Wypychanie ludzi z Kościoła

(fot. YouTube.com)

Obejrzałem wideo na którym widać księdza, mówiącego "porażka" i pomyślałem o tych ludziach, dla których będzie to kolejny argument za tym, żeby z Kościołem nie mieć nic wspólnego. I ja ich naprawdę rozumiem, bo nie tak wygląda Kościół, w którym chciałbym być.

W czasie uroczystości Pierwszej Komunii do księdza podchodzi mały chłopak z komunikantami. Zaczyna recytować z pamięci wyuczony tekst. Myli się. Ksiądz komentuje: "daj to chłopie, następny proszę. Porażka jakaś".

Co wynika z wideo, które od kilku dni krąży w sieci i rozgrzewa do czerwoności komentarze? Dwie sprawy.

DEON.PL POLECA

Po pierwsze, każda osoba, która występuje publicznie i jest nagrywana, musi zdawać sobie sprawę z tego, że wszystkie wypowiedziane przez nią słowa będą zarejestrowane i (być może) komentowane przez innych.

Strasznie chcę wierzyć w to, że ks. Masztalerek wykonuje w swojej parafii genialną duszpasterską robotę u podstaw: rozgrzesza, podaje ludziom Ciało Pana, uczy wiary w Boga, który jest Miłosierdziem i samą Dobrocią, odprowadza parafian w ich ostatnią drogę do Ojca.

Być może dzień Pierwszej Komunii Świętej w parafii Zesłania Duch Świętego w Ząbrowie był dla księdza po prostu trudny. Może faktycznie zdenerwowały go kolejne gafy popełniane przez uczniów i zła organizacja całego wydarzenia, a brak dobrej klimatyzacji sprawiał, że wszystkim było duszno i gorąco. Czy mogę mieć do niego pretensje, że miał w sobie takie, a nie inne emocje? Nie. Czy mogę oczekiwać, że ich nie zobaczę? Tak.

Bo w tym przypadku jest osobą szczególnie obserwowaną, której zachowanie będzie wzorem do naśladowania i której słowa (nagrane i dostępne w sieci) będzie mógł usłyszeć każdy.

Za sprawą kilku słów zobaczyłem (a ze mną kilkaset tysięcy ludzi) obraz człowieka, który beszta zestresowanego małego chłopca za pomyłkę w recytowaniu słów. Obejrzałem wideo na którym widać księdza, mówiącego "porażka" i pomyślałem o tych ludziach, dla których będzie to kolejny argument za tym, żeby z Kościołem nie mieć nic wspólnego. I ja ich naprawdę rozumiem, bo taki Kościół nie jest moim Kościołem - pełnym przebaczenia szpitalem polowym, ale zimną instytucją, wypychającą tych, którzy nie dostosowali się do jej praw.

Nic nie pomoże tutaj tłumaczenie, że to tylko jeden epizod, że nie można jednym zdaniem przekreślać całej dobrej roboty. Problem w tym, że właśnie można, a funkcjonowanie Internetu jest nieubłagane i setki przykładów pokazuje, że kilka słów wypowiedzianych w złym miejscu i czasie, może zmienić wszystko.

W tym kontekście tym bardziej przykro było mi czytać tłumaczenie księdza, który na pytanie dziennikarzy MamaDu.pl odpowiedział: "rzadko korzystam z Internetu, przed snem wolę poczytać książkę. Myślę, że nie ma czego komentować. Na tym filmie nie ma niczego, czego bym się wstydził, pod czym nie mógłbym się podpisać. Nagranie mówi samo za siebie".

Ale jest jeszcze druga sprawa. Do całej sytuacji mogłoby nie dojść, gdyby sama uroczystość Pierwszej Komunii mniej przypominała teatralne przedstawienie z rozpisanymi rolami, a bardziej spokojne i serdeczne spotkanie dzieci z Bogiem.

Rozumiem stres tego chłopaka, który pomylił się w niezrozumiałym dla siebie tekście, który musiał wyrecytować przed kościołem pełnym słuchaczy. Czy wydarzenie pierwszego spotkania z Bogiem w sakramencie ołtarza straciłoby na swojej doniosłości, gdyby było pozbawione tego elementu, który siłą rzeczy musi być stresujący? Czy nie można inaczej, mniej formalnie, bardziej spontanicznie podejść do spotkania z Tym, który mówił, że prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla prawa i który surowo upomniał swoich uczniów po tym, jak chcieli zabronić dzieciom przychodzić do Niego?

