Wszystko jest... zabawą

ks. Artur Stopka

Przyzwyczaiłem się już do takich deklaracji, więc nie ruszyło mnie wcale, gdy wybitny sportowiec, wielokrotny medalista, kończąc karierę, oświadczył dziennikarzom, że celem jego życia jest "dobrze się bawić".

Słyszę tego typu wypowiedzi często (może niekoniecznie odnoszące aż do całej ziemskiej egzystencji, ale na przykład do udziału w jakimś przedsięwzięciu, wydarzeniu, imprezie itp.), nie tylko w mediach i nie tylko od nastolatków. A jednak nastawiłem uszu czujnie niczym zając w kępie trawy, gdy w telewizyjnej relacji z wyruszania w drogę jednej z warszawskich pielgrzymek usłyszałem wśród oczekiwań pątniczki między innymi modlitwę i... "dobrą zabawę".

DEON.PL POLECA

Poczułem się przyłapany przez samego siebie. Bo, z jednej strony, mam zakodowane, że pielgrzymka (zwłaszcza taka piesza, od jakich roi się w tej chwili na polskich drogach) to czyn raczej o wymiarze pokutnym. Z drugiej, wystarczająco dużo razy pielgrzymowałem, by wiedzieć, że pątnicy nie tylko się umartwiają, ponosząc w duchu zadośćuczynienia lub prośby trudy wędrowania, ale także (zarówno na postojach, jak i w trasie) się bawią.

Ponieważ akurat byłem po lekturze wywiadu z bp. Grzegorzem Rysiem na temat nowej ewangelizacji, nie zdołałem uniknąć nasuwającego się pytania: "Czy to w ogóle możliwe, aby głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu w świecie nastawionym generalnie na zabawę?".

Przypomniało mi się zaraz, jak to kilkanaście lat temu ks. Marek Dziewiecki napisał: "Najbardziej drastycznym przekroczeniem zasad moralnych jest rozrywkowa wizja ludzkiego życia, czyli traktowanie całego życia jako zabawy", natomiast ks. Edward Staniek w jednym z komentarzy biblijnych tego typu postawę zaliczył do trzech zasad wyznawanych przez ludzi lekceważących wieczność.

Z drugiej strony przyszło mi na myśl, że skoro istotą zabawy jest przyjemność, to zdarzają się w środowisku katolickim w Polsce pewne próby podejścia do tej kwestii inaczej niż pies do jeża, choćby takie, jak lipcowy numer "Więzi". A o. Dariusz Kowalczyk SJ we "W drodze" z tego samego miesiąca przypomniał, że "na początku lat 90. ubiegłego wieku pewien zacny ksiądz profesor stwierdził, że przyszłość należy do teologii zabawy".

Szybko jednak przekonałem się, że w polskojęzycznym internecie poza zacytowanym wyżej zdaniem znalezienie sformułowania "teologia zabawy" przekracza możliwości najpopularniejszej wyszukiwarki. W dodatku słowa "Ewangelia" i "zabawa" w jakiej takiej bliskości występują właściwie tylko w ofertach gier edukacyjnych dla dzieci.

Sytuacja nie jest łatwa. Przyszło nam żyć i być uczniami Jezusa Chrystusa w tym czasie i w tym kręgu cywilizacyjno-kulturowym, którego mieszkańcy chcą się przede wszystkim bawić. I nie lubią, gdy im ktoś w zabawie przeszkadza. Ks. Staniek przestrzegał, że trzecia zasada ludzi lekceważących wieczność "to likwidacja każdego, kto nie pochwala życia rozumianego jako zabawa". Dodał, że ta zasada prowadzi do prześladowania ludzi prawych i mądrych.

Czy to znaczy, że jesteśmy dzisiaj, jako ludzie, których misją jest głoszenie Chrystusa, skazani na porażkę, na odrzucenie, prześladowanie aż do likwidacji włącznie?

Jestem przekonany, że nie. Nawet najbardziej "rozrywkowy" człowiek nie jest w stanie bez przerwy się bawić. Każda zabawa w pewnym momencie się nudzi. Okazuje się jałowa. A i granic, które w ramach szukania coraz silniejszych zabawowych wrażeń ludzie decydują się przekraczać, jest ograniczona liczba.

Moim zdaniem kluczem do głoszenia Ewangelii w świecie nastawionym na zabawę jest nieśmiertelność. Zgadzam się z ks. Stańkiem, który stwierdził: "ten, kto dostrzegł swą nieśmiertelność, nigdy nie potraktuje życia jako zabawy".

Ale żeby pomagać innym dostrzegać nieśmiertelność, najpierw samemu trzeba ją odkryć i uświadomić sobie, że misją Kościoła nie jest moralizowanie i uprzykrzanie ludziom codziennego życia niczym stara zrzędliwa ciotka, lecz głoszenie życia wiecznego. Porywająco i z przekonaniem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszystko jest... zabawą
Komentarze (3)
G
gos.c
13 sierpnia 2012, 15:37
Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił...
MR
Maciej Roszkowski
9 sierpnia 2012, 18:44
 Powiedzenie "dobrze się bawić" weszło o naszego języka  z amerykańskich filmów- "to have a fun", "to get a fun". Dosłownie znaczyło by to "radować się", przeżywać radość". Radość to uczucie głębsze niż zabawa. Ale z koleji trudniej wkomponować to w wiele polskich tekstów. A więc wyzwanie dla tłumaczy. 
J
JOlanta
9 sierpnia 2012, 17:31
Zaszło tu pewne nieporozumienie językowe. Zabawa w czasie pielgrzymki- to raczej radośc , wyzwalajaca sie w spiewie i tancu na postojach i w marszu- taki nadmiar radosnej energii, który niczemu nie słuzy. Huizinga w swojej książce Homo Ludens powiada, że zabawa całkiem bezinteresowna jest własciwa tylko naszemu gatunkowi. Czy na mysl o wiecznosci trzeba porzucic zabawe? Chyba tylko zła  zabawe, która wiże sie  poprostu z grzechem. Sama zabawa nie ma pejoratywnego znaczenia. Wazne jest JAK , W jaki sposób ludzie sie bawią i CO ich bawi. Wesołośc, radośc, żarty ,smiech- to zdrowe reakcje człowieka szczęśliwego. A ten, kto mocno wierzy , że Pnan nasz zbawił nas i dał nam mozliwośc życia wiecznego w szczęściu Jego Obecności- juz dziś jest szcżęśliwy. I dlatego- bawi sie, wtraża swoją radość! I w tym sensie teologia zabawy ma przyszłość. Dlaczego zabawa ma być przeciwieństwem nieśmiertelnosci- tego nie rozumiem.  Czy zabawa wyłacza odpowiedzialnośc, dążenie do celu, pracę, obowiazki?.. Czy potrzebne nm do zbawienia nieustanne namaszczenie, powaga i surowośc?Przyjemnośc jest- jedną z cech, ale nie istotą zabawy- poza tym moga bycponure przyjemnosci.Chyba że przyjemnośc to same bezeceństwa; ale mysle, że porzyjemnie jest gdy się uda komuś pomóc, gdy sie pocieszy smutnego, gdy się wniesie odrobine radosci w miejsca ponure(szpitale, Domy Pomiocy, Domy Starców, wiezienie). pozdrowienia