bardziej bałem niż Kochałem, a teraz jest na odwrót. 
&
<...>
30 października 2014, 09:33
To Bóg ma Ciebie przemieniać, nie Ty Boga. Nie wyszukuj wygodnych dla Ciebie rozwiązań - to nie sklep. Spójrz jak żył Chrystus i staraj się Go naśladować, wtedy będziesz chrześcijaninem. Nie wcześniej... Teraz jeśli starczy Ci dobrej woli jesteś człowiekiem poszukującym. Istnieje tylko Jeden, Święty , Powszechny i Apostolski Kościół.
P
Przemek
30 października 2014, 10:13
To się KiT dowiedziałeś od pana/pani ~ że nie jesteś członkiem Kościoła. Bo skoro nie jesteś chrześcijaninem, to w Kościele też nie jesteś. Dla pana / pani ~ nie ma znaczenia, że zostałeś ochrzczony i masz w ten sposób udział w śmierci, zmartwychwstaniu i chwale Chrystusa. To że kochasz, też nie ma znaczenia. Pan / pani ~ wie lepiej kto jest chrześcijaninem. Gdybym [...] a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący [...] byłbym niczym [...] nic bym nie zyskał. [...] Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość. Amen
30 października 2014, 10:48
Jest to dość popularne niestety czy tutaj, czy w ogóle w Kościele, tzn. przypinanie ludziom łatek według swoich wyobrażeń i mówienie kto jest jeszcze chrześcijaninem, a kto już nie. Następnym krokiem jest nawoływanie do nawrócenia oczywiście każdego na około poza sobą.
.W
...ciągle w drodze...
30 października 2014, 11:33
"...Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą." Naprawdę nie wszystko jedno co rozumie się pod słowem "miłość".
P
Przemek
30 października 2014, 11:49
Ależ tak, masz rację. Ja nie mówię, że moja miłość, miłość rozwodników, małżonków, kogokolwiek, że jest idealna. Na pewno nie jest. Ale mógłbym wytłuścić ine kawałki hymnu, które ta miłość realizuje. Ja odnoszę wrażenie, że jest tu wiele osób, które uważają, że w życiu najważniejsze jest nie grzeszyć, a już szczególnie przeciw szóstemu przykazaniu. Ja nie sądzę aby to było najważniejsze przesłanie Ewanglii.
K
KiT
30 października 2014, 12:37
Skąd wiesz komu bliżej do Chrystusa? KK jest jak ludzie, bo ludzie go budują, resztę sobie dopowiedz, a co do zmieniania BOGA, chyba kpisz. Jak możesz insynuować że chcę zmieniać BOGA czy przykazania? 
30 października 2014, 19:05
Znaczy jak sobie Pan nie pociupcia, to nie będzie Pan miał miłości?!? Kurde - z tego, co wiemy to Jezus sobie nie ciupciał, więc kurde miłości nie miał kłamczuch paskudny!!!
K
KiT
29 października 2014, 23:22
Wielu pisze tu o literalnym traktowaniu przykazań i o tym, że rozwiedzieni i opuszczeni są pyszni i chcą zmieniać ewangelię. Może mają rację ale może nie? Wierzę jednakże, że Ewangelia i Przykazania są drogowskazami, są po to by znależć drogę jak miłować Boga i Bliźniego i że człowieka BÓG powołał by żył miłością a nie cierpiał, choć różne są nasze losy. Ja oczywiście uznaję co mówi KK i jeśli nie zmieni zdania, trudno. Wtedy nadal będę żył w niesakramentalnym związku i nie będęprzyjmował Komuni jak wielu wiernych. Nie boję się tego, że robię źle, bo nikogo nie krzywdzę. Kilka razy otrzymałem mocne wsparcie od BOGA, że mnie Kocha takim jakim jestem i że jest obecny przy mnie. EWANGELIA jest ponadczasowa. Jej nie ma co zmieniać, ale różnie można ją czytać. Z pewnością nie dosłownie, bo BÓG okaże się straszny, a sądzę że jest OJCEM MIŁOSIERNYM. Co byśmy nie uczynili, zbawienie jest łaską a nie nagrodą. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Myślę, że Franciszek chce wyjść z pomocą do poturbowanych życiowo, ale jak widać, nie będzie mu łatwo. Nie ma tu nic z herezji ani zmainy ewangelii ani też zmainy statusu Sakramentu Małżeństwa. Może ta dyskusja zmieni nas choć trochę i sprawi, że będziemy bardziej znośni dla siebie.
30 października 2014, 05:26
Jeśli miłosierny ojciec obserwując zasmucone dziecko zarażone Ebolą oglądające z izolatki inne dzieci bawiące się swobodnie na placu zabaw pomyśli: 'szkoda mi tego dziecka, wypuszczę je, niech się pobawi z innymi, żeby się lepiej poczuło' i jak pomyśli tak zrobi, to nie postępuje miłosiernie, tylko zwyczajnie głupio. Stosowanie plytko rozumianego miłosierdzia bez zastanowienia gdzie popadnie nie jest zwiększeniem ilości miłosierdzia, a zwiększeniem ilości głupoty.
P
Przemek
30 października 2014, 08:07
Ten przykład jest absurdalny bo sprowadze Bożę Miłosierdzie do absurdu. Wiadomo że tak nie jest, więc po co to udowadniać. Realny przykład jest taki. Mąż - ślubny, sakramentalny, przykładny. Pije rzadko, bije sporadycznie, może nawet nogdy ale z rękami do żony czy dzieci zdarza mu się startować. Kocha bo pracuje, do domu wraca poczytać internet, zjeść obiad i obejrzeć tv. Dziećmi się zajmuje rzadko, bo to raczej rola kobiety. Sumienie mu niczego wielkiego nie wyrzuca, więc Komunia w każde święta. Wtedy się nawraca i przez tydzień modli się codziennie. I jest drugi mąż - nie mąż, bo niesakramentalny. Codziennie wstaje z decyzją, żeby tego dnia kochać. Może nie cały świat, ale przynajmniej tych najbliższych. Wie jakie są konsekwencje braku takiej codziennej decyzji. Już to raz przeżył. Drugi raz nie chce. Zrobi śniadanie dzieciom i kawę żonie przed wyjściem do pracy. Da z siebie więcej w robocie, może dostanie podwyżkę lub premię. Wieczorem pozmywa, opowie jak minął jego dzień, zapyta co w domu. Co miesiąc zabierze żonę na randkę, dzieciaki na wycieczkę. NIECH ZARAŻA!!!
.W
...ciągle w drodze...
30 października 2014, 09:18
Bóg, właśnie z wielkiej miłości do człowieka, zostawił mu swoje prawo, żeby żyjąc zgodnie z nim nie krzywdził siebie i innych.  Rozwód jest raną, krzywdą na innych, a jak często okazuje się po latach - także na sobie. Rozwód krzywdzi wiele osób i stanowi zły przykład, bo rozwody są "zakaźne" (skoro tamten się rozwiódł i dobrze mu z tym, to ja także spróbuję). Dziesięciolatka porzucona przez ojca mówi do matki: "mamo, przecież ty i tata po ślubie staliście się jednym ciałem - czy teraz jest cię tylko pół?" - czy uda się mojej córce, jej rodzeństwu i innym porzuconym dzieciom zachować te wiarę w małżeństwo i w przyszłości stworzyć trwałe małżeństwo? Będzie trudno, skoro coraz wiecej głosów dookoła przekonuje, że tata ma prawo szukać szczęścia poza własną rodziną "bo Bóg chce, by był szczęśliwy".  
30 października 2014, 09:51
Ja nie pisałem o Bożym Miłosierdziu, a o tym jak niepoważne bywają ludzkie wyobrażenia miłosierdzia, które przez pychę bywają Bogu przypisywane, niekoniecznie w pełni świadomie.
P
Przemek
30 października 2014, 10:25
Synod i ta dyskusja tutaj nie jest o tym czy rozwód, pozostawienie małżonka jest grzechem czy nie. Jest grzechem! Chyba nikt tutaj tego nie neguje. Dyskusja na synodzie toczy się wokół tego, czy aby na pewno zasady na jakich ten grzech jest dziś przez Kościół (nie)odpuszczany są zgodne z Bożą wolą. Bóg jest zawsze po stronie Twojego męża, nigdy przeciw niemu. Tak samo jak zawsze jest po Twojej stronie i nigdy przeciw Tobie. On kocha i chce przbaczyć pomimo grzechu a nie dzięki zasługom! Oboje Was i wszystkie inne swoje dzieci kocha najbardziej. Ja wierzę, że kocha bardziej niż dziś tą miłość daje odczuć Kościół.
.W
...ciągle w drodze...
30 października 2014, 10:48
Czy podlega dyskusji to, że warunkiem odpuszczenia grzechu jest odrzucenie go (zaniechanie trwania w grzechu)? Wiem, że Bóg kocha i mnie i mojego męża i wiem też, że swoją niewiernością oboje bardzo Go ranimy - szkoda, że mój mąż i inni porzucający rodzinę małżonkowie tego nie rozumieją.
1 listopada 2014, 00:09
Piotrze, ludzie jak kochają, to robią to prawdziwie. Nie kierują się pychą a miłością. Tak samo Bóg - kocha prawdziwe.
1 listopada 2014, 13:40
Skąd Pani wie, że ludzie w ogóle kochają? (to oczywiście prowokacja) Czy Pani aby nie deifikuje pewnych zwykłych procesów fizjologicznych z podnoszeniem poziomu endorfin w roli głównej? Nie jestem aż tak radykalny, żeby twierdzić, że ów proces z miłością nic wspólnego nie ma, ale nie rozumiem dlaczego owa okolica ma być spod kontroli zdrowego rozsądku wyłączona i ma być apriori obdarzana jakimś immunitetem apriorycznie domniemywanej wspaniałości, szlachetności, świętości i jakiejś rzekomej bliskości do Boga? Moim zdaniem miłość ta bliska Bożej ma dużo więcej wspólnego z szacunkiem, przyjaźnią i lojalnością, aniżeli czułostkowością i zmiana retoryki na eksponująca czułostkowości nie jest niczym uzasadniona.
1 listopada 2014, 18:59
Uda się. :) Swoją postawą miłości i akceptacji wobec decyzji innych ludzi (w tym, a może przede wszystkim właśnie męża, który odszedł ale JEST i zawsze też będzie ojcem Waszych dzieci), pokażesz dzieciom co to znaczy Prawdziwa Miłość i jak ją pielęgnować w sobie.
1 listopada 2014, 19:14
Całkowicie się z Tobą zgadzam, Piotrze. Czysta miłość czyli ta bliska Bożej może oczywiście stawać się taka sama jak ta Boża - od Niego pochodzi, Nim się staje. Szacunek, Przyjaźń, Lojalność - wszystko się w niej zawiera. Pytanie skąd wiem, że ludie w ogóle kochają jest dobrze zadane, nie nazwałabym go prowokacyjnym. Wiem, bo kocham. A to wystarczy.
1 listopada 2014, 20:54
Spróbuję trochę wyczyścić 'przedpole'. Miłość oczywiście istnieje. I to ta ludzka i to ta Boża. Z jakiegoś powodu spodobało się Bogu, żebyśmy nie mogli czytać nawzajem w swoich myślach (ani w myślach Boga), tylko byli skazani na bardzo ułomne komunikowanie się o pojęciach poprzez język, zatem kiedy ktokolwiek mówi 'miłość' mówi de facto mówi 'to coś, co w mojej świadomości okreslam mianem miłości'. Tu rodzą się dwie drogi: albo zrozumienia potrzeby uniwersalizacji pojęć, aby dążyć (asymptotycznie) do ideału komunikowania się wzajemnie zrozumiałego, ta droga wymaga konieczności uzgadniania pojęć, albo druga droga - z kapelusza aplikowanego domniemania, że pojęcia są wzajemnie zrozumiałe same przez się. Odrzucam drogą drugą, ponieważ nie ma przesłanek, iż Bóg obdarzył nas darem rozumienia tej samej treści pod tymi samymi etykietkami, natomiast nie ma problemów z dostarczeniem przykładów na rzecz tezy przeciwnej. Caly czas krążę więc wokół uzgodnienia jaka treść kryje się pod etykietką 'miłość'. Ponadto za karykaturalne uznaję ekstrapolowanie tożsamości etykietek (miłość luszka, a szczególnie płciowa i Miłość Boża).
1 listopada 2014, 22:21
Hm, zabawne :) Obie drogi są właściwe. Jedna wynikająca z potrzeby ludzi i druga podana przez Boga "na tacy". Pierwszą widzę Piotrze, znasz dobrze, więc również nie dostarczam przykładów. Oswojmy zatem drugą. Piszesz "nie ma przesłanek, iż Bóg obdarzył nas darem rozumienia tej samej treści pod tymi samymi etykietkami". Bóg dał nam wszystko, Piotrze. Dał nam wiedzę, talent, stwarza możliwości rozwoju... To właśnie, że ubieramy w pojęcia pewne rzeczy, prowadzi nas do różnorodności ich interpretacji. Jednak mamy podarowane też uczucia, które tych pojęć nie wymagają nazywania. Mamy też podarowaną intuicję, która jest naszym wyraźnym drogowskazem. I mamy drugiego człowieka, który jest obrazem nas samych. To, co w nim widzimy, jest w nas. To, czego w nim nie widzimy, nie ma w nas. W ten sposób komunikowanie się z człowiekiem staje się podanym  nam bezpośrednio dostępem do Źródła.
K
KiT
9 listopada 2014, 14:32
Więc ta matka, za karę, że odszedł od niej mąż teraz musi zostać zakonnicą albo samotnie wychowywać dzieciaki. Oczywiście wspaniali wierni katolicy - kto nie pomoże to świętokradca - będą codziennie jej pomagali, robili zakupy i utrzymywali i wspierali tą rodzinę rodzinę a proboszcz będzie dbał o ich samochód i wakacje dla dzieci, zapłaci za studia a w końcu poprowadzi dzieci do ołtarza i kupi mieszkanie na dobry start
.W
...ciągle w drodze...
10 listopada 2014, 11:12
A kto tu mówi o karze? Czy nie można żyć szcześliwie bez małżonka, lub w oczekiwaniu na jego powrót? Otóż oświadczam: można! To zazwyczaj dużo trudniejsze życie, często jednak także dużo bogatsze i ciekawsze. Bogatsze właśnie w to, z czego tak się naśmiewasz - w przejawy ludzkiej życzliwości, w których z kolei widoczne są przejawy Bożej łaski. Niekiedy czuję się aż ponad miarę rozpieszczana przez Boga i ludzi. Najciemniejszą stroną tej sytuacji jest właśnie to, co wynika z grzechu niewierności, z porzucenia - to ból dzieci i ich zranienie. Z tym poradzić sobie jest rzeczywiście najtrudniej. Tu także wspomniani przez Ciebie "wspaniali wierni katolicy" i duszpasterze odgrywają wielką rolę, dając dowody akceptacji i wzmacniając poczucie własnej wartości, zrujnowane przez ojca, któremu - jak każe wierzyć świat - wolno szukać szczęścia. Na zakończenie: szkoda mi ludzi, którzy w upatrują roli rodzica w dbaniu o samochód, wakacje, studia czy mieszkanie dla dzieci, nie dostrzegając znaczenia spraw fundamentalnych. 
P
porzuconyai
29 października 2014, 21:57
Kościół jest wrażliwy tylko na cudzołozników, a nie dostrzega beznadziejnego cierpienia porzuconych. Od synodu posypała się masa artykułów na deonie wyłącznie o tych, w nowych związkach. O porzuconych frajerach - cisza.
J
ja
29 października 2014, 22:10
Status porzuconego (porzuconej) jak do tej pory  wg mojej opini jest taki sam, jak tego kto porzucił. Mimo iż porzucony przez lata walczył o ocalenie swojego związku sakramentalnego, jego ocena, jego status  po utworzeniu  nowego niesakramantalnego zwiazku z osobą wolną (kawalerem, panną) jest taki sam   jak osoby porzucającej go i tworzącej  związek niesakramentalny  z drugą osobą porzucajacą. Czy wszystko jest takie proste?
P
Przemek
29 października 2014, 22:11
Jak to nie dostrzega? W Warszawie jest jedno duszpasterstwo dla nas, spotkania co drugi czwartek. Jeszcze nie byłem, ale mam w planach ;-) Ale tak już bardziej serio powiem Ci, że ja bym chciał szybszego wyjaśnienia kwestii "rozwodników" i przyspieszenia procedur orzekania nieważności małżeństwa niż jakiejś specjalnej opieki duszpasterskiej. Nie nazwałbym też beznadziejnymi swoich cierpień, ale to już sprawa indywidualna.
P
Przemek
29 października 2014, 22:16
Nie jest proste. że cię nie opuszczę jest na końcu przysięgi małżeńskiej. Zaczyna się od ślubuję Ci miłość. Imho od złamania tego ślubu sprawa się zaczyna. Porzucenie jest często tylko konsekwencją. Walka o uratowanie malżeństwa jest chlubna, ale porzucający wcale nie musi być bardziej winny od porzuconego.
J
ja
29 października 2014, 22:22
Jeśli porzucony faktycznie jest bez winy?
P
Przemek
29 października 2014, 23:38
To jest ciekawe pytanie. Mamy już świętych (błogosławionych?) małżonków, ale święty porzucony małżonek chyba się w historii KK jeszcze nie trafił. Jeśli się mylę, to liczę, że mnie ktoś poprawi. Zastanawiam się też, o czym to świadczy. Nie było takich? Czy może Kościół traktował ich inaczej niż dziś? Może niesłusznie? Może dobrze, że dyskutował o tym (jeśli dyskutował) i zmienił ocenę tych ludzi?
.W
...ciągle w drodze...
30 października 2014, 08:55
Dla porzuconego ten stan to Krzyż - pociecha dla wierzącego - znak cierpienia, ale i zapowiedź zwycięstwa. Szukać sprawiedliwości na ziemi - to tylko ludzkie prawo.
1 listopada 2014, 20:58
Czyli nie dość, że w ogóle ma być, to jeszcze ma być szybko - może najlepiej na darmowy telefon 0-800 ROZWÓD z darmową dostawą do domu? I oczywiście to nie jest postawa roszczeniowa - prawda?
K
kiT
9 listopada 2014, 14:37
wystarczy by był nie trudniejszy niż ślub :-) 
N
n
29 października 2014, 20:41
"Gdybym uwierzył w relacje konserwatywnych katolickich portali i nie poszukał dokładniejszej informacji w innych źródłach, to pewnie nigdy bym się nie dowiedział o kilku niezwykle ważnych detalach, które mają fundamentalne znaczenie dla osób próbujących zrozumieć, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach w Watykanie". 1. Sugerowana jest tutaj dominacja narracji "konserwatywnych katolickich portali" - co nie jest prawdą. Autor był dopiero zmuszony poszukiwać innej i dokładniejszej informacji w innych źródłach narracji - jakich ? 2. Dopiero w wyniku tego poszukiwania autor uznał, że znalezione detale (szczegóły) - podane przez niego w przykładach - mają fundamentalne znaczenie, czyli takie które w sposób radykalny i zasadniczy zmieniają obraz tego synodu jako całości podawany na "konserwatywnych katolickich portalach"  - generalizujący wniosek bez podania źródeł tych zaniechań 3. Bardzo dobrze, że autor uznał obecnie znane powszechnie fakty dotyczące synodu, jednak sposób w jaki to przedstawił, jak i wnioski jakie z tych faktów wyprowadza (relatywizowanie emocjami nauki Kk) może wskazywać, że głównym celem tego artykułu jest dyskredytowanie nie tyle nawet "konserwatywnych katolickich portali", co samego Kk i tworzenie narracji rozbijającej Kościól w Polsce.
G
gość
29 października 2014, 21:36
Czy w artykule są kłamstwa i matactwa?
X
x
29 października 2014, 23:57
Tak, kłamliwie sugerowana jest tutaj dominacja narracji "konserwatywnych katolickich portali" w przestrzeni publicznej - co nie jest prawdą. Kłamliwie przedstawiony jest brak przykładów ("szczegółów") autora tekstu w narracji "konserwatywnych katolickich portali", co ma jego zdaniem powodować fundamentalną zmianę widzenia całości synodu, co również nie jest prawdą. A jeśli tak jest, to trzeba to udowodnić. Kłamliwe są konfrontacyjne względem nauczania Kk wnioski autora wyprowadzane z subiektywnych emocji (relatywizm), a w tym kłamliwe jest sugerowanie, że nauczanie Kk jest przejawem tylko konserwatywnych katolików, a nie całego Kk.  
P
Przemek
30 października 2014, 08:34
kłamliwe jest sugerowanie, że nauczanie Kk jest przejawem tylko konserwatywnych katolików, a nie całego Kk. Wyniki głosowań na Synodzie wskazują, że nauczanie KK w zakresie warunków udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym wymaga zmiany w opinii znacznej (104:74) większości ojców synodalnych. Czyli w praktyce znacznej większości kościołów lokalnych.
G
gosc
29 października 2014, 15:48
Odpowiedź jest prosta. Nie ma do czego sie odnosić bo Żyłka to najemnik dysydentów grupki deonowych jezuitów i z góry wiadomo co napisze. A pisze na wszelkie tematy na których, jak nawet laik widzi, zna się kiepsko a poza tym manipuluje prawie zawsze informacjami. Robi to raczej dla kasy bo chyba nie jest aż tak zaślepiony pychą żeby realnie nie umieć oceniac swojej wiedzy i kompetencji. Jest zawodowym najemnym dysydentem i ... tyle. Kto chce naprawdę wiedzieć szuka z KEP, RV i kardynałów ibiskupów czy świeckich autorytetów i ekspertów danej dziedziny
C
ciakawy
29 października 2014, 16:06
W którym konkretnie meijscu  ten artykuł jest zmanipukowany>
G
go
29 października 2014, 16:06
Hm, nie bardzo rozumiem skąd te nieładne wycieczki osobiste. Z Ewangelią to one chyba nie mają wiele wspólnego? Jeśli są jakieś fakty, które kompromitowałyby np. Piotra Żyłkę, to proszę je ujawnić. Ja mam dla niego szacunek, mimo że czasem nie do końca się z nim zgadzam, nie znam go, ale jest moim bratem w Chrystusie. I tyle.
C
cadyk
29 października 2014, 16:15
Kim ty "gościu" jesteś, że tak zawsze plujesz na  redaktora Żyłkę?  Wskaż  w tym artykule manipulacje autora i  błędy merytoryczne. Czy potrafisz "gościu" przeczytać kilka zdań ze zrozumieniem tekstu? Poza  "chrześcijańskimi" atakami ad personam nie stać Cię na nic  wiecej.
G
gosc
29 października 2014, 18:02
Gdbys poczytał z wymienonych wiarygodnych źródeł na tematy poruszane przez Synod i porównał z pouczaniem Żyłki - to od razu widać. Samemu trzeba sięgać do źródeł wiarygodnych informacji a nie czytać co upisze i wybierze z informacji co pasuje z opcją deonu - dysydencką. (manipulacja). a ileż było cytatów z wiarygodnych wypowiedzi osób biorących udział w Synodzie na tematy na deonie - ale Żyłka idzie w zaprte i przez najbliższy rok będzie z tego żył. kasy mu pewnie nie braknie skoro tyle komentarzy - dobrze że głównie krytyczne bo coraz słabiej sie ludzie nabierają
G
gosc
29 października 2014, 18:07
Gdy myślę o tych dwóch tygodniach synodalnych, chciałbym zwrócić uwagę na trzystopniowość, która towarzyszyła temu, podobnie jak innym synodom. (…) Wywiad z ks. abp. Stanisławem Gądeckim. TO JEST WIARYGODNE ŹRÓDŁO a nie Żyłka - brat Żyłka publicznie celowo często manipuluje informacjami - brata trzeba publicznie upomnieć
S
strada
29 października 2014, 18:12
Nie nudzi Ci się z tymi monotematycznymi wpisami??? No chyba, że Ci dobrze płacą.
G
go
29 października 2014, 18:37
Nie ma sprawy, jeśli trzeba upominaj brata. Tylko może odnosząc się do faktów, do konkretnych jego sformułowań i jak twierdzisz manipulacji. Nie  przytoczyłeś nic, dosłownie nic. I błagam, po chrześcijańsku, to znaczy m. in. z kulturą. Póki co, jeździsz po nim jak po łysej kobyle.
G
go
29 października 2014, 18:39
A poza tym, to felieton, autor przekazuje swoje opinie. Nie traktuj tego jak wydania wiadomości.
G
gosc
29 października 2014, 19:15
Potrudź się i samemu porównaj źródła - tak trzeba robic zawsze - korzystac z wielu źródeł- aby widzieć kto manipuluje i dlaczego. Na deonie to proste - grupka jezuitów deonowych szefów jest postmodernistyczna i dysydencka a także POprawna
C
cadyk
29 października 2014, 19:18
Proszę o konkretne przykłady manipulacji red. Żyłki.
G
gosc
29 października 2014, 19:18
Przestanie deon rozsiewać dysydenctwo - z wielką przyjemnością zakończę również to czytanie i pisanie bo to niestety nie jest  przyjemnośc ale ciężki i gorzki obowiązek - upominać brata i nie pozwalać na manipulację w KK
S
strada
29 października 2014, 19:25
Zdefiniuj dezydenctwo na deonie. Konkretnie. 
S
strada
29 października 2014, 19:28
Z jakich Tyu źródeł korzystasz? Które to są wiarygodne? Czy dokument sprawozdawczy z Synodu- tekst źródłowy- nie jest wiarygodny? 
P
pdyvppl
29 października 2014, 21:01
Nie ma się do czego odnosić Zważ, że dyskusja dotyczy jednego z ważniejszych tematów Synodu, zwołanych przez Papieża. Zważ, że w tej chwili wątek ma 530 komentarzy.
J
ja
29 października 2014, 21:30
Synod do tej pory nie podjął żadnych decyzji. II tura Synodu za rok. Przez rok praca w Kościołach  lokalnych nad tezami Synodu.  W czym tkwi problem. W uczciwym przedstawieniu stanu rzeczy przez red. Piotra?
J
ja
29 października 2014, 21:33
Co wynika z dokumentów Synodu. Na ten czas nic oprócz tego, że przez najbliższy rok ma trawać nad nim praca w Kościołach lokalnych , a po roku II tura Synodu.
P
Przemek
29 października 2014, 21:45
Chyba mnie nie zrozumiałeś...
M
MRO
29 października 2014, 14:35
Panie Żyłka, jeżeli podważymy prymat małżeństwa i dopuścimy osoby żyjące w związkach niesakramentalnych do przystępowania do komunii świętej, to otworzy to furtkę do kolejnych przemian, które w tym wypadku mogą być bardzo niebezpieczne. Proszę sobie wyobrazić taką abstrakcyjną syutację. Uprawiam seks z dziewczyną, co prawda płacę jej za to zbliżenie, ale Ona jest tą ulubioną i do niej czuję największe uczucie. Wręcz mógłbym powiedzieć, ze po wielu spotkaniach nawiązała się między nami pewnego rodzaju więż. Jestem praktykującym katolikiem i nie widzę przycyny dla której płacenie za seks ulubionej prostytutce miałby być przeszkodą do przystępowania do komunii. Oczywiście moja relacja nieco różni się od innych związków, ale przecież nie jest gorsza! Tak wiem moje słowa będą da wielu niesprawiedliwe, a mój przykład dla wielu nie ma nic wspólnego z miłością i troską jaką darzą siebie osoby w związkach niesakramentanych, ale jak oddzielić powyższe sytuacje? Dlaczego mamy wybierać, która relacja zasługuje na potępienie, a inna na szacunek ? Małżeństwo jest jedną z piękniejszych relacji i każdy może wstąpić w tenże związek, a czy wybierzemy mądrze i będziemy wzajemnie w stanie siebie szanować zależy od nas samych i nie widzę powodu dla którego Kościół maiłby zmieniać swoje nauczanie.
P
Przemek
29 października 2014, 21:57
Nie pogniewaj się MRO, ale dla mnie Twój przykład jest raczej poniżej Twoich możliwości. Dlaczego mamy wybierać, która relacja zasługuje na potępienie, a inna na szacunek ? Ty w zasadzie nie musisz wybierać. Ale Apostołowie (dziś także wszyscy kapłani) otrzymali od Chrystusa władzę odpuszczania grzechów. Nie po to ją otrzymali, żeby z niej nie korzystać. A korzystając, trzeba wybierać która relacja zasługuje na potępienie, a [która] na szacunek.
C
cadyk
29 października 2014, 22:02
W którym miejscu artykułu redaktor Żyłka podważa prymat małżeństwa i dopuszcza osoby żyjące w zwiazkach niesakramentalnych do Komuni Świętewj? Proszę o wskazanie takiego fragmentu.  Proszę czytać tekst ze zrozumieniem i  opierać się  o fakty , a nie o własne insynuacje, o własne interpertacje tekstu.
P
Pati
29 października 2014, 14:09
A ja myślę, że to chodzi o to, żeby każdy żył w zgodzie z własnym sumieniem i sobą samym a jednocześnie nie oceniał innych i dał im wybierać. I w chrześcijańskiej miłości po prsotu dostrzegał innych i ich dramaty. Za każdym niesakramentalnym związkiem kryje się coś trudnego. I tylko człowiek pełen miłości to zobaczy. A Chrystus przychodzi do każdego. Do każdego inaczej i na swój sposób. Niech On działa - zapewniam, zrobi to lepiej niż ja czy ludzie którzy piszą na tym forum. Pamiętaj tylko, dał Ci miłość po to, żeby kochać. Nie sądzić i nie oceniać. A wszystkich obecnych na Synodzie wyposażył w łaskę Ducha Świętego. I wystarczy Mu zaufać. On się nie myli. Myślę, że dla wielu Synod był wyraźnym wyrzutem sumienia, że ciągle mało ufamy Bogu. Walczysz w Jego imię? Walcz miłością!
.W
...ciągle w drodze...
29 października 2014, 14:16
Fajnie... tylko gdzie tu miejsce na Kościół?
29 października 2014, 14:29
Bosz - co za bełkot. > żeby każdy żył w zgodzie z własnym sumieniem i sobą samym a jednocześnie nie oceniał innych i dał im wybierać. Czyli już ci, którzy chcą oceniać innych i jest to w zgodzie z ich indywidualnym sumieniem mają nie żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Dalej poziom cukierkowego pustosłowia wzrasta.
E
Eilinel
29 października 2014, 14:32
Sprawa wbrew pozorom nie dotyczy indywidualnych przypadków, tylko całej wspólnoty Kościoła, a zatem nie tylko może, ale musi być oceniana w świetle Ewangelii.
29 października 2014, 16:21
"że to chodzi o to, żeby każdy żył w zgodzie z własnym sumieniem" Pelna zgoda "i soba samym" Co to jest, bo nie rozumiem. ". I w chrześcijańskiej miłości po prsotu dostrzegał innych i ich dramaty." Tak Kościół czyni od zawsze "Za każdym niesakramentalnym związkiem kryje się coś trudnego." Myślę, iż nie za każdym, ale za jakąś częścia na pewno. "A Chrystus przychodzi do każdego. Do każdego inaczej i na swój sposób." Znów pełna zgoda. "iech On działa - zapewniam, zrobi to lepiej niż ja czy ludzie którzy piszą na tym forum." A nie działa, nap w Twoim życiu? "Pamiętaj tylko, dał Ci miłość po to, żeby kochać. Nie sądzić i nie oceniać." Pełna zgoda, osąd nie jest naszą domeną. "A wszystkich obecnych na Synodzie wyposażył w łaskę Ducha Świętego." Skad to wiesz? I przy okazji, wiesz może czym sie różnimy w ocenie współczesnej plagi rozwodów?
30 października 2014, 05:39
Chyba trochę Pan tą 'pełną zgodą' odrobinę nazbyt nonszalncko rzuca. Jeśli każdy ma żyć w zgodzie z własnym sumieniem, to w 'każdy' mieszczą się również osoby z najrozmaiciej wypaczonymi sumieniami: psychopaci, socjopaci, złodzieje, mordercy etc. Jozef Fritzl żył w zgodzie z własnym sumieniem, Anders Breivik również, żeby się zbyt daleko nie cofać. > "A Chrystus przychodzi do każdego. Do każdego inaczej i na swój sposób." Znów pełna zgoda. Tu również separatum wobec rzucenia 'pełnej zgody', ponieważ owo inaczej i na swój sposób zawiera otwarte drzwi do stwierdzenia, iż Chrystus może wykorzystać dowolny środek, także ewidentnie zły, aby do kogoś przyjść. Eg. mógłby się stać Josefem Fritzlem, albo Adolfem Hitlerem jeśli tylko rozpoznałby w tym jakąś korzyść. W obecnych czasach należy z elastycznością uważać, bo się ją do otwierania drzwi, które powinny ozostać zamknięte stosuje. Również pewnego dopowiedzenia wymaga 'pełna zgoda' przy kolejnym punkcie - o 'osądzaniu', a to ponieważ zakaz osądzania osób rozciąga się na patologiczny nakaz rozpoznawania i nazywania po imieniu zjawisk.
30 października 2014, 13:08
Piotrze, ale na poziomie sloganów, ogółu ogłów Pati ma pełną racje. Oczywiście iż każdy z nas musi żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Każdy wybór to jest wybór sumienia. Czyniony niezgodnie z sumieniem własnym skazujesz się na potępienie. Dalej, każdy z nas ludzi został powołany, mało kto jedna odpowiedział na to wezwanie Chrystusa. On przychodzi do każdego, różnymi drogami. To są oczywistości. Problem, ze wielu ludzi nie idzie dalej w swoim rozumowaniu i na bazie tych ogólników uważa przykładowo, iż życie z inną osobą niż mąż/żona jest wielkim dobrem. Bo dzieci… Ba wielu wręcz twierdzi, iż kierując się dobrem dzieci musi żyć w takich związkach. Takie opinie, choć absolutnie nie katolickie, jednak są wyrażane przez katolików. Dlaczego? Bo zapomnieli o podstawowym i chyba jedynym faktycznym obowiązku. O formowaniu własnego sumienia. Dzień po dniu w zgodzie z jasną, niezmienną nauką Kościoła. Skoro ktoś wybiera sobie za nauczyciela pana tego świata, a nie Kościół, to efekty widać. Bo jak ktoś odrzuca choćby fragment nauki Kościoła (np. o antykoncepcji, o zachowaniu czystości przedmałżeńskiej, o coniedzielnych Msza sw, o sakramentach) to ginie. Choć fizycznie żyje.
.W
...ciągle w drodze
29 października 2014, 11:41
Czy Pani Karolina nie wie, że jako osoba stworzona na Boże podobieństwo jest wolna i może dokonywać wyborów? Jeśli nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa sakramentalnego może zawrzeć je choćby jednostronnie. Jeśli są takie przeszkody sytuacja się komplikuje i decyzja staje się trudniejsza. Odpowiedzialność za własne decyzje jest jednak elementem dorosłego życia. To świetnie, że Pani Karolina "...Do radia przyszła z małym, roześmianym synkiem. Ona też jest pogodną kobietą..." - to świetnie, tyle że w tym samym czasie jakiejś porzuconej kobiecie tak trudno wykrzesać iskrę radości u siebie i u porzuconych dzieci. Autor z troską pochylając się nad cierpieniem pogodnej Pani Karoliny, zawężone ma pole widzenia do tego stopnia, że zdaje się nie dostrzegać bolesnego i beznadziejnego cierpnienia porzuconych. A porzuconych może dla pogodnej Pani Karoliny?
G
go
29 października 2014, 14:43
Tego właśnie nie rozumiem, jednostronnej wrażliwości. Bo jeśli ktoś się nie rzuca w oczy to już nie jesteśmy wrażliwi? Za większością rozbitych małżeństw ciągną się porzuceni, poranieni i czasem potwornie cierpiący ludzie! I nie tylko małżonkowie, ale przede wszystkim dzieci. To ich trauma, trwa w związku z tym niekiedy całe życie. To, że się z tym najczęściej nie obnoszą, nie budzi już naszej wrażliwości?  Niestety zawsze ten sposób wrażliwości prezentują zwolennicy aborcji. Bo kobieta jest w stresie, mówi, może płacze, niektóre wręcz rządają i krzyczą... dziecka nie widać, nikt nie zobaczy, ani nie usłyszy kiedy będzie mu się odbierało życie... To też jest ta "inna" osoba, nad którą z niezrozumiałych dla mnie przyczyn nie roztacza się wrażliwość tych wielu wydawałoby się wrażliwych ludzi.
J
ja
29 października 2014, 16:18
A jeśli P. Karolina jako Osoba prawnie wolna (panienka)  związała się z Osobą porzuconą ?
29 października 2014, 16:26
Za dramatem rozwodu kryje sie tragedia nie tylko dzieci, czy małżonków. To jest dramat całej szeroko rozumianej rodziny - rodziców, sióstr, braci, kuzynostwa. Rozwód, to dramat całego życia, nei mozna go ani zapomnieć, anie wyrzucić ze wspomnień. Bedzie sie ciagnął aż do grobowej deski, a często tez później.
.W
...ciągle w drodze...
29 października 2014, 19:23
To nie ma znaczenia. Jeśli zarówno Pani Karolina jak i owa porzucona Osoba nie były związane węzłem małżeńskim zastosowanie ma proste rozwiązanie, w którym nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa. Jeśli natomiast którakolwiek z tych osób lub obie strony pozostają związane węzłem małżeńskim sytuacja się komplikuje i decyzja staje się trudniejsza. Nadal jednak aktualna jest teza, że odpowiedzialność za własne decyzje i czyny jest elementem życia dorosłej (dojrzałej) osoby. 
A
Anna
29 października 2014, 10:32
Czytam doniesienia okołosynodalne i myślę, że zmarnowałam życie. Mając niespelan 30 lat zostałam wdową. Kilka lat później poznałam wspaniałego mężczyznę. On zdecydował- rowodzi się, będziemy razem. Ja podjęłąm decyzję - nie mogę żyć w grzechu. A dziś myślę sobie,że gdybym podjęła wówczas inną decyzję, nie cierpiałabym wraz z moimi dziecmi biedy, samotności, uniknęłabym pytań: to jak, nie chcesz ułożyć sobie życia? Żyjąc w związku niesakramentalnym miałabym opiekę duszpasterską, a nie mogąc przystepować do komunii zyskiwałabym zainteresowanie i współczucie ze strony wrażliwej i miłosiernej części Kościoła. A tak, jako życiowa niedojda i nieudacznik budzę jedynie politowanie... I być może okaże się, że cały ten trud jest g**** wart, bo doktrynę można zmienić...
F
Fabian
29 października 2014, 10:42
Rozumiem panią. Pani głos pokazuje jak szkodliwy jest ten synod o rodzinie zwołany przez Franciszka.
E
Eilinel
29 października 2014, 10:52
Nie myśl tak. Pan Bóg wynagrodzi to wszystko swoim wiernym sługom: "Otrze z ich oczu wszelką łzę" - jak mówi Apokalipsa. Wiem, że trudno tak myśleć, bo doczesność trzyma nas mocno i wątpliwości dopadają, ale trzeba ufać:) Ja podziwiam takie osoby jak Ty.
29 października 2014, 11:02
W kwestii formalnej - sam Synod szkodliwy nie jest, a tylko kierunek w którym popłynął.
29 października 2014, 11:03
Spoko, spoko - jeszcze Pan Żyłka z niejednym Kardynałem będą Pani papcie w zębach przynosić.
F
Fabian
29 października 2014, 11:05
Zgoda. Ten konkretny synod zwołany przez Franciszka jest szkodliwy. Mało kto pamięta, że na synodzie w 2005 roku też była dyskusja o komuni dla rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach, wtedy nie było takiego zmieszania.
E
Eilinel
29 października 2014, 11:11
Bo Benedykt XVI twardo trzymał ster łodzi piotrowej. I za to go kocham:)
G
go
29 października 2014, 14:01
Franciszek trzyma nie mniej twado. Przynajmniej na razie :)
29 października 2014, 14:46
Ale w dużo słabszym stylu :)
M
Magdalena
29 października 2014, 14:59
…i właśnie m.in. o taki efekt zamętu chodzi Nieprzyjacielowi…, namotać, namieszać, dobro zamienić ze złem, tak zdezorientować prawego człowiekiem…, aż się zawaha i uzna swoje życie za przegrane…i zamiast dziękować Bogu za podjęcie słusznej decyzji zacznie świadczyć o zwątpieniu w Niego…
G
go
29 października 2014, 15:30
No tak, chyba miększym ;) Dla mnie ważne żeby ostatecznie skutecznym, ale nie znam przyszłości. Wielu rzeczy nie wiemy, ale widać że teraz sytuacja jest gorsza niż kilka, kilkanaście lat temu i nadal zjeżdża po równi pochyłej.
29 października 2014, 16:17
"To nie kryzys, to rezultat"
29 października 2014, 16:28
Nie, nie zmarnowalaś życia, choc dla wielu Twoje zycie wyglada na zmarnowane. Odpowiedzią bardzo prostą odpowiedzią są przecież błogosławieństwa, a nie krzykliwy, arogancki swiat ze swoimi idiotycznymi pomysłami.
G
go
29 października 2014, 16:33
Enigmatyczne ;)
A
Ania
29 października 2014, 18:54
Imienniczko, nie zmarnowałaś życia. Nie było i nie jest Ci lekko, ale prawdopodobnie zaoszczędziłaś sobie jeszcze wiekszego bólu i rozczarowań. Skoro ten mężczyzna był gotowy odejść od żony, pewnego dnia odszedłby od Ciebie. Poza tym, pisałam już w komentarzach poniżej. Papież NIE DOPUSCIŁ do Komunii rozwodników zyjących w związkach niesakramentalnych i NIE WIADOMO, CZY W OGÓLE WPROWADZI jakiekolwiek wyjątki. Wiekszośc komentarzy sugeruje jakby Komunia dla takich osób była faktem, a tak nie jest. Pozdrawiam Cię serdecznie. Z Bogiem
P
pdyvppl
29 października 2014, 20:54
Nie wiem czy zmarnowałaś życie. To zależy. Jeden heroiczny (tego nie neguję) życiowy wybór tego nie przesądza. Pierwszym przykazaniem nie jest nie cudzołóż. Pierwszym jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. A może przykazanie nowe J 13,34? Ale na pewno nie szóste i dziewiąte przykazanie dekalogu. A jeśli wierzyć temu co w Mt 25,34 to na sądzie Król także nie zapyta nas o cudzołóstwo, tylko jak obeszliśmy się z głodnym, spragnionym i nagim.
P
Przemek
29 października 2014, 21:31
To co teraz napiszę, będzie jechaniem po bandzie. Jeśli zaboli - wybacz. Nie oceniam Cię, ale zadaję pytania. To Ty zaczęłaś piasć publlicznie o swojej sytuacji i - w mojej ocenie - robić z siebie męczennicę. Moje pytania nie dotyczą ślubu z żonatym/ rozwiedzionym mężczyną, ale z kimś wolnym. - Czy sądzisz, że Twoja samotność była Bożym zamiarem? - Ile wysiłku włożyłaś w to, aby jako 30-latka znaleźć wsparcie dla siebie i drugiego ojca dla swoich dzieci? - Czy wolą Bożą było abyś cierpiałą biedę? - Czy Jego wolą było, aby cierpiały ją Twoje dzieci? Ja wiem, że samotne wychowanie dziecka / dzieci to heroizm. Ale może to był wybór a nie konieczność. A jeśli wybór, to może podlegać ocenie moralnej. Piszący te słowa naście lat temu poślubił 30-letnią pannę z dzieckiem. Rok temu usłyszał, że to koniec małżeństwa...
P
Przemek
29 października 2014, 21:48
Nie, nie zmarnowalaś życia Skąd wiesz? choc dla wielu Twoje zycie wyglada na zmarnowane. Skąd wiesz?
30 października 2014, 05:47
To klasyk Kisiela ap propos "widać że teraz sytuacja jest gorsza niż kilka, kilkanaście lat temu i nadal zjeżdża po równi pochyłej". Durne otwierania Kościoła tego procesu nie zatrzyma ani nawet nie spowolni, tylko w ten proces Kościół głębiej uwikła.
30 października 2014, 05:49
Chrześcijanin marnuje życie tylko wtedy, gdy nie kończy się ono zbawieniem. Te kilkadziesiąt lat na trzeciej planecie od słońca to nie jest perspektywa Chrześcijanina.
30 października 2014, 05:54
> A jeśli wierzyć temu co w Mt 25,34 to na sądzie Król także nie zapyta nas o cudzołóstwo, tylko jak obeszliśmy się z głodnym, spragnionym i nagim. Nie ma rozłączności: mąż opuszczający Annę dla innej sprawił, że jego żona i dzieci stały się bardziej głodne, spragnione i nagie (biedne). Opuszczenie rodziny to nie tylko pociupcianie sobie na boczku - to akurat jest zapewne jednym z najmniej istotnych elementów całego zjawiska.
P
Przemek
30 października 2014, 07:47
mąż opuszczający Annę dla innej sprawił, że... Zacznij czytać ze zrozumieniem. Mąż Anny umarł. Poza tym mój wpis dotyczył Anny a nie jej męża.
P
Przemek
30 października 2014, 08:24
Te kilkadziesiąt lat na trzeciej planecie od słońca to nie jest perspektywa Chrześcijanina. Jest i nie jest. Pewnie, że tu się nie kończy, ale tylko tu na ziemi mamy chwilę, żeby uczyć się kochać, żeby się doskonalić. Każdy w jakimś stopniu marnuje swoje życie, bo kocha mniej niż mógłby. Zabawienie nie jest nagrodą za niezmarnowane życie. Jest Łaską pomimo zmarnowania tak wielu chwil.
30 października 2014, 10:57
Mąż Anny pełnił tu rolę wyłącznie przykładową. Chodzi o niepoprawność konstrukcji manipulacyjnie redukującej zło opuszczenia rodziny do zaledwie cudzołóstwa, które ma jakoby być znoszone jakimś ładunkiem 'miłości'.
30 października 2014, 11:04
Pan implicite popełnia założenie, że każde kochanie jest lepsze od niekochania. Nie wydaje mi się, żeby np. chirurg któremu przy każdej operacji umiera na stole pacjent miał mieć prawo/możliwość (?) próbować w nieskończoność swoich sił w szlachetnej sztuce chirurgii. Nie wszyscy zostali stworzeni do bycia z kimś.
P
Przemek
30 października 2014, 13:16
Wyślij ten opis "przykładowej roli" tym którzy zostali opuszczeni przez swoich małżonków.
30 października 2014, 14:29
Nie na temat.
E
Eilinel
29 października 2014, 09:19
Niesłychanie dramatyczny wydźwięk miała wielkopiątkowa papieska Droga Krzyżowa w Koloseum 25 marca 2005 r. prowadzona przez kard. Ratzingera (papież Jan Paweł II konał). W wielu rozważaniach przypominała ona cierpienia Pana Jezusa w Ogrojcu jakie opisuje bł. Katarzyna Emmerich w swojej książce „Pasja", jakie Panu Jezusowi przez wieki zadawał Kościół. Papież nawiązuje do tego przy IX stacji drogi krzyżowej: (...)Czyż nie powinniśmy także pomyśleć nad tym, jak bardzo Chrystus cierpi w swym własnym Kościele? Jak często źle traktowany jest Najświętszy Sakrament Jego obecności, jak często musi On przychodzić do serc pustych i złych! Jak często celebrujemy jedynie samych siebie, nie zdając sobie nawet sprawy z Jego obecności! Jak często Jego słowo nadużywane jest i przekręcane! Jak niewiele wiary kryje się pod tak wieloma teoriami, tak wieloma pustymi słowami! Jak wiele brudu jest w Kościele i to nawet pośród tych, którzy w kapłaństwie powinni całkowicie należeć do Niego!. Jak wiele pychy, jak wiele zadowolenia z siebie! (...)[16]
P
Przemek
29 października 2014, 23:54
Jak często źle traktowany jest Najświętszy Sakrament Jego obecności, jak często musi On przychodzić do serc pustych i złych! Nie pojawiła się w tym wątku dotąd osoba z grona rozwodników w nowych związkach/ cudzołożników, która napisała, że przystępuje do Komunii! Jak wiele pychy, jak wiele zadowolenia z siebie! Poczytaj ten wątek i zobacz po któej stronie tej dyskusji jest pycha i zadowolenie z siebie.
30 października 2014, 05:56
Pycha jest po stronie poprawiaczy Pana Boga i radość również, ponieważ wymyśleniu fajnego poprawienia Pana Boga towarzyszy satysfakcja.
E
Eilinel
29 października 2014, 09:17
Na innym miejscu św. siostra Faustyna przeżyła mistyczne doświadczenie tajemnicy biczowania Pana Jezusa, którego niemiłosiernie siekło czterech mężczyzn: „I dał mi Pan Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu, są to grzechy nieczyste! O, jak strasznie Jezus cierpiał moralnie, kiedy się poddał biczowaniu! - Wtem rzekł mi Jezus: Popatrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie. I w jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne: odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia Pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice, i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło, byli ludzie świeccy różnego stanu - wszyscy wywierali swą złość na niewinnym Jezusie. Widząc to, serce moje popadło w rodzaj konania, i kiedy Go biczowali kaci, milczał Jezus i patrzył się w dal, ale kiedy Go biczowały te dusze, o których wspomniałam wyżej, to Jezus zamknął oczy i cicho, ale strasznie bolesny wyrwał się jęk z Jego Serca. I dał mi Pan poznać szczegółowo, poznać Jezusa, ciężkość złości tych niewdzięcznych dusz: Widzisz, oto jest męka większa nad śmierć moją".[11]
E
Eilinel
29 października 2014, 08:48
To jest straszne, co się robi ostatnią z prawdą o Bożym Miłosierdziu, jak się manipuluje i zmienia jej prawdziwe znaczenie. Oczywiście winę za to ponoszą tzw. "biskupi" typu Kaspar, którzy próbują Bogu przypisywać ludzki sposób myślenia. Ciekawe, ile z tych osób, które na Deonie pieją o Bożym Miłosierdziu przeczytała w całości "Dzienniczek" s. Faustyny. Gdyby przeczytali, nie szerzyłoby się tyle błędów, bo Chrystus podkreśla tam non stop: bez zerwania z grzechem nie ma miłosierdzia. Nie mam wątpliwości, że czarny tu ostro miesza i coś się dzieje w Kościele niedobrego. Ludzie zatracają sensus fidei, bo nie są otwarci na Ducha Świętego, widzą tylko siebie i swoje "chciejstwo". Przy tej całej awanturze o rozwodników, to nie Bóg jest postawiony w centrum, tylko człowiek, który chce dla siebie wyjątków; któremu smutno i przykro, bo nie może tego, czy tamtego. Człowiek w ten sposób chce samego siebie "ubóstwić", sprawić, że jego wola będzie ważniejsza, niż wola Boża. Zrobi się pierwszy wyłom i za nim pójdą następne. Bo zaraz odezwą się homoseksualiści, którzy żyją w długich i "szczęśliwych" związkach, wychowują dzieci i cierpią nad tym, że nie mogą przyjmować Komunii Świętej. Potem będą biedne kobiety z krajów trzeciego świata, które mają już dziesięcioro dzieci i nie mogą sobie pozwolić na kolejne, więc dlaczego nie pozwolić im (oczywiście w drodze wyjątku) na aborcję. Tak samo będzie z antykoncepcją, eutanazją i innymi sprawami. Kto tego nie widzi naprawdę jest ślepy. Nie wolno szukać usprawiedliwienia dla swego grzechu, to jest droga na manowce, nie wystarczy być dobrym i porządnym. CHRYSTUS MUSI BYĆ W CENTRUM. Trzeba mu powiedzieć "Twoja nie moja wola niech się stanie".
29 października 2014, 09:20
Straszne to jest, ale nie mozna powiedzieć, że niespodziewane, bo przecież takie wyginanie Woli Boga, żeby pasowała do ludzkich oczekiwań zostało nam zapowiedziane.
E
Eilinel
29 października 2014, 09:25
Ale jednak musi szokować to "wyginanie" w wykonaniu ludzi, którzy mienią się pasterzami; ludzi, którzy przecież na wylot znają Ewangelię i Tradycję Kościoła.
29 października 2014, 09:39
Matka wszystkich grzechów: pycha? Wymyśleć jeszcze lepsze Dobro, niż wymyślił sam Pan Bóg - jak widać wielu nie może się tej pokusie oprzeć.
F
Fabian
29 października 2014, 10:01
Powiedzmy sobie szczerze za całe zamieszanie w Kościele ponosi odpowiedzialność obecny biskup Rzymu Franciszek. On dopuszcza do tych heretyckich dyskusji, które podważają doktryne Kościoła. Jak powiedział niedawno jeden z biskupów amerykańskich Franciszek jest zadowolony z "robienia zamieszania" To dopiero poczatek kryzysu i zmętu. Wczoraj czytałem na stronie internetowej gościa niedzielnego, że "Kościół w Brazylii prowadzi rozmowy z Kongregacją ds. Duchowieństwa w sprawie dopuszczenia ad experimentum do święceń kapłańskich w diecezjach Amazonii tzw. viri probati - starszych wiekiem żonatych mężczyzn o wypróbowanej wierze." Zaczyna się podważanie sensowności celibatu. Kardynał Kasper w lutym 2013 wzywał do debaty nad możliwością dopuszczenienia kobiet do święceń diakonatu. Módlmy się za Kościół, który pogrąża się w coraz większym kryzysie. 
F
Fabian
29 października 2014, 10:11
Sorry za drobny błąd redakcyjny. Wersja poprawiona brzmi następująco: Kardynał Kasper w lutym 2013 wzywał do debaty nad możliwością dopuszczenia kobiet do święceń diakonatu. 
E
Eilinel
29 października 2014, 11:02
No cóż, nie będę ukrywać, że też jestem nim rozczarowana. Wiem, że symptomy są złe, ale mimo wszystko chcę jeszcze dać szansę Franciszkowi. Może naiwnie myślę, ale jest mi to potrzebne, żeby być całkowicie w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli odstępstwo od Ewangelii stanie się faktem, to wszyscy Ci co się na nie nie godzą będą mieć wielki problem. Współczuję kapłanom w szczególności, bo trudne decyzje przed nimi.
J
jaro
29 października 2014, 14:19
Hm, to ciekawe, ale ja nie jestem do tej pory rozczarowany obecnym papieżem. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się że jak na razie trzyma linię swoich poprzedników i jest bardzo dobrym świadkiem Chrystusa. Piszę to w pełni świadomie, podzielając jednocześnie wszystkie Wasze obawy o los Kościoła. A jeśli chodzi o tą niebezpieczną dyskusję, to zauważcie, co sami piszecie, że ona cały czas jest, tyle że odbywa się zakulisowo, podskórnie i cały czas się nasila! Jak będzie zobaczymy, ale może papież celowo wyciągnął to na światło dzienne, żeby wykorzystać opór dużej części Kościoła przeciwko złym zmianom, i posiłkując się tym zamknąć drogę do zła? Jak będzie zobaczymy. 
E
Eilinel
29 października 2014, 14:28
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żeby było tak jak mówisz. A rozczarowana jestem, bo po papieżu oczekiwałabym jasnego stanowiska już teraz. Dla mnie pozwolenie na rozlewanie się dyskusji na temat tak zasadniczy (który nie powinien podlegać dyskusji) jest przyczynkiem do zgorszenia wielu wiernych i siania w nich zamętu, co do tego, co Kościół może zmienić, a czego nie. Po roku błędny kierunek może się jeszcze bardziej ugruntować w świadomości wielu osób. Taka postawa papieża daje pole do przyzwolenia na dowolną interpetację Ewangelii i Boskich przykazań. Ale masz rację - poczekamy, zobaczymy, jaki będzie finał.
J
jaro
29 października 2014, 15:13
Ja też bym tego chciał, żeby było wszystko jasne. I bardzo bym chciał, żeby wszyscy duchowni (no może z wyjątkiem jakiegoś marginesu który zawsze pewnie isnieje) stawali na wysokości zadania i pomagali nam dążyć do świętości, a nie puszczali oko, że ok, teoria teorią, a życie życiem. Zauważ jednak, że choć Jan Paweł 2 i Benedykt XVI, zajmowali zawsze jasne stanowisko (i dobrze), to ta dziwna opozycja cały czas rosła. Słyszałem nawet takie bzdurne stwierdzenia o papieżu oderwanym od życia, że papież swoje a ludzie swoje... Może Franciszek przyjął inny sposób? Nie wiem, wiele rzeczy nie wiemy. W każdym razie widać  teraz wyraźnie, że ogromna część duchownych, na czele z biskupami, nie godzi się na żadne kompromisy kosztem wierności Ewangelii, a i ci mityczni "ludzie" jak widać  w ogromnej liczbie podzielają ich zdanie.
P
Przemek
29 października 2014, 22:04
może papież celowo wyciągnął to na światło dzienne, żeby wykorzystać opór dużej części Kościoła przeciwko złym zmianom, i posiłkując się tym zamknąć drogę do zła? Na rozpoczęcie i zakończenie Synodu mówił co innego. Gdybyś miał rację, Papież Franciszek dwukrotnie minąłby się z prawdą. Ja tego nie zakładam. Niech żyje Franciszek!
P
Przemek
30 października 2014, 00:18
Ludzie zatracają sensus fidei, bo nie są otwarci na Ducha Świętego, widzą tylko siebie i swoje "chciejstwo". Przy tej całej awanturze o rozwodników, to nie Bóg jest postawiony w centrum, tylko człowiek, który chce dla siebie wyjątków; któremu smutno i przykro, bo nie może tego, czy tamtego. Człowiek w ten sposób chce samego siebie "ubóstwić", sprawić, że jego wola będzie ważniejsza, niż wola Boża. [...] CHRYSTUS MUSI BYĆ W CENTRUM. Trzeba mu powiedzieć "Twoja nie moja wola niech się stanie". Zastanów się jaki procent sakramentalnych małżonków w ten sposób modli się do Boga? A jaki procent prosi Go o to co im się wydaje, że jest dla nich dobre, o spełnienie ich pragnień, błogosławieństwo we własnych zamierzeniach. Tutaj nie ma istotnej różnicy między zwolennikami i przeciwnikami dopuszczenia rozwodników do sakramentów. Tak mówi moje życiowe doświadczenie. A Twoje? Oczywiście winę za to ponoszą tzw. "biskupi" typu Kaspar Tak się nie godzi pisać o biskupach wyświęconych przez Papieża (na marginesie - sprawdź któego!). Jezus mówił też jakie są konsekwejncje osądzania bliźnich.
E
Eilinel
31 października 2014, 16:44
Zakończyłam już ten wątek, bo już naprawdę wszystko zostało na tym forum powiedziane i nie będę się powtarzać. Odniosę sie tylko do twojego zarzutu odnośnie Kaspara. Mam pełne prawo oceniać publiczne wypowiedzi i działania kradynała Kaspara, które uważam za szkodliwe dla Kościoła.
M
M.
29 października 2014, 08:34
Śledzę toczącą się dyskusję i tak sobie myślę: do czego to doszło, że lud wierny musi bronić doktryny przed duchowieństwem! Ba! Przed samym papieżem nawet... O tempora! O mores!
G
go
29 października 2014, 14:50
Coś w tym jest.  Ale chciałbym zauważyć, że z "tym papieżem" to jak na razie zupełnie bezpodstawnie ;)
ZJ
zawsze jest wyjście
29 października 2014, 01:38
c.d. - nie można mieć w życiu wszystkiego naraz - i Pana Jezusa w komunii św. i seksu z kimkolwiek - mąż czy nie mąż, rozwodnik czy nie... Chcieć Eucharystii, ale niczego w swoim życiu nie zmieniać...
WJ
wyjście jest zawsze
29 października 2014, 01:32
Przecież nawet jeśli człowiek - przez grzech, słabość, splot okoliczności, przez wszystko po trochu - zacznie żyć w związku niesakramentalnym, i nagle zaczyna tęsknić za Komunią św., to nie jest tak, że nie ma żadnego wyjścia. Może albo przerwać ten związek, albo - jeśli np. dobro dzieci na to nie pozwala - żyć we wstrzemięźliwości seksualnej, jak brat z siostrą. I droga do Komunii św. jest otwarta - co nie oznacza, że łatwa, ale jest... W sumie to jest kwestia wyboru - bardziej tęsknię za Komunią św. czy za współżyciem z człowiekiem. Nikt nikogo nie zmusza do wyboru tej drugiej opcji...
G
gość
29 października 2014, 03:35
fOdkąd rozpoczęły się dyskusje posynodalne ciągle czytam, że można  rozwieść się i żyć z cudzą żoną, byle seksu nie było. Paranoja.
I
Ika
29 października 2014, 01:01
Panie Piotrze, pisze Pan "wszystko wygląda ok". Nie, nie jest ok i to wcale nie dlatego, że Karolina smutnieje. Słusznie smutnieje - bo wybrałą drogę bez Boga, słusznie smutnieje - bo tęskni za Nimm skoro żyje bez Niego. I moze ten smutek będzie zbawienny. Nie oceniam jej - ona sama przyznaje, jak Pan pisze - że wybrała tę dorgę i ponosi konsekwencje. To jest dojrzała postawa. Wybrałąam, źle mi z tym, ale skoro to mój wybór - ponoszę skutki i nie obarczam winą innych. Szacunek dla tej Pani. Bo tak wygląda rzeczywistosć grzesznika, który się nie nawrócił jeszcze (nie tylko "niesakramentalnych") - wybrałem i ponoszę konsekwencje. Tylko wielu nie umie dojrzale tego przyjąć i obarczają winą Kosciół - nietolerancyjny. Ech...
BZ
brzmi znajomo ?
29 października 2014, 00:58
"Jeśli chcesz zobaczyć, co jest najbardziej święte w świecie, zwróć uwagę na to co jest najbardziej prześladowane" Tak właśnie wygląda realna walka z Kk i bunt przeciw Bogu: maksymalnie otwierać się na wszystko, każdą niegodziwość świata i dialogować ze wszystkimi nawet z samym szatanem niszcząc depozyt wiary, tylko nie z Kościołem wiernym Chrystusowi i magisterium Kościoła ! Bo to jest jedyne zło na lucyferiańskiej drodze do już teraz ziemskiego raju. Rola i cele masonerii w świecie i Kościele – usprawiedliwić grzech – zniszczyć Ewangelię – zniszczyć wiarę w Chrystusa – zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół – osłabić autorytet Papieża – rozbić jedność Kościoła – wprowadzić fałszywy ekumenizm przez wymieszanie religii – zaprzeczyć istnieniu Boga i doprowadzić ludzkość do buntu przeciw Bogu – przygotować grunt dla ukazania się Antychrysta [url]http://www.voxdomini.com.pl/gob_opr/gmas01.html[/url] KS. Stefano Gobbi otrzymał oficjalne papieskie błogosławieństwo od papieża Jana Pawła II w listopadzie 1993 roku [url]http://en.wikipedia.org/wiki/Stefano_Gobbi[/url]
BZ
brzmi znajomo ?
29 października 2014, 01:02
Leon XIII "Humanum Genus" - encyklika "O Masonerii". Papież dogłębnie analizuje doktrynę masonerii, której celem jest zniszczenie społecznego królowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa, zepchnięcie Kościoła do zakrystii, a ostatecznie zrujnowanie moralności chrześcijańskiej. [url]http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/humanum_genus/hg.php[/url] Oraz głos Papieży: Klemensa XII, Benedykta XIV, Piusa VII, Leona XII, Piusa VIII, Piusa IX Walka z Kościołem wczoraj i dziś  [url]http://w.kki.com.pl/piojar/polemiki/kosciol/kosciol.html[/url]
K
klotylda
28 października 2014, 23:04
A może warto byłoby wziąć pod uwagę słowa Jezusa - Boga? «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». Ewangelia nigdy nie była i nie będzie wygodna. Bóg jest Bogiem miłosierdzia, ale ludzie kochani, nazywajmy rzeczy po imieniu.. Nie dostosowujmy prawa Bożego do naszych zachcianek - tacy już byli wieki temu (np. patrz anglikanizm). A jeśli ktoś żyje w związku niesakramentalnym i nie współżyje z partnerem, może przyjmować komunię świętą, sprawa więc rozchodzi się o to czy ważniejszy jest dla mnie seks czy przyjęcie Ciała Bożego podczas Eucharystii. Przecież każdy może wybrać.
F
Felek
28 października 2014, 20:25
Ożeniłem się z kobietą (tak bywa). Była ideałem. Przez wiele lat byliśmy wzorowym małżeństwem. Żona też ideał. I nagle pewnego dnia jej - mówiąc brzydko - "odwaliło". Zaczęła podejmować nieodpowiedzialne decyzje, nic do niej niedocierało, robiła masakryczne zbytki bez mojej wiedzy, rozbijała samochody a to tylko wierzchołek góry lodowej. Nagle z odpowiedzialnej kobiety zaminiła się w rozkapryszoną nastolatkę. W końcu odeszła."Bo tak chcę". "Nic złego nie zrobiłeś, po prostu tak chcę". Żonie byłem wierny do końca i wierny jestem nadal. W oczach niektórych kardynałów jestem grzesznikiem. Mae culpa, mae culpa, mae maxima culpa!
28 października 2014, 20:37
Dopóki Pan nie da się nowej babie omotać tak jak starej, grzechu nie ma. A jak się Pan da omotać, to grzech będzie jednym z najmniejszych problemów.
A
Andrzej
28 października 2014, 20:41
Nie masz racji. Nie jestes grzesznikiem. Jednak mam też inną uwagę do Ciebie; słabo znasz naukę Kościoła. Porozmawiaj na ten temat z dowolnym ksiedzem, do którego masz zaufanie.
I
Ika
29 października 2014, 01:02
Owszem, jest grzesznikiem. I Pan jest grzesznikiem. I ja też. Każdy cżłowiek :p
RP
realny podział
28 października 2014, 20:13
Biskup z Paragwaju: grozi nam schizma! Jeden z paragwajskich biskupów, Rogelio Livieres Plano, pisząc o zakończonym niedawno watykańskim synodzie, zauważa, że Kościołowi grozi realny podział. Podkreśla, że we wnętrzu Kościoła „wieje nowy wiatr niepochodzący od Ducha Świętego”. „Kościół jednak nie został założony po to aby aprobować to czego wymaga od Niego ten świat, lecz po to aby nauczać tego czego oczekuje od nas Bóg i prowadzić nas do świętości. „We wnętrzu Kościoła (ostatnio na najwyższych poziomach) “wieje nowy wiatr” , który nie pochodzi od Ducha Świętego. Nawet kardynał prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, pośród innych, skrytykował owe zapędy określając jako utopijne myślenie, iż można dokonywać istotnych zmian w praktyce pastoralnej nie atakując równocześnie Katolickiego nauczania o rodzinie” – czytamy w tekście paragwajskiego biskupa. Biskup Rogelio Livieres Plano wskazał na atakujących nauczanie o rodzinie – wymienił kardynała Kaspera oraz jezuicki periodyk Civiltà Cattolica. „Próbują oni usprawiedliwić to czego usprawiedliwić się nie da, dokonując subtelnych interpretacji tekstów oraz wydarzeń z przeszłości. Jednak ci, którzy orientują się w tych sprawach odrzucają owe słowne gierki. Dlatego nie zapominajmy o przyrzeczeniu naszego Pana: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24:35) – czytamy. [url]http://www.pch24.pl/biskup-z-paragwaju--grozi-nam-schizma-,31756,i.html[/url]
AT
Andrzej Tracz
28 października 2014, 20:38
Ten biskup został został odwołany przez papieża Franciszka za sianie niezgody w Kościele, jeśli grozi schizma to tylko z jego strony
O
olo
28 października 2014, 22:08
Zależy co kryje się za tym stwierdzeniem. Jeśli mówił głośno o tym co złe... Ten jego tekst o którym wyżej ma sens. Poczekamy zobaczymy ;)
C
celnik
28 października 2014, 19:43
Burzliwa dyskusja świadczy, że artykul red. Piotra wzbudził zainteresowanie. Dziwie się jednak bardzo temu, że większość dyskutantów,  zwłaszcza z grupy ortodoksyjnych,  alergicznych krytykantów Osoby redaktora nie  dyskutuje, nie polemizuje z treścią artykułu, tylko  z wyimaginowanymi przez siebie problemami.  Synod nadal trwa i nic jeszcze nie zostało ustalone. Ponowne spotkanie za rok po pracy w lokalnych Kościołach.
Z
zaciekawiony
29 października 2014, 00:32
faryzejski celniku, to się zdecyduj; artykuł albo wzbudził zainteresowanie, albo jest intensywnie (463 postów!) olewany (ignorowany) jak piszesz. I dlaczego sam z tym artykułem nie polemizujesz, tylko dając upust swojej alergii na wiernych Kościoła innym to wytykasz ? 
29 października 2014, 08:46
Nie. Nie jest prawdą, że merytoryczne odniesienie się do zagadnienia zawsze polega na wejściu w przygotowaną retorykę. Szkolnym przykładem ilustrującym taką sytuację jest quasi-dowcip z morałem: 'proszę odpowiedzieć tylko tak, lub nie - czy wreszcie przestanie pan bić swoją żonę?' W przypadku błędnej, czy celowo spreparowanej nieuczciwej retoryki merytoryczne jest wykazanie jej niepoprawności, a nie wejście w nią. Otwarterstwo całe jest jedną wielką niepoprawną retoryką i merytoryczna polemika z nim nie polega na podjęciu otwarterskiego systemu pojęciowego i optyki, tylko na niewchodzeniu w nie i wykazanie ich obiektywnego poplątania.
Z
Zuzia
28 października 2014, 19:20
Czytam Państwa komentarze i przeraża mnie fakt Waszej "KRYSZTAŁOWEJ WIARY" każdy z Was jest ciut mniej święty od Najświętrzych. Byłam i jestem Katoliczką. Spełniałam wszelki nakazy i zakazy Kościoła i Naszej Wiary. Byłam kochana i kochałam. Po kilku latach małżeństwa Bóg postanowił rozdzielić mnie z kochanym Mężem. Pozostawiąjąc na ziemi mnie i dziecko. Obecnie jestem w związku niesakramentalnym gdyż mój partner jest rozwodnikiem. Wara uczy Nas by kochać, pomagać, żyć w prawdzie i szacunku. Czy dzieci widzące w swoim rodzinnym domu widzący zakłamanie, brak jakiekolwiek uczucia jest prawidłowym sposobem na wychowywanie?? Sami taki obraz RODZINY będą powielać. Nie oszukujmy się ale jest pełno małżeństw które zawierane były tylko dlatego by Dziewczyna nie była panną z dzieckiem i Kawaler chcąc nie chcąc nie miał wyjścia (i odwrotnie) mały błąd za dużo alkoholu i adrenaliny a potem do końca życia być uświadamianym że to z miłości. A każdy zna prawdę. Rozwodnicy "ble" a panny i panowie gdzie zmieniają partnerów częściej niź bieliznę to jet ok. Bo pójdzie i się wyspowiada i podejmnie poprawę że od dzis nie 15 tylko 14 skoków w bok. To jest nie równe traktowanie. A co do rozmów w Kościołach one i tak będą poprowadzone tak jak Ksiądź proboszcz myśli. Bo mój Ksiądź proboszcz był ok i za mną i moim związkiem gdy miałam odpowiednie finanse obecnie jest inaczej więc jestem złą parafianką, bo "teście" mają więcej do "powiedzenia" niż ja. Wiem że nie ma sprawiedliwości na tym świecie, ale nie róbcie z siebie Państwo idealnych i bez grzechu.  Nikomu nie życzę podejmowania takich decyzji jakie ja musiałam podjąć co wybrać miłość, szczęście i radość z życia czy przystępowanie do Komunii. Do Kościła uczęszczam wraz z moim partnerem i moim i jego dziećmi wychowujemy ich w wierze i tłumaczymy dlaczego Mama -Ciocia i Tata - Wujek nie uczestniczą w samej Komunii. Liczę że Papież podejmie decyzje, która uwolni mnie od grzechu...
M
majka
28 października 2014, 19:52
stara baba, a takie głupoty wypisuje... - to czemu się związała z rozwodnikiem ? Tak postępuje człowiek rozumny i odpowiedzialny za swe czyny ? Jak się naważy piwa, to trzeba je później pokornie wypić. I pilnować majtek przed jego nawarzeniem. Szczególnie, że jak piszesz jesteś katoliczką (sic). Wiara uczy Nas by kochać, żyć w prawdzie i szacunku przede wszystkim do Boga, który jasno rozgraniczył zło od dobra. I nie zmieni tego żadna ilość ludzi niezamierzających zrezygnować z grzechu cudzołóstwa.
K
ka
28 października 2014, 20:13
Papież uwolni Cię od grzechu? Ogłosi amnestię dla cudzołożników? Czyba was ludzie pokręciło.
P
Przemek
28 października 2014, 21:07
Którym grzechy odpuścicie...
P
Przemek
28 października 2014, 21:17
Rozumiem Cię, Zuzia.
28 października 2014, 21:55
Droga Siostro To nie jest tak, jak piszesz.  Po pierwsze, zanim podjęłaś decyzje o związnaiu sie z rozwodwodnikiem powinnaś wiedziec, iz taki związek niesie konsekwencje, jaką jest min. brak życia Sakramentalnego w Kościele Po drugie, bardzo łatwo oceniasz innych, niejako zazdroszcąc im dostępu do Sakramnetów. Nie wiesz nic, wydaje Ci sie, ze mityczni oni grzeszą, spowiadaja sie, grzeszą itd. Pewnie są i tacy, ale jest też wielu takich, co poswiecili bardzo wiele, aby móc zyć Łaska uświęcajaca. Czemu sie ich nie zapytasz, co musieli porzucić, aby przystępowac do Stołu. Ich swiadectwa byłyby pewnie porażajacym przykładem walki duchowej, która w ostanich latach staje się coraz dramatyczniejsza. Wiem, to tylko takie ble, ble, bo przecież życie katolika ma byc szczesliwe, a niesienie swego krzyza to metafora poetycka.
28 października 2014, 21:58
Ale warunkiem odpuszczenia grzechów jest przeciez postanowienie poprawy. Znaczy np zaprzestnie cudzołozenia.  Chyba, iż współżycie z inną osoba niz małzonek sakramentalny nie jest juz dla niektórych cudzołóstwem. Albo nastąpi magiczna zmiana ról i konkubina nagle stanie sie żoną, drugą żona.
P
pdyvppl
29 października 2014, 08:15
Miłość cierpliwa jest. Poczekamy, zobaczymy.
29 października 2014, 08:29
Domyślam sie, iż piszesz też o miłosci do małżonka (sakramentalnego).
A
Ania
28 października 2014, 17:44
Po niektórych komentarzach mozna sadzić, żę papież juz dopuścił wszystkie osoby zyjące w związkach niesakramentalnych do Komunii. Ludzie nic takiego nie nastapiło i nie wiadomo czy w ogóle nastąpi. Papież chciał pochylić się nad tymi ludźmi, zaprosic Kosciół do spokojnej, rzeczowej rozmowy. Nikt nie podważa godności sakramentu małżeństwa. Dlatego tak bardzo razi dowalanie wszelkimi możliwymi paragrafiami, kodeksami by na wejściu udowodnic tym ludziom, że nie maja prawa do Komunii. Ludzie - sami jestescie tak kryształowi, że możecie dowalać innym w pełnym majestacie prawa? Gdzie miejsce na spokojna modlitwę, na spokojne słuchanie Ducha Świętego.
NN
nihil novi
28 października 2014, 18:05
Skuteczna praktyka lewactwa jest powszechnie znana - vide neobolszewizm EUrokołchozu. Na oswojenie (rozmowami) i zmęczenie Kościół się bierze (marksistowska konieczność dziejowa), medialnie śrubę dokręca (propaganda), następne legiony żyłkopodobnych wypuszcza i jeszcze bardziej ich się dopieszcza (przekupstwo), a Kościół gnoi (zastrasza) - z pieśnią na ustach: nie będzie jakiś tam Kościół nienawistnie pluć nam w twarz skałą nie do ruszenia.
L
Lumberjack
28 października 2014, 16:48
Zwolennicy dopuszczenia rozwodników często powołują się na praktykę prawosławnych. Polecam bardzo artykuł, gdzie wyjaśnione jest, że też na Wschodzie wcale z tym dopuszczaniem rozwiedzionych do sakramentów nie jest takie hop-siup:  http://www.fronda.pl/a/czy-prawoslawie-rzeczywiscie-poblaza-rozwodnikom,42943.html
W
WSKSiM
28 października 2014, 10:16
Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu zainauguruje dziś XIV rok swojej działalności. Transmisja Mszy św. oraz wykładu inauguracyjnego w Radiu Maryja i TV Trwam. Początek o godz. 10.00. Mszy św. w auli uczelni będzie przewodniczył ks. abp Bruno Forte, ordynariusz archidiecezji Chieti-Vasto, sekretarz specjalny Synodu Biskupów nt. rodziny. Ksiądz Arcybiskup wygłosi również wykład inauguracyjny zatytułowany „Ewangelia Rodziny: pragnienie, dar i wyzwania”. W wypowiedzi dla redakcji informacyjnej Radia Maryja skierował przesłanie do młodzieży. Zaapelował do młodych, by byli współpracownikami prawdy.
F
Fabian
28 października 2014, 10:43
Dla mnie abp Bruno Forte to heretyk, pokazał to ostatni synod biskupów. Zapraszanie go do Polski przez WSKSiM to skandal. Straciłem zaufanie do WSKSiM w Toruniu. Pamiętajmy, że z formalnego punktu widzenia WSKSiM nie jest szkołą katolicką.
E
Eilinel
28 października 2014, 10:58
Być może zaproszenie na inaugurację otrzymał jeszcze przed Synodem. Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne. Takie osobistości zaprasza się ze znacznym wyprzedzeniem.
28 października 2014, 15:06
> Dla mnie abp Bruno Forte to heretyk Przepraszam, ale kompletnie nie znam sprawy abp Forte. Czy można poprosić o jakieś nakierowanie na jej przybliżenie?
E
Eilinel
28 października 2014, 15:12
Pewnie chodzi o to: http://www.fronda.pl/a/to-abp-forte-odpowiada-za-ustep-o-homoseksualistach,42861.html
28 października 2014, 15:39
Rzeczywiście - nie skojarzyłem nazwiska z wydarzeniam. Dziękuję No to chyba dostał co najmniej przypaloną zupę w Toronto, a może i kocówę?
28 października 2014, 10:06
Ostatnio jest bardzo dużo tekstów zarówno w prasie papierowej, jak i na portalach na temat małżeństwa i rodziny. Z dużym zainteresowaniem śledzę je, ponieważ ta sprawa dotyka mnie jak i wiele osób będących w małżeństwie. Dobre teksty na temat, na temat synodu, pojawiły się w tygodniku wSieci. Szczególnie zainteresował mnie tekst Grzegorza Górnego oraz Jana Rokity. Z dużą uwagą przeczytałam również tekst pana Żyłki oraz komentarze pod nim znajdujące się. Naszła mnie wówczas taka refleksja, którą podzielają inne osoby będące w małżeństwie. Refleksją tą również zakończył swój artykuł Jan Rokita we wspomnianym tygodniku. Autor cytuje wypowiedź jednego z blogerów, który twierdzi, że całe medialne zamieszanie wokół synodu pozostawił niestety takie wrażenie, że kościół przestał stać murem za małżeństwem i rodziną. Nie jest to kościół św. Jana Pawła II. Analizując komentarze pod tekstem, również spotkałam się z wieloma komentarzami uderzającymi  w małżeństwo jako instytucję. Najbardziej uderzył mnie komentarz osoby o nicku Orka. Chce przytoczyć ten komentarz: „Najbardziej przeciwni komuni dla rozwiedzionych sa małżeństwa z długoletnim stażem, które dawno by sie juz rozwiodly, gdyby nie ta Komunia. Które kisza sie we własnej beznadziejnosci, często złości i nienawiści, ale sa " jak pan Bóg przykazal". Kiedy tacy ludzie pomyślą o ewentualnej komuni dla rozwodników to rozpacz ich ogarnia. BO JAKI SENS MIAŁO ZMARNOWAĆ SOBIE ŻYCIE.  Współczuje im”. Rodzina i małżeństwo jest atakowane z różnych stron, podważany jest sens bycia w małżeństwie, wierności i uczciwości. Drogi Orko mam nadzieję, że nie żyjesz w małżeństwie, nie jesteś duchownym lub katechetą. Jeśli jesteś to żyjemy naprawdę w czasach ostatecznych.
