Racja bitego
Im brutalniej służby wezmą się za tłumienie, tym powszechniejsze będą reakcje obywateli. Do tego dochodzi ryzyko „wykreowania” męczenników.
Bity ma zawsze rację? Niby wiemy, że nie zawsze zgadzamy się z postawą czy poglądami bitych, a jednak gdy nie wiemy, komu przyznać rację, to jesteśmy za tym bitym, zwłaszcza gdy jest bezbronny. A nawet jest jeszcze dziwniej. Czyjeś argumenty nam nie pasowały, lecz gdy go pobito, nie tylko zyskał naszą sympatię, ale i zrozumienie.
Zwykle nie lubimy tych, którzy biją bezbronnych. Zwłaszcza przemoc ze strony władzy wobec pokojowo manifestujących jest odrażająca. Nierówność wywołuje głębokie poczucie niesprawiedliwości. Bo funkcjonariusze resortu siłowego nie ryzykują ukaraniem przez sąd, gdy stosując się do rozkazów, biją, szarpią, przyduszają… A manifestujący, broniąc się, ryzykują zatrzymaniem, dalszymi represjami w areszcie, a nawet wyrokiem skazującym. Ta nierówność rodzi poczucie niesprawiedliwości.
Wiem, że w czasie zamieszek obrywa się obydwu stronom. Policja miewa swoich rannych, a i zdemaskowanych tajniaków tłum potrafi „zdemolować”. Ale gdy mamy do czynienia z bezbronnymi i stawiającymi tylko bierny opór, to siłowa represja przynosi władzy korzyść tylko na krótką metę. „Zyska” ona trochę w twardym elektoracie, lecz cała reszta przychylniej i z większym zrozumieniem popatrzy na bitych.
Nieraz „ostre” wzięcie się za demonstrantów tłumaczy się „troską” o to, by protesty stłumić w zarodku. Bo inaczej byłoby dużo groźniej. Czy jest to skuteczny kurs? Wymaga specyficznego podejścia do mediów. Bo z jednej strony potencjalni demonstranci powinni dowiedzieć się, że policja ostro bije (inaczej nie zostaną odstraszeni), a z drugiej strony ta wieść nie powinna być zbyt powszechna, bo „zagranica” się dowie i potępi. Także „ostre pogrywanie” prowokuje do odpowiedzi. Znajdą się tacy, których do demonstrowania popchnie gniew na okrucieństwo. I im brutalniej służby wezmą się za tłumienie, tym powszechniejsze będą reakcje obywateli. Do tego dochodzi ryzyko „wykreowania” męczenników.
Eskalacja prowadzi niestety do bicia z obu stron. Ale warto, by decydenci mieli na uwadze, że ludzie usprawiedliwiają stosowanie siły w samoobronie: ktoś, kto sięgnął po przemoc, by się bronić przed brutalnością, ma swoją słuszną rację. A nawet jego hasła zasługują na większą uwagę.
A zatem: czy władzy „opłaca się” bić prewencyjnie, dla odstraszenia? Taka motywacja stała za publicznymi egzekucjami, nie tylko za płonącymi stosami, ale i za dybami. Nasza cywilizacja rezygnuje z tego. Staramy się nie upubliczniać cierpienia skazańców.
Prewencja jest ważna. Powinna zapobiegać m.in. przemocy. Lecz terroryzowanie tylko na krótko ją powstrzymuje. Zwykle wybucha ze zdwojoną mocą. Też mocą racji, jaką nabyli bici.
Tekst ukazał się również na łamach "Gazety Krakowskiej".
Skomentuj artykuł