Watykan zabiera pośrednio głos w sprawie zagłodzonego Polaka

(fot. depositphotos.com)
KAI / ps

„Kiedy prawo staje się tyranem” – taki tytuł nosi artykuł poświęcony przypadkom zaprzestania odżywiania i karmienia kolejnych pacjentów nie będących w stanie terminalnym, o czym decydują lekarze i sądy wbrew woli rodziny. I choć nie ma w nim mowy o sprawie zagłodzonego na śmierć w Wielkiej Brytanii Polaka, to można odebrać ten głos, jako pośredni komentarz Watykanu. Artykuł został bowiem opublikowany w dzienniku L’Osservatore Romano, będącym nieoficjalnym głosem Stolicy Apostolskiej, a jego autorką jest prof. Gabriella Gambino, podsekretarz Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.

Włoska bioetyk zauważa, że na świecie coraz częściej słychać o chorych, którzy umierają z powodu braku wody i pożywienia, a więc nie z powodu swego terminalnego stanu. Wskazuje, że decyzje podejmowane są coraz częściej przez lekarzy na podstawie wyroków sądów, które z góry dekretują wcześniejszą śmierć bazując na rzekomych ocenach przyjętych w „najlepszym interesie” pacjenta, który sam się nie może wypowiedzieć. Tym samym życie niektórych ludzi uznawane jest za mniej użyteczne, pożądane, potrzebne. W tym kontekście prof. Gambino przypomina o fundamentalnej zasadzie medycyny, jaką jest ciągłość opieki, czyli gwarancja leczenia, które staje się wypełnieniem misji wiernej ochrony życia ludzkiego, aż do naturalnej śmierci, o czym przypomina list Kongregacji Nauki Wiary „Samaritanus bonus” na temat opieki nad osobami w krytycznych i terminalnych fazach życia. Włoska bioetyk wskazuje, że jest to zasada przynależna nie tylko naukom medycznym, ale także każdemu państwu prawa, gdyż wynika ona z prawa do życia i zdrowia, którymi przeniknięte są współczesne systemy prawne.

Prof. Gambino podkreśla, że wykorzystywanie prawa do spowodowania śmierci chorych jest wynikiem postępującej praktyki eutanatycznej, o której mowa we wspomnianym liście. Jest ona wynikiem kultury odrzucenia osób najbardziej bezbronnych i bezdusznej wydajności struktur opieki zdrowotnej, które czynią medycynę i prawo narzędziami tyranii. Stąd dwuznaczne używanie takich pojęć jak: godna śmierć, współczucie, najlepsze dobro, poszukując w decyzjach sądów jakiegoś przebłysku „pozwolenia-zgody” pacjenta na wcześniejszą śmierć, tak jakby to wystarczyło do usprawiedliwienia niezwykłej decyzji o pozbawieniu kogoś życia. Bioetyk przypomina stanowisko Kościoła o tym, że „odżywianie i nawadnianie nie są terapią medyczną, ale stanowią formę pielęgnacji należnej osobie pacjenta, pierwotną i niezbywalną. Obowiązkowy charakter tej pielęgnacji chorego poprzez odpowiednie nawadnianie i odżywianie może wymagać w niektórych przypadkach zastosowania sztucznych metod, pod warunkiem, że nie jest ono szkodliwe dla chorego oraz nie powoduje niedopuszczalnego cierpienia dla pacjenta”. Prof. Gambino podkreśla, że zaprzestanie odżywiania i nawadniania jest formą porzucenia pacjenta, sprzeczną z wszelkimi zasadami deontologii i porównywalną do eutanazji, gdyż zaniechanie opieki niesie ze sobą śmierć pacjenta. „Jest to śmierć celowo sprowokowana przez tych, którzy powinni się nim opiekować” – zauważa włoska bioetyk przestrzegając przed uleganiem tej utylitarystycznej perspektywie.