E
Eilinel
28 października 2014, 10:18
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Może niewiele osób o tym wie, ale sakramentem którego najbardziej nienawidzi szatan (myślę, że są tu jeszcze tacy, którzy w niego wierzą) jest właśnie sakrament małżeństwa. To wynika z wielu świadectw egzorcystów. On wie, że jeżeli zniszczy wiarę człowieka w znaczenie i istotę świętości małżeństwa pobłogosławionego przez Boga - zniszczy wszystko: moralność, prawdę i Ewangelię. Polecam świadectwo egzorcysty ks. Piotra Glasa http://www.youtube.com/watch?v=ecXMagpN1hY
28 października 2014, 10:34
"Kiedy tacy ludzie pomyślą o ewentualnej komuni dla rozwodników to rozpacz ich ogarnia. BO JAKI SENS MIAŁO ZMARNOWAĆ SOBIE ŻYCIE.  Współczuje im”" Licze iż jest to tylko jednostkowy sposób myślenia. Bo inaczej to o czym my w ogole dyskutujemy.
SZ
skok zylki na komentarze
28 października 2014, 09:50
~SENS ŻYŁKI - PISAĆ ZA CO KASA 19:10:04 | 2014-10-27 ~non  ~KUL 09:17:10 | 2014-10-26 A cóż taki Żyłka najemnik najemni grupki dysydenckich jezitów deonowych może napisać? To co zamówią pracodawcy. A pisze takim tonem jakby to wiedział lepiej, on wie i poucza ... bo jest ekspertem od wszystkiego co mu zlecą ~tak  ~non 09:35:54 | 2014-10-26 „Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić! Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/25/franciszek_na_spotkaniu_z_ruchem_szensztackim:_m%C3%B3wi%C4%87_prawd%C4%99_o/pol-833025 strony Radia Watykańskiego 
A
Ania
28 października 2014, 09:05
Nie twierdzę, że każdy kto żyje w związku niesakramentalnym powinien zastać dopuszczony do Komunii Świętej. Zreszta nie wiemy czy w ogóle będą jakieś wyjątki. Przeraża mnie co innego - z jaka łatwością cytujemy prawo i przepisy by udowodnić bliźniemu, że nie może przystępować do Komunii. Zaraz zostanę zminusowana, ale Kochani według przepisów prawa by spowiedź była ważna trzeba wypełnić 5 warunków dobrej spowiedzi. Znamy je, wypełniamy? Bo jak nie, także (bez dobrej spowiedzi) nie powinniśmy być dopuszczani do Komunii. Zacznijmy od siebie, potem módlmy się o światło Ducha Świętego w kwestii osób rozwiedzionych. Dobrego Dnia
28 października 2014, 09:26
"według przepisów prawa by spowiedź była ważna trzeba wypełnić 5 warunków dobrej spowiedzi." Wg jakiego prawa? "Znamy je, wypełniamy? Bo jak nie, także (bez dobrej spowiedzi) nie powinniśmy być dopuszczani do Komunii." Nie wypełniamy, bo nie ma takiego prawa. "Zacznijmy od siebie, potem módlmy się o światło Ducha Świętego w kwestii osób rozwiedzionych." Przepraszam za złośliwosć, ale skad taki slogan?
A
Ania
28 października 2014, 09:55
Tomaszu, o 5 warunkach dobrej spowiedzi przeczytasz w Katechizmie. Gdyby nie udało Ci się znaleźć, zapytaj każde dziecko przygotowujące się do I Komunii Świętej.
28 października 2014, 10:26
Owszem są warunki dobrej spowiedzi opisane w Malym Katechiźmie. Ale to nie jest żadne prawo. Zresztą aktualny Katechizm KK definiuje trzy istotne akty penitenta Sakramentu Spowiedzi: 1450 "Pokuta zobowiązuje grzesznika do dobrowolnego przyjęcia wszystkich jej elementów: żalu w sercu, wyznania ustami, głębokiej pokory, czyli owocnego zadośćuczynienia w postępowaniu"
A
Ania
28 października 2014, 16:49
To są własnie podwójne standardy Tomaszu. Innym dowalić wszystkimi możliwymi paragrafami, kodeksami i prawem. Udowodnić im, że sa niegodni. Sobie poluzować, no bo przecież w moim przypadku wszystko da się obejść, usprawiedliwić i w sumie jestem w porządku.
28 października 2014, 21:20
Droga siostro Anno Ze spokojem, powoli przeczytaj w Katechiźmie Koscioła Katolickiego (tym dla dorosłych) czym jest Sakrament Pokuty i Pojednania, na czym polega i czym są sa dobrowolne akty penitenta. Owszem dzieci uczy sie 5 warunków dobrej spowiedzi, bo inaczej trudno jest im wytlumaczyc. Ale od doroslego czlowieka wymaga sie o wiele więcej, w tym zrozumienia, ze to nie prawo, ale nasza wolna wola musi byc podstawa kazdego Sakramentu i że spowiedź to coś o wiele większego niz suche checkowanie tych 5 "prawnych" warunków.
A
Ania
28 października 2014, 21:54
Popatrz ile masz wyrozumiałości dla siebie, ile głębi i zrozumienia. Tylko dlaczego w takim razie innym dowalasz prawem i odpowiednimi paragrafami?
A
Ania
28 października 2014, 21:59
To sa własnie podwójne standardy - zrozumienie i łagodność dla siebie bo jestem przeciez w porządku i bezlitosność dla innych, bo na nich sa przeciez odpowiednie paragrafy.  Cóż prawdopodobnie zostaniesz przy swoich poglądach, a ja przy moim zdaniu. Nie twierdzę, że do Komunii nalezy dopuścić wszystkich zyjących w związkach niesakramentalnych. Zreszta nie wiadomo czy w ogóle będa jakiekolwiek wyjątki. Przeraża mnie zakrzykiwanie i rzucanie paragrafami. Automatyczne dowalanie ludziom już na wstępie.
28 października 2014, 22:10
Innym "dowalam" dokładnie tym samym Katechizmem o którym tutaj piszę. Dalej nie rozumiesz Sakramentu Spowiedzi, piszac o jakis dwóch standardach. I o jakiej wyrozumiałosci i głębi i zrozumienie pisze w stosunku do siebie? O tym, iz Sakrament Spowiedzi, jak każdy Sakrament wymaga wolnej własnej woli? Przeciez to jest oczywistość. Sakrament Małżenstwa który zawarli rozwodnicy tez wymagał tej wolnej woli, równeiż w wolnosci decyzji ktos podjął decyzje o szukaniu pocieszania w nowym zwiazku I nie z prawa, ale z własnego wyboru nie przystępuje do Stołu. Nie rozumiesz tego, uważasz, iz to jakieś paragrafy zakazują Komuni sw. Jezeli tak jest, to może napisz konkretnie jakie to prawo zakazuje udzielania Komunii św. żyjacym w cudzołóstwie.
P
Przemek
28 października 2014, 08:49
Tym co cytują KKK chciałbym przypomnieć, że w Drugiej Księdze Samuela w rozdziałach 11 i 12 jest historia pewnego grzechu dudzołóstwa. Człowiek, który się go dopuścił, dodatkowo zabił męża swojej kochanki, a potem się z nią ożenił. Drugie dziecko z tego małżeństwa spodobało się Panu tak bardzo, że dał mu serce tak mądre i rozsądne, że drugiego takiego nie było, nie ma i nie będzie. Oboje cudzołożnicy (choć matka nie wprost) wymienieni są w rodowodzie Jezusa w Mt 1. Cudzołożnik ów w Patriarchacie Jerozolimskim i Kustodii Ziemii Świętej wymieniany jest po dziś dzień w liturgii obok Mojżesza, Abrahama, Eliasza jako święty. Bóg jest większy niż KKK
E
Eilinel
28 października 2014, 08:57
A Nowy Testament dla chrześcijan ważniejszy niż Stary: Ewangelia wg św. Marka 10, 1-12
E
Eilinel
28 października 2014, 09:06
A dokładnie: "Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. 2 Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. 3 Odpowiadając zapytał ich: "Co wam nakazał Mojżesz?" 4 Oni rzekli: "Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić". 5 Wówczas Jezus rzekł do nich: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. 6 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. 9 Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!" 10 W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. 11 Powiedział im: "Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. 12 I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo".
28 października 2014, 09:09
Zabić męża kochanki .... hmmm - może to i jest jakieś wyjście?
P
Przemek
28 października 2014, 09:14
Na szczęście dzisiaj nie jest. Zgodnie z KPK w takiej sytuacji ślubu się nie dostanie, chociaż rozgrzeszenie pewnie tak.
28 października 2014, 09:22
Czuje sie wzewany do odpowiedzi. Błądzisz. Kilkatysiecy lat, rzesza swietych, kilka soborów, nauczanie papiezy, biskupów oparte jest na Bibli i stanowi podstawę Katechizmu KK. Z Dawidem nie jesteś odkrywczy, bo niektórzy "od zawsze" wyrywaja sie, twierdząc, iz Kosciól bładzi w swoim nauczaniu (obecnym w Katechiźmie), bo przecież tam jest napisane.... W Bibli jest napisane o wiele wiecej, a Kościoł nie buduje swojej nauki na wyrwanych fragmentach.  
28 października 2014, 09:31
W świetle Ewangelii ile to osób dziś zabija męza swojej kochanki lub żonę swojego kochanka. Bo przeciez Ewangelia rozszerza radykalnie pojęcie piatego przykazania Dekalogu.
L
lppvydp
28 października 2014, 09:37
Zauważ jednak przyjacielu, że Bóg nie zgadza się na ów grzech. Ponieważ pierwsze dziecko Davida i Betszeby choruje a następnie umiera. Bóg odebrał życie synowi Dawida za grzech ojca, ponieważ tak postanowił ukarać króla, aby poganie Go nie znieważali. W ten sposób Bóg objawia prawdę aktualną we wszystkich czasach: każdy grzech musi znaleźć swoją odpowiedź. Król David żałuje za swój grzech, pokutuje i pości, nawraca się.
28 października 2014, 09:39
> Zgodnie z KPK A co tu kogo jakiegś urzędnicze regulacje obchodzą??? Miłość rządzi!!! W świetle Pańskiego inicjującego wpisu nie bardzo rozumiem czemu się Pan na instytucjonalne regulacje powołuje, skoro sensem tego wpisu jest podważenie regulacyjnej mocy ludzkich ustaleń.
P
Przemek
28 października 2014, 10:00
Napisałeś prawdę. Z jednym zastrzeżeniem może. Dawid nie tyle się nawraca, co uznaje swój grzech. Zauważ jednak, że Pan nie domaga się od Dawida pozostawienia Batszeby czy "białego małżeństwa" z nią. W tej historii jest grzech, kara, pokuta, nawrócenie. O tym dyskutował Synod. O tym, czy dzisiejsza praktyka sakramentów nie ogranicza dostępu do Bożego Miłosierdzia.
K
ka
28 października 2014, 10:03
Jednak Bóg błogosławi Dawidowi, chociaż ten zabił męża swojej kochanki, by ją pojąć za żonę.
P
Przemek
28 października 2014, 10:10
Co wynika z faktu, że nie jestem odkrywczy? Cudzołówstwo jest grzechem! Jest o tym także w historii Dawida i Batszeby. Ja tego nie neguję. Ja zastanawiam się nad pytaniem, czy wola Boża wobec niektórych cudzołożnikow nie może być podobna do tej wobec Dawida. On uznał swój grzech, został z Batszebą a Pan mu błogosławił.
E
Eilinel
28 października 2014, 10:11
Powoływanie się w tym kontekście na Stary Testament ma taki sam sens jak powoływanie się na zdanie "Oko za oko, ząb za ząb". Prawda objawiona Żydom znalazła swe wypełnienie w Jezusie Chrystusie i jego nauce o zbawieniu - tak się stało również z nauką o grzechu zudzołóstwa. To jest wiążące dla chrześcijanina. Prawo Starego Testamentu było dla Żydów, którzy w tamtych czasach byli "zatwardziali sercem". Nauka Chrystusa jest dla ludzi naszych czasów, którym Chrystus stawia większe wymagania niż prymitywnym ludom Izraela z czasów Mojżesza czy Dawida.
P
Przemek
28 października 2014, 10:21
Ewangelia to przede wszystkim radykalnie rozszerza przykazanie miłości i niesie radykalnie dobrą nowinę o Bożym Miłosierdziu.
P
Przemek
28 października 2014, 10:23
Ma Pan rację, też uważam, że moja odpowiedź na Pana poprzedni post była zbędna.
28 października 2014, 10:29
Czyli wg Ciebie życie i Krzyż Pana Jezusa były zbędne, bo przeciez król Dawid.... Spojrzyj na całość, a nie wyszukuj jakiś fargmencików i nie buduj na wyrywkach jakis niesamowitych teorii.
L
lppvydp
28 października 2014, 10:29
Tak aby nawrócić się trzeba uznać swój grzech. Inaczej nie można się nawrócić. Odpowiedź na dalszą część Twojego komentarza dała już osoba o nicku Eilinel. A fragment ewangelii Mk 10,1-12 dobrze to pokazuje. Jezus przywraca pierwotny plan Boga, skorygowany w historii przez Mojżesza, dopuszczającego rozwód jako ustępstwo wywołane ludzką słabością.
28 października 2014, 10:30
Jak zabił męza swojej kochanki to nie byłą ona już żona i dlatego mógł z nią żyć i nie cudzołożył. Czy to jest aż tak trudne?
28 października 2014, 10:33
Nigdy sie nie zastanowiłeś, dlaczego Dawid zabił tego męża? Pomyśl i porównaj sytuacje osoby, ktora cudzołozy (nieustannie, bo małzonek żyje) i osoby, ktora (raz) zamordowala aby nie cudzołożyć.  Nie widzisz róznicy? ps. oczywiscie nie namawiam do zabijania w celu niecudzołozenia.
P
Przemek
28 października 2014, 10:37
Ja nie powołuję się na przykład Starego Prawa. Bo przecież ono zostało złamane przez Dawida. Podobnie dziś osoby rozwiedzione w nowych związkach łamią Nowe Prawo. Powołuję się na przykład Bożego Miłosierdzia wobec człowieka, który uznał swój grzech i za niego odpokutował. Nie sądzę, aby to Miłosierdzie od czasów Dawida zmalało.
28 października 2014, 10:39
Zapominasz iz u Dawida byla sprawiedliwa kara: śmierć za śmierć.
P
Przemek
28 października 2014, 10:41
Nie zastanawiałem się daczego zabił. Nie specjalnie się z resztą zastanawiałem nad Dawidem w tej historii. Chciałem działanie Boga pokazać. Boga miłosiernego i przebaczającego, wyprowadzającego dobro pomimo grzechu.
P
Przemek
28 października 2014, 10:51
Przeczytałem jeszcze raz dwunasty rozdział. Ja tam żadnego nawrócenia Dawida nie znajduję. Jest po prostu uznanie grzechu: Dawid rzekł do Natana: «Zgrzeszyłem wobec Pana». Natan odrzekł Dawidowi: «Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz, lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze». Może się nie nawraca, bo w takiej sytuacji nie można się nawrócić. Przecież Uriasze nie wskrzesi. Smutnej (po śmierci pierwszego dziecka) Batszeby też nie oddala tylko: Dawid okazywał współczucie dla swej żony Batszeby. Poszedł do niej i spał z nią. Urodził się jej syn, któremu dała imię Salomon. A Pan umiłował go i posłał [o tym wiadomość], i za pośrednictwem Natana nazwał go Jedidiasz - ze względu na Pana.
P
Przemek
28 października 2014, 10:58
A ja myślę, że Bóg błogosławił Dawidowi nie dlatego, że formalnie nie cudzołożył. Błogosławił mu dlatego, że znał jego dobre serce. Błogosławił po tym jak Dawid uznał swój grzech, odpokutował i naprawił wszystko co mógł w tej sytuacji naprawić... czyli nic! Dziś wiele osób rozwiedzionych też nie może wiele naprawić.
P
Przemek
28 października 2014, 10:59
Znowu wkładasz w moje usta Twoje wymysły. Przestań!
E
Eilinel
28 października 2014, 11:09
Nie zmalało. Pan Bóg jest miłosierny, bo odpuszcza nam nasze winy (niejednokrotnie tak ciężkie, że po ludzku patrząc nie powinny być darowane), kiedy tylko o to poprosimy i postanowimy poprawę w Sakramencie Pokuty. Poczytaj Dzienniczek s. Faustyny. Nawrócenie to warunek Bożego Miłosierdzia. Nie ulegaj różorakim próbom banalizowania tego Bożego Miłosierdzia i odcinania go od Bożej Sprawiedliwości. Ponadto z własnego doświadczenia wiem, że Chrystus daje człowiekowi łaskę zrozumienia swojego grzechu i siłę, by z nim zerwać. Trzeba się tylko na tę łaskę otworzyć. Bardzo, bardzo pomaga w tym Koronka do Bożego Miłosierdzia - ten ratunek dla dusz na czasy ostateczne, zanim przyjdzie jako "Sędzia Sprawiedliwy" - jak powiedziła Jezus do Faustyny. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy kiedyś stałam w kościele na Mszy. Byłam w tym okresie silnie związana z pewnym grzechem (po prostu nie uznawałam go za grzech) już od kilku lat. Wisiał tam obraz Jezusa Miłosiernego z kilkoma cytatami z Dzienniczka. Patrzyłam na ten obraz i nagle poczułam, że robię źle. To był dla mnie moment przełomowy. Uwierz mi, potem nie było łatwo. Musiałam trochę swoje życie przemodelować, ale dałam radę. Może za bardzo się tu uzewnętrzniam, ale..., niech tam:)
K
ka
28 października 2014, 11:12
ano trudne; bo to świadczy, że można wszelkimi sposobami pozbyć się niewygodnego męża swojej kochanki - czyli zabić go.
P
Przemek
28 października 2014, 11:25
Ty widzisz śmierć, karę za grzech. Ja widzę przebaczenie. Wszystko to jest w tej historii. Potem była jeszcze jedna Śmierć. A Ten, który umierał, powiedział: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.
L
lppvydp
28 października 2014, 11:35
A jak miał się w tej sytuacji Twoim zdaniem nawrócić David? Czym jest dla Ciebie nawrócenie, co ona dla Ciebie oznacza? Jezus zawsze mówił „wstań i nie grzesz więcej”. Jeśli David wstał, żałował za swój grzech i nie grzeszył więcej to znaczy, że się nawrócił. A nie grzeszył będąc z Bedszebą ponieważ ona była wdową.
28 października 2014, 12:27
"Ty widzisz śmierć, karę za grzech. Ja widzę przebaczenie. Wszystko to jest w tej historii." Chcesz takiego przebaczenia - karę smierci za Twój grzech poniesie Twoje dziecko?
28 października 2014, 12:29
Co najwyzej świadczy, iz zaójstwo jest "mniejszym" grzechem, niz cudołostwo.
28 października 2014, 12:34
"«Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz, lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze»." Nim zaczniejsz cokoliwek pisac, przeanalizuj dokładnie te słowa, w konteście czasow dzisiejszych. Czy naprawde tak chesz, aby było (pomijajac iż własnie tak, albo i jeszcze bolesniej jest dziś, ale to inny temat)
P
Przemek
28 października 2014, 12:34
Bardzo szanuję Twoje świadectwo, Eilinel. U podstaw tego co piszę leży moje doświadczenie spotkania z Bogiem. On potrzebował tylko abym uznał swój grzech i dał Jemu pełną możliwość działania w tej sytuacji. W Polsce żyje dziś pewnie milion ludzi, którzy po ślubie kościelnym i rozwodzie zawarli nowe związki. Nie wiem dla ilu ta dyskusja ma znaczenie, może dla stu tysięcy, a może... dla dziesięciu. Niezależnie od tego, ja nie wierzę, że Wolą Bożą jest wobec nich aby za wszelką cenę wrócili do swoich ślubnych małżonków (bo to bardzo często po ludzku niemożliwe) albo pozostali w samotności, ani nawet w "białych małżeństwach".
28 października 2014, 12:35
Dawida zostal ukarany śmiercia swego syna, jaka karę maja sie spodziwać cudzołoznicy, aby sie nawrocili jak Dawid.
P
Przemek
28 października 2014, 12:53
Jeśli stworzył nas mężczyzną i kobietą, to może jednak większość z nas potrzebuje takiej harmonii dwóch osób - duchowej, emocjonalnej, umysłowej i cielesnej aby bardziej kochać? To miłość jest treścią Ewangelii. Ja wątpię, czy małżeństwo albo cudzołóstwo są od niej ważniejsze. Może uznanie naszego grzechu, tego, że nie potrafiliśmy nawet w jednym procencie kochać swojego ślubnego męża / żony tak jak On nas uczył... Może to wystarczy aby odwrócić gniew i z nadzieją prosić o błogosławieństwo w związku z inną osobą? Stu siedmiu ojców synodalnych stwierdziło, że nad sprawą warto się pochylić.
P
Przemek
28 października 2014, 12:54
Idź się lecz.
P
Przemek
28 października 2014, 13:02
Jak czytam takie wpisy jak ten powyżej, to mam pewność, że Duch Święty Ci takich słów nie podsunął. To dobrze wróży sprawie.
28 października 2014, 13:04
"Idź się lecz" - przecież dziś juz sam zacytowałeś: Natan odrzekł Dawidowi: «Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz, lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze». Naprawdę chcesz takiego przebaczenia grzechów dla innych? Bo przeciez od kliku wpisów rozplywasz się nad przebaczeniem, jakie otrzymal Dawid. Po prawdzie my też uzyskujemy przebaczenie, tylko dlatego iż Ktoś inny poniósł śmierć za nasze grzechy. Szkoda, ze o tym sie nie pamieta.
28 października 2014, 13:07
"Jak czytam takie wpisy jak ten powyżej, to mam pewność, że Duch Święty Ci takich słów nie podsunął. To dobrze wróży sprawie." ?
L
lppvydp
28 października 2014, 13:09
Mnie miłość kojarzy się z zaufaniem, szlachetnością, prawdą, cierpliwością itd. Cudzołóstwo kojarzy mi się z oszukiwaniem, brakiem szczerości. Wiec z miłością nie ma wiele wspólnego.
P
Przemek
28 października 2014, 13:19
Wiesz Tomaszu dlaczego nie dojdziemy do porozumienia? Gdybyśmy obaj narysowali albo opisali kim jest Bóg, to byłyby to dwa nieprzystające do siebie, zupełnie różne rysunki i opisy.
E
Eilinel
28 października 2014, 13:44
Widzisz, do takich wniosków jak Twoje dochodzi się, gdy się przykłada naszą ludzką miarę do planów i zamysłów Boskich.Nie jesteśmy w stanie pojąć Jego planów wobec nas, dlaczego jedni dostają mniejszy krzyż, a inni swój muszą nieść przez całe życie.("Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami "- Iz 55, 8) Dlatego potrzebna jest ufność dziecka, że to co nam objawił w Ewangelii to jest cała pełnia i WSZYSTKO, czego potrzebujemy. My naprawdę jesteśmy tu tylko na chwilę. Bóg patrzy na nas z perspektywy wieczności, daje nam to, co przyczyni się do naszego uświęcenia. Także cierpienie takie jak samotność porzuconego małżonka może w ostatecznym rozrachunku okazać się łaską. Ja wiem, że to jest trudne. Tak samo jak trudne jest niesienie przez całe życie nieuleczalnej choroby. Jezus oczekuje od nas tego nie dlatego, żeby się znęcać, tylko - tak myślę - po to, żeby nasze szczęście wieczne było jeszcze doskonalsze. Wierzę, że ci rozwodnicy, którzy pozostaną samotni albo te "białe małżeństwa" zasłużą sobie na wielką chwałę w niebie. Warto, żeby ci rozwodnicy, którzy chcą dopuszczenia do Komunii Świętej po prostu odpowiedzieli sobie na pytanie, kogo stawiają na pierwszym miejscu, czy siebie i szczęście doczesne, czy Boga i szczęście wieczne. Może to się wydawać brutalne, ale naprawdę naszym przeznaczeniem nie jest być szczęśliwym tu na ziemi - nasza ojczyzna jest w niebie, jak mówi Ś. Paweł.  "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. 25 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. 26 Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?" (Mt 16, 24-26). Czy zatem naprawdę warto tak ryzykować?
E
Eilinel
28 października 2014, 14:01
Owszem sensem Ewangelii jest miłość. Najważniejsze przykazanie miłości Boga polega na wierności jego przykazaniom. Przykazanie miłości bliźniego jest jego pochodną. Miłość do bliźniego to tak naprawdę odbicie miłości Boga do nas. Przez wzgląd na Niego, na jego ofiarę za każdego człowieka mamy dobrze czynić swoim bliźnim. A małżeństwo jest właśnie wyrazem tej miłości Chrystusa do nas - do Jego Kościoła. Bóg jest zawsze wierny, dlatego człowiek też ma być zawsze wierny. Nie polegałabym tak bardzo na tym, co uważa iluś tam ojców synodalnych, bo oni nie są w stanie zastąpić mojego sumienia. Powiesz, że przecież przez nich działa Duch Święty. A pisma Kościoła podają, że Duch Święty został im dany nie po to by podawali nową naukę, lecz by zachowywali wiernie depozyt wiary, czyli przede wszystkim Ewangelię. Duch Święty nie szepcze im do ucha, co mają myśleć i mówić. Jeśli podążają za duchem świata i chcą jedynie zadowolić wiernych swoich upadających wspólnot, to gdzie tu miejsce dla Ducha Świętego? "Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy są mu posłuszni". (Dz. Ap. 5).
P
Przemek
28 października 2014, 14:41
Doprawdy, bardzo mnie korci, żeby już zamilknąć, ale rzeczy które wypisujesz domagają się ostatniego komentarza. 1. Masz bardzo nieładny zwyczaj sugerowania mi mniej lub bardziej wprost jakichś pragnień albo intencji: Chcesz takiego przebaczenia - karę smierci za Twój grzech poniesie Twoje dziecko? Naprawdę chcesz takiego przebaczenia grzechów dla innych? Czyli wg Ciebie życie i Krzyż Pana Jezusa były zbędne, bo przeciez król Dawid.... To są Twoje i tylko Twoje słowa, weź za nie odpowiedzialność, mnie w to nie mieszaj. Możesz się też zastanowić, skąd się takie pomysły biorą w Twojej głowie. Ja uważam, że warto. 2. Nie odróżniasz przebaczenia (Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz) od kary (lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze). Spróbuj się nad tym zastanowić. Np. co znaczy Twoje zdanie: Dawida zostal ukarany śmiercia swego syna, jaka karę maja sie spodziwać cudzołoznicy, aby sie nawrocili jak Dawid. 3. Jesteś cokolwiek niekonsekwentny w ocenie ciężkości grzechu zabójstwa i cudzołóstwa, popełnionych przez Dawida: u Dawida byla sprawiedliwa kara: śmierć za śmierć Co najwyzej świadczy, iz zaójstwo jest "mniejszym" grzechem, niz cudołostwo. Skoro więc śmierć była za zabójstwo ("śmierć za śmierć") to za większy grzech Dawid nie poniósł żadnej kary? 4. Wydajesz się nie rozumieć, że cała kara, jaka spotyka Dawida, została ściągnięta przez jego własne słowa. To właśnie Dawid, po wysłuchaniu historii o bogaczu, który zabrał jedyną owieczkę biedaka, wydaje na siebie wyrok, nie wiedząc, że historia jest o nim samym. Dawid mówi: Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia. A Bóg w swoim Miłosierdziu, natychmiast po tym jak Dawid uznaje swój grzech mówi ustami Natana: Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz. Zatem śmierć syna jest łaską, a nie karą dla Dawida!
P
Przemek
28 października 2014, 14:59
Dużo jest prawdy w tym co napisałaś. Ale jedno stwierdzenie jest absolutną pomyłką: naprawdę naszym przeznaczeniem nie jest być szczęśliwym tu na ziemi Nasz dobry Ojciec pragnie dla wszystkich swoich dzieci szczęścia już dzisiaj. Poczytaj Koheleta np. Koh 2,24 Nic lepszego dla człowieka, niż żeby jadł i pił, i duszy swej pozwalał zażywać szczęścia przy swojej pracy. Jeśli nie nauczymy się kochać na ziemi, jakże będziemy potrafili kochać w Niebie? Jeśli nie nauczymy się bycia szczęśliwymi tutaj, jakże będziemy potrafili to w Niebie? Jeśli nie będziemy Kościołem szczęśliwych ludzi, to jakże i co będziemy potrafili głosić "wszystkim narodom"???
E
Eilinel
28 października 2014, 15:27
Źle mnie zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że szczęście ziemskie (rozumiane jako doczesne sprawy) jest sprawą drugorzędną w stosunku do szczęścia wiecznego, a często nawet jest zawadą i przeszkodą w osiągnięciu szczęścia wiecznego.Przeznaczeniem naszym w razie takiej kolizji, jest wybrać perspektywę szczęścia wiecznego. "Nikt nie może dwóm panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował, albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi." (Mt 6, 24). Sądzę też, że szczęście ziemskie nie może być prawdziwe i pełne, jeśli nie jest budowane na wierności nauce Jezusa Chrystusa. To prawda, szczęście i radość chrześcijańska jest potrzebna, żeby głosić innym Ewangelię, ale zobacz czym jest ta radość. Wypływa ona przede wszystkim z perspektywy zbawienia i zmartwychwstania. Szczęście ziemskie musi być budowane na skale wiary i wierności Chrystusowi, inaczej w perspektywie wieczności może okazać się puste. Pozdrawiam:)
28 października 2014, 22:01
?
E
Eilinel
28 października 2014, 08:44
"Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze Życie wieczne (Ga 6,7-8)". Pan Jezus mówi: "Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów Moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym" (J 12,48).
28 października 2014, 08:23
Tym co pisza o wielkiej miłości w życiu człowieka grzeszącego smiertelnie chciałbym przypomnieć za KKK: 1855 Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem. I tak jest, choćby świat opowiadal, iz można kochac czyniąc równocześnie świadomie i dobrowolnie wielkie zło. 
A
Ania
28 października 2014, 07:58
Czytając pewne komentarze odnoszę wrażenie że dla niektórych komentujących są one jedynie sposobem "artystycznego wyżycia się" a sam artykuł stanowi wyłącznie pretekst to pochwalenia się erudycją i wzbudzenia kontrowersji wśród czytających.Niezależnie od treści i jakości komentowanego tekstu,postarajmy się zadbać o kulturę swoich wypowiedzi (przynajmniej z szacunku wobec wszystkich czytających) nie zatracając w nich chrześcijańskich wartości (jeśli jesteśmy osobami wierzącymi).
I
ixi
28 października 2014, 00:19
[Mnie najbardziej cieszy, że Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do otwartej dyskusji.] O czym tu dyskutować? To może też podyskutujmy nad tym czy przelecenie panienki na boku jest grzechem (przecież mam wielkie potrzeby, musicie być miłosierni) albo ustalmy, że trzy skoki w bok to jeszcze ok, a czwrty to już grzech ale lekki, ciężki zaczyna się od siódmego skoku na bok. Już sam fakt dyskusji o sprawach, na temat których wypowiedział się sam Pan Jezus Chrystus jest absurdem, któego nie da się uzasadnić. Co innego, jeżeli jest to wszystko jakiś udawany Kościół, wtedy możecie gadać ile chcecie.
HK
Hans Kloss
27 października 2014, 23:18
Hmm zrobiłem malutki research po tym tekstem. Otóż prawidłowość pojawianie się komentarzy pod tekstem jest bardzo podobna do prawidłowości pojawiających się komentarzy pod tekstami na takich portalach jak Onet czy WP. I tak w tym Deonowym przypadku jest następująca prawidłowość (zgodna z Onet i WP).  Komentatorów przeciwnych komunii dla rozwodników, bardziej konserwatywnych jest dużo pierwszego dnia, również te komentarze są najbardziej plusowane. Drugi dzień jest odwrotnie, no i te liberalne są plusowane z dużo większą intensywnością. W minusach mamy tu dużą rozpiętość, bowiem dla wypowiedzi bardziej konserwatywnych od 10 do 50 minusów, dla liberalnych znacznie mniej. Hmm zastanawiające… Dla porównania tekst w portalu Onet na temat sytuacji na Ukrainie. W pierwszych minutach pojawia się wiele komentarzy antyrosyjskich, aż tu nagle wielkie buum i mnóstwo komentarzy prorosyjskich, które są najbardziej plusowane. Bardzo to wszystko zastanawiające hmm
S
Słaba
28 października 2014, 00:21
Ja też zauważam pewne zjawiska w komentarzach, które utrudniają rzeczywistą dyskusję. A tym bardziej rozmowę, która jest subtelniejsza od dyskusji i wymaga większej ciszy i skupienia. Celem znacznej ilości komentatorów nie jest ani dyskusja, ani rozmowa, a raczej "kampania na rzecz" (tego, czy owego)... Niektórzy, bardzo aktywni, przyznają to otwarcie w swoich wypowiedziach. Cóż - trudno z tego powodu wprowadzać cenzurę. ;-) Trzeba rozmawiać w zgiełku... P.S.: Bardzo dziekuję tym, którzy mi odpowiedzieli! Napisałam do was parę słów pod waszymi wypowiedziami.
KG
Karpiel Gumecka
28 października 2014, 00:35
Ja też chciałem wszystkim podziękować za te komentarze. Szczególnie te bardziej odważne i idące z duchem czasu. Komunia dla rozwodników tak, to może od razu antykoncepcja. Jestem biznesmenem, ale słabo idzie, mała sprzedaż. Dzięki waszej odwadze może i dla mnie coś zmieni się na lepsze.
28 października 2014, 05:49
> Celem znacznej ilości komentatorów nie jest ani dyskusja, ani rozmowa Możliwe, że będzie Pani zaskoczona, ale nie jest to również cel Pana Żyłki. Wynika to z faktu, że nie można sfalsyfikować subiektywnych emocji, a o subiektywnych emocjach Pan Żyłka pisał i na nich skonstruował artykuł. Ta 'falsyfikacja' może być niejasna, więc prosze mi pozwolić wyjaśnić: jeśli autor napisze 'smutno mi', to nie można tego zanegować, że mu smutno, ponieważ nie można autorowi do głowy wejść. Nie można również użyć argumentu 'twój smutek jest irracjonalany', poniewż emocje są irrcjonalne z definicji. Dyskusja w której argumentami są stany emocjonalne automatycznie przestaje być dyskusją. Z dwóch stanowisk 'smutno mi, że X' oraz 'cieszę się, że X' nie można wyprowadzić stanowiska kompromisowego, co jest apriorycznym celem dyskusji. To wszystko, co zapewne entuzjastów twórczości Pana Żyłki o entuzjazm przyprawia, czyli argumenty serduszkowe w dyskusji są śmieciami i zawalidrogami, a nie konstruktywnymi elementami.
28 października 2014, 07:35
Coś w tym jest ... Zameldować do Centrali!!! ;)
SH
Sherlock Holmes
28 października 2014, 08:34
a teraz przeprowadź taki sam research innych tekstów, jakieś wnioski?
SH
Sherlock Holmes
28 października 2014, 08:51
Ha, uderz w stół, a nożyce się odezwą;) Zaspamowaliście swoim trollingiem całe forum, nie pozwalacie się wypowiedzieć wielu normalnym ludziom, którzy próbują coś napisać czasami, ale dają sobie siana, bo ich od razu zakrzyczacie zarzucając non stop produkowanymi kompulsywnymi wpisami, żeby tylko stanęło na waszej racji.
28 października 2014, 09:11
Zganić źle, pochwalić też niedobrze - i bądź tu mądry :S
S
Słaba
28 października 2014, 10:38
O istnieniu tej czy innej emocji rzeczywiście trudno dyskutować. Można jednak o tym rozmawiać. Emocje są faktem i mogą różne rzeczy "powiedzieć", chociaż nie koniecznie wprost. Pan też w swoich komentarzach wyraża sporo emocji. :-)  Przyznam, że czytając na ogół opuszczam pana komentarze, bo jest ich za dużo. Czyam wtedy, kiedy szczególnie zależy mi na tym, żeby uzyskać "obraz dyskusji". No i moje słowa: Niektórzy, bardzo aktywni, przyznają to otwarcie w swoich wypowiedziach., dotyczą również pana wypowiedzi.:-)
28 października 2014, 15:01
Moim zdaniem jeśli się uczciwie dyskutuje, to dyskutować można praktycznie o wszystkim. Uczciwa dyskusja separuje porządki i nie miesza ich, bo wtedy staje się manipulacją, a nie dyskusją. Niestety na Deonie praktycznie ma ma materiałów uczciwych, jest czysta lewoskrętna propaganda z całym dobrodziejstwem inwentarza. Przynajmniej jeśli mowa o tematach 'gorących', bo np. leseferystyczne testy o. Gniadka, czy społęczne Krzysztofa Wołodźko są całkowicie uczciwe.
E
Eilinel
27 października 2014, 21:10
"Tak nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. 23 Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: 24 «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi3; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. 25 Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: "Panie, otwórz nam!"; lecz On wam odpowie: "Nie wiem, skąd jesteście". 26 4 Wtedy zaczniecie mówić: "Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś". 27 Lecz On rzecze: "Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!"5 28 Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. 29 Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. 30 Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».
E
Eilinel
27 października 2014, 21:11
Łk 13, 22-30
O
ona
27 października 2014, 21:24
Widzisz gdzieś "ciasne drzwi" dla cudzołożników? Dla nich Kościół otworzył już szeroką bramę; nie wzywa do nawrócenia. Proszę znaleźć w całym dokumencie z Synodu choć jedno zdanie, które by mówiło, że rozwodnik w nowym związku powinien zerwać cywilny związek i powrócić do małżonka.
E
Eilinel
27 października 2014, 21:54
Nie do końca rozumiem. Powyższy fragment Ewangelii zamieściłam po to, by entuzjaści "łatwych rozwiązań" w postaci dopuszczenia rozwodników do Komunii Świętej, zobaczyli jak wymagająca jest Ewangelia. Z całą pewnością tego rodzaju odstępstwo od nauki Jezusa o małżeństwie i jego nierozerwalności byłoby otwarciem bramy szeroko. Chrystus ostrzega, że droga do zbawienia jest wąska, trudna i niewielu na nią trafi.
28 października 2014, 07:49
Przecież tu sami apokatastaci, dla których przytoczony fragment Ewangelii to jakieś tam straszenie dzieci dziadem z worem.
E
Eilinel
28 października 2014, 08:11
Mimo to, nie ustaję w wysiłkach:)
K
KiT
28 października 2014, 08:21
Czytając i próbując zrozumieć EWANGELIĘ, trzeba wszystko rozważać przez dwa przykazania: Miłości BOGA JEDYNEGO i Miłości BLIŹNIEGO. Życie w ponownym związku może krzywdzić Bliżnich lub nie, niezależnie od tego co Kościół obecnie twierdzi w tej sprawie, więc być może Kościół w pewnych sprawach winien zrewidować swoje podejście. Doktryna Kościoła jest bardzo surowa ale nie znaczy że słuszna. Może trzeba zastanowić się i rozważyć gdzie jest miłość Bliźniego, a gdzie nie? Dlaczego w dawnych czasach nie można było oddalić żony? Jak się mają opuszczeni do miłości Bliźniego i zakazu nowych związków - w których może być współżycie, bo związki "czyste" "białe małżeństwa"- to coś dla hardcorowców. Myślę, że jest wiele przypadków, w których obecne podejście jest krzywdzące, dlatego niezależnie co się stanie, to i tak dziękują Papa FRANCESCO, że zajął siętym tematem, bo gorące dyskusje potwierdzają, że temat jest.
28 października 2014, 08:38
> Doktryna Kościoła jest bardzo surowa ale nie znaczy że słuszna. Doktryna Kościoła, czy słowa samego Boga? To nie jakiś Kościół sobie z kapelusza jakaś doktrynę stworzył, tylko ludzie oddani Prawdzie w szczerej woli rozpoznania Słowa Bożego, modląc się o przewodnictwo Ducha Świętego, poszcząc i uprawiając inne nobliwe praktyki, otrzymało takie, a nie inne rozeznanie Słowa Bożego, za co często zostali uznani świętymi. Słowo 'doktryna' jest tu manipulacyjnym wybiegiem zmieniającym charakter wielowiekowego dziedzictwa rozpoznawania Woli Boga w jakiś zbiór abstrakcyjnych regułek wymyślonych przez jakichś oderwanych od rzeczywistości nerdów zza biurka. Nie ze mną te numery Brunner.
E
Eilinel
28 października 2014, 08:48
"Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze Życie wieczne (Ga 6,7-8)". Pan Jezus mówi: "Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów Moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym (J 12,48)." Słowa Boże są niezmienne i tyle w temacie.
O
ona
28 października 2014, 11:42
Ewangelia jest wymagająca, ale Synod o wiele mniej. I kogo słuchać?
