Ks. Rajewski: od 29 lat, każdego roku niezmiennie włączam się w Finał WOŚP
Kilka lat temu ktoś wpadł na pomysł, by i tą niezwykłą akcję charytatywną, której „świat nam zazdrości”, wykorzystać do „narodowego dzielenia” - pisze duchowny.
[29 Finał WOŚP w naszej parafii. Aktualna koszulka niestety nie dotarła na czas]. Coroczny #FinałWOŚP to jedno z ostatnich wydarzeń łączących jeszcze wszystkich Polaków – chciałoby się napisać. Tak bowiem było do niedawna. Kilka lat temu ktoś wpadł na pomysł, by i tą niezwykłą akcję charytatywną, której „świat nam zazdrości”, wykorzystać do „narodowego dzielenia”. Od 29 lat, każdego roku niezmiennie włączam się w Finał. Do dzisiaj czuję rozpierającą pierś dumę, gdy jako początkujący licealista mogłem dołączyć do grona wolontariuszy. Pamiętam też, że niektórzy księża próbowali nas przeganiać sprzed kościoła. Byłem wówczas ministrantem i nie mieściło mi się w głowie, że ksiądz może nie akceptować kwestujących przecież w słusznej sprawie młodych ludzi. Co z tego, że pod kościołem? Lepszego miejsca nie było. Myślałem wtedy, że gdybym był na miejscu tego księdza (nie wiedziałem jeszcze, że kiedyś księdzem zostanę), wpuściłbym młodzież do kościoła, zaprosił na herbatę, poczęstował ciastkiem.
Tak w końcu sam zostałem zwykłym księdzem ( #listzwyklychksiezy ) i każdego roku wspieram Fundacja WOŚP. Dotychczas byłem obecny na wszystkich Finałach, po których otrzymywałem całą masę wyrazów życzliwości i podziękowań. Zdarzały się też głosy zbulwersowanych, a nawet tzw. „klerykalne groźby”. Nie słyszałem, żeby ktoś odszedł z Kościoła przez mój czynny udział w WOŚP, podobnie jak nie słyszałem, żeby ktoś dokonał apostazji po obejrzeniu reportażu o naszej londyńskiej parafii w Dzień Dobry TVN. Wręcz przeciwnie – spotkałem ludzi, którzy dzięki temu w Kościele pozostali.
Dzisiaj nie było możliwości wpuszczenia kwestujących wolontariuszy do kościoła, bo zwyczajnie ich nie było. Postanowiłem zatem (mam nadzieję, że Jurek Owsiak nie będzie miał mi za złe) sam siebie mianować wolontariuszem i po dzisiejszych Mszach w naszej parafii kwestowałem dla WOŚP. Zaznaczam wyraźnie – kwestowałem po zakończonej liturgii i nie byłem w stroju liturgicznym. Zaapelowałem jedynie do uczestników liturgii, by to co chcą przeznaczyć na utrzymanie naszej parafii podzielili na pół i część przekazali na WOŚP (jeśli oczywiście sobie tego życzą i jeśli nie mają przy sobie więcej pieniędzy
Dziękuję za zdjęcie pani Annie Ślósarz. Jak byście je zatytułowali? Ten uniesiony palec wskazuje chyba na #Światełkodonieba? Swoje propozycje piszcie w komentarzach. Koszulka niestety jest z ubiegłego roku. Tegorocznej jeszcze nie zdążyłem nabyć. Tradycyjny kapłański biret to natomiast ukłon w stronę miłośników trydenckiej tradycji liturgicznej, którzy również na pewno kochają WOŚP
Wpis ukazał się na Facebooku ks. Bartka Rajewskiego:
Skomentuj artykuł