Ks. Draguła: kto ma "Copyright na Jezusa"?

(fot. sxc.hu)
KAI / pz

Czy krzyż jest znakiem kulturowym, narodowym czy religijnym, jaką rolę odgrywa kicz w sztuce sakralnej i czemu mówimy o kremówkach zamiast czytać encykliki - mówił ks. Andrzej Draguła podczas promocji swojej książki "Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą" 22 kwietnia w Warszawie. Spotkanie z czytelnikami miało miejsce podczas XVIII Targów Wydawców Katolickich.

Zdaniem ks. Draguły, to my, katolicy, chrześcijanie, sami pozwoliliśmy, by świat przeniósł znaki, rytuały religijne do sfery społecznej. A tam tracimy kontrolę nad tym, co kościelne. Z jednej strony wynika to z tego, że chrześcijaństwo nie jest wiarą "wewnętrzną", ma siłę tworzenia cywilizacji, wytwarza sferę kulturową. Ale też "winna" jest słabnąca wrażliwość samych katolików. W debacie nt. obrony krzyża w sferze publicznej padają bowiem argumenty narodowe, kulturowe, ale nie religijne. - A przecież krzyż jest znakiem religijnym - mówił ks. Draguła. - My, chrześcijanie, mamy prawo do symbolu religijnego jako symbolu religijnego. I jeśli w aptece wisi krzyż, to ja mam prawo myśleć, że pracują tam farmaceuci upominający się o klauzulę sumienia. To nie może być jakiś znak kulturowy, narodowy, tylko religijny, definiujący moją mikroprzestrzeń.

Ks. Draguła w książce porusza też kwestie wykorzystywania obrazów świętych, jak to określa "do rzeczy czczych". Zastanawia się nad ubraniami "ozdabianymi" wizerunkiem Matki Bożej bądź Jezusa Miłosiernego, a nawet nad wklejaniem obrazków świętych jako zdjęcia profilowego na Facebooku.

DEON.PL POLECA

- Wydaje mi się, że grzeszymy niewystarczającą wrażliwością na to, by szanować święte wizerunki - mówił. - Domagamy się od niewierzących takiego szacunku, a sami umieszczamy obrazki jako tapetę pulpitu w komputerze czy podkładkę pod myszkę - ubolewał. I przestrzegał przed myśleniem, że wierzącym wolno więcej niż niewierzącym, z powodu dobrych intencji ewangelizacyjnych. Bo między ewangelizacją a profanacją bywa bardzo cienka granica, jak wtedy gdy chrześcijański muzyk umieszcza obraz Matki Bożej z Guadalupe na plecach swojej bluzy z kapturem. - Dobre intencje nie usprawiedliwiają wszystkiego - podkreślił kapłan.

Mówił także o ostrożności w ocenie artystycznej obrazów świętych. Przypomniał, że żaden z mistrzów pędzla nie stworzył cudownego obrazu. - Patrząc na "Madonnę" Rafaela nie mówimy "o, Madonna!", tylko "o, Rafael!", podobnie jest z "Pietą" Michała Anioła. A twórcy obrazków, które wydaja nam się z punktu widzenia artystycznego kiczowate, są ukryci, widzi się dzieło, nie malarza - tłumaczył swój pogląd ks. Draguła.

Jego zdaniem, kicz w sztuce sakralnej spełnia podobną rolę co ikona prawosławna - ikona poprzez swoje piękno przenosi człowieka ku temu co poza obrazem, kicz robi to poprzez brzydotę. Ważna jest treść, którą niesie obraz a nie jego walory. - Jerzy Nowosielski tworzył piękne freski, ale trzeba pamiętać, że w kościołach ozdabianych przez niego ludzie nie chcą się modlić, bo ta estetyka jest im obca - podkreślił.

W książce autor porusza też kwestię "pastoralnej metody kremówki". Określa tak duszpasterstwo, które opiera się na znakach, odniesieniach. - Naiwne jest myślenie, że wszyscy będą czytać encykliki Jana Pawła II. One nie trafią pod strzechy, ale wspominana przez niego kremówka jest pewnym wyzwalaczem, punktem wyjścia do rozmowy o papieżu - stwierdził ks. Draguła, podkreślając ważną role religijnych "rekwizytów".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Draguła: kto ma "Copyright na Jezusa"?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.