"Więcej zaangażowania, mniej uwikłania"

(fot. prymaspolski.pl)
Marcin Przeciszewski / KAI / drr

Za priorytetowe dla Kościoła w Polsce, uważam systematyczne pogłębianie wiary w naszym narodzie poprzez nauczanie i formowanie sumień - mówi w wywiadzie dla KAI abp Józef Kowalczyk. Prymas Polski dodaje, że "koniecznym jest zaangażowanie się wierzących w sprawy publiczne - zarówno na poziomie narodowym jak i europejskim". Ostrzega przy tym przed uwikłaniem Kościoła w grę polityczną.

Księże Prymasie, w marcu odbędzie się kolejny Zjazd Gnieźnieński, którego tematem ma być rola chrześcijan w budowaniu społeczeństw obywatelskiego. Na czym polegać będzie jego specyfika i przesłanie?

Abp Józef Kowalczyk: Cieszę się z tego, że w marcu przyszłego roku prymasowskie Gniezno stanie się miejscem kolejnego, bo już IX Zjazdu Gnieźnieńskiego organizowanego pod hasłem: "Europa obywatelska. Rola i miejsce chrześcijan".

Zagadnienia podejmowane podczas Zjazdu są bardzo ważne i aktualne. Choć celem ostatecznym człowieka jest zbawienie i życie wieczne z Bogiem w Ojczyźnie niebieskiej, to jednak nie wolno nam uciekać od problemów tego świata. Nie wolno uciec w sferę prywatności i ograniczyć się tylko do spraw rodzinnych, czy osobistych. Wiara w Boga nie zwalnia bowiem od aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym.

Powołaniem chrześcijanina jest również troska o dobro wspólne. Koniecznym jest zaangażowanie się wierzących w sprawy publiczne - zarówno na poziomie narodowym jak i europejskim. Ojciec Święty Jan Paweł II usilnie nawoływał do aktywności społecznej. W adhortacji "Christifideles laici" pisał: "Nowe sytuacje - zarówno w Kościele, jak i w życiu społecznym, ekonomicznym, politycznym i kulturalnym - domagają się dzisiaj ze szczególną siłą zaangażowania świeckich katolików. Bierność, która była zawsze postawą nie do przyjęcia, dziś jeszcze bardziej staje się winą. Nikomu nie godzi się trwać w bezczynności" (Chl 3).

Osoba Prymasa Polski jest zwornikiem jedności Kościoła w Polsce już przez sam fakt istnienia tej funkcji przez prawie sześćset lat. Wyraz zewnętrzny tej funkcji zmieniał się przez stulecia, a współcześnie jest uzależniony od linii wyznaczonych przez Stolicę Apostolską.

Obecnie godność Prymasa Polski jest godnością wyłącznie honorową, bez przysługującej jej w dawnych czasach jurysdykcji. Kompetencje Prymasa określa szczegółowo nowy statut Konferencji Episkopatu Polski, który stanowi, że Prymas Polski zachowuje honorowe pierwszeństwo wśród biskupów, jest członkiem Rady Stałej Episkopatu i obok kardynałów kierujących diecezjami, jest faktycznie jedynym niewybieralnym członkiem tejże Rady, co zapewnia jemu znamię jedności i ciągłości.

Nie można również zapomnieć, że Prymas nadal jest duchowym opiekunem polskiej emigracji i punktem odniesienia dla całej Polonii. To nie przypadek, że gnieźnieńscy biskupi pomocniczy byli delegatami KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji i współpracowali w tym dziele zarówno z Konferencją Episkopatu jak i z Prymasem.

Staram się, aby prymasostwo było tym, co polska tradycja wypracowała, by Prymas był autorytetem moralnym dla swych rodaków. Trzeba mieć na uwadze fakt, że Prymas jest biskupem pierwszej polskiej archidiecezji. Podstawowym zatem zadaniem Prymasa jest duszpasterska troska o archidiecezję gnieźnieńską.

