Za to, że jesteś głosem ubogich

(fot. shutterstock.com)
Karol Kleczka / DEON.pl

Jest wiele rzeczy, za które chciałbym podziękować papieżowi Franciszkowi, ale jedną z najważniejszych jest konsekwentne skupienie się na problemie biednych i wykluczonych.

Niektórzy twierdzą, że pierwsze słowa, które nowo wybrany papież wygłosi, wskazują na wytyczne pontyfikatu. Gdy 13 marca 2013 r. na balkonie bazyliki św. Piotra pojawił się Franciszek, chyba nikt nie krył zaskoczenia, gdyż niewielu wiernych kojarzyło kardynała Bergoglia z Argentyny. Jednym z najgorętszych tematów była kwestia doboru imienia. Dziennikarze zachodzili w głowę, co kryje się za decyzją papieża. Ten już trzy dni później wyjaśnił w przemówieniu do przedstawicieli mediów, że miał na myśli św. Franciszka z Asyżu, będącego "człowiekiem ubóstwa, pokoju, kochającym i strzegącym stworzenia w tym czasie, kiedy nasza relacja ze rzeczywistością stworzoną nie jest zbyt dobra". Wyraził także pragnienie, które śmiało można potraktować jako przesłanie pontyfikatu: "Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich!" Podkreślił jego wagę w pierwszym w pełni programowym dokumencie, czyli adhortacji Evangelii gaudium, czy też obierając za cel swojej pierwszej podróży apostolskiej wyspę Lampedusę, na którą docierają nielegalni migranci ratujący życie czy poszukujący lepszego bytu.

Można powiedzieć, że nie ma w tym niczego szczególnego, wszak Kościół zawsze propagował dzieła miłosierdzia, a poprzedni papieże w nauczaniu społecznym także poruszali wątek ubóstwa. Weźmy choćby Benedykta XVI, który podkreślał ogromną wagę opcji na rzecz ubogich, zaś w encyklice Caritas in veritate zwracał uwagę na wady systemu kapitalistycznego i konieczność głębokiej zmiany myślenia o relacjach rynkowych. Jednak Franciszek idzie dalej, znacznie radykalniej: ekonomia operująca na wykluczeniu i generująca nierówność społeczną jest systemem, który w efekcie zabija. Papież nie przywołuje abstrakcyjnych objaśnień, lecz bezpośrednio stawia sprawę, pisząc że: "Nie może tak być, że nie staje się wiadomością dnia fakt, iż z wyziębienia umiera starzec zmuszony, by żyć na ulicy, natomiast staje się nią spadek na giełdzie o dwa punkty. To jest wykluczenie. Nie można dłużej tolerować faktu, że wyrzuca się żywność, podczas gdy są ludzie cierpiący głód. To jest nierówność społeczna. Dzisiaj wszystko poddane jest prawom rywalizacji i prawu silniejszego, gdzie możny pożera słabszego" (EG 53). Te same wątki powtórzył w licznych katechezach, przemówieniach i pierwszej samodzielnej encyklice Laudato Si’, która dotykając kwestii ekologicznych, de facto odnosiła się do całej rzeczywistości społecznej oraz antropologii.

