Wrażliwy znaczy silny. Tylko inaczej

Fot. Depositphotos

W naszym przedszkolu wielkie wydarzenie. Wychowawczynie zdecydowały się zorganizować dzieciom prawdziwą przygodę. Nocowankę! Taką serio, serio, bez rodziców, ze śniadankiem robionym samodzielnie w sali, w której na co dzień dzieci bawią się i uczą. Mój zachwyt nie miałby granic, gdyby nie jeden zgrzyt. A właściwie dłuższa epopeja pod hasłem: wybierzmy bajkę do oglądania na dobranoc.

Pozornie błaha decyzja

"Shrek"? "Zaplątani"? Czy może "Odlot"? Od tygodnia nasz przedszkolak przynosi coraz to nowe propozycje wieczornej atrakcji i z wielkim podekscytowaniem przeżywa nadchodzące wydarzenie. Słucham tych tytułów z rosnącym sceptycyzmem, ponieważ w moim odczuciu żadna z tych bajek nie jest odpowiednią animacją dla 6-7-latków (nie wspominając już o tym, że puszczanie czegokolwiek dzieciom na ekranie po godz. 18.00 jest błędem). Ale, no niech będzie, wyjątkowa okazja, przymknijmy oko na zalecenia specjalistów. Zaprotestowałam gwałtownie i oficjalnie tylko raz. Na "Co w duszy gra". I żeby było jasne, uważam, że ta produkcja Pixara jest piękną historią - tyle, że dla młodzieży i dorosłych. I o ile mogę mieć wątpliwości, czy mój sześciolatek zapanuje nad strachem, oglądając "Meridę Waleczną", to w przypadku mocno abstrakcyjnej "przygody" Joe Gardnera i "Duszy nr 22" mam absolutną pewność, że po jej obejrzeniu od razu musiałabym zgłosić synka do lekarza rodzinnego po receptę na jakieś farmakologiczne wsparcie nerwicy. Reakcje na mój sprzeciw dobrze jednak ilustrują nasz społeczny problem z wrażliwością. 

Wrażliwość czy mazgajstwo?

"Oj, bez przesady". "Chowane pod kloszem, to się potem wszystkiego boi". "Przecież większość dzieci zanudzi się na śmierć, oglądając coś w stylu >Reksia<". "Wydziwianie i tyle". Nie, zdecydowanie to, co kruche, delikatne i otagowane hasłem "wrażliwe", nie zawsze wzbudza odruch troski i solidarności. Nawet jeśli w oficjalnej narracji "pielęgnujemy uważność", "sprzeciwiamy się przemocy", "chronimy najmłodszych", to tam, gdzie pojawia się coś nietypowo bezbronnego, czystego czy niewinnego, można być pewnym, że tłumnie odnotujemy postawy w najlepszym wypadku pobłażliwe i lekceważące, choć nierzadko także pełne szyderstwa i ledwie skrywanej agresji. Wrażliwy zbyt często w powszechnym mniemaniu to przecież dziś synonim "słabości", "mazgajstwa", "rozmamłania". W efekcie w świecie silnych, sprawnych i dostosowanych społecznie nie ma zbyt wiele szacunku dla tych, którzy czują inaczej, głębiej, bardziej przeżywają rzeczywistość. A potem się dziwimy, skąd tyle podziałów, przemocy i przyzwolenia dla zła w naszym społeczeństwie...

Światowy Dzień Życzliwości

I tak sobie myślę, że 21 listopada obchodzimy tzw. Światowy Dzień Życzliwości. Przyszło mi do głowy, że byłoby to coś naprawdę cudownego, gdybyśmy jako społeczeństwo umieli spojrzeć na ludzką wrażliwość z życzliwością. Nie walczyć z nią, nie negować, nie lekceważyć, tylko dostrzec jej potencjał i wartość. Bo kiedy przyjrzymy się temu, co nas spaja jako społeczeństwo i co uznajemy za piękne i bezcenne, to zobaczymy, że ...wrażliwy znaczy silny. Tylko inaczej. 

Czy umiemy docenić dar wrażliwości?

Patrzę na moją "wysoko wrażliwą" córkę, która w darze od Pana Boga dostała naturalny dar odczytywania emocji innych ludzi, na dziesięcioletniego synka, który pisze piękne opowiadania na podstawie wierszy Czesława Miłosza, na męża, którego kompilacja bazgrołów naszych najmłodszych pociech potrafi wzruszyć do łez. Widzę, ile dobra dają oni innym właśnie tym, że pielęgnują w sobie wrażliwość i to unikatowe, ludzkie wyczulenie na to, co szlachetne, delikatne i piękne. Oni naturalnie potrafią zauważyć czyjeś cierpienie, zidentyfikować potrzeby, zareagować na braki i z niezwykłą wytrwałością wspierać innych swoją obecnością, wysłuchaniem, pomocnym gestem... Tylko, że koszty takiej postawy są też duże. Moi wrażliwcy mają dom, gdzie ładują akumulatory i są przyjęci przeze mnie z zachwytem i wdzięcznością. Obserwując szkolną rzeczywistość naszych starszych dzieci, wiem, że nie każdy "wrażliwiec" ma to szczęście. 

Jak więc reagujemy na dar wrażliwości - doceniamy? Wyśmiewamy? Omijamy szerokim łukiem? A jeśli to od naszej postawy zależy to, że ktoś gdzieś rozkwitnie, bo poczuje się przyjęty i zaakceptowany - także w tym, że jest czuły, emocjonalny i nieżyciowy w swoim patrzeniu na życie? Czy ma to dla mnie znaczenie? Czy widzę w tym dobro, które należy chronić i wspierać w rozwoju? Może dziś warto o tym pomyśleć.

 

 

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wrażliwy znaczy silny. Tylko inaczej
Komentarze (2)
PR
~Ppp Rrr
22 listopada 2024, 12:28
Sam byłem wrażliwym dzieckiem i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć: wrażliwość NIE jest darem, lecz problemem. Kiedy nauczyłem się pewnej twardości i nie przejmowania się - dało mi to wiele wolności i spokoju. Pozdrawiam.
EM
~Ewa Maj
22 listopada 2024, 10:38
Wrażliwość to zdolność do miłości. Potrzebujemy tego.