O co chodzi z papieską teczką?

(fot. EPA/TELENEWS)

Patrzyłem na zdjęcie Franciszka z aktówką. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to tradycyjne odniesienie do innych: "Boże, jak fajnie by było by nasi biskupi, przełożeni i politycy tacy byli". A Bóg mi powiedział: "ale Ja nie to chciałem ci pokazać".

Niczego twórczego nie ma w moim życiu, jeśli nie jest ono złączone z Jezusem. Dla mnie nie jest to już tylko religijną koniecznością. Gdy nie ma we mnie Jezusa, gdy nie ma świadomości Jego Obecności - umieram. Moje życie staje się jałowe, przechodzi w tryb "przetrwanie". Nawrócenie jest uświadomieniem sobie, że ja rozpaczliwie potrzebuje Jezusa do życia, jak mój organizm tlenu. To nie jest przenośnia, to jest rzeczywistość, każda minuta, chwila bez Niego, jest obumieraniem.

Jaki jest tego cel? Jeden i prosty. Pragnienie życia takiego, jakie On prowadził. Życia niesamowitego, takiego, które by mnie cieszyło, nie przez ilość nowych "zabawek" czy bodźców zewnętrznych, ale przez świadomość tego, że należę do Niego, że jestem Jego częścią. Czasem sobie myślę, że śmierć - w moim wypadku - będzie momentem, w którym połączenia (trzymając się języka tego fragmentu) mojego szczepu z Krzewem będą najbardziej drożne. I wcale nie na zasadzie mojej gotowości, ale umrę dlatego, że ilość i intensywność Jego Krwi we mnie będzie już tak mocna, że moje ciało tego nie wytrzyma.

Nie chcę by moje chrześcijaństwo polegało na ‘staraniu się’. Pragnę i próbuję tak żyć, by moje chrześcijaństwo było zachłannym czerpaniem z Krzewu. To, co mówi Paweł: "teraz już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus". To nic, że "nadal prowadzę życie w ciele, ale jest to życie wiary".

DEON.PL POLECA

Że to naiwne i takie nierealne? Nie obchodzi mnie ta opinia. Ja wiem, że to działa, nie tylko dlatego, że On obiecał, ale dlatego że WIEM i DOŚWIADCZYŁEM, że bez Niego naprawdę jestem krzaczkiem, który się pali.

Patrzyłem na zdjęcie Franciszka z aktówką. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to tradycyjne odniesienie do innych: "Boże, jak fajnie by było by nasi biskupi, przełożeni i politycy tacy byli". A Bóg mi powiedział: "ale Ja nie to chciałem ci pokazać". Zrozumiałem, że tu nie chodzi o ‘wzorzec postępowania’. Tu idzie o radość tego Papieża, która wypływa właśnie z tego, że jest wszczepiony w Chrystusa. Nie chodzi o to w moim życiu by przynosić owoce, aby innych nawracać, dawać im "piękny wzór chrześcijańskiego życia" (aj, ta kościelna nowomowa), ale by tak Nim żyć, by być pełnym obrazu Ojca. A to tak niesamowicie pociąga.

Teczka jest tylko obrazem tego, co może być w człowieku wszczepionym w Jezusa. We wczorajszym dniu miliony ludzi niosło swoją teczkę, a tylko ta jedna zrobiła furorę. Kiedy jesteś człowiekiem prowadzącym życie człowieka wiary, wszczepionym w Krzew, wtedy nawet twoja teczka zachwyci innych. Wszystko może ich zachwycić, bo to będzie znak Jego obecności.

Tekst pochodzi z bloga o. Grzegorza Kramera SJ: kramer.sj.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O co chodzi z papieską teczką?
Komentarze (61)
D
Dominique
17 sierpnia 2013, 03:43
Ten tekst to jakieś umysłowe pierdy! Świat boryka się z problemami zmian klimatu, wojny, choroby w krajach trzeciego świata, problemy gospodarcze, milion innych ważnych spraw którymi można się zajęć, ale nie. Intelekt księdza ogarnia teczkę paieża, której obserwacja prowadzi do jakże fascynujących wniosków o niczym zaprezentowanych powyżej, przez pozbawionego samokrytki, zapatrzonego w siebie błazna w czarnej kiecce.
W
Wolvrane
29 lipca 2013, 02:23
Skalisty, Żeby Ci uzmysłowić, na czym polega różnica, odwołam się do Twojego przykładu. Liczba gwiazd i galaktyk we Wszechświecie, którą podałeś to wielkość określona na podstawie obserwacji w jakimś momencie badań kosmosu. Ale nie jest to wielkość ostateczna, jest to liczb gwiazd w obserwowalnym Wszechświecie, ale poza nim znajdują się prawdopodobnie jeszcze inne obiekty. Nie trektujemy w nauce tch liczb, wielkości jako dogmatów, prawdopodobnie zostaną one zweryfikowane w toku dalszych badań. Przypuszcamy że tyle jestgwiazd i galaktyk, ale są to szacunki - dziś najbardziej prawdopodobne. Inny przykład - napiałeś że materia składa się z atomów. Tak, teorie fizyczne tak opisuja materię, opisywały kilkadziesiąt lat temu - atomu jako fundamentalne cegiełki materii. Dziś wiemy już i mamy dowody, że atomy nie są najmniejszymi niepodzielnymi składnikami materii. Są jeszcze mniejsze składniki - czątki elementarne z których się atomy składają, a same cząstki elementarne prawdopodobnie składają się z wielowymiarowych, drgających strun - to najnowsze, współczesne hipotezy w fizyce. Czy ktoś w to wierzy - w Twoim rozumieniu pojęcia "wiara" - oczywiście nie. Uznajemy, że taki model budowy materii jest mniej lub bardziej prawdopodobny w świetle obserwowalnych faktów i tego na ile przewidywania zachowania się materii wynikające z danego modelu je sruktury - potwierdzają się w rzyczywistości. W zależności od wynikó obserwacji, dane wyjanienie uzawane jest za prawdopodobne, lub odrzucane.
