Trzeba obudzić duchowieństwo

Trzeba obudzić duchowieństwo
(fot. facebook.com / Przystanek Jezus)
Anna Malec / KAI / kn

W Kościele budzą się świeccy, trzeba obudzić duchowieństwo - mówi w rozmowie z KAI ks. Artur Godnarski, organizator Przystanku Jezus - inicjatywy ewangelizacyjnej towarzyszącej Przystankowi Woodstock. Duszpasterz podsumowuje 15 lat istnienia Przystanku i ocenia jego znaczenie dla całego dzieła nowej ewangelizacji w Polsce.

Publikujemy treść rozmowy:

KAI: W tym roku Przystanek Jezus świętuje swój jubileusz. Jak z perspektywy tych 15 lat ocenia Ksiądz taką formę ewangelizacji?

DEON.PL POLECA

Ks. Artur Godnarski: Nie można powiedzieć, że Przystanek Jezus jest tylko formą ewangelizacji. Podsumowując z bp. Grzegorzem Rysiem i bp. Edwardem Dajczakiem ten czas, zobaczyliśmy, że PJ stał się swoistą szkołą ewangelizatorów w wymiarze ogólnopolskim. I na pewno ta nazwa - Ogólnopolska Inicjatywa Ewangelizacyjna, nie jest przesadzona, choć na początku mogła się taką wydawać.

KAI: Do Kostrzyna można przyjechać po to, żeby nauczyć się, jak ewangelizować?

- Na początku było to wydarzenie lokalne ale rzeczywiście, z biegiem czasu zauważyliśmy, że przyjeżdżają ludzie z różnych stron Polski po to, żeby właśnie nauczyć się jak ewangelizować. Te lata dla nas wszystkich naprawdę były szkołą ewangelizacji, uczyliśmy się tych ludzi, do których wychodzimy. Przystanek Woodstock wyzwala swoistą, bardzo dużą dawkę szczerości. Być może jest to spowodowane ilością wypitego alkoholu, bo wiadomo, że on rozwiązuje języki, ale też spotykałem niekoniecznie napitych ludzi, którzy byli chętni do rozmowy.

To jest punkt startu - rozmowa, spotkanie z drugim człowiekiem. Nam, ludziom Kościoła, potrzeba ośmielenia i odwagi, żeby zupełnie bezinteresownie zaczepić drugiego człowieka. Nie dlatego, że czegoś od niego chcemy, ale dlatego, żeby się z nim spotkać, wsłuchać się w niego. Ja sam jako ksiądz bardzo dużo uczę się nie z książek, ale ze spotkań z ludźmi. Każdy człowiek to osobna historia, a w tej historii ukryta jest jakaś mądrość, doświadczenie, wydarzenie - nieraz piękne, nieraz tragiczne. Ale one uczą nas umiejętności wsłuchania się w drugiego człowieka.

Najważniejsza rzecz, jaka musi wydarzyć się w ewangelizatorze, który zna ewangelię to ta, że widząc historię danego człowieka zaczyna zauważać, że ma ona koloryt zbliżony do barw ewangelicznych. Wtedy można zobaczyć w tej historii dzieje zbawienia, to jak Bóg prowadzi tego człowieka do momentu decyzji, wyboru.

Ja osobiście wierzę, że w życiu każdego człowieka zdarzają się przynajmniej dwa takie momenty, kiedy Bóg staje na jego drodze niemalże namacalnie i domaga się klarownej odpowiedzi. Nie tak, jak nauczyciel, który wywołuje ucznia do odpowiedzi, ale na zasadzie - masz szansę wygrać swoje życie, nie jesteś tutaj tylko po to, żeby to życie jakoś przeżyć, ale jesteś stworzony do wieczności.

