Papież Franciszek spotkał się z duchowieństwem Bahrajnu

Papież Franciszek spotkał się z duchowieństwem Bahrajnu
fot. PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI
KAI

O powołaniu do radości, jedności i proroctwa mówił papież Franciszek, spotykając się 6 listopada w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Manamie z biskupami, osobami konsekrowanymi, seminarzystami i pracownikami duszpasterskimi Bahrajnu oraz krajów sąsiednich. Ojciec Święty podczas modlitwy Anioł Pański prosił o modlitwę o trwały pokój w Etiopii i za udręczoną Ukrainę.

Przed kościołem papieża powitały dzieci w towarzystwie zakonnicy, które ofiarowały mu kwiaty oraz administrator apostolski Wikariatu Apostolskiego Arabii Północnej, bp Paul Hinder i proboszcz.

Witając papieża bp Hinder OFM Cap przypomniał, że w latach 1938-1939 szejk Hamad bin Isa bin Salman Al Khalifa, emir Bahrajnu, przyjął wspólnotę katolicką, przekazując teren pod budowę pierwszego kościoła na brzegu Zatoki Arabskiej. Podkreślił wielkie zróżnicowanie narodowościowe, kulturowe i etniczne tamtejszego Kościoła. Zaznaczył, że w Wikariacie Apostolskim Arabii Północnej pracuje obecnie około 60 księży pośród około 2 milionów katolików rozproszonych w czterech krajach, nie tylko w Bahrajnie, ale także w Kuwejcie, Katarze i Arabii Saudyjskiej. Dodał, że około 1300 katechetów uczy katechizmu ponad 16 tys. dzieci. Wszyscy oni pracują jako wolontariusze, czasami w bardzo trudnych warunkach ze względu na ograniczenia w niektórych krajach dotyczące wolności religijnej, pozwoleń na pracę i pobyt. „Jednocześnie, choć jesteśmy Kościołem migrującym na pustyni, jesteśmy wdzięczni za różne pozytywne doświadczenia i spotkania w nieoczekiwanych miejscach, w których doświadczyliśmy obecności Pana, który jest z nami” – stwierdził bp Hinder. „Ojcze Święty, z całego serca dziękujemy Tobie, za to, że jesteś dzisiaj z nami, że umacniasz wiarę tych duszpasterzy i rozpalasz płomień ich entuzjazmu do służby Jezusowi Chrystusowi w Kościele katolickim w Arabii Północnej” – powiedział witając papieża ordynariusz tamtejszych katolików.

Chris Noronha i siostra Rose Celine podzieliły się swymi świadectwami. Noronha urodziła się w tym arabskim kraju a na chrzcie, który odbył się właśnie w kościele Najświętszego Serca, otrzymała imię Chris jako podziękowanie Bogu za jej przyjście na świat po 10 latach oczekiwań jego rodziców. Już w dzieciństwie wielkie wrażenie robiła na niej pobożność miejscowych wiernych, niezależnie od ich rasy, koloru skóry, języka czy narodowości. Wszyscy gromadzili się jak jedna rodzina, śpiewając jednym głosem w swym macierzystym kościele w Manamie, który ledwo mógł ich pomieścić. Z biegiem lat wspólnota rozrastała się, a jeszcze bardziej wzmogło się to po zbudowaniu tego kościoła, przy którym powstały różne grupy i służby, a pobożność wiernych pozostała silna.

DEON.PL POLECA

Chris podzieliła się też doświadczeniem osobistego udziału w próbach licznych migrantów, którzy przybywają tu ze swych ojczyzn za pracą, aby utrzymać rodziny. Trudzą się oni całymi godzinami a jedyną ich pociechą po dniu pracy jest to, że przyczynili się do poprawy bezpieczeństwa finansowego swych bliskich. To oddalenie od nich, trwające nieraz całymi latami, jest prawdziwą próbą wiary i wielką pomocą dla nich jest Kościół. "Wszyscy zbieramy się na modlitwie, prosząc Boga o siłę do przezwyciężenia tych prób. Wielu pragnie, aby ktoś ich współczująco wysłuchał, gdy będą się zwierzać z najbardziej intymnych uczuć niepewności i lęków" – wyznała Noronha. "Wiem, że znajdujemy pokój w Jezusie" – dodała.

