Przesłanie Jeana Vanier nt. misji osób niepełnosprawnych intelektualnie we współczesnym świecie

(fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
KAI / pch

Wczoraj zmarł w Paryżu Jean Vanier, jeden z najbardziej znanych współczesnych myślicieli i świadków Chrystusa.

Był przekonany o wielkiej misji, przywracania autentycznych wartości, jaką ludzie niepełnosprawni mają do spełnienia w dzisiejszym, nastawionym na technikę i skuteczność świecie. Zainicjował "l’Arche" i "Wiara i Światło", wspólnoty z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Poprzez przyjaźń, wspólnoty te odkrywają wielkie bogactwo osób słabych, cierpiących i odrzuconych. Poniżej prezentujemy szczegółową analizę myśli Vanier’a.

Zacząć trzeba od tego, że wkład Jeana Vanier w refleksję nad sensem życia istoty ludzkiej jest wynikiem głębokiej, ewangelicznej wiary, połączonej z formacją filozoficzną. A najgłębszą inspiracją dlań stały się wierne przyjaźnie, które od momentu założenia pierwszej wspólnoty l’ Arche w 1964 r. utrzymywał z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie.

Obrońca osób zmarginalizowanych przez społeczeństwo

Od ponad pięciu dziesięcioleci Jean Vanier zdecydowanie bronił osób zepchniętych na margines społeczeństwa, zachęcając nas, byśmy uznali wielkość darów i głębię mądrości, jakimi te osoby mogą nas obdarzyć, jeśli tylko będą właściwie zintegrowane ze społeczeństwem i wspierane w swoim poczuciu godności: "Powinniśmy pozostawać jak najbliżej tych osób i znaleźć czas na ich wysłuchanie, gdyż strach, jaki często odczuwają powoduje, że mówią niewiele i bardzo cicho."
Dzieło Jeana Vaniera pozwoliło rozszerzyć naszą perspektywę szczególnie w odniesieniu do trzech podstawowych kwestii, dotyczących wspólnego dobra i sensu naszego istnienia:
  • Co to znaczy być w pełni ludzkim?
  • Co to znaczy służyć innym?
  • W jaki sposób pogłębiać jedność pośród różnorodności?
Odpowiedzi Vaniera na te trzy pytania mają równocześnie charakter praktyczny i teoretyczny, są prawdą przeżytą i opisaną. Praktyka zawarta w centrum jego wizji, była bardzo prosta. Polegała na stworzeniu społeczności (wspólnot) ludzi wzajemnie się wspierających, społeczności kulturowo do tych ludzi dostosowanej, pozwalającej odmiennym osobom spotkać się poza tym, co ich różni, i każdą z nich doprowadzić do nawrócenia serca oraz "nawrócenia intelektu". Jean Vanier w ten sposób wykazał, że autentyczny humanizm nie tylko należy tylko do sfery ideałów, lecz że również może być przeżytym w praktycznym doświadczeniu wspólnoty.

Co to znaczy być w pełni ludzkim?