Za priorytetowe dla Kościoła, który jest w Polsce, uważam systematyczne i wytrwałe pogłębianie wiary w naszym narodzie poprzez nauczanie i formowanie sumień, które zostały rozchwiane przez miniony system totalitarny. Kościół powinien troszczyć się o to, by wartości chrześcijańskie nie zostały zdewaluowane przez relatywizm etyczno-moralny, który tak bardzo dotyka Zachód. Kościół nie powinien natomiast uprawiać polityki, bo to jest domeną polityków.

Mój niepokój budzi troska o to, by Kościół nie dał się zdominować gospodarce rynkowej, która sprzyja laicyzacji i hołduje zasadzie "więcej mieć niż bardziej być". To sprawia, że w ludziach słabnie wrażliwość sumienia na wartości etyczne i ich respektowanie w życiu osobistym i społecznym, a sam człowiek zaczyna żyć tak, jakby Boga nie było.

Zaniedbania w formacji duchowej sprawiają, że człowiek ogranicza się w swoich aspiracjach i dążeniach do osiągnięcia sukcesu - i to za wszelką cenę. Ulega również pokusie, by postawić siebie - stworzenie - w miejsce Boga Stwórcy.

Jakiekolwiek odkrycia w dziedzinie fizyki, medycyny itp. są jedynie odkryciem tego, co już istniało od niepamiętnych czasów, a nie stwarzaniem czegoś nowego. Trzeba więc nieustannie pracować nad pokorą własnego serca, by te nowe odkrycia pogłębiały w człowieku świadomość faktu, że jest on jedynie odkrywcą i jak wielki jest Ten, który te dzieła stworzył. Postęp powinien zatem pomnażać wiarę, a nie ją redukować. To jest ważny obszar duszpasterskiej troski Kościoła.

Na Kościół w Polsce zbyt często patrzy się jak na partię polityczną albo odgórnie zarządzaną instytucję państwową. Tymczasem Kościół ma zupełnie inną naturę, łączy ludzi na fundamencie wiary i ewangelicznego przesłania.

Sobór Watykański II i całe posoborowe nauczanie jasno wskazują na rozdział Kościoła i państwa jako na najwłaściwszy model ich wzajemnego współżycia; winny one być autonomiczne w swoich dziedzinach. Oczywiście, że Kościół i państwo powinny ze sobą współdziałać dla dobra człowieka w tych przestrzeniach, które są im wspólne.

Kościół katolicki gotów jest współpracować z wszystkimi ludźmi dobrej woli w służbie człowiekowi i budowie pokoju - zapewniał niejednokrotnie Ojciec Święty Benedykt XVI członków korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Watykanie. Kościół wychowuje do poprawnych postaw etycznych, kształtuje ludzi sumienia, a ci winni być wszędzie - w każdej strukturze - także państwowej. Struktury państwa muszą tworzyć profesjonaliści w tej dziedzinie, którzy poprzez uprawianie uczciwej polityki, zapewnią ludziom godne życie, będą szanowali ich prawa i stawiali wymagania wspierając ich rozwój.

Z bólem stwierdzam: im większe w przeszłości wołanie o to, tym większą można było zaobserwować nieudolność w zmierzeniu się z trudnościami organizacyjnymi lub ekonomicznymi. To nie Kościół próbował czy też nadal próbuje opanować struktury państwa. To politycy, pośrednio lub bezpośrednio, wciągają w swoją grę Kościół, by tak łatwiej osiągnąć swoje cele, upolityczniając równocześnie sam Kościół.