Wyraziła się z uznaniem o wzroście liczbowym i duchowym wspólnoty zebranej wokół kościoła Najświętszego Serca, o budującym widoku zaangażowania, oddania i energii, z jakimi wielu wiernych służy wspólnocie. Pracujący tam księża, chociaż zmieniali się w ciągu lat, stale jednak opiekowali się i troszczyli o powierzoną im owczarnię. "Wiem, że miałam szczęście wzrastać tu, w Królestwie Bahrajnu, w którym tolerancja i wolność religijna są stylem życia" – powiedziała Ch. Noronha. Podziękowała papieżowi za jego ciągłe zaangażowanie i podróżowanie w roli orędownika pokoju i dobrej woli, dodając, że tak jak on "my wszyscy możemy szukać pokoju, zapalając świece nadziei, choćby małe, naszymi słowami, czynami i modlitwami, licząc na lepszą i jaśniejszą przyszłość".

Z kolei siostra Rose Cecile przedstawiła krótko życie i misję swego zgromadzenia Karmelu Apostolskiego. Są one pierwszymi karmelitankami, jakie przybyły do tego kraju, stając się pionierkami w dziedzinie wychowania dziewcząt i w formacji wiary. Swoją misję w Królestwie Bahrajnu rozpoczęły 3 stycznia 2003, po powstaniu ich wspólnoty w Kuwejcie. "Bahrajn, znany jako «kraj uśmiechu», przyjął nas ciepło" – dodała z uznaniem.

"Współczująca i miłosierna miłość Ojca pobudza nas do angażowania się w służbę naszemu narodowi" – zapewniła zakonnica. Podkreśliła, że siostry są świadkami "obfitości miłosierdzia Bożego, które rozgrzewa serce i zapala na nowo nadzieję w życiu wielu". Są one również włączone w duszpasterstwo więzienne, szczególnie wiele czasu poświęcając skazanym kobietom, modląc się z nimi, dzieląc się z nimi Słowem Bożym i proponując im poradnictwo.

Obecność zgromadzenia tutaj "jest jedynym znakiem, że Bóg gromadzi nas wszędzie, gdzie jesteśmy i prowadzi nas na nowe i nieznane sposoby ku naszemu celowi, który przeżywamy zgodnie z mottem «Tylko Bóg wystarczy»" – mówiła dalej s. Rose. Zaznaczyła, że siostry działają w różnych grupach kościelnych, m.in. w Legionie Maryi. Ich cotygodniowe spotkania stwarzają wielkie możliwości wzrastania "w naszej duchowości przez modlitwę i wspólnotę", a razem z legionistkami odwiedzają one szpitale, chorych i potrzebujących.

Otaczający świat zmienia się ogromnie, niosąc ze sobą nowe wyzwania, a wiele z tego, co było bliskie, staje się dziś dwuznaczne. Siostry odpowiadają jednak twórczo na potrzeby obecnych czasów, pośrednicząc w zmianach, nadziei i przeobrażeniach zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz swej wspólnoty.

Siostry angażują się w katechezę, pomagając młodym w ich formacji do wiary, aby oni sami mieli narzędzia do odpowiadania na szybkie zmiany wokół siebie i mogli podejmować wszelkie wyzwania, z jakimi się stykają. Organizują im konkursy, widowiska do zaprezentowania swych talentów i szereg innych działań w celu poprawy ich zdolności przywódczych, komunikowania się i twórczego myślenia. Co roku przygotowują młodych i dorosłych do przyjęcia komunii św. i bierzmowania.