E
Eilinel
28 października 2014, 12:21
Uchwyciłaś istotę tego calego zamętu. "Bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi" - mówi św. Paweł. Wybacz, że znów cytuję, ale w NT naprawdę jest WSZYSTKO, co jest człowiekowi potrzebne. "Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie". 22 Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota: «Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?» "Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca." (J 14, 21-24)
K
kinga
28 października 2014, 20:01
Synod do tej pory nic nie ustalił w sprwawach  kontrowersyjnych, a taką jest m,in. Komunia  Św. dla  żyjących w związkach niesakramentalnych. Czy aborcja w związku sakramentalnym jest dobrym uczynkiem? Czy in vitro również jest dobrym uczynkiem? Czy eutanazja jest dobrym  czynem? Czy  zdrady w związku sakramentalym są grzechem?  Czy wszelkie formy maltretowania Rodziny są grzechem?  Grzechem śmiertelnym jest tylko "ucziwe" życie w związku niesakramentalnym. Czy wszystko jest czarne bądź białe? Kim jesteś, że masz prawo oceniać postępowanie innych? Czy nie za często widzisz źdźbło w oku bliźniego, a nie widzisz belki w swoim? Dlaczego dzieci  w związkach niesakramentalnych muszą nosić piętno grzechu swoich rodziców? Czy one w czymkolwiek zawiniły?
O
ona
28 października 2014, 20:58
Mówisz o jakimś piętnie dzieci ze związku niesakramentalnego? A ja mogę Ci napisać, ze dzieci ze zwiazku niesakramentalnego mają dużo lepszą sytuację, niż dzieci ze związku sakramentalnego, który się rozpadł, bo jeden z rodziców wybrał życie w związku niesakramentalnym. Dlaczego dzieci ze związku sakramentalnego musiały być świadkami rozpadu ich rodziny i widzieć, że rodzic który je porzucił tworzy sobie nową rodzinę?  (to jest piętno na całe życie, którego NIE DOŚWIADCZAJĄ dzieci ze zwiazku niesakramentalnego).  Dlaczego dzieci ze związku sakramentalnego widzą ojca raz na dwa tygodnie, a dzieci ze zwiazku niesakramentalnego mają go codziennie? Dlaczego dzieci ze zwiazku sakramentalnego dostają jedynie ograniczone alimenty, a dzieci ze związku niesakramentalnego mają trzy razy więcej i nie muszą się martwić o sprawy bytowe, bo ojciec wszystkie potrzeby zaspokaja dobrowolnie  i bez ograniczeń? Dlaczego dzieci ze zwiazku sakramentalnego muszą się wychowywać w niepełnej rodzinie, bo ojciec stworzył sobie drugą niesakramentalną rodzinę? W czym są winne dzieci ze związku sakramentalnego że muszą żyć do końca życia z piętnem rozbitej rodziny? Dlaczego Synod nie wzywa do powrotu do sakramentalnej rodziny i porzuconych dzieci, ale troszczy się wyłącznie, by dzieci w drugiej rodzinie były wychowywanie przez oboje rodziców? Nad tym się zastanów, zanim zaczniesz szukać belki w cudzym oku.
F
Franek85
27 października 2014, 20:05
Co myślicie o tym tekście (fragment 29 rozdz. "Pasterza" Hermasa - powstały ok. 130 r. w Rzymie: "Powiedziałem do niego: "Panie, pozwól że zapytam jeszcze kilka rzeczy" "Pytaj" - powiedział. "Panie," - powiedziałem - "jeśli mężczyzna, który ma żonę i jest wierny w Panu wykryje, że żona go zdradza, czy on grzeszy jak dalej z nią żyje?" "Jak długo nie zdaje sobie z tego sprawy" - powiedział - "nie grzeszy, ale jak mąż wie o jej grzechu, a żona nie nawróci się, ale dalej uprawia cudzołóstwo, a jej mąż dalej z nią żyje, on staje się odpowiedzialny za jej grzech i staje się współuczestnikiem jej grzechu." "Co wtedy Panie," - powiedziałem - "ma ten mąż zrobić w tej sprawie?" "Niech się rozwiedzie" - powiedział - "i niech mąż pozostanie samotny; ale jeżeli po rozwodzie ponownie się ożeni z inną, wtedy też popełnia cudzołóstwo." "Jeśli jednak, Panie," - powiedziałem - "po rozwodzie, ona się nawróci i zapragnie wrócić do jej męża, ma nie być przyjęta?" "Oczywiście" - powiedział - "jeśli mąż jej nie przyjmie, grzeszy i sprowadza wielki grzech na siebie, ten kto zgrzeszył ale się nawrócił musi być przyjęty, ale nie często, bo dla sługi Bożego jest tylko jedno nawrócenie. Bo właśnie dla tej możliwości, że żona się nawróci i wróci do męża, mąż ma się nie żenić ponownie. Takie w tej sprawie nakazane jest postępowanie męża z żoną. "Nie tylko," - powiedział - "jest cudzołóstwem, jeśli mąż kala i bezcześci swe ciało, ale ktokolwiek czyni rzeczy, które czynią poganie dopuszcza się cudzołóstwa. Jeżeli więc człowiek dopuszcza się tego i nie nawróci się, trzymaj się od niego z daleka i nie żyj z nim. W przeciwnym razie jesteś uczestnikiem jego grzechów. Z tego powodu powinniście z przyjemnością pozostać samotnymi, czy to mąż, czy żona; nawrócenie w takich sytuacjach jest możliwe."
J
Jan
27 października 2014, 19:31
Zapraszamy więc na dziękczynienie XXIII rocznicy powstania Radia Maryja do Torunia, w sobotę (29 listopada). Rozpoczynamy o godz. 12.30 modlitwą różańcową. Następnie wystąpi zespół Śląsk w całej gali. Msza św. o godz. 15.30. Będzie jej przewodniczył i homilię wygłosi ten, który zawsze był przy boku ks. kard. Karola Wojtyły, a potem św. Jana Pawła II – ks. kard. Stanisław Dziwisz.
SENS ŻYŁKI - PISAĆ ZA CO KASA
27 października 2014, 19:10
~non  ~KUL 09:17:10 | 2014-10-26 A cóż taki Żyłka najemnik najemni grupki dysydenckich jezitów deonowych może napisać? To co zamówią pracodawcy. A pisze takim tonem jakby to wiedział lepiej, on wie i poucza ... bo jest ekspertem od wszystkiego co mu zlecą ~tak  ~non 09:35:54 | 2014-10-26 „Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić! Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/25/franciszek_na_spotkaniu_z_ruchem_szensztackim:_m%C3%B3wi%C4%87_prawd%C4%99_o/pol-833025 strony Radia Watykańskiego 
G
gosc
27 października 2014, 19:12
Żaden synod nie może zmienić doktryny Kościoła Kościół w Polsce musi okazać większą troskę o duszpasterstwo par niesakramentalnych – powiedział dziś w Warszawie abp Wojciech Polak. Abp Polak mówił m.in. o potrzebie organizowania rekolekcji dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych Jednocześnie, nawiązując do zakończonego przed tygodniem w Watykanie synodu biskupów nt. rodziny. Prymas Polski podkreślił, że żaden synod nie ma prawa zmieniać doktryny Kościoła.
K
kibic
27 października 2014, 17:06
" Kiedy go odwiedziłem w szpitalu, widziałem wrak człowieka, spojrzał na mnie potwornie cierpiącymi oczami i ledwo słyszalnie szepnął, nie chcę już więcej ciepieć, chcę odejść, błagam zrób coś, teraz, nie zostawiaj mnie tak... Kiedy wychodziłem patrzył na mnie z rozpaczą, oczami pełnymi łez... Wiedziałem, jako człowiek wrażliwy, że coś muszę zrobić...  " "Kiedy przyszła do mnie po pomoc, wiedziałem, że nie mogę jej odmówić. Była w ciąży, ale nic nikomu nie powiedziała. Rozpaczając tłumaczyła, że jeśli wszyscy się dowiedzą, zawali jej się całe życie, wszytkie plany i marzenia, stająca otworem kariera naukowa na którą pracowała całe życie. Za miesiąc miała wyjechać na kilkuletnie stypendium do USA razem ze swoim partnerem, którego bardzo kocha, a który nie raz ostrzegał ją żeby dbała o to, żeby nie zniszczyć ich wielkich planów. Dla niego ten wyjazd, to spełnienie życiowych marzeń... Ona nie może jechać w ciąży, ale nie może też bez niego żyć. Mówi, że jak ją zostawi to się zabije... Aborcja na życzenie nie jest legalna... Kiedy widzę jej rozpacz, kiedy patrzy na mnie tymi pełnymi bólu, rozpaczy i determinacji oczami, wrażliwość nie pozwoli mi pozostać obojętnym, muszę jej pomóc..." Panie Piotrze, nie zastawiam na Pana żadnej pułapki, piszę apropo tej sytuacji w radiu, z szacunkiem i szczerze zadaję pytanie - co by Pan, jako człowiek wrażliwy radził? Umożliwić, najlepiej pewnie przez zmianę prawa, czy próbować wykonać ogromną i trudną pracę, żeby pomóc naprawdę?  Sytuacje są zmyślone, ale właśnie takimi epatowano przy okazji legalizacji aborcji i eutanazji, i takimi nadal się epatuje w Polsce.
BZ
brzmi znajomo ?
27 października 2014, 14:17
Tak właśnie wygląda realna walka z Kk i bunt przeciw Bogu: maksymalnie otwierać się na wszystko, każdą niegodziwość świata i dialogować ze wszystkimi nawet z samym szatanem niszcząc depozyt wiary, tylko nie z Kościołem wiernym Chrystusowi i magisterium Kościoła ! Bo to jest jedyne zło na lucyferiańskiej drodze do już teraz ziemskiego raju. "Jeśli chcesz zobaczyć, co jest najbardziej święte w świecie, zwróć uwagę na to co jest najbardziej prześladowane" Rola i cele masonerii w świecie i Kościele – usprawiedliwić grzech – zniszczyć Ewangelię – zniszczyć wiarę w Chrystusa – zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół – osłabić autorytet Papieża – rozbić jedność Kościoła – wprowadzić fałszywy ekumenizm przez wymieszanie religii – zaprzeczyć istnieniu Boga i doprowadzić ludzkość do buntu przeciw Bogu – przygotować grunt dla ukazania się Antychrysta [url]http://www.voxdomini.com.pl/gob_opr/gmas01.html[/url] KS. Stefano Gobbi otrzymał oficjalne papieskie błogosławieństwo od papieża Jana Pawła II w listopadzie 1993 roku [url]http://en.wikipedia.org/wiki/Stefano_Gobbi[/url]
BZ
brzmi znajomo ?
27 października 2014, 14:19
Leon XIII "Humanum Genus" - encyklika "O Masonerii". Papież dogłębnie analizuje doktrynę masonerii, której celem jest zniszczenie społecznego królowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa, zepchnięcie Kościoła do zakrystii, a ostatecznie zrujnowanie moralności chrześcijańskiej. [url]http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/humanum_genus/hg.php[/url] Oraz głos Papieży: Klemensa XII, Benedykta XIV, Piusa VII, Leona XII, Piusa VIII, Piusa IX Walka z Kościołem wczoraj i dziś  [url]http://w.kki.com.pl/piojar/polemiki/kosciol/kosciol.html[/url]
27 października 2014, 14:32
No nareszcie bo już się martwiłem , myślę że jeszcze dojdą cykliści i żydzi
S
strada
27 października 2014, 15:09
mówisz o sobie?
O
olo
27 października 2014, 17:54
Kpiny, kpiny... może by tak jednak odnieść się z sensem? Chyba że nie masz nic ciekawego do powiedzenia...
D
De
27 października 2014, 18:00
No tak , nie znasz, nie rozumiesz, ale ponabijać się zawsze można. Gratulacje.
X
x
27 października 2014, 19:13
I tak beniaminek obok cyklistów stawia w jednym szeregu magisterium Kk, papieży Leon XIII, Klemensa XII, Benedykta XIV, Piusa VII, Leona XII, Piusa VIII, Piusa IX, którzy przestrzegali przed masonerią, a nawet św. Jana Pawła II. Oświadczenia Kongregacji Doktryny Wiary w sprawie masonerii za pontyfikatu Jana Pawła II. [url]http://w.kki.com.pl/piojar/polemiki/kosciol/dekret.html[/url] To jak ma być dobrze w Kk jeśli ma takich "wiernych"? 
27 października 2014, 19:21
No bo u nas tak już jest obojętnie jakiego problemu dotyczy dyskusja to jak brak argumentów to można być niemal pewnym że za chwilę ktoś jak królika z cylindra wyciągnie żydów lub masonów jako ostateczny i rozstrzygający argument.Mnie to śmieszy i tyle 
L
lalik
27 października 2014, 19:41
No to teraz pewnie będziemy rozmawiać na deonie o tym, co głupca śmieszy
!
!!!
28 października 2014, 05:41
Śmieszy, bo masz swojego winnego: ojciec Rydzyk i mohery.
E
edek
27 października 2014, 13:57
no niestety był warunek wstępny: nie grzesz więcej!!!!! ludzie kochani, czy wy na głowy poupadaliście, przecież diabel wami kręci, jak tylko mu się podoba.
O
ona
27 października 2014, 12:26
W całej tej dyskusji i Autor i niektórzy komentujący tracą z oczu małżonka porzuconego. A co jeśli ta Karolina zostawiła męża, albo jej nowy partner zostawił dla niej żonę (i może dzieci)? Skąd wiadomo jak było w przypadku owej znajomej pana Zyłki? Nie pisze o tym, żeby ukryć prawdę? zmanipulować czytelnikami? wzbudzić współczucie dla jakiejś Karoliny? Czy po prostu dla pana Żyłki i innych deonowych autorów, to nieważne, co się dzieje z pozostawionymi małżonkami? Co ze złamaną przysięgą małżeńską? We wszystkich artykułach na temat  dopuszczenia do Komunii osób żyjacych w nowych związkach nikt się nawet nie zająknie, że istnieje coś takiego jak złożona przysięga małżeńska. Ciągle się usiłuje przekonać czytelników, że Komunia się należy bo ktoś tam w nowym związku - 'wiernie zyje w z nowym 'mężem' i nowe 'małżeństwo' trzeba ratować przed rozwodnem"? Widać do jakich absurdów dochodzi w dyskusji.  Po prostu pranie mózgu: same tendencyje przykłady, manipulowanie miłosierdziem, unikanie wspominania o istniejącym pierwszym ważnym małżeństwie, skupianie się wyłącznie na dobru drugiego. A już szczytem hipokryzji jest twierdzenie, że Komunia dla cudzołożników w niczym nie zmieni Dekalogu i nadal będzie obowiązywało 10 przykazań, tylko VI będzie się teraz odnosić do ... " innej osoby niż małżonek"????
C
celnik
27 października 2014, 12:43
W który miejscu artykułu red. Żyłka pisze, że życiący w niesakramentalnych związkach powinni być  dopuszczeni przez Kościół do Komuni Świętej? Nie znalazłem  w tym artykule takich treści. Dlaczego czytacie Państwo bez zrozumienia? Dlaczego manipulujecie treścią artykułu i krytykujecie to, o czym nie jest napisane? Czy to jest uczciwa polemika w duchu chrześcijańskim?
P
Przemek
27 października 2014, 12:57
W całej tej dyskusji i Autor i niektórzy komentujący tracą z oczu małżonka porzuconego. A co jeśli ta Karolina zostawiła męża... A co jeśli to ona została porzucona? Dyskusja (na Synodzie) jest właśnie o tym czy należy się pochylić nad człowiekiem, który ma Imię, własną historię, własne grzechy i własne pragnienia czy zajmować się dalej "workiem z rozwodnikami". Co ze złamaną przysięgą małżeńską? Dobre pytanie. Ja się zastanawiam, czy ona nie jest sprzeczna z tym co w Mt 5,34 A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. A już szczytem hipokryzji jest twierdzenie, że Komunia dla cudzołożników w niczym nie zmieni Dekalogu i nadal będzie obowiązywało 10 przykazań, tylko VI będzie się teraz odnosić do ... " innej osoby niż małżonek"???? To moje luźne dywagacje, nie przywiązuj się. Pisałem przecież, że teologiem nie jestem. Papież napisze Adhortację, wtedy ocenisz.
27 października 2014, 13:01
Zgadza się - Pan Żyłka uprawia rozmaite aluzyjne mataczenia, zamiast mowy 'tak-tak, nie-nie'.
P
Przemek
27 października 2014, 13:07
To pewnie i Papież takie uprawia. Mógł zrobić głosowanie tak-tak nie-nie. A on pozwolił Kościołowi mówić, używając więcej niż dwóch słów. A bardziej już serio - proponuję czytać Mt 5, od 33 do 37 a nie tylko wers 37 z "tak-tak nie-nie", to pozwala zrozumieć kontekst, w jakim Jezus się wypowiadał.
C
celnik
27 października 2014, 13:20
Konkretnie w którym miejscu artykułu red. Żyłka uprawia rozmaite aluzyjne mataczenie?
P
porzucona
27 października 2014, 14:47
Jeżeli któryś z małżonkow został porzucony wyłącznie z winy porzucającego , przez lata walczył o odbudowę związku sakramentalnego, ale osoba porzucająca wybrała inny związek, w którym żyje od lat, czy jest on takim samym grzesznikiem  jeśli chodzi o grzech rozpadu małżeństwa?  Czy porzucony, przez kilka lat walczący bezskutecznie o odbudowę związku sakramentalnego, po latach  tworzy związek  niesakramentalny z osobą wolną (kawalerem, panną) jest takim samym grzesznikiem jak ten który go porzucił przed laty? Czy w życiu wszystko jest takie proste jak sobie marzymy?
27 października 2014, 15:40
Konkretnie na przykład w zdaniu: Marzy mi się Kościół, który będzie po prostu wrażliwy na każdy rodzaj ludzkiej biedy. Aluzyjność - ponieważ o pewną konkretną 'biedę' chodzi - 'biedę' dyskomfortu odczuwanego w życiu poza sakramentem małżeństwa, co wynika z konktekstu artykułu, a mataczenie polega na określeniu stania na stanowisku przekazanym przez Boga mianem niewrażliwości. Szantaż emocjonalny - bardzo popularne narzędzie pośród serduszkocentryków.
G
go
27 października 2014, 16:18
Nie jest łatwo. W pierwszej sytuacji WOGÓLE nie jest grzesznikiem tylko ofiarą. To niestety nie daje mu mandatu do tego, żeby czuć się zwolnionym z sakramentu, więc w drugiej sytuacji cudzołoży. Takie są niestety fakty. Oceny zostawmy Bogu.
C
celnik
27 października 2014, 18:05
To jest wyłącznie Pana interpretacja. Dla mnie  każda ludzka bieda tzn. każda, a nie ograniczona wyłącznie do dyskomfortu zycia w związku niesakramentalnym. Tak - tak, nie - nie. Kto tu mataczy?
28 października 2014, 05:36
Nie mówimy o tym co dla kogo jest biedą, a tym, że 'bieda' użyta w przytoczonym przeze mnie zdaniu nie jest jakąkolwiek 'biedą', a dość konkretną 'biedą', wobec której Kościoł powinien zmienić swoje 'niewrażliwe' podejście na 'wrażliwe' oczywiście od czego to powiedzenia wprost Pan Żyłka ucieka chowając się za ckliwą figurkę propagandową zasmuconej kobiety. Mowa 'tak-tak, nie-nie' brzmiałaby: Kościoł powinien znieść zakaz udzielania komunii rozwodnikom, żeby im nie było przykro. No, ale takie banalne w swojej prostocie tłumacznie nie ma w sobie tej siły propagandowej, którą ma pomachanie przed oczami plastycznym, chwytającym za serduszko obrazkiem zasmuconej kobiety, na przykład. Działa w tym przypadku podobny mechanizm psychiczny do tego, który umożliwia nam oglądanie w filmie śmierci setek postaci drugoplanowych całkowicie obojętne z równoczesnym głębokim przejęciem, gdy głównemu bohaterowi zagraża zwichnięcie kostki. Dlatego umiejący złożyć dwa do dwóch manipulatorzy uciekają się do stosowania narracji emocjonalnych, a na Deonie narracja emocjonalna to modus operandi.
E
Eilinel
27 października 2014, 12:16
"Mimo, że oficjalnie została już ujawniona Trzecia Tajemnica Fatimska, to warto zapoznać się z wypowiedzią papieża Jana Pawła II z 1981 r. na ten temat. Wypowiedź papieża może posłużyć jako próba komentarza do treści Tajemnicy. Przegląd niemiecki (Głos Wierzących) opublikował w nu­merze z października 1981 r. relację ze spotkania papieża Jana Pawła II z grupką katolików niemieckich w Fuldzie. Pytanie: „Ojcze Święty, co jest w Trzeciej Tajemnicy Fa­timskiej? Czy nie powinna ona być, zgodnie z życzeniem Matki Najświętszej, ogłoszona w 1960 r.? Co się stanie z Koś­ciołem?". Odpowiedź Jana Pawła II: „Z uwagi na powagę treści oraz aby nie dodawać jeszcze odwagi światowej potędze komuni­zmu do pewnych uderzeń, moi poprzednicy na stanowisku świętego Piotra woleli dyplomatycznie zawiesić ogłoszenie sekretu. Wielu chce wiedzieć tylko przez ciekawość i chęć sensacji, ale oni zapominają, że wiedzieć, czyli uświadomienie sobie, zmusza ich do odpowiedzialności. Jest niebezpiecznie chcieć tylko zaspokoić swoją ciekawość". Na zakończenie papież wziął różaniec i powiedział: „Oto lekarstwo na nieszczęścia, na zło, i módlcie się, i nie pytajcie o nic innego. Zaufajcie Matce Bożej. Musimy przy­gotować się w niedługim czasie do przetrzymania wielkich rzeczy, które będą od nas wymagać gotowości, nawet utra­ty życia i oddania całego siebie Chrystusowi i dla Chrystusa. Przez wasze i moje modlitwy możliwe jest złagodzenie tej próby, ale nie jest możliwe odwrócenie jej, gdyż w ten tylko sposób Kościół być może zostanie zbawiony. Ile razy odno­wa Kościoła kąpała się we krwi? Tym razem też nie będzie inaczej. Musimy być silni i przygotowani, aby stawić czoło zbliżającym się próbom. Musimy zaufać Chrystusowi i Jego Najświętszej Matce i być gorliwymi w odmawianiu różańca, bardzo gorliwymi"."
E
Eilinel
27 października 2014, 12:15
"Kościół czeka poważny kryzys, który drastycznie ograniczy liczbę wiernych i jego wpływy. Odrodzony będzie niewielką, ale bardziej uduchowioną wspólnotą" – brzmi proroctwo Josepha Ratzingera z 1969 r., które przypomniał Vatican Insider, prestiżowy portal związany z turyńskim dziennikiem “La Stampa”. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,opage,10,ti<x>tle,Proroctwo-przyszlego-papieza-Kosciol-czeka-powazny-wstrzas,wid,15344715,wiadomosc.html?ticaid=113b25
P
Przemek
27 października 2014, 13:17
Oby był wspólnotą!
E
Eilinel
27 października 2014, 20:16
W tym się zgadzamy:)
J
ja
27 października 2014, 11:58
"Ale fundamentalna wrażliwość na dramat drugiego człowieka, wyciągnięcie do niego ręki, próba zrozumienia jego problemów - to chyba nie jest zbyt wiele. Marzy mi się Kościół, który będzie po prostu wrażliwy na każdy rodzaj ludzkiej biedy" A czy pan, Panie Żyłka jest wrażliwy na dramat drugiego człowieka? Na przykład siedzącego obok, w pracy? Czy wyciąga Pan do tego człowieka rękę? Czy próbuje zrozumieć jego problemy? Czy tworzy Pan taki Kościół, który jest wrażliwy na każdy rodziaj ludzkiej biedy, czy tylko o nim marzy?
K
kinga
27 października 2014, 14:52
A skąd *ja* wiesz jakim człowiekiem jest Żyłka? A co powiesz, jeśli się okaże, że Żyłka na zadane pytania czynem odpowiada na tak?
A
antydysydent
27 października 2014, 11:10
~sedno 17:57:42 | 2014-10-26 ~non  ~KUL 09:17:10 | 2014-10-26 A cóż taki Żyłka najemnik najemni grupki dysydenckich jezitów deonowych może napisać? To co zamówią pracodawcy. A pisze takim tonem jakby to wiedział lepiej, on wie i poucza ... bo jest ekspertem od wszystkiego co mu zlecą ~tak  ~non 09:35:54 | 2014-10-26 „Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić! Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/25/franciszek_na_spotkaniu_z_ruchem_szensztackim:_m%C3%B3wi%C4%87_prawd%C4%99_o/pol-833025 strony Radia Watykańskiego 
O
on
27 października 2014, 21:38
Jaki jest związek między pierwszym a drugim akapitem?
DW
deondysydent wobec JP@
27 października 2014, 11:07
~Eilinel 22:37:01 | 2014-10-26 "Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”. Jan Paweł II - "Familiaris Consortio"
27 października 2014, 10:26
Karolina żyje w związku niesakramentalnym. Do radia przyszła z małym, roześmianym synkiem. Ona też jest pogodną kobietą. Zapytana o to, czy przystępuje do komunii, powiedziała, że oczywiście tego nie robi. Bo wie, że sama podjęła taką a nie inną życiową decyzję i pogodziła się z konsekwencjami. Wszystko wygląda OK, ale kiedy mówi o tym, jak patrzy na ludzi przyjmujących Ciało Chrystusa, jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek. Jakie wyciągnięcie ręki proponuje Pan Panie Piotrze? Zabijmy jej sumienie, niech nie będzie już świadoma jakie są konsekwencje jej czynu? I zaprośmy potem do grona przyjmujących Ciało Chrystusa? Miłosierdzie bez nawrócenia? Do czego będzie ją umacniała tak przyjmowane Ciało Chrystusa? Do prośby by ja obowiązywał juz nie 9 a może 8 Przykazań? Żałuję i chcę to zmienić  - bez tego nie da się ruszyć.
P
Przemek
27 października 2014, 11:21
Zabijmy jej sumienie, niech nie będzie już świadoma jakie są konsekwencje jej czynu? Ona jest świadoma konsekwencji czynu. Tak wynika z artykułu, bo do Komunii nie przystępuję. Przypisujesz złe intencje, których autor arykułu nie wyraził. Zastanów się, może to grzech, jeśli robisz to świadomie. Moim zdaniem syskusja dotyczy raczej zmiany konsekwencji niż zabijania sumienia. I zaprośmy potem do grona przyjmujących Ciało Chrystusa? Tak, to logiczne następstwo zmiany konsekwencji tego grzechu. Miłosierdzie bez nawrócenia? Tak. Pamiętasz scenę z paralitykiem spuszczonym przez dach domu przed Jezusa. Pismo wyraźnie mówi o miłosierdziu (odpuszczenie grzechów), o nawróceniu nie wspomina. Do czego będzie ją umacniała tak przyjmowane Ciało Chrystusa? Do trwania wiernie w tej nowej rodzinie, kochania ofiarnie męża i dzieci, nie dopuszczenia do kolejnej tragedii jaką jest rozpad rodziny. I pewnie do miliona innych rzeczy. Do prośby by ja obowiązywał juz nie 9 a może 8 Przykazań? Nie jestem teologiem, ale sądzę, że obowiązywać będzie nadal całe 10. Tyle, że przy 6. i 8. zmieni się osoba, wobec której pożądanie nie będzie grzechem. Ale to i tak dopiero po ważniejszych przykazaniach "nowym przykazaniu" Jezusa i dwóch przykazaniach miłości.
P
Przemek
27 października 2014, 11:24
Miało być "przy 6. i 9."
27 października 2014, 11:29
Do czego będzie ją umacniała tak przyjmowane Ciało Chrystusa? Do trwania wiernie w tej nowej rodzinie, kochania ofiarnie męża i dzieci, nie dopuszczenia do kolejnej tragedii jaką jest rozpad rodziny. I pewnie do miliona innych rzeczy. Naprawdę tylko do tego potrzebne jest przyjmowanie Komunii św? Do prośby by ja obowiązywał juz nie 9 a może 8 Przykazań? Nie jestem teologiem, ale sądzę, że obowiązywać będzie nadal całe 10. Tyle, że przy 6. i 8 [9]. zmieni się osoba, wobec której pożądanie nie będzie grzechem. Ale to i tak dopiero po ważniejszych przykazaniach "nowym przykazaniu" Jezusa i dwóch przykazaniach miłości. Co znaczy zmeini sie osoba? Czy sugerujesz iz poprzednie małżeństwo w takim wypadku przestanie w jakis czarodziejski spośób istnieć, poprzedni Sakrament Małzeństwa zniknie? Zamieszenie z Komunią sw. tak naprawde pokazuje, jak wiele ludzi nie wierzy w nierozerwalnosc małżeństwa sakramentalnie zawartego.
27 października 2014, 11:32
Problem w tym iz wielu uważa, ze to nowe "małzeńśtwo" jest dobre, bo pewnie po ludzku patrząc tak jest. Czego wiec będzie żałować - tego ze sie cudzołożyło, ze się nie dochowało wiernosci malzonkowi? Przeciez to pachnie jedynie jakimś falszywym żalem, bo osoby dziś faktycznie żałujące swoich decyzji potrafia sie nawrócić.
P
Przemek
27 października 2014, 11:47
Po pierwsze, jak zwykle odniosłeś się tylko do wygodnych dla Ciebie kawałków, niektóre przeinaczyłeś, inne pominąłeś. Ale, niech tam... Naprawdę tylko do tego potrzebne jest przyjmowanie Komunii św? Do tego (trwałości rodziny) jest bardzo potrzebne. Pokazują to statystyki rozwodowe. Poza tym to był tylko przykład. Miliona innych rzeczy o których napisałem udało ci się nie zauważyć. Czy sugerujesz iz poprzednie małżeństwo w takim wypadku przestanie w jakis czarodziejski spośób istnieć, poprzedni Sakrament Małzeństwa zniknie? Ty powiedziałeś czarodziejski, nie ja. Nie wiem co się stanie z sakramentem, przypuszczem że będzie "martwy" (w sensie nie dający żadnej łąski) bo dwoje ludzi połączonych nim odmówiło Bogu i sobie współpracy w tym zakresie. Z resztą, ten sakrament i tak jest tylko domniemany. Statystyki orzeczeń nieważności małżeństw są zatrważające. Wskazują praprzyczynę fali rozwodów. Kościół (czyli my) dopuszcza tabuny niedojrzałych i nieprzygotowanych ludzi do tego sakramentu. Dla wielu drogą wyjścia jest opinia psychologa, która jest ważną podstawą orzeczenia Sądu Metropolitalnego. Wtedy nie ma żadnej pokuty, sakramentu nie było, nie ma też pewnie grzechu, chyba że ktoś zdawał sobie sprawę z własnej niedojrzałości. Tylko czy to jest bardziej uczciwe przed Bogiem???
27 października 2014, 12:08
Do tego (trwałości rodziny) jest bardzo potrzebne. Pokazują to statystyki rozwodowe. Poza tym to był tylko przykład. Miliona innych rzeczy o których napisałem udało ci się nie zauważyć. Skoro w tym milionie innych rzeczy pewnie wcisnąłeś zbawienie i to po trwałości z natury nietrwałej rodziny (bo tylko do śmierci jest trwała)... "Nie wiem co się stanie z sakramentem, przypuszczem że będzie "martwy" (w sensie nie dający żadnej łąski) bo dwoje ludzi połączonych nim odmówiło Bogu i sobie współpracy w tym zakresie." Dokładnie tak samo "martwy", jak np chrzest lub bierzmowanie dla ateisty. Co do cześci dalszej, domniemuje sie, iz dwie osoby dorosłe są świadome tego co czynią i odpowiedzialen za to co czynią.  Podważajac ich dojrzałość trzeba podwazyc też inne ich decyzje, jakie podejmuja, choćby w pracy. No chyba, iz sa wybiórczo upośledzeni i jedynie pojecia nierozerwalnosci małżeństwa jakoś nie potrafia pojąć. Takie pitu, pitu o tej niedojrzalosci i nieprzygotowaniu to są bajeczki, ktore wciskają nam nieustannie religijni ateisci.
E
Eilinel
27 października 2014, 12:09
Zatrważająca to jest Twoja niewiedza. "Sakrament domniemany", "przypuszczam, że będzie martwy" - Panie Boże, do czego to wszystko prowadzi? Jedna rzecz w Twojej wypowiedzi jest godna uwagi i chyba niechcący udało Ci się uchwycić sedno sprawy:  "bo dwoje ludzi połączonych nim odmówiło Bogu i sobie współpracy w tym zakresie" - no właśnie, czymże jest grzech, jak nie powiedzeniem Bogu "NIE", odmową właśnie.
P
Przemek
27 października 2014, 12:39
Ja to w ogóle tępy jestem, moja niewiedza zatrważa wielu. Wypowiedź godna Twojej uwagi jest u mnie wypadkiem przy pracy. Kolejny nie zdarzy się pewnie przed 2016. Zaszczytem jest dla mnie, że zniżyłeś się do mojego poziomu. Zapisz sobie mój nick gdzieś, bo szkoda ze mną dyskutować. Tymczasem małżeńskie domniemania z KPK: Kan. 1096 - § 1. Do zaistnienia zgody małżeńskiej konieczne jest, aby strony wiedziały przynajmniej, że małżeństwo jest trwałym związkiem między mężczyzną i kobietą, skierowanym do zrodzenia potomstwa przez jakieś seksualne współdziałanie. § 2. Po osiągnięciu dojrzałości nie domniemywa się takiej ignorancji. Kan. 1101 - § 1. Domniemywa się, że wewnętrzna zgoda odpowiada słowom lub znakom użytym przy zawieraniu małżeństwa. Słowa "przypuszczam, że będzie martwy" dotyczyły hipotetycznej sytuacji po ewentualnych zmianach dotyczących praktyki udzielania Komunii tzw. rozwodnikom. Jeśli Ty dziś wiesz lepiej co się stanie z sakramentem małżeństwa w takiej sytuacji to podziel się proszę ze mną i pozostałymi czytelnikami. I proszę też, zrozum, że ja nie neguję grzechu "rozwodu". Uważam jedynie, że Papież i Kościół mają możliwość i obowiązek ciężkość takiego grzechu rozeznawać indywidualnie i indywidualnie decydować o tym, czy ciężary nakładane na niektórych w związku z tym nie są zbyt wielkie.
27 października 2014, 14:56
zmiany konsekwencji Konsekwencja wyboru jest wciąż ta sama: świadome rozwijanie życia w związku niesakramentalnym. Istniej wiele denominacji, które doszły do tego samego wniosku - nowa żona nie ma problemu... przecież sie staramy. Mówcie więcej tak do młodych: przysięga sakramentalna to pic na wodę, jak sie nie uda możesz próbować aż ci się uda. PS. Jak była konsekwencja wizyty paralityka - wyzdrowiał. Jak będzie konsekwencja wizty takiej 'nieskaramentalnej' - idź i wróć do swojego życia? Rozwijaj swoje życie duchowe. Od dziś masz nowego męża? I jesteś OK? Bóg związał, człowiek rozwiąże... Powiedz mam porzucić, żonę: znajdzie sobie lepszego (bo jak jestem do nieczego O.Kramer Ci opowie) i będzie jej lepiej?
P
Przemek
27 października 2014, 15:02
Dwa razy czytałem i nie rozumiem tego co piszesz.
E
Eilinel
27 października 2014, 20:11
Po pierwsze: Obalenie domniemań, o których napisałeś odnosi się do sytuacji małżeństwa zawartego w sposón nieważny, czyli w tych przypadkach sakrament nie zaistniał od samego początku. Natomiast dyskusja tutaj dotyczy rozwiedzionych w nowych związkach, których poprzednie małżeństwo nie spełnia warunków do uzyskania stwierdzenia nieważności sakramentu przed sądem biskupim, tzn. małżeństwo to jest ważnym Sakramentem wiążącym małżonków do końca ich życia. Proszę, poczytaj trochę na temat tego, czym jest ten Sakrament i dlaczego jest nierozerwalny w KKK. Po drugie: Nie chodzi tutaj o grzech rozwodu. Małżonek rozwiedziony, żyjący samotnie może w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła przez przystępowanie do Komunii Świętej. Chodzi tu o grzech cudzołóstwa bardzo ostro napiętnowany przez Chrystusa w Ewangelii (nie wspominając już o VI przykazaniu). Jak mówi kanon 1650 KKK "Jeśli rozwiedzeni zawarli cywilnie drugi związek małżeński, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu." Takie wykroczenie to grzech ciężki, który odłącza człowieka od łaski i przez to uniemożliwia mu przystępowanie do Sakramentu Eucharystii. Po trzecie: Papież nie ma uprawnienia do - jak to napisałeś - "rozeznawania indywidualnie ciężkości grzechu", bo ta kwestia została rozstrzygnięta przez samego Chrystusa, a żaden papież nie może zmieniać jego nauczania. Tym bardziej, że żaden człowiek (nawet papież) nie jest w stanie ocenić z całkowitą pewnością, że małżeństwo sakramentalne jest nie do uratowania, a zatem nie może być sędzią w takiej sprawie. Gdyby tego próbował, byłoby to poważne wykroczenie przeciwko Prawu Bożemu i postawienie omylnego człowieka niejako w miejscu Boga. Życzę Ci światła Ducha Świętego w Twoich poszukiwaniach (naprawdę życzliwie i tym razem bez ironii).
P
pdyvppl
28 października 2014, 08:02
2 Sm 11 i 12
E
Eilinel
28 października 2014, 08:24
Ewangelia wg św. Marka 10, 1-12
28 października 2014, 11:05
1. Konsekwencją wyboru jest życie w związku niesakramentalnym i rozwijanie tego życia. Kary kościelne mają jedynie podkreślić stosunek Kościoła do tego wyboru. 2. Wiele denominacji uznało, że należy udzielać Ciała Pańskiego wiernym zawierającym kolejne małżęństwa, mimo że poprzedni małżonkowie żyją. 3. Moją postawową tezą jest że duszpasterstwo ma prowadzic do prostowania dróg - czyli wyjścia z sytuacji grzechu, a nie utrwalania jej. 3a czy więc przed niesakramnetlna postawić zadanie rozwoju związku nieskaramentalnego i wsparcia go Ciałem Pańskim.  Czy zadanie by uporządkowac życie w obecym związku (zaczynając od wstrzemiężliwości seksualnej) by nie zaciągac nowych win. 4. I pytanie przewrotne. Jeśli moja żona może sie rozwijać i przyjmowac Ciało Pańskie również jeśli wejdzie w nowy związek z człowiekem leppszym odemnie - to może ja będąc świadom, że jestem tą gorszą stroną w związku powinienem dla jej dobra do tego doprowadzić?
B
B.
27 października 2014, 10:08
Brawo Panie Piotrze! Super, że wreszcie ktoś chce o tym rozmawiać - bez osądzania, bez gotowych odpowiedzi, bez twierdzenia, że wie się najlepiej. Sama rozmowa jeszcze nie znaczy, że przyjmujemy punkt dyskusji jako ostateczne rozwiązanie, ale szkoda, że wszyscy krzyczący przeciwko związkom niesakramentalnym widzą tylko instytucję, a nie prawdziwego człowieka z jego rozterkami i problemami.
27 października 2014, 10:36
Brawo Panie Piotrze! Super, że wreszcie ktoś chce o tym rozmawiać - bez osądzania, bez gotowych odpowiedzi, bez twierdzenia, że wie się najlepiej. Sama rozmowa jeszcze nie znaczy, że przyjmujemy punkt dyskusji jako ostateczne rozwiązanie, ale szkoda, że wszyscy krzyczący przeciwko prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu widzą tylko instytucję, a nie prawdziwego człowieka z jego rozterkami i problemami.
27 października 2014, 10:49
Naprawdę uważasz Piotrze że jest to porównanie na miarę twojego intelektu?...............
C
celnik
27 października 2014, 11:01
Całkowicie zgadzam się z opinią "B". Do  krytykantów  i mentorów mam prosbę, żeby  chociaż raz przeczytali ten artykuł ze zrozumieniem  i chrześcijańską pokorą.
27 października 2014, 13:04
Bezrozumność przeciwstawienia rzekomych instytucji, z konkretnymi żywymi ludzimi nie wymaga umysłu Einsteina do rozpoznania.