Zauważalna jest w języku polskich polityków, zwłaszcza w ostatnich latach, degradacja ich języka. Wulgaryzm niekiedy stał się sposobem wyrażania emocjonalnej polemiki sił partyjnych, czy poszczególnych osób. Zamiast merytorycznej dyskusji oraz racjonalnej i przekonywującej argumentacji, słyszy się często emocjonalne, a nawet wulgarne słowa - tym mocniejsze, im bardziej brak argumentów rzeczowych. Czyni się to w przekonaniu, że tą drogą osiągnie się przewagę nad przeciwnikiem, upokarzając go, a czasem obrażając jego ludzką godność. Jest to tym bardziej bolesne, że takim językiem posługują się politycy przynależący do partii politycznych, które odwołują się do wartości chrześcijańskich i przykazania miłości bliźniego oraz deklarują zaangażowanie na rzecz poszanowania godności każdej osoby ludzkiej.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na język Prymasa Tysiąclecia czy błogosławionego Jana Pawła II, kiedy podejmowali oni polemikę słowną z osobami czy siłami politycznymi, które zwalczały Kościół. Tam nie było niegodziwego języka, ale była moc rzeczowej argumentacji.
Dbajmy o kulturę języka - także politycznego, bo to świadczy o naszej kulturze ludzkiej, o naszym humanizmie.

Odpór siłom zła, coraz odważniej i z coraz większą siłą działającym w świecie, może dać tylko postawa głęboko chrześcijańska, oparta na Jezusie Chrystusie i Jego Ewangelii, a także na świadectwie miłości i życia prawdziwie chrześcijańskiego. Potrzeba nam zatem wielkiej modlitwy i ekspiacji, czyli wynagrodzenia Bogu za popełnione zło, a przede wszystkim ożywienia wiary i bardziej jeszcze autentycznego przylgnięcia do Chrystusa i Jego Kościoła.

Naszą odpowiedzią powinno być jeszcze większe zawierzenie Bogu i Jego miłości. Niech będzie nią nasza codzienna modlitwa, nawrócenie i pokuta, a także świadectwo życia chrześcijańskiego. Niech będzie nią odnowione zaangażowanie w życie Kościoła, naszych wspólnot i naszych parafii. Pamiętajmy - jak wskazywał nam Benedykt XVI w czasie beatyfikacji - że właśnie Jan Paweł II swoim świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełnym ludzkiej wrażliwości, pomógł chrześcijanom na całym świecie, by nie lękali się być chrześcijanami, należeć do Kościoła, głosić Ewangelię. On naprawdę - jak mówił Benedykt XVI - przywrócił nam siłę wiary w Chrystusa.

 

Jan Paweł II urodził się, wychował i wykształcił w Polsce - w polskiej szkole, o czym tak pięknie mówił podczas pielgrzymek do Ojczyzny na spotkaniach z nauczycielami i z młodzieżą we Włocławku i w Łowiczu. Wielka praca duchowa nad sobą, kontakt ze światem, udział w Soborze Watykańskim II, personalizm chrześcijański, który zgłębiał i wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, głęboka wiara i miłość do człowieka będącego zwieńczeniem dzieła stworzenia sprawiły, że jego kontakt z każdą osobą ludzką był czymś fascynującym. To wszystko usposobiło go jeszcze bardziej do realizowania swego powołania w służbie człowiekowi poprzez posługę słowa i szafarstwo sakramentów.

Zachwycaliśmy się tym, jak, poza kategorią słowną, przemawiał jego duch, jak promieniowało dobro i szacunek dla człowieka, jak przyciągał miliony ludzi.

Jan Paweł II żyjąc z nami i pośród nas, zawrócił bieg historii. Przyczynił się do zmiany postaw i myślenia milionów ludzi, ufając im i ich dobrej woli. Swoją postawą uczył nas, jak się kocha Kościół i człowieka, jak się go wspomaga, i jak ubogaca duchowo, jak bezinteresownie pomnaża się dobro wspólne.

