Polacy są bardzo widoczni na Majdanie
"Bardzo jesteśmy widoczni a reakcje są nad wyraz pozytywne" - tak o obecności Polaków na kijowskim Majdanie mówi red. Andrzej Grajewski. Kierownik działu "Świat" tygodnika "Gość Niedzielny" w rozmowie z KAI zwraca uwagę, że "Majdan jest dla mieszkańców Kijowa także lekcją ukraińskiej historii i zwierciadłem, w który odbija się cała Ukraina z jej marzeniami, tożsamością, podziałami politycznymi".
"Jednego na Majdanie z całą pewnością nie ma, jakiegokolwiek śladu nostalgii po komunizmie" - podkreśla. Andrzej Grajewski mówi także m. in. o bardzo ważnym religijnym wymiarze protestów oraz przyszłości jaka może czekać w najbliższym czasie Ukrainę.
Krzysztof Tomasik: Spędziłeś kilka dni na kijowskim Majdanie. Czy możemy mówić o atmosferze prawdziwie rewolucyjnej panującej wśród protestujących?
Andrzej Grajewski: Kijowski Majdan nie ma jednej atmosfery. Sytuacja, nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Inne wrażenia odnosi się, gdy manifestujący gromadzą się na modlitwie codziennej o godz. 18. Wtedy życie na placu zamiera i panuje modlitewne skupienie. Inne wrażenie ma się, gdy się widzi maszerujące oddziały Samoobrony Majdanu. Są one coraz lepiej wyekwipowane i wyszkolone. Mówi się, że tylko w Kijowe jest 40 sotni, czyli ok. 4 tys. ludzi, a wśród nich sotnia kobieca. Wygląda to groźnie, gdyż te oddziały są gotowe do konfrontację z siłami porządkowymi. Swoje oddziały mają także prawicowe ugrupowania polityczne "Prawy Sektor" oraz "Wspólna Sprawa". Po mieście włączą się także bandy powiązanych z władzą młodzieżowych gangów, tzw. tituszek, naprawdę groźne. Nikt tego nie kontroluje. Po stronie Majdanu zaś jest tendencja, aby oddziały paramilitarne rozbudowywać. Komendant Majdanu Andrij Parubij powiedział, że protestujący tworzą siłę, gdyż władz ugina się tylko przed siłą. Nasza siła zapobiega użyciu siły przez drugą stronę, jest elementem nacisku, przekonywał.
Zwracasz uwagę na religijny wymiar Majdanu, o którym media raczej nie wspominają...
Religijny wymiar Majdanu ma kilka warstw. Pierwsza warstwa ma charakter symboliczny. Na przykład jednym z symboli Majdanu jest Różaniec, który noszą uczestnicy protestu, mają je przypięte do mundurów członkowie oddziałów Samoobrony, czy służb porządkowych. Przed namiotami, na tarczach, plakatach mamy wizerunki Michała Archanioła. Widać też wiele wizerunków św. Mikołaja oraz obraz Jezusa Miłosiernego przy głównej scenie Majdanu. Wreszcie mamy trzy namioty kaplice, z których największy prowadzą duchowni greckokatoliccy i prawosławni z patriarchatu kijowskiego. Ponadto mamy namioty mniejsze ewangelicki i prawosławny. W dużym namiocie, który można nazwać też kaplicą polową, odbywają się regularnie nabożeństwa liturgii wschodniej odprawiane przez kapłanów greckokatolickich i prawosławnych. Na Majdan przychodzą też bardzo często duchowni obrządku łacińskiego, franciszkanie, dominikanie oraz księża diecezjalni.
Czy przychodzą tam też biskupi rzymskokatoliccy?
Tak. Szerokim echem odbiło się wystąpienie biskupa pomocniczego diecezji kijowsko-żytomierskiej Stanisława Szyrokoradiuka, który powiedział m. in., że każdy porządny człowiek powinien przyjąć na Majdan. co wywołało gniewną reakcję prasy rosyjskiej. Ponadto z głównej trybuny przemawiał także trzykrotnie abp Petro Malczuk, ordynariusz diecezji kijowsko-żytomierskiej. Warto zwrócić uwagę, że wyraźnie widać w zachowaniu różnicę między księżmi rzymskokatolickim, którzy są Ukraińcami i tymi, którzy pochodzą z Polski. Ci pierwsi włączają się w protesty bardzo aktywnie. Natomiast księża z Polski są bardziej powściągliwi, gdyż ich status jest niepewny i może ich spotkać deportacja. To że Kościół rzymskokatolicki zachowuje pewien dystans wynika z faktu, że w znacznej części jego duchowieństwo jest z Polski. Nie chcą się też w pewnym sensie mieszać się w sprawy innego państwa. Należy podkreślić dużą aktywność parafii rzymskokatolickich z centralnej i wschodniej Ukrainy, których wierni, podobnie jak z parafii greckokatolickich na Zachodniej Ukrainie, przyjeżdżają aby wspierać Majdan.
