"Ks. Ratzinger nie ma nic wspólnego z molestowaniem dzieci"

(fot. Thaler Tamas [CC BY-SA 4.0], via Wikimedia Commons)
KAI / kw

Gdy ks. Ratzinger pełnił funkcję kierownika chóru katedralnego w Ratyzbonie, nie doszło tam do żadnego przypadku nadużyć seksualnych - zauważył M. Hesemann, autor wywiadu z bratem Benedykta XVI

"Nie chcę umniejszać przemocy i skutków, jakie wywołała ona w niewinnych dziecięcych duszach. To wszystko jest okropne i cieszę się, że ich skargi wreszcie są słyszane. Jednocześnie czuję się w obowiązku bronić ks. Georga Ratzingera, bo nie ma to nic wspólnego z nim" - powiedział w wywiadzie dla watykańskiego portalu informacyjnego "Zenit" niemiecki historyk i publicysta Michael Hesemann, współautor książki ks. Georga Ratzingera "Mój brat, Papież".

Komentując liczący 450 stron raport dotyczący przemocy fizycznej i seksualnej, której ofiarami byli chórzyści światowej sławy dziecięcego chóru katedralnego z Ratyzbony, niemiecki publicysta zauważył, że publikacja ta wprowadza czytelników w błąd, sugerując, że ks. Georg Ratzinger miał coś wspólnego z procederem.

"Ze względu na sensacyjność, czytelnik odnosi mylne i fałszywe wrażenie, że ks. Georg Ratzinger, brat papieża seniora Benedykta XVI ma z tym coś wspólnego, jako że jego nazwisko wymieniane jest w niemal wszystkich materiałach związanych z tzw. Raportem Ratyzbońskim" - powiedział publicysta. Jak dodał, podejrzenia te przenikają do opinii o ks. Ratzingerze "w niemal perfidny sposób, niczym kwas chlorowodorowy".

DEON.PL POLECA


Hesemann zwrócił uwagę, że raport powinien składać się z dwóch oddzielnych części, omawiających oddzielnie przypadki nadużyć seksualnych i przemocy fizycznej, stanowiącej 91 proc. zdarzeń, do których dochodziło w chórze. Historyk dodaje, że media opisują oba zjawiska wspólnym terminem "nadużyć", które w powszechnym myśleniu kojarzone są przede wszystkim z nadużyciami seksualnymi.

Broniąc ks. Ratzingera, Hesemann zauważa, że z raportu wynika, że po 1972 r., a więc w czasie, gdy ks. Ratzinger pełnił funkcję kierownika chóru katedralnego w Ratyzbonie, nie doszło tam do żadnego przypadku nadużyć seksualnych.

"Z tego powodu jest on wolny od wszelkich podejrzeń w tej skandalizującej kwestii. Ponadto nie ma żadnego powodu, dla łączenia jego dobrego imienia z tak odrażającymi przestępstwami - jak uczyniły to media" - powiedział stanowczo. Przypomniał także, że część czynów, zaliczanych do przemocy fizycznej, jak np. wymierzanie razów uczniom, było przez lata uznawane za rodzaj kary stosowanej w szkołach i że nierzadko trudno było określić, w których przypadkach granice jej stosowania zostały przekroczone. Hesemann przypomniał także, że ks. Ratzinger osobiście prosił dyrektora szkoły o interwencję w związku ze stosowaniem wobec uczniów kar cielesnych.

Hesemann odwoływał się też do opinii o ks. Ratzingerze, jakie panowały wśród chórzystów. Jak przypominał, większość z nich określała go mianem m.in. "przyjaznego, pełnego miłości, bardzo ciepłego i cenionego przez wszystkie dzieci". Jak wspominał, powołując się na świadków, każdego popołudnia ks. Ratzinger wspólnie z chórzystami spożywał podwieczorek, a "dzieci spotykały się z nim bez lęku, on sam zawsze był otoczony grupkami dzieci".

Niemiecki publicysta przypomniał też duże ambicje i zdolności muzyczne brata papieża-seniora, dzięki którym chór odnosił liczne sukcesy. "Bez jego perfekcjonizmu, bez wymagania bezwzględnej dyscypliny, nie udałoby mu się przekształcić prowincjonalnego chóru w instytucję światowej rangi, w prawdziwych ambasadorów Europy i jej muzycznych tradycji" - powiedział Hesemann.

Według ujawnionych informacji, od 1945 r. ok. 500 uczniów chóru katedralnego z Ratyzbony znosiło przemoc cielesną, a 67 - przemoc seksualną. Prawdopodobnymi sprawcami przemocy było 49 osób, 9 z nich dopuściło się przemocy seksualnej. Do czynów tych dochodziło zwłaszcza w latach 60. i 70.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Ks. Ratzinger nie ma nic wspólnego z molestowaniem dzieci"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.