Słowa papieża często spotykały się z niezrozumieniem. Wielu Polaków, dla których Franciszek na początku był nieco tajemniczym papieżem, zdążyło przyczepić mu łatkę "lewaka", która nie wiedzieć czemu funkcjonuje w Polsce jako oceniająca, a nie opisowa. W krytyce kierowano się względami estetycznymi ("Dlaczego pozbył się tych pięknych szat i nie mieszka w pałacu?") i geograficznymi ("Jeśli jest z Ameryki Południowej, to na pewno jest komunistą i wywodzi się z marksistowskiej teologii wyzwolenia!"). Trudno się dziwić - żyjemy w kraju, w którym ekonomia liberalna odniosła przynajmniej jeden sukces: w wielu umysłach udało się zaszczepić utożsamienie szczęścia z zasobnością. Co gorsza, nawet samym katolikom zdarza się twierdzić, że bieda jest winą samego biednego, nie zaś problemem systemowym. Często możemy usłyszeć, że "jeśli ktoś jest biedny, to pewnie leniwy i niech idzie do roboty". Niektórzy wypatrują leku na całe zło w pseudoteorii skapywania, która przypomina raczej wyjaśnienie magiczne niż naukowe, a na pewno zrzuca odpowiedzialność z człowieka na czarodziejskie własności rynku. Tymczasem papież Franciszek piętnuje "kulturę dobrobytu" czy raczej egoizmu, w której podstawowym mianownikiem jest konsumpcja: ile mogę zjeść, jak silny mogę być. Kierując się egoistycznymi pobudkami, zapominamy o potrzebach innych, bo skupiamy się na zaspokajaniu własnych i powiększaniu osobistych dóbr. Stąd już krótka droga do rozpadu relacji zarówno z bliskimi, jak i z całą ludzką wspólnotą - jedyną nicią, która będzie nas z nimi łączyć, będzie linia zależności ekonomicznej. To odczłowieczenie przez pieniądz. Nie przeszkadzają nam nędza, głód, dopóki nas nie dotkną, zaś niesprawiedliwość systemu staje się abstrakcyjnym problemem.

DEON.PL POLECA


A przecież wystarczy wyjść na ulicę i porozmawiać z tymi, którzy proszą nas o drobne. Papież od początku pontyfikatu daje temu świadectwo, nie tylko dyskutując na temat rozwiązań systemowych, ale wchodząc w bezpośrednią relację z biednymi. Wielu purystów zarzucało Franciszkowi gest obmywania stóp wykluczonych: najpierw w więzieniu, potem w ośrodku dla uchodźców. Dostrzegam argumenty liturgiczne, które przemawiały za krytyką, ale w obu tych gestach chodziło o coś więcej. O coś, o czym pisał już wielki poprzednik Franciszka, Benedykt XVI: nasz Bóg, choć mógł wybrać dowolną majętność, w której by się urodził, wybrał ubóstwo i żył wśród ubogich. Choć był i jest królem, to przeżył ludzkie życie jak ci, którzy najmniej posiadają, zaś w swym życiu doznał wielkiego cierpienia. Na tym polega najbliższe podobieństwo biednych do Jezusa. Są jak lustro, w którym odbija się ból Boga poprzez codziennie znoszone trudy; poprzez doświadczenie samotności, której nasz Pan doznał na Golgocie i w Getsemani. Dzięki własnym cierpieniom znają Chrystusa najbardziej i jako tacy zasługują na nieprzeciętną miłość z naszej strony. Papież idąc z nimi ramię w ramię, nieustannie podkreślając ich świętość, daje nam - zamożnym - doskonałą lekcję Ewangelii. Pamiętacie, że "wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,30)? Właśnie to nam Franciszek przypomina.

Za to właśnie Ci dziękuję - za to, że uczysz mnie i innych widzieć Chrystusa w drugim człowieku. W wykluczonym, "z marginesu", w brudnym, w tym, który potrzebuje - często nie pieniędzy, ale samej rozmowy i poświęcenia uwagi.

Karol Kleczka - członek Klubu Jagiellońskiego, doktorant filozofii na UJ

***

Chcemy zaprosić również Was wszystkich do wyrażania swojej wdzięczności papieżowi. Jak to zrobić? Sprawa jest banalnie prosta:

W mediach społecznościowych (Facebook, Twitter, Instagram, YouTube) publikujcie wpisy, w których dziękujecie papieżowi za coś, co Was najbardziej porusza w jego działaniu (możecie to robić np. w formie krótkiego zdania, zdjęcia, filmiku, cokolwiek przyjdzie Wam do głowy). Możecie pisać o rzeczach z przeszłości albo już po jego przyjeździe - o słowach i gestach, które poruszą Wasze serca w trakcie ŚDM. Przy każdym takim wpisie dodawajcie hasztag #DziękiFranciszku. No to do dzieła!

