Reakcje na zamach w Aleksandrii
Chrześcijanie w Egipcie wyszli na ulice. Przynajmniej w trzech wielkich miastach (Aleksandrii, Kairze i Asjucie) doszło do masowych demonstracji przeciw prześladowaniu i dyskryminacji wyznawców Chrystusa. Są one reakcją na noworoczny zamach na koptyjski kościół w Aleksandrii, w którym zginęły 22 osoby. Przeciwko demonstrantom wysłano oddziały policji. Są setki rannych.
Domagamy się równouprawnienia, chcemy mieć takie same prawa jak muzułmanie - skandowali Koptowie w Kairze. Egipscy chrześcijanie, którzy stanowią 10 proc. społeczeństwa, nie ukrywają swego rozgoryczenia. Są zawiedzeni biernością władz i zwierzchników muzułmańskich. Do dramatycznych scen dochodziło w czasie pogrzebu ofiar czy przed siedzibą zwierzchnika prawosławnych Koptów Shenoudy III. Wierni żywo reagowali na niechcianą obecność przedstawicieli władz czy muzułmanów.
Egipska prasa ostrzega nawet przed groźbą wojny domowej. Nastroje stara się łagodzić nuncjusz apostolski w Egipcie. - Chrześcijanie czują się źle chronieni - oświadczył abp Michael Fitzgerald. Przyznał on jednak zarazem, że trudno jest zapobiegać zamachom terrorystycznym.
Przed eskalacją gniewu przestrzega też przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego. Jedyną możliwą drogą jest dialog - uważa kard. Jean Louis Tauran.
- Podłość. To słowo przychodzi mi na myśl, kiedy zastanawiam się nad tym zamachem - powiedział kard. Tauran. - Mamy tu bowiem do czynienia z wynaturzeniem religii. Żadna religia nie może uzasadniać takiego postępowania. Ponieważ był to atak na ludzi trwających na modlitwie, w której wyraża się to, co w człowieku najwznioślejsze. Sądzę jednak, że w obecnej sytuacji należy się wystrzegać dwóch rzeczy: gniewu, który zawsze jest złym doradcą, oraz obojętności. Nie mamy prawa do obojętności - mówił Jan Paweł II w czasie kryzysu bałkańskiego. Ale jak znaleźć wyjście z tej sytuacji? Poprzez dialog. Mówi się nam często: popatrzcie, do czego doprowadził wasz dialog, oto jego rezultaty. Nie, to nieprawda. Stoimy w obliczu mocy zła. Możemy je pokonać tylko dobrem. A to oznacza, że dialog musi być bardziej intensywny – stwierdził przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego.
Tymczasem na miejscu dialog wcale nie jest łatwy. Przykładem jest niejednoznaczna postawa Ahmeda al-Tayeba, wielkiego imama sunnickiego uniwersytetu Al-Azhar w Kairze. Choć potępił on zamach i złożył kondolencje wspólnocie koptyjskiej, ostro skrytykował wczorajszy apel Benedykta XVI o obronę chrześcijan.
Muzułmański hierarcha nazwał papieskie słowa niedopuszczalną ingerencją. Zarzucił też Benedyktowi XVI, że nie występuje w obronie muzułmanów, kiedy to oni padają ofiarą zamachów.
Krytykę tę z całą stanowczością odrzucił dzisiaj watykański rzecznik prasowy. Przypomniał on, że Papież wielokrotnie występował w obronie wszystkich ofiar przemocy, bez względu na wyznanie. Nie czas dzisiaj na takie polemiki, musimy się zjednoczyć przeciw terroryzmowi – dodał ks. Federico Lombardi SJ.
- W tej chwili niezbędne jest zaangażowanie wszystkich przywódców w walkę z terroryzmem i o bezpieczeństwo ludności - powiedział Radiu Watykańskiemu watykański rzecznik. - Niezbędne jest jednak również zaangażowanie wszystkich ludzi pokoju, wszystkich religii i światopoglądów, aby przeciwstawić się planom nienawiści, które chcą dzielić, wzbudzać napięcia, nienawiść i konflikty. Solidarność z zaatakowanymi chrześcijanami, która jest naszym obowiązkiem, nie może stać się okazją do rozniecania konfliktów między religiami czy cywilizacjami, bo byłoby to szaleństwem. Papieskie zaproszenie do Asyżu pokazuje wolę potwierdzenia tego podstawowego przesłania, że w imię Boga nie można prowadzić wojny, a jedynie budować pokój. Tymczasem w najbliższych dniach koptyjscy chrześcijanie będą obchodzić Boże Narodzenie. Łączymy się z nimi w głębokiej solidarności, uczestniczymy w ich bólu oraz w modlitwie o pokój dla wszystkich ich wspólnot - mówił ks. Lombardi.
Skomentuj artykuł