Lech Dorobczyński OFM: Kościół dziś potrzebuje wake-up'u, a nie make-up'u

fot. Mateusz Damięcki
Lech Dorobczyński OFM / Facebook / pk

"Drodzy Chrześcijanie. Nasze miejsce jest teraz przy Jezusie. Przy Jezusie, który widzi ten pokrzywiony przez grzech, chory Kościół, i chce go wyprostować, uzdrowić. Ale my obecnie jesteśmy do tego stopnia zapatrzeni w grzechy innych ludzi, że nawet już nie dostrzegamy naszej niepełnosprawności" - mówi franciszkanin.

Kościół jest chory. Kościół jest pochylony - jak kobieta, którą św. Łukasz opisuje w 13 rozdziale swej Ewangelii (Łk 13,10-17).

DEON.PL POLECA

Jezus uzdrawia chorą kobietę. Ale zanim to robi, przywołuje ją do siebie. Jezus dziś mówi Kościołowi: uzdrowię Cię z twoich grzechów, wyprostuję – ale najpierw przyjdź do Mnie.

Gdzie powinno być teraz miejsce ludzi Kościoła? Gdzie ludzie Kościoła powinni się teraz gromadzić?

Nasze miejsce, Drodzy Chrześcijanie, nie jest teraz na ulicach. Nasze miejsce nie jest teraz w marszach albo anty-marszach. Nasze miejsce nie jest teraz przed świątyniami – nawet jeśli założenie wydaje się być chwalebne, by chronić je przed dewastacją. Nasze miejsce nie jest teraz w Internecie. Nasze miejsce nie jest teraz na FB, gdzie walczymy z każdą osobą, która na zdjęcie profilowe nakleiła sobie błyskawicę.

Wszędzie tam panuje wielki chaos, wielka wojna.

Nie tam jest nasze miejsce, Drodzy Chrześcijanie. Nasze miejsce jest teraz przy Jezusie. Przy Jezusie, który widzi ten pokrzywiony przez grzech, chory Kościół, i chce go wyprostować, uzdrowić. Ale my obecnie jesteśmy do tego stopnia zapatrzeni w grzechy innych ludzi, że nawet już nie dostrzegamy naszej niepełnosprawności.

Jezus mówi do Kościoła – jak do owej kobiety: chodź do Mnie, nałożę na Ciebie ręce i Cię uzdrowię. To jest to, czego Kościół potrzebuje teraz najbardziej!

Jezus dba o swój Kościół jak mąż o żonę. Św. Paweł w Liście do Efezjan (Ef 5, 21-33) pisze, że żona powinna być poddana mężowi. Wiem, Kochani, jak to brzmi – zwłaszcza w obecnych czasach. Nic, tylko wyjść i trzasnąć drzwiami. Czemu Paweł tak pisze? O jakie poddanie mu chodzi? Tu nie chodzi, broń Boże, o jakąś formę niewolnictwa, tu nie chodzi o to, że żona ma wyłączyć myślenie i być bierna w związku. Żeby to zrozumieć, trzeba bardzo głośno i wyraźnie przeczytać inne słowa Pawła – tym razem do mężów: Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie. Mężu, masz tak kochać swoją żonę, jak Chrystus umiłował swój Kościół! A jak Chrystus umiłował swój Kościół? Do oddania życia! Jeśli żona będzie czuła się kochana przez Ciebie, jeśli będzie czuła się przez Ciebie zaopiekowana, jeśli będzie czuła się przy Tobie bezpieczna – podda się Twej miłości. Tomaj Wolny powiedział wczoraj, że nie byłoby tylu aborcji, gdyby przy kobiecie stał facet i zachował się jak facet.

Dziś Jezus-Oblubieniec mówi do swojej Oblubienicy-Kościoła: „Chodź do Mnie. Chcę nałożyć na Ciebie ręce. Chcę Cię wyprostować. Chcę Cię uzdrowić”.

Czemu chce to zrobić? Nie tylko dlatego, że kocha swoją Oblubienicę. Nie tylko dlatego, żeby była – jak pisze św. Paweł – bez skazy czy zmarszczki. On chce to zrobić, ponieważ widzi, co się dzieje teraz. I wie, co będzie się działo później.