Niestrudzenie nawoływał do pokoju i przekonywał, że w świecie pełnym konfliktów, jedyną bronią, którą można odnieść zwycięstwo jest szczery dialog, oparty na przykazaniu miłości, na poszanowaniu ludzkiej godności i niezbywalnych praw człowieka. Na ostatnim etapie swej posługi papieskiej ustanowił święto Miłosierdzia Bożego, byśmy w oddawali cześć tej miłości Boga, która "w sposób szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem, krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą historyczną "ludzką kondycją", która na różne sposoby ujawnia ograniczoność i słabość człowieka, zarówno fizyczną, jak i moralną" (DiM, n.3).

Błogosławiony Jan Paweł II jest wielkim darem: dla Polski, dla Europy, dla świata, dla Kościoła. Jego odejście i beatyfikacja pomogły nam jeszcze lepiej to odkryć i zrozumieć. Ewangeliczne ziarno wrzucone w ziemię musi obumrzeć, aby wydać plon - i to właśnie dokonuje się na naszych oczach. Dojrzało już wprawdzie wiele owoców, ale trzeba mieć nadzieję, że rodzić się będą następne - jego nauczanie pozostaje bowiem wciąż aktualne i nie przestaje być dla nas wyzwaniem.

Myślę, że Polska będzie jeszcze długo odkrywać jego osobowość. Nie rozpoznaliśmy dogłębnie osobowości Jana Pawła II, bo każde nowe zadanie wyzwalało w nim jakieś nowe energie i pokłady ducha, niezauważalne wcześniej. Tak było, kiedy był kapłanem w Krakowie, kiedy był biskupem, kardynałem, a później kiedy został wybrany papieżem. Eksplodowały w nim takie pokłady jego osobowości, które nas wszystkich zadziwiały. Myślę, że to jest coś fantastycznego w osobowości Ojca Świętego. To wszystko było zbudowane na jego wierze, pracy nad sobą, na głębokiej pracy duchowej. On kształtował swoją osobowość nie tylko w wymiarze intelektualnym, ale przede wszystkim w wymiarze duchowym. Był człowiekiem wykształconym i bardzo mądrym.

Trzeba zgłębiać nie tylko słowa, ale głęboką treść jego nauczania, starać się je zrozumieć i nim żyć na co dzień. Tam jest głębia myśli i program, jak żyć w dzisiejszym świecie, jak zachować swoją tożsamość i wolność duchową, jak być znakiem sprzeciwu wobec wszystkiego, co chce nas sprowadzić na bezdroża. A nade wszystko trzeba się modlić i wierzyć w moc modlitwy - tak jak on się modlił i wierzył.

Podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej 25 września w warszawskiej świątyni p.w. błogosławionego Władysława z Gielniowa dziękowałem Bogu za wielkie dobro, jakie stało się udziałem moich rodaków po 1989 roku. Dziękowałem za to, że Polska znalazła się w gronie państw Unii Europejskiej i za wiele osiągnięć, jakich dokonała. W tym półroczu przypadło jej wielkie i zaszczytne zadanie prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, które godnie spełnia.

Polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej to wielkie wyzwanie i odpowiedzialność, z którymi wiążemy nadzieje i oczekiwania. Obserwując ogólną sytuację w świecie, gdzie ścierają się, obok szans, wielorakie siły i wizje przyszłości, trzeba z odwagą i bez lęku podjąć konstruktywny dialog, demaskując niecne zamierzenia czy intencje wyrażone niekiedy w formule "posprzątać" po Janie Pawle II.

Mamy służyć dobru wspólnemu krajów Unii. Przecież o to zmagaliśmy się przez tyle lat. Wylicza się priorytety na których winna się skoncentrować polska prezydencja: ożywienie integracji europejskiej jako źródła wzrostu gospodarczego; umocnienie bezpieczeństwa; otwartość Unii i stabilne sąsiedztwo, a w szczególności opracowanie i uzgodnienie budżetu Unii; promowanie partnerstwa wschodniego; bezpieczeństwo energetyczne Wspólnoty itd.

