Szymon Hołownia: to człowiek podpala katedry, nie Bóg
"Pozwólcie więc, koleżanki i koledzy, na odważne stwierdzenie: to budynki. A budynki się palą, gdy są nieostrożnie remontowane, gdy coś nie zadziała w elektryce, walą się gdy człowiek wypłucze im podłoże. To człowiek podpala katedry (i meczety i sklepy z klapkami za bańkę), nie Bóg" - napisał Szymon Hołownia na swoim Facebooku.
Publicysta odniósł się do wczorajszego pożaru katedry Notre-Dame w Paryżu i komentarzy, które powstały po tym wydarzeniu.
Tak wygląda wnętrze katedry Notre-Dame po pożarze [ZDJĘCIA] >>
Paryskim strażakom udało się ocalić konstrukcję i według podanych przez nich informacji, nie zagraża ona zawaleniem.
Jakby któryś z naszych aspirujących Jeremiaszy Od Siedmiu Boleści (chciałbym stworzyć specjalną żeńską formę dla jednej koleżanki, ale nie wiem jak) chciał coś jeszcze popisać o tym, że Notre Dame zapłonęła bo musiała odpowiednie dać rzeczy słowo, skoro chrześcijaństwo na zgniłym Zachodzie to przecież pustynia i zgliszcza (a w domyśle - u nas łąki umajone i cieniste gaiki), niech najpierw:
1. Wytłumaczy w tym kluczu, co u nas zgniło skoro w 2006 spalił się dach kościoła św. Katarzyny w Gdańsku, chyba z rok temu okazało się, że zaraz zawali się najstarszy kościół Gdańska - świętego Mikołaja, a w 2017 spaliła się katedra w Gorzowie. BTW - wczoraj, dokładnie w tym samym czasie, gdy płonęło Notre Dame, palił się meczet na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie (a parę godzin wcześniej - znaki, znaki - najdroższy warszawski dom handlowy Vitkac, z torebkami - relikiwiami luksusu za parędziesiąt tysięcy).
Wykwity twitterowej profetycznej mistyki to rzecz słodka, ale ja jestem synem dwojga inżynierów budownicta lądowego (mamo, tato, pozdrowienia!). Pozwólcie więc, koleżanki i koledzy, na odważne stwierdzenie: to budynki. A budynki się palą, gdy są nieostrożnie remontowane, gdy coś nie zadziała w elektryce, walą się gdy człowiek wypłucze im podłoże. To człowiek podpala katedry (i meczety i sklepy z klapkami za bańkę), nie Bóg.
2. Przeczyta sobie nader ciekawy komentarz Witolda Jurasza, który pisze, jak bardzo wschodnie (a wręcz propagandowo radzieckie) jest to bajanie, że my tu zdrowa różdżka, co dzień cały puszcza pąki, a tam, na Zachodzie, wielki chory las. Wyimek: "No i upada ten Zachód i upada i upaść nie może. I nie wiedzieć czemu nadal uniwersytety na tym upadającym Zachodzie są wyżej notowane niż te rosyjskie i nasze, nowe technologie rodzą się dziwnym trafem na zgniłym Zachodzie a nie w Rosji i nie u nas, największe banki należą nadal do amoralnego Zachodu i nawet Noble cały czas zgarniają uczeni z Zachodu. I nawet uchodźcy z najgłębszego afrykańskiego buszu szturmują bramy Zachodu a nie Rosji i nie Polski, co jest dowodem tryumfu (a nie klęski) Zachodu".
3. Przeczyta ten wspaniały tekst ks. Andrzeja Muszali, który pokazuje jak kwitnie dziś, po kryzysie, kościół we Francji, jak odradza się nie wokół parafii, a wokół klasztorów. Ile my moglibyśmy się od niego nauczyć - w naszej pysze i przekonaniu, że skoro mamy gęby pełne "wartości" i obmodlone granice - jesteśmy zabezpieczeni magiczną maścią, od której odbije się każdy zewnętrzny wróg, wszystkie gendery i Pottery. Rzecz w tym tylko, że nasz wróg nie przyjdzie z zewnątrz, bo on jest wewnątrz. Nasze chrześcijaństwo ma władzę, pieniądze, wpływy, Bizancjum. Ale wiemy, jak skończyło Bizancjum. Radykalizm ewangeliczny gnije (mi też) w środku. Wali się wielki gmach, rozkwitają peryferia - widzę to, jeżdżąc po Polsce. Doświadczenia Francuzów za chwilę będą dla nas bezcenne. Że sparafrazuję minionego już klasyka polskiej myśli wojskowej: to Francuzi nas za chwilę będą uczyć jeść kościelnym widelcem, bo my mamy literę, oni mają Ducha.
Ktoś ze znajomych moich znajomych napisał w komentarzach: impuls Chrystusa w Europie (ja dodam - i na świecie) ma się dobrze, to kościelne struktury tu i ówdzie kuleją i płoną. To wydarzenie jest symboliczne, bez wątpienia. Symbol ma jednak to do siebie, że interpretując go nie można zatrzymać się na dosłowności ("pali się, to znaczy że się pali").
Widok płonącej katedry - a już specjalnie tak pięknej, wstrząsa, pokazuje nam naszą bezradność, to jak kruche są nasze skarbce na relikwie (religii i kultury), jak bardzo jedynym skarbcem ma być ten, który mamy w sercu (bo katedry, żeby nie wiem jak była piękna, do nieba się nie wniesie). Ludzie jednak mają tak, że jak jest dobrze - idą sami, społeczeństwo się rozpada, jak jest źle - zaraz zbijają się w grupy, zaczynają działać razem. Już widać, że ten pożar obudził wielu Francuzów, że będą mieli wokół czego budować - choć przez chwilę, jak my po Smoleńsku - wspólnotę.
Oby im się udało. Kibicować im teraz trzeba, wspierać ich, a nie parskać: "no i macie za swoje, ancychrysty".
Skomentuj artykuł