"Sojusz ołtarza z tronem nikomu nie służy" [WYWIAD]
- Jak uczy historia naszego kraju, nawet ta najnowsza, sojusz ołtarza z tronem nie służy ani jednej ani drugiej stronie - mówi abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki w niedawnym wywiadzie dla "Przewodnika Katolickiego".
- Czy ludzie chętnie słuchają głosu Kościoła w sprawach społecznych? Czy liczy się on w debacie publicznej?
Abp Wiktor Skworc: Ze słuchaniem głosu Kościoła w sprawach społecznych rzecz się ma podobnie, jak ze słuchaniem Ewangelii. Nauczanie społeczne Kościoła jest przecież jej "organicznym rozwinięciem". Jest to "Ewangelia społeczna naszych czasów". I zasad ewangelicznych i nauczania społecznego, zwłaszcza dokumentów papieskich, które niejako porządkują sprawy społeczne; ukazują pewien ideał, owszem, słucha się chętnie.
Natomiast z realizacją - w jednym i drugim przypadku - bywa dzisiaj różnie. Jednak ułomny sposób realizacji zasad, "pełnienie uczynków" jest bardziej świadectwem o nas, o uczniach, niż o samych zasadach. Także zasady Dekalogu stale są naruszane i przekraczane, więc - mógłby ktoś powiedzieć - nieefektywne. Jednak ta nieefektywność nie może być podstawą negowania słuszności tych norm. Czym byłaby ludzkość bez Dekalogu i przykazania miłości?
Czasem znajdujemy się więc w sytuacji św. Pawła, gdy pisał do Tymoteusza: "zdrowej nauki nie ścierpią" (2 Tm 4,3), a jednocześnie dodawał: "nastawaj w porę, nie w porę" (2 Tm 4,2). Naszym obowiązkiem jest głosić, przypominać i dawać świadectwo.
- Podczas niedawnej gorącej dyskusji wokół projektów ustaw zmieniających prawo antyaborcyjne w Polsce zwolennicy liberalizacji przepisów bardzo mocno protestowali przeciwko proponowanemu karaniu kobiet. Ostrze krytyki często kierowane było w kierunku Kościoła, choć głosem biskupów, zdystansowaliśmy się od tego pomysłu. Może w debacie publicznej powinniśmy być bardziej obecni?
- Jesteśmy obecni, m.in. dzięki wielu stowarzyszeniom katolików świeckich, zaangażowanych w ruchy pro-live, dzięki kościelnym mediom, chociaż ich zasięg bywa ograniczony lub ograniczany, a głos pomijany.
Wydaje się, że praca informacyjna i wychowawcza Kościoła nt. świętości życia przynosi owoce. Według kwietniowego badania CBOS-u osoby, opowiadające się za życiem są w zdecydowanej większości - dwie trzecie badanych (66 proc.) zgadza się z opinią, że "zawsze i niezależnie od okoliczności, ludzkie życie powinno być chronione od poczęcia do naturalnej śmierci".
- Biskup Andrzej Czaja powiedział ostatnio, żebyśmy byli roztropni i nie faworyzowali żadnej opcji politycznej, programu, a tym bardziej partii politycznej. Czy nie jest już za późno na takie słowa, bo jako Kościół jesteśmy dziś wprost utożsamiani z obozem rządowym?
- Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne. Kościół i państwo spotykają się jednak ze sobą, ponieważ służą człowiekowi, choć każda z innego tytułu. Nie może więc być mowy o supremacji państwa nad Kościołem czy Kościoła nad państwem, ale o przyjęciu przez obie wspólnoty postawy partnerskiej, zwłaszcza w rozwiązywaniu problemów dla dobra wspólnego.
Stąd Kościół nie utożsamia się z żadną partią polityczną. Bywa jednak, że program partii ma punkty styczne z doktryną Kościoła, z chrześcijańskimi wartościami. I wówczas może powstać wrażenie, często będące wynikiem nadinterpretacji, że Kościół, czy poszczególni duchowni utożsamiają się z tą właśnie partią.
