Franciszek: w takiej sytuacji lepiej nie przyjmować migrantów

Franciszek: w takiej sytuacji lepiej nie przyjmować migrantów
(fot. shutterstock.com)
KAI / kk

"Zrozumiałem to po zamachach Zaventem w Belgii: zamachowcami byli obywatele Belgi, ale byli oni dziećmi migrantów" - mówił papież.

Papież odpowiedział na pytanie o to czym powinny kierować się państwa w kwestii migracji podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu z Dublina do Rzymu.

DEON.PL POLECA

Stefania Falasca, "Avvenire": Dobry wieczór Ojcze Święty. Powiedziałeś, że przyjęcie migranta i obcokrajowca jest zawsze wyzwaniem. Zaledwie wczoraj wydarzyła się bolesna sprawa statku "Diciotti". Czy za jej rozwiązaniem kryła się Twoja ręka (zampino - dosł. łapa)? Czy jest w tym Twoje zaangażowanie, zainteresowanie?

Papież Franciszek: Łapa jest diabła, nie moja! [śmiech] Łapa pochodzi od diabła...

Stefania Falasca: Ponadto wielu dostrzega szantaż Europy kosztem tych ludzi. Co o tym myślisz Ojcze Święty?

Papież Franciszek: Przyjmowanie imigrantów to rzecz starożytna, tak jak Biblia. W Księdze Powtórzonego Prawa, w przykazaniach Bóg nakazuje: przyjąć migranta, "obcego". Jest to rzecz starożytna, w duchu Bożego objawienia, a także w duchu chrześcijaństwa. To zasada moralna.

O tym mówiłem, a potem zobaczyłem, że muszę wyjaśnić trochę bardziej, ponieważ nie chodzi o gościnę pod gołym niebem. Trzeba przyjmować w rozsądny sposób, a do tego potrzebne jest zaangażowanie całej Europy. Zrozumiałem to po zamachach Zaventem w Belgii [w marcu 2016 roku]: zamachowcami byli obywatele Belgi, ale byli oni dziećmi migrantów, niezintegrowanymi, żyjącymi w gettach. Przyjęci przez kraj, ale pozostawieni sami sobie i stworzyli getto. Nie zostali zintegrowani. Dlatego podkreśliłem, że jest to ważne.

Pro-life w praktyce to troska o migrantów i ich dzieci >>

Potem przypomniałem sobie, kiedy pojechałem do Szwecji - i rozmawiałem o integracji, wówczas zrozumiałem dlaczego podczas dyktatury w Argentynie, w latach 1976 - 1983 roku, bardzo wielu Argentyńczyków, a także Urugwajczyków uciekło do Szwecji. Tam rząd natychmiast kazał im uczyć się języka i dał im pracę, zintegrował ich. Do tego stopnia, że - i jest to interesująca anegdota - pani minister, która przyjechała, aby się ze mną pożegnać na lotnisku w Lund, była córką Szwedki i afrykańskiego imigranta. Ale ten afrykański imigrant do tego stopnia wszedł w szwedzkie społeczeństwo, że jego córka została ministrem w tym kraju. Szwecja była wzorem. Ale obecnie Szwecja zaczyna mieć trudności: nie dlatego, że nie miała dobrej woli, ale dlatego, że nie miała możliwości integracji. Integracja.

A potem mówiłem tutaj na konferencji prasowej między wami, cnota roztropności jest cnotą rządzących. Mówiłem też o roztropności narodów odnośnie do liczby lub możliwości: naród, który może pomieścić obcokrajowców, ale nie ma szans na integrację, lepiej niech nie przyjmuje imigrantów. Tu jest problem roztropności. I myślę, że jest tu obecnie mankament dialogu w Unii Europejskiej. Musimy dalej rozmawiać: rozwiązania się znajdą...

Co stało się na statku "Diciotti?" Nie przyłożyłem do tego ręki. Z ministrem spraw wewnętrznych rozmawiał ks. Aldo, dobry ojciec Aldo, który prowadzi dzieło Don Benzi, które Włosi dobrze znają, działające na rzecz wyzwolenia prostytutek, tych które są wyzyskiwane i wiele innych rzeczy... Włączyła się również Konferencja Episkopatu Włoch, kard. Bassetti, który był tutaj, ale telefonicznie śledził całą mediację, a także jeden z dwóch podsekretarzy, ks. prał. Maffeis, negocjował z ministrem. I myślę, że włączyła się Albania... Zabrali pewną liczbę imigrantów do Albanii, Irlandii i Czarnogóry, jak sądzę, nie jestem pewien. Innych przejęła konferencja episkopatu, nie wiem, czy pod "parasolem" Watykanu, czy też nie... Nie wiem, jak to było wynegocjowane. Ale jadą do ośrodka "Per il mondo migliore", w Rocca di Papa, tam będą przyjęci. Będzie ich ponad stu. Tam rozpoczną naukę języka i podejmą pracę, którą wykonali zintegrowani migranci.

Miałem bardzo satysfakcjonujące doświadczenie. Kiedy udałem się na uniwersytet Roma III, byli tam studenci, którzy chcieli zadać mi pytania i zobaczyłem studentkę... "Znam tę twarz": była tą, która przyjechała ze mną pośród trzynastu osób, które przywiozłem z Lesbos. Ta dziewczyna była na uniwersytecie! Dlaczego? Ponieważ Wspólnota Sant'Egidio, następnego dnia po przybyciu, zabrała ją do szkoły, aby się uczyła. I zintegrowała ją do poziomu uniwersyteckiego. To jest praca z imigrantami. To otwieranie serca dla wszystkich, cierpienie. Następnie integracja jako warunek, aby przyjąć, a następnie roztropność rządzących, aby to uczynić. Widziałem, tajnie zrobiony film, co się dzieje z tymi, którzy są odsyłani i przechwytywani przez handlarzy: to straszne, rzeczy jakie robią mężczyznom, kobietom i dzieciom..., sprzedają je, ale mężczyźni są torturowani w sposób najbardziej wyrafinowany. Był jeden "szpieg", potrafił zrobić ten film, który posłałem moim dwóm podsekretarzom ds. migracji. Z tego powodu, trzeba się dobrze zastanowić, czy ich odsyłać.

I wreszcie ostatnia rzecz. Są tacy imigranci, którzy przybywają; ale są inni, którzy są oszukiwani, w Fiumicino, oszukują: "Damy ci pracę...". Odbierają im wszystkie dokumenty i kończą zniewoleni na chodniku, zagrożeni przez handlarzy kobiet...

* * *

Chcesz dowiedzieć się więcej na temat sytuacji uchodźców i migrantów? Śledź nasz serwis "Przyjąć przybysza" >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Victor Codina SJ

Jeśli chcemy znaleźć Jezusa, musimy udać się do Nazaretu

Za sprawą papieża Franciszka w Kościele dokonują się głębokie przemiany. Franciszek wzywa do przekraczania murów kościołów i wychodzenia na ulice oraz na wszelkie peryferia: społeczne, intelektualne...

Skomentuj artykuł

Franciszek: w takiej sytuacji lepiej nie przyjmować migrantów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.