Papież rozmawiał z dziennikarzami w drodze powrotnej z Azji do Rzymu. "W tamtej chwili płakałem"
Zgodnie z wieloletnim zwyczajem na pokładzie samolotu, którym Franciszek wracał ze swej kolejnej podróży do Rzymu, odbyła się zaimprowizowana konferencja prasowa, podczas której odpowiadał on na pytania lecących z nim dziennikarzy.
Franciszek przypomniał, że o jego prawa upominał się już wcześniej w Watykanie i bardzo pragnął, aby w czasie tej podróży jego przesłanie na ten temat dotarło do adresata. Nie mógł publicznie wypowiedzieć nazwy "Rohindża", bo byłoby to "zamknięciem rozmówcom drzwi przed nosem". Dlatego starał się raczej słuchać, a nie pouczać.
Nawiązując do spotkania z przedstawicielami tego ludu 1 bm. w czasie międzyreligijnej modlitwy w Dhace, Ojciec Święty powiedział: "I w końcu przyszli. Byli wystraszeni. Ktoś im powiedział, że mogą tylko pozdrowić papieża, ale nie mogą nic mówić. I w pewnym momencie, nasza modlitwa międzyreligijna przygotowała nasze serca, byliśmy religijnie bardzo otwarci, przyszli, aby mnie pozdrowić. (...) Prosiłem ich o przebaczenie i w tej chwili płakałem, starałem się bardzo, aby nie było tego widać. Oni też płakali.
A potem zaprosiłem innych przywódców religijnych, obecnych na spotkaniu, aby podeszli do nas i wspólnie się pomodliliśmy. Poczułem, że przesłanie dotarło" - powiedział papież.
Dziennikarz amerykański zapytał go także o godziwość posiadania broni jądrowej w obecnej sytuacji na świecie. "Jestem przekonany, że jesteśmy na granicy legalności posiadania i użycia tej broni dlatego, że dziś, przy tak wyrafinowanym jej arsenale, istnieje ryzyko zniszczenia ludzkości lub przynajmniej jej części. (...) Jako papież, a nie z punktu widzenia magisterium papieskiego, zadaję sobie pytanie: czy dziś legalne jest utrzymywanie arsenałów jądrowych takich, jakie są? Czy dziś po to, aby uratować środowisko naturalne, ludzkość, nie jest konieczne uczynienie kroku wstecz?" - zastanawiał się Franciszek.
W tym kontekście przypomniał tragedię Hiroszimy i Nagasaki sprzed 70 laty czy też wydarzenia, do których dochodziło w przypadku energii atomowej, której nie udaje się utrzymać pod kontrolą, jak np. w Czarnobylu.
Zapytany o przeciwstawianie przez niektórych dialogu międzyreligijnego ewangelizacji Ojciec Święty podkreślił, że ewangelizacja nie jest prozelityzmem. Jest świadectwem życia i szacunkiem okazywanym drugiej osobie. Kto nimi żyje, jest jednocześnie człowiekiem pokoju. W świadectwie zaś działa Duch Święty i to On daje nawrócenie - stwierdził Franciszek.
Skomentuj artykuł