Zasmakuj w adwencie

Fot. Jcomp/depositphotos.com

Za tydzień zaczynamy adwent. Czas oczekiwania i duchowego przygotowania do Bożego Narodzenia. Choć czy na pewno dopiero ten czas zaczniemy? Markety już teraz są przepełnione po brzegi gadżetami świątecznymi…

Dużo błyskotek i propozycji w sklepach i mediach wzbudza we mnie rozdarcie. Nie chcę przepychu, karmienia się byle czym, ale smakowania w małych ilościach, ale konkretnie. Tak by poczuć różnicę – nie zapchać się, zemdlić i zapomnieć.

Zadałam sobie ostatnio kilka pozornie prostych pytań. Po co potrzebny mi jest czas adwentu? Co on ma we mnie zmienić, czego dotknąć? Czego mi dziś brak, by Jezus się we mnie narodził? Kolejny raz, choć inaczej niż wcześniej. I co jeśli nie „poczuję”, że On jest, że rodzi się też we mnie?

Stawiam w tym roku na bycie tu i teraz. Na pozwolenie sobie, by odpuścić milion aktywności z dziećmi, by szukać wyszukanych form kalendarza adwentowego czy wyzwań. Życie samo w sobie bywa ogromny wyzwaniem – może by tak zając się nim, takim jakie ono jest dziś, zamiast uciekać do treści, które zagłuszą to, co noszę w sobie?

Ustaliłam z synami, co chcemy robić wspólnie w czasie adwentu. Mamy już gotowy plan, nie zakłada on wielu aktywności. Nastawiony jest na konkret, który w przypadku minimum zamknie się w kwadransie. Jeśli będą siły i chęci – zrobimy coś więcej. Starszy syn nie chce chodzić w tym roku na roraty, młodszy nie może się ich doczekać. Wiem z czego to wynika i pozwalam na to, by było właśnie tak.

Sama będę skupiać się na czułości Boga, która jest myślą przewodnią rekolekcji w Internetowym Domu Rekolekcyjnym. Chcę zwyczajnie stawać przed Nim, który narodził się w niełatwych warunkach. Chcę smakować codzienność, ale nie sama. Z Bogiem, który ma się narodzić. Nie tylko w żłobie, ale też we mnie.

Trudno jest nie ulegać presji mediów społecznościowych. Już od dłuższego czasu wyświetlają mi się kolejne kalendarze, zdrapki, wyzwania. Same w sobie są wartościowe i dobre – ale czy dla mnie? Czy muszę korzystać ze wszystkiego, co mi ktoś proponuje? Nie, nie muszę…

Widzę, jak niektórym rodzicom jest trudno dostrzec, że nie każde dziecko chce rorat, kalendarza z czekoladkami czy aktywności każdego dnia. Są dzieci, które tego zupełnie nie czują – z różnych powodów. Warto przyjrzeć się swojej rodzinie, motywacjom własnych dzieci, nie porównywać się z innymi i odpuścić. Tak, odpuścić, bo adwent to nie czas wyścigów, ale radosnego oczekiwania. A oczekiwanie czasem ma charakter statyczny, czyż nie?

Jaki adwent, takie też świata. Nie da się cieszyć czymś, do czego dochodziło się ciągle pod górkę, bo tak trzeba. Nie da się wymusić na Bogu, by dał mi cokolwiek. Aktywności mają służyć mnie i moim bliskim, nie na odwrót.

Czy w tym roku uda się smakować, zamiast opychać? Mam nadzieję, że tak. To jednak wymaga refleksji ciut wcześniej. By nie wpaść w wariacki wir w pierwszą niedzielę adwentu i brać, co popadnie. Szkoda życia na opychanie się wszystkim. Czy nie lepiej sięgnąć po coś, co naprawdę nakarmi?

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zasmakuj w adwencie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.