Grupa zawodników i działaczy klubu sportowego San Lorenzo de Almagro z Buenos Aires, który 16 grudnia zdobył po raz pierwszy od wielu dziesięcioleci mistrzostwo Argentyny w piłce nożnej, spotkała się 18 bm. dwukrotnie z Franciszkiem. Urodzony w stolicy papież był od dzieciństwa kibicem tej drużyny i pozostał nim do dzisiaj, choć obecnie przebywa daleko od swej ojczyzny. Piłkarze podarowali mu puchar mistrzowski, koszulkę zawodnika i zdjęcie drużyny z 1946, gdy również wywalczyła ona mistrzostwo kraju.
Delegacja klubu spotkała się z Ojcem Świętym dwukrotnie: najpierw w Domu św. Marty i wspólna rozmowa trwała prawie 40 minut, a następnie na zakończenie audiencji ogólnej. Tym razem spotkanie było kilkuminutowe.
DEON.PL POLECA
"Rozmawialiśmy o przeszłości obecnego papieża, o jego rodzinie, mówił nam, jak z ojcem chodził na nasz stadion" - powiedział po spotkaniu porannym wiceprzewodniczący klubu Marcelo Tinelli. Jest on również znanym w swym kraju komentatorem telewizyjnym. Konferencja prasowa odbyła się w Domu Piusa IV (Casina Pio IV) w Watykanie, gdzie mieści się Papieska Akademia Nauk Społecznych, której kanclerzem jest Argentyńczyk bp Marcelo Sánchez Sorondo.
Po spotkaniu jego uczestnicy powiedzieli dziennikarzom, że papież chciałby przyjechać do Argentyny w 2016 r., gdy odbędzie się tam krajowy kongres eucharystyczny i będzie obchodzona 200. rocznica uzyskania przez ten kraj niepodległości.
Na zakończenie spotkania delegacja wręczyła Ojcu Świętemu oryginał pucharu, zdjęcie mistrzowskiej drużyny z 1946 r. i rękawice obecnego bramkarza Sebastiana Torrico. To on wspaniałą paradą uratował w ostatnim meczu remis, który dawał drużynie z Almagro (dzielnica Buenos Aires) tytuł mistrzowski. Sukces ten osiągnięto, jak zażartował M. Tinelli, "dzięki ręce Torrico, ręce papieża i dzięki ręce Boga". Franciszek ze swej strony podarował swym gościom obraz Matki Bożej, który zawiśnie w kaplicy stadionu klubowego.
MŚ piłkarek ręcznych - Rasmussen - młody trener z pierwszym sukcesem
Kim Rasmussen, pod którego wodzą polskie piłkarki ręczne awansowały w środę do półfinału mistrzostw świata, odniósł pierwszy znaczący sukces w trenerskiej karierze. Gdy 41-letni obecnie Duńczyk w 2010 r obejmował posadę, wiele osób wytykało mu brak osiągnięć.
Rasmussen, z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego, został szkoleniowcem biało-czerwonych 25 czerwca 2010 roku. 38-letni wówczas Duńczyk był przedstawiany jako młody szkoleniowiec z 20-letnim doświadczeniem, ale w środowisku wiele osób wypominało mu brak znaczących sukcesów.
Pracę w zawodzie rozpoczął od prowadzenia zespołów młodzieżowych. Później przez osiem lat był związany z drużyną Lyngby HK, z którą awansował do duńskiej ekstraklasy. Próbował swoich sił też w męskiej rywalizacji, trenując szwedzki zespół Stavsten IF, a następnie wrócił do kobiecego szczypiorniaka, w roli szkoleniowca Roskilde.
"Mam już spore doświadczenie, ale chcę się dalej uczyć. Potrafię żartować i być partnerem dla zawodniczek, ale w granicach zdrowego rozsądku. Dyscyplina też czasem jest potrzebna" - mówił po otrzymaniu nominacji na trenera biało-czerwonych Rasmussen.
Jak wówczas dodał, za cel obrał sobie doprowadzenie do tego, że jego podopieczne będą regularnie awansowały do imprez rangi mistrzowskiej, a z czasem dołączą do światowej czołówki.
Pierwsze próby były nieudane - Polki nie wywalczyły kwalifikacji do poprzednich MŚ oraz ubiegłorocznych ME. Awans do czempionatu globu w Serbii po sześciu latach przerwy był pierwszym osiągnięciem Rasmussena, syna byłego prezesa duńskiej federacji piłki ręcznej.
Rasmussen był krytykowany przez niektórych ekspertów także za łączenie przez pewien czas pracy trenera reprezentacji i zespołu z duńskiej ligi. Wytykano mu nieobecność na meczach polskiej ekstraklasy i brak kontaktu ze szkoleniowcami ligowych zespołów.
Pozytywne oceny zbierał z kolei od zawodniczek. Szczypiornistki podkreślały, że potrafi stworzyć dobrą atmosferę w grupie (po wygranych meczach szkoleniowiec nieraz zamawia pizzę). Zdaniem Aliny Wojtas, praca wykonywana od chwili, gdy prowadzenie kadry objął Duńczyk, przynosi właśnie efekty.
Reprezentantki przyznają, że Rasmussen nieraz reaguje emocjonalnie, ale jego krzyk działa mobilizująco. Trener zaczyna przyswajać sobie język polski, ale podczas przerw w meczach tegorocznych MŚ do zawodniczek zwraca się po angielsku, z przerywnikiem "dziewczyny".
Jak przyznał w październikowym wywiadzie dla PAP, przebywając w Polsce tęskni za mieszkającą w Kopenhadze rodziną (żona i dwoje dzieci), ale docenia pomoc ze strony spotykanych na co dzień osób.
"Od pierwszego dnia byłem mile zaskoczony. Wcześniej nie przebywałem w Polsce. Macie bardzo dużo pięknych miejsc, wszędzie gdzie się pojawiałem ludzie byli bardzo życzliwi. To sprawiło, że poczułem się tutaj jak w drugim domu. Wszyscy starają się mi pomagać. Dzięki tej opiece czuję się naprawdę komfortowo" - podkreślił Duńczyk.
W Serbii doprowadził polski zespół do największego sukcesu w historii.
Skomentuj artykuł