W
Wolvrane
29 lipca 2013, 02:23
Po drugie - żadne twierdzenia w nauce nie mają ostatecznego wymiaru. Nauka dopuszcza odrzucenie wczęśniejszych twierdzeń, jeżeli pojawają się nowe dowody. Nikt nie trzyma się dogmatycznie teorii naukowych, jeżeli są lepsze wyjaśnienia i fakty przemawiają za nimi. To znowu odwrotnie niż w religii. To również wskazuje na to, iż w naukę się nie wierzy - jeszcze raz to podkreślam - w nauce, w danym momencie uznaje się, że dane wyjaśnienie jest w danym momencie najbardziej prawdopodobne i uznaje się to za prawdę - tak długo, aż nie zostanie przedstawione nowe, bardziej wiarygodne wyjaśnienie jakiegos zjawiska. Dlatego termin "wiara" jest nietrafny jeżeli chodzi o naukę. Nauka zajmuje się poszukiwaniem i prezentowaniem najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień zjawisk naturalnych, natomiast nie zajmuje się krzewieniem wiary w cokolwiek w społeczeństwie - tym zajmuje się religia. Tak więc, Skalisty, cała Twoja wypowiedź, sprowadza się do niezrozumienia różnicy między stwierdzeniami: "wierzę w boga" (przyjmuję jako dogmat), a "wierzę w naukę" (tzn. uznaję takie a takie twierdzenia za najbardziej pradopodobne, do czasu, aż pojawi się lepsze wyjaśnienie rozpatrywnego zjawiska).
W
Wolvrane
29 lipca 2013, 02:22
Skalisty, Chyba zrozumiałem o co Ci chodzi, do czego zmierzasz. Moja odpowiedź: ja nie wierzę w naukę. Ja uznaję jej wyjaśnienia za najbardziej prawdopodobne (nie muszę wierzyć naukowcom). Oczywiście możesz użyć terminu "wiara", w sensie - ufam naukowcom, że mówią prawdę. Tyle że wiara w naukę, ma niewiele wspólnego z wiarą w boga. Każdy kto "wierzy" naukowcom, może sam, jeżeli ma wystrczająco dużo chęci, zdolności i czasu - sprawdzić czy wiedza naukowa jest prawdziwa? Każdy może, potencjalnie, zostać naukowcem i sprawdzać, powtarzać, weryfikować eksperymety innych. I w praktyce - tak się dzieje - jedni naukowcy sprawdzają i recenzują innych, poddając nawzajem krytycznej ocenie wyniki swoich badań. I to daje podstawę aby "przeciętny Kowalski" lub Skalisty mógł wierzyć "na słowo" naukowcom. To też odróżnia naukę od religii. Podstawowym założeniem nauki jest poddawanie się krytycznej ocenie. Religia natomiast nie dopuszcza żadnej krytyki, opiera się na dogmatach wymyślanych przez wąska grupę kapłanów i teologów danego kościoła.
28 lipca 2013, 23:11
Kurcze, a myślałem że "teoria strun" jest niemodna! Ciekawe czy wszyscy ateiści to takie "mózgi w słoiczku"? ;-)
D
DPMS
28 lipca 2013, 22:59
Skalisty, Tak uznaję za prawdziwe te twierdzenia a), b) i c). Zakładam, że podane przez Ciebie liczby dotyczące liczby gwiazd i wielkości atomów są zgodne ze współczesną wiedzą naukową, ale można to łatwo wyszukać w źródłach naukowych w celu weryfikacji. Dla ścisłości - materia składa się z atomów, ale same atomy składają się z jeszcze mniejszych cząstek elementarnych, natomiast cząstki elementarne są - to wciąz niepotwierdzona hipoteza - złożone z niezwykle małych, wielowymiarowych, wibrujących "strun". Twoje twierdzenie c) nie jest więc do końca precyzyjne. Satysfakcjonuje Cię ta odpowiedź? Czym mnie teraz oświecisz?
D
DPMS
28 lipca 2013, 22:53
TomaszL, Nie wiem co to jest ateistyczna religia. To jest termin którzy wymyślili chrześcijanie do opisu jednego ze swoich urojeń, więc z nimi pogadaj.
D
DPMS
28 lipca 2013, 22:51
TomaszL, Żona z Twojego przykładu nic nie wnosi do rozważań nt. prawdopodobieństwa, bo poza wymienionymi przez Ciebie "faktami", ta "żona" mogła stwierdzić, że mało prawdopodobne jest iż mąż ją zdradza, ponieważ na jej ocenę, rzutują nie tylko wymienione przez Ciebie fakty, ale też inne, wcześniejsze życiowe doświadczenia. Po prostu Twój przykład nie zawiera całego mnóstwa informacji nt. opisanej sytuacji. Ale równie dobrze, ta "żona" mogła stwierdzić, że akceptuje - "dla dobra rodziny" - incydentalne skoki w bok męża i udaje, że tego nie widzi - to się w życiu wcale nierzadko zdarza. Mimo prawdopodobieństwa zdrady partnera ludzie gotowi są z nim trwać, biorąc pod uwagę różne za i przeciw. Twój przykład ma się nijak do dyskusji o ocenie prawdopodobieństwa w życiu.
AC
Anna Cepeniuk
28 lipca 2013, 09:47
Bardzo Ojcu dziękuję za ten teks i refleksję...... Teczka w końcu jak wiele innych teczek........ ale właśnie ta zwróciła uwagę naszych oczu..... I dobrze, bo jest nadzieja, że słowa Ojca Świetego będą "zwracały uwagę" naszych serc..... by przynosić owoc.... w naszym życiu....
28 lipca 2013, 09:17
DPMS - popatrz jeszcze na współczesną ateistyczną religię, czyli wiarę w siebie i w swoje możliwości. W końcu to ateiści przez swoich kapłanów (specjalistów od psychologii) sami na uczelniach, kursach i w podręcznikach nawołują "uwierz w siebie". Czy wiec możliwe jest życie bez wiary?
