Opiekun migrantów nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla
Nie ma takiego drugiego kraju na świecie, jak Meksyk, gdzie tak wiele osób znikałoby bez śladu - uważa o. Alejandro Solalinde, założyciel centrum dla migrantów "Bracia na drodze".
W wywiadzie dla Radia Watykańskiego podkreśla on, iż niemal każdego dnia odkrywa się rowy z zabitymi, nieznanymi osobami. Większość z nich to biedni migranci, którzy przybyli do Meksyku z Południowej i Centralnej Ameryki i nie stać ich było, aby zapłacić okup przemytnikom lub nie chcieli wstąpić do zorganizowanych grup przestępczych. Szacuje się, że w Meksyku przebywa obecnie ok. 500 tys. migrantów, którzy chcą się przedostać do Stanów Zjednoczonych. Nie mają pieniędzy ani dokumentów, dlatego stają się łatwym łupem dla grup kryminalnych, a także dla urzędników państwowych, którzy z nimi współpracują.
- Bycie blisko migrantów i pomaganie im to wielka przygoda, ale przygoda z Chrystusem - mówi o. Solalinde.
- Często jestem zaskoczony i zdziwiony nie tyle tym, co sam robię, ale tym, co przeze mnie dla migrantów robi Jezus. Pracując z nimi zdałem sobie sprawę, że migranci są znakiem obecnych czasów, ponieważ są pionierami nowej cywilizacji, która się rodzi. W przeciwieństwie do inwazji barbarzyńców z poprzednich epok, ta migracja osób z Południa nie prowadzi do burzenia, ale do tworzenia, gdyż mają wartości, które Północ świata traci. Przede wszystkim mają wiarę, wiarę w Chrystusa oraz w człowieka, miłość do rodziny, miłość do wspólnoty. Nie mają obsesji pieniędzy. Kiedy mówię o wierze w Chrystusa myślę oczywiście o Latynosach - mówił Radiu Watykańskiemu o. Solalinde.
Za swoje zaangażowanie na rzecz uchodźców o. Alejandro Solalinde został nominowany do tegorocznej Pokojowej Narody Nobla, a w Meksyku, za jego życie przestępcy wyznaczyli nagrodę miliona dolarów. "Pomimo gróźb i niebezpieczeństw pragnę kontynuować moją misję: obrony i wparcia migrantów" - powiedział o. Solalinde, który na co dzień porusza się w ochronie czterech osób.
Skomentuj artykuł