Założycielka zgromadzenia matka Veronica "pozostawiła nam dziedzictwo, wypływające z jej doświadczenia Boga jako Całego jej. Idąc jej śladami my, siostry, staramy się ożywiać wiarę i większe zaangażowanie dla Jezusa w członkach Kwiatów Karmelu (jest to stowarzyszenie świeckich dla naszych uczniów)". Siostry uczą i dzielą się charyzmatem Karmelu Apostolskiego za pośrednictwem różnych działań i braterstwa, wychowując młode umysły do życia i przemiany świata zgodnie z wartościami prawdy, sprawiedliwości, miłości, pokoju i doskonałości.

Oprócz wszystkich tych poczynań z udziałem osób różnych narodowości członkinie zgromadzenia uczestniczą też w posiedzeniach Rady Parafialnej i we wszystkich wydarzeniach Kościoła, a w czasie pandemii pomagały kapłanom, odprawiającym liturgie w różnych językach. "Nasza Błogosławiona Matka, Królowa i piękno Karmelu, jest dla nas wzorem i zachęca nas do oddawania się w służbę Kościołowi i ludowi Bożemu. Na ile to możliwe, promieniujemy radością Ewangelii wewnątrz i na zewnątrz nas" – zakończyła swą wypowiedź s. Rose Cecile.

Na wstępnie przemówienia Franciszek podkreślił różnorodność Kościoła obecnego w tej części świata. Zauważył, że środowisko przyrodnicze Bahrajnu – pustynie, a zarazem źródła wody słodkiej płynące bezgłośnie pod ziemią i nawadniające je „stanowią piękny obraz tamtejszego Kościoła. Choć na powierzchni wyłania się nasze człowieczeństwo, uczynione nieczułym przez wiele słabości, lęków, wyzwań, którym musi stawić czoła, bolączek osobistych i społecznych różnego rodzaju; ale w głębi duszy, w głębi serca, płynie spokojna i cicha, słodka woda Ducha, która nawadnia nasze pustynie, przywraca żywotność temu, co jest zagrożone wyschnięciem, obmywa to, co nas oszpeca, zaspokaja nasze pragnienie szczęścia. I zawsze odnawia życie”.

Ojciec Święty zaznaczył, że Kościół rodzi się z otwartego boku Chrystusa, z kąpieli odnowy w Duchu Świętym, która czyni nas umiłowanymi dziećmi Boga i braćmi między sobą. Wskazał na trzy dary Ducha Świętego i zachęcił do ich przyjęcia i przeżywania: radość, jedność, proroctwo.

Mówiąc o radości papież podkreślił, że wypływa ona z relacji z Bogiem, „ze świadomości, że nawet w zmaganiach i ciemnych nocach, przez które czasami przechodzimy, nie jesteśmy sami, zagubieni lub pokonani, ponieważ On jest z nami. A z Nim możemy stawić czoła wszystkiemu i wszystko pokonać, nawet otchłanie cierpienia i śmierci” – stwierdził Franciszek. Zachęcił duchowieństwo do zachowywania radości i jej pomnażania w działaniach duszpasterskich zwłaszcza w odniesieniu do młodzieży, do rodzin oraz powołanych do życia kapłańskiego i zakonnego.

Poruszając kwestię powołania do jedności Ojciec Święty przypomniał scenę Pięćdziesiątnicy, gdzie Duch Zmartwychwstałego Pana staje się źródłem jedności i braterstwa. Zaznaczył, że zadaniem osób odpowiedzialnych za duszpasterstwo jest przede wszystkim strzeżenie jedności i pielęgnowanie bycia razem. „To jest siła wspólnoty chrześcijańskiej, pierwsze świadectwo, jakie możemy dać światu. Starajmy się być stróżami i budowniczymi jedności!” – zaapelował papież.