Podsekretarz watykańskiej Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia przypomina, że „nienaruszalna wartość życia ludzkiego jest podstawową prawdą naturalnego prawa moralnego oraz istotną podstawą porządku prawnego” i nie można dać się zwieść niebezpiecznej perspektywie utylitarystycznej. „Po Norymberdze wkroczyliśmy w erę praw człowieka właśnie po to, aby człowiek z powrotem znalazł się w centrum, wraz ze swą nienaruszalną godnością i cennością jego życia” – wskazuje włoska bioetyk przypominając, że dziś prawo - ogołocone z wszelkich wartości i opierające się na zasadzie pozornej racjonalności argumentów sędziowskich - staje się zimnym narzędziem, które odbiera wszelką nadzieję.

Prof. Gambino pisze też o narzędziach prawnych, które odbierają rodzinie wszelką nadzieję. Nazywa to brakiem szacunku wobec tych, którzy wierzą w działanie Boga w najtrudniejszych życiowych próbach. „Poszanowanie wolności religijnej oznacza prawo do nadziei, do respektowania własnej wiary chrześcijańskiej w przykazaniu - nie zabijaj. Państwo prawa musi to uwzględniać” – zauważa włoska bioetyk. Podkreśla, że tylko ciepło miłosierdzia jest w stanie przywrócić człowieczeństwo do lodowatego prawa postmodernizmu. „Wszyscy w tym pokładamy nadzieję. Kościół nie przestanie tego powtarzać” – pisze podsekretarz Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia w artykule o współczesnej tyranii prawa wobec ludzkiego życia, który ukazał się na łamach watykańskiego dziennika L’Osservatore Romano.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Watykan zabiera pośrednio głos w sprawie zagłodzonego Polaka
Komentarze (23)
3 lutego 2021, 20:15
... udało mi się odnaleźć link do tekstu o którym wspominałam przy innym artykule - naprawdę polecam i proszę się nie zrażać "wstępem" :) http://lejdizonline.com/poniedzialki-bez-cenzury-nhs-pod-lupa/
MN
~Maria N.
3 lutego 2021, 22:20
Dziękuję za link. Byłoby dobrze, żeby niektórzy komentujący poniżej go przeczytali.
MN
~Maria N.
2 lutego 2021, 21:01
1. @~Remigiusz Lewski. Szanowny Panie! Czy widział Pan dokumentację medyczną z Plymouth ze stwierdzeniem śmierci mózgowej? Wg rodziny nawet w podanych przez szpital przyczynach zgonu tego nie zaznaczono a pacjent przed odłączeniem go od pokarmu przeszedł w stan wegetatywny. Prof. Maksymowicz twierdzi, że część badań w Plymouth jednak zrobiono: „Moi współpracownicy z fundacji Ewy Błaszczyk, na czele z dr. Jackiem Szczygielskim, mieli możliwość zapoznania się z ich wynikami. Brali też udział w wideokonferencji z lekarzami prowadzącymi pacjenta, którzy udostępnili całą dokumentację pozwalającą na określenie wyjściowego stanu zdrowia pacjenta. Po czym wiemy, że stan pacjenta wyraźnie się poprawiał. Z nakazu sądu doszło jednak do odłączenia aparatury podtrzymującej życie, w postaci głównie respiratora [dalsza część cytatu niżej].
MN
~Maria N.
2 lutego 2021, 21:00
2. @~Remigiusz Lewski. Okazało się jednak, że to nie spowodowało śmierci Polaka. Przeciwnie, była to sposobność, by zobaczyć, że jest on w na tyle nie najgorszym stanie, że sam oddycha. I umarł właściwie sam oddychając”. Dalej neurochirurg z Budzika mówi: „Nie, w żadnym momencie nie doszło tu do śmierci mózgowej. Śmierć mózgu to śmierć osobnicza. Kiedy ktoś jest w stanie śmierci mózgowej, po prostu już nie żyje. Te pojęcia są mylone i nadużywane przez osoby, które się na tym nie znają. Stan pacjenta nie miał nic wspólnego ze śmiercią mózgową. […]. Z badań tomograficznych wynika, że u pacjenta pracowała również część kory mózgowej oraz, że uszkodzeniu uległy głównie tylne części mózgu, natomiast przednie, związane m.in. z myśleniem i psychiką, nie były tak bardzo uszkodzone. Zatem istniała szansa nawet na powrót kontaktu z chorym”.