Błogosławiony Jan Paweł II, nasz wielki Rodak często przypominał, że budowanie wspólnoty europejskiej państw, ludów i narodów, zróżnicowanych etnicznie, kulturowo i językowo, to wielkie zadanie. Może ono zaistnieć na stałe nie na fundamencie wspólnej ekonomii i uzgodnionej polityki zagranicznej, ale głównie na wspólnocie ducha, na wspólnych wartościach, które stanowią trwały fundament tej europejskiej budowli. Dlatego kiedy mówimy o priorytetach polskiej prezydencji i kiedy modlimy się o jej powodzenie, to musimy, w pokorze ducha i poczuciu odpowiedzialności, pamiętać przede wszystkim o fundamentalnych priorytetach założycieli Unii. My na tym fundamencie zbudowaliśmy naszą strukturę państwa, nasz dom ojczysty, naszą kulturę. I nie mamy się czego wstydzić.

Życzę zatem naszej Ojczyźnie, aby poprzez tę posługę jeszcze bardziej umocowała swoją pozycję w Unii Europejskiej, aby przyczyniła się do reformy struktur Unii Europejskiej i jej skutecznego działania na rzecz równomiernego czy zrównoważonego rozwoju gospodarczego, kulturowego i etycznego na naszym kontynencie - tak, aby wszyscy ludzie żyjący w Europie czuli się jak we własnym domu i umieli się dzielić swoim dorobkiem z potrzebującymi poza kontynentem europejskim.

Kiedy mówimy o wyborach i o nowym składzie Sejmu i Senatu, to przede wszystkim należy wyrazić ubolewanie, że prawie 52 proc. ludzi uprawnionych do głosowania nie spełniło tego obywatelskiego obowiązku. A przecież o prawo do wolnych i demokratycznych wyborów zabiegały całe pokolenia naszych przodków. Mamy więc Sejm i Senat, które są mniejszościowe w stosunku do liczby uprawnionych do głosowania. Nie wiemy, co myśli 52 proc. Polaków, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu. Nie znajdujemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało?

Szafowanie procentami, jakie poszczególne siły polityczne osiągnęły w tych wyborach, nie może być bezkrytyczne. Mamy bowiem świadomość, że w sumie, w wymiarach poszczególnych sił politycznych mamy władzę ustawodawczą czy wykonawczą wybraną wolą mniejszości uprawnionych do głosowania. Trudno więc mówić, że została wyrażona wola całego narodu. Jest to więc przegrana wszystkich sił i struktur społecznych państwa polskiego, bo nie umiały przekonać Polaków do spełnienia obowiązku obywatelskiego. Mamy więc w Sejmie 5 sił politycznych zgrupowanych w strukturach partyjnych. Trudno więc przesądzać o wynikach prac legislacyjnych i innych. Wszystko zależeć będzie od dojrzałości poszczególnych posłów i partii politycznych.

Kościół katolicki w Polsce będzie korzystał ze swego prawa oceny etycznej działalności poczynań tych nowych organów państwa. Obraz Polski, jaki ukazały minione wybory parlamentarne, jest dla Kościoła wezwaniem do jeszcze gorliwszego podjęcia działa nowej ewangelizacji, do pogłębienia i ugruntowania w sercach Polaków wiary, która będzie miała odbicie w ich życiu, w ich ważnych i mniej ważnych wyborach.

Co do młodzieży, to niestety w naszych czasach młodzi ludzie coraz lepiej rozumieją świat wokół siebie i coraz mniej rozumieją samych siebie. Szerząca się obecnie kultura niechrześcijańska wprowadza w ich życie jeszcze większy zamęt. Współczesny świat wmawia ludziom, że są oni nieomylnymi "bogami" i że w związku z tym mogą robić wszystko, co chcą, że powinni kierować się własnymi przekonaniami, a nie obiektywną prawdą. Wyjątkowo groźna jest tu ideologia liberalizmu, który traktuje wolność jako wartość większą niż sam człowiek. Tymczasem niedojrzały człowiek może w aż tak błędny sposób korzystać ze swej wolności, że używa jej do niszczenia samego siebie i innych ludzi. Objęcie troską duszpasterską polskiej młodzieży rysuje się zatem jako jedno z ważnych zadań Kościoła.

