Papież Franciszek leczy rany konfliktu

(fot. PAP/EPA/ALESSANDRA TARANTINO / POOL)
KAI / pk

Media na Sri Lance szeroko relacjonują i komentują wizytę papieża w tym kraju. Centralne miejsce zajmuje apel Franciszka o narodowe pojednanie. Od końca wojny domowej w 2009 r. władze odmawiają międzynarodowym ekspertom zajęcia się zbrodniami wojennymi popełnianymi przez wszystkie strony konfliktu.

- Papież ponagla Sri Lankę do odkrycia prawdy o wojnie - tytułuje relację z wizyty gazeta "Ceylon Today". Dziennik wskazuje na biografię papieża i pisze, że Franciszek jako ksiądz w swojej ojczystej Argentynie w czasie "brudnej wojny" sam przeżywał jej fatalne skutki.

Gazeta "Daily News" w artykule pt. "Uzdrowienie jest tryumfem dobra nad złem" koncentruje się na wezwaniu papieża do pojednania i pokojowego współistnienia religii. Dziennik porównuje Franciszka z buddyjskim mnichem i politykiem Athureliye Rathana. "Obaj poświęcili się bezinteresownym celom i niewiele trzymali się dogmatycznych konwencji czy też opinii, które tkwią w martwym punkcie" - napisał komentator gazety. Rathana jest przewodniczącym nacjonalistyczno-buddyjskiej partii "Jathika Hela Urumaya" (Narodowy Front Wolności).

"Daily News" wyczerpująco opisuje życie i pracę Franciszka jako arcybiskupa Buenos Aires. W kontekście wieloreligijnej Sri Lanki z uznaniem pisze o zaangażowaniu papieża w dialog między różnymi wspólnotami religijnymi.

Gazeta "The Island" koncentruje się na małych epizodach jakie miały miejsce na ulicach Kolombo podczas powitania papieża przez lankijskie społeczeństwo. Wzdłuż trasy przejazdu papieża witały liczne transparenty. Na jednym z nich widniał napis: "Wielkie dzięki Argentyno za trzy rzeczy - Maradonę, Messiego i Franciszka".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież Franciszek leczy rany konfliktu
Komentarze (1)
14 stycznia 2015, 21:54
To jest naprawdę pielgrzymka pokoju...Albo nie znałam, albo nie zainteresowałam się nigdy bliżej historią Sri Lanki. Tam jeszcze chyba dobrze nie ostygły zgliszcza. A kto jak kto, ale Papież z pewnością jest właściwą osobą, która i może spotkać się tam ze wszystkimi i skutecznie, głośno, słuszalnie wołać o pokój między braćmi. Nie wiem, jak rozumieć tę wojnę. To dwa narody czy dwie grupy etniczne? Jeśli chodzi o wzajemne wyrzynanie się, to praktycznie na jedno wychodzi. Skoro nie doszło do podziału państwa, myślę, że dość krwi i trzeba wzajemnie uszanować się w JEDNYM państwie. Do czego dojdą ci ludzie nie uznając siebie nawzajem? Rozumiem, że dominują Syngalezi. Jeśli Sri Lanka chce jedności i pokoju i braku powrotu do takiej rzezi, oba te narody powinny uszanować się wewnątrz państwa i oba powinny mieć udział we wpływaniu na to, co się w nim dzieje. I Syngalezi, i Tamilowie. Do wczoraj chyba nawet nie wiedziałam, że istnieje tam taki podział. Często w dalszej części świata nie wie się o tym, że gdzieś dokonuje się rzeź.  Dzisiaj poczytałam o jeszcze innej strasznej walce bratobójczej, o historiach potwornych zabobonów i ich skutkach w Papui i Nowej Gwinei. Sueddeutsche Zeitung pokusiła się o śledztwo... [url]http://podroze.onet.pl/ciekawe/polowania-na-czarownice-w-papui-nowej-gwinei-starcie-tradycji-i-nowoczesnosci/lq0z0[/url]