O tym nam mówi dzisiejsza Ewangelia – o ziarnie gorczycy. To znowu jest Kościół.

Małe ziarno gorczycy – wybaczcie, zabrzmi patetycznie – zostało posadzone na polskiej glebie, i wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach. Nie było tak?

Każdy starszy Polak pamięta świątynie po brzegi wypełnione ludźmi. Pamiętam z dzieciństwa: wzniesione w kościołach ręce w kształcie litery V (Victory). Czemu ludzie wówczas walili do kościoła drzwiami i oknami? Bo czuli się w nim wolni, bo Kościół był ostoją. To były czasy, kiedy tylko dwa miejsca były bezpieczne: dom i Kościół. Kościół, który stał się domem. Bezpiecznym azylem. Paradoksalnie, nie każdy w tym kościele był wierzący. Ale każdy się czuł w domu. Czy dziś Kościół spełnia taką funkcję? Czy dziś ludzie w Kościele czują się bezpiecznie? Czy dziś Kościół jest dla ludzi domem? To są pytania do biskupów, księży – i do Was, którzy również ten Kościół tworzycie.

Na zewnątrz jest wojna. Na chwilę obecną jest to wojna na ordynarne hasła i przepychanki. Ale nie wiemy, w jaką stronę to wszystko pójdzie.

Jedno jest pewne. Któregoś dnia ta wojna ustanie. I teraz musi zabrzmieć najważniejsze pytanie: JAKI WTEDY BĘDZIE KOŚCIÓŁ? To, jaki w przyszłości będzie Kościół, zależy od nas już teraz. Jakie będzie to ziarno, które wyrośnie za kilka lat? Bo my już teraz musimy zacząć je sadzić!

To będzie Kościół, jakiego do tej pory nie znaliśmy. Po ostatnich wydarzeniach wielu ludzi już nie wróci do Kościoła. To będzie odważne, co teraz powiem, ale wydaje mi się, że Bóg wykorzystuje pandemię, żeby nam „bezboleśnie” opróżnić kościoły, żebyśmy to właśnie na nią mogli zrzucić winę za opustoszałe świątynie…

Pytanie, jaki Kościół zaczniemy budować tu i teraz. Przy Jezusie. Bo tu jest nasze miejsce…

Nic się nie dzieje bez przypadku. Dzisiaj mija 34. rocznica wielkiego wydarzenia – Modlitwy o Pokój. Jan Paweł II zaprosił do Asyżu przedstawicieli wszystkich religii świata, by wspólnie modlić się o pokój.

To jest ten kierunek, który musi obrać Kościół dzisiaj: pokój. Nie wojna. Bo gardła się zedrą, bo hasła wyblakną, bo emocje opadną. I wtedy zobaczymy Kościół taki, jaki będzie naprawdę.

A jaki on będzie…?

Jezus mówi: przyjdź do Mnie, chcę położyć na Tobie ręce i Cię uzdrowić. "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję" (J 14, 27).

Daj nam ten Pokój, Jezu.

Homilia ukazała się na Facebooku Lecha Dorobczyńskiego OFM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lech Dorobczyński OFM: Kościół dziś potrzebuje wake-up'u, a nie make-up'u
Komentarze (2)
KS
Konrad Schneider
30 października 2020, 07:53
Bog zaplac Ojcu za te slowa!
KN
Krzysiek Niepiekło
29 października 2020, 13:07
„”””Jezus mówi do Kościoła – jak do owej kobiety: chodź do Mnie, nałożę na Ciebie ręce i Cię uzdrowię. To jest to, czego Kościół potrzebuje teraz najbardziej!”””” „”””Jezus dziś mówi Kościołowi: uzdrowię Cię z twoich grzechów, wyprostuję – ale najpierw przyjdź do Mnie.”””” Mnie się wydaje, że to jest dość duża bezczelność, wkładać swoje własne słowa w usta Jezusa. To, co powiedział Jezus, to zostało zapisane w Ewangeliach i to można cytować, jako słowa Jezusa. No a swoje kwieciste mowy trzeba firmować swoim własnym nazwiskiem, a nie sugerować, że to mówi Jezus.