Ks. abp Henryk Muszyński objął prymasowską archidiecezję gnieźnieńską w wyniku nowej struktury administracyjnej Kościoła, który jest w Polsce, przeprowadzonej mocą bulli Jana Pawła II "Totus Tuus Poloniae Populus" z dnia 25 marca 1992 roku.

Prymasowska archidiecezja otrzymała pasterza, który faktycznie rezydował na stałe w Gnieźnie. Włożył on wielki wysiłek w zorganizowanie struktur administracyjnych i duszpasterskich w archidiecezji i z całym zaangażowaniem służył Ludowi Bożemu w tym Kościele partykularnym.

Na mocy decyzji papieża Benedykta XVI przyjąłem pasterską troskę o archidiecezję gnieźnieńską w czerwcu 2010 roku. Pragnę kontynuować pracę duszpasterską zapoczątkowaną przez abpa Muszyńskiego rezydując na stałe w archidiecezji, będąc szafarzem słowa i sakramentów w tej wspólnocie Ludu Bożego. Pragnę wsłuchiwać się w głos Ducha Świętego tak, aby nie moja, ale wola Pana Czasu i Wieczności, Życia i Śmierci stawała się rzeczywistością dla dobra Ludu Bożego.

Syntezą chrześcijańskiego sposobu życia, jaki Jan Paweł II nam wskazywał, jest program zawarty w liście "Novo millennio ineunte". To program dla wszystkich ludzi dobrej woli. Zaczyna się on od wezwania, by każdy z nas wypływał na głębię wiary, nadziei i miłości: "Duc in altum! - Wypłyń na głębię!" (NMI, 1). Bł. Jan Paweł II podkreślał, że "nie trzeba wyszukiwać nowego programu. Program już istnieje: ten sam, co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować" (NMI, 29). Naszym programem życia są słowa i czyny Chrystusa, który na zawsze pozostaje Jedynym Zbawicielem człowieka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Więcej zaangażowania, mniej uwikłania"
Komentarze (12)
JW
jest wybór
14 listopada 2011, 11:55
Syntezą chrześcijańskiego sposobu życia, jaki Jan Paweł II nam wskazywał, jest program zawarty w liście "Novo millennio ineunte". To program dla wszystkich ludzi dobrej woli. Zaczyna się on od wezwania, by każdy z nas wypływał na głębię wiary, nadziei i miłości: "Duc in altum! - Wypłyń na głębię!" (NMI, 1). Bł. Jan Paweł II podkreślał, że "nie trzeba wyszukiwać nowego programu. Program już istnieje: ten sam, co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować" (NMI, 29). Naszym programem życia są słowa i czyny Chrystusa, który na zawsze pozostaje Jedynym Zbawicielem człowieka. kto teraz myśli o JP II czy też o ks.Prymasie Stefanie Wyszyńskim wprowadza ich naukę w życie i przykładem ???  nie widać, nie słychać nie czuć... tylko jednostki, gdzie ich zasiane ziarna spadły na dobry grunt... jest czas obumierania tego ziarna... i pragnienie aby wydało owoce... a tu tyle chwastów i cierni... walka zła z dobrem trwa
PD
pytanie do elty PO
14 listopada 2011, 11:46