Nie ma sensu tkwić przy (nawet wieloletnich) tradycjach, które nie są sakramentami, a które już zwyczajnie nie działają, bo nie ma w nich nic autentycznego, prawdziwego, a zostaje tylko skorupa pielęgnowana przez kolejne pokolenia.

Zdaje się, że dobrze zrozumiał to bp Ireneusz Pękalski, który humorystycznie zareagował na podziękowania od bierzmowanych. Dobrze znał je na pamięć, bo słyszał je wielokrotnie przez wiele lat.

Nie ma nic złego w tym, żeby pozbyć się sztywnych formuł, które być może krępują to, co chcemy powiedzieć od siebie. To coś byłoby prawdziwe, swoje, szczere i nawet jeśli mniej eleganckie od wyuczonych zdań, to po prostu autentyczne.

Szkoda konserwować zachowania, których efektem może być wypychanie ludzi z Kościoła.

Michał Lewandowski - dziennikarz DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach" oraz fotograficzny projekt "Bardzo brzydkie zdjęcia"

Dziennikarz, publicysta, redaktor DEON.pl. Pisze głównie o kosmosie, zmianach klimatu na Ziemi i nowych technologiach. Po godzinach pasjonują go gry wideo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wypychanie ludzi z Kościoła
Komentarze (31)
R
remek_zajac
27 czerwca 2018, 11:49
Witojcie :) Ciskamy sobie kamykami... mniej czy bardziej na oślep. Czasami celujemy dokładnie... czasami opuszczamy na własne głowy... Ja jak tak robię, to czasami się łapię na tym (niestety po wszystkim), że zawsze gdzieś tam, na spodzie przynajmniej, to ja jestem lepszy... wiem, albo rozumiem więcej... przecież nie może być inaczej niż ja myślę itp... (jak teraz :) ) Nie sadzę by to było złe, ale problem u mnie, zawsze się robi gdy ta myśl w każdym kolejnym podobnym zdarzeniu, czy kontynuacji  jakiegoś, wychodzi coraz wyżej i wyżej, aż w końcu to ja przestaję słuchać tak na prawdę innych... słyszę ale... Też tak miewacie? Jedni rozdzieraja szaty i ponownie przystępują do Przymierza, a za nimi idą inni... Jeszcze inni odnajduja Księgę dawno zagubioną... A przecież: "...po owocach..." Chodzi mi o to, że granicą w której coś komuś zarzucamy czy przywracamy do pionu powinna być zawsze Miłość. Jeśli Swojemu synowi, żonie, przyjacielowi - jestem w stanie powiedzieć, że uważam iż coś jest nie tak - to ważne jest też to - jak to robię. Myślę, że jeśli nie powiem do obcego w podobny sposób, to nie jest to zbyt Dobre... Czyli jeśli jestem w stanie publicznie podnieść kwestię swojego Najlepszego Przyjaciela, w podobny sposób jak obcego - używać podobnych swormułowań, poprzedzać lub nie - dodatkowymi prywatnymi spsobami - to ok. Jeśli robię to w odmienny sposób to może to być już nacechowane swoim ja na pierwszym miejscu. Im postępowanie jest bardziej odległe tym wg mnie gorzej. Nie mówię tu o zamiataniu ważnych spraw pod dywan, zresztą tam już się wysypuje całkiem nieźle spod niego, a wejść na ten dywanik to tylko z drabinką... :), ale proszę Was o rozwagę i nie sypanie ziarna na skały... wiecie ptaki itp :) O modlitwę proszę - może być za mnie - jeśli intencji brak. :)
28 czerwca 2018, 08:27
Ksiądz to "zawód" zaufania publiczego, należy piętnować złe postawy jak w każdym "zawodzie" a nie udawać że jest ok i mówić że trzeba się modlić.  Ludzie widzą arogancję wielu przedstawicieli KK i mają już tego dość. I bardzo dobrze, że przestaliśmy udawać jak to jest cacy. Tak zaczynają się zawsze zmiany. 