28 lipca 2013, 06:15
Wy. Problem Was - religijnych - polega na tym, że kompletnie nie jesteście w stanie zrozumieć, nawet wyobrazić sobie tego, że można nie wierzyć w nic, a decyzje w życiu podejmować na podstawie oceny rzeczywistości - co jest mniej lub bardziej prawdopodobne. Żona z mojego przykładu wierzy mężowi wbrew faktom, ponieważ go kocha. Bo oprócz oceny rzeczywistości i prawdopodobieństwa, człowiek potrafi też i kieruje się bardzo często uczuciami, miłością, zaufaniem do drugiego, wiarą w drugą osobę, czasami nawet wbrew logicznym zadawałoby się faktom. Oczywiście łatwo sobie wyobrazić kogoś, kto nie wierzy w nic i nikomu. I trzeba by bardzo współczuć takiej osobie, która każdą relację ludzką opierałaby na podstawie oceny rzeczywistości - co jest mniej lub bardziej prawdopodobne.
D
DPMS
28 lipca 2013, 03:28
Grzegorz Kramer SJ, Ale ja się cieszę ze swojego istnienia, ale akurat nie dlatego, że "jestem więcej niż zwierzęciem" - bo to ewidentna nieprawda - bycie zwierzęciem nie wyklucza z bycia człowiekiem. Mogę cieszyć się z tego, że jako człowiek, mam dużo większe zdolności poznawcze, pozwalające lepiej rozumieć otaczaący świat. Z tego się cieszę.
D
DPMS
28 lipca 2013, 03:18
TomaszL, poddaje się, nie wiem co ma zrobić ta opisana przez Ciebie jakaś tam, czyjaś żona, o której niezbyt wiele wiemy. Co mnie z resztą obchodzą tego rodzaju dylemty? Powinienem się nad tym zastanawiać wg Ciebie? Niech sobie ta żona z Twojego przykładu zrobi co chce - np. wyskoczy przez okno, złoży pozew o rozwód, znajdzie sobie kochanka, otruje męża z premedytacją, zastrzeli męża w afekcie - wszystko mi jedno, nie rozumiem do czego zmierza ten Twój przykład i wywód. Możesz to wyjaśnić? Co Twoim zdaniem ma zrobić? I czego to dwodzi w kontekście wceśniejszej wymiany zdań?
D
DPMS
28 lipca 2013, 03:13
Skalisty, poczytaj albo posłuchaj sobie na YT wykłady z kosmologii i powstania wszechświata np. autorstwa Leonard'a Susskind'a, albo Lawrence'a Krauss'a, czy Brian'a Greene'a. Ograniczony jesteś nieco twierdząc, że skoro świat, wszechświat jest ogromny i złożony i nie do końca wyjaśniony przez naukę (w tej chwili) - to znaczy, że stworzył go jakiś bóg. To jest argument typu "god of the gaps" - "bóg luk" - wyjaśnian ie działaniem boga tego czego nie rozumiemy - najbrdziej durny argument na istnienia boga jaki kiedykolwiek wymyślono, używają go najgłupsi teologowie.
26 lipca 2013, 08:31
@DPMS – pociągnę dalej przykład małżeński. Przyjmijmy dla uproszczenia, iż oboje przed ślubem zachowali czystość, szaleńczo w sobie zakochali pierwsza prawdziwą miłością i żyli zgodnie przez powiedzmy 10 lat. Żona, zajęta wychowaniem dzieci i prozą życia odkrywa, iż jej mąż spędza coraz więcej czasu w pracy, po pracy wymienia tajemnicze SMSy z asystentką, często razem wyjeżdżają służbowo. Przypadkiem odkrywa fakturę za pokój dwuosobowy, jakiś kwit z kwiaciarni czy SPA, etc… Fizycznych przesłanek zdrady jest bardzo dużo, stąd prawdopodobieństwo zdrady jest wyjątkowo duże, powiedzmy 85% wg skali z poczytnego portalu dla pań. Czy żona ma zaufać praktycznej, instynktownej wręcz ocenie zgromadzonych dowodów i uznać, iż doszło do zdrady, czy też dalej wierzyć mężowi, wbrew faktom, iż do zdrady nie doszło?
Grzegorz Kramer SJ
26 lipca 2013, 08:19
Czymś więcej niż zwierzęciem? A czym? Znamy jakąś jednostkę taksonomiczną/ systematyczną "wyższą" - "o większej złożoności" niż zwierzęta, która ze zwierząt wyewoluowała? Zdaje się że nie, nie znamy takiej jednostki, więc po co pisać pseudo-natchnione banały w stylu "jesteśmy czymś więcej niż zwierzęta" - może dla podniesinia własnego ego?. Jesteśmy zwierzętami, które są organizmami o wielkim zróżnicowaniu - np. od stłubi, po człowieka. ...Pisząc o tym, że jesteś czymś więcej wcale nie miałem i nie mam zamiaru z Tobą dyskutować. Po prostu jesteś. Możesz się tym ucieszyć, a nie musisz. 
D
DPMS
26 lipca 2013, 04:42
Czymś więcej niż zwierzęciem? A czym? Znamy jakąś jednostkę taksonomiczną/ systematyczną "wyższą" - "o większej złożoności" niż zwierzęta, która ze zwierząt wyewoluowała? Zdaje się że nie, nie znamy takiej jednostki, więc po co pisać pseudo-natchnione banały w stylu "jesteśmy czymś więcej niż zwierzęta" - może dla podniesinia własnego ego?. Jesteśmy zwierzętami, które są organizmami o wielkim zróżnicowaniu - np. od stłubi, po człowieka.
D
DPMS
26 lipca 2013, 04:32
TomaszL, Ale ja nie kwestionuję definicji słownikowych terminu "wiara", które są - jak to definicje słownikowe - dość ogólne, bo odnoszą się do różny form wiary, nie tylko wiary religijnej, o której to  pisałem w poniższym poście. Biorąc pod uwagę jakimi wypowiedziami osób religijnie zaangażowanych przejawia się wiara religijna, można przyjąć, że jest ona twierdzeniem osób wierzących, że wiedzą oni, z całkowitą pewnością coś czego wiedzieć nie mogą.
