Msza w intencji uchodźców przed Białym Domem
"Wszyscy są tu mile widziani!" śpiewał tłum zgromadzony przed Białym Domem na Lafayette Square w Waszyngtonie.
Ponad 550 osób uczestniczyło tam w niedzielę we Mszy Świętej odprawianej przez ojca Quinna Connersa, a zorganizowanej przez młodych katolików by wyrazić ich solidarność z uchodźcami i imigrantami.
Wydarzenie było efektem inicjatywy obywatelskiej promowanej w mediach społecznościowych. Po podpisaniu przez prezydenta Donalda Trumpa dekretu zakazującego przyjazdu imigrantów z Iranu, Iraku, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii i Jemenu, Emily Conron wraz z przyjacielem Christopherem Halem podjęli decyzję o organizacji Mszy, mającej być odpowiedzią amerykańskich katolików na tę formę dyskryminacji na tle religijnym.
"Jako katolicy rozumiemy czym są prześladowanie religijne" mówi Conron. "To część naszej historii. Widzieliśmy wiele społeczności katolickich cierpiących w rozmaitych krajach i nie chcemy, by ta historia się powtarzała. Dlatego poczuliśmy, że naszym szczególnym obowiązkiem jest zebrać się i okazać solidarność. A czy jest na to lepszy sposób niż Msza Święta?"
"Wystarczyło zerknąć na niedzielną Ewangelię o błogosławieństwach i psalm, by zobaczyć zdecydowane potwierdzenie tego, co czuliśmy w sobie. Przecież dotyczyły przyjmowania przybyszy i ochrony prześladowanych" - dodaje Conron.
Hale określił potężny odzew na wydarzenie jako "ruch oddolny", obejmujący osoby "zasmucone piątkowym dekretem prezydenta Trumpa i czujące, że należy na niego odpowiedzieć modlitwą i działaniem". Sam pracuje dla Catholics in Alliance for the Common Good, organizacji zajmującej się promowaniem społecznego nauczania papieża Franciszka oraz zaangażowania Kościoła katolickiego w amerykańskiej polityce.
"Gdy usłyszałam o wydarzeniu, wiedziałam, że nie ma żadnych wymówek by się tam nie pojawić" mówi uczestniczka Mszy, Erin Powers. "Przybycie, modlitwa z innymi katolikami, jak również osobami odmiennych wyznań, była moim obowiązkiem".
"Msza jako forma protestu jest piękną sprawą ponieważ to sam sakrament burzy wszelkie granice. Sam w sobie jest subwersywny. Gdy jesteśmy razem, uczestniczymy w nim, to ulegamy realnej przemianie" zauważa Tanner Sigmon. "Jeśli naprawdę jesteśmy jednym ciałem, to gdy jakaś jego część cierpi, musimy wszyscy na nie odpowiedzieć".
"Doświadczenie Mszy było pełne mocy i mam nadzieję, że podniosło na duchu każdego tak, jak podniosło nas" powiedziała Laura Peralta-Schulte, która przybyła na Mszę wraz ze swą grupą modlitewną.
Christopher Hale podziękował wszystkim zgromadzonym za przybycie, podkreślając, że ilość modlących się przekroczyła liczbę amerykańskich kongresmenów. "Wydaje mi się, że nadaliśmy jasny komunikat w kwestii tego jak bardzo silne jest zaangażowanie katolików na rzecz prześladowanych mniejszości religijnych" powiedział Hale. "Znamy to uczucie jako amerykańscy katolicy, niezależnie od miejsc, z których pochodzimy. Obrona imigrantów i uchodźców to część naszego dziedzictwa, tego kim jesteśmy".
W swym liście z zeszłego tygodnia skierowanym do prezydenta Trumpa, papież Franciszek pisał: "Niech pod Pana kierownictwem postawa Ameryki nadal będzie mierzona nade wszystko jej troską o ubogich, odrzuconych i osoby potrzebujące, które jak Łazarz stoją przed naszymi bramami". Wieczorna Msza przed Białym Domem ukazała tę troskę o zmarginalizowanych i przypomniała słowa papieża skierowane do Donalda Trumpa na początku prezydencji.
Skomentuj artykuł