Aby rozpoznać Boga trzeba mieć młode serce
Drodzy bracia i siostry!
Co roku w Niedzielę Palmową odczytujemy fragment Ewangelii, który opisuje przybycie Jezusa do Jerozolimy. Wraz z uczniami i coraz większą rzeszą pielgrzymów szedł z równiny galilejskiej do położonego wyżej Świętego Miasta. Ewangeliści przekazali nam trzy zapowiedzi Jezusa dotyczące Jego męki — niczym stopnie tego wstępowania, nawiązując tym samym do wewnętrznego «wstępowania», dokonującego się w czasie tej pielgrzymki. Jezus jest w drodze do świątyni — do miejsca, gdzie Bóg, jak mówi Księga Powtórzonego Prawa, «obrał sobie miejsce na mieszkanie» dla imienia swojego (por. 12, 11; 14, 23). Bóg, który stworzył niebo i ziemię, nadał sobie imię, pozwolił ludziom, by się do Niego zwracali, więcej — by Go niemal dotykali. Nic nie może Go pomieścić, a jednak, czy może właśnie dlatego, wybrał sobie miejsce i imię, aby On sam, prawdziwy Bóg, mógł być tam czczony jako Bóg obecny pośród nas. Z opowieści o dwunastoletnim Jezusie wiemy, że miłował świątynię jako dom swego Ojca, jako swój rodzinny dom. Teraz ponownie przychodzi do świątyni, lecz swoje kroki kieruje gdzie indziej: ostatecznym celem Jego wstępowania jest krzyż. List do Hebrajczyków opisuje tę drogę jako wspinaczkę ku namiotowi, którego nie zrobiły ludzkie ręce, aż przed oblicze Boga.
Dochodzenie do oblicza Bożego wiedzie przez krzyż. Ta droga prowadzi do «umiłowania do końca» (por. J 13, 1), które jest prawdziwą Bożą górą, ostatecznym miejscem spotkania Boga z człowiekiem.
Przybywającego do Jerozolimy Jezusa ludzie witają jako Syna Dawidowego słowami Psalmu pielgrzymów (118 [117]): «Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!» (Mt 21, 9). Jezus udaje się do świątyni, lecz w mieście, które miało być przestrzenią spotkania Boga z człowiekiem, spotyka handlarzy bydła i bankierów, którzy zawłaszczyli dla swoich interesów miejsce modlitwy. Sprzedawane tam zwierzęta były oczywiście przeznaczone na ofiary składane w świątyni. A że w świątyni nie można było używać monet z wizerunkami cesarzy rzymskich, którzy sprzeciwiali się prawdziwemu Bogu, trzeba było je wymieniać na inne, takie, na których nie było bałwochwalczych obrazów. Wszystko to mogło jednak odbywać się gdzie indziej: miejsce, w którym wówczas się to działo, zgodnie ze swym przeznaczeniem miało być przedsionkiem pogan. Bóg Izraela był bowiem jedynym Bogiem wszystkich narodów. I nawet jeśli poganie nie mieli dostępu, by się tak wyrazić, do wnętrza Objawienia, mogli jednak w przedsionku wiary przyłączyć się do modlitwy do jedynego Boga. Bóg Izraela, Bóg wszystkich ludzi, nieustannie czekał, że oni również będą się do Niego modlić, Jego szukać i do Niego się zwracać. Tymczasem było to miejsce, w którym dominował handel, za zezwoleniem kompetentnych władz, które z kolei miały udział w zyskach handlarzy. Handlarze postępowali zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym, lecz ów porządek nie był zdrowy. «Chciwość jest bałwochwalstwem» — mówi List do Kolosan (por. 3, 5). Takie właśnie bałwochwalstwo spotyka Jezus, a widząc je, cytuje Izajasza: «Mój dom ma być domem modlitwy» (Mt 21, 13; por. Iz 56, 7), oraz Jeremiasza: «a wy czynicie z niego jaskinię zbójców» (Mt 21, 13; por. Jer 7, 11). Sprzeciwiając się źle pojmowanemu porządkowi, Jezus swym profetycznym gestem broni prawdziwego porządku, który jest w Prawie i u Proroków.
Wszystko to musi dziś skłaniać do refleksji również nas, chrześcijan: czy nasza wiara jest wystarczająco czysta i otwarta, aby widząc ją, również «poganie», osoby, które szukają i stawiają pytania, mogli dojrzeć światło jedynego Boga, przyłączyć się w przedsionkach wiary do naszej modlitwy i poprzez swoje pytania stać się czcicielami? Czy świadomość tego, że chciwość jest bałwochwalstwem, dociera do naszych serc i przejawia się w konkrecie życia? Czy nie pozwalamy przypadkiem, bożkom dostawać się na różne sposoby również do naszej wiary? Czy jesteśmy gotowi pozwolić Panu, aby nas oczyszczał wciąż na nowo, aby wypędzał z nas i z Kościoła wszystko to, co się Mu sprzeciwia?
W oczyszczeniu świątyni chodzi jednak o coś więcej niż o walkę z nadużyciami. Jest to zapowiedź nowej ery w historii. Zaczyna się to, co Jezus zapowiedział Samarytance, kiedy pytała Go o oddawanie Bogu prawdziwej czci: «Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec» (J 4, 23). Skończyły się czasy, gdy Bogu składano w ofierze zwierzęta. Ofiary ze zwierząt zawsze były tylko środkiem zastępczym, wyrażającym tęsknotę za prawdziwym kultem Boga. Mottem Listu do Hebrajczyków o życiu i czynach Jezusa jest fragment Psalmu 40 [39]: «Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało» (Hbr 10, 5). Miejsce krwawych ofiar i pokarmów zajmuje ciało Chrystusa, zajmuje On sam. Tylko «miłość do końca», tylko miłość, która dla dobra ludzi całkowicie ofiarowuje się Bogu, jest prawdziwym kultem, prawdziwą ofiarą. Czcić Boga w duchu i prawdzie oznacza czcić Go w komunii z Tym, który jest prawdą; czcić Boga w komunii z Jego ciałem, w którym jednoczy nas Duch Święty.