D
DPMS
26 lipca 2013, 04:25
Nie, nie wierzę w Mieszka I jak i późniejszych władców Polski, bo nie muszę w ogóle w nich wierzyć. Historia jako naukowa dyscyplina, dowodzi z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że istnieli tacy władcy jak Mieszko I i Bolesław Chrobry i kolejni. I na tej podstawie przyjmuję (ale nie dogmatycznie), że tacy władcy istnieli (gdyby się jednak okazało w wyniku badań historycznych, że jednak nie bylo takich władców, to cóż - porzucę ten pogląd o ich istnieniu). Historia nie dowodzi natomiast z tak jak dowodzi istnienia Mieszka I, że Jezus zmarł na krzyżu i zmartwychwstał, nie dowodzi też że tym rzekomym sposobem odkupił czyjekolwiek grzechy. To jest kwestia wiary chrześcijan, czyli twierdzenia przez wyznwców Chrystusa, że wiedzą oni coś czego wiedzieć nie mogą.
D
DPMS
26 lipca 2013, 04:16
TomaszL Zadawanie takich pytań nie ma sensu, jeżeli nie wiadomo o jakich konkretnie ludzi chodzi, więc daruj sobie. Co chcesz wykazać? Że nie można okreslić prawdopodobiestwa zdrady? Że jedyne co możemy robić to wierzyć? Zwierzęta, w tym człowiek, kierują się oceną prawdopodobieństwa, która w praktyce przejawia się w zachowaniach określanych jako instynktowne. Ludzie np. unikają związków z partnerami, którzy prowadzą "rozwiązłe" życie, bo prawdopodobnie będą oni bardziej sklonni do zdrady. Na tym to polega.
25 lipca 2013, 18:58
Prawdopodobieństwo się oblicza, szacuje, ocenia, różnymi metodami, na podstawie obserwacji rzeczywistości i zależnie od przedmiotu obserwacji. Jakie jest prawdopodobieństwo, iż mąż zdradził zonę? Szczególnie, gdy ma w biurze zgrabną młodą asystentkę, często razem służbowo wyjeżdżają, bardzo często pracują razem do późna w nocy. Co sie stanie, gdy żona zamiast wiary w wiernosć męża, zacznie badać i obliczać prawdopodobieństwo zdrady?
Grzegorz Kramer SJ
25 lipca 2013, 18:22
I jeszcze jedno - życie człowieka bez wiary nie jest możliwe? A życie zwierząt, roślin? Też nie jest możliwe? Życie prywitywnych hominidów, fom przejściowych między człowiekiem a małpi przodkami? Też było niemożliwe? Jesteśmy wszak do innych żywych organizmów bardzo podobni pod wieloma względami - i one jakoś żyją - bez wiary. I tak od ok. 4 mld lat. ...DPMS - jesteś czymś więcej niż zwierzę:-)
25 lipca 2013, 17:13
Widzę, że religia KK obrała sobie nową strategię ewangelizacji - strategię na czasy laicyzacji - wmówić ludziom, że tak naprawdę to i tak w coś wierzą, nawet jak nie wierzą. A skoro ludzie i tak w coś wierzą, to wystarczy ich już tylko przekonać że jak już wierzyć - to najlepiej w boga. Żeby ludzi o tym przekonać wystarczy trochę słownej żonglerki, trochę naginania pojęć do doktryny wiary. Wiara - przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni (PWN) Wiara - przekonanie, że coś jest prawdą; ufność, zaufanie wobec rzeczy niepewnych, nie do końca znanych (wikisłownik) Wiara (psychologia) - nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy (wikipedia)
D
DPMS
25 lipca 2013, 16:49
I jeszcze jedno - życie człowieka bez wiary nie jest możliwe? A życie zwierząt, roślin? Też nie jest możliwe? Życie prywitywnych hominidów, fom przejściowych między człowiekiem a małpi przodkami? Też było niemożliwe? Jesteśmy wszak do innych żywych organizmów bardzo podobni pod wieloma względami - i one jakoś żyją - bez wiary. I tak od ok. 4 mld lat.
D
DPMS
25 lipca 2013, 16:48
Widzę, że religia KK obrała sobie nową strategię ewangelizacji - strategię na czasy laicyzacji - wmówić ludziom, że tak naprawdę to i tak w coś wierzą, nawet jak nie wierzą. A skoro ludzie i tak w coś wierzą, to wystarczy ich już tylko przekonać że jak już wierzyć - to najlepiej w boga. Żeby ludzi o tym przekonać wystarczy trochę słownej żonglerki, trochę naginania pojęć do doktryny wiary. Niestety - ocena prawdopodobieństwa czegoś, to nie jest synonim wiary. Wiara to nie jest "nadawanie dużego prawdopodobieństwa czemuś, co, do czego nie mamy pełnej wiedzy" - to stwierdzenie jest kompletnie bez sensu, bełkot słowny, po prawdopodobieństwa się niczemu nie nadaje, to nie jest uznaniowa decyzja, że coś uznajemy za prawdopodobne mniej lub więcej. Prawdopodobieństwo się oblicza, szacuje, ocenia, różnymi metodami, na podstawie obserwacji rzeczywistości i zależnie od przedmiotu obserwacji. W przypadku wiary - jej przedmiotem jest bóg, którego nikt aktualnie nie zaobserwował, istnieją jedynie wielokrotnie przez wieki powielane, kopiowane, przepisywane i przeinaczane zeznania osób, które słyszały od rzekomych świadków, że kiedyś istniał ktoś taki jak Jezus. Wiara w boga, duszę, zmartwychwstanie nie jest żadnym "prawdopodobieństwem", a już w szczególności "dużym prawdopodobieństwem". Wiara to twierdzenie, że "wiem coś czego nie wiem", "coś czego nie mogę wiedzieć" - ponieważ żaden z wierzących nie ma zdolności kontaktów z rzekomą "metafizyczną rzeczywistością". Nie ma nawet cienia dowodu na istnienie duszy, życia po śmierci, boga itp., istnieją jedynie osoby, które twierdzą że to prawda, ale jedyne co mają na popracie swoich twierdzeń, to własna wiara, wewnętrzne przekonanie, że prawdą jest coś, co bardzo by chciay aby było prawdą.
