Przełożony generalny pallotynów: Synodalność to kontynuacja naszego charyzmatu [WYWIAD]
Dla pallotynów myśl o synodalności nie jest czymś obcym. To kontynuacja naszego charyzmatu - mówi w rozmowie z KAI ks. Zenon Hanas, przełożony generalny Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego. Przypomina, że charyzmatem pallotynów jest „szeroko rozumiana współpraca ze wszystkimi, szczególnie z osobami świeckimi, dla ewangelizacji”.
Opowiada o ich działalności wydawniczej, o znaczeniu paryskiego Centre du Dialogue, które w tym roku obchodzi swe pięćdziesięciolecie oraz o szerzeniu przesłania o miłosierdziu Bożym.
KAI: Każdy zakon, każde zgromadzenie ma swój specyficzny charyzmat. Co jest taką szczególną cechą pallotynów?
Ks. Zenon Hanas: - Nasz założyciel, św. Wincenty Pallotti był kapłanem, który zmarł w 1850 roku. Jego wizją Kościoła była szeroko rozumiana współpraca ze wszystkimi, szczególnie z osobami świeckimi, dla ewangelizacji, dla apostolstwa. Jego charyzmat polegał więc na tym, żeby zapraszać jak najwięcej zaangażowanych osób świeckich i konsekrowanych do wspólnego apostolstwa. Ta myśl była wtedy zupełnie nowa, bo zawsze uważano, że apostolstwo jest sprawą kapłanów, biskupów, papieża.
Pallotti był pierwszym świętym w historii Kościoła, który tę myśl zaczął forsować. Ona się dziś wydaje oczywista, dlatego że Sobór Watykański II ją zrealizował. To nie przypadek, że kanonizacja Pallottiego odbyła się w styczniu 1963 roku, czyli w pierwszych miesiącach Soboru Watykańskiego II. Papież Jan XXIII bardzo świadomie wybrał na tę kanonizację początek soboru, pokazując, że Pallotti jest patronem myśli soborowej Kościoła, który jest otwarty na wszystkie powołania, oczywiście w celu szeroko pojętej ewangelizacji.
Gdy tego słucham, to przychodzi mi na myśl papież Franciszek tłumaczący, po co zwołuje synod o synodalności...
- Dla pallotynów myśl o synodalności nie jest czymś obcym. To jest kontynuacja naszego charyzmatu. Oczywiście każdy charyzmat wyraża się w pewnych formach życia, stylu życia, sposobie podejmowania decyzji. Jesteśmy nauczeni wspólnotowego rozeznawania, co też papież często podkreśla, dochodzenia do konsensusu w podejmowaniu decyzji. Procesy konsultacyjne są u nas bardzo wydłużone. Na pewno jesteśmy różni od jezuitów, salezjanów i innych zgromadzeń, w których struktura władzy jest dużo bardziej scentralizowana i ma więcej kompetencji. U nas jest bardzo dużo federacyjności i otwartości na słuchanie się nawzajem.
Pallotyni powstali w pierwszej połowie XIX wieku i bardzo szybko, po pierwsze, stali się zgromadzeniem międzynarodowym, a po drugie rozeszli się po świecie. Czemu to należy przypisać?
- Faktycznie już pierwsi najbliżsi towarzysze Pallottiego pochodzili z różnych krajów: był Francuz, był Portugalczyk, byli Włosi. Ta myśl o różnych kulturach i językach jest u pallotynów zapisana „genetycznie”. Pallotti przez długie lata był ojcem duchownym Collegium Urbanum „de Propaganda Fide”, gdzie studiowali kandydaci na księża ze Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Afryki... W pierwszej połowie XIX wieku nie było tam jeszcze seminariów duchownych, bo nie było nawet wielu diecezji, które powstały dopiero później. Niektórzy pochodzili też z różnych rytów: chaldejskiego, syromalabarskiego, maronickiego itd. Obchodzili wspólnie uroczystość Trzech Króli jako święto powszechności Kościoła, gdy Chrystus objawia się wszystkim narodom. Każdego dnia oktawy tej uroczystości klerycy uczestniczyli w liturgii w innym rycie, w innym języku wygłaszano kazania.
Przypomnijmy: to było w latach trzydziestych XIX wieku!
- Pallotti, który jako ojciec duchowny, uczestniczył w tych obchodach razem z klerykami w seminarium, zaczął tę uroczystość celebrować również w dużych kościołach Rzymu, pokazując powszechność Kościoła. Opowiadam o tym, żeby wyjaśnić ten „genetyczny” motyw uniwersalizmu u pallotynów. Kościół nie jest zamkniętą grupą. Mamy być dla wszystkich. Dlatego pierwsi towarzysze Pallottiego założyli dom zakonny w Anglii. A w latach siedemdziesiątych XIX wieku powstało duże kolegium w Masio na północy Włoch, które od początku było międzynarodowe. Byli tam Anglicy, Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Portugalczycy, Polacy. Wielu ludzi z Włoch i Niemiec wyjeżdżało wtedy do Ameryki za chlebem. Pallotyni jechali razem z rodzinami emigrantów, żeby zapewnić im opiekę duchową. To był moment największej eksplozji pallotynów na świecie.
Czy wśród pallotynów jest wielu Polaków?
- Pierwszy Polak, ks. Alojzy Majewski pochodził z Pomorza, wstąpił więc do niemieckiej prowincji pallotynów. Do Polski przyjechał w 1907 roku. Z grupą innych Polaków założył dom zakonny w Wadowicach, który jest naszym domem macierzystym. Obecnie Polacy stanowią bardzo dużą grupę ponad 600 wśród prawie 2000 pallotynów na świecie. Pracują w dwudziestu kilku krajach.