Naszym obowiązkiem niezmiennie jest głoszenie Ewangelii i przybliżanie zasad katolickiej nauki społecznej, która prowadzi do budowania wspólnoty wokół wartości. Każda partia, aby rządzić idzie drogą kompromisów. A pokusa zerkania na słupki poparcia dotyka członków i liderów każdej partii. Natomiast Kościół może i powinien we właściwym momencie powiedzieć "non possumus".
- Z jakim ryzykiem może wiązać się taki sojusz ołtarza z tronem?
- Jak uczy historia naszego kraju, nawet ta najnowsza, sojusz, o którym Pan mówi, nie służy ani jednej ani drugiej stronie. Nie wolno mieszać, ani mylić porządków… Jesteśmy od budowania wspólnoty Kościoła, w którym urzeczywistnia się Królestwo Boże, które nie jest z tego świata. A to wymaga wiernego spełniania przez Kościół funkcji krytyczno-profetycznej. I wymaga zapewnienia przez państwo przestrzeni wolności dla Kościoła.
Powinniśmy działać razem, w oparciu o konkordat, który gwarantuje wzajemną autonomię oraz umożliwia życzliwą współpracę obu podmiotów życia społecznego w dziedzinach służących dobru wspólnemu społeczeństwa.
- Stanowisko Kościoła jest zgoła odmienne od rządowego np. w temacie uchodźców. Gdy Papież podczas ŚDM mówił o konieczności niesienia im pomocy, słyszeliśmy, że przecież przyjęliśmy już milion "uchodźców" z Ukrainy. Brzmi dobrze, ale jak się temu przyjrzeć, to Ukraińcy często pracują u nas za najniższe stawki, niekiedy "na czarno". Chyba jednak nie ma się czym chwalić?
- Co do zasady, to sprawa jest oczywista: migrantów należy, zgodnie z katalogiem uczynków miłosierdzia, "w dom przyjąć". Odnośnie do pomocy migrantom politycznym, to Caritas opracował plany i ma odpowiednie zaplecze. Ale trzeba też mieć świadomość, że Polska nie ma tak szerokich możliwości, jak inne kraje europejskie. I nie należy zapominać o przyczynach migracji. Pierwszym zadaniem jest przywracanie pokoju w miejscach, skąd uchodźcy przybywają. Wszak konieczność opuszczenia ojczyzny, pozostawienie dorobku życia to ich ogromny dramat.
W tym kontekście chciałbym jednak przypomnieć o dwóch kwestiach, rzadziej poruszanych: symetrycznie do katalogu praw migrantów, Kościół zwraca uwagę na ich obowiązki wobec społeczeństwa udzielającego gościny. Św. Jan Paweł II podkreślał wielokrotnie, że emigranci w swoim własnym interesie powinni starać się respektować porządek, który reguluje życie społeczności ich przyjmującej. Innym ich obowiązkiem jest powinność dialogu kulturowego: jak daleko sięga prawo imigrantów do akceptacji przez prawo państwowe określonych przejawów ich kultury, które czasem niełatwo pogodzić z obyczajami większości obywateli?
Ważne jest też przypomnienie, że migracja nie jest zwykłym fenomenem społecznym, ale swoistego rodzaju próbą wiary i ewangelizacji. Wobec tego obowiązek Kościoła wobec emigrantów nie może sprowadzać się do organizowania pomieszczeń, udzielania gościnny i do solidarności z nimi. Taka postawa to ograniczenie powołania Kościoła wezwanego przede wszystkim do przekazywania wiary.
- Jako przewodniczący komisji duszpasterskiej zapowiedział Ksiądz Arcybiskup zajęcie się duszpasterstwem przedsiębiorców. Jak powinny wyglądać modelowe relacje pracodawca-pracobiorca?