27 października 2014, 13:09
Co do tego że to nie umysł Einsteina pełna!zgoda.Chociaż w tym bo to bez dyskusji :)
27 października 2014, 15:41
Aż mi kalesony spadły z wrażenia na takie rozsmarowanie mnie ciętą ripostą po ścianie.
27 października 2014, 15:43
> Do  krytykantów  i mentorów To się nazywa ustawianie przeciwnika: nie ma krytyków, są krytykanci, a pisane jest to za jednym zamachem z apelem o chrześcijańską pokorę :)
C
celnik
27 października 2014, 20:53
Kim Pan jest, że uważa sie za  nieomylną wyrocznię, która wszystko wie najlepiej?
K
kinga
27 października 2014, 20:56
Przerost ego nad rzeczywistością, pycha, bufonada, brak  chrześcijańskiej pokory.
S
senior
27 października 2014, 21:22
Pojęcie krytykant nie ma nic wspólnego z merytoryczną krytyką. A tej merytorycznej krytyki pod artykułem red. Żyłki jest niestety niewiele. Odnoszę wrażenie, że większość krytykantów cierpi na alergię w stosunku do  redaktora Deonui i krytykuje nie  treść Jego artykułów,  tylko Jego Osobę. Dlaczego w Was tyle nienawiści, a tak mało merytoryczności? Przecież Wasze krytykanctwo nijak się ma do treści artykułu.  Czy przystępując do krytyki red. Żyłki w ogóle czytacie Jego artykuły?
A
Ania
27 października 2014, 09:56
Dużo piszemy o ewentualnej Komunii Świętej dla rozwodników. A może warto zacząć od siebie. Jak ja przystępuję do sakramentu pokuty i Komunii Świętej? Warto  w pokorze i uczciwości zrobić rachunek sumienia – jak ja przyjmuję Komunię Świętą? Czy nie przyjmuję Komunii Świętej w postawie wyższości, bo mogę, bo mi się należy? Ile we mnie pychy i poczucia wyższości? Wreszcie jak wygląda realizacja postanowienia poprawy, bo to jeden z warunków dobrej spowiedzi drodzy Państwo i być może wielu z nas tak naprawdę przyjmuje Komunię Świętą świętokradzko, choć ufa sobie, że jest tym sprawiedliwym. Ile już lat popełniam te same grzechy? Może ta sytuacja jest okazją do uczciwego rachunku sumienia? Do odpowiedzenia sobie na pytanie – czym/ Kim dla mnie jest Komunia Święta, jaki realny wpływ ma na moje życie? Może to wezwanie do pokory? Warto przez ten rok prosić w pokorze o Ducha Świętego. Absolutnie nie twierdzę, że Komunia Święta powinna być rozdzielana wszystkim osobom, które żyją w ponownych związkach. Nie – ja po prostu uważam, że warto pytać Ducha Świętego i słuchać co nam odpowie.
27 października 2014, 11:42
"A może warto zacząć od siebie. Jak ja przystępuję do sakramentu pokuty i Komunii Świętej? Warto  w pokorze i uczciwości zrobić rachunek sumienia – jak ja przyjmuję Komunię Świętą? Czy nie przyjmuję Komunii Świętej w postawie wyższości, bo mogę, bo mi się należy? Ile we mnie pychy i poczucia wyższości?" Jakaś bzdura.  "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja" Pokora, szacunek, miłość, w postawie na konach,  a nie jakieś poczucie wyższosci bo inni nie mogą.  "Wreszcie jak wygląda realizacja postanowienia poprawy, bo to jeden z warunków dobrej spowiedzi drodzy Państwo i być może wielu z nas tak naprawdę przyjmuje Komunię Świętą świętokradzko, choć ufa sobie, że jest tym sprawiedliwym. Ile już lat popełniam te same grzechy?" No i co z tego ma wynikać? Świętokradczo, to w stanie grzechu śmiertelnego, a nie w stanie Łaski uświęcającej. Nawet jak trzeba co niedzielę najpierw odbyć Spowiedź, to poźniej Komunia św. nie będzie świętokradcza. Owszem, może być nią w wypadku, gdy nie otrzymasz Sakramentu Pokuty i Pojednania, choć pojdziesz do konfesjonału i nawet uzyskasz rozgrzeszenie. Ale przecież to nie ma sensu, bo i tak sie tego nie ukryje przed Bogiem. Chyba, ze ktoś jest ateistą (nie wierzy) i uczestniczy jedynie w praktykach religijnych. Ale o tych tutaj nie mówimy. 
T
tak
27 października 2014, 12:32
Aniu, daj przykład i zacznij do siebie. Skąd wiesz co czują i myślą inni? Pytałaś wszystkich?To co o innych piszesz nie mając żadnych podstaw jest największym grzechem pychy. Jestes lepsza, prawda? Masz prawo innych pouczać.
27 października 2014, 09:02
I tak dla podsumowania dziejszy cytat świętego: Wielu z nas cierpi, gdyż nie może sobie poradzić z grzechami, nie patrzy jednak, że chętnie dopuszcza ich przyczyny. (św. Marek Eremita)
CC
Cobra Commander
27 października 2014, 08:59
Oczywiście Panie Piotrze Żyłko! Wszystko jest dla ludzi! Cudzołóstwo jest dla ludzi, antykoncepcja jest dla ludzi, rozwody są dla ludzi, homoseksualizm jest dla ludzi i przede wszystkim PIEKŁO też jest dla ludzi, wie Pan o tym?! Kościół ,,otwarty'' to kościół z którego wszyscy sp@$#* lą... Ja wiem, że redakcja ,,Tygodnika Powszechnego'' z utęsknieniem czeka na dzień, kiedy taki ks. Lemański  będzie mógł pobłogosławić dwóm lesbom, które poddały się sztucznemu zapłodnieniu i oczekują bobasów, ale to nie będzie już Kościół Chrystusowy. To będzie parodia  prawdziwego Kościoła. A kto lubi parodiować Pana Boga? Jest taki ktoś, ale w jego istnienie się już coraz mniej wierzy i On się z tego baaardzo cieszy. On wprost z uciechy strzela kopytkami! Wie Pan o kim mówię, czy Pan już w niego też nie wierzy?
H
H
27 października 2014, 10:24
W sumie celna uwaga. Może tylko krótkie, ale zasadnicze, sprostowanie. Piekło nie do końca jest dla ludzi, w każdym razie nie do końca. Bóg stworzył człowieka na Swój Obraz i podobieństwo. Niektórzy ojcowie Kościoła widzą w tym Obrazie Chrystusa. W każdym razie, w momencie trafienia do piekła, ten Obraz Boga zostaje w człowieku zatarty. Więc dusze, które tam trafiają nie są już właściwie ludźmi, bo nie są obrazami Boga. Ale oczywiście 'piekło jest dla ludzi' dokładnie o tyle, o ile cudzołóstwo, homoseksualizm itp. są 'dla ludzi'.
J
ja
27 października 2014, 10:31
Mocno aczkolwiek prawdziwie. Zapraszam do Norwegii, zeby na wlasne oczy sie przekonac jakie tlumy biegna do protestansckiego kosciola po wszytskich tych ''super'' reformach. Wlasnie trwa debata nad tym, zeby osoby homoseksualne mogly byc pastorami a w miedzyczasie od kosciola odwracaja sie ostatnie niedobitki wiernych. O tym, ze sami zainteresowani o ktorych mowa maja gleboko w nosie czy moga do kosciola uczeszczac czy nie nie wspominajac. Efekt jest taki, ze nowi wierni nie naplywaja bo sa nie wierzacy, kosciol to dla nich strata czasu albo im sie poprostu nie chce a na dodatek kosciol caly czas traci wiernych... Wiekszosc budynkow koscielnych funkcjonuje jako muzea. Denerwujace to, ze ktos tak jak pan Zylka - nigdzie nie byl, nie zbadal sprawy, na wlasne oczy nie widzial jakie sa ''owoce'' takiej reformy, a krytykuje cos o czym nie ma pojecia i uwaza siebie za jakis autorytet ktory ma prawo mowc innym jaki powinni miec stosunek do kosciola i do innych ludzi.
H
H
27 października 2014, 10:32
Można chyba powiedzieć tak: Podobieństwo do Chrystusa jest zacierane przez grzech, im cięższy tym bardziej. A zostaje definitywnie i nieodwołalnie zatarte, kiedy dusza trafia do piekła. Wtedy kończy się też czlowieczeństwo.
H
H
27 października 2014, 10:45
Niezrozumienie faktu, że w duszach popełniających grzech zacierany jest obraz Boga a w duszach trafiających do piekła zostaje on zupełnie i nieodwołalnie zatarty, jest przyczyną wielu błędnych, czy wręcz heretyckich koncepcji typu apokatastaza, czyli odnowienia całego stworzenia w tym potępionych i szatanów, oraz koncepcja pustego piekła HUvB.
J
ja
27 października 2014, 10:46
Trafna uwaga, z ktora sie zgadzam.
J
ja
27 października 2014, 10:50
Najbardziej chyba irytujace jest to, ze do pana Zylki mozna mowic i nic nie dociera, trafia jak grochem o sciane. A ja nie zartowalam. Naprawde zapraszam, prosze przyjechac i zobaczyc na wlasne oczy jak za kilka lat potencjalnie moglby wygladac kosciol Katolicki jesli by sie poddal takiej ''reformie''.
C
celnik
27 października 2014, 11:18
Czy "ja" na tyle dobrze zna P. Żyłkę, że  pisze -"pan Żyłka nigdzie nie był, nie zbadał sprawy, na własne oczy nie widział jakie są "owoce" takiej reformy, a krytykuje coś o czym nie ma pojęcia i uważa siebie za jakiś autorytet, który ma prawo mówić innym jaki powinni mieć stosunek do kościoła i do innych ludzi"?  Czy ja  potrafi  czytać ze zrozumieniem? Czy w artykule jest chociaż jedno słowo krytyki Kościoła? Autor  przedstawił  aktualny stan ustaleń Synodu i program pracy na najbliższy rok. Tyle faktów, reszte to małomerytoryczna, nijak majaca się do treści artykułu polemika mentorów, uwazających  się za mądrzejszych od  Magisterium Kościoła.
CC
Cobra Commander
27 października 2014, 11:25
Niestety wielu publicystów z okolic ,,Tygodnika...'', religii.tv i tym podobnych mediów reprezentujących katolicyzm w wersji ultra-soft zdają się tego nie dostrzegać. Mam kumpla, który od ładnych kilku lat mieszka w Szkocji i też mi opowiadał o ,,życiu duchowym'' w jego sąsiedztwie. Polega ono z grubsza na tym, że w niedzielę (lub w sobotę,jak komu pasuje) do miejscowego pastora idzie się na herbatkę. Tzn. idą osoby, których średnia wieku waha się w przedziale 55-65 lat lub więcej (opowiadała mu to jedna z uczestniczek owych spotkań). Generalnie o Bogu na tych spotkaniach się mówi mało, bądź wcale. Niektórzy gadają o futbolu, inni o pogodzie, jeszcze inni o ogrodnictwie, ewentualnie o tym, że trzeba zrobić jakiś festyn na rzecz osób niepełnosprawnych. No, tego typu gadki-szmatki. Nawet nie idą do ichniejszego kościoła, aby zmówić krótką modlitwę! Najlepsze jest to, że pastor też uważa, że wszystko jest w porzo. Normalnie luz-blues. W Holandii natomiast niektóre świątynie pozamieniano już na biblioteki, kawiarnie bądź nawet nocne kluby! To, że jest to bluźnierstwo to jedna sprawa, ale to jest po prostu samobójstwo duchowe Europy! Przerażające to wszystko. U nas nie jest jeszcze najgorzej, ale prorocy anty-Ewangelii coraz śmielej sobie poczynają. Nasz Święty papież Jan Paweł II wielokrotnie pisał o tym, ale oczywiście kto w ogóle chce dziś czytać...
Z
Zmartwiony
27 października 2014, 11:27
Oj, prawda, prawda. Niestety dyskusja z nim to jak rzucanie grochem o ścianę - betonową.
J
ja
27 października 2014, 11:45
Nie, nie znam. Wnioskuje jedynie, ze nigdzie nie byl i nie widzial tego co zachwala w ktoryms juz z kolei artykule. Bo nikt kto reform nie widzial w praktyce, nie pisal by takich banalnych rzeczy. Cala ta sytuacja, wszystkie te dyskusje sa odbiciem dyskusji ktore byly toczone na tzw. ''zachodzie'' w czasach kiedy takie ''reformy'' byly wprowdzane w kosciolach protestanckich. Obecnie zbierane sa ''owoce''. Mam watpliwa ''przyjemnosc'' obserwowania ich na codzien. Nie lepiej uczyc sie na cudzych bledach zamiast na swoich wlasnych? I dlatego wlasnie pomyslalam, ze zaproszenie p Zylki, aby mial okazje zobaczyc w praktyce rozwiazania ktore popiera i promuje byloby dobrym pomyslem.  Co do madrosci i Magisterium Kosciola... Na szczescie w kosciele katolickim madrosc rowna sie dobroci. Tak sie wypowiada Biblia na ten temat. Wiec nie ma tutaj osoby, ktora na jakikolwiek temat zwiazany z wiara nie moglaby sie wypowiedziec. Swietym mozna zostac zarowno bedac papiezem jak i za rowno majac miotle w reku - i bez wzgledu na to kim sie jest mozna posiadac niesamowicie rozlegla wiedze. Przyklady? Sw. siostra Faustyna, Sw. Tereska od Dzieciatka Jezus, mozna mnozyc. Dlatego nie ma w kosciele wartosciowania ludzi, bo moze sie okazac, ze ten ''najmniejszy'' jest bardziej ogarniety od biskupa. ;)
A
Ania
27 października 2014, 11:55
Człowieku dbaj o język wypowiedzi kiedy mówisz o Kościele Chrystusowym i Panu Bogu.Wierz mi, kulturalna forma wypowiedzi nie zdeformuje jej obrazu i nie osłabi siły przekazu jeśli zwrócisz ją ku inteligentnemu odbiorcy.
CC
Cobra Commander
27 października 2014, 12:26
Może kiedyś się poprawię. Nie wiem. Najwidoczniej jestem złym człowiekiem i jeszcze gorszym chrześcijaninem. Pozdrawiam.
K
kinga
27 października 2014, 20:12
Jaki związek z wyżej wymienionym artykułem poza  "chrześcijańskim" atakiem na redaktora Piotra na powyższy wpis?  Czy chociaż jedno słowo polemiki jest na tamat zawarty w artykule? Czy Cobro potrafisz czytać tekst ze zrozumieniem?
K
kinga
27 października 2014, 20:14
W który miejscu redaktor Piotr w tym artykule pisze herezje?
C
celnik
27 października 2014, 20:18
Jesteś w wielkim błędzie.
CC
Cobra Commander
27 października 2014, 22:37
Ano taki kingo, iż jest to kolejny tekst Pana Piotra Żyłki wpisujący się idealnie w linię ideologiczną KO-wców. Panu Piotrowi marzy się dyskusja, dialog z tej, z tamtej i zadniej strony, a najlepiej powolne, stopniowe reformowanie i dostosowywanie KK do ,,presji współczesności''. To nie Kościół ma się dostosowywać do świata, tylko na odwrót! Kościół jest depozytariuszem Prawdy i ma głosić Ewangelię. Kobieta z synkiem, łzy wzruszenia, no normalnie urzekła mnie twa historia. Owszem sama jest sobie winna, ponieważ NIE MUSI żyć w związku niesakramentalnym! Jeśli z jej strony wszystko było ok i zawinił facet, to jest to rzeczywiście jego problem, a nie jej. Ale skoro wybrała życie w nieczystości to finito! W tym przypadku to jest już jej i tylko jej problem, a nie problem Kościoła. Może się nawrócić: a/ wrócić do męża [ o ile to możliwe - mam świadomość, że sytuacja może być kłopotliwa] b/ w przypadku niemożliwości zrealizowania punktu a, a przy założeniu wstępnym chęci dochowania przysięgi wierności małżeńskiej zaleca się co następuje: zerwanie ,,związku niesakramentalnego'' czyt. cudzołóstwa i rozpoczęcie życia w czystości, aż do skonu. W przypadku jeśli jest to związek ,,na kocią łapę'' dyskusja jest bezprzedmiotowa gdyż ta Pani w ogóle nie powinna się wypowiadać, bo nic jej do tego.
27 października 2014, 08:35
Komunia św. jest dla wielu (sadząc po dyskusji) nagrodą za łatwe bezgrzeszne życie. Czyżby zazdrość przemawia w takim stwierdzeniu? Może zamiast zawiści popatrzyć sobie, ile wysiłku kosztuje osoby z wiara przyjmujące Komunie sw. ich życie, aby tych śmiertelnych upadków było jak najmniej. Czy osoby, które dziś tak tęsknią za podejściem do Stołu są naprawdę gotowe poświecić wszystkie światowe pomysły na życie tylko aby móc do Stołu przystępować? I nie mam na myśli tutaj tak oczywistych spraw, jak obecność na coniedzielnej Eucharystii, z której zwalnia jedynie ciężka choroba czy też nie używanie potocznych sformułowań (np. o Jezus Maria etc). Mówię np. o gniewie, który jest poważnym wykroczeniem przeciw V przykazaniu. Albo o pożądaniu różnych przedmiotów, które choć jest motorem współczesnego świata, jest dla katolika jednym z grzechów śmiertelnych. Mowie o kradzieżach, ale tych w „białych rękawiczkach” czyli mówiąc potocznie o zakombinowaniu czegoś. Mówię o kłamstwach, nawet tych niewinnych a wynikających z chęci zysku lub załatwienia jakiejś sprawy (w pracy, w sklepie czy urzędzie, w szkole, w rodzinie).
27 października 2014, 08:18
Kamienie, kamienie i jeszcze raz kamienie. Ileż tutaj (w niedzielę) padło kamienie w kierunku osób uznających tradycyjne pojęcie grzechu cudzołóstwa, uznających, iż ważnie zawarte małżeństwo sakramentalnie jest faktycznie nierozerwalne. Ileż to kamieni padło w kierunku osób zakładających, iż do Komunii sw idzie się wyłącznie w stanie łaski uświecającej i to nie jest jakaś tam ludzka dyscyplina sakramentów, lecz wynika to z faktu iż grzech ciężki zrywa komunię z Bogiem. Ileż to kamieni rzucają osoby dopasowujące wybrane fragmenty Ewangelii, o innych zapominając. O tym fragmencie z „kamieniami” się rozpisują, a o ewangelicznej definicji cudzołóstwa jakby zapominając. Dlaczego nie bierzecie całości Ewangelii? Przykładowo pojawił się tutaj także wpis z 1 Listu sw, Jana. Jeden fragment wyrwany z całości Listu jest manipulacją, i zaprzecza temu, co sam św. Jan napisał.
M
majafides
27 października 2014, 09:06
Dokładnie Panie Tomaszu - też już o tym pisałam w tej dyskusji. Zgadzam się w 100%
S
Słaba
27 października 2014, 00:17
Ponawiam prośbę: Czy ktoś rozwiedziony samotny mógłby napisać, co sądzi o możliwości Eucharystii dla osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach? Czy ta możliwość by go zmartwiła, czy ucieszyła? Czy widziałby w niej zło czy dobro? Szansę na poprawę pod wpływem tak wielkiej i niezasłużonej łaski Chrystusa dla swojego rozwiedzionego małżonka, czy utwierdzanie zła? Bardzo serdecznie proszę osoby rozwiedzione o wypowiedzenie się na ten temat... Dodam jeszcze: Czy myślicie, że proces pokuty i związane z nim rozeznawanie konkretnej sytuacji, prowadziłyby do większego dobra?
X
X1
27 października 2014, 01:30
Z jednej strony niewątpliwie wielka ulga, zwłaszcza w świetle słów: "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a co rozwiążesz na ziemi będzie rozwiązane w niebie" Mt.16,19 oraz w świetle zapowiedzianego czasu miłosierdzia mającego poprzedzać dzień sprawiedliwości (s.Faustyna) Z drugiej - wielki niepokój czy to na pewno byłby ze strony Kościoła krok w dobrym kierunku, a nie nadużycie i krok w kierunku jego ostatecznego upadku. Tyle w skrócie.
27 października 2014, 09:07
Na marginesie - Pani jest świadoma, że Pani pytanie obejmuje część zagadnienia, bo nie pyta Pani aktywnych homo, na których Kościół ma się również otworzyć, czy widzą w tym otwarciu dla siebie 'prowadzenie do większego dobra'.
J
ja
27 października 2014, 10:38
Chyba bedzie ciezko kogos takiego znalezc, bo osob rozwidzionych ktore sa zainteresowane sprawami kosciola tak naprawde jest tyle co kot naplakal. Niech sobie pan Zylka uswiadomi, ze w wiekszosci przypadkow osoby rozwiedzione czy homoseksualne maja w nosie sprawy kosciola bo maja ''ciekawsze'' rzeczy do roboty. To ludzie ktorzy myla milosc z seksem i emocjami  i trzeba myslec jak ich prawdziwa miloscia zapalic a nie legalizowac to ich ''pobladzenie'', od takiej legalizacji nic sie w ich zyciu nie zmieni. 
P
Przemek
27 października 2014, 10:48
Pozwolę sobie zacytować newsletter wspólnoty sychar z maja tego roku. Dodam, że ja (rozwiedziony, jeszcze samotny) nie zgadzam się z nim w całości i dlatego przestałem tam chodzić. Kochani, zwracam się do Was z prośbą o pomoc finansową w celu pokrycia kosztów tłumaczenia na języki obce książki pt. „Sychar. Ile jest warta twoja obrączka?” i broszury Sycharowskiej. Szacunkowy łączny koszt tego dzieła wynosi ok. 50 tys. zł. [...] zwracam się do Was kochani z konkretną propozycją, aby każdy z nas, do którego dotrze ta prośba o wpłatę darowizny, wpłacił darowiznę w sugerowanej kwocie minimum 50-100 zł na konto naszego Stowarzyszenia. [...] Chcemy, aby nasze świadectwa oraz informacje m.in. o naszej Wspólnocie zawarte w książce i broszurze dotarły do papieża Franciszka i do uczestników Synodu Biskupów poświęconego sprawom rodziny, który odbędzie się w październiku br., gdzie będzie poruszany trudny temat osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki. [...] Niepokoją nas głosy niektórych Księży pojawiające się w mediach dopuszczające możliwość przystępowania do Komunii Św. osób żyjących w drugich niesakramentalnych związkach. Już teraz wierni małżonkowie doświadczają gorszących skutków tych słów od niektórych swoich współmałżonków, którzy pozostając w drugich związkach liczą na przystępowanie do Komunii Św. bez nawrócenia, powrotu i pojednania się z nimi. Konkretnym przykładem skutków tych głosów jest wypowiedź żony jednego z liderów naszej Wspólnoty, która żyje w związku niesakramentalnym z innym mężczyzną i nie ma zamiaru do niego wracać. Ostatnio powiedziała mu z uśmiechem na twarzy: "I tak niedługo będę mogła przystępować do Komunii św.". W tym celu czynimy wszelkie starania, aby przetłumaczyć książkę i broszurę Sycharowską [...]
P
Przemek
27 października 2014, 10:50
Jak czytam ten newsletter to czuję w jego słowach zawiść a nie miłość miłosierną swoich sakramentalnych małżonków. A Wy?
S
sroka
27 października 2014, 11:10
Twoje pytanie jest okrutne. Czy znasz osoby opuszczone i zdradzone przez swoich współmałżonków bo ja znam kilka takich kobiet. Ból jaki towarzyszy osobie oszukanej, zdradzonej jest ogromny. Często osoby te zostają ze swoim bólem same. Szybko muszą stanąć na nogi. Rozmawiałam dziś z taką kobietą. Czuje żal, że przez wiele lat była wierna, uczciwa, ufała i kochała. Bałam zapytać się co myśli o komunii dla swojego męża. Bo w jej oczach był ból nie do ogarnięcia. Jedno co dziś od niej usłyszałam to „pragnę zbawienie dla mojego męża”.
S
Słaba
27 października 2014, 14:07
Nie podejmuję się romawiać o osobach homoseksualnych, ponieważ zagadnienia homoseksualizmu nie rozumiem i nie mam żadnego wyczucia w tej sprawie. Problemy osób rozwiedzionych są mi bliskie.
S
Słaba
27 października 2014, 14:27
Ja nie pytam o legalizację tylko o Komunię św. dla osób rozwiedzionych w ponownych związkach. Propozycja Synodu wiązała taką możliwość z warunkami, które są jak myślę nie akceptowalne i niewykonalne dla osób, którym zależy tylko na "legalizacji". Więc ta propozycja nie dotyczy tej grupy. Zgadzam się, że jest niewiele osób, które mogłyby uzyskać takie pozwolenie biskupa (ze względu na nieodwracalność sytuacji i zadośćuczynienie pokrzywdzonym). Ale co z tego,że jest ich mało?.Ja pytam o sprawy "z innego porządku" niż liczebność grupy.
S
Słaba
27 października 2014, 14:37
Zgadzam się, że pytanie jest bolesne dla osób skrzywdzonych i porzuconych. Zwłaszcza jeśli to stało się niedawno i rany jeszcze są świeże, może zadawać ból nie do zniesienia. W takiej sytuacji udzielenie odpowiedzi jest  niemożliwe. To bardzo piękne, co powiedziała ci ta kobieta...
S
Słaba
27 października 2014, 23:12
Dzięki za odpowiedź! Ja też poszukuję i próbuję nasłuchiwać głosu Boga, bez ustalenia z góry o rezultacie tych poszukiwań.
S
Słaba
27 października 2014, 23:58
Nie wiem, czy to jest zawiść... Ja bym rozumiała to tak - oni uważają, że ich małżonkowie zostali zgorszeni (w sensie - stali się gorsi) przez propozycje możliwości Komunii św. pod pewnymi warunkami. I że dzieje się tak ponieważ wśród tych warunków nie ma warunku powrotu do wspólnego życia z nimi (a oni uważają, że jest to warunek podstawowy). Nie zauważają przy tym, że jednym z tych warunków miałaby być "niemożliwość powrotu"...
WD
Wujek Dobra Rada
26 października 2014, 23:18
"Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona." Ojciec Święty Franciszek Watykan, 25.X.2014
E
Eilinel
26 października 2014, 22:37
"Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”. Jan Paweł II - "Familiaris Consortio"
B
blogkatolika.pl
26 października 2014, 22:10
Hmmm, Co za tragedia !!! Dywagacje na temat tak oczywisty. Jak jakiekolwiek przepisy regulacje mogą sprawić, że sumienie komukolwiek nie Bedzie wyrzucać grzechu? Czy jakikolwiek Bp jest w stanie zagłuszyć moje sumienie??? Czy w kościele jakikolwiek ks. wyławia rozwodników i zakazuje im iść do komunii?? Czy raczej w ich sumieniu Bóg wyrzuca grzech? Można wczuwać się w sytuacje rozwodników itd. Pytam, po co??? Zamiast usprawiedliwiać przyjmijmy jedno. Należy ponosić konsekwencje swoich czynów!!!! Szczególnie w czymś takim jak rodzina małżeństwo. ::::::::::::::::::::::::::::::::: [url]http://​www.blogkatolika.pl[/url]
A
Ania
26 października 2014, 20:55
Czytam artykuły na temat Synodu i komentarze pod nimi. Tak sobie myślę - a może WSZYSCY jestesmy zaproszeni do pokornej modlitwy o Ducha Świętego dla Ojców Synodalnych i dla każdnego z nas? Może Duch Święty ma rozwiązanie, o którym my dziś nawet nie śnimy? Duch Święty już nie raz zaskakiwał Kościól i będzie to robił nadal - tego możemy być pewni. Może przez ten rok powinniśmy modlić się i podejmować post w róznorakiej formie? Może to wezwanie do pokornego wzywania Ducha Świetego i nasłuchiwania co On ma nam do powiedzenia?
26 października 2014, 21:07
Co do ogólnego przesłania nie wnoszę obiekcji, ale od pewnego czasu powtarza się jak mantra coś w ten deseń: Duch Święty już nie raz zaskakiwał Kościól i będzie to robił nadal - tego możemy być pewni. Mantrą, która wydaje roznosi się lotnością powtarzanego bez zastanowienia sloganu. Nie za bardzo wiem ani co to ma konkretnie znaczyć, ani nie za bardzo wiem, żeby zaskakiwanie Kościoła przez Ducha Świętego było jakąś Jego rutynową praktyką?!? Na chłopski rozum powinno być przeciwnie: im więcej wiedzy o zamiarach Boga gromadzimy (a chyba skoro są i relacje świętych i mistyków i rozmaite widzenia uznane za wiarygodne w których przekazano nam rozmaite przesłania, to chyba wiemy coraz więcej), tym mniej powinny być one dla nas zaskakujące, a tu popacz - Bóg się w jakąś ciuciubabkę bawi: mówi jedno, a za chwilę przez Ducha Świętego woła 'zbite szklanki'. Coś mi tu gnidą dworską jedzie - jak mawiał Pyzdra, a konkretnie coś mi tu śmierdzi oswajaniem z gładkim przełknięciem sytuacji: jak nie będzie w tym ładu, ni składu, to przyjmij na wiarę, że to Duch Święty, no bo ten Duch Święty - to On - wicie, rozumicie - lubi zaskakiwać. To wyskoczy zza rogu i krzyknie 'Bu!', to się pod łóżkiem schowa i jak już będziecie zasypiać, to wyrkiem potrzęsie dla checy. No równy chłop z tego Ducha Świętego - i pożartować lubi, no i Spiritus.
A
Ania
26 października 2014, 21:19
Piotrze Twoja uwaga w czwartej linijce od końca jest po prostu wulgarna. Uważasz się za obrońcę wiary, a robisz uwagi, których nie powstydziłby się Kuba Wojewódzki.
26 października 2014, 21:23
Tym bardziej na moją sromotę powinno zostać, jeśli zasłużona.
A
Ania
26 października 2014, 21:24
Dziękuję za usunięcie tej linijki.
26 października 2014, 21:29
??? Nic nie ruszam do rana, bo zdaje się, że nie bardzo rozumiem co Pani ma na myśli. Przyjąłem, że niesmak w Pani wzbudziła uwaga o menstruacji, ale ona nie zniknęła, więc zabiła mi Pani ćwieka.
A
Ania
26 października 2014, 21:31
Może zamienienie linijek miejscami wydaje Ci się zabawne, ale mnie nie. Wiem, że dla zabawy możesz usunąć sporny wers. Piotrze pisanie o Bogu i  menstruacji (obojętnie w której linijce) jest godne Kuby Wojewódzkiego. A jeżeli usuniesz  swój wpis tylko lepiej.
A
Ania
26 października 2014, 21:36
Tak dokładnie to. Jak już pisałam dla mnie to uwaga godna Wojewódzkiego, a nie kogoś kto uważa się za strażnika wiary i praworządności.
M
Magdalena
26 października 2014, 23:20
Wręcz przeciwnie… Kuba Wojewódzki w Boga nie wierzy, a tym bardziej w to, że każdy człowiek, zarówno kobieta, jak i mężczyzna, został przez Boga stworzony na Boży obraz i podobieństwo…włącznie z humorami i poczuciem humoru…czasem jego brakiem pewnie też…
S
Słaba
26 października 2014, 23:36
Jeśli uważasz, że twój Bóg cię już niczym nie zaskoczy, że już wszystko o Nim wiesz, to wygłada na to, że ten bóg jest twoim wymysłem, a nie Bogiem Zywym.
27 października 2014, 05:37
Diabeł tkwi w proporcjach: Bóg oczywiście może i zapewne nieraz i niejednego zaskakuje, ale z owego zaskakiwania robi się jakąś Bożą praktykę dnia codziennego: Bóg nie oznajmia żadnych pewników, ponieważ zaskakuje. Ta załgana konstrukcja niczemu innemu, jak lekceważeniu wszelkich uznanych Prawd Wiary ma służyć, bo przecież nie można być niczego pewnym - nawet tego, co Bóg nam oznajmił, ponieważ Bóg zaskakuje. To jest czystej wody motanie w głowach.
27 października 2014, 05:38
Wedle Pani życzenia.
T
tak
27 października 2014, 12:47
Nauczanie Boga jest stałe. Jest niezmienne. Gdyby było zmienne oznaczało by , że Bóg nie miał pojęcia co będzie w XXi wieku i teraz szybko musi wnosić poprawki. Może taki jest Twój bóg. Mój jest nieomylny i nie zmienia przykazań.
E
Eilinel
26 października 2014, 20:38
Przypomina mi się teraz kanon 675 i 677 Katechizmu Kościoła Katolickiego: "675 Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących 569 . Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię 570 , odsłoni "tajemnicę bezbożności" pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy. Największym oszustwem religijnym jest oszustwo Antychrysta, czyli oszustwo pseudomesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza, który przyszedł w ciele 571 . 677 Kościół wejdzie do Królestwa jedynie przez tę ostateczną Paschę, w której podąży za swoim Panem w Jego Śmierci i Jego Zmartwychwstaniu 574 . Królestwo wypełni się więc nie przez historyczny triumf Kościoła 575 zgodnie ze stopniowym rozwojem, lecz przez zwycięstwo Boga nad końcowym rozpętaniem się zła 576 , które sprawi, że z nieba zstąpi Jego Oblubienica 577 . Triumf Boga nad buntem zła przyjmie formę Sądu Ostatecznego 578 po ostatnim wstrząsie kosmicznym tego świata, który przemija 579 ." Życzę sobie i Wam żeby to jeszcze nie było teraz...i żebyśmy nie byli po stronie tej tzw. "tajemnicy bezbożności".
J
ja
26 października 2014, 21:33
''Życzę sobie i Wam żeby to jeszcze nie było teraz.'' A dlaczego? Powtorne przyjscie Chrystusa to koniec wszelkiego zla, grzechu, smierci... Wiec powinnismy za Nim tesknie czekac. ''Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.'' Łk 21, 27-28
J
ja
26 października 2014, 21:36
Życzę sobie i Wam (...) żebyśmy nie byli po stronie tej tzw. "tajemnicy bezbożności". 1.Ja wiem, w kogo ja wierzę, stałością duszy mej. Mój Pan w tym Sakramencie, pełen potęgi swej. To ten, co zstąpił z nieba, co życie za mnie dał I pod postacią Chleba pozostać z nami chciał. 2. Ja wiem, w Kim mam nadzieję, gdy słabnie ducha moc. To Ten, przed Którym światło migoce dzień i noc. On moim szczęściem w życiu, On światłem w zgonu dzień. Zwycięża mroki grzechu, rozprasza śmierci cień. 3. Ja wiem, Kogo miłuję nad wszelki świata czar, Kto poi duszę moją, kto zna miłości żar: To Król nad wszystkie króle, Wszechwładny świata Pan, Co karmi duszę moją, Ciałem i Krwią swych Boskich Ran.
J
ja
26 października 2014, 21:50
Odpowiedzialam slowami piesni, bo nie uwazam, ze dla osoby wierzacej, majacej osobowa relacje z Jezusem istnieje jakas ''tajemnica bezboznosci''. Wierzacy czlowiek, uwaznie sluchajacy i starajacy sie wypelniac wole Boza to nie marionetka z klapkami na oczach, nie wiedzaca co robi i taka co sie moze przez przypadek po niewlasciwej stronie znalezc.
E
Eilinel
26 października 2014, 21:58
Dlatego, że przyjście Chrystusa mają poprzedzać mało przyjemne wydarzenia. Kto twierdzi, że się tego nie obawia - chyba udaje.
J
ja
26 października 2014, 22:03
Hmmm... Ale jasno i wyraznie jest napisane, ze sie mamy nie obawiac a nabrac ducha i podniesc glowy. :) Pewnie wydaje sie to bardzo trudne ale jest to mozliwe w Chrystusie Jezusie, kiedy splywa na czlowieka pokoj Chrystusowy. :)
E
Eilinel
26 października 2014, 22:06
Ośmielę się zauważyć, że nie powinno się z całą pewnością wyrokować o sobie, bo człowiek to istota grzeszna. "Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono". Ale z łaską Ducha Świętego i w łączności z Chrystusem trzeba wierzyć, że damy radę.
J
ja
26 października 2014, 22:14
Nie chodzi mi o ''pyszna pewnosc''. Chodzi mi o pewnosc wynikajaca z zaufania, z racji na to Komu zufalam i Kogo stop sie uczepilam.  Jezus daje nam potwierdzenie, ze nas nie zostawi a jego plany wobec nas nie sa zadna tajemnica i powinny byc dla nas jasne. ''Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.''
E
Eilinel
26 października 2014, 22:19
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości:)
J
ja
26 października 2014, 22:33
Ciesze sie niezmiernie. :) Twoj cytat z Katechizmu zainspirowal mnie do tego, zeby postudiowac Katechizm doglebniej.
M
Maria
26 października 2014, 19:15
...Tyle "hałasu" wokół Komunii, ale czy - nie mogąc przyjmować Ciała Chrystusa -  staramy się wykorzystać wszystkie inne możliwości wejścia w komunię z Bogiem. Tak wiele mamy form i metod oraz okazji do modlitwy, czy ich poszukujemy, czy z nich korzystamy? ... A kto z nas, przyjmujących Komunię świętą, ofiarował ją w intencji tych, którzy przyjąć jej nie mogą? ... Ile czasu poświęcamy na dyskusję o Synodzie, a ile na modlitwę?         Zamiast ulegać emocjom, odpowiedzmy sobie na te pytania. Maria
Ż
żyłka
26 października 2014, 19:21
Maria ja Ciebie kocham, a Ty mnie? :P
W
wędkarz
26 października 2014, 18:59
Oj Żyłka, Żyłka ... nie myśl tyle, bo Co pęknie żyłka :)
T
tomi
26 października 2014, 18:23
Ani wypisywania liberalnych, ani konserwatywnych publicystow, ani wypisywanie pana Zylki, ani te setki komentarzy tzw "tradycjonalistow", w duzej mierze odszczepiencow i ludzi o prywatnej duchowosci, ani nawet zdanie co niektorych, nawet wiekszosci uczestnikow soboru, nie ma wiekszego znaczenia, pogladowe najwyzej. Oficjalna linie Kosciola i nauczania stanowi milczacy w zasadzie papiez, a mowiacy ustami Stolicy Apostolskiej Prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Muller. Jego zdanie jest jasne i zozumiale. Wyrazone w wywiadzie ponizej jakzesz klarownie: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20379,fundamentem-malzenstwa-jest-sakrament.html[/url]
E
Eilinel
26 października 2014, 20:41
"ani te setki komentarzy tzw "tradycjonalistow", w duzej mierze odszczepiencow i ludzi o prywatnej duchowosci" Bardzo łatwo osądzasz ludzi, których wcale nie znasz. Uważasz, że to w porządku? Tego rodzaju argumenty są raczej poniżej pasa.
T
tomi
26 października 2014, 22:55
Sluchaj, są ludzie ktorzy najowocniej przezywaja Mszę Św. w rycie trydenckim, ja to rozumiem i szanuje i uwazam ze wszedzie, gdzie jest taka potrzeba powinni miec taka posluge zapewniona. Rozumiem ludzi, ktorzy śpiewaja i sluchaja tekstow, piesni po łacinie. Sam mam ciarki na plecach wielokrotnie, czuje ze przepieknie oddaja Czesc Panu Bogu. Nie mniej widze ze wokol tzw. liturgii trydenckiej zgromadzilo sie bardzo duzo ludzi w najrozniejszych odjazdach religijnych, z niesamowitym ladunkiem jadu, zgorzknienia, braku szacunku do papieza, kierujacych sie w okolice sekciarstwa, ruchow z karami koscielnymi.... Piszacych po 300 wiadomosci od jednej osoby pod najrozniejszymi nickami, czasem ubierajacych i lubujacych sie strojach i stroikach, jakby to istota naszej wiary.  