25 lipca 2013, 15:53
"...Każdy człowiek w coś wierzy,tak naprawdę nie ma człowieka niewierzącego..." - nie, nie każdy - tylko część osób potrzbuje wiary do życia - Wy. Problem Was - religijnych - polega na tym, że kompletnie nie jesteście w stanie zrozumieć, nawet wyobrazić sobie tego, że można nie wierzyć w nic, a decyzje w życiu podejmować na podstawie oceny rzeczywistości - co jest mniej lub bardziej prawdopodobne. Życie człowieka bez wiary w mojej ocenie nie jest możliwe. Podejmowanie decyzji na podstawie prawdopodobieństwa to jest przecież podejmowanie decyzji na podstawie wiary. Bo wiara to nadawanie dużego prawdopodobieństwa czemuś, co, do czego nie mamy pełnej wiedzy.
D
DPMS
25 lipca 2013, 14:45
"...Każdy człowiek w coś wierzy,tak naprawdę nie ma człowieka niewierzącego..." - nie, nie każdy - tylko część osób potrzbuje wiary do życia - Wy. Problem Was - religijnych - polega na tym, że kompletnie nie jesteście w stanie zrozumieć, nawet wyobrazić sobie tego, że można nie wierzyć w nic, a decyzje w życiu podejmować na podstawie oceny rzeczywistości - co jest mniej lub bardziej prawdopodobne. Wiara w nadzprzyrodzone rzeczy i byty, oczywiście może służyć do pocieszania się trudnych sytuacjach życiowych, ale to nie dowodzi prawdziwości jej przedmiotu, a jedynie tego, że wiara sama w sobie moż mieć (dla niektórych ludzi) właściwości terapeutyczne. Jeżeli więc nie radzisz sobie z rzeczywistością materialną, w której żyjesz - zaaplikuj sobie wiarę w jakiegoś boga, czy w coś innego, równie metafizycznego. Pomysłów na to w co uwierzyć jest mnóstwo. Ludzie (niektórzy) zaczynają rzeczywiście poszukiwać w życiu pewnych rzeczy, kiedy im się przestaje coś układać - tylko czego to dowodzi? Że jak w coś jesteśmy zdolni uwierzyć to to coś istnieje? Bóg to abstrakcyjna koncepcja wymyślona przez człowieka, podobnie jak np. w matematyce kwadrat, koło, trójkąt itp. itd. Koncepcję boga mozna zastosować w życiu i może ona się przydawać do samopocieszania się. Podobnie matematyczne koncepcje figur geometrycznych też dają się zastosować w praktyce - np. w inżynierii, przy projektowaniu różnych maszyn, urządzeń, rzeczy codziennego użytku. Nie dowodzi to jednak realnego istnienia koł, kwadratów, trójkątów jako takich, tak samo jak kompeltnie nic nie dowodzi istnienia boga. Oczywiście wierzący będą rękoma i nogami zapierać się, że koncepcja boga jest czym innym, że to jest byt realny - nie dziwię się, bo cały sens wiary polega na tym właśnie, żeby wmówić sobie i próbować wmówić innym, że jest to byt realny - gdyby przyznać prawdę, że jest tylko abstrakcją - wiara i życie niektórych ludzi ległyby w gruzach.
Grzegorz Kramer SJ
24 lipca 2013, 23:00
Nie podoba mi się to.  ...I to jest świetny punkt wyjścia;-).
M
mam
24 lipca 2013, 22:23
My, niewierzący, takiej granicy nie napotykamy. Bo myślicie, że to jest koniec świata, a nie granica między czymś tylko. ...Każdy człowiek w coś wierzy,tak naprawdę nie ma człowieka niewierzącego,cały paradoks polega na tym że zaczynamy poszukiwać go jak coś w życiu się nie układa.Ci co dzisiaj sie cieszą i wyśmiewają za kilka lat będą płakać patrząc na życie własnych dzieci----to będzie ich krzyż dany od Boga.Problemy rodziców objawią się jako problemy biologiczne ich dzieci,często choroby albo bezpłodnośc-----kto w tą prawdę dzisiaj wierzy?
M
mam
24 lipca 2013, 21:51
Franciszek sie nie nadyma i puszy,jest prawdziwy i autentyczny,prosty w swoim wizerunku-super że mamy Franciszka. Nosi zwykłe czarne buty,a nie buty przebierańca. ... Czyje buty jako buty przebierańca miałeś/miałaś na myśli? Bo mogłoby się zdarzyć, że w swoim pozornym umiłowaniu prostoty trafiasz prostacko kulą nie w płot, ale wręcz w kibel.  ...Miałam na myśli buty czerwone Ojca św,śmieszą mnie one i zawsze śmieszyly,Chrystus tak by się nie ubral,Chrześcijaństwo to nie przebieranie sie w Mikołaja,to autentyczny rozwój ---własny.Majac łaske Boga jestem piekny ,mogę byc ubrany w worek lniany oi tak przyciagne uwagę otoczenia,moge mieć pierścień z tąbaku i tak będą mi zazdrosciły kobiety jak wartościowego klejnotu -to robi Duch
B/
BaronaKazoniedziajBiałowieski /
24 lipca 2013, 19:45
Nie podoba mi się to. 
24 lipca 2013, 14:12
To w takim razie "Bez wiary i bez realnej obecności Boga w życiu nie ma pełni zycia" - to stwierdzenie dotyczy tylko Was, katolików, wierzących i praktykujących. Dla bardzo wielu osób, można żyć pełnią życia bez wiary w boga. Mam wielkie wątpliwości, czy można żyć pełnią życia bez wiary w Boga. Ale najpierw musimy zdefiniować te pełnię życia, aby dalej dyskutować. Pełnia życia, to życie bez lęku o przyszłość, bez trosk materialnych, bez obawy o własne zdrowie. Pełnia życia, to również uznanie, iż cierpienie ma sens, a śmierć nie jest końcem ostatecznym. Pełni życia, to pełnia miłości do drugiej osoby. Miłości rozumianej, jako dar z siebie dany darmo drugiemu człowiekowi. Jeżeli tak zdefiniujemy pełnię życia, to powiedz mi, jak chcesz to zrobić bez wiary w Boga i bez zaufania Bogu.