Po wyborach mamy nowe siły na polskiej scenie politycznej. Partia Janusza Palikota jest trzecią co do wielkości w Sejmie. Jak należy reagować na jej skrajnie antykościelne, obrazoburcze postulaty. Co zrobić z jej 1,5 milionowym elektoratem składającym się w dużej mierze z ludzi młodych? to pytanie do przyjaciół, którzy wypromowali, POpierali przez lata Palikota; to pytanie do prezydenta i premiera Polski, przede wszystkim, to pod ich rządami PO była wylęgarnią Palikota otaczała go ciepełkiem, broniła, usprawiedliwiała, pozwalała i pozwala na wszystko prezydent zaczął od usuwania krzyża Palikot dokończyć chce tego dzieła... Palikot jest narzędziem... zacytuję mądre słowa; "Wojna palikoterii z sejmowym krzyżem to już nie tylko walka grupy ateistów o świeckość sali sejmowej bo historia tego konkretnego krzyża, i życiorysy tych, którzy go chcą teraz strącić, sprawiają, że jest to symboliczny spór o coś dużo ważniejszego, nawet Kwaśniewski rozumie, że sejmowy krzyż – prezent od mamy księdza Popiełuszki – jest symbolem nie tylko, może nawet nie przede wszystkim, religijnym. Zuchwałość zbieraniny Palikota to ponura przestroga przed tym dokąd zmierzamy, wybierając sobie władzę spośród takich szumowin jak Kotliński – promotor Piotrowskiego i sojusznik Urbana.   Dzisiaj Kotliński triumfuje, Urban się cieszy, a Piotrowski spokojnie czeka na pełną rehabilitację. A wszystko stanie się za życia jednego pokolenia, które przeżyło śmierć Popiełuszki, i ma spore szanse przeżyć powrót jego mordercy na salony.  Kataryna
IP
infantylne pytanie
14 listopada 2011, 11:34
Kiedy mówimy o wyborach i o nowym składzie Sejmu i Senatu, to przede wszystkim należy wyrazić ubolewanie, że prawie 52 proc. ludzi uprawnionych do głosowania nie spełniło tego obywatelskiego obowiązku. A przecież o prawo do wolnych i demokratycznych wyborów zabiegały całe pokolenia naszych przodków. Mamy więc Sejm i Senat, które są mniejszościowe w stosunku do liczby uprawnionych do głosowania. Nie wiemy, co myśli 52 proc. Polaków, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu. Nie znajdujemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało? mieli wybór między liberalną PO, która narzuca in vitro, aborcję, która udaremniła  rzetelne śledztwo po katastrofie smoleńskiej, która pogłębiła zadłużenie, bezrobocie, piar miast programu, PO, która wyhołubila Palikota.... PSL które wtórowało PO...SLD aborcyjne aż do bólu... a obrzuconym oszczerstwami, jadem nienawiści PiS, walka z krzyżem wywołana przez prezydenta elekta, aż strach, jakie to straszenie PiS-em było przed wyborami...omal Polska się nie zapaliła tak iskrzyło... to strach przed ujawnieniem agentur robił swoje... 52% nie odróżniła kolorów bo białe przestało być białe a czarne nie było już czarne - w szarości i mgle trudno się połapać, patriotyzm wyszydzony, historia zakłamana, prawda rozmydlona...SOLIDARNOŚĆ zdradzona... wszystko wróciło do czerwieni.... do jednej gazety i partii jedynej
K
KingKong
14 listopada 2011, 10:34
„Mo­że nie by­ło­by suk­ce­su Pa­li­ko­ta, gdy­by pod krzyż na Kra­kow­skie Przed­mie­ście przy­szedł wte­dy ja­kiś in­fu­łat, bi­skup al­bo kar­dy­nał?”. ks.H.Z. Wtedy sukces Palikota byłby jeszcze większy. Oczywiście. Kinga by go poparła... Jak to możliwe, by infułat, biskup albo kardynał chodził po ulicy koło zwolenników Palikota...
T
to grzeje cię ?
14 listopada 2011, 10:13
Wtedy sukces Palikota byłby jeszcze większy. sądzisz po sobie ?
WO
wilki owcoskórne triumfują
14 listopada 2011, 10:11