X
x
27 października 2014, 00:59
Widzisz różnicę między Kościołem przed i posoborowym tylko w rycie ? Od kiedy to Kościół permanentnie przeżywa kryzys za kryzysem wieńczony obecnym zamętem i zamachem na same Sakramenty Święte ? Czy nieznane Ci są np. wypowiedzi nawet samego kardynała Ratzingera, a później Benedykta XVI krytykujące niejasny język dokumentów posoborowych i tragiczne manipulacje jakie z tego później wynikały ? "Wiemy, że ten Sobór mediów docierał do wszystkich. Był on więc dominujący, bardziej skuteczny i spowodował tak wiele dramatów, problemów, rzeczywistych nieszczęść: zamknięte seminaria, zamknięte klasztory, banalizację liturgii..., a prawdziwy Sobór napotykał trudności, aby nabrać konkretnego kształtu, aby się urzeczywistnić. Sobór wirtualny był silniejszy niż Sobór realny". (Spotkanie Ojca św. Benedykta XVI z duchowieństwem diecezji Rzymskiej 14.02.2013) [url]http://gloria.tv/?media=571078&language=DGtkouwHWmP[/url] kłopoty z Vaticanum Secundum [url]http://www.pch24.pl/pch24-pl--klopoty-z-vaticanum-secundum,16761,i.html[/url] Vaticanum Secundum – przemilczana krytyka [url]http://www.pch24.pl/vaticanum-secundum---przemilczana-krytyka-,11083,i.html[/url] Z tych powodów wolą Ojca Świętego Benedykta XVI został nawet powołany Instytut Dobrego Pasterza [url]http://www.pastorbonus.pl[/url] tomi, ignorancja żadną miarą nie upoważnia do obrażania ludzi !
E
Eilinel
27 października 2014, 08:22
Wszelkie generalizowanie jest złe. Np. ja jestem przeciwniczką dopuszczania rozwodników do Komunii Świętej, a nic nie wiem o rycie trydenckim (tyle, co przeczytałam w internecie). Jestem zwyczajną katoliczką, jakich tysiące w naszym kraju. Uważam jednak, że moim obowiązkiem jest zabrać głos w sprawie, o której widzę, że podąża w złym kierunku. Dlatego dziwnie się poczułam, czytając o sobie, że jestem "odszczepieńcem", tym bardziej, że opisałeś to w taki sposób, jakby wyłącznie tego typu osoby wypowiadały się na niniejszym forum przeciwko Komunii dla rozwodników. Idąc tym tokiem myślenia, biskupi Muller, Burke, czy Gądecki to także "odszczepieńcy". Po prostu uważaj, co piszesz. "Odszczepieniec" to naprawdę ostre określenie. Poza tym uważam, że wielkim błędem i rzeczą wątpliwą moralnie jest osądzanie czyjejkolwiek religijności (czy jest "prywatna", "zgorzkniała", "sekciarska"). Do takich właśnie sytuacji odnosi się (tak eksploatowane tutaj w wątpliwym kontekście) zdanie "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą." Nie możesz odgórnie wykluczać i kwestionować sposobu przeżywania przez kogokolwiek Jego relacji z Bogiem.  Tylko Bóg zna serce człowieka.
T
tomi
27 października 2014, 14:36
Klamstwo, przewrotnosc, manipulacja pierwsza klasa. Dlatego tego temat skonczony.
E
Eilinel
27 października 2014, 20:21
Nie wiem, dlaczego tak napisałeś. Nie to było moim zamiarem. Bezpodstawnie przypisałeś mi złe intencje, ale OK...
26 października 2014, 18:00
Jeszcze się okaże, że jedna Julia Roberts jednym wywiadem robi dla rodziny więcej, niż cały Synod: <a href="http://www.talktalk.co.uk/news/showbiz/article/julia-roberts-hails-hero-mothers/147685/">materiał</a>.
26 października 2014, 20:57
Właściwie to nie kumam kto tego nie lubi?!?!? - przecież otwartersi powinni mieć kisiel w majtasach na taki przykład nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym i powinni mi tę Julię Roberts wyrwać i nakrywać nałęczką krzycząc 'nasza ci ona jest - nie oddamy jej katu' (czyli mi)? No to o co chodzi - uwiera w dupę otwartersów, że Julia tak po nienowoczesnemu zwykłe macierzyństwo nobilitowała, zamiast jakiegoś geja i lesbijkę do piersi przytulić? (spoko - nie zaniedba i tego jeśli chce w Holyłudzie pozostać) Kościół ma być coraz bardziej demokratyczny - więcej głosu ludu, mniej władzy klechów - krzyczą otwartersi - no o ile Julka czegoś nie zmajstrowała ostatnio, to nic nie wiem, żeby jakimś kardynałem została, więc i z tej strony powinna otwartersów w podniecenie wprawiać. Mógłby mi ktoś wyjaśnić czego się w takiej wypowiedzi Julki nie lubi? Nie nadanżam kurde, nie nadanżam.
S
sedno
26 października 2014, 17:57
~non  ~KUL 09:17:10 | 2014-10-26 A cóż taki Żyłka najemnik najemni grupki dysydenckich jezitów deonowych może napisać? To co zamówią pracodawcy. A pisze takim tonem jakby to wiedział lepiej, on wie i poucza ... bo jest ekspertem od wszystkiego co mu zlecą ~tak  ~non 09:35:54 | 2014-10-26 „Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić! Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/25/franciszek_na_spotkaniu_z_ruchem_szensztackim:_m%C3%B3wi%C4%87_prawd%C4%99_o/pol-833025 strony Radia Watykańskiego 
J
ja
26 października 2014, 17:44
Uwazam, ze za zadko ostatnio powtarza sie w Kosciele glowne prawdy wiary - zwlaszcza nr 2: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec – to jest bałwochwalca – nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te grzechy nadchodzi gniew Boży na buntowników. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego.
O
owieczka_
26 października 2014, 17:49
U mnie w kościele prawd wiary uczy się od małego. Dziękuję Bogu za "moich" księży :)
P
Przemek
26 października 2014, 20:30
Jestem przekonany, że "nauka prawd wiary" przez książy jest albo pomysłem Złego, albo co najmniej wielką ułomnością ludzkiej natury. Wiesz, że wszystkie demony doskonale te "prawdy wiary" znają? Wiesz jaki będzie ich los na końcu dziejów? Albo nasi pasterze nauczą nas słowem i przykładem MIŁOŚCI, albo zatriumfuje Lucyfer i jego zgraja.
O
owieczka_
27 października 2014, 07:05
Wczoraj dzieci i dorośli przypomnienieli sobie o tym, że Jezus stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Znasz większą MIŁÓŚĆ? Bo ja nie. Poza tym, nie sądzę, że neoprezbiter ks.Kupny lub neoprezbiter ks. Stopka kierowali się Złym lub lludzką ułomnością. Ktoś mnie tych prawd wiary jednak uczył przez całe dzieciństwo i młodość. A jak widać i teraz księża o nich przypominają i chwała im za to. Czasem tylko mnie zdumienie ogarnia jak czytam jednego z jezuitów deonowych, że Bóg już jest tak dobry, że właściwie nie jest sprawiedliwy. Ale to tylko bajka i zaraz wracam do tego czego obecny arcybiskup Kupny mnie nauczył.
P
pdyvppl
27 października 2014, 10:31
Polecam Mt 25,34 i dalej. Żadnych prawd wiary znać nie trzeba aby dosąpić łaski zbawienia.
O
owieczka_
27 października 2014, 17:36
Ten fragment Ewangelii opisuje Sąd Ostateczny, który ujęty jest w następującej prawdzie wiary: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Wszystkie prawdy wiary wynikają z Pisma św.
M
M.
26 października 2014, 17:27
No i jeszcze to nieszczęsne zdanie z Jana Pawła II: "Człowiek jest drogą Kościoła". W żadnym razie! Drogą Kościoła jest Jezus Chrystus! Stop fałyszewnu antropologizmowi!
W
Wół
26 października 2014, 17:47
Oczywiście, ze człowiek jest droga Kosciola. To człowiek powiedział Kościołowi, ze ziemia jest okrągła, ze kobiety sa równe mężczyznom, ze niewolnictwo to zło itd. Kosciol sam by na to nie wpadł. 
M
M.
26 października 2014, 19:10
"Człowiek powiedział Kościołowi". Przecież Kościół to ludzie, to wspólnota wierzących. Nie myl ludzi Kościoła z Kościołem jako takim...
W
wędkarz
26 października 2014, 19:18
Kobiety nie są równe, średnio są niższe :), a Ziemia tak dla Twojej wiadomości nie jest okrągła (czyli kula), niewolnikiem zaś jesteś dziś , choć o tym nie wiesz :)
M
maja
26 października 2014, 20:13
To zdanie nie jest nieszczęsne, tylko nim się zamiata praktycznie wszystkie dyskusje. Jan Paweł II w Encyklice Redemptor Hominis zanim napisał: Drogą Kościoła jest człowiek, napisał: Zasadniczą drogą Kościoła jest Jezus Chrystus. Nie jego wina (JPII), że jedne zdania cytuje się non stop a inne pomija.
M
M.
26 października 2014, 22:58
Problem polega na tym, że człowiek jako istota omylna, grzeszna i zmienna, w żadnym wypadku nie powinien być nazywany drogą Kościoła, choćby ze względu na to, że takie zdanie może zostać wycięte z kontekstu, zmanipulowane i źle zrozumiane.
M
maja
27 października 2014, 09:17
Każde zdanie może być zmanipulowane i źle zrozumiane i wycięte z kontekstu. Jeśli śledzisz tę dyskusję to nawet zdanie z Pisma Świętego zostało źle zrozumiane, manipuluje się nim i zdecydowanie jest wyjęte z kontekstu. Wiesz....to o kamieniach ;)To co, Pan Jezus miał tego nie mówić, no ktoś to może zmanipulować? Co poradzisz na to, że ludzie tak robią? Nic. A w kontekście całej encykliki RH to zdanie ma swój głęboki sens. Nic nie poradzę, że ludki sobie robią z nim, co chcą.
M
M.
26 października 2014, 17:25
"Chrystus przyszedł na świat, żeby ludzi leczyć. Bez warunków wstępnych". Jak w takim razie rozumieć należy słowa Pana Jezusa, który mówi np: "Twoja wiara cię uzdrowiła" albo "Wielka jest twoja wiara, niech ci się stanie jak chcesz"? Przecież z tych słów jasno wynika, że warunkiem uzdrowienia jest właśnie wiara. Poza tym Pismo Święte mówi wyraźnie, że tam, gdzie nie uwierzono w Chrystusa, nie mógł On nic zdziałać. Chrystus daje łaskę i uzdrowienie za darmo, ale nie bezwarunkowo - warunkiem jest wiara i mocna wola nawrócenia.
26 października 2014, 18:37
Tak potrzebna jest wiara i pragnienie uzdrowienia. Pamiętam jeden przypadek w Ewangelii, w którym Jezus uzdrowił chorego w sadzawce Betezda bez wiary i jego chęci uzdrowienia chorego (ewangelia św. Jana 5, 1-15). Po uzdrowieniu chory nie wiedział kto go uzdrowił. Gdy spotkał Jezusa, On powiedział choremu „Wyzdrowiałeś. Teraz nie grzesz, żeby nie spotkało cię coś gorszego!”. Uzdrowiony nie chciał być zdrowy, poszedł do tumu i opowiadał o Jezusie.  Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.
26 października 2014, 18:43
Nie potrzebne jest słowo jego w zdaniu. Chodziło mi, że chory nie chciał być zdrowy. Za szybko piszę.
M
M.
26 października 2014, 19:13
Ależ ten człowiek chciał wyzdrowieć! Wierzył, że anioł z nieba zstępuje i porusza wodą. Była w nim wiara, jednak Bóg nie uzdrowił go poprzez znak wody, w który wierzył, ale osobiście. 
26 października 2014, 19:35
Różne są interpretacje tego fragmentu ewangelii. Ja spotkałam się z tym, że jednak nie chciał do końca być uzdrowiony. Ewangelia mówi, że ów człowiek żył przy tej sadzawce aż 38 lat. Czy to nie dziwne, że przez tyle lat nie mógł się dopchać do wody by być uzdrowiony. Nie umarł jednak przy niej przez owe 38 lat. Ponieważ byli ludzie, którzy przynosili mu jedzenie i karmili go. Czy zatem naprawdę chciał być zdrowy, skoro przez 38 lat nie dostał się do owej wody? Ludzie przynosili mu jedzenie ale czy rzeczywiście nie było nikogo kto zechciałby mu pomóc go do tej wody doprowadzić. Może jednak nie chciał tego tak bardzo. Jednak może się mylę.
M
M.
26 października 2014, 22:50
Ten człowiek wyjaśnia dlaczego nigdy nie doszedł do sadzawki. Co więcej anioł zstępował w "stosownym czasie", czyli nikt nie wiedział kiedy to się stanie - ktoś musialby caly czas przy nim być, a najprawdopodobniej byl to samotny żebrak, ktory nie miał żadnej rodziny i żył tylko z tego, co ofiarowali mu inni. W każdym razie, na pytanie Pana: "Czy chcesz być uzdrowiony?", człowiek ten nie odpowiada przecząco. Jego odpowiedź jest pełna rezygnacji - od 38 lat nie udało mu się zrealizować jego pragnienia, ale wciąż wierzy, że wejście do sadzawki może go uzdrowić - wciąż tam przecież siedzi. 
26 października 2014, 23:12
Być może tak jest. Nie jestem teologiem, księdzem… Zwykłym świeckim. Kiedyś na rekolekcjach spotkałam się z taką interpretacją i trafiła do mnie.  Piszesz, że osoba ta jest samotna i nie ma na stałe nikogo kto by pomógł jej trafić do owej wody. Jednak przy sadzawce są przede wszystkim chore osoby, zapewne również te samotne. Jednak im udaje się trafić do niej. Ten chory przez 38 lat nie trafia do niej. Nie wiem jak często występowało owo poruszenie wody. Czy to było zjawisko rzadkie (raz w roku) czy stosunkowo częste. Jeśli częste to nie wierzę, że nie znalazła się osoba, która by nie zechciała chwile poczekać z chorym na owo poruszenie. Rodzi się zatem pytanie dlaczego osoba ta tak długo siedzi przy sadzawce. Może przyzwyczaiła się już do tego i nie chce zmian. Wie bowiem, że tu zawsze ktoś przyniesie coś do jedzenia. Nie wiem może jestem w błędzie. Zresztą zachowanie tego uzdrowionego człowieka jest inne niż pozostałych uzdrowionych przez Jezusa. Osoba ta nie podziękowała Jezusowi, a poszła donieść o nim.
M
M.
27 października 2014, 20:46
Jest taka aplikacja normatywna, która mówi, że dedukcję należy prowadzić od ogółu do szczegółu (indukcja). Ogólny sąd jest taki, że Jezus uzdrawiał tylko ludzi, którzy tego pragnęli. Jest ku temu wystarczająca ilość przykładów (przesłanek). Stąd uzasadnione jest twierdzenie, że również w tym przypadku uzdrowiony pragnął wyzdrowieć. Opisujemy pewną regułę poprzez spojrzenie na określoną liczbę przypadków.  
BZ
brzmi znajomo ?
26 października 2014, 17:11
Motto neobolszewickich otwartersów i dialogowiczów w Kk: maksymalnie otwierać się na wszystko, każdą niegodziwość świata i dialogować ze wszystkimi bodaj z samym szatanem niszcząc depozyt wiary, tylko nie z Kościołem wiernym Chrystusowi i magisterium Kościoła ! Bo to jest jedyne zło na drodze do już teraz ziemskiego raju. Rola i cele masonerii w świecie i Kościele – usprawiedliwić grzech – zniszczyć Ewangelię – zniszczyć wiarę w Chrystusa – zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół – osłabić autorytet Papieża – rozbić jedność Kościoła – wprowadzić fałszywy ekumenizm przez wymieszanie religii – zaprzeczyć istnieniu Boga i doprowadzić ludzkość do buntu przeciw Bogu – przygotować grunt dla ukazania się Antychrysta [url]http://www.voxdomini.com.pl/gob_opr/gmas01.html[/url] KS. Stefano Gobbi otrzymał oficjalne papieskie błogosławieństwo od papieża Jana Pawła II w listopadzie 1993 roku [url]http://en.wikipedia.org/wiki/Stefano_Gobbi[/url] Ks. Stefano Gobbi - orędzia «DO KAPŁANÓW, UMIŁOWANYCH SYNÓW MATKI BOŻEJ» [url]http://www.voxdomini.com.pl/gobbi/gobbi.htm[/url]
BZ
brzmi znajomo ?
26 października 2014, 17:14
Leon XIII "Humanum Genus" - encyklika "O Masonerii". Papież dogłębnie analizuje doktrynę masonerii, której celem jest zniszczenie społecznego królowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa, zepchnięcie Kościoła do zakrystii, a ostatecznie zrujnowanie moralności chrześcijańskiej. [url]http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/humanum_genus/hg.php[/url] Oraz głos Papieży: Klemensa XII, Benedykta XIV, Piusa VII, Leona XII, Piusa VIII, Piusa IX
V
Visa
26 października 2014, 15:42
Oczywiście, ze te wszystkie zmiany przejdą. Po prostu wymrze pokolenie, które im sie przeciwstawia. Pod spodem juz napisałem, jak 15 lat temu w Stanach 80% było przeciw małżeństwu gejów. Wtedy ktos powiedział, ze do jego legalizacji potrzeba wymarcia starego pokolenia. I tak sie stało. Nie wiem ile tego starego pokolenia w międzyczasie wymarło, ale dziś 70 % Amerykanów takie małżeństwo popiera. Kwestia cierpliwości.
S
Serio
26 października 2014, 15:49
Tez tak to widze. Tzw Zmiana Warty i rzeczy, o których nam sie nie śniło stają sie rzeczywistością. Młode pokolenie jest otwarte na wiele rzeczy, które nam sie wydają niemożliwe. To tylko kwestia czasu. 
J
ja
26 października 2014, 15:54
Kwestia czasu i naturalna koleja rzeczy to jest raczej wymarcie homoseksualistow... Kosciol przetrwal w takiej wlasnie formie ponad 2000 lat wiec i teraz sie ostoi, nie ma strachu.
S
Serio
26 października 2014, 15:59
Gratuluje optymizmu. Poprawia samopoczucie. Chociaż czasem mało ma do czynienia z realizmem.
J
ja
26 października 2014, 16:08
Moj optymizm oparty jest na Jezusie Chrystusie - Skale. Na Panu Bogu Wszechmogacym i Niezmiennym. Wiec jak najbardziej ma bardzo duzo wspolnego z realizmem. Biblia mowi na temat homoseksualizmu: ''Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!'' ''Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli.'' ''Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie.'' Moj rozsadek wiec podpowiada mi, ze wystarczy poczekac az te osoby otrzymaja ''nalezna zaplate'' za swoje czyny. ;)
S
Sum
26 października 2014, 16:20
Strachu to na pewno nie ma. Jest tylko pełna nadzieja na zmiany :)
J
ja
26 października 2014, 16:25
Ale na co zmiany? Na to, ze Pan Bog zaakceptuje homoseksualizm? Wyrazil sie wobec niego jasno w sodomie i gomorze. Pana Boga chcesz zmieniac? :) Nie radzilabym. :))) Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie mężczyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, wywołali Lota i rzekli do niego: Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić! Lot, który wyszedł do nich do wejścia, zaryglowawszy za sobą drzwi, rzekł im: Bracia moi, proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku! Mam dwie córki, które jeszcze nie żyły z mężczyzną, pozwólcie, że je wyprowadzę do was; postąpicie z nimi, jak się wam podoba, bylebyście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są oni pod moim dachem! Ale oni krzyknęli: Odejdź precz! I mówili: Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić! Jeszcze gorzej z tobą możemy postąpić niż z nimi! I rzucili się gwałtownie na tego męża, na Lota, inni zaś przybliżyli się, aby wyważyć drzwi.Wtedy ci dwaj mężowie, wsunąwszy ręce, przyciągnęli Lota ku sobie do wnętrza domu i zaryglowali drzwi.Tych zaś mężczyzn u drzwi domu, młodych i starych porazili ślepotą. Toteż na próżno usiłowali oni odnaleźć wejście. A potem ci dwaj mężowie rzekli do Lota: Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź stąd.Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło, że Pan posłał nas, aby je zniszczyć.
S
Sensi
26 października 2014, 20:27
Mój rozsądek podpowiada mi, że podobnie jak idioci, homoseksualisci nie wyginą, poprostu to nie jest dziedziczne. Gdyby było inaczej idioci wyginęli by kilkatysięcy lat temu a od starożytnych czasów nikt nie slyszałby o homosiach . . . Modlcie się i ufajcie, nie wam to oceniać. Jeżeli ktos was sprowadzi na zła drogę to jego grzech, a nam narazie wystarczy słuchać.
O
Orka
26 października 2014, 15:23
Najbardziej przeciwni komuni dla rozwiedzionych sa małżeństwa z długoletnim stażem, które dawno by sie juz rozwiodly, gdyby nie ta Komunia. Które kisza sie we własnej beznadziejnosci, często złości i nienawiści, ale sa " jak pan Bóg przykazal". Kiedy tacy ludzie pomyślą o ewentualnej komuni dla rozwodników to rozpacz ich ogarnia. BO JAKI SENS MIAŁO ZMARNOWAĆ SOBIE ŻYCIE.  Współczuje im.
W
wróbel
26 października 2014, 15:29
Nie wiesz o czym piszesz.Chyba nie żyjesz w małżeństwie. W szczególności w małżeństwie o długi stażu :-)
O
Orka
26 października 2014, 15:56
Może ty nie wiesz o czym pisze, ale wielu na tej stronie wie doskonale. Trochę miłosierdzia jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
O
Orka
26 października 2014, 16:14
Przy okazji gratuluje szczęśliwego małżeństwa. Nie wszyscy maja tyle szczęścia.
E
Eilinel
26 października 2014, 15:16
Polecam niesamowite świadectwo kobiety, która po 13 latach dzięki Panu Jezusowi powróciła do sakramentalnego współmałżonka. Być może, gdyby nie impuls w postaci braku możliwości przystępowania do Komunii Świętej, to by się nie wydarzyło: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11568
26 października 2014, 14:48
Myślę że czytając większość pojawiających się komentarzy , ręce z radości zacierają lefebryści bo wielkie żniwo im się szykuje, chyba na chwilę obecną lepszego terenu dla swojej misji nie znajdą :)
NP
non possumus
26 października 2014, 15:10
Bodaj pierwszy raz zgadzam się z Tobą Beniamin. Należy Bogu dziękować za Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, ale też za Instytut Dobrego Pasterza, którego powołanie było osobistą wolą Ojca Świętego Benedykta XVI. [url]http://www.pastorbonus.pl[/url]
S
strada
26 października 2014, 15:22
No i odkryłeś karty. Tylko co robisz na katolickim deonie? Okazuje się, że nie deon jest dysydencki, tylko Ty. I prowadzisz tu swoja dysydencką politykę.
W
WDR
26 października 2014, 15:27
Chcielibyście. Nie doczekanie Wasze Kościele "otwarty" :-) Nigdy nie zejdziemy z posterunku. Co najwyżej będziemy obrzeżami Kościoła i do nas trzeba będzie wyciągać ręke. ps. czy takiego efektu oczekujecie? Czy nie lepiej byłoby gdybyście się cieszyli, że ateiści załamują ręce, że szykuje się wielki transfer niewierzących na łono Kościoła? Wstydźcie się!
Z
zaciekawiony
26 października 2014, 15:40
kochany strada, a gdzie to miłosierne i bezgranicznie dialogiczne źdźbło w oku bliźniego które widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz, albo gdzie: kto z Was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem ? To jakaś faryzejska anomalia z Twojej strony chyba jest - nie sądzisz ?
H
hehehehe
26 października 2014, 20:23
brawo za zapędzenie w tak zwany kozi róg ;)
NN
nihil novi
26 października 2014, 13:51
"Gdybym uwierzył w relacje konserwatywnych katolickich portali i nie poszukał dokładniejszej informacji w innych źródłach, to pewnie nigdy bym się nie dowiedział o kilku niezwykle ważnych detalach, które mają fundamentalne znaczenie dla osób próbujących zrozumieć, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach w Watykanie". Znamienne: detale (szczególiki), które mają fundamentalne (podstawowe) znaczenie. To się nazywa odwracanie częściami ogona całego kota. Czy aby to źródełko stosowania takich szczwanych metod nie bije w sekcie pod wezwaniem samego szechtera ? "A za rok Ojcowie znowu spotkają się w Rzymie, by jeszcze raz porozmawiać o tym, jak Kościół powinien odpowiadać na wyzwania i trudności stojące przed współczesną rodziną". Mało za rok, do skutku! - jak to praktykowane jest z powodzeniem w neobolszewizmie EUrokołchozu ! Na oswojenie i zmęczenie Kościół weźmiemy, medialnie śrubę dokręcimy, następne legiony żyłkopodobnych wypuścimy i jeszcze bardziej ich będziemy dopieszczać, a Kościół gnoić. Nie będzie jakiś tam Kościół nienawistnie pluć nam w twarz skałą nie do ruszenia.
26 października 2014, 14:17
Sprawa jest już przecież '<a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20344.html">nie do odkręcenia</a>', więc nie ma pytania 'czy', a  co najwyżej 'za ile czasu', albo 'w jakim tempie'.
V
Visa
26 października 2014, 15:33
Wiem, ze to ironiczne, ale swoiste proroctwo pan wygłosił. Podam panu przykład z Ameryki. Jakieś 15 lat temu 80% było tu przeciwko małżeństwu gejów. Ktos wtedy głośno oświadczył, ze do legalizacji tego małżeństwa potrzeba tylko jednego: CIERPLIWIE POCZEKAĆ ZEBY WYMARŁO STARE POKOLENIE. No i ? 15 lat pózniej 70% jest za legalizacja. Niech mi pan uwierzy, TO NAPRAWDE DZIAŁA. Cnota cierpliwości.
J
ja
26 października 2014, 15:59
Cnota cierpliwosci i dar rozumu podpowiadaja mi, ze nalezy cierpliwie poczekac na naturalne wymarcie homiseksualizmu. :)
S
Sum
26 października 2014, 16:18
To Bóg stworzył homoseksualistow( bo któż inny). Złe życzysz jego dziełu? 
J
ja
26 października 2014, 17:36
Bog stworzyl czlowieka. A czlowiek z wlasnej woli wybral dla siebie homoseksualizm. Nie, nie zycze zle grzesznikowi, zycze mu zeby sie nawrocil i zyl. Bo jesli sie nie nawroci to niestety stan grzechu smiertelnego to stan co prowadzi do samounicestwienia. ''Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli.''
26 października 2014, 19:23
Bóg nie stworzył homoseksualizmu. Człowiek (osoba chora) nie wybrał z własnej woli dla siebie homoseksualizm. Przynajmniej w większości przypadków (pomijam tu osoby mające wszystko, poszukujące wrażeń, znudzone życiem – dla wrażeń próbują różnych kontaktów seksualnych). Homoseksualizm moim zdaniem jest nabyty, uwarunkowany środowiskiem w którym człowiek się wychowuje. Często homoseksualistami stają się osoby wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie lub wobec których stosowana byłą przemoc (fizyczna czy psychiczna). Znane mi są osoby, które dlatego stały się homoseksualistami ponieważ były wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie. Szczególnie dużo jest takich przypadków w Wielkiej Brytanii.
26 października 2014, 20:14
A Nazistów to kto stworzył? Saruman w Isengardzie?
26 października 2014, 20:40
Nie jest to dla mnie niespodzianką, ale myślę, że nie jest aż tak źle, to znaczy aż tak dobrze - to znaczy nie wiem właściwie, czy to dobrze, czy źle. Otóż ta patologia ma charakter "edoenergetyczny" to znaczy, że potrzebuje cały czas dopływu ludzkiego mięsa z zewnątrz, żeby działać. Jak zresztą wszystkie fantasmagorie lewactwa, bo ono w kod DNA ma wpisane lekceważenie dla zmiennych obiektywnych. Ścinając zakręty - lewactwo rozpisało swój plan uwierzywszy we własne bzdury jak np. koniec historii. To znaczy, iż wydawało mu się, że pozostało już tylko nieuchronne demokratyzowanie się świata i przejmowanie zachodnich (czyli zainfekowanych przez lewactwo) wartości. A tu guzik! Imigranci się nie asymilują, nie przejmują wartości, kurka wodna! Do tego są bardziej dzietni, do czego przecież ideologicznie zaślepione lewactwo ręki przykłada. Ponadto jakieśtam zaniedbywane prowincjonalne Chiny, czy Indie wyrastają na samodzielne potęgi. W starym pokoleniu jest również zaszczepione błędne przekonanie o pępkowatości świata Europki i ono reczywiście wymrze, ale skutek jakiego lewactwo pragnie już się nie zdąży ziścić. Im intensywniej będzie on prokurowany, tym szybciej rzecz upadnie.
F
fides
26 października 2014, 12:55
Mam wrażenie, iż niekótrzy z uczestników tej dyskusji znają tylko jeden fragment z Ewangelii. Jedno zdanie. "Kto z Was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". I używają go wszędzie, gdzie mowa o upominaniu, pokazywaniu grzechu. I szaleją na forach w wykazywaniu, że każdy, kto upomina drugiego, kto mówi, co to jest grzech, kto broni moralności i doktryny KK to jest właśnie ten faryzeusz, który chce rzucać kamieniem. Zapominacie o całej reszcie tekstów z Ewangelii, które wzywają do wierności Bogu, do nawrócenia, do zerwania z grzechem, do czystości duszy. Zapominacie? A może po prostu nie znacie całej Ewangelii i stąd te posądzenia o rzucanie kamieniami.  
W
WDR
26 października 2014, 14:59
Bo według nich ten kto ma poglądy, które nie są zgodne z ich własnymi powinien z nich zrezygnować jeśli nie chce zostać nazwany faryzeuszem ;-)
26 października 2014, 12:48
Jeśli coś Kościół zatwierdzi, to hierarchowie wypowiadający własne zdania, którymi wpłyną na ostateczną decyzję Papieża, wezmą wraz z Franciszkiem przede wszystkim to na swoje sumienia. O co się więc martwicie, bo nie mogę zrozumieć? Druga rzecz jest też niezrozumiała dla mnie. Papież Franciszek, świadomy ciężaru odpowiedzialności za dusze ludzkie, którą poniesie za swoją ostateczną decyzję, gdy zda relację Bogu po śmierci - dlaczego ktoś uważa, że miałby być tak nie mądrą Głową Kościoła, żeby świadomie się Bogu narażać w tej kwestii??? Ryzykowne, a wręcz niebezpieczne natomiast jest takie nakładanie ciężarów komuś, nie do udźwignięcia w jego indywidualnej sytuacji życiowej, czy tworzenie takich przeszkód, że człowiek może się poddać, zrezygnować z walki o większe dobro, czy w ogóle dobro, oddalać się od Kościoła, od Chrystusa, wejść na ścieżkę dalszego samo-potępiania. Oby nie trwałego...
S
strada
26 października 2014, 13:12
Brawo! 
26 października 2014, 13:18
Panu może wystarcza, że to nie Pan jest sprawcą smrodu w całej kamienicy, ale inni nie chcą żeby śmierdziało, niezależnie od tego kto miałby być smrodu sprawcą. Konsekwentnie stosując zaprezentowaną przez Pana logikę można śmiało przejść obojętnie obok gwałconej dziewczyny, okradanego, czy bitego, bo przecież to nie na moje sumienia spada, tylko na sumienie sprawcy, więc szafa gra! Chrystus mówiąc: 'Bramy Piekielne Go nie przemogą' nie stwierdził konkretnie kto za owym nieprzemożeniem stać będzie - może właśnie potrzeba takich 'krzykaczy' którym nie będzie wszystko jedno, jeśli tylko ciężar na ich konkretne sumienia nie spada?
26 października 2014, 13:25
Już pisałem Panu parę razy, że mam dość tych Pańskich sztuczek słownych, które są nieuczciwe, bo pozornie coś udowadniają, ale fantastycznymi analogiami tak Pan miesza, że udowodni rzekomo co tylko chce. Nie będę w to wnikał i tracił czasu oraz słów na rozkładanie tego na elementy pierwsze, ale tym razem Pan przegiął, porównując Papieża Franciszka do gwałciciela, czy złodzieja.
26 października 2014, 13:35
Pan jak zwykle nie rozumie analogii wewnętrznych mechanizmów sytuacji z przyrównywaniem osób. Pierdnięcie jest analogią rakiety, ponieważ w obu zachodzi mechanizm odrzutu, z czego tylko dla wyjątkowo niekumatych wynika, że się przyrównuje całościowo podróże kosmiczne do pierdnięcia. Logika: skoro to nie ja jestem konkretnym sprawcą, więc mogę śmiało stać z boku i się przyglądać bo wina spada na sumienie kogoś innego, a taką dokładnie logikę Pan przedstawił, to nie jest logika chrześcijańska, tylko jakaś jej karykatura. PS. Oczywiście znów Pan zaprzeczy,  że nic takiego Pan nie napisał, ani na myśli nie miał, ale wyszły Panu mimowolnie peany na cześć znieczulicy: Malinowski maltretuje swoja żonę - przecież to spada na sumienie Malinowskiego, a nie moje, więc czemu niby miałbym spróbować w maltretowaniu żony Malinowskiemu przeszkadzać? - jeśli tylko zastosować dokładnie zaprezentowaną przez Pana logikę w nieco innej sytuacji.
26 października 2014, 13:53
Przestanie Pan w końcu kombinować i brzydko insynuować? Ta logika sumienia podpowiada mi, że jeśli coś Kościół zatwierdzi, we własnym sumieniu osób wpływu i decyzji, a ja będę postępował zgodnie z ewentualnie zmodyfikowanym nauczaniem Kościoła, to nie będę grzeszył. Czy to takie trudne? Wystarczy jakieś elementarne zaufanie do innych, a nie sądzenie o nich na czele z Papieżem, że - czy to w jakiejś głupocie, naiwności, krótkowzroczności, a może celowym działaniu - knują, kombinują, jak tu sprowadzić na manowce, ku potępieniu wiecznemu, miliony dusz. Ufam Bogu, ale też ufam Papieżowi Franciszkowi. Proste.
26 października 2014, 14:06
> Jeśli coś Kościół zatwierdzi, to hierarchowie wypowiadający własne zdania, którymi wpłyną na ostateczną decyzję Papieża, wezmą wraz z Franciszkiem przede wszystkim to na swoje sumienia. O co się więc martwicie, bo nie mogę zrozumieć? To jest jakieś insynuowanie z mojej strony, czy to Pańskie słowa? Pozwoli Pan, że podpowiem: może Pan stwierdzić rzeczywiście nienajzręczniej to wyszło, co innego miałem na myśli, mimochodem palnąłem głupotę - ludzie się mylą i popełniają błędy i nie ma nic niedżentemeńskiego w przyznaniu się do popełnienia błędu i wycofania się z niego lub poprawienia go. Dzięki temu możemy bezkrwawo błędy korygować. Zamiast tego - próby chłodnej krytyki własnych niezręczności - wybiera Pan zarzucanie krytykowi manipulacji. Trochę pokory wobec błyskotliwości własnego umysłu by się przydało. Poeta stwierdził, że nie zawsze język giętki wypowie wszystko, co pomyśli głowa, a Pan jest przekonany o takiej chirurgicznej precyzji swoich wypowiedzi, że nie dopuszcza możliwości palnięcia pomyłki, czy nieczytelnej wypowiedzi? Skłonności do analizy krytycznej własnych słów, czyli próby odczytania co w nich jest obiektywnie zapisane, a nie co chciało się Panu w nich zawrzeć, Panu brak.
E
Eilinel
26 października 2014, 14:18
Niestety, chyba jednak się mylisz. Jeśli papież popadłby w herezję, nie można go słuchać.  „Teraz kiedy [papież] byłby otwarcie heretykiem, pozbawia się w samej rzeczy swojej [papieskiej] godności i staje poza Kościołem, a Kościół musi albo go wyrugować albo, jak niektórzy twierdzą, uznać za wyrugowanego ze Stolicy Apostolskiej i powiedzieć tak, jak powiedział św. Piotr: Niech inny zajmie Jego miejsce”. Święty Franciszek Salezy, doktor Kościoła Cytat z dzieła „Kontrowersje” (początek rozdz. XIV)
B
bene
26 października 2014, 14:21
"Ta logika sumienia podpowiada mi, że jeśli coś Kościół zatwierdzi, we własnym sumieniu osób wpływu i decyzji, a ja będę postępował zgodnie z ewentualnie zmodyfikowanym nauczaniem Kościoła, to nie będę grzeszył". Ot, i pan Borowski zwyczajnie jak Piłat umywa ręce. To nie moja sprawa, to oni...
S
strada
26 października 2014, 14:36
Przytocz herezję Franciszka. Przeczytaj, czym jest herezja i zdefiniuj ją u Franciszka
26 października 2014, 14:39
Robisz ten sam błąd, nie wiem, czy celowo, czy nie, ale wybrałeś sobie tylko pierwszy akapit mojej wypowiedzi, a związany bezpośrednio z nim jest i drugi akapit mojego postu, którego nie chcesz zauważać, choć ułatwiłem ich połączenie, zaczynając od słów: „druga rzecz”. Podobnie robi p. Piotr Słowiński, ale widzę poniżej, że z braku argumentów do meritum popłynął już na całego w swoich urojeniach... Jak nie możesz wciąż znaleźć tego drugiego akapitu to zacytuję go na wszelki wypadek: „Druga rzecz jest też niezrozumiała dla mnie. Papież Franciszek, świadomy ciężaru odpowiedzialności za dusze ludzkie, którą poniesie za swoją ostateczną decyzję, gdy zda relację Bogu po śmierci - dlaczego ktoś uważa, że miałby być tak nie mądrą Głową Kościoła, żeby świadomie się Bogu narażać w tej kwestii???” Tobie jeszcze tylko odpiszę więc: jakim prawem uważasz się za mądrzejszego, wraz z innymi na tym forum, lepiej rozeznającego wolę Boga, od obecnego Papieża Kościoła Katolickiego, Franciszka??? Który na dodatek posiłkuje się mądrością zbiorową Kościoła (maksymalizowanie prawdopodobieństwa działania pod wpływem Ducha Św.). To jest niesłychane. A, pamiętajcie też, że ta dyskusja około synodalna, to nie decyzje. Muszą się pewne rzeczy wpierw wyartykułować, żeby wyciągnięte na światło dzienne przeróżne kwestie, mogły być lepiej obejrzane i ocenione od każdej strony. Żeby w finale, po spokojnym rozeznaniu, oddzielić plewa od ziaren, ku dalszego rozwojowi Kościoła.
E
Eilinel
26 października 2014, 14:40
Jeszcze nie popełnił herezji, więc nie mogę jej przytoczyć
E
Eilinel
26 października 2014, 14:43
Herezja jest to interpretacja twierdzeń wiary chrześcijańskiej, polegająca na wyodrębnieniu jakiegoś zagadnienia i przedstawieniu go w sposób, który przeciwstawia się całości nauczania wiary. Nieprzyjmowanie jednego lub więcej twierdzeń, uznanych w Kościele za dogmat. Również: twierdzenie sprzeczne z obowiązującą w danym Kościele doktryną. Dopuszczenie rozwiedzionych do Eucharystii byłbvy równoznaczne z likwidacją pojęcia grzechu ciężkiego jako przeszkody uniemożliwiającej zbawienie wieczne.
M
Marcus
26 października 2014, 14:56
Panie Rafale, zanim zadam Panu pytanie należało by przytoczyć fragment ewangelii 1 Kor 13,4 "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest (...)" I teraz niech Pan sobie wyobrazi sytuacje w której małżonek (nie ważne czy to kobieta, czy mężczyzna ) opuszcza swojego współmałżonka. Opuszczony współmałżonek szybko  znajduje sobie ukojenie w ramionach innej osoby, której wg ewangelii nie może brać (Mk 6,18). Powiedzmy, że nowa para dostaje błogosławieństwo nawet od samego papieża, tak na pokaz całemu światu. Po kilku latach skruszony i nawrócony (pierwszy i prawowity) małżonek wraca do współmałżonka niczym syn marnotrawny do ojca. Osoba wierząca powinna zrobić tak jak uczynił to ojciec (Łk 15, 20-24) a tymczasem na 99,99% puści wiązankę w stylu: "Teraz to ja już mam nową rodzinę pobłogosławioną przez Głowę Kościoła, więc nie masz czego tutaj szukać..." lub w gorszym przypadku "Paszoł won!!!" Widzi Pan, że kolejne związki, gdy żyje współmałżonek zaprzeczają co najmniej tym 3 fragmentom ewangelii o których wspomniałem. Chyba, że papież ogłosi i pobłogosławi poligamię. To napewno byłoby zaskoczenie dla świata i nie cierpiał by mężczyzna, który notorycznie zdradza swoją żonę, bo teraz robiłby to legalnie......