R
Remigiusz
28 czerwca 2018, 10:17
Piętnować: - ostro potępiać kogoś lub coś wobec opinii ogółu - znaczyć coś albo kogoś piętnem Rozumiem - zaznaczyć gdzie widzę zło, pokazać to moje rozumienie czyniącemu to zło. Pokazywać swoim życiem, że pewnych rzeczy się nie robi, nie mówi czy nie myśli. Nie dyskutować z tym co złe - jasno i wyraźnie stanąć po stronie tego co uważam za dobre... Pytanie co z człowiekiem który to zło uczynił?: Nie ważne? Ważne mniej? Później się będę martwił? Jak nie zrozumie, że zrobił źle - jego problem - jest niemądry albo jest do szpiku złym człowiekiem albo co... Jak inni po moich mądrych słowach zaczną jednak atakować człowieka a nie czyny albo co gorsza zaczną wypalać piętno to już ich problem i wina... przecież ze mnie to zło nie wyszło ja tylko wykazałem przed Wszystkimi jedynie logiczne podstawy czyichś błędów... Nie kazałem im wypalać ba nawet nie kazałem im nic pisać czy mówić pod adresem wymienionej w moich opowieściach postaci... Co jest udawaniem, że jest ok? Nie przyłączenie się do rzucających kamieniami? Nie przyłącznie się do sypiących piaskiem? Nie przyłączanie się do pokazujących palcami? Nie przyłaczanie się do obgadujących za plecami? Zmiany nie zawsze, a wg mnie nigdy nie zaczynają się od silnego wichru i gwałtownych reakcji... wg mnie zawsze wczesniej świeci słońce i jest cicho. Tylko tak jakoś czekamy z tym, aż zacznie wiać i dopiero zabijamy okna deskami.... Czasami chcąc przyciągnąć wypchniętych wypachamy innych - wciąż z tego jednego miejsca - taka zabawa mi się przypomina gdzie ustawia się krzesła i jest o jedno krzesło za mało. Gra muzyka... Kto zdąży usiąść, a kto nie  - może się przewróci ale będzie ubaw. Może warto dostawić krzesło - trochę czasu stracić... Za dużo CZASU tracimy (ja to najwięcej - patrzac na długość wypowiedzi choćby) na bycie przeciw, a nie na bycie za. pozdrawiam
MR
Maciej Roszkowski
28 czerwca 2018, 17:52
Może przed NAPIĘTNOWANIEM upomnienie braterskie?
26 czerwca 2018, 22:34
Incydentów z takimi zachowaniami proboszczów jest więcej, nie tylko ten jeden, myślę, że to dobrze, ze zostało to nagłośnione - ksiądz to nie święta krowa, której wszystko będzie uchodzić - owszem dziś jest wiele bzdur gadanych na księży i jest atak na Kościół , ale to nie zwalnia nas katolików z krytki takich zachowań!
26 czerwca 2018, 14:56
Mój komentarz na blogu. Myślę, że my katolicy, odo takich incydentów powinniśmy podchodzić z większą refleksją. Najpierw spoglądając w lustro, a dopiero potem krytykując:   https://www.retromatka.pl/rodzicu-czy-rzucisz-kamieniem-w-kaplana/
27 czerwca 2018, 10:40
to akurat dotyczy każdej krytyki drugiego człowieka, w myśl zasady belki i źdźbła w oku
PK
Paweł Korzondkowski
26 czerwca 2018, 14:39
Moim zdaniem bardziej na miejscu jest komentarz do całej sprawy stąd: http://breviarium.blogspot.com/2018/06/porazka-jakas.html
Andrzej Ak
24 czerwca 2018, 14:55
