Tak Helena Kmieć ewangelizowała na dworcu. "Miała anielski głos"

youtube.pl / pz

Polska wolontariuszka została zabita przebywając na misjach w Boliwii. Zobacz, jak jeszcze kilka lat temu prowadziła muzyczną ewangelizację na dworcu kolejowym we Wrocławiu.

>> Boliwia: zabito polską wolontariuszkę

"Kochani... Kojarzycie z mojej drugiej płyty ten anielski głos i anielską buzię Helenki? Teraz już jest prawdziwym Aniołem... wróciła do domu Ojca... i choć jestem pewna, że tak jest, że jest w Niebie i że jest już Świętą, to po ludzku serce pęka....... proszę Was, także w imieniu mojego Wolontariatu Misyjnego Salvator, gdzie razem z Helenką wyjeżdżałysmy na misje i gdzie razem grałyśmy i śpiewałyśmy na chwałę Pana... - otoczcie modlitwą duszę Helenki, jej pogrążona w smutku i bólu rodzinę...a także Anitkę, która teraz przeżywa bardzo trudne chwile...... Boże Miłosierny! W Tobie nasza jedyna nadzieja... Helenko... byłaś aniołem chodzącym po ziemi... teraz wróciłaś do Domu Ojca... i z pewnością tam spiewasz Jemu razem z innymi aniołami... do zobaczenia, Kochana..." - to słowa opubilkowane na Facebooku zaprzyjaźnionej z Heleną artystką Magdaleną Kanią.

Ewangelizacja na dworcu we Wrocławiu (Helena Kmieć zaczyna śpiewać około 1:30):

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Tak Helena Kmieć ewangelizowała na dworcu. "Miała anielski głos"
Komentarze (3)
O
Ola
1 lutego 2017, 14:10
Moim zdaniem to jest wspaniałe, być może większość tych osób poczuło irytację, ale oni przejdą i zapomną, a jeśli w tym tłumie znajdzie się chociaż jedna osoba, która odnajdzie drogę do Boga, lub zacznie refleksję nad swoim życiem, to wydaje mi się że warto robić takie rzeczy!
I
Iwona
31 stycznia 2017, 10:00
Dlaczego? Proste-bo nie wszyscy mają czas,nie wszyscy mają ochotę ,by przeżywać swoją wiarę publicznie ,bo uważają,że są do tego inne miejsca,bo nie lubią narzucać innym swoich przekonań,bo lubią przeżywać swą wiarę w ciszy i skupieniu.I wcale nie znaczy to,że mają zatwiardziałe serca.Mnie osobiście takie występy w miejscach publicznym irytują i drażnią .Po prostu nie lubię ludzi"nawiedzonych",obojętnie czego to powiedzenie dotyczy.
T
Tomasz
25 stycznia 2017, 17:22
Genialne! Nie rozumiem tylko tego, dlaczego ludzie przechodzący przez dworzec nawet nie zatrzymają się nawet na chwile. Czy aby mieli zatwardziałe sarca? A może dla nich to strata czasu? Cóż... sam chciałbym tam być!