E
Eilinel
26 października 2014, 15:01
Wybacz, ale nie dam się wciągnąc w dyskusję na temat papieża Franciszka. Nie mam zamiaru uprzedzać faktów. Dyskusja tutaj dotyczy oceny propozycji dopuszczenia rozwodników do Komunii Świętej. Mój komentarz odnosi się do fragmentu Twojej wypowiedzi, w której całą odpowiedzialnością przed Bogiem za ewentualne odstępstwo od prawdy Ewangelii obarczyłeś papieża i hierarchów. Każdy z nas jest obowiązany strzec depozytu wiary i musi wziąść na siebie odpowiedzialność, jeśli temu odstępstwu przyklaśnie.
S
strada
26 października 2014, 15:24
Skoro Franciszek nie popełnił herezji, to o co tak trąbisz? 
S
strada
26 października 2014, 15:32
Oj, jak się mylisz. Dopuszczenie - POD PEWNYMI WARUNKAMI- poczytaj jakimi- rozwiedzionych zyjących w powtórnych niesakramentalnych związkach nie opiera się na likwidacji pojęcia grzechu ciężkiego.  Jeszcze raz powtarzam: poczytaj argumenty, na podstawie których w ogóle toczy się dyskusja na temat dopuszczenia ich do komunii. Nie ma tam nic o likwidacji cudzołostwa jak grzechu ciężkiego. Wręcz przeciwnie. Zanim więc zaczniesz wytykać Franciszkowi herezję lub mozliwość jej popełnienia, zanim zaczniesz bić na alrm, by nie być mu posłusznym, zdobądź trochę wiedzy. Juz byli (i są) tacy, co wypowiedzieli posłuszeństwo papieżowi po Soborze Watykańskim II. Dziś nie są w jedności z Kościołem. Jesli do nich należysz, udzielaj się pośród nich, a nie mąć na katolicki portalu. 
O
ona
26 października 2014, 16:26
Strada; Czy myślisz logicznie? A czymże byłoby dopuszczenie cudzołożników do Komunii świętej, jak nie likwidacją cudzołóstwa, jako grzechu ciężkiego? Ale nie tylko o cudzołostwo chodzi, jest jeszcze przysięga małżeńska, którą też trzeba by zlikwidować? unieważnić? uznać "pod pewnymi warunkami" że nie mają żadnego znaczenia?
E
Eilinel
26 października 2014, 16:46
Wobec tego proszę stworzyć sobie nowy DEKALOG: 1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, chyba że .... 2. Nie będziesz brał Imienia Pana Boga nadaremno, chyba że... (...) 6. Nie cudzołóż, chyba że (albo pod pewnymi warunkami...). To jest dopiero zaślepienie."Niech wasza mowa będzie tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od złego pochodzi". Proszę, zanim postanowisz kogoś wyrzucić z tego portalu tylko dlatego, że nie podziela Twoich poglądów, dobrze się zastanów, czy to aby na pewno po chrześcijańsku.
S
strada
26 października 2014, 17:31
Połowa biskupów całego świata myśli nielogicznie? Dostęp do Komuniii majądziś ci, którzy porzucli współałżonka, zyją z kimś innym, ale nie współżyją seksualnie. Jednak przysięgę złamali; mieli nie pouścić aż dosmierci, natomiast troszczą się o kogoś innego, kochają kogoś innego.... Jednak dziś kościół zezwala na sakrament. Szukaj to logiki
M
Marcin
26 października 2014, 17:33
Stop, stop, nikt nigdy, nawet najbardziej "postępowi" z obradujących na synodzie nie planował "błogosławić" związku osób rozwiedzionych! Co najwyżej niektórzy spośród kardynałów planowali dopuścić takie osoby do Komunii Świętej, w wyjątkowych przypadkach i po odbyciu stosownej pokuty. Można się z tym nie zgadzać (ja osobiście się nie zgadzam), ale manipulacja taka jak powyżej jest zwykłym kłamstwem, które dla chrześcijanina powinno być grzechem - wcale nie mniejszym od cudzołóstwa.
O
ona
26 października 2014, 18:03
Zgadzam się, że dopuszczenie do Komunii tych, co żyją w jednym domu jak małżeństwo, ale jedynie wyrzekają się współżycia, nie jest logiczne - bo jest łamana przysięga małżeńska.  Nie potrafię wyjaśnić jaka jest podstawa ewentualnego rozgrzeszania takich ludzi. Ale też wiem, że niektórzy kapłani (np. mówił o tym ks. Dziewiecki) uważają, że należy się rozstać, a nie tylko żyć "jak brat z siostrą". Czyli nie jest to taka jednoznaczna sytuacja.
M
Marcus
26 października 2014, 20:08
stop, stop, stop Przecież napisałem "Powiedzmy, że nowa para dostaje błogosławieństwo (...)" Założenie hipotetyczne. NIE napisałem że po Synodzie dostanie błogosławieństwo!!! Swoje założenia opieram na średnio długim doświadczeniu życiowym i twierdzeniu że "apetyt rośnie w miarę jedzenia..." Co nie zmienia faktu, że niektórzy pragną miłosierdzia i akceptacji nowych, grzesznych związków, zamykając w ten sposób miłosierdzie i powrót skruszonemu małżonkowi, który żałuje i chciałby wrócić.
26 października 2014, 20:21
Pan się nauczy najpierw o związkach pomiędzy paragrafami, zanim zacznie poczucać innych o poprawnym ich łączeniu. Drugi akapit nie wnosi absolutnie nic istotnego, co zmieniałoby charakter akapitu pierwszego. Argumentacja przedstawiiona w akapicie drugim jest od argumentacji przedstawionej w akapicie pierwszym całkowicie niezależna - ma charakter równoległy, a nie związany. No chyba, że sobie Pan tworzy jakieś indywidualne konstrukcje logiczne istniejące tylko w Pańskim świecie i wedle nich każdy ich nie wyznających 'pływa', 'insynuuje', 'manipuluje' etc.
26 października 2014, 20:25
Widzi Pani jak łatwo po opatuleniu milusimi słowani sprzedać znieczulicę jako coś całkowicie wporzo i OK? Panu Rafałowi wyszło to zapewne mimochodem, ale są fachowcy, którzy robią takie rzeczy z wprawą i maestrią pociągając za syfem lekkomyślnych serduszkowców. Ogromna część polityki tym stoi, a Kościółek Otwarty uczynił sobie to fundamentem. To znaczy ci, którzy umieją w KO dodać dwa do dwóch i mają trochę władzy.
26 października 2014, 11:45
Kondycja rodziny, w której dorastają dzieci wpływają na późniejsze życie dzieci. Stanowi fundament dla nich. Jan Paweł II podkreślał, iż to „w trwale zjednoczonej rodzinie dzieci osiągają dojrzałość, w niej bowiem przeżywają najbardziej doniosłe i najbogatsze doświadczenie bezinteresownej miłości, wierności, wzajemnego szacunku i obrony życia.” Dzieci żyjąc i dorastając w rodzinie pełnej, w której wiedzą, że są kochane, w której przekazywana jest wiara w Chrystusa są później w dorosłym życiu znacznie silniejsze. Łatwiej znoszą przeciwności losu, trudne sytuacje. Bardzo dobrym przykładem jest życie św. Jana Pawła II, który w wieku 21 lat został zupełnie sam. Jednak nie załamał się bo miłość jego rodziców (choć już ich nie było na świecie), miłość do Boga jaką mu przekazali rodzice, niosła go przez cale jego życie. Nic nie zachwiało nim. Zawsze miał w sobie tę siłę, którą myślę wyniósł z domu rodzinnego. Uderzając i relatywizując rodzinę (sens bycia wiernym małżonkowi, Bogu) uderzamy w całe społeczeństwo. Jak mówił Jan Paweł II rodzina oparta na małżeństwie stanowi dziedzictwo i przyszłość ludzkości. To wielkie dobro, które jest niezbędne do egzystencji i rozwoju narodów.
U
Und
26 października 2014, 11:29
P. Żyłka mąci, jak może, i gmatwa, jak się da. Trudno to wszystko prostować, ale może jeden punkt. "jak ktokolwiek może bez chwili zawahania oceniać i mówić, że "to są przecież zatwardziali grzesznicy, cudzołożnicy i sami sobie są winni" ... W ciągu ostatnich tygodni słyszałem i czytałem wiele tego typu wypowiedzi. Wcale nie twierdzę, że powinniśmy dopuścić wszystkich do komunii. " Taki krótki akapit, a ileż przeinaczeń i gmatwania. Ja takich ocen nie spotkałem w stosunku do konkretnych osób. Ale jak widać, niektórzy widzą, co chcą zobaczyć. Przypomnijmy też, że dyskusja dotyczy nie dopuszczenia wszystkich do komunii, ale dopuszczenia cudzołożników żyjących w powtórnych związkach. Coś takiego byłoby jednak naruszeniem magisterium Kk w fundamentalnej sprawie. Z drugiej strony, rzeczywiście są ludzi, którzy nie zamierzają zrezygnować z cudzołóstwa, trwają w nim i mówią o tym otwarcie, wręcz z emfazą. W ten sposób sami deklarują się jako zatwardziali grzesznicy. Tutaj naprawdę nie ma żalu za grzechy i konieczny warunek odpuszczenia grzechów nie jest spełniony.
C
celnik
26 października 2014, 12:12
Czy ci  co jednocześnie żyją w związkach sakramentalnych  i niesakramentalnych (kochanki, zdrady, prostytucja), mają na sumieniu  aborcje, przemoc w rodzinie, alkoholizm i nne zycie nieobyczajne, trwają w swoich grzechach, nie chcą z nich zrezygnować, nie dbają o wychowanie dzieci, są przykładem powszechnego zgorszenia, a mimo to z podneisioną glową co tydzień maszerują do Komuni są ludźmi lepszymi od tych, którzy z miłością przyjęli i wychowują po katolicku swoje dzieci żyjąc w związku niesakramentalnym, który jest nie do uporządkowania?  Czy gdyby zamordowali swoje dziecko byliby lepszymi katolikami? Czy każdy związek niesakramentalny ma jednakowe korzenie, identyczną sytuację? Dlaczego nam grzesznym katolikom tak łatwo szukać grzechu u innych, tak łatwo nam potępiać iinych, kiedy sami równiez nie jesteśmy bez winy?
E
ernest
26 października 2014, 12:28
Już Panu odpowiadam, dlaczego. Bo się ma poczucie, że jeśli zachowuję prawo, nawet jeśli tylko zewnętrznie, to jestem w porządku. Mogę sypiać z obcą kobietą, ale przecież mam żonę i dla oka ludzkiego i przed Bogiem jestem w porządku. Nie rozwodzę się. No i przecież zawsze można się wyspowiadać. Powód oburzania się prawdziwych katolików jest ten sam co w Ewangelii: hipokryzja. Wtedy nie widzi się własnych grzechów i ma się poczucie, że jest wszystko w porządku.
B
bene
26 października 2014, 13:33
celniku lemingu - idź i nie grzesz więcej, jest przeciwieństwem: idź i grzesz do woli. Ty tutaj proponujesz przyzwolenie na łamanie wszystkich przykazań Boga z Jego błogosławieństwem. Bo dlaczego ma istnieć to sztuczne ograniczenie tylko do cudzołóstwa ? A co z otwartością i miłosierdziem dla czynnych zbrodniarzy, złodziei, bluźnierców... dla samego szatana. Jak widać współczesny faryzeizm rozwija się bardzo dobrze.
C
celnik
26 października 2014, 14:06
Czy osoby żyjące w związkach sakramentalnych i niesakramentalnych jednocześnie, cudzołożąc  z kilkoma kochankami, kochasiami bez chęci zaprzestania zycia w grzechu są ludźmi lepszej kategorii niż ci bedący sobie wierni w tzw. związku niesakramentalnym, potępiani przez wszystkich, odrzuceni przez  rodzinę, przyjaciół , Kościół (mimo deklaracji o przyjaznej ręce Kościoła), mający ogromne problemy z ochrzszczeniem dzieci z takich związków. PS. Ilu katolików żyjących w związkach niesakramentalych pragnie Boga w Komuni? Ilu katolików zyjących w zwiazkach sakramentalnych systamatycznie uczęszcza do Kościoła, ilu świadomie przeżywa Msze Św., ilu przystępuje do Komuni . Polskie i nie tylko kościoły pustoszeją i Kościół robi wszystko ,aby były jeszcze bardziej puste.
P
Paulus
26 października 2014, 15:38
"Czy osoby żyjące w związkach sakramentalnych i niesakramentalnych jednocześnie, cudzołożąc  z kilkoma kochankami, kochasiami bez chęci zaprzestania życia w grzechu są ludźmi lepszej kategorii niż ci bedący sobie wierni w tzw. związku niesakramentalnym ..." Nie są. A zło popełniane przez tych ludzi może być jeszcze większe, bo często dochodzi tutaj do łamania serc i życia innym osobom, oraz do aborcji. Ile razy można jednak przypominać elementarne fakty??? Żeby dostąpić odpuszczenia grzechów, trzeba za grzechy żałować i postanowić poprawę - jest pięć warunków dobrej spowiedzi. Cudzołożnicy w ponownych związkach mogą przystąpić do komunii, przede wszystkim pod warunkiem zerwania z grzechem. Jednak sama ich sytuacja jest grzechogenna. Stąd inna praktyka wobec nich. A dopuszczenie jednych, czy drugich, w sytuacji chęci trwania w grzechu śmiertelnym, to akceptacja świętokradztwa i zezwolenie, żeby ich dusze jeszcze głębiej pogrążały się w złu i coraz szybciej pędziły ku zatraceniu.
M
Malinowa888
26 października 2014, 11:29
Co do fragmentu: Zapytana o to, czy przystępuje do komunii, powiedziała, że oczywiście tego nie robi. Bo wie, że sama podjęła taką a nie inną życiową decyzję i pogodziła się z konsekwencjami. Wszystko wygląda OK, ale kiedy mówi o tym, jak patrzy na ludzi przyjmujących Ciało Chrystusa, jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek. Naprawdę rozumiem, bo sama żyłam w ten sposób wiele lat i wiecie co... przyszedł moment, w którym rzuciłam wszystko dla Pana Boga, i Pan Bóg wyprostował wtedy całe moje życie... Pan Bóg naprawdę chce być na pierwszym miejscu w naszym życiu, jeśli ktoś dobrowolnie z tego rezygnuje, to rezygnuje też jakby z tego, że Pan Bóg obdarzy go potrzebną łaską, aby to co wydaje się po ludzku niemożliwe/bardzo trudne się rozwiązało i to w  zgodzie z nauką Kościoła Katolickiego, bądź rezygnujemy z tego, że obdarzy nas łaską potrzebna do radosnego zniesienia wszystkiego, co nas spotyka...etc. Pan Bóg daje nam wszystko, abyśmy byli szczęśliwi. Nie ma takiej sytuacji, że wybieramy Boga i przez to jesteśmy mniej szczęśliwi, niż gdybyśmy tego nie zrobili... Teraz to wiem. Błogosławionego dnia  wszystkim!
J
ja
26 października 2014, 11:53
Wlasnie o to chodzi, jesli czlowiek nie rzuci grzechu dla Pana Boga, tylko sobie poprostu zacznie przystepowac cudzoloznie do Komunii, to nigdy sie nie dowie jakie szczescie go ominelo. Bo jesli cos sie nie wydarzy to czlowiek nigdy sie nie dowie jak cudownie wyglada zycie bez tego grzechu,  w pelnej jednosci z Bogiem. 
J
ja
26 października 2014, 12:10
Wiecej takich swiadectw jak twoje Malinowa888. :) Ja tez nawrocona i w koncu oddycham pelna piersia. :)
M
maja
26 października 2014, 12:32
Dziękuję Pani za ten głos :) to piękne świadectwo. Amen.
J
ja
26 października 2014, 11:08
Przeczytalam dzis taka madra rzecz na pustyni serc: ''Sprawiedliwość wymaga tego, aby zło wynagrodzić. Skoro człowiek grzeszy, czyli czyni zło musi je wynagrodzić. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze." ''Owoce grzechu nigdy nie zrekompensuja utraty łaski''. I mysle, ze to jest bardzo trafny komentarz do opisanej przez pana panie Piotrze sytuacji. Ciagle sie mowi o milosierdziu dla cudzoloznikow a zapomina o milosierdziu i zadoscuczynieniu dla ofiar czynow takiej osoby - zwalniajac niejako taka osobe z zadoscuczenienia - naprawienia swoich bledow. Roznica pomiedzy czlowiekiem Boga a zatwardzialym grzesznikiem jest czasami z pozoru prawie niewidoczna. I gdyby nie Ewangelia to nikt nie potrafilby odroznic jednych od drugich. Roznica bowiem polega na tym, ze jeden pelni wole Boga a drugi pelni swoja wole. Tak jak Abel i Kain. Czy owoce ktore zlozyl w ofierze Panu Bogu Kain to byly jakies spelsniale i kwasne??? Nie. Byly najpiekniejsze z calego plonu jaki otrzymal z pracy swoich rak Kain. Pewnie nawet prezentowaly sie lepiej nic baranek Abla. Problem tkwil w jedym - ofiara zlozona przez Kaina nie byla wola Boga! Mamy stu procentowa pewnosc, ze wola Boga nie jest zycie w nieformalnym zwiazku. I ta drobna roznica sprawia wlasnie, ze jeden czlowiek przynosi dobre owoce a inny przynosi owoce ''parszywe''. Na pierwszy rzut oka obaj wygladaja prawie identycznie a jednak to ''prawie'' robi ogromna roznice...
K
KUL
26 października 2014, 09:14
Nawiązując do zakończonego kilka dni temu w Watykanie synodu biskupów nt. rodziny kard. Müller stwierdził, że synod ten był nadzwyczajny nie tylko w swej nazwie, ale i oczekiwaniach wobec niego. "Różne media na całym świecie mówiły o nadchodzącej rewolucji w Kościele. Ale jak w Kościele nie ma politycznej demokracji, jak mówił Benedykt XVI, tak i też nie może być rewolucji w popularnym rozumieniu tego słowa - stwierdził gość z Watykanu. - Jednak w Kościele na samym początku dokonała się wielka rewolucja Jezusa. Rewolucja ta ma środek w Bogu i nigdy nie straci na swoim znaczeniu" - podkreślił. Kard. Müller określił synod mianem "rewolucji Miłości przeciwko grzechowi i egoizmowi" co, jak wyjaśnił, oznacza to "kulturę życia a nie śmierci". Zdaniem prefekt Kongregacji Nauki Wiary "wszystko opiera się na pytaniu, czy akceptujemy nowe życie. Wszelkie życie jest darem Boga i powinniśmy je uszanować i przyjąć" -skonkludował. Podczas tego samego spotkania odbyła się także prezentacja najnowszej książki kard. Müllera pt. "Ubóstwo", do której wstęp napisał papież Franciszek.
N
non
26 października 2014, 09:17
A cóż taki Żyłka najemnik najemni grupki dysydenckich jezitów deonowych może napisać? To co zamówią pracodawcy. A pisze takim tonem jakby to wiedział lepiej, on wie i poucza ... bo jest ekspertem od wszystkiego co mu zlecą
T
tak
26 października 2014, 09:35
„Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić! Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/25/franciszek_na_spotkaniu_z_ruchem_szensztackim:_m%C3%B3wi%C4%87_prawd%C4%99_o/pol-833025 strony Radia Watykańskiego 
N
non
26 października 2014, 09:37
Kogo obchodzi dysydenckiego najemnika Żyłki. Lepiej poczytać lub posłuchac samego papieża - tylko nie z profilu Żyłka bo manipuluje zwykle
C
celnik
26 października 2014, 10:45
Zawsze trzeba czytać i słuchać ze zrozumieniem. Czy wszyscy to potrafią? Jeśli ktoś żyje w pysze, nienawiści do innych, w przeświadczeniu swojej nieomylnści i "boskości", w pogardzie dla inaczej myślacych, czy nie jest on "śmiertelnym" grzesznikiem. Dlaczego niektórym tak łatwo bluzgać  na innych, wytykać im ich grzechy, nie widząc wcześniej belki w swoim oku? Któż z nas jest bez grzechu?
G
gość
26 października 2014, 16:29
Papież nie dopowiedział, że to sam Synod uderzył w małżeństwo.
S
strada
26 października 2014, 09:09
Dopuścić grzeszników (związki niesakramentalne) do Komunii czy nie??? Jesli ktoś jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nich kamieniem.  I tak się dzieje. Kamienujecie słowami tych ludzi. Czy jednak naprawdę przystepujecie do Komunii bez żadnego grzechu? "Jesli mówimy, że nie mamy grzechu, samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1J1,8). Czy, mimio postanowień poprawy, nie powtarzamy tych samych grzechów latami? Kto więc nam dał prawo do nazywania grzesznikami jednych ludzi, a siebie samych nie.... "nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni..."
O
owieczka_
26 października 2014, 09:24
Spowiednik pomaga rozeznać czy nasz grzech jest lekki czy śmiertelny. Na Zachodzie spowiedź uszna jest, a jakoby jej nie było, kto ma wiernym pomóc rozeznać w jakiej sytuacji duchowej się znaleźli?
E
Eilinel
26 października 2014, 09:46
Po pierwsze nikt nikogo nie kamienuje. Nie rozmawiamy o konkretnych osobach, a dyskusja dotyczy cudzołóstwa, wiec trudno pomijać temat grzechu Po drugie: wszyscy tutaj są takimi samymi grzesznikami, ja również. Po trzecie: Kościół JEST dla każdego. W każdej chwili można postanowić zerwać z grzechem i oczyścić się w Sakramencie Pokuty. Można upadać tysiące razy, ale dla Boga liczą nasze starania i szczera chęć zerwania z grzechem. To jest sedno zbawienia.
C
celnik
26 października 2014, 11:08
Całkowicie zgadzam się ze "stradą". Nikt z nas nie jest bez grzechu. Kto jest większym grzesznikiem? Osoba żyjąca w związku niesakramentalnym, dbająca o rodzinę, dbajaca o  katolickie wychowanie dzieci,  modląca się codziennie, przeżywająca swoją tragedię duchową, systematycznie uczęszczajaca  do Kościoła i modląca sie z pokorą gdzieś w jego ciemnym zaułku,  czyniąca   uczynki miłosierdzia, nie mogocą zmienić swojej sytuacji rodzinnej,  czy też osoba zyjaca w związku sakramentalnym, dla której ślub kościelny był  widowiskiem dla  gości, a nie sakramentem, osoba , która  przed i po ślubie  raz w roku szła pod kościół "ze świeconką", osoba żyjąca w nienawisci do najbliższych, do Kościoła, osoba "niewierząca  i niepraktykujaca", stosujaca przemoc w rodzinie, notoryczny awanturnik  i alkoholik, systematycznie zdradzajaca małżonka,niedbająca o jakiekolwiek wychowanie dzieci, mająca  potomków poza związkiem sakramentalnym itd, itp? Dotyczy to również tych żyjącach "świątobliwie" w sakramentalnych związkach, którzy co tydzień  "biegają" do  Kościoła i z podniesioną głową systematycznie przystępują do Komuni Św.,żyjąc  w ciągu tygodnia jak wyzej wymienieni  bez chęci poprawy. Kto jest większym grzesznikiem , obłudnikiem i faryzeuszem?
M
Mund
26 października 2014, 11:17
W tym całym zamieszaniu wokół komunii dla cudzołożników, pomyliły się Pani podstawowe rzeczy. Do komunii nie można przystępować, gdy ma się na sumieniu grzechy ciężkie. W przeciwnym razie do komunii nikt by nie podszedł, bo któż z nas jest bez ... Jak widać, artykuł jak najbardziej odgrywa swoją role - rolę mieszania i zaciemniania spraw jasno określonych.
E
Eilinel
26 października 2014, 11:23
Odpowiedź jest prosta. Wszystkie te osoby potrzebują nawrócenia, szczerego wyznania swoich grzechów w Sakaramencie Pojednania i pokuty. Aby żyć z Chrystusem w pełni potrzeba zerwania z grzechem ciężkim, którym jest zarówno cudzołóstwo, jak i alkoholizm, niewierność itp.
S
strada
26 października 2014, 12:11
Nie jestem przedszkolakiem. Ojcowie synodu też nie. Dobrze wiem- i ja i oni, jaka jest waga cudzołóstwa. Nie trzeba w tym względzie pouczać ani mnie, ani ich tym bardziej. Radzę poszukać jeszcze raz, jakie są podstawy ku temu, by jednak toczyła siędyskusja, czy dopuścić rozwodnków zyjących w drugich związkach do Komunii. Poczytaj co mówią.... To nie są analfabeci religijni, którzy nic nie rozumieją i Ty im musisz to tłumaczyć. Zastanów się wraz z nimi... I poczuj się na ich miejscu. To Ty masz zdecydować o tym, czy mogą mieć dostep do Chrystusa.... Żeby Jezus kiedys im nie powiedział..."Byłem słaby, ranny duchowo, pogubiony w zyciu..." To jest decyzja bislupów i ich odpowiedzialność za jakąkolwiek decyzję. Może w tym całym problemie sam Jezus upomina sie o tych rozwodników..... 
C
celnik
26 października 2014, 12:25
Całkowicie zgadzam się z P.P. Elinel. Tyle tylko, że wymienieni  przeze mnie żyjacy " w zwiazkach sakramentalnych"  wszyscy chodzą do spowiedzi, otrzymują rozgrzeszenie, przystępują do Komuni, tylko nie mają "siły", a może chęci wyjść z grzechu. Z kolei niektórzy niesakramentalni chcieliby wyjść z grzesznej sytuacji, jaką  jest związek niesakramentalny, ale nie mogą np. ze względu na dobro dzieci, "rodziny" itp.  Nie wszystko jest  takie proste i zero-jedynkowe, jak uważa większość mnetorów.
E
ester
26 października 2014, 12:35
Zapominasz o końcówce tej sceny opisanej w Ewangelii "Idź i nie grzesz więcej". I wielu potrafi sobie te słowa wziąc do serca. I przestają żyć w grzechu. A wielu mam to w nosie. Nikt nikogo nie kamienuje. Sami się kamienują przez swoje osobiste wybory.
E
Eilinel
26 października 2014, 13:08
Mylisz pewne sprawy. Ci ludzie w związkach sakramentalnych, o których piszesz wychodzą z grzechu za każdym razem, gdy wyznają go szczerze na spowiedzi i postanowią poprawę. Człowiek może upadać tysiące razy, bo taką już ma grzeszną naturę. Ale za każdym razem, kiedy powraca w Sakramencie Pokuty, Chrystus z radością przyjmuje go z powrotem. I być może powoli, w sposób ledwo zauważalny dla bliźnich, ten człowiek się poprawia. Pewnie nigdy nie osiągnie doskonałości, ale Chrystus doceni jego starania, bo dążąc cierpliwie do zerwania z grzechem, stawiał Go na pierwszym miejscu. Rozwodnik w drugim związku podjął kiedyś decyzję, że Chrystus ma być na drugim miejscu i reszta to tylko konsekwencje tego wyboru. Wiadomo, jakie są zalecenia Kościoła w takich sytuacjach (życie w czystości). Być może człowiek ten kiedyś, z tęsknoty za Chrystusem prawdziwie obecnym w Najświętszym Sakramencie, dojrzeje do życia zgodnie z tymi zaleceniami. A być może wróci do swego męża/żony. Tego nie wiemy, wie to tylko Bóg. Polecam niesamowite świadectwo: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11568
S
strada
26 października 2014, 13:15
Tak, tak... I papież ma to w nosie, i biskupi.... Człowieku, przecież to jest smiesznie, co piszesz. 
E
Eilinel
26 października 2014, 13:26
Jezus upomina się o życie zgodne z Jego przykazaniami...I nie pozostawia złudzeń co do skutków przeciwnego postępowania. Komunia Święta przyjmowana w takim stanie ducha w niczym nie pomoże, bo pozostanie grzech niewyznany. Może jedynie na chwilę uspokoić sumienie. To jest złudne rozwiązanie. Warunkiem przebaczenia w Sakramencie Pokuty jest szczery żal za grzechy. Osoby, które żyją w niesakramentalnych związkach nie są w stanie uzyskać takiego przebaczenia do czasu kiedy nie postanowią definitywnie zerwać z grzechem. To jest podstawowy warunkiem Dobrej Spowiedzi, o którym Kościół naucza od wieków.
S
strada
26 października 2014, 14:40
Zostaw to Panu Bogu i Magisterium Kościoła
E
Eilinel
26 października 2014, 15:21
 "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi - odpowiedział Piotr i Apostołowie. 30 Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie. 31 Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. 32 Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni". (Dz. Ap. 5, 29-31)
S
sla<x>yer
26 października 2014, 08:52
Moim zdaniem fundamentalnym błędem jaki popełnia zarówno Pan Żyłka jak i spora rzesza ludzi zatroskanych o dobro Kościoła, sprowadza się do przekonania wyrażonego w ostatnim akapicie tekstu ,,Chrystus przyszedł na świat, żeby ludzi leczyć. Bez warunków wstępnych." Jest to przekonanie tyleż powszechne co kompletnie fałszywe. Każdy przykład odpuszczenia grzechów jaki znamy z Ewangelii zakładał żal i pragnienie nawrócenia ze strony człowieka. Nigdzie nie ma przykłądy odpuszczenia grzechów w sytuacji gdy człowiek nie żałuje. Ten moment żalu i decyzja ,,wstanę i pójdę do mojego Ojca" jest ze strony człowieka jego wolnym aktem - wkładem w dzieło nawrócenia (choć oczywiście może mu toważyszyć łaska) w któym nawet sam Bóg go nie wyręczy, wszelki przymus w tej materii (łaska ,,łamiąca" wolę) byłby gwałtem ze strony Boga. Jeśłi ktoś nie chce się nawrócić, woli trwać w grzechu świertelnym to musi ponieść tego konsekwencje. W przypadku ,,radosnej pani ze studia", która ,,bywa" smutna gdy widzi jak inni przyjmują komunię - jej sytuacja jest efektem jej decyzji, wolnego wyboru i jest tego świadoma.  Po drugie, Kościół nie jest po to, aby ludzie dobrze się czuli. Od tego są przyjaciele, psycholodzy, marzenia, wspomnienia, prozac i alkohol. Do dobrego samopoczucia Kościól nie jestp otrzebny. Kościoł jest po to, aby ludzie poznali prawdę, bo tylko w jej świetle można się rozwijać nawet gdy ten rozwój boli. Prawda natomiast bardzo często jest gorzka a to dlatego, że nie da się jej zadekretować, przesunąć,zakryć. Próby zakrywania prawdy, choćby i miłosierdziem, zawsze kończą się tragicznie - perły padają przed świnie i idą na podeptanie.
O
owieczka_
26 października 2014, 07:35
Panie Piotrze, Biblia mówi, że jest taki smutek co prowadzi do nawrócenia. Może to jest przypadek tej pani ze studia. Po drugie, co się stanie w momencie zawarcia trzeciego związku niesakramentalnego? Czy pokuta poprzez cudzołożne pożycie także będzie wg kard.Kaspera możliwa? W końcu do trzech razy sztuka. Pytam o to Pana, bo Pan ma podobną wrażliwość do kard. Kaspera. Dla mnie "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" nie podlega dyskusji, no ale ja mam podobną wrażliwość do prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard.Mullera i będę się przez ten rok modlić o mądrość Bożą dla uczestników Synodu.
B
busia
26 października 2014, 08:50
a ja się modlę, żeby synod zmienił naukę w kwestii antykoncpecji - albo spojrzał na trudne sytuacje w których nie da się zastosować npr i dla tych sytuacji znalazł jakąś alternatywę :(
26 października 2014, 06:39
Panu Żyłce marzy się Kościół, który będzie po prostu wrażliwy, a mi marzy się Kościół, który będzie po prostu ludzi prowadził do zbawienia wiecznego, bo to doprowadzanie do zbawienia, a nie bycie fajniunim, milunim i wrażliwiunim jest misją Kościołą najwyższego priorytetu.
S
strada
26 października 2014, 12:22
Panie Piotrze, bez sarkazmu jest Pan bardziej przekonujący. Co do Żyłki- jemu rzeczywiście się nie marzy Kościół prowadzący do zbawienia, bo on jest przekonany, że Kościół PROWADZI ludzi do zbawienia, więc marzenia o czymś, co dzieje się przez 2 tysiące lat są zbędne. O byciu fajnym i miluninm Żyłka nie pisze. Natomiast o wrażliwości TAK. Jesli Kościół w swojej wrażliwości "nie złamie trzciny nadłmanej", to...chyba dobrze, prawda? Miłej niedzieli
26 października 2014, 13:26
Jeśli ceną za niezłamanie jednej trzciny nadłamanej ma być namieszanie w głowach prowadzące do nadłamania iluśtam innych, to chyba nie za dobrze. Ten dylemat nie przychodzi w ogóle do głowy postrzegającym świat w pewien sposób ('serduszkowy' właśnie) - widzą oni wyłącznie jednego konkretnego gwałciciela, czy innego zbrodniarza i chcą jego konkretnie uratować, ale że tym uratowaniem przyczyniają się do rozzuchwalenia iluśtam statystycznych innych zbrodniarzy  ;(bo temten jeden się wywinął!), tego nie widzą, ponieważ właśnie statystyka im ich przesłania. Ileśtam bezimiennych ofiar iluśtam bezimiennych zbrodniarzy nie znaczy nic wobec jednego konkretnego sprawcy wskazanego z imienia i nazwiska, którego można uratować! Dziwne przy okazji jest, że daje się zaobserwować, że to jest jednak wybiórcze postrzeganie, ponieważ w niektórych obszarach, jak np. penalizacja za jazdę pod wpływem naga statystyka jakoś do wyobraźni przemawia. Wtedy żadne inne okoliczności - że przykładny ojciec i mąż, co to nigdy nie pił i akurat raz dowcipni koledzy dolali mu coś do herbatki najmniejszego znaczenia: zbrodniarz, do pierdla z nim! Meandry umysłu umiejącego na zawołanie wyłączyć rozsądek abstrakcyny i przejść w tryb serduszkowy i vice versa to materiał na niebyle jaką pracę naukową.
S
strada
26 października 2014, 14:48
Proszę udowodnić wyższość pańskiego myslenia nad moim, jak to Pan nazywa: serduszkowym. Prosze to odnieść do działań Boga w historii zbawienia. Czy On przypadkiem nie włącza serduszkowego myslenia i działania. I tak personalnie: na sądzie ostatecznym, gdy spotaka się Pan z Jezusem, to chciałby Pan, by kierował sie Bóg abstrakcyjnym rozsądkiem czy otworzył serduszko.....Ps. Abstrakcja nie ma nic współnego z rzeczywistością
M
Marcus
26 października 2014, 02:31
"(...) z kim zwyciężono i przed czym niby uratowano Kościół?" Myślę, że zwyciężono z szatanem i uratowano Kościół przed gniewem Boga. W ogóle to jakieś dziwne to wszystko. O ile można zrozumieć zwykłych ludzi, którzy nie do końca rozumieją ewangelię, ponieważ na codzień zaabsorbowani są rodziną i pracą i nie mają kilkunastu godzin czasu na wnikliwe studiowanie biblii, to ciężko mi zrozumieć wykształconych teologów, z długoletnim stażem, którzy myślą tak samo jak Ci co w kościele są raz w roku. To tak jakby architekt spytał piekarza "Jaką krokwię trzeba dać, żeby dach nie runął?"
C
cieśla
26 października 2014, 09:53
"jaką krokwię" czy "jaką krokiew" - jak jest poprawnie? ;-)
M
Marcus
26 października 2014, 14:26
Poprawnie jest "jaką krokiew". To był tylko taki przykład. Bo ja już kiedyś pisałem, że jestem tylko zwykłym prostym fizycznym pracownikiem z systemu 3 zmianowego. Więc zawsze będę na przegranej pozycji w rywalizacji z humanistami. Plusem mojej wypowiedzi, może być to, że jestem rozumiany przez zwykłych prostych ludzi, bardziej niż ten, co mówi językiem akademickim :) Dziękuję za zwrócemie uwagi :)
C
cieśla
26 października 2014, 16:52
Dziękuję za wyjaśnienie. Serio nie wiedziałem. Też nie jestem humanistą. Tak na marginesie to teraz architekci na wymiarach i doborze krokwi się nie znają. Tego uczą inżynierów budownictwa [konstruktorów] i to oni odpowiadają za dobór (wymiar) krokwi... Chyba troche ta sytuacja tak wygląda jakby rzeczywiście spytano architekta zamiast konstruktora i stąd - jak Pan pisze "to jakieś dziwne to wszystko"  Pozdrawiam :-)
J
jarekkk
26 października 2014, 02:26
Jak łatwo niektórym (a właściwie niestety- większoći komentujących) przychodzi rzucać kamieniem w innych. Nie traktujmy wszystkich jedną miarą, nie oceniajmy, nie przypinajmy łatek....tego wszystkiego nie da się ocenić w systemie zero-jedynkowym! Oby Bóg wybaczył nam bezrefleksyjność, ślepą zatwardziałość, okrucieństwo, zadufanie i brak miłosierdzia!!!!!!
E
Eilinel
26 października 2014, 08:20
I znów o "rzucaniu kamieniem" ech. Proszę poczynić wysiłek intelektualny i zrozumieć, że nikt w nikogo kamieniem nie rzuca. Kościół przygarnia do siebie każdego, kto tego chce, a obowiązkiem każdego katolika jest napominać błądzących. Ale Kościół ma prowadzić do prawdziwego nawróćenia, a nie stwarzać faszywe pozory, że wszystko w życiu grzesznika jest OK. Kościół jest jest dziś naprawdę wyrozumiały wobec grzesznika. Poczytaj, co na ten temat mówi Ewangelia (Mt 18, 15-17). "Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa7. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!"
J
ja
26 października 2014, 00:37
Oczyma wyobrazni juz widze te wzruszone, ze lzami w oczach, tlumy, rozwodnikow, homoseksualistow, i mlodziezy zyjacej na ''kocia lape'' oraz inne osoby ''zakochane'' w seksie, ktore zamiast na imprezy i dyskoteki leca, biegna do kosciola i do Komunii ''bo w koncu mozna''. Przepraszam za sarkazm ale niech pan panie Piotrze sprobuje jedna JEDYNA OSOBE w sposob jaki pan przedstawil, SKUTECZNIE doprowadzic do nawrocenia. A bedzie mial pan w koncu szanse zrozumiec kto to taki zatwardzialy grzesznik, bo na razie to naiwny jest pan jak dziecko...
J
ja
26 października 2014, 00:57
To sa czesto mezowie lub zony, ktorzy byli proszeni, blagani przez zalanego lzami wspolmalzonka albo przez zaplakane wlasne dzieci. Albo dzieci blagane przez rodzicow, ktorzy walczyli z wielka miloscia i troska o to zeby nie schodzily na zla droge. I nie ma co tu owijac w bawelne, czlowiek nieczuly na tego rodzaju napomnienia to jest wlasnie zatwardzialy grzesznik.
A
apopleksja
26 października 2014, 13:30
A ilu spośród tych,co pójdą,będzie miało w sercu pełną zjadliwej satysfakcji myśl "No,teraz to już mi wszystko wolno!" i "Mam już wszystko,czego chciałem ".Ci grzesznicy z pretensjami to najczęściej typ zdobywców,a Komunia jest po prostu kolejnym łupem do zaliczenia i zle znoszą myśl,że coś jest nie do zdobycia bez oddania czegoś swojego.Z góry powiem,że znam problem niemożności przystępowania do Komunii świętej z autopsji-14 lat zajął mi powrót do Pana po pojedynczym grzechu śmiertelnym,bo trudno jest oddać siebie ( w moim przypadku "tylko" swoje myślenie,swoje poczucie krzywdy,"nie moja wina..." ) ale nie pomyślałam nawet (Bogu dzięki!),że mi się Komunia należy,wręcz przeciwnie! Ale dzisiaj się wszystko należy! "Bez wstępnych warunków"-co za manipulacja ! Chrystus przyszedł,by uleczyć wszystkich-zgoda,ale żeby wyzdrowieć,to trzeba chcieć i słuchać poleceń lekarza,a autor mówi,że można schudnąć ale nie trzeba przestać się obżerać! i do jednej choroby dołoży drugą ,gorszą!