Jean Vanier zachęcał nas do obserwowania napięcia, które nieustannie utrzymuje się między naszą potrzebą bycia doskonałym, potrzebą kontrolowania, a pragnieniem, by nauczyć się żyć w pokoju, przyjmując nasze niedoskonałości, jak również niedoskonałości innych. W tych dziedzinach, w których nowoczesność szczególnym przywilejem otacza postęp i to, co jest doskonałe i skuteczne, Jean Vanier zachęcał nas do zwrócenia szczególnej uwagi na te wymiary ludzkiej natury, ważne, lecz jakże często lekceważone, jakimi są niedoskonałość i kruchość.
Vanier mówiąc: "słabość moją siłą" żywił przekonanie, że ujawniając powszechny charakter słabości, kruchości, które są obecne w każdym z nas bez wyjątku i które są niejako istotą każdego z nas, zdołamy wydostać się poza to, co nas różni, i odnajdziemy się w jednym i tym samym człowieczeństwie: "Słabi uczą silnych akceptowania słabości i załamań w ich własnym życiu, uczą ich, jak należy je włączać w to życie." Wymiar narracyjny, obecny w całym dziele Vaniera, ukazuje, że ludzie w większości rozwijają się naprawdę dopiero wówczas, kiedy zostaną przyjęci takimi, jacy są, ze swoimi talentami i słabościami. Mimo że ta słabość pozostaje nierozerwalnie związana z ludzkim losem, Vanier podkreślał jednak znaczenie odpowiedzialności, jaką, mimo wszelkiej kruchości, ponosimy za nasz rozwój w wolności i w służbie innym.
Główna intuicja, wyznaczająca istotę wspólnot l’Arche, wyrosła na gruncie wzajemnych relacji, w których, razem z osobą słabszą, odkrywamy nasze wspólne człowieczeństwo. W ten sposób Vanier ukazał słabość jako dar i okoliczność sprzyjającą. Słabość jest więc siłą przyciągającą, która gromadzi i stwarza poczucie solidarności wokół osoby potrzebującej pomocy. W oparciu o taki punkt wyjścia słabość, odczuwana we wzajemnych relacjach, może skłonić ludzi, by dawali z siebie więcej, bardziej się otwierali i pełniej objawiali własną niedoskonałość. Siła lub doskonałość, często zachwycająca, potrafi dzielić, wywołując rywalizację i lęk, że nie można stanąć na wysokości zadania. "Zawsze się dziwię obserwując, że dzielenie się naszymi słabościami i trudnościami często daje nam o wiele więcej niż dzielenie się naszymi wartościami i osiągnięciami" - powtarzał Jean Vanier.

Co to znaczy służyć innym?

Życie we wspólnocie z osobami zepchniętymi na margines okazało się doświadczeniem radykalnym, dzięki któremu Jean Vanier zrozumiał, że prawdziwe służenie innym sięga dalej niż miłosierdzie i zwykła tolerancja. Rozpoznał dumną arogancję lub wygórowane mniemanie o sobie osoby udzielającej pomocy, która często uważa się za lepszą i inną od tej osoby, której służy. Wiedział z doświadczenia, że pomoc, ożywiana poczuciem solidarności i wspólnego człowieczeństwa ma lepszy smak niż ta, która wypływa z poczucia obowiązku. A ponieważ nie sposób ustanawiać praw w odniesieniu do współczucia, podobnie jak nie sposób narzucać troskę o innych, Vanier zachęcał do głębszego zrozumienia pojęcia "służby innym" wskazując, w oparciu o swoje doświadczenie we wspólnotach l’Arche, że w posłudze można stworzyć warunki sprzyjające rozwojowi wzajemności. "Każde dziecko, każda ludzka istota, niezależnie od tego jakby nie była krucha czy podatna na zranienie, ma wrodzoną potrzebę doświadczyć, że ona także może być źródłem radości ... że może być powodem świętowania." 
Zaznaczał, że dzięki przyjęciu każdej osoby do naszego grona "negatywny obraz siebie, jaki ma każdy z nas, może się przekształcić." Przekonany był, że wzajemność relacji i świętowanie są tak samo ważnym źródłem życia jak praktyczne i konkretne posługi. Dlatego zachęcał do wierności tym codziennym relacjom, przez drobne gesty, w których wyraża się przyjaźń, akceptacja, przebaczenie.
Vanier przypominał, że jeśli przy okazywaniu troskliwości innym nie będziemy starali się o wzajemność, wówczas relacje te pozostaną powierzchowne i nieodpowiednie, tym bardziej, że one często wiążą się z trudnościami i napięciami. Niech rutynowa opieka nad drugim człowiekiem nie pozwoli nam zapomnieć, że pierwszym i najważniejszym celem posługi jest "czujne wsparcie, pozwalające drugiemu człowiekowi stać się wolnym". 
Oczywiście nie oznacza to, że potrzeby czy niepełnosprawności znikają; raczej oznacza to, że druga osoba nie powinna czuć się więźniem swoich potrzeb, mającym bezustannie żywić wdzięczność wobec innych. Vanier pozwolił nam zobaczyć, jak nieznośne brzemię i tak muszą już dźwigać osoby z jakąś niepełnosprawnością, brzemię jeszcze zwiększone przez ciężar wymiaru społecznego, który określa je w oparciu o ich niepełnosprawność czy bezużyteczność i ostatecznie decyduje, że mają wszystko przyjmować od innych, ale że nic nie mają do ofiarowania.