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Za to, że jesteś głosem ubogich
Komentarze (6)
TK
Ter Ka
27 lipca 2016, 03:51
Dziękuję Ci, Ojcze Franciszku za to, że nie boisz się walczyć o Kościół  ubogich i wykluczonych, że dajesz wspaniały przykład bycia prawdziwym apostołem i że nie lękasz się możnych tego swiata. Dziękuję Ci za radość, jaką czuję, gdy  Cię oglądam w internecie lub  czytam  Twoje słowa. I dziękuję Ci za radość widniejącą na Twojej twarzy, która dodaje otuchy i wzbudza nadzieję.#DziękiFranciszku
JF
jola fiodor
26 lipca 2016, 20:10
niestety żyjemy w takich czasach, w których nie tylko nas mordują na każdym kroku, ale także wielu katolików zastanawia się nad papieżem i jego coraz to bardziej zaskakującymi pomysłami i nie są to tylko tradsi. tego papieża trudno nie posądzać o lewicowe sympatie, sam jest temu winien. miał on już wiele zsakakujących wypowiedzi, ale najbardziej zatrważające są te bezkrytyczne o islamie, islamskich najeźdźcach i konieczności mieszania ras w Europie.
26 lipca 2016, 00:32
Kolejny artykuł pobożnych życzeń, deklaracji, zachwytów "ach, och" nad nauczeniem papieża Franciszka. Przy okazji delikatna krytyka papieża Benedykta, jako teoretyka, który niewiele rozumiał z tego, co się dzieje na świecie i w Kościele. Z grzeczności pewno nie wspomniał autor o św. JP II, by nie przypiąć jakiejś łatki, że też pewno niewiele robił dla biednych. Więc czekam w końcu na kontrety drogi Autorze. Czyli rozumiem, że: sprzedaż swój dom lub mieszkanie i przeprowadzisz się gdzieś na wieś, do drewnianego baraku, że pozbędziesz się komputera, komórki, że zwolnisz się z tej pracy i poszukasz jakiejś mniej płatnej, że rozdasz większośc swoich oszczędności biednym, że nie pojedziesz więcej na wakacje, urlop, że zajmiesz sie konretnie i dlugofalowo jakimś biednym, a nie poprzestaniesz na zwykłej ofierze na biednych. Potrzeba kontretnej decyzji, a nie pięknych słów, i to jeszcze delikatnie oskarżających innych, choćby mnie, że nie wiem co to są ubodzy, biedni, że jestem egoistą i nie rozumiem Kościoła i Ewangelii. A tak przy okazji, nie spotkałem w moim, dość długim życiu  biednego, który prosząc mnie o pieniądze nie oszukiwał. Naprawdę. Tego własnie pukającego do moich drzwi, spotkanego w pociągu czy na ulicy. Chyba, że miałem tzw. "cholerne szczęście". Natomiast prawdziwych ubogich trzeba szukać, bo są skromni, pracowici i przede wszystkim pokorni. 
26 lipca 2016, 09:07
A ja rozumiem, że skoro wzywasz do tych czynów kogokolwiek, do tych "konkretnych decyzji", to sam już je robisz? Dodatkowo znasz zapewne autora i masz pewność, że pozostaje tylko w sferze "pięknych słów" i nie robi nic dla biednych? Skopiuj i wklej gdzie są te oskarżenia (oczywiście też skierowane do Ciebie), że nie wiemy co to są ubodzy, biedni, że jesteśmy egoistami i nie rozumiemy Kościoła i Ewangelii. To wasze szukanie dziury zawsze i wszędzie w każdej możliwej wypowiedzi robi się już na prawdę nużące. Nie znacie żadnej innej formy komentowania-rozmowy??
QQ
q q
25 lipca 2016, 17:37
"Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich!" ...a reszta won?
DS
Dariusz Siodłak
25 lipca 2016, 16:55
Cały artykuł o biedzie, ubogich i Franciszku. Jeśli bieda uświęca to nie należy z nią walczyć. Zupełnie mnie nie przekonuje wizja kościoła Franciszka.Nikt tak jak obecny papież nie odpycha mnie od kościoła.