RL
~Remigiusz Lewski
2 lutego 2021, 22:43
Nadal nie widziałem dokumentacji medycznej. Ale dla mnie główna oś sporu to to, kto może decydować o losie człowieka w takim stanie? I czemu katolik troszczy się o życie od poczęcia aż do urodzenia, potem od ciężkiego uszkodzenia mózgu będącego wskazaniem zaprzestania uporczywej terapii, zaś na to co pomiędzy ma wybimbane? Co widać na tym przykładzie, gdzie żona i dzieci są teraz niszczone psychicznie, i przykładzie kobiet, których psychika zostanie nieodwracalnie zdewastowana przez widok urodzonego, zdeformowanego dziecka które za kilkanaście dni umrze? Czy katolik polski wie, że zdrowie psychiczne to coś, co należy chronić od narodzenia? I że do zagrożenia zdrowia matki wlicza się zagrożenie zdrowia psychicznego? Zdaje się, że nie.
MN
~Maria N.
3 lutego 2021, 16:07
1. Nie było żadnej uporczywej terapii. Prof. Maksymowicz w tym samym wywiadzie: „Uporczywa terapia dotyczy sytuacji stosowania metod kosztownych, bardzo skomplikowanych, inwazyjnych, wiążących się z nadmiernym cierpieniem lub naruszeniem godności pacjenta. Podawanie pokarmów nie jest ani inwazyjne, ani kosztowne, ani bardzo obciążające. To zabiegi dotyczące zwykłej pielęgnacji. Elementem uporczywej terapii może być sztuczne wentylowanie pacjenta respiratorem, ale musi być spełniony jeszcze drugi warunek – pacjent musi cierpieć na chorobę nieuchronnie prowadzącą do śmierci i nie rokuje żadnej poprawy w tym zakresie. Ta sytuacja jest zupełnie inna. Oczywiście doszło do dużego uszkodzenia mózgu. Mogło się ono zakończyć śmiercią, jednak po jakimś czasie chory był już w stanie utrwalonym, tzw. wegetatywnym [ciąg dalszy cytatu niżej].
MN
~Maria N.
3 lutego 2021, 16:08
2. Miał żyjący mózg, choć uszkodzony, było to stabilne uszkodzenie. Jeśli takim pacjentom zapewnimy pielęgnację i opiekę, mogą żyć latami. Niewykluczony jest również powrót do kontaktu z otoczeniem. Popełniono rzecz straszną, którą ja nazywam prawnym morderstwem. Dokonano również manipulacji informacyjnej. Niestety spotykamy się z tym coraz częściej, ponieważ mamy wielu zwolenników ‘łatwego życia’, dla których najważniejsza jest własna wygoda. Nawet bliscy mogą odejść w sposób kontrolowany, ponieważ taka opieka jest kłopotliwa dla rodziny, lekarzy, instytucji. Trzeba stworzyć specjalne ośrodki rehabilitacyjne itp. Eutanazja stwarza możliwość pozbycia się takiego ‘kłopotu’”. To nie są słowa „wybimbane”. Wypowiedział je neurochirurg z kliniki, w której wybudzono 27 dorosłych osób.
TO
~Tomasz Ostański
2 lutego 2021, 14:23
A mnie jest żal. Po prostu przykro, że prof. Gabriella Gambini nie zdobyła się na napisanie i opublikowanie swoich przemyśleń (i stanowiska Watykanu) przed śmiercią Polaka. Może ten głos bardziej potrzebny był i jemu samemu i całemu światu przed jego śmiercią. Bardziej potrzebny niż męczeńska śmierć tego człowieka. Zabrakło odwagi aby stanąć w jego obronie. Zdecydowanie łatwiej broni się samej idei niż człowieka którego ta idea dotyczy.