Ten nasz charyzmat nawiązywania relacji, kontaktów, komunikowania, wychodzenia poza granice tego, co jest dla nas znane, sprawia, że do prowincji warszawskiej należą współbracia z Wenezueli, Kolumbii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Burkina Faso, Ukrainy, Słowacji. Jest to polska prowincja, ale wielu braci nie jest Polakami. Poszukujemy przestrzeni, w której te różne kultury, języki, tradycje, różne spojrzenia na rzeczywistość mogą się zjednoczyć.
Jedną z cech charyzmatu Pallottiego jest to, że nie zostało sprecyzowane, iż mamy się zajmować jakimś konkretnym dziełem. Trzeba więc patrzeć, jakie są potrzeby i zająć się nimi. Pallotyni polscy, szczególnie w latach powojennych, drukowali w Paryżu Pismo Święte, księgi liturgiczne, katechizmy, dlatego że w latach pięćdziesiątych w Polsce nie było takich możliwości. Wspierał nas w tym kard. Stefan Wyszyński. Mieliśmy dużą drukarnię w Paryżu, z której wyszły miliony egzemplarzy. Były one następnie albo przewożone oficjalnie, albo przemycane do Polski. Do dziś można na półkach zobaczyć serię wydawniczą Éditions du Dialogue: pięćdziesiąt tomów współczesnej teologii. To sprawiło, że pallotyni byli dość znani w Polsce.
Dzisiaj tę działalność prowadzą nasze wydawnictwa w Polsce. Mamy też dużo domów rekolekcyjnych i konferencyjnych. Od czasu, kiedy to było możliwe, zaczęliśmy prowadzić szkoły. Pracujemy w parafiach. Prowadzimy sanktuaria. Bardzo rozwinięta jest nasza działalność misyjna.
W tym roku przypada pięćdziesięciolecie pallotyńskiego Centre du Dialogue w Paryżu. To instytucja niesłychanie zasłużona nie tylko dla Kościoła katolickiego, ale w ogóle dla polskiej kultury.
- To kolejny wyraz tego, kim jesteśmy i czym się mamy zajmować. Była to przestrzeń dialogu, niezależnie od poglądów i wyznawanej wiary, dla ludzi z polskich elit, takich jak Czesław Miłosz, którzy zamieszkali na Zachodzie. Te spotkanie przynosiły integrację tych osób. Dzięki nim powstawało później dużo publikacji. Wiem, że teraz regia francuska pallotynów ponownie wraca do tej myśli, zaczyna podejmować kolejne projekty i organizować kolejne spotkania w tym miejscu, oczywiście na miarę XXI wieku.
Pallotyni znani są również jako apostołowie miłosierdzia Bożego, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
- Z jednej strony były objawienia siostry Faustyny w latach trzydziestych w Polsce. A z drugiej strony papież Jan Paweł II bardzo mocno kładł nacisk na tę myśl o miłosierdziu dla współczesnego świata po Holokauście, po ranach, które ludzkość w straszliwy sposób sobie zadała w czasie drugiej wojny światowej. Nie ma przyszłości dla nas, jeżeli nie potrafimy sobie wybaczyć. Jeżeli to miłosierdzie, które otrzymujemy od Boga nie przełoży się na nasze życie codzienne, to nadal będziemy mieli to, co dzisiaj przeżywamy: kolejną odsłonę wojny palestyńsko-izraelskiej, wojnę na Ukrainie. Żeby to wszystko uleczyć, potrzebne jest miłosierdzie.
Wiemy, że uznanie w Kościele objawień siostry Faustyny było długim procesem. Ale faktycznie polscy pallotyni bardzo wcześnie tłumaczyli na wiele języków i wydawali teksty z jej „Dzienniczka”. Jeden z naszych domów, w Częstochowie, który nazywamy Doliną Miłosierdzia, był miejscem, gdzie po raz pierwszy odbywały się teologiczne konferencje o koncepcji miłosierdzia w Starym i Nowym Testamencie, w innych religiach, we współczesnym świecie. Miłosierdzie, które w tych objawieniach pojawiało się jako przesłanie Jezusa było obwarowywane głęboką refleksją teologiczną, eklezjologiczną, historyczną właśnie przez pallotynów. Wiele osób było w to zaangażowanych. Taka była też potrzeba czasu. Przypominam sobie, jak w latach osiemdziesiątych wydawaliśmy czasopisma-biuletyny o miłosierdziu Bożym w języku: portugalskim, słowackim, ukraińskim, czeskim, koreańskim, angielskim. To wszystko robili polscy pallotyni.
Teraz za czasów papieża Franciszka przeżywamy kolejny etap rozwoju tej myśli o miłosierdziu. Wtedy był to etap kultyczny (Koronka do miłosierdzia Bożego i obrazy Jezusa miłosiernego) i sięgania do źródeł biblijnych. Dzisiaj papież o miłosierdziu mówi w sposób dla niektórych bulwersujący: żeby nie stawiać granic Panu Bogu, tylko dawać miłosierdzie współczesnemu światu w bardzo radykalny sposób. Ja widzę w tym rozwój tej myśli, którą Jan Paweł II zaczął szerzyć, odwołując się do miłosierdzia Bożego z objawień siostry Faustyny.
KAI/dm
Skomentuj artykuł