USA: biskupi potępili atak w Charlottesville
(fot. PAP/EPA/TASOS KATOPODIS)
KAI /kk
Po krwawych zamieszkach, do jakich doszło w miniony weekend 11-12 sierpnia w Charlottesville w stanie Wirginia, amerykańscy biskupi katoliccy zaapelowali o przywrócenie pokoju.
"Odrażające akty przemocy i nienawiści" potępił przewodniczący tamtejszego episkopatu kard. Daniel DiNardo. Jego zdaniem jest to "atak na jedność naszego kraju" i wezwał do modlitwy. Jednocześnie zapewnił, że Kościół "stoi po stronie uciskanych przez błędną ideologię" oraz łączy się "z tymi wszystkimi, którzy wzywają do spokoju".
"Odrażające akty nienawiści, które rozegrały się w Charlottesville, są atakiem na jedność naszego narodu i tym samym wzywają nas do gorącej modlitwy i pokojowego działania" - stwierdza oświadczenie kard. DiNardo, ogłoszono 12 bm. wieczorem.
Zapewnia również, że Kościół jest gotów "współpracować ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, aby położyć kres przemocy na tle rasowym i aby budować pokój w naszych wspólnotach". Kardynał, który jest arcybiskupem Galveston-Houston w Teksasie, zaproponował także "modlitwy za rodziny i bliskich ofiar i poszkodowanych w czasie tych zamieszek".
Podobne oświadczenie wydał też bp Francis Xavier DiLorenzo - pasterz diecezji Richmond, do której należy Charlottesville. Potępił w nim przemoc i zapewnił, że gorąco modli się o pokój, cytując przy tym w swym dokumencie znaną modlitwę św. Franciszka o pokój.
"Modlę się, żeby mężczyźni i kobiety po obu stronach zaczęli ze sobą rozmawiać i aby znaleźli rozwiązania dla swych różnych problemów" - napisał biskup. Dodał, że "miłość Jezusa Chrystusa jest najpotężniejszą bronią przeciw nienawiści. Tylko Jego światło może zgasić pochodnie wrogości i przemocy. Módlmy się o pokój".
W podobnym duchu zareagowała na wydarzenia w Wirginii archidiecezja waszyngtońska, odległa o ok. 150 km od miejsca wydarzeń. "Panie, daj nam nowe drogi, na których nienawiść zostanie odrzucona, rany zostaną uleczone i przywrócona będzie jedność. Amen" - głosi wpis na Twitterze archidiecezji.
Słowom potępienia zajść towarzyszyła powszechna ostra krytyka słów prezydenta Donalda Trumpa, który komentując te wydarzenia, potępił je, ale mówił też o "przemocy z wielu stron". Zdaniem przedstawicieli republikanów i demokratów oraz obrońców praw człowieka wypowiedź ta była "bez serca i oburzająca". Senator Cory Gardner z Partii Republikańskiej (do której należy Trump) wyraził ubolewanie, że prezydent nie odciął się jednoznacznie od skrajnie prawicowego rasizmu. "Zło musimy nazywać po imieniu, to był wewnętrzny akt terroryzmu w naszym kraju" - napisał Gardner na swoim Twitterze.
Zajścia rozpoczęły się po zapowiedzi władz Charlottesville, że zamierzają usunąć z parku miejskiego pomnik gen. Roberta Lee - dowódcy wojsk konfederackich (z Południa) z okresu wojny secesyjnej w XIX w. W reakcji na to grupa miejscowych nacjonalistów, określających się jako "skrajna prawica", przeszła ulicami miasta m.in. śpiewając piosenki antysemickie; niektórzy demonstranci byli ubrani w stroje nazistowskie.
Ich przeciwnicy zorganizowali własną kontrmanifestację i to właśnie w ich uczestników wjechał z dużą prędkością, i to dwukrotnie, samochód, kierowany przez młodego białego człowieka. Na miejscu zginęła 32-letnia kobieta a co najmniej 35 osób zostało rannych, przy czym 26 z nich z największymi obrażeniami trafiło do miejscowych szpitali. Dalsze ofiary śmiertelne to dwaj policjanci lecący z odsieczą siłom porządkowym śmigłowcem, który rozbił się, podchodząc do lądowania.
Od sobotniego popołudnia na ulicach miasta trwały walki między setkami skrajnie prawicowych demonstrantów, a ich przeciwnikami. Gubernator Wirginii demokrata Terry McAuliffe ogłosił stan wyjątkowy. Według mediów, wiec pod hasłem "Zjednoczona prawica" z udziałem także neonazistów i członków Ku-Klux-Klanu, był największym tego rodzaju zgromadzeniem od 10 lat.
Były przywódca Ku-Klux-Klanu - David Duke wyraźnie powołał się na prezydenta Trumpa. "Dlatego go wybraliśmy, że on chce nam przywrócić nasz kraj", powiedział. Tymczasem gubernator McAuliffe wezwał prawicowców, aby poszli do domów. "Zachowujecie się tak, jakbyście byli patriotami, ale w rzeczywistości jesteście ich całkowitym przeciwieństwem" - stwierdził.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł