Muzułmanie kontra chrześcijanie. Ostrzeżenie
Patriarcha Antiochii dla maronitów kard. Bechara Boutros Raï ostrzega przed konfliktem muzułmanów i chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w Afryce północnej.
- Ekstremistyczne siły próbują pod pretekstem arabskiej wiosny i demokracji podsycać spory między różnymi nurtami religijnymi - powiedział kard. Raï w wywiadzie dla ukazującego się Bejrucie dziennika "Daily Star". - Są ciemne siły, które szukają rozpadu państw i instytucji - podkreślił.
- Region cierpi z powodu podziałów, konfliktów i przelewu krwi. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie czują się osamotnieni - podkreślił patriarcha wskazując na trwającą od lat emigrację wyznawców Chrystusa z tych regionów.
Kardynał przypomniał, że chrześcijanie żyją w krajach Bliskiego Wschodu od 2 tys. lat i zawsze przyczyniali się do kulturowego, politycznego i gospodarczego dobrobytu tych ziem. Tym samym nie powinni być postrzegani jako mniejszość. - Nie domagają się żadnej ochrony, lecz obywatelskich praw jak muzułmanie i żydzi - pokreślił zwierzchnik maronitów - największego Kościoła chrześcijańskiego w Libanie.
Maronici tworzą jedyny katolicki Kościół wschodni, który zawsze pozostawał w łączności z Rzymem, tzn. nie powstał w wyniku uznania władzy papieża przez część wyznawców innego Kościoła wschodniego. Nie należy więc do grupy Kościołów unickich.
Ma rangę patriarchatu, w którego skład wchodzi 8 archieparchii (archidiecezji), 16 eparchii (diecezji) i 2 egzarchaty patriarsze - w Libanie i 12 innych krajach. Na jego czele od 2011 r. stoi 72-letni Béchara Boutros Raï, rezydujący w miasteczku Bkerké koło Bejrutu. Przez wieki, z powodu biedy, prześladowań i naporu islamu, wielu maronitów opuściło strony ojczyste, dzięki czemu ich skupiska istnieją także w innych krajach Bliskiego Wschodu, w Europie Zachodniej, obu Amerykach i Australii. Ich liczebność ocenia się na niemal 3,5 mln.
Skomentuj artykuł