- W obecnych czasach, na co zwrócił uwagę papież Benedykt XVI, coraz bardziej rozpowszechnia się przekonanie, że zarządzanie przedsiębiorstwem nie może uwzględniać jedynie interesów jego właścicieli, ale musi dbać także o wszystkie inne kategorie podmiotów uczestniczących w życiu przedsiębiorstwa: pracowników, klientów, dostawców różnych czynników produkcji i wspólnotę, z którą jest związane. To nasilające się przekonanie zaowocowało pokaźną liczbą rozwiązań teoretycznych i praktycznych w dziedzinie etyki biznesu i społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR).
Podstawy relacji, o które Pan pyta zostały przystępnie opisane w dokumencie Papieskiej Rady "Iustitia et Pax" "Powołanie lidera biznesu". Warto zapoznać się z tym dokumentem.
- Obejmując stanowisko w KEP powiedział Ksiądz Arcybiskup, że działania w wymiarze duszpasterskim powinny iść w parze z inicjatywami społecznymi. W jakich tematach i środowiskach upatruje Ksiądz Arcybiskup szans na takie współdziałanie? Jakie sprawy takiego działania potrzebują?
- To stwierdzenie wynika z przekonania, ze Ewangelia ma i powinna mieć przełożenie na życie, choćby ukierunkowanie na fundamentalną wartość, jaką jest dobro wspólne. A przeszkody w służbie na rzecz dobra wspólnego mogą się pojawić pod wieloma postaciami, które można sprowadzić do pychy i egoizmu.
Stąd zachęta Kościoła, skierowana do wszystkich ludzi dobrej woli, do współpracy w tym, co czyni świat bardziej ludzkim, a tym samym odpowiadającym zamierzeniom Stwórcy. Kościół poprzez formację moralną, intelektualną, społeczną i patriotyczną przygotowuje wiernych do pełnienia aktywnej i odpowiedzialnej służby społecznej dla dobra wspólnego. Przyczynia się w ten sposób do wypełnienia powołania każdego człowieka, którego obowiązkiem, zgodnie z nauczaniem Soboru Watykańskiego II jest "doskonalenie spraw doczesnych" - "consecratio mundi", w perspektywie zbawienia.
Wierzymy, że przyszłość należy do "ludzi sumienia", którzy będą posiadać niezbędne przygotowanie do pełnienia służby społecznej i podejmą w konsekwencji trud budowania życia państwowego i obywatelskiego na fundamencie prawdy, w zgodzie z chrześcijańskim systemem wartości i polską tradycją narodową.
- Jednym z przemilczanych w kościołach tematów jest ekologia. Dlaczego w Kościele w Polsce rzadko słyszymy o temacie, który dotyczy nas wszystkich, a któremu papież Franciszek poświęcił osobną encyklikę?
- Jesteśmy wdzięczni papieżowi Franciszkowi za encyklikę "Laudato sì", która nosi podtytuł "W trosce o wspólny dom". Każdy mieszkaniec Ziemi, powinien mieć zakodowaną troskę o nasz wspólny dom. My chrześcijanie tym bardziej, bo wiemy z Objawienia, że nasza ziemia - wszechświat - wyszły z Bożej ręki, a dziełu stworzenia oraz Stwórcy należy się szacunek. Do takich postaw Kościół wychowuje w ramach katechezy szkolnej, w ramach prowadzonej ewangelizacji i duszpasterstwa.
Pozwoli Pan, że przywołam konkret - wystąpienie Biskupów Metropolii Górnośląskiej w kwestii tzw. niskiej emisji. Napisaliśmy w tym komunikacie m.in.: "Zanim lokalne samorządy opracują i przedstawią kolejne plany w zakresie zlikwidowania tzw. niskiej emisji i zatrucia powietrza w województwie śląskim, trzeba już dzisiaj uczynić ekologiczny rachunek sumienia. Wzywa nas do tego nie tylko papież Franciszek w encyklice "Laudato sì", ale i zdrowy rozsadek oraz wola zachowania przykazań, zwłaszcza przykazanie "nie zabijaj"! Wszak wiemy, że środowisko naturalne samo nie udźwignie wszystkich odpadów i zanieczyszczeń, jakie działalność człowieka wprowadza do gleby, wody i atmosfery. Wszyscy wiemy, że woda, aby służyła życiu i zdrowiu musi być oczyszczona; podobnie powinno być oczyszczone powietrze od efektów ludzkiej dzielności, zwłaszcza teraz w okresie grzewczym, kiedy niefrasobliwie, często po osłoną nocy, spalmy w piecach śmieci, odpady, plastyki i najgorsze gatunki węgla.
