Franciszek: prawdziwy pokój trzeba zasiać w sercu

(fot. PAP/EPA/REMO CASILLI / POOL)
KAI / ms

W obliczu tak wielu ognisk zapalnych, istniejących w dzisiejszym świecie tym bardziej potrzebujemy prawdziwego pokoju, który buduje się, wychodząc od pokoju w swoim sercu. Przypomniał o tym Franciszek w kazaniu podczas codziennej Mszy św., którą odprawił 9 stycznia w watykańskim Domu św. Marty.


Punktem wyjścia dla jego rozważań był przeczytany dzisiaj fragment 1. Listu św. Jana, mówiący o potrzebie „trwania w Panu” z miłością, którą się rozpoznaje w „małych rzeczach”.

Przypomniawszy na wstępie liturgii prośbę do Boga, aby udzielił „niezawodnego pokoju wszystkim narodom”, kaznodzieja zauważył, że „nie możemy być chrześcijanami, jeśli jesteśmy «siewcami wojny» w rodzinie, w swoim środowisku czy w miejscu pracy”. Życzył, aby „Pan obdarzył nas Duchem Świętym, aby trwać w Nim i aby nauczył nas kochać tak po prostu, bez wypowiadania wojny innym”.

Mówca zwrócił uwagę, że gdy mówimy o pokoju, natychmiast myślimy o wojnach, aby nie było ich na świecie, aby był trwały pokój i zaraz pojawia się myśl: chcemy pokoju, nie wojen. Zawsze jednak mamy na myśli pokój zewnętrzny: w tym kraju, w takiej sytuacji... Także w tych dniach, gdy jest tak wiele istniejących już punktów zapalnych, nasza myśl biegnie do tych miejsc, gdy mówimy o pokoju, gdy modlimy się do Pana o dar pokoju – ciągnął swe rozważania Ojciec Święty. Dodał, że dobrze, że się tak dzieje i mamy się modlić o pokój na świecie, musimy zawsze prosić o ten dar Boga, który sam jest pokojem.

DEON.PL POLECA

Zarazem jednak papież zachęcił swych słuchaczy do zastanowienia się, „jak to jest z tym pokojem we mnie”, czy moje serce trwa w nim czy może jest „niespokojne”, ciągle w stanie „wojny”, w napięciu, chcąc stale czegoś więcej, aby panować. „Pokój narodów” lub kraju „zasiewa się w sercu”, gdyż jeśli nie mamy go w sercu, to jak zapanuje on na świecie? – zapytał retorycznie Franciszek. Zauważył, że „zwykle” o tym jednak nie myślimy. Tymczasem czytany dziś fragment 1. Listu św. Jana wskazuje nam drogę w tym kierunku, którą mamy podążać, aby osiągnąć „pokój wewnętrzny” – mamy trwać w Panu, bo tam, gdzie jest On, tam jest pokój.

To On czyni pokój, to Duch Święty, którego On zsyła, czyni pokój w nas – podkreślił kaznodzieja. Wskazał, że jeśli trwamy w Panu, nasze serca będą pełne pokoju, a jeśli z przyzwyczajenia trwamy w Nim, gdy „ślizgamy się” po grzechu, to Duch pozwoli nam poznać ten błąd, to „ślizganie się”. A na pytanie: kiedy trwamy w Panu?, odpowiada św. Jan: „Jeśli miłujemy się nawzajem”. „To jest tajemnica pokoju” – podkreślił Ojciec Święty.

Zwrócił następnie uwagę, że chodzi tu o „prawdziwą” miłość, nie tę z seriali telewizyjnych czy przedstawień, ale raczej o taką, która pobudza do mówienia dobrze o innych, a „jeśli nie mogę tak powiedzieć, to zamykam usta”, aby nie opowiadać złych rzeczy o bliźnich. Albowiem obgadywanie i ośmieszanie innych jest „wojną” – podkreślił mówca. Zaznaczył, że miłość dostrzega się „w małych rzeczach”, gdyż jeśli „wojna toczy się w moim sercu, to będzie ona też w mojej rodzinie, w mojej dzielnicy i w miejscu pracy”. Różne zazdrości, zawiści, plotki prowadzą do wojen przeciw sobie nawzajem, do zniszczeń, są „brudami” – przestrzegł papież.

Jeszcze raz wezwał do zastanowienia się, ile razy mówimy „w duchu pokoju”, a ile razy „w duchu wojny”, jak często jesteśmy w stanie powiedzieć: „Każdy ma swoje grzechy, ja zajmuję się swoimi a inni będą mieli swoje, aby nie obgadywać” – zachęcił Franciszek. Jego zdaniem zazwyczaj nasz sposób postępowania w rodzinie, w dzielnicy czy w pracy jest sposobem działania jak na wojnie: niszczenie i oczernianie innych. A to nie jest miłością ani niezawodnym pokojem, o który prosiliśmy w modlitwie wiernych – podkreślił kaznodzieja. Dodał, że takie postępowanie nie ma to nic wspólnego z Duchem Świętym i przytrafia się to każdemu z nas. Szybko bowiem reagujemy potępianiem, czy będzie to biskup, kapłan, osoba zakonna, świecka czy papież. „Jest to kuszenie diabła, aby toczyć wojnę” – przestrzegł Franciszek.

Zauważył, że gdy szatanowi uda się popchnąć nas do wojny i rozpalenia tego „ogniska”, jest on bardzo zadowolony, nie ma już bowiem nic do roboty. „To my pracujemy nad tym, aby zniszczyć innych, to my niesiemy dalej płomień wojny i zniszczenia innych” – ubolewał papież. Podkreślił, że najpierw niszczymy samych siebie, gdyż „odcinamy się od miłości”, a potem innych. W efekcie „uzależniamy się od tego zwyczaju obmawiania innych i jest to nasienie zasiane w nas przez diabła” – podkreślił Ojciec Święty.

W modlitwie wiernych proszono m.in. o pewny pokój, który jest „darem Ducha Świętego”, próbując zawsze trwać w Panu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek: prawdziwy pokój trzeba zasiać w sercu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.