W jaki sposób pogłębiać jedność pośród różnorodności?

Spełnienie siebie osiąga najdoskonalszą formę w relacjach nawiązywanych poza dzielącymi nas różnicami - podkreślał Jean Vanier. Dzięki swojemu realizmowi i swojej głębokiej znajomości ludzkiego serca potrafił przyznać, że nie sposób zmusić ludzi, by pokochali, zaakceptowali czy przyjęli do swojego grona kogoś "innego", szczególnie jeśli ocenili, że ten "inny" nie jest wart ich uwagi właśnie ze względu na swoją "inność". Mimo że naturalną jest owa skłonność do osądzania, lękania się czy wykluczania tych, których inność została uznana za bezwartościową, Vanier zachęcał nas, abyśmy strach przed odmiennością zaczęli widzieć nie jako strach. Lecz abyśmy brali pod uwagę, że możemy wzbogacać naszą wyobraźnię ucząc się żyć z dysonansem i z różnorodnością, z innością. 
Vanier nie chciał zaakceptować zamieszkujących w nas prymitywnych, instynktownych lęków, a raczej starał się odkrywać pasjonujące możliwości, jakie daje odmienność, by w ten sposób pogłębiać pragnienie otwierania się na innych, nie mocą nakazu, lecz z własnego wyboru. W sposób w pełni racjonalny uważał, że miłość czyni z władzy siłę twórczą, a nie siłę destrukcyjną. "Bóg nie powołał nas do czynienia rzeczy nadzwyczajnych, lecz do czynienia rzeczy zwyczajnych z nadzwyczajną miłością" - mawiał.
Jean Vanier pokazał nam, że jeśli osoby zepchnięte na margines będą przyjmowane w sposób prawdziwie przyjazny, wówczas talenty, jakimi one są obdarzone, zyskają zdolność leczenia ich samych, a także innych. Przekształcanie dokonuje się wzajemnie, i wówczas odporność osoby bardziej kruchej zostaje wzmocniona, podobnie jak jej szacunku do siebie samej.
Każda istota ludzka pragnie być kochaną, należeć do wspólnoty, mieć swój udział w życiu tej wspólnoty, i jest to pragnienie powszechne. Wspólnoty l’Arche oraz Wiary i Światła są więc takimi laboratoriami badawczymi, w których dzień po dniu próbuje się odpowiedzieć na to głębokie pragnienie. Dzięki takiemu poszukiwaniu wzajemnych relacji członkowie wspólnot stopniowo uczą się dostrzegać, zgłębiać i akceptować własną ludzką kruchość, dostosowując w ten sposób swoje znaczenie moralne do swojej wizji świata. Stają wobec wyzwania, muszą połączyć swoje siły i słabości. Dzięki temu uczą się, że czułość i współczucie są tak samo ważne jak władza i wiedza. Uznając własne niedoskonałości, każdy uczy się żyć w pokorze wobec słabości innych, i może wprowadzać pokój.
Powtarzał, że "jedynie stając w prawdzie z całym bagażem własnej kruchości i własnego cierpienia, i otwierając się na innych, a nie zamykając się w sobie, możemy w pełni żyć w ludzkiej wspólnocie".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przesłanie Jeana Vanier nt. misji osób niepełnosprawnych intelektualnie we współczesnym świecie
Komentarze (1)
KN
Krzysiek Niepiekło
8 maja 2019, 22:12
Zbyt rzadko zastanawiamy się nad tym, co takie osoby do nas mówią, bo je lekceważymy, a przez takich często mówi Bóg. Moja żona często się potrafiła zachwycić takimi wypowiedziami ludzi, których inni lekceważyli, bo odnajdywała w nich Boga.