Okruchy Ewangelii: XIV Niedziela Zwykła

Radio Watykańskie/ ks. Piotr Kieniewicz MIC

Aby wskrzesić córkę Jaira, Chrystus potrzebował zaledwie czterech sylab. Aby uzdrowić kobietę cierpiącą na krwotok wystarczyło, że ta dotknęła się Jego płaszcza. Wskrzesić umarłych, uzdrowić chorych, nie było więc problemem dla Chrystusa, zauważyliśmy, czytając Ewangelię w zeszłą niedzielę. Uzdrowić z niedowiarstwa, owszem, wobec tego problemu nawet Pan Bóg wydaje się być czasem "bezradny".

Powodów czyjejś niewiary może być oczywiście wiele. W dzisiejszej Ewangelii św. Marek opisuje nam być może ten najważniejszy. Oto Chrystus przychodzi do swego rodzinnego miasta i naucza w synagodze. Jego krajanie są zaskoczeni mądrością, która przemawia przez Jego usta i cudami, których dokonują Jego ręce. To wszystko jednak za mało, aby wyzbyli się wobec niego uprzedzeń, bo czyż nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?" I powątpiewali o Nim (Mk 6,3).

Mieszkańcy Nazaretu oczekiwali innego Mesjasza: niezwykłego, wspaniałego. Zmęczony drogą, spocony i zakurzony syn Maryi, który właśnie wrócił do ich rodzinnego miasta, otoczony gromadą zupełnie przeciętnych uczniów, kłócił się z ich wyobrażeniem Zbawcy, dlatego o Nim powątpiewali.

[-polacco_2_20120707_210740.mp3-]

Ulegli schematom i zgrzeszyli pychą, no bo dlaczego właśnie On, kompan ich dziecięcych zabaw, ze zwyczajnej, biednej rodziny, miałby nagle być tym wybranym, odnieść sukces, stać się sławny. Nie, ich na to nie nabierze, zbyt dobrze Go znają...

W naszym życiu ulegamy, niestety, podobnym stereotypom myślowym i schematom. Znany włoski piosenkarz Claudio Baglioni (30 milionów sprzedanych płyt), stanął kiedyś z gitarą na roku jednej z neapolitańskich ulic, gdzie przez dwie godziny śpiewał swoje piosenki. Ludzie rzucali mu grosze (nazbierał ledwie na pizzę) i szli dalej. To przecież nie może być Baglioni, on nie śpiewałby na rogu ulicy - rozumowali, tracąc niepowtarzalną okazję porozmawiania z artystą, otrzymania autografu, posłuchania na żywo jego głosu.

Znacznie gorzej, gdy podobne schematy przenosimy na nasze życie religijne wyznaczając Bogu miejsce i czas, gdzie może się pojawić i obdarzać łaską:

"Mam przeczucie graniczące z pewnością - mówił niedawno jeden z polskich pisarzy - że Pan Bóg nie ma nic wspólnego z instytucją Kościoła: hermetycznego, nieekumenicznego, nienawistnego i bezrefleksyjnego". Chodziło mu oczywiście o Kościół w Polsce, w którym dodatkowo raziły go tłumy ludzi kasłających i rozsiewających bakterie, kiczowate polichromie i architektura pozbawiona sacrum.

Jakbym słyszał mieszkańców Nazaretu, dla których Mesjasz nie mógł być cieślą, synem Maryi, bratem Jakuba... Tak zwyczajny? prowincjonalny? Nigdy.

Chrystus zaś dziwił się ich niedowiarstwu i nie mógł tam zdziałać żadnego cudu (por. Mk 6, 5-6). Iluż łask, uzdrowień, cudów, pozbawiło mieszkańców Nazaretu przekonanie, że Bóg nie mógł mieszkać w Synu Maryi, Jezusie. Iluż łask, uzdrowień, cudów, pozbawia i dzisiaj wielu ludzi przekonanie, że Bóg nie może mieszkać w naszym Kościele nad Wisłą.

* * *

Pani Boże, Twój Syn nie rozpoznany przez mieszkańców Nazaretu, dziwił się ich niedowiarstwu. Spraw, prosimy, aby nasza pycha nie zamknęła nas nigdy na Jego czyny i słowa. Który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

ks. Arkadiusz Nocoń

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Okruchy Ewangelii: XIV Niedziela Zwykła
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.