Obraz Polski, jaki ukazały minione wybory parlamentarne, jest dla Kościoła wezwaniem do jeszcze gorliwszego podjęcia działa nowej ewangelizacji, do pogłębienia i ugruntowania w sercach Polaków wiary, która będzie miała odbicie w ich życiu, w ich ważnych i mniej ważnych wyborach. czas nagli bo wilki zeżrą do reszty owce... "Zuchwałość zbieraniny Palikota to ponura przestroga przed tym dokąd zmierzamy, wybierając sobie władzę spośród takich szumowin jak Kotliński – promotor Piotrowskiego i sojusznik Urbana. Bardzo szybko zapomnieliśmy i wybaczyliśmy to co w każdym szanującym się społeczeństwie obdarzonym minimum instynktu samozachowawczego powinno być niewybaczalne. Dzisiaj Kotliński triumfuje, Urban się cieszy, a Piotrowski spokojnie czeka na pełną rehabilitację. A wszystko stanie się za życia jednego pokolenia, które przeżyło śmierć Popiełuszki, i ma spore szanse przeżyć powrót jego mordercy na salony. Bo dlaczego właściwie nie? " Kataryna
M
miki
14 listopada 2011, 08:37
Tak, jak Prymas nie wyśpiewał hymnów pochawlnych na cześć PiS-u oraz o. Rydzyka i jego dzieł, to jest to "ogólne ple, ple...". Takie komentarze jak Tadzika doskonale pokazują jaka ciężka praca czeka Kościół w Polsce, aby wierni zrozumieli jego misję w świecie.   To nie jest walka z PiSem, tylko z cywilizacją europejską, której bodaj najwięcej pozostało jeszcze w Polsce ! Na szczęście eurosajuz pada pod ciężarem własnej głupoty, jak wschodnia bolszewia i hitleryzm padły pod ciężarem swojej zbrodni !
Jadwiga Krywult
14 listopada 2011, 07:29
„Mo­że nie by­ło­by suk­ce­su Pa­li­ko­ta, gdy­by pod krzyż na Kra­kow­skie Przed­mie­ście przy­szedł wte­dy ja­kiś in­fu­łat, bi­skup al­bo kar­dy­nał?”. ks.H.Z. Wtedy sukces Palikota byłby jeszcze większy.
CZ
co z Jego spuścizną ???
13 listopada 2011, 23:51
Polacy nazwali go niekoronowanym królem Polski, a papież Jan Paweł II powiedział o nim: Takiego Ojca i Pasterza Bóg daje raz na tysiąc lat. Sam Prymas Tysiąclecia ks.kard.Stefan Wyszyński mówi o swojej miłości do Ojczyzny: Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże - nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce - nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył - nie wierzcie. Gdy będą mówili, że Prymas działa przeciwko narodowi i własnej Ojczyźnie - nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej.
MU
mniej uwikłania w POlitykę
13 listopada 2011, 22:51
„Mo­że nie by­ło­by suk­ce­su Pa­li­ko­ta, gdy­by pod krzyż na Kra­kow­skie Przed­mie­ście przy­szedł wte­dy ja­kiś in­fu­łat, bi­skup al­bo kar­dy­nał?”. ks.H.Z. "Pod Krzyż a nie PO Krzyż..."
C
cm
13 listopada 2011, 20:53
Tak, jak Prymas nie wyśpiewał hymnów pochawlnych na cześć PiS-u oraz o. Rydzyka i jego dzieł, to jest to "ogólne ple, ple...". Takie komentarze jak Tadzika doskonale pokazują jaka ciężka praca czeka Kościół w Polsce, aby wierni zrozumieli jego misję w świecie.  
T
Tadzik
13 listopada 2011, 19:40
Mamy służyć dobru wspólnemu krajów Unii. Przecież o to zmagaliśmy się przez tyle lat. I co Ksiądz Prymas zrobił w tej kwesti? /sprawa krzyża, chrześcijan/, jak zwykle ogólne ple,ple...