Łukasz Kachnowicz: dla jasności, odszedłem. Można już nie mówić, że jestem na urlopie
Znany (były już) duchowny, który w czerwcu ogłosił, że przechodzi na urlop, poinformował o swoim odejściu z kapłaństwa. "Dla jasności, odszedłem. Można już nie mówić, że jestem na urlopie. Nie jestem" - napisał.
Swoje oświadczenie Kachnowicz opublikował na Facebooku.
Zapytałem Łukasza Kachnowicza, dlaczego zdecydował się o swoim odejściu powiedzieć akurat teraz i co zmieniło się od ostatniego jego komunikatu, w którym była mowa o urlopie.
"Tak naprawdę to ja oświadczyłem mojemu biskupowi, że odchodzę. Kuria ze swojej strony odpowiedziała wysłaniem mnie na roczny urlop. Początkowo myślałem, że to może faktycznie być lepsze rozwiązanie publicznie ogłosić urlop. Zobaczę, co przyniesie czas. Dzisiaj widzę, że czas przyniósł mi tylko jeszcze większe przekonanie, że jedyną opcją dla mnie jest odejść. Ponieważ informacja o urlopie jest myląca dla wielu ludzi, dlatego postanowiłem, że nie ma co dłużej przeciągać tego stanu niejasności i trzeba powiedzieć wprost: odszedłem. Myślę, że ten jasny komunikat jest potrzebny i mi, i ludziom" - odpowiedział były duchowny.
Były duchowny angażował się w debatę ws. LGBT, która w ciągu ostatnich tygodni budzi liczne kontrowersje.
Na początku #MarszRownościPłock odśpiewaliśmy hymn Polski. To jest także nasza Ojczyzna! Jesteśmy Polakami! Jesteśmy obywatelami tego kraju! Polska to także my - ludzie #LGBT+ - napisał na Twitterze.
Kachnowicz otwarcie przyznaje, dlaczego temat jest dla niego tak istotny:
Mam na imię Łukasz. Lubię ludzi, teatr, kino, seriale, podróże, slow food, architekturę, fotografię. Śmieje się, płaczę, marzę, kocham. Mam zalety i wady. Jestem synem, wujkiem, przyjacielem, sąsiadem, kolegą z pracy, klientem w sklepie, pasażerem w autobusie, mieszkańcem spacerującym ulicami miasta... Jestem człowiekiem #JestemLGBT Jestem spod literki G. #LGBTtoJA - czytamy na jego Instagramie.
Łukasz Kachnowicz brał udział w płockim Marszu Równości, który 10 sierpnia po raz pierwszy w historii przeszedł ulicami miasta:
Chodźcie z nami! Dla Polski tolerancyjnej, otwartej, przyjaznej, solidarnej, różnorodnej. Dla PL, w której nikt nie musi czuć się wykluczony, gorszy, żyć w strachu. Dla PL, w której wszyscy będziemy mogli cieszyć się wolnością. Dla PL, w której "jeszcze może być przepięknie" ????????????️???? #MarszRównościPłock#MarszRówności #lgbtq #LGBTtoJA
Po jego zakończeniu pisał o tym, co spotkało uczestników marszu:
Oczywiście mimo kontr, które wykrzykiwały do nas złowrogo, obrażały nas i pokazywały środkowy palec, znów spotkaliśmy mieszkańców, którzy radośnie nas pozdrawiali. Znowu byli seniorzy machający do nas na ulicy i z okien, jedna pani nawet w ręku trzymała tęczową flagę. Znowu widziałem rodzinę z dziećmi, która wesoło machała z okna. Jeju, że też ci rodzice nie widzą w nas zagrożenia dla swoich dzieci. Ze tez zamiast je straszyć nami, uczą ich szacunku i tolerancji. Jednak polska rodzina wcale nie musi być kontrze do ludzi z tęczą w ręku. Wcale nie musi czuć się zagrożona. No i najpiękniejszy obrazek tego Marszu. Mijaliśmy wesele. I na ten widok uczestnicy Marszu z entuzjazmem zaczęli pozdrawiać uczestników tego wesela bijąc brawo, wznosząc radosne okrzyki. Uczestnicy wesela odwzajemnili się radośnie pozdrawiając uczestników Marszu. Jeju, jakie to było sympatyczne. Tak, ludzie z Marszu Równości, czyli ci spod literek LGBT, cieszyli się na widok ślubu osób heteroseksualnych. Nikt nie atakował ich, bo są heteroseksualnym małżeństwem. Niby dlaczego mielibyśmy atakować heteroseksualne małżeństwa? Wbrew propagandzie strachu, która cały czas o tym mówi, wcale nie jesteśmy wrogami małżeństw heteroseksualnych i ich rodzin. Przecież nikt nie chce kazać osobom heteroseksualnym wchodzić w związki jednopłciowe. Nikt nikomu nie chce zakazywać wchodzić w małżeństwo, tworzyć rodziny. Te obrazki pozdrawiających nas rodzin i uczestników wesela dają nadzieję, że jednak nie wszyscy kupują tę propagandę strachu i pokazują, że wcale nie jesteśmy w kontrze do siebie nawzajem. Możemy żyć razem w tym samym kraju, w tych samych miastach. "Jeszcze może być przepięknie, jeszcze może być normalnie".
"Wszedłem do mojego nowego mieszkania. Pierwszy raz od 9 lat nie przeprowadzam się na plebanię, tylko do mieszkania w bloku. Będę zwykłym sąsiadem moich sąsiadów. Tak, oficjalnie poszedłem na urlop" - napisał w czerwcu na Facebooku Łukasz Kachnowicz.
Zaznaczył, że choć decyzja może wielu osobom wydawać się niespodziewana, to dojrzewał do niej już od bardzo długiego czasu. Zdecydował, że od najbliższej niedzieli będzie żył jak osoba świecka, w związku z czym zaprzestaje wykonywania czynności kapłańskich.
"Głosząc Ewangelię, która tak bardzo mówi o potrzebie życia w prawdzie, nie mogę dłużej żyć w poczuciu, że nie żyję w prawdzie przed sobą samym" - dodał Kachnowicz. I choć przyznał, że bardzo lubił chodzić do ludzi z kolędą czy głosić kazania to fakt, że robi się coś dobrze, nie oznacza, że jest się na swoim miejscu.
"To nie jest dla mnie trudny moment. (...) Czuję się naprawdę dobrze. Nie odchodzę załamany, w jakiejś ciemnej nocy. Wręcz przeciwnie, czuje w tym wiele światła, jestem pełen nadziei, energii" - tymi słowami uprzedził wszelkie ewentualne wątpliwości dotyczące jego kondycji psychicznej. Dodał, że czuje, iż słusznie rozpoznaje to, co zamierza uczynić.
Skomentuj artykuł