Ktoś kto nie zna wiary Katolickiej lub nie rozumie jak ważne jest świadome i dobrowolne uczestnictwo w życiu KK ten będzie się krzywił na słowa tego Kapłana. Ja jednak po zapoznaniu się z materiałem dostrzegam, iż Ksiądz powiedział jedynie Prawdę. Niczego nie przekłamał, niczego nie zniekształcił. Czy mógł zrobić to lepiej, napewno tak. Wyszło, jak wyszło. Pedagog powie, iż zrobił to źle. Przeciwnik od razu przekreśli Kapłana, zrówna go z "botem", wykorzystując hejt. Co My zrobimy? Po której stronie się tym razem opowiemy? --- Powinniśmy pamiętać, iż każdy wierzący musi zrozumieć, że jego uczestnictwo w życiu Kościoła musi być świadome. Im szybciej człowiek to pojmie tym dla niego potem lepiej, bo być może zrozumie głębszy sens wiary w Syna Bożego. Bez zrozumienia sensu wiary próżno spodziewać się dojrzałości do odpowiedzialności za własną duszę.
24 czerwca 2018, 18:03
Od tego 8-latka mamy spodziewać się dojrzałości czy raczej od księdza? Co ma brak kultury osobistej do odpowiedzialności za własną duszę?
Andrzej Ak
24 czerwca 2018, 22:50
Chłopca pożarła trema, to zrozumiałe. Reakcja Kapłana była dla niego bardzo czytelna, bo zrozumiał, iż coś zepsuł. Następnym razem, gdy mu ktoś powierzy jakieś zadanie będzie miał na uwadze, że już raz poległ. Ten strach będzie musiał przezwyciężyć i aby tego dokonać będzie musiał się z nim wcześniej czy później zmierzyć. Ta sytuacja jest dla chłopca poprostu kolejną lekcją prawdziwego życia, ot jedna z jego wielu. Im szybciej nauczy się radzić sobie z tymi przeciwnościami tym lepiej dla niego. No chyba, że posiada wrodzoną ułomność i ona jest powodem tego incydentu. A o dojrzałości wiary można mówić w przypadku człowieka dojrzałego intelektualnie, choć i to określenie nie jest precyzyjne. Wielu ludzi przekraczając ramy tego świata zupełnienie nie rozumią wiary i co na nich tam czeka; są zamknięci na wszelkie sugestie. A gdy się już tam znajdą, pożera ich zwykle samo przerażenie, resztę dopełniają upadli. 
26 czerwca 2018, 14:38
Od kiedy wiara ma cokolwiek wspólnego z recytowaniem wierszyków? Od kiedy słowa "porażka jakaś" skierowane w stronę bliźniego i jego, najmniejszego potknięcia" są wyznacznikiem wiary?
Andrzej Ak
27 czerwca 2018, 00:41
Recytowanie wierszyków jest w szkole, a w Świątyni Boga to jest... No właśnie, proszę odpowiedzieć na to pytanie. Jaka jest różnica? A może nie ma żadnej? A co do najmniejszych potknięć. Czyż nasze życie w jakiejś większej części nie składa się właśnie z takich najmniejszych powodzeń i niepowodzeń? Czy one przypadkiem nie kształtują naszego charakteru, obrazu otaczającego nas świata, a w szerszym ujęciu również i samej (naszej) wiary? Gdyby rozłożyć nasze życie na szali czasu czyż większość tego czasu nie zajęłyby te małe, najmniejsze pozornie "niewidoczne" epizody życia? Wszystko ma znaczenie. A w szczególny sposób właśnie te pozornie małe, najmniejsze. "Każdy bowiem, kto jest wierny w rzeczach małych, jest też wierny i w rzeczach największych; a kto jest niegodziwy w małych rzeczach, również i w wielkich pozostaje niegodziwcem." (Łk 16:10)
27 czerwca 2018, 10:42
O rety!! Jest Pan przypadkiem ojcem, panie Andrzeju?? Jeśli tak, to o większą wyrozumiałość dla dzieci proszę...
GP
Gabrysia Peter
23 czerwca 2018, 22:40