Kiedy uświadamiamy sobie, że człowiek jest stworzony do wieczności, wówczas ta misja ewangelizacyjna, wychodzenie do młodych ludzi, rozmawianie na tematy, które nurtują ich serca i wspólne szukanie odpowiedzi, zyskuje zupełnie inną perspektywę. To nie jest tak, że pogadamy sobie o fajnych rzeczach, zrobimy fotki i wszystko będzie OK. Nic z tego. To naprawdę dotyczy zbawienia człowieka. Jeśli zrozumiemy, że człowiek może na wieczność się potępić albo może przyjąć łaskę zbawienia od Jezusa, to to jest jakiś niesamowity ból w sercu człowieka, który kocha. Tak samo jak w sercu Boga, Który stworzył człowieka z miłości i do miłości.

Stąd te 15 lat, które minęły, dają nam piękne doświadczenia spotkania z ludźmi. Widzimy też zmiany, jakie się w ludziach dokonują w ramach ewangelizacji. Akurat teraz jesteśmy na ewangelizacji, która nazywa się Przystanek Jezus, ale to nie jest tak, że kończy się PJ i kończy się ewangelizacja. Ona trwa cały rok. Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają, są odpowiedzialni za różne inicjatywy w swoich środowiskach, diecezjach. Dlatego kiedy patrzymy na te 15 lat i zdobyte tutaj doświadczenie, widzimy też, że wiele inicjatyw w Polsce powstało z inicjatywy ludzi, którzy tutaj przyjeżdżali.

W tym roku PJ diametralnie zmienił swoją szatę. Do tej pory było tak, że ok. 50 proc. tych, którzy przyjeżdżali, to były osoby nowe, a druga połowa to stali bywalcy. W tym roku po raz pierwszy mamy taką sytuację, że 2/3 to osoby zupełnie nowe. Dzieje się tak dlatego, że ci starzy wyżeracze przystankowego wiktu podejmują nowe inicjatywy ewangelizacyjne w swoich diecezjach. Wiemy o tym, bo piszą do nas, telefonują. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Przystanek Jezus stał się kuźnią wykuwającą nowych ewangelizatorów dla nowej ewangelizacji. To dla nas ogromna satysfakcja.

KAI: Czego mogą nauczyć się osoby, które po raz pierwszy przyjeżdżają na Przystanek Jezus?

- Przede wszystkim doświadczenia wspólnoty Kościoła. To jest coś, czego często nam brakuje w naszych środowiskach, ponieważ nasze parafie mają wielki mankament - z jednej strony są darem, z drugiej cierpią na brak wspólnotowości. Parafie stały się strukturami organizacyjnymi. To nie jest negatyw - negatywem staje się wtedy, kiedy struktura, która miała pomagać w organizowaniu wspólnoty, żyje sama dla siebie. Jeśli przestaje być w służbie wspólnoty, którą ma tworzyć, staje się tylko urzędem, instytucją. Prędzej czy później taka instytucja musi stracić ducha. My się tego boimy, pewnie nie chcielibyśmy tego słyszeć ani tak mówić. Obawiam się jednak, że kiedy pozostajemy tylko na poziomie instytucji, jeśli nie jesteśmy w służbie drugiego człowieka - Bóg jest w stanie nawet cofnąć swojego Ducha.

A więc pierwszą rzeczą jest wspólnotowość. Doświadczenie wspólnoty Kościoła, podobnego do opisu z Dziejów Apostolskich - który się nie zamyka, uwielbia Pana, jest otwarty na Jego charyzmaty, otwiera się po to, aby iść w świat i głosić Jezusa Chrystusa, który dla nas umarł, dla nas zmartwychwstał; który chce nas ze sobą zabrać do Ojca i powiedzieć - Ojcze, znalazłem tego marnotrawnego syna, jest z nami, zabijaj to utuczone ciele, będziemy się bawić i świętować, bo nawrócił się grzesznik.

KAI: Mówiąc o Nowej Ewangelizacji podkreśla się, że głoszenie Chrystusa, to jedyne zadanie Kościoła. Czy to jest trudne zadanie?

- To tak jakby zapytać matkę, czy trudno jest być matką. Albo księdza, czy trudno jest być księdzem. To jest powołanie, to jest część mnie.

KAI: Czy mamy świadomość tego, że ewangelizacja nie jest zadaniem wybranych, ale całego Kościoła?