Wzywamy każdego i wszystkich do zastanowienie się, czy ogrzewając swoje mieszkanie czy dom, nie przyczyniamy się do "małych katastrof ekologicznych" przez pogorszanie jakości powietrza, którym wszyscy oddychamy".
Sprawa troski o środowisko naturalne nie dotyczy tylko mieszkańców wspomnianej aglomeracji. Wszyscy musimy czynić w tym zakresie odważny rachunek sumienia i podjąć szczere postanowienie poprawy.
- Pół miliona osób podpisało się pod projektem ustawy "Wolna niedziela". Czy niedziela wolna od pracy to ważna rzecz tylko dla osób wierzących?
- W sprawie niedzieli, wypowiadał się mocno Jan Paweł II, choćby w dokumencie "Dies Domini". Przypomnę, że w ubiegłym roku przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego i siedmiu Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej podpisali "Apel Kościołów w Polsce o poszanowanie i świętowanie niedzieli". Sygnatariusze listu zauważają, że w naszym codziennym życiu niedziela traci swój wyjątkowy charakter. Staje się takim samym dniem, jak pozostałe dni tygodnia. Praca ponad miarę odbiera jej sakralny charakter. Coraz częściej chrześcijanie są zmuszani do rezygnowania z udziału w niedzielnych nabożeństwach. A przecież po wielodniowej pracy człowiek ma prawo nie tylko do odpoczynku, ale także jako chrześcijanin - do świętowania dnia Pańskiego zgodnie ze swoją wiarą.
- Przepisy proponowanej ustawy dotyczą handlu. Co z pracownikami innych branż?
- Trzeba pamiętać, że są zawody, których wykonywanie w niedziele jest niezbędne dla funkcjonowania społeczeństwa, państwa, itd. Są to prace związane ze służbą, bez której życie społeczne nie może się obejść. Wspomniana ustawa bierze w obronę tych, których praca nie musi być wykonywana w niedziele; jest jeszcze sześć innych dni w tygodniu.
- Wśród niedzielnych bywalców galerii handlowych wielu jest praktykujących katolików, którzy w niedzielnej obecności w centrach handlowych nie widzą nic złego. Zakaz handlu to najlepszy sposób, żeby do nich dotrzeć?
- Przede wszystkim nie chodzi o zakaz, ale o ograniczenie. To istotna różnica. Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że ograniczenie możliwości handlu w niedzielę zapełni kościoły. Czeka nas wielka praca, aby ponownie nauczyć się "świętować", a nie tylko "jakoś spędzać czas" poza pracą. Potrzebne są programy społeczne, samorządowe, kościelne oferujące sposoby przeżywania niedzieli - np. w spotkaniu z kulturą, z przyrodą i oczywiście z Bogiem.
Sądzę, że gdyby w przeszłości odpowiedzialnym za życie społeczne nie zabrakło wyobraźni, to dziś nie byłoby kwestii niedzielnego świętowania. Kiedy jednak propagowanym stylem życia stał się zysk i konsumpcja, to Kościół nie może być obojętny. To jeden z tych momentów, kiedy musimy powiedzieć "non possumus".
Niedziela to "Dies Domini i Dies hominis" - dzień Pana i dzień człowieka; dokładnie: dzień, który Bóg daje człowiekowi, aby ten świętował: Stwórcę, drugiego człowieka, życie, świat. O to właśnie chodzi, aby niedzielę zwrócić człowiekowi. Bo niedziela nie jest luksusem, ekskluzywnym zbytkiem dla bogatych. Niedziela jest dla każdego; jest demokratyczna. A państwo powinno ją chronić prawem, jako fundamentalne społeczne spoiwo, jak świętość.
Skomentuj artykuł