"Papież był protagonistą szczytu klimatycznego"
Choć papież Franciszek nie uczestniczył w zakończonym 12 grudnia szczycie klimatycznym COP21 w Paryżu, to odegrał rolę doradcy i interesariusza. Taką opinię wyraził Vincenzo Buonomo, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Laterańskim.
Wyjaśnił, że doradztwo papieża polegało na tym, że "umiał wywołać szerszą refleksję, także samokrytyczną, wśród decydentów, z której zrodziły się konkretne rozwiązania".
Interesariuszem był natomiast w sensie wpływu, jaki wywarła jego encyklika "Laudato si’" na obrady paryskiej konferencji, gdy chodzi o wymiar "ochrony wspólnego domu". Dlatego "naprawdę można powiedzieć, że Franciszek był protagonistą" COP21 - uważa Buonomo.
Dodaje on, że papież śledził wszystkie fazy konferencji, a także publicznie mówił o niej przy okazji dwóch niedzielnych modlitw "Anioł Pański" 6 i 13 grudnia.
Pytany o ocenę wyników szczytu klimatycznego, Buonomo przyznał, że dałby 8 na 10 punktów, ponieważ "biorąc pod uwagę punkt wyjścia i dojścia zrozumie się, że 195 państw o różnych stanowiskach zdołało się porozumieć na podstawie dwóch zasad z artykułu 2: «równości» i «wspólnej, choć zróżnicowanej odpowiedzialności»".
Wymienił pięć znaczących elementów końcowego dokumentu COP21. Pierwszym jest decyzja o powstrzymaniu wzrostu średniej temperatury na Ziemi poniżej poniżej 2°C, ale też o podjęciu wszelkich wysiłków, by nie przekroczył on 1,5°C. - Jeszcze pięć lat temu cel, jakim były 2°C wydawał się bardzo odległy, a to znaczy, że jest to bardzo ważne osiągnięcie konferencji. Oznacza ono także, iż wewnątrz państw istnieje opinia publiczna, która wywiera znaczący wpływ na rządy - stwierdził włoski prawnik.
Kolejną sprawą jest sama zgoda co do porozumienia. - Takie państwa jak Indie, Chiny i Stany Zjednoczone oraz Europa wychodziły z całkowicie rozbieżnych pozycji. Na końcu udało im się dojść do zgody, obejmującej 195 państw, które emitują 93 proc. gazów cieplarnianych - zauważył Buonomo.
Z kolei w kwestii kontroli wcielania w życie postanowień porozumienia przez poszczególne państwa stanowi ono, że kontrole będą się odbywać co pięć lat na zasadzie dobrowolności. Profesor wyjaśnił, że zasada ta obowiązuje we wszystkich traktatach dotyczących środowiska naturalnego. - Pomysł struktur kontrolnych zewnętrznych w stosunku do państw jest ideą jeszcze nierealistyczną. Przynajmniej dzisiaj. Ale wkrótce stanie się koniecznością - dodał Buonomo.
Gdy chodzi o finansowanie, porozumienie mówi tylko o potrzebie finansowania wskazanych celów. Obietnica wyasygnowania 100 mld dolarów przez państwa rozwinięte do 2025 r. powinna być - zdaniem eksperta - jeszcze zrewidowana. Jednak może ona świadczyć o tym, że doszło do zmiany podejścia do państw rozwijających się. To one blokowały sporą część prac konferencji. Pytały dlaczego nie mogą dziś używać źródeł energii, dzięki którym wcześniej wzbogaciły się państwa półkuli północnej.
Buonomo przestrzegł, że trzeba poczekać na konkrety tego finansowania. Mówiono też, że wystarczy 267 mld dolarów do 2013 r., by wyeliminować głód na świecie, ale "na razie tych funduszy jak na razie nie widać". - Dlatego mówię, że trzeba zobaczyć, co się stanie, wychodząc od obietnic i dochodząc do konkretu - stwierdził prawnik.
Wskazał też trzy słabości paryskiego porozumienia. - Pierwszą jest to, że nie zakazano używania węgla, jak początkowo planowano. Drugą - że nie poruszono tematu rolnictwa, które jest jednym działów [gospodarki] o dużej emisji [gazów cieplarnianych] i sektorem strategicznym dla przeżycia rodzaju ludzkiego. Trzecim słabym punktem jest wyłączenie emisji z samolotów i statków z powodu "braku możliwości" ich kontrolowania - wyliczał Buonomo.
Skomentuj artykuł