Jadwiga Krywult
24 lipca 2013, 11:33
My, niewierzący, takiej granicy nie napotykamy. Bo myślicie, że to jest koniec świata, a nie granica między czymś tylko.
D
DPMS
24 lipca 2013, 11:29
TomaszL To w takim razie "Bez wiary i bez realnej obecności Boga w życiu nie ma pełni zycia" - to stwierdzenie dotyczy tylko Was, katolików, wierzących i praktykujących. Dla bardzo wielu osób, można żyć pełnią życia bez wiary w boga. Bóg nie jest żadną uniwersalną ideą podtrzymującą sens życia. On nadaje sens życia tylko pewnej grupie ludzi, szczególnie głęboko wierzących, która nie jest w stanie odnaleźć go w materialnych aspektach życia.  Ta "grancia, mur" dotyczy tylko Was, wierzących. My, niewierzący, takiej granicy nie napotykamy.
23 lipca 2013, 20:41
Franciszek sie nie nadyma i puszy,jest prawdziwy i autentyczny,prosty w swoim wizerunku-super że mamy Franciszka. Nosi zwykłe czarne buty,a nie buty przebierańca. ... Czyje buty jako buty przebierańca miałeś/miałaś na myśli? Bo mogłoby się zdarzyć, że w swoim pozornym umiłowaniu prostoty trafiasz prostacko kulą nie w płot, ale wręcz w kibel. 
23 lipca 2013, 20:33
Ta teczka od razu (jak wynika z wielu wpisów internetowych) wyzwoliła negatywne emocje skierowane wobec innych duchownych. "Dlaczego biskupi wysługują się asystentami?". Podobnie jest z samochodami: "A nasi biskupi to wożą się limuzynami". Mamy do czynienia ze schematem - dobry papież, niedobrzy inni duchowni (zwłaszcza biskupi. Skutkuje to wręcz nagonką. Na przykład brukowiec prosi czytelników o zdjęcia samochodów proboszczów. Czy o to chodzi papieżowi? ... @solo Papieżowi na pewno nie o to chodzi (chociaż nie znam jego myśli,gdyby ktoś o to przewrotnie pytał :P), ale może niedługo znajdziemy złoty środek czyli spokojną ocenę zamiast polowania na istniejące i nieistniejące czarownice. A już dużo łatwiej byłoby, gdyby świeccy postanowili pozaglądać RÓWNIEŻ we własne zagracone mocno serduszka. Również w nie, nie tylko w kapłańskie w ogólności czy biskupie w szczególności.
23 lipca 2013, 20:11
Ja się to czyta, to się odnosi wrżenie, że katolik jest człowiekiem i czuje, że żyje tylko dzięki temu, że jest w stanie uwierzyć w jakieś niewidzialne duchowe bóstwo - tak to rozumieć? Mniej wiecej jest tak, jak piszesz. Bez wiary i bez realnej obecności Boga w życiu nie ma pełni zycia. Czy ludzie nie są w stanie czerpać sił i zapalu do życia z poczucia swojej materialności? Do czasu zapewne mogą żyć z poczucia swojej materialności, ale istnieje granica, swoisty mur, której takie życie bez Boga nie przekroczy. Życie w wierze w Boga jest pełnią.
Grzegorz Kramer SJ
23 lipca 2013, 19:41
Co za stek bzdetów... Autor już chyba kompletnie zdziecinniał przez tą swoją wiarę w Jezusa. Nie obraźcie się katolicy, ale kiedy ateista czyta wyznanie takie jak powyżej to jedyne skojarzenie, które przychodzi do głowy to, to że ten tekst napisała skrajnie infantylna osoba. Ja się to czyta, to się odnosi wrżenie, że katolik jest człowiekiem i czuje, że żyje tylko dzięki temu, że jest w stanie uwierzyć w jakieś niewidzialne duchowe bóstwo - tak to rozumieć? Czy ludzie nie są w stanie czerpać sił i zapalu do życia z poczucia swojej materialności? ...Bardzo dziękuję za to naprawdę miłe dla mnie słowo.
23 lipca 2013, 19:40
DPMS, przecież ateiści i tak nas uważają za głupków. Jeden o. Kramer tu nic nie zmieni, prawda?
D
DPMS
23 lipca 2013, 19:28
Co za stek bzdetów... Autor już chyba kompletnie zdziecinniał przez tą swoją wiarę w Jezusa. Nie obraźcie się katolicy, ale kiedy ateista czyta wyznanie takie jak powyżej to jedyne skojarzenie, które przychodzi do głowy to, to że ten tekst napisała skrajnie infantylna osoba. Ja się to czyta, to się odnosi wrżenie, że katolik jest człowiekiem i czuje, że żyje tylko dzięki temu, że jest w stanie uwierzyć w jakieś niewidzialne duchowe bóstwo - tak to rozumieć? Czy ludzie nie są w stanie czerpać sił i zapalu do życia z poczucia swojej materialności?
Grzegorz Kramer SJ
23 lipca 2013, 18:06
A mnie osobiście denerwuje to, że cały świat medialny, księża jezuici również, zachwyca się gestami, które tak naprawdę nic nie wnoszą w chrześcijaństwo. Proszę mi powiedzieć, co nadzwyczajnego jest w tym, że głowa państwa sama nosi swoją teczkę albo nosi ją sekretarz? Co nadzwyczajnego jest w tym, że głowa państwa nosi czarne czy jakie kolwiek innego koloru buty? Zupełnie tego nie rozumiem... Każdy ma swój styl, byle nie był ogólnie mówiąc rażący i kontrowersyjny, i niech się go trzyma. Dla mnie to jest zupełnie normalna sprawa, nie warta zauważenia, przynajmniej takiego, jakie ma ono miejsce obecnie. Papież ma się modlić, pieklgrzymować jeśli czuje się na siłach, nauczać. Niestety z tym ostatnim u Franciszka jest kiepska. Nie posiada on mocnej myśli teologicznej, jaką miał Benedykt. Encyklika "na cztery ręce"? Śmiechu warte. Chyba że chodzi o o Pana Boga i Benedykta , wtedy się zgodzę. Dalej. Kościół ubogi i dla ubogich. Nie słyszałem dotąd, jak Franciszek sobie to wyobraża. Z tego co wiem trwające właśnie światowe dni młodzieży kosztują około 150 mln dolarów. To niestety nie jest ubóstwo. Taj na koniec. Kiedyś znalazłem w necie ciekawą myśl, nawiązującą do sposobu bycia i kierowania Kościołem Franciszka: "oby papież swoją pokorą nie upokorzył Kośioła". Nie mam oceny tej wypowiedzi, ale może coś w tym jest? ...Jacek, ale ja się nie zachwycam torbą papieża. 