Poruszając kwestę powołania proroczego duchownych Franciszek zaznaczył, że wynika ono z otrzymanego chrztu. Przypomniał, że często słowa proroków są surowe: nazywają po imieniu zamiary zła, które czają się w sercach ludzi, podważają fałszywe przekonania ludzkie i religijne, wzywają do nawrócenia. „Otrzymaliśmy Ducha proroctwa, aby naszym świadectwem życia wydobyć na światło dzienne Ewangelię” – podkreślił Ojciec Święty. Nawiązując do świadectwa zakonnicy pracującej wśród uwięzionych kobiet papież wskazał, że „tam, gdzie są potrzebujący bracia, jak więźniowie, tam obecny jest Jezus, Jezus zraniony w każdej osobie, która cierpi (por. Mt 25, 40). Ale troska o więźniów robi dobrze wszystkim, jako wspólnocie ludzkiej, bowiem tym, jak się traktuje ostatnich, mierzy się godność i nadzieję społeczeństwa”.

Na zakończenie papież podziękował wszystkim, którzy przygotowali jego wizytę w Bahrajnie, począwszy od króla i przedstawicieli władz.

Papież odmówił ze zgromadzonymi modlitwę „Anioł Pański”, wpisał się do Księgi Honorowej i udał się do starożytnego kościoła Najświętszego Serca Jezusowego.

Z kościoła Najświętszego Serca Jezusowego Franciszek pojechał do bazy lotniczej Sachir w Awali skąd po krótkiej ceremonii pożegnania odleci do Rzymu.

Przeczytaj tekst papieskiego przemówienia:

Drodzy biskupi, kapłani, osoby konsekrowane i seminarzyści, pracownicy duszpasterscy, dzień dobry!

Cieszę się, że jestem wśród was, w tej wspólnocie chrześcijańskiej, która dobrze ukazuje swoje oblicze „katolickie”, czyli powszechne: Kościół, którego członkami są osoby pochodzące z wielu stron świata, które znajdują się razem, żeby wyznawać jedyną wiarę w Chrystusa. Biskup Hinder, któremu dziękuję za jego posługę i za jego słowa, mówił wczoraj o „małej trzódce składającej się z migrantów”. Pozdrawiając każdego z was, kieruję więc moją myśl także ku narodom, do których należycie, do waszych rodzin, które z nutą tęsknoty nosicie w sercach, do waszych krajów pochodzenia. W szczególności, widząc obecnych wiernych z Libanu, zapewniam was o moich modlitwach i bliskości z tym umiłowanym krajem, tak umęczonym i wystawianym na próby oraz ze wszystkimi narodami cierpiącymi na Bliskim Wschodzie. Wspaniale jest należeć do Kościoła składającego się z różnych historii i twarzy, które odnajdują harmonię w jedynym obliczu Jezusa. I taka różnorodność – a widziałem ją w tych dniach – jest odzwierciedleniem tego kraju, ludzi, którzy go zamieszkują, ale także krajobrazu, który go charakteryzuje i który, choć zdominowany przez pustynię, szczyci się bogatą i różnorodną obecnością roślin i istot żywych.

Słowa Jezusa, które usłyszeliśmy, mówią o wodzie żywej, która wypływa z Chrystusa i z wierzących (por. J 7, 37-39). Skierowały one moje myśli właśnie ku tej ziemi: to prawda, jest tu wiele pustyni, ale są też źródła słodkiej wody, płynące bezgłośnie pod ziemią i nawadniające ją. Jest to piękny obraz tego, czym jesteście, a przede wszystkim tego, co wiara działa w życiu: na powierzchni wyłania się nasze człowieczeństwo, uczynione nieczułym przez wiele słabości, lęków, wyzwań, którym musi stawić czoła, bolączek osobistych i społecznych różnego rodzaju; ale w głębi duszy, w głębi serca, płynie spokojna i cicha, słodka woda Ducha, która nawadnia nasze pustynie, przywraca żywotność temu, co jest zagrożone wyschnięciem, obmywa to, co nas oszpeca, zaspokaja nasze pragnienie szczęścia. I zawsze odnawia życie. To o tej żywej wodzie mówi Jezus, i ona jest źródłem nowego życia, które On nam obiecuje: dar Ducha Świętego, czułą, kochającą i odradzającą obecność Boga w nas.

