Lustracja Cerkwi oczyści atmosferę

(fot. Lukhasz / flickr.com)
KAI / slo

Lustracja duchownych oczyści atmosferę wokół Cerkwi, choć nie pociągnie za sobą konsekwencji administracyjnych. Ma też wielką wartość duchową, gdyż tylko prawda wyzwala - uważa Płamen Siwow, dyrektor Fundacji Pokrov Bogorodicen oraz redaktor portalu pravoslavie.bg.

W rozmowie z KAI skomentował on zapowiedź lustracji duchownych Bułgarskiego Kościoła Prawosławnego (BKP) oraz innych Kościołów i wspólnot wyznaniowych, obecnych w tym kraju.

Zdaniem Siwowa lustracja duchownych i opublikowanie informacji, kto był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa (Dyrżawna Sigurnost) jest nieuchronna i bardzo pilna. Przypomniał, że zgodnie z obowiązującą ustawą, lustracji w Bułgarii podlegali politycy, przełożeni wyższych uczelni i instytutów naukowych oraz przywódcy Kościołów i wspólnot religijnych - prawosławnych, katolickich, protestanckich, muzułmańskich - oficjalnie zarejestrowanych. Każda z instytucji była zobowiązana wysłać listę osób na kierowniczych stanowiskach. - Bułgarski Kościół Prawosławny w pierwszej chwili poparł publikację teczek, ale w tym samym dniu, po obradach Świętego Synodu, zostało opublikowane stanowisko, że jego kierownictwo nie powinno być poddane lustracji - przypomniał redaktor pravoslavie.bg.

Uważa on, że niezależnie od niechęci kierownictwa BKP, lustrację należy przeprowadzić, gdyż w partyjnych dokumentach, poczynając od 1948 r. do lat 70.-80. zostały ujawnione dokumenty Biura Politycznego Bułgarskiej Partii Komunistycznej, w których określa się politykę partii i państwa wobec wspólnot religijnych i Kościoła prawosławnego. Wynika z nich, że rządzący realizowali bezwzględnie cel, polegający na objęciu wspólnot religijnych totalną kontrolą i ograniczeniu do minimum ich wpływu na społeczeństwo. Komuniście chcieli jeśli nie zniszczyć, to całkowicie osłabić Kościół prawosławny i inne wspólnoty religijne. Argumenty byłych agentów, że w czasach komunizmu pracowali dla dobra BKP są więc wyssane z palca - widać to w świetle dokumentów bezpieki.

Siwow podkreślił, że znane są imiona i nazwiska kilku prominentnych osób, gdyż musieli być zlustrowani z innego klucza. Wiadomo już, że tajnymi współpracownikami byli m.in. metropolita Starej Zagory Galaktion (był on posłem), pracownik Fakultetu Teologicznego prof. Iwan Żelew (był on bardzo "pracowity", jego donosy zebrane są w trzech opasłych tomach), a także były dziekan Fakultetu docent Dymityr Kirow i jeszcze kilka osób. Ze służbami współpracował metropolita Australii i Kanady Josif. Kilka lat temu sam przyznał się do współpracy i jego list został wydrukowany na stronie portalu pravoslavie.bg. Prawdopodobnie w styczniu komisja, badająca współpracę kierownictwa wspólnot religijnych ogłosi wyniki swych badań.

Teczki teologów, którzy donosili pokazują, jak tragiczne były skutki ich działalności. Były to złamane życiorysy, zniszczone kariery zawodowe. Donosy zawierały informacje, kto chodzi do cerkwi, kto praktykuje. - To przerażające informacje, nieraz donos był równoznaczny z wyrokiem śmierci - mówił redaktor prawosławnego portalu. - Wiele ofiar trafiało do obozów koncentracyjnych. Było ok. 400 księży prawosławnych - ofiar represji: zabitych, zesłanych do obozów.

Komuniści korzystali z radzieckich instrukcji i doświadczeń, mordowali przedstawicieli prawosławnych elit i postaci charyzmatyczne, osoby wybitne, dobrze wykształcone, wpływowe. W latach 50., po śmierci Stalina, represje wobec BKP zostały złagodzone. Otwarto świątynie, nadal jednak obowiązywał zakaz drukowania i rozpowszechniania Pisma Świętego oraz literatury religijnej. W międzyczasie całkowicie kontrolowano wszystkich kandydatów, pragnących studiować teologię, czyli kandydatów do kapłaństwa. Lista tych osób była przekazywana do organów bezpieki i używano wszelkich metod, żeby ludzie wybitni, zdolni, znający języki nie byli przyjmowani na studia. Używano też wszelkich metod żeby kandydaci zmienili swe plany życiowe.

Z drugiej strony wyszukiwano najgorszych, o najsłabszych wynikach, będących w konflikcie z moralnością - kobieciarzy, alkoholików, homoseksualistów. Byli oni forowani, ich kariery były popierane przez służby. - Największe szumowiny zostawały później duchownymi, chodziło o to, żeby społeczeństwo odwróciło się od nich i obraz Kościoła został zniszczony w dalekosiężnej perspektywie. Patrząc z perspektywy czasowej, te machinacje były o wiele bardziej "owocne" niż bezpośrednie represje - podkreślił Siwow. Obecnie Kościół jest w ruinie, gdyż najgorsi awansowali i sprawują odpowiedzialne urzędy kościelne.

Zdaniem Siwowa ujawnione fakty o współpracy z bezpieką nie pociągną za sobą dymisji ani usunięcia z pełnionych funkcji byłych tajnych współpracowników. Wiąże się to z mechanizmami wyłaniania episkopatu w prawosławiu, co jest procesem trwającym wiele lat, gdyż biskupów wybiera się spośród mnichów i to z wieloletnim stażem. Jest to bardzo trudne w Bułgarii, gdzie jest 120 czynnych klasztorów i tylko 100 zakonników i zakonnic. Musimy zadowolić się tymi, którzy są, niezależnie od tego czy współpracowali z tajnymi służbami, czy nie - stwierdził Siwow.

Ważny jest jednak moralny wydźwięk tych informacji, gdyż będą one wpływać na decyzje, dotyczące przyszłości BKP. Wiele wskazuje na to, że zależność tajnych współpracowników od oficerów prowadzących była nadal wykorzystywana po 1989 r. Część agentów nie została zwolniona z zobowiązań i dalej pracowała, realizując te same programy. Przy wyborze nowego biskupa jest to ważna informacja, wierni powinni wiedzieć, czy dany hierarcha kieruje się logiką kościelnej służby, czy też w jego czynach jest jakieś drugie dno - mówił redaktor portalu.

Ze swej strony szef Komisji Lustracyjnej w latach 2001-2002 Metody Andrejew uważa, że ze służbami współpracowała ponad połowa biskupów - członków Świętego Synodu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lustracja Cerkwi oczyści atmosferę
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.