Wierni z kościoła w Stonawie modlili się w intencji ofiar katastrofy w Karwinie
Trudno wyobrazić sobie święta z perspektywy bliskich ofiar katastrofy w kopalni w Karwinie; być może Bóg da kiedyś rodzinom zmarłych górników siłę, by pojąć tę tragedię - mówił we wtorek ks. Roland Manowski, proboszcz pobliskiej parafii w Stonawie.
Kościół pw. św. Marii Magdaleny położony jest w pobliżu kopalni, w której doszło do tragedii. Wierni modlili się w tej świątyni w intencji górników i ich rodzin podczas poniedziałkowej pasterki. Pamiętali o nich także podczas mszy w pierwszym dniu świąt Bożego Narodzenia.
"Powiem szczerze, po ludzku, że ja po prostu sobie nie wyobrażam takich świąt, będąc w sytuacji tych rodzin. Ktoś mnie pytał, czy sobie wyobrażam, jakie oni mają święta. Ja sobie tego nie potrafię wyobrazić" - przyznał w rozmowie PAP tuż przed mszą ks. Manowski.
Proboszcz podkreślił, że w sytuacji podobnej tragedii, śmierci, trudno o słowa, które "wypowiedzą to, co byśmy chcieli, aby się stało", ale - jak dodał - "chrześcijaństwo jest wiarą optymizmu". "Nasza ojczyzna, jakby nie było, jest w niebie, o tym mówi św. apostoł Paweł. Oczywiście, ciężko to teraz, przez łzy, mówić rodzinom ofiar, ale jesteśmy powołani, aby z nimi być i aby jednak tę prawdę tak delikatnie przypominać, bo być może Pan, który jest Panem życia i śmierci, kiedyś da dostatek siły i zrozumienia tego, co stało się w pamiętny czwartek" - powiedział ksiądz.
Parafia św. Marii Magdaleny w Stonawie na Zaolziu powstała na przełomie XIV i XV w. Obecnie jest to obszar kanoniczny czeskiej diecezji ostrawsko-opawskiej. W okolicy mieszka liczna mniejszość polska.
Mimo święta przed kopalnią, w której doszło do tragedii, ciągle od czasu do czasu pojawiają się ludzie. Czesi i Polacy zapalają znicze i odmawiają modlitwy. We wtorek przed południem pojawił się tutaj poczet sztandarowy z kopalni Piast-Ziemowit.
"W obliczu takiej tragedii, w takich chwilach, trudnych dla górnictwa, czy to w Polsce czy za granicą, górnicy się jednoczą. Jesteśmy jednością i nie możemy zapomnieć o kolegach, którzy zginęli tu, w Czechach, na stanowisku pracy" - powiedział PAP Marek Bałys, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych w kopalni Piast-Ziemowit. "Chociaż nie znaliśmy żadnego z tych górników, czuliśmy potrzebę przyjechania do Czech i złożenia im hołdu" - dodał.
Do wybuchu metanu w kopalni CSM w Karwinie doszło w czwartek wieczorem. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 osób - 12 Polaków i Czech. Ciała dziewięciu ofiar wciąż znajdują się pod ziemią. W wybuchu rany odniosło 10 górników. W szpitalu w Ostrawie przebywa jeszcze dwóch z nich. Obaj są Polakami.
Skomentuj artykuł