Warto, abyśmy się zastanowili nad sceną, którą opisuje Ewangelia. Jezus znajduje się w świątyni jerozolimskiej, gdzie obchodzone jest jedno z najważniejszych świąt Izraela, podczas którego lud błogosławi Pana za dar ziemi i plony, upamiętniając Przymierze. W tym dniu święta odbywał się ważny obrzęd: arcykapłan udawał się do sadzawki Siloe, czerpał wodę, a następnie, podczas gdy lud śpiewał i radował się, wylewał ją na zewnątrz z murów miasta, aby wskazać, że z Jerozolimy spłynie na wszystkich wielkie błogosławieństwo. Właśnie o Jerozolimie powiedział psalmista: „W tobie są wszystkie me źródła” (Ps 87, 7); a prorok Ezechiel mówił o źródle wody, które wypływając ze świątyni jak rzeka, nawadniałoby i użyźniało całą ziemię (Ez 47, 1-12).

Dzięki tym wprowadzeniom dobrze rozumiemy, co chce nam powiedzieć poprzez tę scenę Ewangelia św. Jana: jesteśmy w ostatnim dniu święta, Jezus stoi „wyprostowany” i głośno obwieszcza: „Jeśli ktoś jest spragniony… niech przyjdzie do Mnie” (J 7, 37), bo z Jego łona popłyną „strumienie wody żywej” (w. 38). A Ewangelista wyjaśnia: „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był (dany), ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (w. 39). Odnosi się to do godziny, w której Jezus umiera na krzyżu: w tym momencie już nie ze świątyni z kamieni, ale z otwartego boku Chrystusa wypłynie woda nowego życia, życiodajna woda Ducha Świętego, przeznaczona do odrodzenia całej ludzkości, uwalniając ją od grzechu i śmierci.

Bracia i siostry, pamiętajmy o tym zawsze: tam rodzi się Kościół, rodzi się z otwartego boku Chrystusa, z kąpieli odnowy w Duchu Świętym (por. Tt 3, 5). Nie jesteśmy chrześcijanami dla naszych zasług lub tylko dlatego, że wyznajemy pewne credo, ale dlatego, że w Chrzcie została nam dana żywa woda Ducha Świętego, która czyni nas umiłowanymi dziećmi Boga i braćmi między sobą, czyniąc nas nowymi stworzeniami. Wszystko wypływa z łaski, wszystko pochodzi od Ducha Świętego. A zatem, pozwólcie mi pokrótce zatrzymać się z wami na trzech wielkich darach, które Duch Święty nam daje, prosząc, abyśmy je przyjęli i przeżywali: radość, jedność, proroctwo.

Przede wszystkim Duch Święty jest źródłem radości. Słodka woda, którą Pan chce rozlać na pustyniach naszego człowieczeństwa, zmieszana z ziemią i kruchością, to pewność, że nigdy nie będziemy sami na drodze życia. Rzeczywiście, Duch Święty jest Tym, który nie pozostawia nas samych, jest Pocieszycielem; pociesza nas swoją dyskretną i dobroczynną obecnością, towarzyszy nam z miłością, podtrzymuje nas w naszych zmaganiach i trudnościach, zachęca do najpiękniejszych marzeń i największych pragnień, otwierając nas na zadziwienie i piękno życia. Radość Ducha nie jest więc stanem okazjonalnym czy chwilową emocją, a tym bardziej nie jest to „radość konsumpcyjna i indywidualistyczna, tak bardzo obecna w niektórych dzisiejszych doświadczeniach kulturowych” (Adhort. apost. Gaudete et exsultate, 128). Jest to natomiast radość, która pochodzi z relacji z Bogiem, ze świadomości, że nawet w zmaganiach i ciemnych nocach, przez które czasami przechodzimy, nie jesteśmy sami, zagubieni lub pokonani, ponieważ On jest z nami. A z Nim możemy stawić czoła wszystkiemu i wszystko pokonać, nawet otchłanie cierpienia i śmierci.

