Na Krymie na razie nie ruszają katolików
Rosyjscy okupanci Krymu na razie nie ruszają katolików, na razie chyba nie wiedzą, co z nimi zrobić - powiedział katolicki biskup odesko-symferopolski Bronisław Bernacki. W rozmowie z ukraińską rozgłośnią katolicką "Radio Marija" przedstawił bieżącą sytuację w swej diecezji, obejmującej m.in. półwysep, zajęty kilka miesięcy temu przez Federację Rosyjską i włączony do niej.
Pytany o udział wiernych z tej diecezji w wojnie na wschodzie w związku z ogłoszoną niedawno nową mobilizacją poborowych, biskup przyznał, że tak jak inni obywatele również katolicy jadą walczyć za ojczyznę. Jednocześnie podkreślił, że część zmobilizowanych powróciła już z frontu i "czują się oni dobrze".
"Nastroje w Odessie są różne, a na Krymie panuje spokój" - mówił dalej bp Bernacki. Zwrócił uwagę, że rosyjskie władze okupacyjne "na razie nie czepiają się katolików" i wygląda na to, że "zastanawiają się, co z nimi zrobić".
Wcześniej wielokrotnie napływały doniesienia, że władze okupacyjne na zajętym przez siebie i przyłączonym do Rosji półwyspie uznają jedynie Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, prześladują natomiast w różnym stopniu inne obecne tam wyznania i religie. Dotyczy to zwłaszcza miejscowych muzułmanów, tzn. w praktyce Tatarów Krymskich, a także katolików obu obrządków, a więc łacinników i grekokatolików, żydów i Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego.
Biskup wspomniał także w rozmowie, że "sąsiedni kraj", który dokonał agresji przeciw Ukrainie, chce, "abyśmy żyli tak jak oni, ale my wybraliśmy inną, bardziej humanistyczną i demokratyczną drogę rozwoju".
Za zjawisko pozytywne biskup odesko-symferopolski uznał fakt, że jego biskup pomocniczy Jacek Pyl, urzędujący na co dzień w Symferopolu, "może wyjeżdżać i wracać służbowo z Krymu". Co prawda "w każdej chwili mogą nie wpuścić go z powrotem, ale na razie nie zabraniają tych podróży" - stwierdził pierwszy biskup utworzonej 12 lat temu diecezji, który 30 września skończy 70 lat.
Skomentuj artykuł