Myślę, że niepotrzebnie prześladujecie księdza. Wydaje mi się, że warto przyjrzeć się zrozumieniu postawy sumienia księdza względem chłopca, bowiem chrześcijanin, który nie daje możliwości obrony osądzonemu (księdzu w tym przypadku) - grzeszy.  Obrona chrześcijańska jest też pewną praktyką, postawą katolicką, po której się rozpoznaje prawdziwych chrześcijan. No a co zrobił ten ksiądz. Czy ktoś wie, że osądza go niesłusznie? Dla Pana Boga musi być wszystko najpiękniejsze i najlepsze - i to dotyczy głównie Eucharystii. Taka jest teologia KK, i takie jest I przykazanie. Zwrócenie komuś uwagi, upomnienie, że Bóg jest dla niego niczym, podczas, gdy na pierwszej lekcji j. polskiego z cytowania wierszy nauczy się ten sam chłopak na 5 i będzie pochwalony jest upomnieniem o nieprzestrzeganie I przykazania.  Dzieciak, który marnie cytuje na najważniejszej swej uroczystości w życiu, a dość dobrze będzie się starał w życiu o sprawy gorsze (zawodowe, materialne, ziemskie - przemijające) jest marnym chrześcijaninem. Każde "niezłe" wystąpienie zawodowe, pełne pochwały i uznania - będzie odtąd piętnować jego sumienie. SUmienie już zawsze do końca życia będzie mu mówić w takich chwilach - że one były dla niego ważniejsze, niż sam Bóg, który chciał przyjść do niego podczas I komunii św. A to znaczyć będzie, że będą to od tej pory przekroczenia jego I przykazania za każdym razem, gdy okaże się lepszy niż na tej swej komunii. Za każdym razem popełni grzech przeciwko I przykazaniu - naturalną więc rzeczą było upomnienie księdza. Upomnienie jest obowiązkiem - ksiądz żyłby w grzechu - gdyby go nie upomniał - miał rację.
TB
Tru Badur
24 czerwca 2018, 13:06
Już osądziłeś/aś tego chłopaczka. Nawet przewidziałeś/aś jego przyszłość! Już wiesz, co będzie miał w sumieniu. A wiesz, że Pan Jezus powiedział: "Jeśli nie staniecie się, jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Bożego"??? 
G
g---a_p---r
24 czerwca 2018, 19:51
No jak Ty chcesz w dorosłym życiu zawodowym powiedzieć "Teraz ludzie słuchajcie ja i tak będę się jak dzieciak zachowywał i nie muszę gonić za waszym rozwojem technologii - będę po prostu taki jak w kościele"  to proszę Cię bardzo! No bardzo katolicka postawa.   Jeszcze Cię pochwalę jak zrobisz strajk przeciw wyzyskowi z zachodu i koniecznej bezbłędności przy pracach na poziomie nieskończonej podstawówki, czyli na poziomie małego dziecka. Ba, nawet się przyłączę do tego strajku ;)
TB
Tru Badur
24 czerwca 2018, 23:00
To nie ja mówię, tylko Pan Jezus w Ewangelii. Myślisz, że On nie przewidział "dorosłego życia zawodowego" i "rozwoju technologii"? Przypisywanie mi "bardzo katolickiej postawy", to dla mnie komplement. Dziekuję. Twoje pochwały (jak i nagany), są mi obojętne i do niczego nie potrzebne. Podobnie, jak "robienie strajku" i "konieczna bezbłędność przy pracach...", cokolwiek "autor" ma tu na myśli. Jeśli w ogóle myśli.
CC
Czesław Czap
23 czerwca 2018, 20:40
Miałem w rodzinie i wśród znajomych kilka zgonów w ciągu roku. To jak w obliczu śmierci ludzi zachowują się księża to skandal. W innych przypadkach też. Byłem "klerykałem" przez wiele lat, broniłem kleru, biskupów. Znam pewne kwestie od zaplecza, panienki na plebanii można wybaczyć czasami i inne "grzeszki" powszednie księży też, ale w chwilach kiedy powinni być oparciem dla człowieka zachowują się jak urzędnicy z ZUS-u a nawet gorzej, dużo gorzej, przepraszam moją panią inspektor za porównanie ;) Kościół całe życie, ale to całe życie tylko wyciąga rękę po pieniądze i nie tylko, a co daje? Sakramenty? One powinny być za darmo, jak można handlować Bogiem? O co tu chodzi?
Jack French
24 czerwca 2018, 11:59
Wierzysz w Boga, czy w księży? Święty Kościół, grzesznych ludzi. Polecam sobie to przemyśleć.