Wam, którzy odkryliście tę radość i żyjecie nią we wspólnocie, chciałbym powiedzieć: zachowujcie ją, więcej, pomnażajcie ją. A czy wiecie, jaka jest ku temu najlepsza metoda? Dawać ją. Tak, radość chrześcijańska jest zaraźliwa, ponieważ Ewangelia uczy człowieka zapominać o sobie, by głosić piękno Bożej miłości. Zatem bardzo istotne jest to, aby we wspólnotach chrześcijańskich nie zabrakło radości i aby była ona dzielona z innymi; abyśmy nie ograniczali się do powtarzania gestów z przyzwyczajenia, bez entuzjazmu, bez kreatywności. Ważne jest, abyśmy oprócz liturgii, zwłaszcza celebracji Mszy Świętej, będącej źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego (por. Konst. Sacrosanctum Concilium, 10), rozpowszechniali radość Ewangelii także w dynamicznym działaniu duszpasterskim, zwłaszcza w odniesieniu do młodzieży, do rodzin oraz do powołanych do życia kapłańskiego i zakonnego. Radości chrześcijańskiej nie da się zatrzymać dla siebie, a gdy wprowadzamy ją w obieg, zaczyna się pomnażać.

Po drugie, Duch Święty jest źródłem jedności. Ci, którzy Go przyjmują, otrzymują miłość Ojca i stają się Jego dziećmi (por. Rz 8, 15-16); a skoro są dziećmi Bożymi, są także braćmi i siostrami. Nie może być miejsca na uczynki ciała, czyli na egoizm: na podziały, kłótnie, obmowy, plotki. Podziały świata, a nawet różnice etniczne, kulturowe i obrzędowe nie mogą ranić ani naruszać jedności Ducha. Wręcz przeciwnie, Jego ogień wypala pragnienia światowe i rozpala nasze życie tą przyjazną i współczującą miłością, którą kocha nas Jezus, abyśmy i my mogli w ten sposób miłować się nawzajem. Z tego względu, gdy Duch Zmartwychwstałego zstępuje na uczniów, staje się źródłem jedności i braterstwa wbrew wszelkiemu egoizmowi; inicjuje jedyny język miłości, aby różne języki ludzkie nie pozostawały odrębne i niezrozumiałe; obala bariery nieufności i nienawiści, aby stworzyć przestrzenie dla akceptacji i dialogu; uwalnia nas od lęku i dodaje odwagi, aby wyjść na spotkanie innych z rozbrojoną i rozbrajającą mocą miłosierdzia.

To właśnie czyni Duch Święty, kształtując w ten sposób Kościół od samego początku: począwszy od Pięćdziesiątnicy, różne środowiska, wrażliwości i wizje są harmonizowane w komunii, przekuwane w jedność, która nie jest jednolitością. Jeśli otrzymaliśmy Ducha, naszym powołaniem w Kościele jest przede wszystkim strzeżenie jedności i pielęgnowanie bycia razem, czyli – jak mówi św. Paweł – „zachowanie jedności Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie” (Ef 4, 3-4).

W swoim świadectwie Chris powiedziała, że kiedy była bardzo młoda, tym, co zafascynowało ją w Kościele katolickim, była „wspólna pobożność wszystkich wiernych”, niezależnie od koloru skóry, pochodzenia geograficznego, języka: wszyscy zgromadzeni w jednej rodzinie, wszyscy wyśpiewujący chwałę Panu. To jest siła wspólnoty chrześcijańskiej, pierwsze świadectwo, jakie możemy dać światu. Starajmy się być stróżami i budowniczymi jedności! Aby być wiarygodnym w dialogu z innymi, żyjmy w braterstwie między sobą. Czyńmy to we wspólnotach, ceniąc charyzmaty wszystkich, bez upokarzania kogokolwiek; czyńmy to w domach zakonnych, jako żywe znaki zgody i pokoju; czyńmy to w rodzinach, aby sakramentalna więź miłości przekładała się na codzienne postawy służby i przebaczenia; czyńmy to także w społeczeństwie wieloreligijnym i wielokulturowym, w którym żyjemy: zawsze na rzecz dialogu, jako tkacze jedności z braćmi innych wyznań i religii. Wiem, że już dajecie piękny przykład na tej drodze, ale braterstwo i komunia to dary, o które musimy niestrudzenie prosić Ducha, aby odeprzeć pokusy nieprzyjaciela, który zawsze sieje chwast.