Czy na Majdanie widać też duchownych z Patriarchatu Moskiewskiego?
Przychodzą i biorą udział w modlitwach ekumenicznych, które odbywają się w południe w każdą niedzielę. Zainicjował je kard. Lubomyr Huzar, który w grudniu 2013 r. wygłosił wielkie przemówienie wzywające wszystkich Ukraińców do oczyszczenia i odrodzenia w wierze. Przywołał wtedy znaną ukraińską maksymę: "Pracuj tak jakby wszystko zależało od ciebie, módl się do Boga jakby wszystko zależało od Niego". Wygłaszane przez niewidomego hierarchę przemówienie, niczym przez proroka, stojącego przed stutysięczną rzeszą ludzi zrobiło na wszystkich przeogromne wrażenie. Każdy kogo pytałem o religijne życie Majdanu zawsze przywoływał kard. Huzara. Trzeba sobie powiedzieć jasno, temu co dzieje się główny ton nadają grekokatolicy. Oni też odegrali ogromną rolę w stworzeniu infrastruktury Majdanu. Otworzyli podwoje położonego na lewym brzegu Dniepru soboru Zmartwychwstania Pańskiego. Jego proboszcz Nikanor Łoiko mówił mi, że w szczytowym momencie protestów w podziemiach świątyni schronienie znalazło ponad tysiąc osób. Setki wolontariuszy pomagało w zapewnieniu im jedzenia, przynosiło koce, odzież. Trwało to przez trzy tygodnie.
Na ile widoczni są na Majdanie Polacy? Jakie są reakcje na naszą obecność?
Bardzo jesteśmy widoczni a reakcje są nad wyraz pozytywne. Byłem w kilku niebezpiecznych miejscach, gdzie służby porządkowe Majdanu zazwyczaj nie wpuszczają ludzi a dziennikarzy traktują nieufnie. Trzeba zaznaczyć, że Majdan jest swoistym państwem w państwie rządzącym się swoimi regułami. Gdy jednak widzieli moją przepustkę prasową i że jestem Polakiem, bez problemu byłem tam wpuszczany wraz z moim kolegą fotoreporterem Jakubem Szymczukiem, autorem znakomitych zdjęć, które można oglądać na naszym portalu: gosc.pl. Zastępcą komendanta Majdanu Andrija Parubija jest Polak, katolik, podchodzący ze wsi Szaróweczka na Podolu, potomek zamieszkałych tam przed wiekami Mazurów. Jak już mówiłem najbardziej zaangażowani są Polacy z centralnej i wschodniej Ukrainy, z Żytomierza, Winnicy i okolic, a więc z terenów, które na mocy traktatu ryskiego, pozostały poza Polską. To są dzisiaj największe polskie skupiska na Ukrainie, a nie byłe kresy II Rzeczypospolitej, a więc Wołyń, czy Małopolska Wschodnia. Są to obywatele Ukrainy, często posiadający karty Polaka, czujący polską tożsamość i dumni z bycia Polakami. Znacznie bardziej sceptycznie do Majdanu nastawieni są nasi rodacy mieszkający na Zachodniej Ukrainie. Tam symbolika banderowska budzi strach i najgorsze skojarzenia, chociaż i wśród nich są tacy, którzy Majdan popierają. Nie ulega wątpliwości, że symbole banderowskie są na Majdanie często obecne, ale nie mają one charakteru antypolskiego lecz antysowiecki. Wymownym polskim śladem jest także transparent w języku ukraińskim: "Polacy w znak solidarności z wolną Ukrainą", który wisi tzw. czarnej barykadzie na ulicy Hruszewskiego, gdzie dochodziło do najostrzejszych starć w czasie tych protestów.
W niektórych środowiskach polskich mówi się jednak, że jest to rewolucja ukraińskich nacjonalistów. Czy to prawda?