24 czerwca 2018, 18:00
s. Borkowska w swojej "Oślicy.." podała trafną przyczynę takiego stanu rzeczy (trudno się z nią niezgodzić bo każdy ma oczy). Księża mają za dużo kasy,  za dużo rozrywek, za dużo lansu, za mało roboty i przede wszystkim za mało wiary tudzież jej całkowity brak. 
CC
Czesław Czap
24 czerwca 2018, 21:32
zgadzam się, to jest bez sensu, tylko szkoda czasu czy kościół musi zejść do katakumb by być Kościołem?
CC
Czesław Czap
24 czerwca 2018, 21:33
wiele lat myślałem w ten sposób
MR
Maciej Roszkowski
29 czerwca 2018, 22:37
A propos ZUS. Miałem ostatnio kilka razy kontakt z tą instytucją w Warszawie na Czerniakowskiej. Kompetencja, rzeczowośći fachowość
q q
23 czerwca 2018, 19:25
i jeszcze coś dodam... Zdaje się, że dobrze zrozumiał to bp Ireneusz Pękalski, który humorystycznie zareagował na podziękowania od bierzmowanych. Dobrze znał je na pamięć, bo słyszał je wielokrotnie przez wiele lat. To, że pan Pękalski znał tekst, bo wiele razy nim zwracano się do niego, nie zwalnia go od szacunku dla innych ludzi. Kierując się grzecznością i szacunkiem do innych, darowałby sobie głupią uwagę i z pokorą wysłuchałby bierzmowanej młodzieży, która włożyła w to swój czas itd! Ale co tam wierszyki, ważniejsze jest szybko załatwić sprawę i zabrać kopertę z parafii, no bo nie do pomyślenia jest udzielić sakramentu i odejść z pustymi rękoma, bez tzw. "ofiary".
q q
23 czerwca 2018, 19:15
Nic nie pomoże tutaj tłumaczenie, że to tylko jeden epizod, że nie można jednym zdaniem przekreślać całej dobrej roboty. - Jeżeli ktoś nie jest obłudny, zakłamany, nie uprawia pozerki a przy tym poważnie traktuje swoją posługę, zawsze będzie swoją pracę wykonywał należycie. Od kogoś kto zapomniał kim jest, po co jest nie można oczekiwać tego, że wypełni leżycie swoją funkcję. - Szkoda że nie zostało powiedziane tutaj to, co jest w Biblii! * Trochę kwasu ma moc zakwasić całe ciasto (Ga 5,9). * (...) kto jest wierny w rzeczach małych, jest też wierny i w rzeczach największych (Łk 16,10).
WDR .
23 czerwca 2018, 15:43
Jest jeszcze trzecia sprawa. Ciąg dalszy korzystania z wizerunku tego dziecka. Czy naprawdę tak trudno jest zamazać jego twarz? Ile by to zajęło? 20 sekund? 40? Klawiatury nie chce się ruszyć?
23 czerwca 2018, 16:29
Dokładnie. Także i ten portal po prostu upokarza chłopca :-(
24 czerwca 2018, 18:01
Redakcja DEONu zajęta atyklerakalizmen nie ma czasu na takie pierdoły jak to...
MR
Maciej Roszkowski
23 czerwca 2018, 11:01
Żyjemy w świecie nastającej histerii i i coraz częściej emocje zastępują wiedzę, logikę, fakty. Dziś nawet  z katedry uniwersyteckiej możemy usłyszeć to piłatowskie pytanie - "A cóż to jest prawda". Na tym żeruje komercja, politycy i najróżniejsi mętni ideologowie. Nieliczni zarabiają na tym  krocie, tracimy wszyscy. 3 tys. lat temu dostaliśmy narzędzia diagnozy i terapii - Dekalog. Powiedzmy to nowoczesnemu, oświeconemu, wolnemu, otwartemu, tolerancyjnemu człowiekowi, wierzącemu w te wszystkie swoje podróbki.
Zbigniew Ściubak
23 czerwca 2018, 19:12
"Żyjemy w świecie nastającej histerii i i coraz częściej emocje zastępują wiedzę, logikę, fakty." Bingo! To widać, słychać i czuć. Także tutaj :) Może to świat bardziej kobiecy, bo dawniej bardziej męski. A może po prostu zmącony.