O. Manuel Nin: męczeństwo pośród obojętności
"Dziś w Mosulu i w tak wielu innych miejscach w Iraku ludność jest ograbiana, wyszydzana, pozostawiana w środku pustyni - tej fizycznej, jałowej i bez wody, niemal jakby słychać było echo Psalmu, a przede wszystkim na tej duchowej, stworzonej wokół nich przez milczenie, przez obojętność wielu, także chrześcijan, którzy milczą, którzy nie mogą, nie ośmielają się albo nie chcą zabrać głosu" - pisze archimandryta o. Manuel Nin.
Rektor Papieskiego Kolegium Greckiego w Rzymie w artykule pt. "Męczeństwo pośród obojętności. W obliczu prześladowania chrześcijan" pisze na łamach dzisiejszego wydania watykańskiego dziennika "L`Osservatore Romano" o dramatycznej sytuacji wyznawców Chrystusa na Bliskim Wschodzie.
Publikujemy tekst artykułu:
Z okazji moich święceń kapłańskich zaprzyjaźniony mnich eremita podarował mi Biblię z Mosulu, która nawiązywała - i je uzupełniała - do niektórych wydań Pisma Świętego według bardzo starej wersji syryjskiej, zwanej Peszitta. Wydana przez syrokatolickiego metropolitę Damaszku Mora Clemensa Josepha Davida, z przedmową chaldejskiego metropolity Diyarbakiru (staroż. Amidy) Jirijisa Abdisha Khayyata, jest ważnym tekstem, zawierającym księgi, które nie występują w Biblii hebrajskiej.
Dziś, kiedy życie chrześcijan w Mosulu i w całym tym regionie Mezopotamii jest deptane, prześladowane, pogwałcane, to wydanie Biblii nabiera wartości świadectwa w obliczu męczeństwa tych kobiet i tych mężczyzn, którzy od niemal dwóch tysięcy lat wyznają wiarę w jedynego Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego, a czynią to w języku, który był językiem wcielonego Słowa Bożego. Mosul, miasto strzegące Słowo Bożego, dziś stało się stróżem krwi męczenników: spalone domy, spalone biblioteki, spalona i zniszczona tradycja chrześcijańska niemal dwóch tysiącleci. Na całym Bliskim i Środkowym Wschodnie są obszary chrześcijańskie, zamieszkiwane przez mnichów i mniszki, przez wiernych tak wielu wyznań katolickich i prawosławnych: obrządku wschodniosyryjskiego i zachodniosyryjskiego, ormian, łacińskich, naszych braci, którzy w ciągu dwudziestu wieków nauczyli się żyć razem i dzielić życie chrześcijańskie proste, ubogie, niełatwe, ale zawsze cechujące się tolerancją, pojednaniem, braterstwem. A dziś głos pasterzy tych Kościołów nie tylko alarmuje, ale mówi nam, że chrześcijan w Mosulu i w okolicach już nie ma.
Patriarcha syrokatolicki Ignace Youssif III Younan wyraźnie potępił to, co się dzieje: "To straszne! To hańba dla wspólnoty międzynarodowej". Poza tym patriarcha chaldejski Louis Raphaël I Sako i wszyscy biskupi chaldejscy, syrokatoliccy i syroprawosławni oraz ormiańscy z północy Iraku, zgromadzeni w Ankawie, na peryferiach Irbilu, proszą o niezbędną ochronę chrześcijan oraz innych mniejszości prześladowanych, aby zapobiec zniszczeniu kościołów, klasztorów, manuskryptów, relikwii i całej spuścizny chrześcijańskiej, dziedzictwa Iraku i całej ludzkości.
Lecz biblioteki, kościoły, ikony już są zniszczone, a wraz z nimi tak wiele książek zapisanych na pergaminie - wysuszonej, rozciągniętej, wygarbowanej skórze owczej, na której dawni mnisi przepisywali Słowo Boże, teksty Ojców, hymny pochwalne Kościołów chrześcijańskich. Te błogosławione skóry, które zawierały pochwałę ludu Bożego, już są zaginione, zniszczone, spalone; chciałoby się niemal powiedzieć, że pozostaje już tylko skóra chrześcijan, obmyta, namaszczona i wzmocniona przez chrzest, przez namaszczenie krzyżmem i przez świętą Eucharystię, skóra gotowa, aby na niej pisać - już nie atramentem, ale krwią.
Malula i Saydnaia w Syrii parę miesięcy temu straciły kościoły, klasztory, biblioteki, ikony, a przede wszystkim tak liczne prawdziwe ikony Pana, którymi są chrześcijanie. Dziś w Mosulu i w tak wielu innych miejscach w Iraku ludność jest ograbiana, wyszydzana, pozostawiana w środku pustyni - tej fizycznej, jałowej i bez wody, niemal jakby słychać było echo Psalmu, a przede wszystkim na tej duchowej, stworzonej wokół nich przez milczenie, przez obojętność wielu, także chrześcijan, którzy milczą, którzy nie mogą, nie ośmielają się albo nie chcą zabrać głosu.
Głos Kościołów chrześcijańskich oraz ich pasterzy, ten głos wznosi się w modlitwie, w prośbie, by nie popadły w zapomnienie i nie opuszczenie, w ujawnianiu cierpień i prześladowań, będących na oczach wszystkich ludzi. Głos pełen bólu i trwogi tego, kto widzi, że jego dzieci uciekają, cierpią i umierają, jedynie dlatego, że noszą imię Chrystusa i żyją po chrześcijańsku.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa mężczyźni i kobiety udawali się na pustynię, aby tam znaleźć prawdziwe życie w spotkaniu z Jednorodzonym, w samotności i we wspólnocie wewnątrz Kościołów. Dziś tak wielu chrześcijan - mężczyźni, kobiety, ludzie starsi i dzieci - wyrzucanych jest na pustynię, aby tam umierali, na pustyni, gdzie w wierności swojej wierze znajdują prawdziwego świadka, tego, który z krzyża przebaczył swoim prześladowcom. Znów, po niezliczonych męczennikach XX w. na Bliskim i Środkowym Wschodzie, a także w wielu innych miejscach, wiara chrześcijańska jest wystawiana na próbę.
"To hańba!", napomina patriarcha syrokatolicki, dodając. "Prośmy wspólnotę międzynarodową, aby dochowała wierności zasadom praw człowieka, wolności religijnej, wolności sumienia. Jesteśmy w Iraku, w Syrii i w Libanie: my, chrześcijanie, nie zostaliśmy importowani - jesteśmy tutaj od tysiącleci, a zatem mamy prawo być traktowani jak istoty ludzkie i obywatele tych krajów". Przyłączamy się do tego rodzącego się z bólu głosu.
Skomentuj artykuł