M*
Monika * Monika
1 lutego 2021, 11:41
chciałam tylko zauważyć, że przekłamanie jest na samym początku - to nie odbyło się "wbrew woli rodziny". Uprawnione osoby uważały, że mąż/ojciec dość wycierpiał i nie ma szans na poprawę stanu. Nieuprawnione osoby zaś nie powinny decydować.
MN
~Maria N.
1 lutego 2021, 18:13
Rodziną dla p. Sławomira były także: matka i siostry. Żona kocha męża miłością warunkową i bardziej mogła być podatna na wmówienie, że pacjent nie żyje a także na wymuszenie przez lekarzy zgody na pobranie narządów. Matka kocha swoje dziecko bezwarunkowo i do końca o nie walczy. Zauważyła to Ewa Błaszczyk mówiąc przy tym, że w Plymouth dokonano morderstwa w majestacie prawa. Niemoralne prawo jest bezprawiem, przeczy prawu danemu nam od Boga i nie może być normą. Podstawowym i pierwszym prawem człowieka jest prawo do życia, drugim – wolność od tortur. Oba te prawa p. Sławomirowi zabrano. Uprawnionym do decydowania o życiu człowieka jest jedynie Bóg.
NN
~No Name
2 lutego 2021, 06:55
Żona będąc na miejscu miała więcej informacji i lepszy ogląd sprawy niż rodzinna oddalona setki kilometrów. Poza tym jego stan nie pozwalał mu się pożywiać rezultat zmarł śmiercią naturalną przecież. Nikt nie podał toksycznej dawki leku. Umieranie też ma swoje objawy a na siłę karmione sondami osoby cierpią. Ludzie umierają trzeba się z tym pogodzić. Rodzina w Polsce nie potrafiła zawierzyć Bogu.
RL
~Remigiusz Lewski
2 lutego 2021, 07:16
Rdz 2,24 "Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem." Pani Mario, samo Pismo wskazuje, kto jest bliższą rodziną po zawarciu związku małżeńskiego. Jest to małżonek. Także o czym w ogóle mówimy. Najblizsza rodzina czyli żona była za zakończeniem cierpienia pacjenta. Sąd uszanował jej wolę.
MX
~Mateusz xxx
2 lutego 2021, 11:35
@~Matylda Kostrzewska. Jak wyżej. Trzeba było bronić tych torturowanych przez islamistów chrześcijan, którzy byli żywi i wyli z bólu!!!...
MX
~Mateusz xxx
2 lutego 2021, 11:56
@~Remigiusz Lewski. Taaa... Jak się mężczyzn oskarżało o rzekomy gwałt w małżeństwie (niedawne dyskusje wokół J. Pulikowskiego), to ten fragment z listu św. Pawła nie trafiał jakoś do obrońców tezy o gwałcie. No bo żona sama powinna zarządzać swoim ciałem itd. ... A jak jest chory mąż, to można jego ciałem zarządzać jak się chce...
MN
~Maria N.
2 lutego 2021, 14:39
1. Na miejscu były też mieszkające w Anglii: jedna z sióstr p. Sławomira (druga siostra została z matką w Polsce) i jego siostrzenica. Szpital nie dopuszczał ich do chorego. Stan naszego rodaka pozwalał na żywienie, gdyż na początku sąd brytyjski ocenił, iż może on żyć pięć lat lub dłużej w stanie w jakim się znajdował. Nie zmarł śmiercią naturalną, tylko został zagłodzony. Nie orzeczono mu nawet śmierci mózgowej (sam oddychał i reagował na bodźce), a jedynie stan wegetatywny. Takie osoby w USA, Polsce, we Włoszech są rehabilitowane. Podawano mu midazolam, który ma niekorzystny wpływ na układ oddechowy.
MN
~Maria N.