S
Sawa
26 października 2014, 00:02
Tak szczerze i w prawdzie: Pana "filozofia" wrażliwości przypomina filozofię pielęgniarki, która miast prowadzić chorego do zdrowia razem z nim chlipie przy jednym łóżku, i jeszcze bardziej go pogrąża w smutku. Niech Pan baczy też uważnie, czy aby Pana "filozofia" warazliwości nie była podszyta zwykły tchórzem... Jezus przy studni w rozmówie z Samarytanką byl jak najbardziej wrażliwy, a jednak nie przeiszkodzilo mu to szczerze i uczciwie, a spokojnie powiedzieć jej, ze ten z którym żyje, nie jest mężem. Mówienie prawdy wymaga odwagi, mówienie jej z miłością roztropności, a nie wzruszeń a la rozmowy Ewy Drzyzgi
V
Vess
25 października 2014, 23:57
Najbardziej przeciwko komunii dla rozwodników sa długoletnie małżeństwa, w których maz przey kopaniu ogródka myśli: a co by tak było, Panie Boże, jakby mi sie tak " przez przypadek" zle machnelo łopata i przeoral bym mojej starej głupi łeb. A żona gotując myśli: pomylić trutkę na szczury z pieprzem każdemu sie zdarzyć może. To sa pary, które jak pomyślą, ze mogły sie męczyć przez lata "po nic" podczas gdy inni..... To im sie włosy jeża na głowie i wątroba wysiada.
T
Tenn
26 października 2014, 00:06
Ha, ha, ciekawe, gdyby nagle Komunia dla rozwodników przeszła ile "porządnych i szanujących " sie małżeństw ruszyło by z kopyta do sadu. No i z "paskudnych" myśli juz tez nie trzeba by sie było spowiadać ;) Same plusy!
WZ
Wróżka z Podhala
26 października 2014, 00:14
Jezusiku słodki, toc zem dzisiaj naszemu plebanowi tarot postawiła (w ukryciu oczywiście, bo jak inaczej). Znaczy sie pod sutanna. No i wyszło..... Znaczy co do tego synoda, ze wróbel jak nic z gniazda wyleci. Ano tak to.
T
Tenn
26 października 2014, 00:19
Pod sutanna? Mogły sie wróżce " ptaszki" pomylić.
WZ
Wróżka z Podhala
26 października 2014, 00:20
A ino, zberezniku.
E
Eilinel
25 października 2014, 23:43
Wszystkim tzw. "postępowcom" polecam "Największy Cud - Tajemnica Eucharystii w mistycznej wizji Cataliny Rivas". Może po przeczytaniu któremuś się głupio zrobi..., a może nawet coś zrozumie?
J
ja
25 października 2014, 23:22
''sama podjęła taką a nie inną życiową decyzję i pogodziła się z konsekwencjami.'' Kazdy czlowiek swoj grzech zna, tak jak i zna droge powrotu do Boga. Prowadzi ona przez pierwszy napotkany konfesjonal. Pan Zylka natomiast, zamiast zaczac takiego czlowieka motywowac do tego powrotu, bedzie go przekonywal, ze jest dobry i ze jego zlo tez jest dobre, a najciekawsze w tym wszystkim jest to ze w dalszym ciagu uwaza siebie za katolika... Slow brak.
J
ja
25 października 2014, 23:50
Zeby byla jasnosc - droga mojego nawrocenia tez prowadzila przez konfesjonal. I dlatego rowniez z wlasnego doswiadczenia mowie, ze nie nalezy problemu przyglaskiwac w taki sposob jak to robi pan Zylka.
M
Magdalena
25 października 2014, 23:20
Zapewne tak Autor zrozumiał słowa Św. Pawła „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” … ale zapomniał o tych węglach żarzących nad głową grzesznika…
S
sroka
25 października 2014, 23:16
Tak sobie myślę, że pan Żyłka pisze celowo takie artykuły. Wie, że będą one wkurzać innych. A jak tak jest to jest wielu komentujących i większy ruch, więcej komentarzy pod jego tekstem.
F
fides
26 października 2014, 12:45
Dokładnie, też mam takie wrażenie, że to prowokacja ;)
S
Storrada
26 października 2014, 14:26
Wolałabym aby to była prowokacja niż ktoś, kto deklaruje się jako katolicki dziennikarz miał takie poglądy i je propagwał
S
Słaba
25 października 2014, 23:10
Czy ktoś rozwiedziony samotny mógłby napisać, co sądzi o możliwości Eucharystii dla osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach? Czy ta możliwość by go zmartwiła, czy ucieszyła? Czy widziałby w niej zło czy dobro? Szansę na poprawę pod wpływem tak wielkiej i niezasłużonej łaski Chrystusa dla swojego rozwiedzionego małżonka, czy utwierdzanie zła? Bardzo serdecznie proszę osoby rozwiedzione o wypowiedzenie się na ten temat...
S
Suz
25 października 2014, 23:14
Poczytaj na stronie Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar - tam na forum wiele osób samotnych rozwiedzionych na ten temat się wypowiadało.
S
Słaba
25 października 2014, 23:17
Ok. możesz podesłać linka do stron z tymi wypowiedziami? Z góry dziękuję.
S
Słaba
25 października 2014, 23:24
Bo nie mogę na stronach Sycharu znaleźć nic na temat synodu i tej propozycji...
F
fides
26 października 2014, 12:44
Kup sobie książkę Anny Jednej "Ile jest warta Twoja obrączka" i poczytaj....być może zrozumiesz http://gloria24.pl/sychar-ile-jest-warta-twoja-obraczka
S
Słaba
26 października 2014, 13:49
Ja pytam o ich spopjrzenie na Komunię św. a nie o nierozerwalność małżeństwa.
A
apopleksja
26 października 2014, 13:53
Bo ta propozycja mówi  mniej więcej "Po co się frajerzy męczycie, trwacie wbrew wszystkiemu w wierności Bogu,my grzesznicy dostaniemy wszystko bez wysiłku i nic nas to nie będzie kosztowało" to co mają mówić?   
S
Słaba
27 października 2014, 00:24
A ty jak myślisz - po co się męczą?
F
fides
27 października 2014, 09:35
A skąd wiesz, że w treści nie znajdziesz odpowiedzi na swoje wątpliwości i chęć poznania ich spojrzenia na to, o co pytasz? Poza tym - wielu Ci powie, że jest za, wielu, że przeciw - to wszystko zależy od mnóstwa różnych czynników. Od charakteru człowieka, od świadomości wiary, od znajomości nauki KK, od wrażliwości lub niewrażliwości sumienia, od poradzenia sobie z poczuciem krzywdy, które przekłada się na mnóstwo życiowych spraw.....
A
apopleksja
28 października 2014, 14:05
Ja nie wiem po co oni się męczą,ale ja bardzo dokładnie wiem,po co ja  się męczę-z miłości do Chrystusa.Pan prosił,żeby nie odchodzić,więc trwam,chociaż lżej by mi było bez męża,i nie, nie mam nowszego czy tam innego  "modela" w garażu! Tak rozumiem miłość do Pana Boga,że słucham i staram się wypełniać Jego Słowa,mimo że to kosztuje-kocham Go i tyle.Tylko z Bogiem mogę bardziej rozumnie i prawdziwie starać się miłować bliznich,także męża,chociaż go nie lubię.Ale wiem,z jaką udręką wiąże się czasem takie trwanie,gdy wszystko w człowieku krzyczy "dość"i ile trzeba wysiłku,by tak trwać i teraz myśl,że ten straszny wysiłek ma być  zdyskredytowany,jego sens przekreślony przez kościół ,jest bolesna i upokarzająca.Chociaż może i tego upokorzenia od "swoich" mi trzeba w drodze do Pana-ból się wzmaga,więc Cel jest blisko? Oby.
M
maja
25 października 2014, 23:09
Ciekawe, czy przywołany u Pana Jan Paweł II zgodziłby się z Panem w kwestii Pana podejścia. Ten Święty Papież, który tak ogromną część swojego życia poświęcił rodzinie właśnie, który tak bronił sakramentu małżeństwa. Zapewne czytał Pan "Familiaris consortio". Zapewne Jego encykliki nie są Panu obce. A cytowanie jednego zdania, wyrwanego z kontekstu encykliki "Redemptor hominis" jest zubożeniem całej jej treści.  Tym zdaniem wyciera się wszystko i wszędzie (mam świadomość, że to uogólnienie z mojej strony jednakże w tak wielu dziwnych tekstach to zdanie już widziałam, że wątpię w to, że autorzy pokusili się o przeczytanie całej encykliki, aby dobrze zrozumieć jego sens). Kilka ustępów wcześniej bowiem Papież napisał, iż zasadniczą drogą Kościoła jest Jezus Chrystus a pierwsze jej rodziały to wołanie o skierowanie się ku Chrystusowi.
25 października 2014, 22:49
> Mnie najbardziej cieszy, że Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do otwartej dyskusji No skoro Deonersów tak rzekomo dyskusja cieszy, to może zechcieliby się do dyskusji z przeciwnkami przyłączyć? Czy może ich już z Kościoła wykluczyli? Nie - to już pozamiatał o. Kramer: "Nigdzie nie powiedziałem, że trzeba dialogowac ZE WSZYSTKIMI." (http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2404.html Grzegorz Kramer SJ  piotr_slowinski 08:13:12 | 2014-10-24) Tyle te wasze teatralne zachwyty nad dyskutowaniem i dialogowaniem w konkretach są warte.
CE
cogito ergo sum
25 października 2014, 23:03
Panie Piotrze, zamiast tracić czas w internecie, od którego chyba Pan jesy uzależniony i ciągle szukac dziury w całym w postaci lewaków, deonowców itp., proszę sięgnąć do jutrzejszej Ewangelii, a potem zrobiwszy rachunek sumienia położyc sie spać. Dobranoc.
T
Toss
25 października 2014, 23:06
To co napisalem pod spodem, panie Piotrze, wstyd, ze zawsze lewactwo nas wyprzedza w miłosierdziu. Takie życie. A może taki Boży plan. Who knows?
25 października 2014, 23:11
Lewactwo wyprzedza, ale nie w miłosierdziu, a w pseudomiłosierdziu. Miłosierdie lewactwa zgładziło dobre 100 000 000 ludzi zwykle w nieludzkich męczarniach. ... i to o wyabortowanych nie wspominając - żeby było jasne. Miłosierdzie lewactwa w praktyce wygląda tak, jak w praktyce wygląda entuzjazm otwartersów wobec dialogowania i dyskutowania.
25 października 2014, 23:23
Przydałby mi się taki duszek na ramieniu podszeptujący takie słowa
A
Ania
25 października 2014, 23:42
Panie Piotrze ależ takiego duszka Pan ma (Duch Święty, anioł stróż), ale żeby ich usłyszeć trzeba wyłączyć komputer i pobyć w ciszy :)
W
władek
25 października 2014, 23:50
Wyłącz swój komputer zatem i pobądź w ciszy. Wtedy nikt Cię tu drażnić nie będzie :D Zacznijmy od siebie samych. :D
25 października 2014, 23:53
No wieeeeeeem... Ale taki Deon dając przykłd poprzez wyłączenie serwera choć z jeden dzień w tygodniu mógłby mi pomóc ;) Niech będzie - siusiu, paciorek i spać!
L
lalik
26 października 2014, 01:12
A w tym czasie niecne zastępy deonowe wypuszczą następne legiony szechtera nie pomne wszelakim uzależnieniom, braku Ewangelii, rachunku sumienia i innym ksenofobicznym przesądom
M
maja
25 października 2014, 22:47
....jej głos się załamuje, w oczach widać ogromny smutek.... Się nie dziwię, też mi smutno, jak popełnię grzech śmiertelny i patrzę na ludzi przyjmujących Pana. Ale ta Pani świadomie wybrała, wybrała wiedząc, że nie będzie mogła przyjmować komunii. Smutek jej duszy więc to również konsekwencja jej osobistego wyboru. Czy Pan Żyłka idzie do komunii w stanie grzechu ciężkiego? Myślę, że nie, czemu więc Pan dziwi się, że nie mogą chodzić do komunii rozwodnicy żyjący w drugim, nieskaramentalnym związku? Skoro Biblia określa to jasno: cudzołóstwo.
25 października 2014, 22:21
I jeszcze jedno - "jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek." Tak, znam takie matki, które codziennie heroicznie opiekują sie swoimi ciężko chorymi dziećmi. Wbrew światu, który mówi zabij, aby nie cierpieć. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, bo przecież to dziecko nie będzie nigdy zdrowe i pełnosprawne. Jaką radę ma Pan Redaktor dla takiej matki? Bo o problemach osób, które dobrowolnie wybrały życie w grzechu i o współczuciu im tony liter Pan Redaktor i inni Panowie Redaktorzy Deonu napisali. A o losie takie matki opiekującej się chorym dzieckiem, żyjącej z jałmużny państwa, bez nadziei nikt. "jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek." Znam takie kobiety, ale tez mężczyzn, którzy porzuceni, zniszczeni pozostali wierni swojej przysiędze, wierni słowom Chrystusa. A dziś są zdradzeni przez Pana Redaktora i wielu innych, tak czule pochylających się nad tymi, co świadomie odrzucili Chrystusa, a teraz w ich imieniu domagają się jakiegoś niby miłosierdzia. "jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek." To dziecko, które widzi przez okno swojego ojca (czy matkę) czule zajmującego się nowa rodziną, nowym dzieckiem. A ono, na śmietnik wyrzucone, bo się znudziło, bo było niepotrzebne. Bo dziś mówi się, ze ojciec czy matka nie może do niego wrócić, bo musi zając się innym ważniejszym, bardziej kochanym dzieckiem. O nich nikt na Deonie nie napisze, bo to nie jest politycznie poprawne takie wypominane, tym co żyją w szczęśliwych nowych niby rodzinach. Niby, bo zbudowanych na grzechu, na płaczu niewinnych, na podeptaniu Kościoła.
25 października 2014, 22:29
Niestety to prawda. Ja również znam rodziny, w których są porzucone dzieci. Te dzieci winią się często za odejście ojca, choć nie maja z tym nic wspólnego. Ich poczucie własnej wartości jest dużo niższe, nie wierzą w siebie.
25 października 2014, 22:33
Ale to nie jest chodzliwy ideologicznie i medialnie temat, więc Deon ma go tam, gdzie słoneczko nie dochodzi. Ktoś zaprosi do studia jakiegoś oficera frontu Nowego Wspaniałego Kościoła, żeby podyskutować o problemie dzieci z poprzednich małżeństw?
P
Przemek
26 października 2014, 11:58
Pan TomaszL znowu swoje. Znowu wszystko jest albo nad śnieg białe albo całkowicie czarne. Najpierw białe: matki wychowujące niepełnosprawne dzieci, wbrew światu i wbrew zdrowemu (sic!) rozsądkowi nie zabiły. Pewnie, że białe! Ale tu uwaga na marginesie - skąd u pana, głoszącego możliwość naprawy każdego rozsypanego małżeństwa pogląd, że "przecież to dziecko nie będzie nigdy zdrowe i pełnosprawne"??? Różny poziom wiary w Bożą Wszechmoc w zależności od... no właśnie, czyżby od potrzeb odpowiedniej retoryki? A teraz czarne: ojcowie (czy matki) wyrzucający swoje dzieci na śmietnik, czuli tylko wobec nowych dzieci, kochający jednych bardziej a drugich mniej, płacz niewinnych. Mówi pan, że zna takich. Ja też znam. A zna pan ludzi, którzy nie porzucili żadnych dzieci, pozostawieni przez swoich małżonków, w nowych związkach przyjęli i starają się kochac najlepiej jak potrafią owe dzieci wyrzucone na śmietnik? Są dla nich lepszymi rodzicami, niż ci którzy je porzucili. Kochają całym sercem te dzieci młodsze - własne i starsze - cudze, dzielą się równo każdą zarobioną złotówką, każdą wolną chwilą? Ja znam! Czarne jest czarne - to prawda. Białe bywa białe, choć plamy grzechu dotykają wszystkich. Ale niech pan w końcu dopuści do siebie taką myśl, że w Kościele jest mnóstwo SZARYCH rodzin. Synod jest o tym, czy SZARYM ludziom może pomóc Eucharystia. Czy z tego może urodzić się więcej dobra i miłości, także dla tych dzieci ze śmietnika? Czy cielsne zjednoczenie kobiety i mężczyzny, które przestanie być grzechem, może pomóc uratować tę nową rodzinę (w niej też są przecież problemy i grozi jej rozpad, jak każdej) zapewnić dzieciom dom a nie śmietnik, dać szanse kolejnym duszom wybranym przez Pana aby cieszyły się życiem?
J
jac
25 października 2014, 22:16
boję się ludzi, którzy mylą religię z ideolodią...Panie TomaszuL, boję sie Pana...
25 października 2014, 22:22
W którym miejscy pomyliłem religie z ideologią? Konkretnie poprosze.
25 października 2014, 22:29
Prosze uważać, żeby nie podpaść linii Deonu, nieżyczliwej wobec <a href="http://kramer.blog.deon.pl/2014/10/24/obludniku/">strachu</a>.
E
Eilinel
25 października 2014, 22:13
Ktoś poniżej napisał, że nie widzi różnicy w udzielaniu Komunii rozwiedzionym w nowych związkach a udzielaniem Komunii parom żyjącym "na kocią łapę". A ja nie widze różnicy w udzielaniu Komunii rozwiedzionym w nowych związkach a udzielaniem Komunii związkom homoseksualnym. Po pierwsze: zarówno cudzołóstwo, jak i czynny homoseksualizm to ciężki grzech zgodnie z Bibilią. Po drugie wyobraźmy sobie parę rozwodników żyjących w długim związku i mających dzieci oraz parę homoseksualistów żyjących w długim związku i mających adoptowane dzieci. W jednym i drugim przypadku zawarcie sakramentalnego małżeństwa przez te osoby jest niemożliwe; w jednym i drugim przypadku partnerzy są sobie wierni, kochają się, żyją ze sobą wiele lat, itp.; w jednym i drugim przypadku są dzieci, których nie należy krzywdzić i które partnerzy chcą wychowywać w duchu "katolickim". Wniosek: w jednym i w drugim przypadku - zdaniem tzw. postępowców - partnerom należy się prawo do Komunii Świętej. Czy naprawdę nie widzicie, do czego doprowadzi dopuszczenie rozwodnikó do Komunii Świętej? Jeśli z Ewangelii wyjmiemy choć jedną cegiełkę, wszystko wali się jak domek z kart.
25 października 2014, 22:35
To jest zdecydownanie ciężki temat, ale o ile Pan Bóg zrównał z ziemią Sodomę i Gomorę, to jednak nie był aż tak wyrywny wobec rozwodników.
E
Eilinel
25 października 2014, 22:45
Skoro dyskretnie pomija się milczeniem większość niewygodnych fragmentów Ewangelii o cudzołóstwie, to kto by tam pamiętał o Sodomie i Gomorze?:)
25 października 2014, 22:57
Ej no - ale mówimy o tym, co powiedział i zrobił Bóg, czy o tym co ludzie robią z tym, co Bóg powiedział i zrobił?
E
Eilinel
25 października 2014, 23:24
Oczywiście mówimy o tym co ludzie robią z tym, co Bóg powiedział i zrobił, a także o tym, co zrobią w przypadku dopuszczenia do Komunii rozwodników
25 października 2014, 22:11
> Mnie najbardziej cieszy, że Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do otwartej dyskusji. Bynajmniej - Pana najbardziej cieszy, co Pan z trudem ukrywa, że wszystko pod pozorem dyskusji jest już w lewacką stronę pozamiatane. Pan przecież zaciera łapki w podnieceniu, że <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20344.html">już nie ma odwrotu</a>.
T
Toss
25 października 2014, 22:17
Bo odwrotu rzeczywiście nie ma, panie Piotrze. Jakby na to nie patrzeć, nie płakać, nie grozić. Idzie Nowe. Szkoda tylko, ze tak późno. Często myśle, ze może nawet za późno. 
25 października 2014, 22:26
Pan myśli, że Wszechwieczny Pan Bóg podkuli ogon przed nowym światem? Już był taki nowy świat i próbując patrzeć na to co się z nim dzieje żona Lota zamieniła się w słup soli. Sądzi Pan, że teraz będzie inaczej? Bo co?
T
Toss
25 października 2014, 22:33
Coś mi sie zdaje, ze to właśnie Bóg stoi za tym Nowym. No nie Jahwe, który może by i pana zamienił w słup soli, jakby pan za dużo brykal, ale Bog w dużo szerszym tego słowa znaczeniu. Bóg Einsteina..... Może.
.
...
25 października 2014, 22:37
Idzie nowe? Raczej wraca stare - kolejna próba destrukcji Kościoła-Skały, w innym tylko opakowaniu.
25 października 2014, 22:41
Ja nie mam wątpliwości, że i Deonersi są przekonani do szpiku kości, że Pan Bóg stoi po ich stronie. Stereotypowe idące przeciwko sobie armie błogosławione przez kapelanów również obie święcie przekonane były, że Pan Bóg stoi po stronie ich słusznych spraw. Co z tego? Pan Bóg ma podkulić ogon pod naporem powszechności przekonania o słuszności, poczuć się jak zawstydzony sztubak poprzednio wypowiadanymi kwestiami i zacząć coś mamrotać przepraszająco? Na serio chce Pan wierzyć w Boga, na którego wystarczy tylko tupnąć tysiącem nóg, żeby się zmieszał i zacząć wstydliwie wycofywać z wcześniejszych stwierdzeń?
E
Eilinel
25 października 2014, 22:42
"Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się (...) w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata" (List św. Jakuba 1,27).
T
Toss
25 października 2014, 23:01
Panie Piotrze, ale czy to nie wstyd, ze zawsze lewactwo okazuje sie milosierniejsze od KK? Przez wieki KK odsadzal od czci nieślubne dzieci i ich matki, kobietom kazał byc poddanym ich mężom, niewolnictwo uważał za porządek Boży itd. Na to wszystko lewactwo tupnelo noga i KK nagle " przejrzał ". Wiec może i teraz trzeba KK dobrego kopa, zeby wzrok mu sie poprawił. Kto wie. Przydzie Nowe i moje i pańskie dzieci czytając nasze dzisiejsze wypowiedzi spojrza na nie  ze zdziwieniem: what was your problem?
25 października 2014, 23:16
To jest historia jakiegoś alternatywnego świata. Interesująca, ale z historią świata w którym żyję niewiele mająca wspólnego.
25 października 2014, 22:07
"Wszystko wygląda OK, ale kiedy mówi o tym, jak patrzy na ludzi przyjmujących Ciało Chrystusa, jej głos się załamuje, widać w jej oczach ogromny smutek." No i co ta pani zrobiła w swoim życiu, aby nie mieć w oczach tego wielkiego smutku? A co zrobił pan Piotr Żyłka, aby jej pomóc? Powiedział o jedynej drodze czyli Sakramnecie Pokuty, czy roztoczył fałszywą wizję pseudomiłosierdzia? Kiedy widzę takiego konkretnego człowieka, to się zastanawiam, jak ktokolwiek może bez chwili zawahania oceniać i mówić, że "to są przecież zatwardziali grzesznicy, cudzołożnicy i sami sobie są winni". O ile mi wiadomo, choć pewnei mogę się mylic, ale osoba, która popelnia nawet wielkie zło, ale robi to niedobrowolnie lub bez płęnej świadomosci zła nie popelnia grzechu śmiertelnego - moze wiec przystępowac do Komunii św. Skoro nie przystepuje, to nie ja, czy ktokolwiek inny, ale sumienie tej osoby mówi jej, ze popełniła grzech śmiertelny. Wiec imputowanie, iż to ktoś z zewnątrz ocenia jest jednym wielkim naduzyciem. 
25 października 2014, 21:56
Pan Żyłka jak zwykle rżnie głupa nie odróżniając znaczenia dwóch punktów dotyczących osób rozwiedzionych od punktu dotyczącego homozwiązków. Klasyczna lewacka metoda, by przemycać sprawy pakietami - szambo wraz z czymś, co do dyskusji się nadaje. Pan jest na serio taki głupi, czy tylko drapując się w ciuszki uduchowionego wrażliwca udaje hellena nierozróżniającego znaczenia zagadnienia rozwodników od zagadnienia zrównania związków homo z małżeństwami?
25 października 2014, 22:06
Dokładnie o to rozmaitym krętaczom, z którymi Deon się mizia i dzióbkuje, chodziło, aby zagadnienia rozwodów i homo zostały sprzedane jako nierozdzielnym pakiet, aby tych, którzy są skłonni dyskutować o problemach rozwodników, zmusić do odrzucenia całości z racji niedopuszczalności homozwiązków, by ch potem piętnować za odrzucenie całości nie ze strony homo, a ze strony rzekomego zamknięcia na problemy rozwodników. Te numery stosuje się odkąd Kain zabił Abla i temu krętactwu służy, niestety, Deon.
M
maja
25 października 2014, 21:47
Cudowne są dla mnie przykłady i postawy wielu małżonków ze wspólnoty Sychar - ludzie Ci po wiele lat czekając na powrót sakramentalnego małżonka. Nie rok, nie dwa, kilkanaście. Piękną książkę napisała pani Anna Jedna "Ile jest warta Twoja obrączka". Książka o WIERNOŚCI małżonkowi, który mimo złożonej przysięgi odszedł. Nie potępiam osób rozwiedzionych, KK też tego nie czyni. Dlaczego jednak nie skupi się Pan w swoim myśleniu i pisaniu na ludziach, którzy są heroiczni w swoich postawach - żyją samotnie, w wierności Bogu i Kościołowi, w wierności złożonej przysiędze, w łasce uświęcającej. Są heroiczni w tym, co robią. Myśli Pan, że tym osobom jest łatwo słyszeć te dyskusje? Że łatwo im się żyje ze świadomością, że zostali zdradzeni i opuszczeni? A jednak chcą być wierni temu, co ślubowali. Wybory i ich konsekwencje - Pani, która była Pana rozmówczynią dobrze pwoiedziała - wybrała świadomie i zaakceptowała konsekwencje. Takiej jasności nam wszystkim potrzeba. A w kwestiach doktryny i moralności nie większość lub mniejszośc biskupów decyduje. Kościół na szczęście nie kieruje się demokracją w ustalaniu, co jest prawdą, a co nie. Nie działa na zasadzie : kto jest za niech podniesie rękę i naciśnie przycisk.I oto mamy nową prawdę, nową zasadę. Kościół otwarty to znaczy jaki według Pana? Mógłby Pan w którymś artykule sprecyzować, co według Pana miałoby to oznaczac? Bo czytając Pana artykuły gubię się w Pana pojmowaniu KK. Lubię czytać Pańskie artykuły bo podnoszą mi ciśnienie a z reguły mam za niskie. Obchodzę się bez leków po ich przeczytaniu.
E
Eilinel
25 października 2014, 21:54
Dobrze napisane:)
M
maja
25 października 2014, 21:46
Chrystus przyszedł na świat aby ludzi leczyć - święta prawda. Tylko autor zapomina chyba, że podstawowym lekarstwem dla człowieka wierzącego jest życie zgodne z wiarą i w łąsce uświęcającej. Burza medialna wywołana przez mniej lub bardziej znające się na KK media zamydliła wielu ludziom oczy. Pokazała KK jako nielitościwy, wredny, okrutny, bez współczucia dla biednych rozwodników, niemiłosierny itp, itd... Mam wrażenie, że Pan Żyłka dał się w to wciągnąć. Gdzie bowiem KK potępia tych ludzi? Gdzie, w jakich dokumentach KK napisane jest, że są to ludzie godni potępienia i mamy ich traktować niewspółczująco? Sam Chrystus do cudzołożnicy powiedział "nie grzesz więcej". Oczywiście jej sytuacja była inna, niż te poruszane w wielu ostatnio dyskusjach o rozwdonikach. Panie Piotrze - grzech to coś powazniejszego niż okazywanie współczucia osobom rozwiedzionym. Nie zazdroszczę im tej sytuacji, jednak nauka płynąca z Pisma Świętego jest dla nas katolików - jak rozumiem jest nim Pan również - jasna i wyraźna. Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela. A kto by oddaloną wziął za żone - popełnia cudzołóstwo.
I
iwona
25 października 2014, 22:17
pozwole sobie tylko dodac, ze stawianie takich przykladow..Karolina, szczesliwa z synkiem w niesaktamentalnym zwiazku...drugie zwiazki, niesakramentalne, ale tak pieknie zyja ze soba.....czyli co...nowe spojrzenie na nauke Chrystusa....czyli jak pieknie mozna zyc w grzechu...czyli bez Boga...???? bo jak inaczej to rozumiec...?
25 października 2014, 22:37
Są tylko dwa elementy psujące to szczęście życia wbrew Bogu. Pierwszy - "dyscyplina sakramentów Kościoła", bo przydałoby sie jeszcze otrzymać Komunię św, aby nie czuć tego smutku w oczach. Drugi to ci źli katoltalibowie konserwatywni, co wypominają, pouczają, nie są współcześnie miłosierni, nie idą na obrzeża, nie przyprowadzaj, są zadufani, strzegący sakramentów dla siebie etc. I tylko by rzucali kamieniami w każdego cudzołożnika (przepraszam, w każdego mającego nieuregulowaną sytuacje w nowym, lepszym związku)
E
Eilinel
25 października 2014, 22:50
I jeszcze zapomniałeś o jednym cytowanym z pominięciem kontekstu fragmencie Ewangelii, którym katoli "biczują" tj. "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Acha i jeszcze o belce w oku:)
P
pytanie
25 października 2014, 21:45
Piszecie, że nie każdy kto żyje w zwiazku niesakramentalnym rozbił małżeństwo, że mógł zostać wcześniej porzucony. To proszę jak wytłumaczyć słowa Jezusa: "i kto opuszczoną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"? Jezus się pomylił?
E
Eilinel
25 października 2014, 21:50
I jeszcze jest, "kto oddala swoją żonę, naraża ją na cudzołóstwo".
N
niekumata
25 października 2014, 21:43
Nie widzę żadnej różnicy od strony nauki Kościoła w Komunii Św. udzielanej osobom w związkach niesakramentalnych od Komunii Św. udzielanej parom żyjącym bez ślubu (np. młodym narzeczonym mieszkającym razem albo nie chcącym w ogóle się pobierać) tj.jeśli jedno to konsekwentnie i drugie, czyli zmiana nauczania w ogóle, bo nie wyobrażam sobie by było to jakoś indywidualnymi wyjątkami rozwiązane (niby wg jakich kryteriów i kto będzie weryfikował ich spełnianie?). Jeśli teologicznie jest to uzasadnione to prosimy o wykładnię nauki Kościoła, bo my wierni jesteśmy jakoś niedouczeni i nie nadążamy za postępem. Co do ankiety też chciałabym znać treść jaką Papież otrzymał ze strony Polski, można przypomnieć w jaki sposób i kto ją wypełniał u nas?
E
Eilinel
25 października 2014, 21:39
Bardzo współczuję osobom, które zostały porzucone przez współmałżonka, albo odeszły od niego bo stosował przemoc wobec nich, czy wspólnych dzieci. To są straszne sytuacje i nie chciałabym ich doświadczyć. Rozumiem, że te osoby cierpią, nie chcą żyć samotnie, pragną ułożyć sobie życie. Mają prawo się buntować, zadawać sobie pytanie: dlaczego nie mogę żyć jak inni, dlaczego muszę cierpieć. Dlaczego jedyną drogą jaką zostawia mi Kościół, żeby żyć w zgodzie z własnym sumieniem i z Bogiem, jest życie samotne lub w "białym" związku, które jest dla mnie bolesne. I to jest pytanie o sens cierpienia, na które nie ma dobrej odpowiedzi. Wiemy jednak, że Chrystus powiedział: "Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. 39 Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je." A w innym miejscu: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. 25 Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?". Tak jak matka, która nie dokonała aborcji swego upośledzonego dziecka, codziennie niesie swój krzyż - uniknęła grzechu, a w zamian otrzymała cierpienie i codzienny znój. Cierpienie, które ofiarowała Panu, licząc na to, że zostanie nagrodzona. I zostanie nagrodzona, nie mam co do tego żadnych wątpliwości...
S
Storrada
25 października 2014, 21:29
Kościół jest wrażliwy. Właśnie dlatego nie podejmuje decyzji pochopnie ani pod wpływem nacisków. A najbardziej jest wrażliwy na  zbawienie ludzi. I wie, że nie pomoże nam na drodze do nieba jeśli obniży poprzeczkę.
25 października 2014, 21:32
I to jest właśnie to. Bardzo mądrze.
P
pytajnik
25 października 2014, 21:26
"Najpierw była słynna ankieta" Pytałam w parafii i dzwoniłam do swojej kurii - otrzymałam odpowiedź, że nic nie wiedzą o żadnej ankiecie... Mam pytanie do autora tekstu: Kto w Polsce mógł wziąć udział w ankiecie i jaki procent katolików wziął udział w ankiecie. Będzie Pan tak miły i spróbuje się dowiedzieć? 
W
WDR
25 października 2014, 21:21
P.Żyłka: "Ale kiedy słyszę te wszystkie głosy oburzonych, niezadowolonych i rozdzierających szaty "bo ktoś śmie zadawać takie pytania", to muszę przyznać, że jestem zdziwiony." Ja jestem zdziwiony, że ktoś jest zdziwiony. Czy nie wspomniał Pan na samym początku, cytuje: "Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do otwartej dyskusji." ???
M
mamamia
25 października 2014, 21:21
Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem
E
Eilinel
25 października 2014, 21:24
A Jezus do niej rzekł: "Idź, a od tej chwili już nie grzesz!" (J 8, 11).  Ewangelii nie można traktować wybiórczo.
OT
o taaa
25 października 2014, 21:33
Oznaczaja te słowa wyraźnie, że odpuszczono jej grzechy z zaleceniem wiecej tak nie czynic. Tak samo Jezus robił z każdym grzesznikiem przeciez nie majac pewnosci, że odsunie sie od grzechu raz na zawsze. Nawet z "mordercą" (na początku) św. Pawłem. Kosciół powinien byc dla kazdego. KaZdy moze w kazdej chwili zrobic zwrot akcji w swoim zyciu. Dzis moze walczyc z grzechem, jutro do niego powrocic, ale ktoregos dnia moze go zwalczyc. Nie powinno się mu jeszcze sprawy utrudniac
D
drwalu
25 października 2014, 21:39
Jezus rozmawia z samarytanka ktora miala 5 mezow teraz ma poporostu faceta sugerujac, że ma wode zywa. Jeszcze jakies pytania? "Każdy, kto pije tą wodę, nadal będzie odczuwał pragnienie. Kto natomiast napije się wody, która ja mum dam, juz nigdy więcej nie będzie odczuwał pragnienia, gdyż woda, którą mu dam, stanie się w nim obfitym źródłem na życie wieczne". Kobieta poprosiła więc: "Panie, daj mi takiej wody, abym już więcej nie odczuwała pragnienia i nie musiała przychodzić tutaj i czerpać". Jezus wię polecił jej: "Idź, zawołaj swojego męża i przyjdźcie tutaj". Ona zas odparła: "Nie mam mężą". Na co Jezus rzekł: "Słusznie powiedziałaś: 'Nie mam męża'. Miałaś ich bowiem pięciu, a i ten, któego masz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś prawdziwie". Wtedy kobieta zawołała: 'Panie, widzę, że Ty jesteś prorokiem!. Nasi przodkowie oddawali cześć Bogu na tej górze, wy zaś twierdzicie, że jedyne miejsce, gdzie należy Go czcić, znajduje się w Jerozolimie". Jezus jej odrzekł: "Wierz mi, kobieto. Oto nadchodzi czas, że ani na tej górze, ani też w Jerozolimie nie będzie się już wielbiło Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie; my zaś oddajemy cześć Temu, kogo znamy. Zbawienie bowiem pochodzi od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, a właściwie już jest, kiedy prawdziwi czciciele będą wielbili Ojca w Duchu i w prawdzie. Zresztą takich czcicieli pragnie sam Ojciec. Bóg jest duchem, stąd też ci, którzy Go wielbią, winni to czynić w Duchu i w prawdzie". Wtedy kobieta odparła: "Wiem, że ma nadejść Mesjasz, czyli Chrystus. I gdy tylko On przybędzie, wszystko nam wyjaśni". Jezus oznajmił jej wówczas: "To Ja nim jestem, Ja, który mówię do Ciebie".
E
Eilinel
25 października 2014, 21:46
Nikt niczego takiej osobie nie utrudnia. Kościół JEST dla każdego. W każdej chwili można postanowić zerwać z grzechem i oczyścić się w Sakramencie Pokuty. Można upadać tysiące razy, ale dla Boga liczą nasze starania i szczera chęć zerwania z grzechem.
25 października 2014, 23:20
NIeprawdą jest, że 'utrudnianie' jest 'utrudnianiem' :) Św. Ojciec Pio odsyłał ludzi od konfesjonału bez rozgrzeszenia, a niektórych nawet do konfesjonału nie dopuszczał, aż rzeczywiście dojrzeją.
S
Sylwia
25 października 2014, 21:13
Zgadzam się w 100% z p. Piotrem! 
E
Eilinel
25 października 2014, 21:11
Coraz bardziej przykro czyta się tego rodzaju wypociny. Ludzie! Kościół to nie hipermarket. W epoce, w której najbardziej liczy się moje własne "ja", naprawdę ludziom jest coraz trudniej zrozumieć, że nie można "zjeść ciastka i mieć ciastka". Człowiek ma wolną wolę i musi brać odpowiedzialność za swoje czyny przed Bogiem. Rozwodnicy żyjący w powtórnych związkach, domagający się prawa przyjmowania Komunii Świętej przypominają dzieci, które nie potrafią pogodzić się z tym, że czegoś nie mogą dostać. Czy naprawdę uzyskanie tego prawa, pozwoli uspokoić sumienie? Cudzołóstwo jest grzechem - Chrystus nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości w wielu miejscach Ewangelii, nie wprowadził też żadnych wyjątków. Dla nas katolików wolność od grzechu jest fundamentalna dla naszego zbawienia. Tak powszechne podważanie Słowa Bożego i usilne nadawanie mu interpretacji zgodnych z duchem czasu jest naprawdę bolesne. "Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się (...) w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata" (List św. Jakuba 1,27).
A
Ania
25 października 2014, 21:09
Dziękuję za ten wpis. jest bardzo spokojny i wyważony, tylko trzeba go uważnie przeczytać. Nie każdy drugi związek wiąże się z rozbiciem poprzedniego i zadaniem bólu pierwszej żonie/mężowi. I jeszcze jedno - wymaganie trzeba zacząć od siebie.  Warto mieć to na uwadzie, gdy zaczniemy osądzać innych.
25 października 2014, 20:59
Najbardziej uderza mnie zdanie: "Gdybym uwierzył w relacje konserwatywnych katolickich portali i nie poszukał dokładniejszej informacji w innych źródłach, to pewnie nigdy bym się nie dowiedział o kilku niezwykle ważnych detalach". Drogi Autorze, w których to mediach znalazłeś prawdę i ważne detale, a które to media konserwatywne, Deon też?
F
Fabian
25 października 2014, 20:49
Boże co za bełkot... moje wrażenie po przeczytaniu artykułu.
M
mewa
25 października 2014, 20:38
Rodzi się tylko pytanie dlaczego ta osoba żyje w związku niesakramentalnym. Autor pisze, że jest jej smutno gdy nie może przyjąć Ciała Pańskiego. Nie znam sytuacji tej pani więc pisze ogólnie i pytam czy równie smutno jest takim osobą, kiedy rozbijają związek małżeński. Czy takie osoby mają wtedy wrażliwość na drugiego człowieka.
KM
ks. m
25 października 2014, 21:02
Zgadzam się autorem artykułu . Bez tej wrażliwości Kościół byłby skostniały i odpychający. Nie każde małżeństwo niesakramentalne jest związane z rozbiciem poprzedniego.
G
gosć
25 października 2014, 21:09
Zaczynają się ujawniać wilki przebrane za pasterzy. Jeśli osoba @ks. m jest prawdziwym księdzem, to proszę napisać czy cudzołóstwo nie jest grzechem ciężkim i czy uważa @ks. m. że należy się takim osobom Komunia święta?
Katarzyna Rybarczyk
25 października 2014, 21:14
czy równie smutno jest takim osobą, kiedy rozbijają związek małżeński Domyślam się, że tak. Może nawet smutniej. Przynajmniej w większości wypadków. Przecież rozbicie małżenstwa to życiowa porażka i osobista tragedia.
25 października 2014, 21:15
W takim przypadku zrozumieć mogę jedynie osoby, które zostały porzucone lub odeszły od małżonka który stosował przemoc w domu. Rozumiem je kiedy po jakimś czasie wiążą się z kimś wolnym. Choć nie mówię, że to dobre.
A
Agnieszka
25 października 2014, 21:23
Skoro nie zawsze jest to konsekwencja rozbicia wczesniejszego małżeństwa to niech sie pobiorą i żyją jak Pan Bóg przykazał!