W jakieś mierze jest to prawda. Trzeba jednak zrozumieć, w jakim historycznym kontekście to się dokonuje. Kijów jest miastem o mocno widocznej tożsamości postsowieckiej. Teraz to zaczyna się zmieniać. Następuje reinterpretacja narodowej historii. Zresztą protestujący nie odwołują się głównie do tradycji Stepana Bandery lecz do kozacczyzny. Np. widać plakaty z postacią groźnie wyglądającego Kozaka z podpisem: "A ty zapisałeś się już do Kozaków?" Ponadto funkcjonuje też świetnie "poczta kozacka". Na Majdanie nie dominują namioty z zachodniej Ukrainy, lecz z Dnietropietrowska, Odessy, Symferopola, Chersonezu, czy z Dnieprodzierżyńska z napisem: "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Widzimy reprezentację wszystkich regionów podkreślających swoją tożsamość. Na wielu namiotach widnieją dwa znane obrazy rosyjskiego malarza Ilji Riepina, pochodzącego ze Wschodniej Ukrainy. Jeden przedstawia Kozaków piszących list do sułtana. a drugi pt. "Burłacy na Wołdze" grupę zniewolonych chłopów ciągnących po piasku łódź, a nad nimi widnieje duży napis: "Wybieraj!" Przekaz dla widza jest jasny: czy chcesz być wolnym Kozakiem we własnym państwie, czy burłakiem w państwie rządzonym przez Putina? Odwoływanie się przede wszystkim do kozactwa ma pokazać, jak wolni ludzie potrafią walczyć o swoje prawa. Kolejny sprawa, o której raczej się w Polsce nie wie, to spór o pomnik w Odessie Katarzyny Wielkiej, która zniszczyła kozactwo a także wykreśliła nazwę "Ukraina" zastępując ją "Małorosją". Środowiska narodowe chcą w to miejsce postawić pomnik Bandery. Z polskiego punktu widzenie zamiana nie jest dobra, ale to pokazuje rozwój ukraińskiej świadomości. Ciekawe, że Katarzyna Wielka zaczęła dopiero teraz "uwierać "część Ukraińców. Majdan jest więc dla mieszkańców Kijowa także lekcją ukraińskiej historii i zwierciadłem, w który odbija się cała Ukraina z jej marzeniami, tożsamością, podziałami politycznymi. Jednego na Majdanie z całą pewnością nie ma, jakiegokolwiek śladu nostalgii po komunizmie.
Jaka przyszłość czeka w najbliższym czasie Ukrainę?
Nadal na Ukrainie może się wszystko wydarzyć poczynając od wariantu siłowego, który przybrałby charakter krwawej wojny domowej. Byłbym pewny, że Ukraińcy dogadają się między sobą, gdyby za prezydentem Janukowyczem nie stała putinowska Rosja. Ma ona wystarczająco bogaty arsenał środków, aby skutecznie wpływać na rozwój sytuacji na Ukrainie. Jednym z możliwych wariantów może być podział kraju, który może przyjąć charakter albo otwartej secesji np. przemysłowych regionów Ługańska, czy Doniecka, albo Krymu, który już w tej chwili ma autonomiczny charakter. Inny wariant tego planu to przyjęcie na Ukrainie modelu federacyjnego, z silnymi lokalnymi ośrodkami władzy, co umożliwi ludziom Janukowycza oraz popierających go oligarchów, kontrolowanie przemysłowych regionów kraju. Warto zwrócić uwagę, że władza nie może być pewna nastrojów w armii. Nie są też liczne, wierne jej oddziały sił specjalnych Berkutu. Wojska wewnętrzne zaś to młodzi chłopcy, którzy raczej nie będą chcieli ginąć za Janukowycza. Jeśli żadna ze stron nie może wygrać, to muszą kiedyś siąść do rozmów. Za ponad rok mają się odbyć wybory prezydenckie. W rozwiązaniu konfliktu może też pomóc Julia Tymoszenko.
Jej zwolnienie i rychłe nowe wybory parlamentarne mogłoby w jakiś sposób zmienić sytuację. Niedawna wizyta szefa partii "Batkiwszczyna" Arsenija Jaceniuka u niej w więzieniu wskazuje, że władza sonduje także możliwość takiego manewru. Jednym z problemów Majdanu jest to, że nie ma on jednolitej, przewodniej siły politycznej. Liderzy największych partii opozycyjnych: Kliczko, Jaceniuk i Tiahnybok nie panują nad Majdanem. Musimy też mieć świadomość, że przy obecnej konstytucji na Ukrainie cała władza spoczywa w rękach prezydenta. Impas mogłaby więc przerwać decyzja o zmianie ustroju państwa z systemu prezydenckiego na prezydencko-parlamentarny oraz nowe wybory prezydenckie i parlamentarne.
Skomentuj artykuł