J
Jacek
23 lipca 2013, 17:55
A mnie osobiście denerwuje to, że cały świat medialny, księża jezuici również, zachwyca się gestami, które tak naprawdę nic nie wnoszą w chrześcijaństwo. Proszę mi powiedzieć, co nadzwyczajnego jest w tym, że głowa państwa sama nosi swoją teczkę albo nosi ją sekretarz? Co nadzwyczajnego jest w tym, że głowa państwa nosi czarne czy jakie kolwiek innego koloru buty? Zupełnie tego nie rozumiem... Każdy ma swój styl, byle nie był ogólnie mówiąc rażący i kontrowersyjny, i niech się go trzyma. Dla mnie to jest zupełnie normalna sprawa, nie warta zauważenia, przynajmniej takiego, jakie ma ono miejsce obecnie. Papież ma się modlić, pieklgrzymować jeśli czuje się na siłach, nauczać. Niestety z tym ostatnim u Franciszka jest kiepska. Nie posiada on mocnej myśli teologicznej, jaką miał Benedykt. Encyklika "na cztery ręce"? Śmiechu warte. Chyba że chodzi o o Pana Boga i Benedykta , wtedy się zgodzę. Dalej. Kościół ubogi i dla ubogich. Nie słyszałem dotąd, jak Franciszek sobie to wyobraża. Z tego co wiem trwające właśnie światowe dni młodzieży kosztują około 150 mln dolarów. To niestety nie jest ubóstwo. Taj na koniec. Kiedyś znalazłem w necie ciekawą myśl, nawiązującą do sposobu bycia i kierowania Kościołem Franciszka: "oby papież swoją pokorą nie upokorzył Kośioła". Nie mam oceny tej wypowiedzi, ale może coś w tym jest?
D
don
23 lipca 2013, 16:39
A co Ciebie tak złości----powinnaś wiedziec że prawdiwy i autentyczny może byc tylko ktoś kto jest zjednoczony z Bogiem----cała reszta nosi maski,i zbyt wyszukane a nawet dziwne stroje.
A
aka
23 lipca 2013, 16:14
taki piękny, głęboki tekst i w większości takie głupie komentarze. Smutno sie robi. Człowieku, zastanów sie chwile, zanim coś napiszesz. To NIE jest tekst o teczce (ani żadnej innej rzeczy i sprawie tego świata). To jest tekst o konieczności odrzucenia pospolitych skojarzeń. To jest tekst o łączności z Bogiem. Jeden z najpiekniejszych, jakie przeczytałam w życiu  
M
mam
23 lipca 2013, 16:05
Franciszek sie nie nadyma i puszy,jest prawdziwy i autentyczny,prosty w swoim wizerunku-super że mamy Franciszka. Nosi zwykłe czarne buty,a nie buty przebierańca.
O
ok
23 lipca 2013, 15:46
~Ala: Deon też nie za bardzo staje po stronie biskupów. A o. Kramer swoimi artykulikami na deonie nie ośmiesza się jako promotor powoałań jezuitów? ... Jak to dobrze, Alu, że nie jesteś powołana do jezuitów, jak to dobrze...
SM
szkoda mi nicka na ten wpis
23 lipca 2013, 14:34
Ta teczka od razu (jak wynika z wielu wpisów internetowych) wyzwoliła negatywne emocje skierowane wobec innych duchownych. "Dlaczego biskupi wysługują się asystentami?". (..) Mamy do czynienia ze schematem - dobry papież, niedobrzy inni duchowni (zwłaszcza biskupi. Skutkuje to wręcz nagonką. (...) ...Papieżowi zapewne chodzi tylko o to, że nie lubi jak mu ktoś nosi teczki:-) A może chodzi o to, że niedobrzy biskupi wykradna mu tekst przemówienia i podłoża inny lub podmienią wydrukowany program wizyty? A może chodzi o podkreślenie, że pomoc innych inni ludzi jest mu niepotrzebna, nie potrzebuje ich pomocy bo  jest papieżem?
G
Gość
23 lipca 2013, 14:29
Tyle tu pięknych i wzniosłych słów,a jak człowiek napisze komentarz to zostaje brutalnie wyżucony z forum. ... może dlatego, że pisze z błędami....
Grzegorz Kramer SJ
23 lipca 2013, 14:15
Ta teczka od razu (jak wynika z wielu wpisów internetowych) wyzwoliła negatywne emocje skierowane wobec innych duchownych. "Dlaczego biskupi wysługują się asystentami?". Podobnie jest z samochodami: "A nasi biskupi to wożą się limuzynami". Mamy do czynienia ze schematem - dobry papież, niedobrzy inni duchowni (zwłaszcza biskupi. Skutkuje to wręcz nagonką. Na przykład brukowiec prosi czytelników o zdjęcia samochodów proboszczów. Czy o to chodzi papieżowi? ...Papieżowi zapewne chodzi tylko o to, że nie lubi jak mu ktoś nosi teczki:-)
Grzegorz Kramer SJ
23 lipca 2013, 14:15
Deon też nie za bardzo staje po stronie biskupów. A o. Kramer swoimi artykulikami na deonie nie ośmiesza się jako promotor powoałań jezuitów? ...Ala, jeśli się ośmiesza zdobądź się na twórczy wysiłek i pokaż czym dokładnie?
