Proces beatyfikacyjny będzie bardzo trudny

Kard. Stefan Wyszyński i abp. Antoni Baraniak w Rzymie w trakcie soboru watykańskiego II (fot. wikipedia commons)
PAP / drr

Proces beatyfikacyjny kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego 30. rocznica śmierci przypada w sobotę, jest trudny i może trwać latami - takie informacje uzyskała PAP w źródłach w Watykanie. Zwraca się uwagę na trudności w dostępie do archiwów.

Proces rozpoczął się osiem lat po śmierci prymasa Polski, w maju 1989 roku. Pierwszy etap diecezjalny zakończył się w 2001 roku, a dokumentację wysłano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie.

DEON.PL POLECA

Po 10 latach trudno mówić o znacznym postępie i szansach na rychłe zakończenie postępowania kanonicznego - zauważają nieoficjalnie źródła kościelne, zwracając uwagę na złożoność sytuacji politycznej w Polsce po wojnie, urząd prymasa oraz delikatne kwestie na styku Kościoła i polityki.

Wciąż redagowany jest kluczowy dokument procesu, czyli positio, a prace nad nim znajdują się nadal w fazie wstępnej, czyli opracowania zeznań świadków.

Jednak zasadnicze kłopoty z procesem beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego wynikają z konieczności dotarcia do watykańskich archiwów i poszukiwań, jakie trzeba tam przeprowadzić. To tam, jak się przypuszcza, być może znajdują się odpowiedzi na najważniejsze pytania, dotyczące działalności Prymasa Tysiąclecia.

Kościelni obserwatorzy i osoby zaangażowane w procedury procesu mówią wręcz o tym, że kardynał Wyszyński "miał kłopoty z Watykanem" na tle kompetencyjnym. Ocenia się, że prymas Wyszyński w pewnych sprawach działał na własną rękę, twierdząc, że ma do tego uprawnienia, ale czy je miał, nie jest jasne.

- I w wielu sytuacjach to mu się chwali, bo to świadczyło o jego odwadze, ale nie wiadomo, jak z tego tłumaczył się przed Watykanem i dlatego trzeba dotrzeć do archiwów, by tam szukać odpowiedzi na to pytanie - wyjaśnił rozmówca PAP. Wśród kłopotliwych spraw wymienia się m.in. jurysdykcję nad Kościołami wschodnimi oraz kwestię polskich katolików na terenie ZSRR, która nie była wówczas uregulowana.

Trudno oceniać skuteczność polityczną kandydata na ołtarze, a w tym przypadku ta kwestia ma istotne znaczenie - zauważa się.

O złożoności tej problematyki i jej trudnościach świadczy to, że tym aspektem działalności prymasa zajmowało się w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kilku wyznaczonych historyków jednocześnie. Stanęli oni przed wyjątkowo skomplikowanym zadaniem.

Wszystkie te niejasności i sprawy, wymagające bardzo szczegółowej analizy opóźniają cały proces, który w opinii komentatorów będzie jeszcze trwał latami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Proces beatyfikacyjny będzie bardzo trudny
Komentarze (2)
D
Debil
27 maja 2011, 14:41
Cóż, był rosyjskim agentem - musiał być, oficerem wywiadu, do tego zmuszany był do homoseksualizmu, pdeofilii i cudzołóstwa. W prl-u każdy ksiądz był zmuszany do małżeństwa po tym jak dokonał wymuszonego gwałtu na kobietach, np. podczas kolendy lub był wpłątany w gwałt. Mógł mieć też zaaranżowany wypadek samochodowy. Metody manipulacji psychologicznej były znane już od wczesnych lat pięćdziesiątych, więc gdy został internowany w Komańczy to już tam je zastosowano na nim z pozytywnym skutkiem. Raczej dopatrywałbym się w nim ofiary systemu a nie jakiegoś zboczeńca lub mordercy. Jak widać naukę o charyzmacie święceń kapłańskich wypadałoby przy okazji zmodyfikować. No i dochodzi do tego brak odporności na opętanie, a zwłaszcza na ,,wymruczanie" przez chór kapłanów satanistycznych danej osoby co jest ponoć bardzo skuteczne i aby ,,wymruczywaną" osobę opętać łączą się całe państwa. Bardzo trudno jest się wtedy pojedynczemu Katolikowi ostać, gdy jest poddany tak skoncentrowanemu duchowemu atakowi zła. I jak spenalizować tego typu działanie - sąd popadłby w śmieszność twierdząc, że bandyta, będąc do tej pory przykładnym obywatelem nagle wszedł na drogę zła poprzez napaść diabła, który przcież w doktrynie marksistowskiej oficjalnie nie istniał. W tym kierunku zmierza utworzenie specjalnej pomocy dla wiernych wolnych, spętanych i opętanych oraz wszystkich, którzy chcą się od zła wyzwolić, przed złem skutecznie bronić, wejść w trwałą przyjaźń z Bogiem. Sprawa powoli zmierza ku finalizacji, ale jak będą rzucane kłody pod nogi to może z tego nic nie być. Ostatecznym argumentem z beatyfikacją powinnien być cud, który wprost wykaże, czy tego typu argumentacja znajduje uznanie u Boga. Jak widać po poniższym wpisie Debil godzi w jakieś układy pewnie jeszcze okrągłostołowe. Dobrze, jak Kościół ma być czysty to tak trzeba pisać albo mech będzie rósł na mchu a samoczyszczenia nie będzie widać.
F
Florian
27 maja 2011, 13:31
Czy nawet na Deonie muszą pojawiać się takie komentarze? Portal na poziomie, ale zawsze jakiś Debil się przyplącze i pisze co mu się ubzdura.