Duch Święty jest wreszcie źródłem proroctwa. Historia zbawienia, jak wiemy, jest usiana licznymi prorokami, których Bóg powołuje, konsekruje i posyła pomiędzy lud, aby mówili w Jego imieniu. Prorocy otrzymują od Ducha Świętego wewnętrzne światło, które czyni ich uważnymi interpretatorami rzeczywistości, zdolnymi do uchwycenia, w niekiedy niejasnych splotach historii, obecności Boga i wskazania jej ludowi. Często słowa proroków są surowe: nazywają po imieniu zamiary zła, które czają się w sercach ludzi, podważają fałszywe przekonania ludzkie i religijne, wzywają do nawrócenia.

My również mamy to powołanie prorocze: wszyscy ochrzczeni otrzymali Ducha i stali się prorokami. Nie możemy wobec tego udawać, że nie widzimy dzieł zła, trwać w „spokojnym życiu”, by nie pobrudzić sobie rąk. Przeciwnie, otrzymaliśmy Ducha proroctwa, aby naszym świadectwem życia wydobyć na światło dzienne Ewangelię. Dlatego św. Paweł napomina: „troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa!” (1 Kor 14, 1). Proroctwo uzdalnia nas do praktykowania ewangelicznych błogosławieństw w sytuacjach każdego dnia, czyli do budowania ze stanowczą łagodnością królestwa Bożego, w którym miłość, sprawiedliwość i pokój przeciwstawiają się wszelkim formom egoizmu, przemocy i poniżenia. Cenię to, że siostra Rose mówiła o swojej posłudze wśród uwięzionych kobiet, w zakładach karnych: to możliwość, za którą trzeba być wdzięcznym. Proroctwem, które buduje i pociesza te osoby, jest dzielenie z nimi czasu, dzielenie się Słowem Pańskim, modlitwa się z nimi. Jest to zwracanie na nie uwagi, bo tam, gdzie są potrzebujący bracia, jak więźniowie, tam obecny jest Jezus, Jezus zraniony w każdej osobie, która cierpi (por. Mt 25, 40). Ale troska o więźniów robi dobrze wszystkim, jako wspólnocie ludzkiej, bowiem tym, jak się traktuje ostatnich, mierzy się godność i nadzieję społeczeństwa.

Drodzy bracia i siostry, chciałbym wreszcie powiedzieć „dziękuję” za te dni wspólnie przeżyte. Z sercem napełnionym wdzięcznością błogosławię was wszystkich, a szczególnie tych, którzy pracowali na rzecz tej podróży. A ponieważ są to moje ostatnie publiczne słowa, pozwolę sobie podziękować Jego Wysokości Królowi i Władzom tego kraju za wyjątkową gościnność. Zachęcam Was do kontynuowania, w sposób stały i radosny, waszego pielgrzymowania duchowego i eklezjalnego. A teraz prośmy o matczyne orędownictwo Dziewicę Maryję, którą z radością czczę jako Matkę Bożą Arabską. Niech Ona pomaga nam, byśmy zawsze pozwalali Duchowi Świętemu kierować nami, i zachowuje nas radosnymi, zjednoczonymi w miłości i modlitwie. Liczę na was: nie zapominajcie modlić się za mnie. Dziękuję!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Leszek Śliwa

Kto był najważniejszym człowiekiem w życiu papieża Franciszka?
Co to jest milonga i dlaczego uwielbiał ją młody Jorge?
Co stało się 21 września 1953 r.?
Jakie są ulubione książki i filmy Franciszka?

Skomentuj artykuł

Papież Franciszek spotkał się z duchowieństwem Bahrajnu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.