P
piotr
23 lipca 2013, 13:56
Tyle tu pięknych i wzniosłych słów,a jak człowiek napisze komentarz to zostaje brutalnie wyżucony z forum.
P
piotr
23 lipca 2013, 13:51
Tyle tu pięknych i wzniosłych słów,a jak człowiek napisze komentarz to zostaje brutalnie wyżucony z forum.
23 lipca 2013, 13:30
A o. Kramer swoimi artykulikami na deonie nie ośmiesza się jako promotor powoałań jezuitów? ... Nie.
A
Ala
23 lipca 2013, 13:09
Deon też nie za bardzo staje po stronie biskupów. A o. Kramer swoimi artykulikami na deonie nie ośmiesza się jako promotor powoałań jezuitów?
S
solo
23 lipca 2013, 13:06
Ta teczka od razu (jak wynika z wielu wpisów internetowych) wyzwoliła negatywne emocje skierowane wobec innych duchownych. "Dlaczego biskupi wysługują się asystentami?". Podobnie jest z samochodami: "A nasi biskupi to wożą się limuzynami". Mamy do czynienia ze schematem - dobry papież, niedobrzy inni duchowni (zwłaszcza biskupi. Skutkuje to wręcz nagonką. Na przykład brukowiec prosi czytelników o zdjęcia samochodów proboszczów. Czy o to chodzi papieżowi?
Grzegorz Kramer SJ
23 lipca 2013, 12:01
"Gdy nie ma we mnie Jezusa, gdy nie ma świadomości Jego Obecności - umieram. Moje życie staje się jałowe, przechodzi w tryb "przetrwanie"." To jest bardzo dobre stwierdzenie i bardzo trudne do zrozumienia bez łaski. Ostatnio jej doświadczyłem po wielu latach szukania. Łaski bliskości z Jezusem. Łaski, że tylko on może dać mi siłę się modlić. Otrzymałem tę łaskę na modlitwie wstawienniczej.  Chciałabym o coś zapytać. Jeśli dasz radę, to napisz do mnie na maila: barbar0s@tlen.pl ...Barbara mój mail jest znany: ojciecgrzegorz@gmail.com 
G
Gość
23 lipca 2013, 10:50
"Gdy nie ma we mnie Jezusa, gdy nie ma świadomości Jego Obecności - umieram. Moje życie staje się jałowe, przechodzi w tryb "przetrwanie"." To jest bardzo dobre stwierdzenie i bardzo trudne do zrozumienia bez łaski. Ostatnio jej doświadczyłem po wielu latach szukania. Łaski bliskości z Jezusem. Łaski, że tylko on może dać mi siłę się modlić. Otrzymałem tę łaskę na modlitwie wstawienniczej.  Chciałabym o coś zapytać. Jeśli dasz radę, to napisz do mnie na maila: barbar0s@tlen.pl
23 lipca 2013, 10:27
5* Ale jednak: "wydarzenia dla wielu katolików stały się motywacją do szukania złego w drugim człowieku" - biskupach, przełożonych, politykach Więc może nie jest tak, źle i nie każde dostrzeganie braku dobra w drugim czlowieku jest szukaniem zła, a jest pragnieniem dobra?
P
Paweł
23 lipca 2013, 10:05
Świetny artykuł. "Gdy nie ma we mnie Jezusa, gdy nie ma świadomości Jego Obecności - umieram. Moje życie staje się jałowe, przechodzi w tryb "przetrwanie"." To jest bardzo dobre stwierdzenie i bardzo trudne do zrozumienia bez łaski. Ostatnio jej doświadczyłem po wielu latach szukania. Łaski bliskości z Jezusem. Łaski, że tylko on może dać mi siłę się modlić. Otrzymałem tę łaskę na modlitwie wstawienniczej.  Dobrze jest czytać Dzienniczek - to wyznania "człowieka", który był zespolony z Chrystusem. Wystarczyć spojrzeć na słowa św. Faustyny by zobaczyć, że tylko Jezus mieszkający w niej mógł jej to szeptać do pióra.
J
johnnydoo
23 lipca 2013, 09:15
myślę, że w końcu kościół oczyści się z komercji, choćby nawet w malutkim stopniu [url]http://twojfotografpoznan.pl[/url]
F
Franek
23 lipca 2013, 08:09
"Wszystkie inne religie, wyznania, wierzenia i doktryny, które czczą Mojego Ojca, ale które nie uznają Mnie, Jezusa Chrystusa, będą brane pod skrzydła antypapieża. Wy, przez moc bestii i zgodnie z jego metodą będziecie nakłaniani do objęcia waszych współbraci i współsióstr. Powiedzą wam, że wszystkie religie, które czczą Boga, są w Oczach Boga zjednoczone jako jedna. Kiedy się sprzeciwicie, zostaniecie skarceni. Gdy będziecie wyjaśniać, że jedyna droga do Boga, Mojego Umiłowanego Ojca jest przez Jezusa Chrystusa, to powiedzą wam: "Nie rozumiecie, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, dlatego nie okazując miłości i współczucia dla Jego Kościoła, nie obejmując ich wraz  z ich religiami - jesteście obłudnikami." Ponadto wiedzcie o tym. Jeśli przyjmiecie, że wszystkie religie muszą być objęte jako jedna - że musicie się usunąć na bok, aby okazać szacunek do tych wyznań, które nie uznają Syna Człowieczego - wtedy będziecie winni strasznego grzechu. Wówczas wyprzecie się Mnie. Ci, którzy mogą wpaść w pułapkę tego oszustwa, niech wiedzą, że pojawią się inne znaki, które wskazują na jedno - nie będzie się już głosić Mojej Boskości. W waszych kościołach będzie się widziało pojawiające się nowe krzyże z osadzoną głową bestii; wasze ołtarze zostaną zmienione tak, by Mnie wyszydzić" - cyt. z http://paruzja.info/lipiec-2013/1147-15-07-2013-17-52-do-kaplanow-dzien-w-ktorym-zostaniecie-poproszeni-aby-zaprzeczyc-mojej-boskosci-nie-jest-daleki