Razem z imamami w trudnych chwilach

(fot. UK Ministry of Defence / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)
KAI / jssj

My, biskupi, towarzyszyliśmy imamom w tych trudnościach, jakie obecnie przeżywali i myślę, że były to bardzo ważne chwile - powiedział w Radiu Watykańskim bp Michel Dubost z Francji. Jako przewodniczący Rady episkopatu swego kraju ds. dialogu międzyreligijnego był on członkiem delegacji, w której skład wchodzili poza tym czterej imamowie francuscy i która w dniach 6-8 stycznia przebywała w Watykanie, gdzie przyjął ją Franciszek. W tm samym czasie 7 bm. w Paryżu islamiści dokonali krwawego zamachu na redakcję pisma "Charlie Hebdo".

"Największe wrażenie zrobiło na mnie serdeczne spotkanie imamów z papieżem" - oświadczył hierarcha francuski. Zaznaczył, że Ojciec Święty każdego z nich poprosił po francusku, aby modlili się za niego. "To był szczyt tego spotkania i sprawiło nam to wielką radość" - podkreślił biskup. Dodał, że zaraz potem, tuż po wyjściu z audiencji, "dowiedzieliśmy się o tragedii, która rozegrała się we Francji".

"Wspólnie ją przeżywaliśmy. I dobrze, że tak się stało. Dla imamów był to podwójny cios. Doświadczali tej tragedii jako Francuzi, a jako muzułmanie czuli, że są za to obwiniani, co jest szalone i niegodziwe, niezgodne z naszą kulturą, w której odpowiedzialność jest indywidualna, a nie zbiorowa" - stwierdził z ubolewaniem rozmówca rozgłośni papieskiej. "A teraz nagle porzuca się tę kulturę obywatelską, która cechuje nas, Francuzów. Nagle społeczeństwo zaczyna się dzielić i padają wzajemne oskarżenia" - skarżył się.

"Tak być nie może. Byliśmy świadkami tej trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się imamowie. Towarzyszyliśmy im w tych trudnościach i myślę, że były to bardzo ważne chwile" - dodał z przekonaniem biskup podparyskiej diecezji Evry-Corbeil-Essonnes.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Razem z imamami w trudnych chwilach
Komentarze (1)
9 stycznia 2015, 15:12
Co za naiwność! W islamie okłamać niewiernego w trakcie wojny to nie grzech, a że są w stanie permanentnej wojny (aż do wytępienia wszystkich niewiernych) tylko ktoś kompletnie niezorientowany mógłby się dać na to nabrać. Powszechne są praktyki, pokazywania na zachodzie twarzy pełnej ubolewania i pozornie pokornej mowy a po powrocie do kraju nawołują do nienawiści i morderstw. Jedynym celem takiej delegacji jest to, by uśpić czujność zachodu, by dalej on nic nie robił. I tak w kółko. Jest zamach, przyjeżdża delegacja i zachód nic nie robi. Jest kolejny zamach, itd. Jacyś naiwni, którzy wciąż myślą, że islam to "religia pokoju" dali sobie zrobić wodę z mózgu. Chyba nigdy nie zaglądnęli do Koranu: http://www.poznajkoran.pl/koran/niewierni