Ewangeliści opowiadają nam, że w czasie procesu przeciwko Jezusowi zgłosili się fałszywi świadkowie i twierdzili, że On powiedział: «Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować» (Mt 26, 61). Do tych słów nawiązują też ludzie, którzy szydzą z Chrystusa wiszącego na krzyżu: «Ty, który burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!» (Mt 27, 40).
Prawdziwe słowa, które wyszły z ust Jezusa, zostały nam przekazane przez Jana w opowiadaniu o oczyszczeniu świątyni. Jezus, od którego domagano się znaku na potwierdzenie, że ma prawo tak postępować, odpowiada: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo» (J 2, 18 nn.). Jan dodaje, że kiedy uczniowie wracali myślą do tego wydarzenia po zmartwychwstaniu, zrozumieli, że Jezus mówił o świątyni swego Ciała (por. 2, 21n). To nie Jezus jednak burzy świątynię; na jej zburzenie pozwala zachowanie tych, którzy z miejsca spotkania wszystkich narodów z Bogiem uczynili «jaskinię zbójców», miejsce, w którym się handluje. Lecz — jak począwszy od upadku Adama — niepowodzenie człowieka zawsze staje się dla Boga okazją do wzmożenia miłości do nas. Czasy świątyni z kamienia, czasy ofiar ze zwierząt przeminęły: wygnanie handlarzy nie tylko chroni przed nadużyciami, lecz wskazuje nowe działanie Boga. Powstaje nowa świątynia: sam Jezus Chrystus, w którym miłość Boża pochyla się nad ludźmi. On, w swym życiu, jest nową i żywą świątynią. On, który przeszedł przez krzyż i zmartwychwstał, jest żywą przestrzenią ducha i życia, w której urzeczywistnia się właściwy kult. A zatem oczyszczenie świątyni, jako kulminacyjny moment wjazdu Jezusa do Jerozolimy, jest znakiem zapowiadającym bliskie już zburzenie świątyni, a zarazem obietnicą nowej świątyni; obietnicą królestwa pojednania i miłości, które w komunii z Chrystusem zostaje ustanowione ponad wszelkimi granicami.
Św. Mateusz, którego Ewangelii słuchamy w tym roku, kończy opowiadanie o Niedzieli Palmowej opisując dwa małe wydarzenia, które zaszły już po oczyszczeniu świątyni, i również mają charakter profetyczny oraz jasno ukazują nam wolę Jezusa. Zaraz po słowach Jezusa o domu modlitwy dla wszystkich narodów Ewangelista pisze: «W świątyni podeszli do Niego niewidomi i chromi, i uzdrowił ich». Ponadto Mateusz mówi nam, że dzieci powtarzały sobie w świątyni słowa, którymi pielgrzymi witali Jezusa wchodzącego do miasta: «Hosanna Synowi Dawida» (Mt 21, 14 n.). Handlowi zwierzętami i interesom pieniężnym Jezus przeciwstawia swą uzdrawiającą dobroć. Ona jest prawdziwym oczyszczeniem świątyni. Jezus nie przychodzi jako burzyciel; nie przychodzi z mieczem buntownika. Przychodzi z darem uzdrowienia. Zajmuje się tymi, których choroba popycha do kresu życia, na margines społeczeństwa. Jezus ukazuje Boga jako Tego, który kocha, a Jego potęgę jako potęgę miłości. A tym samym mówi nam, co już na zawsze będzie należeć do prawdziwego kultu Bożego: uzdrawianie, posługa, dobroć, która leczy.
I są też owe dzieci, które oddają cześć Jezusowi jako Synowi Dawida i wołają: Hosanna. Jezus powiedział swoim uczniom, że aby wejść do królestwa Bożego, muszą się stać podobni do dzieci. On sam, który ogarnia cały świat, stał się mały, by wyjść nam na spotkanie i wskazać drogę do Boga. Aby rozpoznać Boga, musimy wyzbyć się pychy, która nas oślepia, która chce nas oddalić od Boga, jak gdyby Bóg był naszym rywalem. Aby spotkać Boga, trzeba nauczyć się patrzeć sercem. Musimy nauczyć się patrzeć sercem dzieci, sercem młodym, wolnym od uprzedzeń, którego nie oślepia żądza zysku. I dlatego w najmniejszych, którzy takim właśnie wolnym i otwartym sercem Go rozpoznają, Kościół widział obraz wierzących wszystkich czasów, swój własny obraz.
Drodzy przyjaciele, dołączamy teraz do procesji młodzieży tamtej epoki — procesji, która przemierza całe dzieje. Wraz z młodzieżą z całego świata wychodzimy Jezusowi na spotkanie. Pozwólmy, by On nas prowadził do Boga, aby od samego Boga nauczyć się, jak należy być człowiekiem. Wraz z Nim dziękujmy Bogu, bo w Jezusie, Synu Dawida, dał nam przestrzeń pokoju i pojednania, która w Najświętszej Eucharystii ogarnia cały świat. Prośmy Go, abyśmy również my stali się wraz z Nim i dzięki Niemu zwiastunami Jego pokoju, czcicielami w duchu i prawdzie, aby w nas i wokół nas rozwijało się Jego królestwo. Amen.
Benedykt XVI
Skomentuj artykuł