- Nie jest to powszechne, ale na szczęście to się zmienia. Coraz bardziej budzi się w nas ewangeliczna świadomość. Musimy sobie uświadomić, że my dopiero teraz zaczynamy zbierać to, co siali ludzie z pokolenia Soboru Watykańskiego II. Postulaty Soboru dopiero teraz zaczynają wydawać owoc. Mamy oczywiście ekskluzywne grupy, które się potworzyły i one oscylują dzisiaj bardziej wokół środowisk tradycjonalistycznych. One nie mają w sobie potencjału płodności, ewangelizacji, trudno jest w tych środowiskach spodziewać się, że podejmą misję ewangelizacyjną.

Kościół budzi się w warstwie świeckich. Abp Rino Fisichella mówi, że nie ma wątpliwości, że ten olbrzym, jakim są świeccy jest obudzony. Natomiast mamy duży kłopot z duchownymi, i to jest tragiczne - o tym mówi Apokalipsa św. Jana - masz imię, które mówi, że żyjesz, ale ty jesteś martwy. My, duchowni mówimy, że wiele rzeczy wiemy, natomiast mnie od razu przychodzą na myśl słowa Pana Jezusa, który mówi: wzięliście klucze Królestwa, sami nie weszliście a innym nie otworzyliście drzwi.

Oczywiście każde uogólnienie jest krzywdzące. Tu, na Przystanku Jezus, widzimy naprawdę wspaniałych księży, którzy są gotowi do misji, do posłania. Bywa, że przyjeżdżają tutaj księża, których powodu przyjazdu nie znam, którzy nie pasują do tej bajki - chcą żyć wygodnie, chcą być inaczej traktowani, stworzyć swoją kastę. Tu od razu to widać. Oni nie są z nas. Wtedy rozmawiamy - zobacz, co ci pokazują młodzi ludzie, w tym i w tym jesteś niestrawny, jeśli tylko chcesz, to my ci pomożemy. Przyjmij postawę, którą przyjął Jezus. To jest postawa uniżenia, sługi, który nie szuka pierwszego najwygodniejszego miejsca dla siebie.

Mam nadzieję, że PJ nigdy nie zmieni swojej formuły, że wszyscy mieszkamy na polu namiotowym, nie ma różnic, nie ma wyjątków. W namiotach mieszkają świeccy, siostry zakonne, księża i klerycy. Nie ma klasy A i klasy B. Nie ma kontenerów sanitarnych dla duchownych i osobno dla świeckich. Nie.

To ma swoje dalekosiężne konsekwencje. Po rozmowach z bp. Grzegorzem Rysiem zdecydowaliśmy, że w tym roku podejmiemy bardzo ciekawy eksperyment. Trzeba w końcu przełamać pewien monopol, który nie wiem, skąd się wziął. Czemu my tak mamy, że jako księża musimy przeżywać rekolekcje tylko w gronie księży?

W tym roku chcemy mieć dwa nowe doświadczenia - pierwsze będzie w listopadzie w Nałęczowie k. Lublina, gdzie świecki człowiek, Jose Prado Flores, będzie prowadził rekolekcje ewangelizacyjne dla księży. Chcemy pójść krok dalej i kolejne rekolekcje będą dla księży i liderów świeckich, którzy mają jakąś odpowiedzialność w Kościele. Niedawno mieliśmy razem z bp. Rysiem prowadzić w jednej diecezji rekolekcje dla dwóch grup księży. Biskup miał prowadzić dla proboszczów, ja dla wikariuszy. Od razu stwierdziliśmy, że trzeba to połączyć. Bo jak może być inna Ewangelia dla proboszczów i inna dla wikariuszy? Okazało się, że to miało dla nich zbawienny wpływ.

To nie jest sygnał dla księży - jesteście mniej ważni. Wręcz przeciwnie. Jesteście bardzo ważni. Ale jeżeli dacie się oddzielić od owczarni, jeśli przestaniecie, jak to mówi papież Franciszek, mieć zapach owiec, stracicie ich i oni stracą was. Nowa Ewangelizacja nie jest mrzonką i jakimś sztandarem, który ma powiewać, bo jest ładny, nowy i kolorowy, tylko to jest do żywego stawianie pytania o to, czego pragnie Jezus, jakiego Kościoła pragnie Jezus.