2 lutego 2021, 14:41
2. Nikt nie może twierdzić, że pacjent zmarł śmiercią naturalną, skoro nie pokazano dokumentacji med. a w Polsce byli lekarze, którzy chcieli p. Sławomira rehabilitować (prof. Wojciech Maksymowicz w Olsztynie). Do prof. Jana Talara w Polsce zrozpaczone rodziny przywoziły (i nadal przywożą) swoich bliskich, którym lekarze chcieli orzec śmierć mózgu tylko po to, aby rodzina zgodziła się na pobranie narządów. Prof. Talar wziął te osoby i je zrehabilitował. To są dziesiątki osób, które żyją do dziś. Do ciekawych i znanych przypadków na świecie, kiedy pacjenci po orzeczeniu śmierci mózgowej przeżyli należy sprawa Zacka Dunlapa i Val Thomas. W przypadku p. Sławomira powinno się dopuścić polskich lekarzy, którzy ofiarowywali się z leczeniem.
RL
~Remigiusz Lewski
2 lutego 2021, 17:46
Kadzidło uderzyło za mocno do nozdrzy? Jak można łączyć kwestię seksualności dorosłej świadomej kobiety i tego, że mąż nie może używać sobie żony, bo nie jest przedmiotem tylko partnerką, z tematem, kto jest najbliższą rodziną męża i kto wg prawa ma głos odnośnie jego losu, gdy jego mózg obumarł? Wszystko dobrze? Myślenie włączone?
RL
~Remigiusz Lewski
2 lutego 2021, 17:47
@Mateusz xxx: to do Ciebie, by nie było wątpliwości.
AR
~Awdotia Romanowa
2 lutego 2021, 17:58
Panie Mateuszu, Pana niechęć do kobiet nie jest już nawet skrywana. Przytoczony wyżej fragment Pisma nie jest usprawiedliwieniem dla gwałtu w małżeństwie. Zresztą co obsesje seksualne Pana Pulikowskiego mają do komentowanego artykułu?
AM
~Alicja M.M.
3 lutego 2021, 19:26
"Żona kocha męża miłością warunkową". Cóż to za argument! Nie wiem, jakie są Pani relacje rodzinne, ale niezależnie od nich, proszę sobie samej odpowiedź nawet teoretycznie: czy Pani osobista decyzja w analogicznej sprawie byłaby zróżnicowana w zależności od tego, czy chodziłoby o Pani dziecko, siostrę, męża?! (Żeby nie było niejasności: zgadzam się z Pani oceną tego, co stało się w Wielkiej Brytanii i uważam, że bioetycy powinni od dawna bić na alarm).
MN
~Maria N.
3 lutego 2021, 23:09
@~Alicja M.M. Moja decyzja w analogicznej sprawie byłaby taka: Ratować! Bez względu czy chodziłoby o moje dziecko, siostrę, męża. Dla mnie to nie nowość, gdyż już raz w życiu w dramatycznej sytuacji jasną decyzję podjęłam (osoba w rodzinie po udarze mózgu wymagająca stałej opieki przez kilkanaście lat, już nie żyje). Definicję miłości warunkowej i bezwarunkowej stworzyli psycholodzy. Może wyjaśnię to słowami p. Ewy Błaszczyk. Pytano ją co sądzi o decyzji żony a ona odpowiedziała, że „jej rolą nie jest ocenianie relacji pomiędzy dwojgiem nieznanych jej ludzi”, ale „jest miłość bezwarunkowa i warunkowa. Zwykle miłość matki jest bezwarunkowa, a mąż czy żona mają różne powody, ale my tych powodów nie znamy”. Matka prawie zawsze kocha dziecko bez względu na to kim jest, małżonek najczęściej kocha współmałżonka za to kim jest.
AM
~Alicja M.M.
5 lutego 2021, 22:46
Dziękuję za to dopowiedzenie w ostatnim Pani zdaniu: "prawie", "najczęściej". Właśnie o to mi chodziło... Bo jednak w każdej relacji (rodzice - dzieci, małżeństwo) możemy przynajmniej dorastać do miłości bezwarunkowej. Albo niestety odwrotnie, nie dorosnąć...