KAI: Czy Przystanek Jezus to inny, prawdziwszy Kościół?

- Prawdziwy Kościół jest wszędzie. Tam, gdzie jest pasterz, biskup z prezbiterium, katecheci, małżeństwa żyjące wiarą, tam jest prawdziwy Kościół. Natomiast tutaj mamy do czynienia nie tyle z prawdziwym Kościołem, co z żywym Kościołem. To tak, jak z kwiatem. Jak kwiat przestanie być podlewany wodą, tak Kościół, który przestaje być podlewany łaską, zaczyna obumierać, więdnąć. Ale musimy pamiętać o tym, że tam, gdzie jest chociaż jedna wierząca osoba, która ma bliską relację z Jezusem, Pan, który daje deszcz, może spowodować deszcz łaski i wyrośnie z tego potężne drzewo i wielu ludzi schroni się w jego cieniu.

KAI: Z tego, co Ksiądz mówi, widać, że bezpośrednim zadaniem PJ jest głoszenie Ewangelii na Woodstocku, ale pośrednim jest także szeroko rozumiana ewangelizacja Kościoła w naszym kraju.

- Tak. Ale PJ ma jeszcze jedną funkcję. Tutaj można się zarazić odwagą, to dla nas bardzo ważne. Kiedy przyjeżdżają młodzi ludzie z małych miejscowości, bez doświadczenia dynamicznego Kościoła, widzą, że ten Kościół jest, ma się dobrze, to nabierają odwagi, by iść do swojego proboszcza i rozmawiać z nim. Wszystkim, którzy doświadczają braku żywego Kościoła, proponujemy książkę "Odbudowana". To jest świadectwo parafii, która była skazana na obumarcie, ale z powodu dwóch ludzi - księdza proboszcza ożywionego Bożym duchem i świeckiego, ta parafia ożyła i staje się bardzo dynamicznie działającą parafią. To jest możliwe.

KAI: Przesłaniem tegorocznego Przystanku są słowa: "Uczniowie - misjonarze". Jak je rozumieć?

- Przesłanie jest wyjęte z nauczania papieża Franciszka, który w adhortacji "Evangelii Gaudium" pokazuje, że naturą chrześcijaństwa jest bycie uczniem-misjonarzem. Nie uczniem i misjonarzem, ale uczniem-misjonarzem. Jedno implikuje drugie, drugie bez pierwszego nie może istnieć. To jest element nowej mentalności. Mamy nadzieję, że to przesłanie, którym staramy się nakarmić ewangelizatorów, wyda owoce w ich codziennym życiu - w ich szkołach, na uniwersytetach, w miejscach pracy, tam, gdzie żyją. Mamy nadzieję, że będą wiedzieli, że to jest po ich stronie - otrzymali dar, łaskę, przyjaźń z Jezusem, a teraz Jezus zaprasza ich do tego, by byli uczniami-misjonarzami i wydali owoc, tzn. dzielili się, nie zatrzymali tego doświadczenia dla siebie.

KAI: A czy Ksiądz lubi być na Przystanku Jezus?

- Bardzo. Kocham ten klimat, chociaż moje zdrowie trochę mi dokucza i staje się to dla mnie dość dużym trudem. Natomiast nie zamieniłbym tego na nic innego, bo tutaj są moi przyjaciele, bracia i siostry, którzy myślą tak samo jak ja, czują podobnie jak ja, mamy wspólny cel. I nawet kiedy upominamy się wzajemnie, to wiemy, że nie wynika to z zazdrości czy jakiś chorych ambicji, tylko z gorliwości o Bożą chwałę, o to, aby Pan Jezus był poznany, wybrany, uwielbiony i naśladowany.

-----------
Ks. Artur Godnarski - kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, asystent Katolickiego Stowarzyszenia w Służbie Nowej Ewangelizacji Wspólnota św. Tymoteusza, od początku zaangażowany w tworzenie Ogólnopolskiej Inicjatywy Ewangelizacyjnej Przystanek Jezus, sekretarz Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trzeba obudzić duchowieństwo
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.